lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
lorne bay — lorne bay
33 yo — 420 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Bycie samotnym rodzicem to naprawdę spory kawałek chleba. Co prawda mama Molly miała z nimi kontakt ale raczej ograniczał się do sporadycznych wiadomości, które nie miały prawa dobrze wpłynąć na relację z córką. Sam fakt, że byli na drugim końcu świata już wiele zmienił. Na szczęście córka Cole'a nie pytała już o mamę tak często jak na początku. A to wymagało naprawdę wiele wysiłku i pracy z jego strony, żeby mogła być tu, gdzie jest.
Odkąd wrócili do miasta większość czasu spędzali razem. Okazało się, że miejsca w przedszkolach nie rosną na drzewach i musieli naprawdę sporo czasu poczekać, aż wszystko będzie można sfinalizować. Do tego momentu nadszarpywał miłość Fawn do Molly i zostawiał córkę u swojej siostry tak często jak tylko mogła i chciała. Na szczęście to na niego była wściekła, a nie na nią.
Poranek nie należał do najlżejszych, bo oboje bardzo się stresowali. Tak naprawdę to miała być ich pierwsza dłuższa rozłąka, nawet jeśli miał ją odebrać tuż po pracy. Na szczęście całe opóźnienie, które mieli i wygenerowali przez ciągłe zmiany zdania Molly co do ubrania, udało im się nadrobić w drodze do przedszkola.
- Pamiętaj, nie pozwól, żeby ktoś Ci dokuczał.. I baw się dobrze - powiedział tuż przy sali, kiedy przyszła pora pożegnania. Przytulił mocno córkę i wytarł jej policzki, żeby na sam koniec pocałować ją w czoło. - Kocham CIę, widzimy się później - pożegnał się z córką uśmiechając się szeroko. Chociaż to była tylko maska, bo wolałby, żeby spędzili ten dzień razem, tak jak większość poprzednich.
Chwilę mu zajęło dojście do siebie. Widział nawet jak niektórzy rodzice mu się dokładniej przyglądali ale co miał niby zrobić?
W końcu rozejrzał się po chwili po pomieszczeniu widząc jednego z ojców, którzy też odprowadzali swoje dziecko i właśnie zbierał się do wyjścia. - Cześć, przepraszam, masz chwilę? - podszedł do niego szybkim krokiem wyrównując chód.- Cole, cześć.. - podał mu pospiesznie rękę.
- Wiem, że to zabrzmi totalnie głupio ale też masz w tej grupie dziecko, prawda? Orientujesz się może jak to wygląda z tym no.. - urwał na chwilę drapiąc się po karku. - Po prostu martwię się czy Molly się dogada z dzieciakami, nie wiesz czy są jakieś zajęcia popołudniu, żeby mogli się lepiej zintegrować czy coś? - dopłynął w końcu do brzegu z tym pytaniem.

Wren Rhodes
powitalny kokos
nick autora
brak multikont
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#29

W życiu Wrena działo się teraz naprawdę wiele. Niezależnie czy były to dobre zmiany, czy nie, młyn był okrutny i gość, jak to na mężczyznę przystało, potrzebował więcej czasu, spokoju i przemyśleń, aby to sobie jakoś ogarnąć w swoim małym, męskim móżdżku. Może i był poważnym prawnikiem, ale to wcale nie musiało znaczyć, że to opanowanie i chłodne podejście świata przekładało się 1:1 na jego życie prywatne. Zwłaszcza, że też zmieniał w ostatnim czasie miejsce zatrudnienia. I bardzo dobrze, bo jak się okazuje, podwyżka mu się bardzo przyda w następnych miesiącach.
W związku z tym, że Daisy niespecjalnie dobrze czuła się w trakcie ciąży, o której dowiedzieli się w ostatnim czasie, nie była już do końca samotną matką przedszkolaka, tylko Wren musiał zakasać rękawy i choć nie miał żadnych powiązań krwi z Beth, to musiał się wziąć do roboty i na przykład zawieźć ją do przedszkola. Spoko, nie był to problem, nie musiał być w swojej kancelarii od razu, wraz ze wschodem słońca.
Korzystając z tego, że Rhodes był osobą, która nie jest zbyt kłótliwa i na wiele się zgadza dla spokoju (i to nie tylko ducha), dziewczynka wiedziała na co może sobie pozwolić. Na przykład na wybór takiego ubranka, jakie tylko chciała, a na które mama by nie pozwoliła. I to wcale nie tak, że dziewczynka chciała się jakoś wyzywająco, czy nieodpowiednio ubierać, ona po prostu łączyła wszystkie ulubione ciuszki, nie patrząc czy te do siebie pasują. No kim był Wren, by coś takiego podważać? No właśnie, dlatego wystrojona w taki sposób, że matki łapały się za głowę, a każda rówieśnica Beth jej tego zazdrościła, dziewczynka wypadła z auta swojego przyszłego ojczyma i nie czekając na niego, poleciała do budynku przedszkola. Wren, jako dobry człowiek poszedł za nią, aby usłyszeć, że na następny dzień każde dziecko ma przynieść cztery korki, bo będą coś z nich robić. Cóż, jak trzeba to trzeba, poświęci się i wypije tyle win. Żart, na pewno to się da jakoś kupić, nie? Gdzieś, coś?
Zerknął na zegarek na nadgarstku i był już gotowy, aby pojechać w stronę Cairns, do pracy, jednak ktoś go zaczepił. -Hej, Wren-przedstawił się. Nie był częstym gościem w przedszkolu, zazwyczaj to Daisy odbierała swoją córkę i ją podrzucała do przedszkola, w końcu to ona była jego główną i oficjalną opiekunką. Nie znał w związku z tym wszystkich rodziców i nie miał pojęcia, że Cole jest tu nowy.
-W tej grupie, w sensie w .... -grupa na pewno miała jakąś kreatywną nazwę, pszczółki, obłoczki czy inne delfinki, ale Rhodes jeśli znał tą nazwę, to totalnie o niej nie pamiętał.-Czterolatków?-cóż, tego był pewien, ile Beth ma lat. A to i tak całkiem sporo!-Wiesz co, nie masz się chyba czym martwić. Beth zawsze lubi chodzić do przedszkola, nie marudzi na brak koleżanek, ani nic-powiedział, dość wymijająco, bo raczej słuchał, co dziewczynka spsociła i z kim, a nie wypytywał ją o to, jak dokładnie wygląda plan dnia w przedszkolu, kiedy mają drzemkę i co robią zanim mama odbierze ją z przedszkola.

cole houghton
ODPOWIEDZ