lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
Bramkarz — The Woolshed
29 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Bywam niepokorny. Trochę spokojny.
Do zaangażowania mi daleko, ale za to ćwiczę opiekę na swoim psie.
Mam nieodparte wrażenie, że życie gra ze mną w durnia.
Ono wygrywa.
Outfit

Daryl walczył sam ze sobą od kilku tygodni. Można wręcz powiedzieć, że wewnętrzną walkę rozgrywał codziennie, ale przeciwnik z którym teraz przyszło mu się zmierzyć był o wiele cięższy niż ostatnie potyczki. Był czysty od kilku lat, a teraz mimo terapii coraz częściej zauważał, że przejawiał zachowania z tych najgorszych okresów w jego życiu. W głowie miał mętlik i to tak zapętlony, że nawet światełka na święta, którymi opłata się choinkę byłyby łatwiejsze do rozplątania. A każdy pewnie wie jaki z nimi jest zawsze problem.
Nie był na ostatnich sześciu spotkaniach. Ta więź, którą poczuł między sobą, a ich terapeutką była jedną z tych zakazanych i mimo, że zdawał sobie z tego sprawę to zamiast szukać nowego miejsca gdzie mogliby mu pomóc on ciągle podchodził po drzwi domu kultury i czekał na odpowiedni moment. Patrząc dnia poprzedniego na pijanych ludzi, którzy próbowali w jakiś sposób wytoczyć się z budynku w którym pracował zrozumiał, że jeśli teraz nie wykona kroku do przodu to niedługo ponownie skończy jak oni. Nie mógł sobie na to pozwolić zważywszy na fakt, że najlepszy kumpel który zawsze go wspierał leżał w szpitalu z brakiem funkcji życiowych. Została mu jedynie Yelena, ale do niej poczuł coś więcej niż tylko przyjaźń i może właśnie dlatego tak bardzo obawiał się tego spotkania. Poza tym to jego terapeutka i już samo to tworzyło granicę, której nie powinien przekraczać. No i była zamężna. To kolejny powód jego życiowego niepowodzenia. Zakochiwał się w nieodpowiednich kobietach.
Stał przed Domek Kultury razem ze swoim nieodłącznym czteronogim towarzyszem. Psa zabrał ze schroniska w ramach nagrody za rok bez alkoholu i prochów. Nazwał go Zero żeby codziennie mu przypominał, że właśnie tyle procent wlał w siebie dnia wcześniejszego. Zabrał go ze sobą w nadziei, że pies doda mu odwagi, ale jak na złość wolał wąchać krzaki po drugiej stronie ulicy.
Zbliżała się godzina końca terapii i część jej uczestników powoli wychodziła na zewnątrz. Daryl chciał poczekać, aż sytuacja się nieco uspokoi i dopiero wtedy pojedzie bliżej by móc złapać Yelene zanim ta ucieknie w kierunku domu. Minęło kilka minut i kiedy na chodniku nie było widać żywego człowieka przebiegł dzielący go krótki odcinek drogi pod drzwi Domu Kultury. Zero pobiegł za nim, ale tylko kawałek, bo zaraz potem znalazł kolejny obiekt westchnień. I kiedy chciał go zawołać to właśnie wtedy ją zobaczył. Była jak zwykle piękna i profesjonalna. Nie wiedział co działało na niego bardziej. Wyciągnął dłonie z kieszeni żeby jedną z nich podnieść w razie gdyby nie mogła go zauważyć choć byłoby to ciężkie patrząc dookoła na pustą okolicę.
- Yelena! Hej! - Zawołał podchodząc bliżej z miną winnego. Bo właśnie tak się czuł. Jak winny i gotów był przyznać się do winy. - Chyba muszę Ci coś wyjaśnić. - Powiedział lekko wdychając, bo cała sytuacja była dla niego dosyć ciężka. Z jednej strony kobieta bardzo mu pomagała, a z drugiej pobudzała zmysły, które od lat były uśpione.

yelena vosburgh-carnegie
ambitny krab
Daryl Stark
28 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
prowadzi spotkania AA, i kocha swoją pracę, ale ostatnio angażuje się odrobinę za bardzo! A jej małżeństwo to fikcja! Właściwie... to rozwód jest fikcją.
czwarta
outfit + Daryl Stark

Gdy pierwszy raz zobaczyła puste krzesło, nie zmartwiła się — może odrobinę — zdarzało się każdemu z nich, niektórym częściej, ale ostatecznie, nikogo nie była w stanie zmusić, by przyszedł i, co ważniejsze, został. Co innego nakaz sądowy, prawda? To nie była jej rola. Za drugim razem przyłapała się na myśli, że za długo zwleka, gdy ostatnia osoba weszła do sali, a zegar wskazywał prawie kwadrans po, poprosiła, by zamknął za sobą drzwi. Gdy przyszedł kolejny tydzień, a Daryl Stark wciąż się nie pojawił, zaczęła mieć wątpliwości…
Nie mogła otrząsnąć się z natrętnych myśli, każda zdawała się brzmieć tak samo — to był błąd, przesadziłaś, nie powinnaś była przekraczać tej granicy. Jest twoim pacjentem. Podopiecznym. Przyjacielem? Znajomym. Nie potrafiła znaleźć odpowiedniego słowa, nagle wszystkie brzmiały śmiesznie i ni jak nie pasowały do tego, co ich łączyło, a łączyć zdecydowanie nie powinno. Wiedziała o tym doskonale, od tygodni powtarzała to za każdym razem, gdy tylko uświadamiała sobie, że myślami powędrowała ku niemu, zupełnie mimowolnie, przypominając sobie fragmenty rozmowy. Nie tej, która miała miejsce pośrodku okręgu z krzeseł, przy wszystkich, lecz tej, która toczyła się długo po tym, jak wszyscy wyszli, a krzesła już dawno trafiły na swoje miejsce. Zauważyła za drugim czy może trzecim razem, że chęć pomocy w posprzątaniu była jedynie pretekstem… na który za każdym razem bardzo liczyła.
Nie, cholera, przestań! Nie możesz.
Minęły kolejne tygodnie, i jakimś cudem udało jej się powstrzymać przed wybraniem jego numeru, choć kilka razy miała już telefon w ręce. Dzisiejszego wieczoru również zdawała się już nie zastanawiać gdzie jest, co robi, i czy przypadkiem nie przehandlował ostatniego żetona za kieliszek — słyszała o tym barze! — w sali było prawo dwanaścioro innych ludzi, tak samo jej bliskich — wcale nie — i nie mogła ich zaniedbać, nie miała najmniejszego zamiaru! Mimo to, ociągała się strasznie z wyjściem, nim odstawiła wszystkie krzesła na miejsce i pogasiła światła, minęło dobrych dwadzieścia minut. Przed budynkiem nie było już nikogo, więc z telefonem w jednej ręce, z torebką na ramieniu, sięgnęła do jej wnętrza w poszukiwaniu kluczy. A to wyzwanie! Podniosła głowę dopiero, gdy usłyszała swoje imię i stanęła w pół kroku, zapominając, że zmierzała w stronę samochodu.
Niczego nie musisz mi wyjaśniać — odparła, wzruszając lekko ramionami, jakby chcąc, by zabrzmiało to jeszcze obojętniej – bo nie musiał, nie mogła zaprzeczyć, choć ten cichy głos w jej głowie był innego zdania. Minęło sześć tygodni, a ona zdążyła obwinić siebie za wszystko ze sto razy! — Nikt nie zmusza Cię byś przychodził, to Twój wybór, mam tylko nadzieję, że… nadal masz silną wolę — dokończyła kulawo, próbując się uśmiechnąć, gdy w ostatniej chwili zmieniła zdanie, co do tego, co chciała powiedzieć.
Przestań. Nie możesz.
niesamowity odkrywca
Yelena
Bramkarz — The Woolshed
29 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Bywam niepokorny. Trochę spokojny.
Do zaangażowania mi daleko, ale za to ćwiczę opiekę na swoim psie.
Mam nieodparte wrażenie, że życie gra ze mną w durnia.
Ono wygrywa.
Czy miał obawy przed tym spotkaniem? Owszem. Któż by takowych nie miał? Sytuacja w jakiej oboje się znaleźli albo chociaż on się znalazł była na tyle skomplikowana, że nawet gdyby chciał sporządzić tabelkę z całym natłokiem myśli to i tak pogubił by się w połowie. Widząc Yelene, która wychodzi przez drzwi budynku poczuł jakiś dziwny uścisk w okolicach żołądka. Jakby strach przejmował kontrolę nad rozsądkiem i chciał zniweczyć wszystko to co Daryl do tej pory osiągnął. Czy chciał wrócić na krzesełko wśród innych uzależnionych? Tak. Czy chciał patrzeć na kobietę, która w jakiś sposób próbowała im pomoc? Pewnie. Więc dlaczego od kilku tygodni wolał oglądać porady na YouTubie? Tego nie był w stanie rozstrzygnąć. Był zagubiony.
- Muszę i chcę. - Powiedział po krótkiej chwili milczenia jakby próbował przeanalizować co kobieta właśnie powiedziała. Miał wyrzuty sumienia, że ich znajomość potoczyła się w takim, a nie w innym kierunku. Próbował to sobie tłumaczyć na wiele sposób. Jednym z nich był fakt, że skoro ludzie wpadają sobie w oko to czemu by nie pójść krok dalej? Tylko w tym wypadku ten malutki kroczek mógłby doprowadzić do zwolnienia Yeleny, a w późniejszym czasie do rozwodu terapeutki. A Daryl nie miał ochoty rozbijać nikomu małżeństwa. A przynajmniej nie miał takiej ochoty do momentu kiedy jej nie poznał. To wszystko było tak zagmatwane, że czasami nie opuszczało go wrażenie jakby był w ukrytej kamerze.
- Tak. Nadal nie pije i nie biorę. Wiele mnie nauczyłaś. - Uśmiechnął się delikatnie pod nosem jakby w ten sposób chciał wyrazić swoją wdzięczność za to co zrobiła dla niego. Tylko, że nie przeszedł tutaj po to żeby się żegnać, a raczej porozmawiać jak dorosły z dorosłym.
- Yelena.. - Zaczął cicho podchodząc bliżej jednocześnie wyciągając dłonie z kieszeni. Kiedy poruszał rękoma było mu jakoś łatwiej wszystko tłumaczyć. Jakby jakaś niewidzialna moc dodawała mu sił. Nie wiedział jednak od czego powinien zacząć i między nimi nastała chwila ciszy. - Wiem, że to nieetyczne, że powinna być między nami relacja na zasadzie lekarz-pacjent i zdaje sobie z tego sprawę, ale nie potrafię wyrzucić Cię z głowy. Chyba właśnie dlatego przestałem przychodzić. - Wyrzucił to z siebie na jednym wydechu i dopiero kiedy zamknął ustaw zrozumiał jak głupio brzmiały te słowa. Powinien był sobie je wcześniej spisać na karteczce. - Nie zrozum mnie źle. Znaczy.. Nie chce Ci robić kłopotu. - Dodał chociaż mógł odpuścić. Nic co powie nie będzie na tyle logiczne żeby wytłumaczyć swoje zachowanie i to jak kobieta na niego działa.

yelena vosburgh-carnegie
ambitny krab
Daryl Stark
28 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
prowadzi spotkania AA, i kocha swoją pracę, ale ostatnio angażuje się odrobinę za bardzo! A jej małżeństwo to fikcja! Właściwie... to rozwód jest fikcją.
Mimo że sama niejednokrotnie przyłapała się na tym, że zerka w stronę drzwi, czekając aż znajoma sylwetka mężczyzny pojawi się w progu, nie miała pojęcia jak powinna zachować się w momencie, gdy rzeczywiście przyjdzie. Czy powinna udawać, że nie zauważyła, gdy wchodził, a może uśmiechnąć się, przywitać go, jak każdą inną osobę — zadecydowanie tak, Yelena, idiotko — czy powinna powiedzieć coś, poprosić go na moment? To głupie. Wiedziała o tym doskonale, a jednak, zastanawiała się nad każdą możliwością, jakby musiała wybrać tę właściwą, tu i teraz.
Tu i teraz. Postanowiła być… profesjonalna, by nie powiedzieć obojętna, choć czuła jakby serce miało jej zaraz wyskoczyć z piersi.
Westchnęła cicho, na moment odwracając wzrok, czując, że nic co powie, nie będzie tym, co chciała usłyszeć. Właściwie, nie chciała słyszeć nic, to niepotrzebne ryzyko, które obawiała się podjąć, wiedząc, że i tak jest na straconej pozycji. To nowe uczucie, z którym jeszcze nie do końca się oswoiła, jeśli w ogóle kiedykolwiek miało jej się to udać.
To dobrze — odparła, uśmiechając się lekko, nie wybaczyłaby sobie, gdyby przez nią zaprzepaścił tyle miesięcy, czy lat ciężkiej pracy. I nie, nie sądzę, że to wyjątkowo próżne z jej strony, by myślała, że jest powodem, dla którego mógłby sięgnąć po butelkę. Przestał przychodzić na spotkania, to jedno, obawiała się, że straci kontakt z resztą, poczucie więzi i wsparcie. To bardzo ważne! Wbrew temu co mówili, a zwykle powtarzali uparcie, że „dają sobie radę sami”. Nieprawda.
Przez moment miała wrażenie, że to rzeczywiście pożegnanie, do czasu aż nie zrobił kroku w jej stronę. Jej imię w jego ustach brzmiało tak dobrze… W przeciwieństwie do ciszy jaka zapadła, i zdaje się trwała wieczność. W przeciwieństwie do tego, co powiedział później... Pokręciła głową, jeszcze zanim zdążył skończyć zdanie.
Wiem, wiem… To znaczy… — Sama nie potrafiła zebrać myśli. — Nie powinieneś rezygnować ze spotkań z mojego powodu — powiedziała, odrobinę za cicho, lecz znowu starała się brzmieć profesjonalnie. I rozsądnie. — Potrzebujesz ich, mam na myśli, ich… tamtych ludzi — westchnęła ciężko, poirytowana, cóż, tym jak zabrzmiały jej słowa. Miała rację! Wiedziała, że miała rację, a mimo to mogła powiedzieć to na dziesięć innych sposobów! I nagle roześmiała się, choć nerwowo, czując, że odrobinę ją to przerasta. Po chwili jednak potrzasnęła głową, chcąc przywołać się do porządku i spojrzała na niego, tym razem nie uciekając wzrokiem, gdy ich spojrzenia się skrzyżowały. — Jedno z nas musi być rozsądne…


Daryl Stark
niesamowity odkrywca
Yelena
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
11.

Niestety po powrocie z Olimpiady, nie miała w planach żadnych zawodów, aby na nie zaprosić Ezrę, ale kiedy zdarzyło się wystąpienie w domu kultury, od razu pomyślała o blondynie. Na pewno było jej głupio, nie pamiętała kiedy ostatnio kogokolwiek gdzieś zapraszała, nie licząc oczywiście rodziny, bo to inna kwestia. Pewnie więc zrobiła z siebie idiotkę przez telefon, gdy nie potrafiła wyjaśnić o co dokładnie jej chodzi, ale ostatecznie jakoś to zrobiła, skoro mieli się tutaj spotkać. Po jej występie, bo przed nim nie miała zbyt wiele czasu. Kiedy więc zeszła ze sceny, przebrała się ekspresowo, zakładając na typowy strojny kostium gimnastyczki dresowe spodnie, bluzę i oczywiście czapkę z daszkiem na głowę. Czuła dziwną tremę przed samym spotkaniem, chociaż już wcześniej widziała go na widowni, bo też nie ma co ukrywać, ta nie była jakaś wybitna. Jednak występ w Lorne Bay ni jak miał się do zawodów międzynarodowych, ale nie przeszkadzało jej to kompletnie, zwykle podczas wykonywania układu i tak nie myślała o otoczeniu, po prostu robiła to, co lubiła najbardziej. Teraz z kolei, schowana pod dużym dresem i czapką zmierzała w stronę Brooksa, z którym była umówiona, nieśmiało machając do niego, zanim znalazła się obok. Kompletnie nie wiedziała, jak ma się przywitać, więc kiedy w końcu się zatrzymała, stanęła na moment bez ruchu.
- Eeeee - zaczęła nie najlepiej. - Podobał ci się występ podobał się? - z drugiej strony podeszła do tego zbyt nerwowo i kiedy zrozumiała, co powiedziała, od razu zrobiła się czerwona i skrzywiła nieładnie. Miała ochotę jednak odejść i spróbować od nowa. Tylko, że wówczas zrobiłaby z siebie jeszcze większą idiotkę. - Sorry, nawet nie wiem, kiedy ostatnio zaprosiłam kogoś znajomego na swój występ - przyznała więc bez bicia, bo poza szczerością, nie miała pomysłu, jak lepiej się tutaj wytłumaczyć. No mamą i tatą to on nie był, więc nic dziwnego, że się niesamowicie stresowała. Dotarło do niej też, że mógł właściwie uznać jej występ za niesamowicie nudny i tym samym ich znajomość skończy się, zanim się naprawdę zaczęła.

ezra brooks
FOTOGRAF KRYMINALNY — LORNE BAY POLICE STATION
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Jeden z Brooksów. Jest fotografem kryminalnym. Trochę nie umie w życie, ale w sumie jest młody, to może jeszcze ogarnie.
[5]

Ezra był zaskoczony, ale jednak tak mile zaskoczony tym, że Lisbeth rzeczywiście go zaprosiła na… jak sama mówiła na swój występ. Zaintrygowała go, bo niezupełnie tak naprawdę miał pojęcie, co może oznaczyć i w jaki sposób może wyglądać taki występ. Doceniał jej zaproszenie i postarał się, by rzeczywiście pojawić się w domu kultury. Po prostu początkowo się go wcale nie spodziewał, dlatego przez telefon on sam pewnie mógł się wydawać niesamowicie niezręczny, ale kiedy już zdziwienie i lekkie zakłopotanie swoją pierwszą reakcję minęło, obiecał jej, że pojawi się zobaczyć jej występ. Do samego eventu podchodził trochę jak do jajka niespodzianki – niby wiedział co może znaleźć na scenie i wiedział, że Lisbeth będzie na pewno cudowna w tym, co robi, ale jednak zupełnie nie miał pojęcia, co tak naprawdę na tej niewielkie scenie w domu kultury dziewczyna będzie w stanie zaprezentować. I miło się zaskoczył, bo naprawdę podobało mu się, to co zobaczył; tą płynność w ruchach, ten wyraz twarzy u Lisbeth, gdy wykonywała układ; bo to właśnie na jej obliczu odbijało się skupienie, determinacja i pewność siebie, której do tej pory nigdy u niej nie widział. I chyba właśnie to podobało mu się najbardziej. Problem był taki, że kompletnie nie wiedział, w jaki sposób przekazać to słowami Lisbeth, nie zawstydzając jej przy tym. Bo choć ostatnim razem mógł wydawać się otwarty i wygadany, i nawet… szelmowski, to jednak tutaj wśród ludzi, i po tym co na własne oczy zobaczył, nie był pewien w jaki sposób powinien ją skomplementować.
Czekał na nią i gdy tylko ją spostrzegł wśród tego niewielkiego tłumu, uśmiechnął się szeroko. Odmachał jej. Zanim jednak zdążył się do niej odezwać, to ona pierwsza wyrzuciła z siebie słowa, których bynajmniej nie zrozumiał w pierwszej chwili i tylko zmarszczył brwi. – Eee… – mruknął również niezbyt elokwentnie. Dopiero wtedy dotarło do niej, co przed momentem wydobyło się z ust dziewczyny. Już miał odpowiedzieć, gdy nagle ona zaczęła się tłumaczyć. – Nie ma problemu – powiedział od razu, zapewniająco. – Układ był świetny, a ty wspaniała i….i już rozumiem, skąd te medale. W pełni zasłużone – dodał jeszcze z promiennym uśmiechem, przeczesując dłonią włosy. – Kiedy powiedziałaś, że to występ, najpierw pomyślałem o czymś bardziej… no nie wiem, pokazaniem figur na sucho? A to przypominało trochę balet… tylko taki bardziej dynamiczny – skomentował ze szczerym uznaniem, bo naprawdę nie mógł oderwać od Lisbeth wzroku, gdy była na scenie. Ale tego konkretnego zdania nie miał zamiaru jej mówić, nie chcąc by było niezręcznie.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Musieli wyglądać komicznie, stojąc tak na przeciw siebie i nie wiedząc, co powiedzieć, ale naturalnie Lisbeth nawet o tym nie sądziła. Była podekscytowana i podenerwowana obecnością Ezry. Dawno nie budowała jakiejś nowej relacji i pewnie tym razem również by się na to nie zdobyła, gdyby nie fakt, że znała go już w czasach szkolnych. W każdym razie jego obecność była niezwykle odświeżająca, tym bardziej, że ostatnio miała na głowie sporo problemów. O tych wolała nie myśleć, sama większości też nie dostrzegała, nie chcąc się przyznać przed samą sobą do tego, że sobie nie radzi... że wróciła do starej choroby i znów próbuje odpychać od siebie bliskich. Tego wieczora żadna z tych myśli nie miała mieć jej w swoim panowaniu.
- Dziękuję, cieszę się, że tak uważasz - ulżyło ją, gdy Ezra powiedział jej te wszystkie komplementy. Nadal była nieco skrępowana, ale przynajmniej nie tak bardzo, jak wcześniej. - Wiesz, że miałam być baletnicą? - zagadnęła, odnosząc się do jego własnych spostrzeżeń. Zwykle mówienie o sobie sprawiało jej problemy, ale przy nim czuła się - jak na siebie - dość swobodnie. Naprawdę nie chciała, aby uważał ją za wariatkę. - Tylko, że rodzice z powodu pracy spóźnili się na zapisy... zostało już tylko miejsce na zajęciach z gimnastyki... miałam chodzić na nie przez rok, ale - tu rozłożyła ręce do boku, jakby chciała mu powiedzieć, że chyba sam widzi, jak to się skończyło. - zakochałam się w tym sporcie - mimo wszystko i tak dopowiedziała, chociaż dało się to już wywnioskować. Miała do niego talent, dlatego całe życie oddawała treningom, żyjąc bardziej, jak robot, niż młoda dziewczyna. Nie chodziła na imprezy, nie piła alkoholu, nie jadła żadnych świństw, chodziła spać o dwudziestej drugiej i budziła się na tyle wcześnie, by zdążyć się porządnie rozciągnąć. Wszystko było zaplanowane pod gimnastykę i przez długie lata nie widziała w tym niczego złego, nie zauważając, że młodość jej przeminęła, a ona tak naprawdę nic z niej nie miała. Dopiero od niedawna zaczęła coś w tym zmieniać, ale trudno było poprzestawiać nawyki, do których przywykła.
- Słuchaj, występ się już skończył, ale... może masz ochotę na spacer? - zapytała nieco nieśmiało, z resztą zrobiła się cała czerwona, bo też rzadko kiedy komukolwiek coś proponowała. Raczej była wycofaną dziewczyną o chłodnym spojrzeniu bez emocji.

ezra brooks
FOTOGRAF KRYMINALNY — LORNE BAY POLICE STATION
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Jeden z Brooksów. Jest fotografem kryminalnym. Trochę nie umie w życie, ale w sumie jest młody, to może jeszcze ogarnie.
Ezra też czuł się dziwnie – tak troszkę – i bynajmniej nie dlatego, iż miał problem z nawiązywaniem nowych relacji. Gdzieś tam w jego głowie wciąż kołatało wspomnienie ich pierwszego spotkania, tego umówionego i oficjalnego, i wyznanie Lisbeth, które chyba jednak trochę w sobie dusiła od lat, prawda? I w zasadzie tylko to jedno sprawiało, że początkowo nie wiedział jak do niej podejść. Czuł się ciut niezręcznie, ale jednocześnie uparcie pragnął pogłębić tą ich relację, czymkolwiek ona była, choć jeszcze nawet nie miał pomysłu na to, w którą stronę mieliby ze swoją znajomością pójść. Tyle, że wcale nie musiał tego wiedzieć. Na pewno nie tak od razu. W zupełności wystarczyło mu to, że Lis zaproponowała, by obejrzał jej występ, a on się zgodził. I może wcale nie musiał wszystkiego tak niepotrzebnie analizować. Dlatego też w sumie się tutaj pojawił… trochę ciekawy tego, dokąd go to wszystko zaprowadzi z Lis. Zabawne, że jeszcze kilka lat wcześniej kompletnie nie wiedziałby, jak się zachować i tylko za wszelką cenę starałby się ukryć gdzieś w tłumie i zejść z widoku. Tymczasem teraz nawet nie miał z tym problemu. Był po prostu kolejnym widzem, który przyszedł obejrzeć i wesprzeć Lisberh. – Naprawdę? – zapytał, choć przecież przemknęło mu, że sprawdziłaby się idealnie w roli baletnicy, gdyby tylko miała szansę. Wysłuchał jej z uwagą i na koniec tylko przekrzywił głowę. Nigdy nie wierzył w przeznaczenie, ale z drugiej strony zawsze był zwolennikiem myślenia tego, że nic nie dzieje się bez przyczyny i trzeba się zmierzyć z tym, co daje nam los. – W takim razie może i dobrze się stało? Może… los tak chciał – podsumował z szelmowskim uśmiechem, pozostawiając jej furtkę i w zasadzie też będąc ciekawym jak Lisbeth obecnie do tego wszystkiego podchodzi. Choć przecież odpowiedź poniekąd już mu dała, mówiąc o wielkiej miłości jaką darzyła to, co robiła.
Tak, zdecydowanie ¬– przytaknął ochoczo. Sam w zasadzie myślał o tym, żeby coś zaproponować i trochę głupio, że to Lis go wyprzedziła z tą propozycją, ale z drugiej strony nie zamierzał się tym zadręczać. Zmierzył ją szybkim spojrzeniem. – Słuchaj, a nie jesteś głodna? Albo spragniona? Może weźmiemy coś na wynos po drodze albo… przejdziemy się gdzieś konkretnie? Tylko propozycja, nie czuj się zobowiązana – dodał jeszcze lekko zakłopotany, więc i trochę niezręczny. Po prostu ie chciał jej niczego narzucać, a jednocześnie chciał z nią jeszcze spędzić trochę czasu.
Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Sama też nie wiedziała, gdzie to wszystko zmierza i sama nie rozumiała dlaczego, ale chciała, żeby Ezra był w jej życiu. Stanowił istotną część jej wspomnień, nawet jeśli wcześniej nie był świadomym tego, jaką rolę Lisa bezwiednie mu przydzieliła. Wydawało jej się, że ich spotkania są czymś dobrym, czym, co należało zrobić, że być może Margot by tego chciała. Jej śmierć nie była taka bezsensowna, ale też Lisbeth była zwyczajną mistrzynią nadawania wielkiego i być może przesadzonego znaczenia niektórym sprawą. Wiedząc o tym, wolała nie zarzucać Ezry swoimi przemyśleniami, aby go nie wystarczyć.
Skinęła mu jedynie głową, gdy dopytał o ten balet. Nie żałowała nigdy, mimo, że balet na pewno był popularniejszy od dziedziny, którą się zajmowała. Nie przeszkadzało jej to, lubiła w końcu być w cieniu, a fakt, że dobrze znosiła występy publiczne, stanowił pewnego rodzaju anomalię. Po prostu podczas układów czuła się na tyle swobodnie, aby zwalczyć własne ograniczenia i fobie. - Lubię tak o tym myśleć - zgodziła się z jego słowami, unosząc na moment kącik ust do góry. Rzadko się uśmiechała, bo czuła się wówczas niesamowicie skrępowana, jakby robiła coś nieodpowiedniego. Wmawiała sobie często, że niektóre reakcje zwyczajnie jej nie pasują i przez to sprawiała wrażenie takiej nieprzystępnej. Ucieszyło ją jednak to, że zgodził się na spacer, chociaż jednocześnie spięła się, gdy zapytał, czy jest głodna. Była przede wszystkim zestresowana... jeszcze nie tak dawno jedzenia unikała, ale w ostatnim czasie te znów stanowiło pewnego rodzaju ucieczkę. Napychała się, by potem wszystko z siebie wypluć po powrocie do domu i teraz czuła, że znów najchętniej by tak zrobiła. W końcu to lepsze, niż odmówić wspólnego zjedzenia czegoś dobrego, prawda? Tak sobie wmawiała, nie dostrzegając problemu.
- W zasadzie to chętnie - odpowiedziała zaraz, rumieniąc się delikatnie. Widziała, że on też jest skrępowany, a przez to jeszcze bardziej chciała zgodzić się na wszystko, byleby pomóc mu poczuć się swobodnie. Co z tego, że sama nadal była spięta? - Masz coś konkretnego na myśli? Rzadko kiedy mam okazję coś jeść w okolicy - przyznała zgodnie z prawdą, bo nie bywała na mieście zbyt często, to też nie znała się na tym, co można tutaj dostać. Skierowała się z nim w stronę wyjścia, poprawiając torbę ze strojem na ramieniu.
- W ogóle to... strasznie mi głupio, ale nie zapytałam nawet, co ty robisz w życiu - teraz dopiero to do niej dotarło i miała ochotę strzelić sobie w czoło, bo zwyczajnie nie wypadało tak skupiać się tylko na sobie.

ezra brooks
FOTOGRAF KRYMINALNY — LORNE BAY POLICE STATION
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Jeden z Brooksów. Jest fotografem kryminalnym. Trochę nie umie w życie, ale w sumie jest młody, to może jeszcze ogarnie.
Szczerze się ucieszył, gdy przystała na jego propozycję. Takie zaproszenie na spacer i jedzonko wydawało mu się bardziej naturalnym spotkaniem. Zawsze kojarzyło mu się to z typowymi przyjacielskimi wypadami, któremu towarzyszy mnóstwo jedzenia, przekąsek i dobra zabawa. Z Lisbeth chciał nawiązać coś na kształt takiej właśnie relacji, stąd ta propozycja przyszła mu wręcz odruchowo. Prawda też była taka, że już od dawna nie musiał budować żadnej relacji przyjacielskiej tak zupełnie od podstaw – zawsze miał jakieś fundamenty z przeszłości, a przynajmniej tak mu się zdawało. Tymczasem z Lisbeth było trochę inaczej.
Gdyby jednak odmówiła lub zwyczajnie nie miała ochoty na jedzenie, nie namawiałby jej. W końcu liczyło się dla niego to, żeby mogli swobodnie porozmawiać i poznać się bliżej. Sam chciał z jakiegoś niewyjaśnionego powodu zaprzyjaźnić się z nią. Prawdę mówiąc, jej osoba go intrygowała i ciekawiła. Był też ciekawy tego, dlaczego Lisbeth tak właściwie zwróciła na niego uwagę, jeszcze w tamtym czasie, gdy właściwie odstawał od społeczności szkolnej, a pasował jedynie do swojego grona wybrańców. On sam przecież nigdy nie zwrócił na nią uwagi; może gdyby przechodziła gdzieś obok niego i ktoś mu ją pokazał Lisbeth, Ezra pomyślałby, że jest ładną dziewczyną, ale wygląda na skrytą. Zupełnie tak skrytą jak on wtedy.
Pomyślmy… Och, a jesteś wegetarianką? Albo na coś uczulona? Albo czy nie tolerujesz czegoś z jedzenia? To pozwoli chyba nam nieco zawężyć wybór – stwierdził po chwili namysłu. Wolał dopytać tak na wszelki wypadek, gdyby okazało się, że Lisbeth nie je mięsa, a on zaproponowałby burgera. Zerknął na nią przelotnie i jego wzrok skupił się na niej akurat w momencie, gdy poprawiała torbę ze strojem. – Może poniosę ci torbę? – spytał niemal odruchowo i posłał jej lekki uśmiech. Jednocześnie wyciągnął nieśmiało dłoń w jej kierunku, gdyby chciała przekazać mu swoją torbę. Matka powtarzała mu za dzieciaka by zawsze odznaczał się dobrymi manierami i był pomocny i szarmancki. No i tak mu zostało.
Roześmiał się. Szczerze i wesoło. – Nic nie szkodzi – oznajmił ze wzruszeniem ramion i ponownie skierował na nią swoje spojrzenie. – Jestem fotografem kryminalnym. Pracuję w policji, głównie we współpracy z prokuraturą, ale… jednak na policji. Tak… jakoś tak samo wyszło, wiesz? Życie zweryfikowało – powiedział ze spokojem. Wiązała się z tym pewna historia o utraconym stypendium i pewnym proteście w imię miłości, choć tak naprawdę Ezra wówczas nie kierował się uczuciem a tym, co zrobić należało. Poniekąd brzmiało to tak jakby się usprawiedliwiał, ale on naprawdę był przyzwyczajony do swojego stanowiska i lubił swoją pracę. Lubił czuć się potrzebny w jakimś miejscu i przeświadczony o tym, że jednak pacuje w imię jakiegoś dobra.
Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Nie wiedziała sama dlaczego tak chętnie się zgodziła, chyba po prostu nie chciała do siebie Ezry zrazić i zależało jej na tej znajomości. Na tym by poznać bliżej chłopaka, w którym kiedyś się kochała. Zastanawiało ją trochę, jakby to było, gdyby była odważniejsza, czy dałby jej szansę, czy związaliby się ze sobą, czy w takim razie poznałaby później Remy'ego? Może jednak lepiej, że wszystko potoczyło się tak, jak się potoczyło, chociaż wciąż przez to, że nie wyznała mu swoich uczuć, uważała, że jest winna śmierci Margot. Dlatego ich znajomości chciała też nadać tyle znaczenia, by i wypadek przyjaciółki go nabrał. Jednocześnie tą swoją znajomą z Ezrą trzymała w sekrecie, bo wiedziała, jakby na to zareagowali inni, a ona niekoniecznie chciała słuchać o terapiach i tym, że potrzebuje pomocy.
- Nie, jem raczej wszystko - wcale nie jadła wszystkiego. W zasadzie w ogóle nie jadała, albo wręcz przeciwnie, wpychała w siebie, by później nie dopuścić do etapu trawienia, ale przecież nie mogła mu tego powiedzieć. Chciała wypaść na względnie normalną dziewczynę, bez grymaszenia, bez sprawiania kłopotów. Niestety Lisbeth miała to do siebie, że zakrzywiała rzeczywistość. Zaskoczyło ja też to, że chciał ponieść jej torbę i przez chwilę się wahała, ale chyba odmowa zostałaby nieprzyjemnie odebrana, jakby zadzierała nosa. Zwykle nie oddałaby swojej torby, ale tym razem zrzuciła ją z ramienia i podała mężczyźnie. - Dzięki, ale jakby było ci ciężko, to powiedz - poprosiła, nieco tym zawstydzona.
- Och, tego się nie spodziewałam - przyznała zgodnie z prawdą, kiedy wspomniał o policji. Jakoś kompletnie nie umiała sobie tego w głowie ułożyć, chociaż w zasadzie to nie było jej sprawą. Mimo to potrzebowała kilku chwil. - Brzmi to tak... sama nie wiem, poważnie? Ech, nie, bez sensu. Nieważne! Po prostu wow - zamieszała się, zła na siebie, że w ogóle próbowała podejmować dyskusję, w której i tak by sobie nie poradziła. - Taka praca jest niebezpieczna? - zagadnęła zaraz, całkiem ciekawa, a przy tym, nie ma co ukrywać, o wiele swobodniej się czuła, gdy jednak nie jej dotyczył temat rozmowy. Dlatego, jeśli pozwalała na to sytuacja, wolała zadawać pytania, niż na nie odpowiadać.
- W sumie... dziwnie tak, nie? - wyrwało jej się trochę nieoczekiwanie. Podrapała się po policzku opuszczając głowę, aby lepiej skryć się pod czapką. - Trochę, jakbyśmy zaczynali znajomość od końca i po czasie - wyjaśniła, co miała na myśli, ale też nie była pewna, czy zrobiła to wystarczająco dobrze. Mimo wszystko nie była mistrzem przelewania tego, co miała w głowie na merytoryczne zdania.

ezra brooks
ODPOWIEDZ