studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
Otworzyła już usta, żeby zacząć snuć swoją odpowiedź i nawet oddech głębszy wzięła, ale wypuściła głośno powietrze, wypatrując Sam przy tym automacie, gdzie to zdobywała właśnie jedzenie, które dla Raine było właściwie obiadem. Życie w ciągłym biegu i milion spraw na głowie na raz spowodowały zdecydowane braki w jadłospisie Raine, a już dawno w ciągu jednego dna nie mogła się pochwalić chociażby trzema posiłkami. Często ratowała się energetykami i ciastkami zbożowymi, albo zupkami z torebki, toteż bez żadnego kręcenia nosem, za to w wdzięcznym uśmiechem, przyjęła kubek z kawą i trochę słodyczy.
- No ja nie wiem, czy jak mi ten koleś próbował wyszarpnąć torebkę, to byłabym w stanie jeszcze ocenić kierunek wiatru - bardzo mocno w to wątpiła, bo w ogóle w jaki sposób się to robiło? Wiatr bywał zmienny, no a nie będzie przecież śliniła palca i sprawdzała! Nie miała zdecydowanie żadnych zdolności, ułatwiających przeżycie i aż dziw, że jeszcze chodziła po tym świecie! Śmiała się dalej, kiedy Sam w dość dziwny sposób przyznała się do żartu, bo zabrzmiało to jeszcze zabawniej, niż sam pomysł z kombinowaniem broni, a przy tym była na swój sposób urocza. - Widzisz, mówiłam, ze za dużo - pokiwała głową, ale zaraz się zreflektowała. - To znaczy, nie, wcale nie za dużo, to znaczy tak, ale nie, żebym ci chciała zwracać uwagę, eee? - no i sama się pogubiła w tym, co właściwie chciała jej powiedzieć, więc już umilkła, machnąwszy na to ręką. Nie chciała tu przyjaciółce prawić kazać, ale zwyczajnie się jednak przejmowała jej zdrowiem, bo nie chciałaby, żeby przez szkodliwość tych wszystkich substancji smolistych przedwcześnie zniknęła z jej życia.
- Tak, zaatakowało mnie dzikie zwierzę - kiwnęła głową, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. - Ale nieee, tym razem bez policji, chociaż może powinnam się skontaktować z weterynarzem? Albo lekarzem raczej - bo co jak wombat był wściekły? Zupełnie o tym nie pomyślała, ciesząc się, że w ogóle uszła z życiem! - Lorcan Winchester, a co? - tyle razy zdążyła wypowiedzieć już jego imię i nazwisko, że obudzona w środku nocy potrafiłaby powiedzieć kto zajmował się sprawą, w którą sama była zamieszana.
- Jezu, Sam, nie! - powiedziała, gwałtownie tak, żeby rozmyć wszelkie wątpliwości. - Może dziwnie to zabrzmi, ale zabrał mnie na plażę na pizzę - i kiedy powiedziała to po raz pierwszy na głos, rzeczywiście zabrzmiało to dziwnie, może trochę podejrzanie, jakim cudem nie zdawała sobie do tej pory z tego sprawy? - I odwiózł do domu, żadnego dotykania - może podał jej rękę, albo coś z tych rzeczy, ale wtedy jeszcze zachowywali od siebie dystans, a Raine myślała, że to ostatnie spotkanie ich dwójki, trochę się jednak pomyliła. - Chyba tak - wahanie było tu jednak tylko ozdobnikiem do potwierdzenia, bo mogła nie wiedzieć na czym stoją, ale była przekonana, że by jej nie skrzywdził. Biedna i naiwna dziewczyna, zawsze ufała ludziom za szybko.
- Eh, bo chodzi o to, że ja trochę.... no dobra, bardzo, bardzo z nim wtedy flirtowałam - aż się zarumieniła na samo wspomnienie, jakie głupoty wygadywała jeszcze wtedy na plaży i jak później zachowywała się w sypialni chłopaka. Zupełnie niepodobnie do siebie, a już z pewnością nie kiedy stał przed nią właściwie obcy mężczyzna, z którym kontakt powinna zachować tylko służbowy. Cóż, stało się jednak, chociaż Raine była przekonana, ze cudem nie wylądowali wtedy w łóżku. - No i ten brat w sumie był całkiem miły, ale rozumiesz, cała ta sytuacja - nawet zatoczyła duże koło rękami, żeby jej pokazać jak duża była sytuacja. - No i to w ogóle nie jest koniec, bo ja myślałam, że on jest jednak zły na mnie, znaczy nie dziwiłabym się wcale, ale no przyjechała po mnie do domu policja i zabrali mnie na komisariat, to było akurat straszne! - siedzenie z tyłu radiowozu, swego rodzaju niepewność i przede wszystkim zawód, ż w ogole musiała się tam znaleźć.

Sameen Galanis
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
#100 #300 <3
Sam miała podobnie. W sensie też nie miała czasu na jedzenie, a jak już ten czas znajdowała to nie mogła się tym jedzeniem cieszyć, bo czuła jakieś obrzydzenie i wstręt. No i często bała się tego, że jedzenie może być otrute, więc tak sobie dilowała niby w normalnym świecie, ale mentalnie nadal była w tym popierdolonym co zrył jej banie.
-Najprościej kierunek wiatru moż… – Zaczęła, ale się zamknęła, bo skąd normalna typiara miałaby to wiedzieć. –W sumie to nie mam pojęcia. – Zaśmiała się. Wcale nie miała doświadczenia w ocenianiu kierunku i siły wiatru jak tygodniami sterczała w jednym miejscu, żeby tylko oddać jeden, cenny strzał z karabinu snajperskiego. Absolutnie nie potrafiła. –To są sekundy, więc w sumie ciężko się skupić na czymkolwiek innym. Tym bardziej, że nigdy nie spodziewasz się tego, że zostaniesz zaatakowana. – Wzruszyła ramionami. Sam to już na początku walki potrafiła określić wiele rzeczy, żeby wygrać pojedynek. Ale też w jej przypadku całe życie było walką. –Nie, nie. – Pokręciła głową. –Masz rację. Muszę rzucić to gówno. – I nawet, żeby przypieczętować swoje słowa, zmiażdżyła ręką paczkę fajek. Rzuciłaby je dramatycznie do kosza, ale niestety nie było żadnego śmietnika w pobliżu, więc mogła tylko tak zniszczyć papierosy. Nie potrzebowała ich. Nie była też jakoś specjalnie uzależniona więc zrezygnowanie z nich nie powinno być wyzwaniem.
-Myślę, że powinnaś skontaktować się z lekarzem. – Westchnęła lekko. Dobra, Raine żyła i no nie narzekała, żeby się źle czuła czy coś. Ale wiadomo, to Australia, nie można ufać żadnemu dziko żyjącemu stworzeniu. No kurde, tutaj to nawet cywilizowanym ludziom nie można ufać. Sam zdecydowanie spałaby spokojniej gdyby wiedziała, że Raine widziała się z lekarzem i ten by potwierdził, że ugryzienie jest niegroźne. –Lorcan Winchester. – Powtórzyła na głos, a później kilka razy powtórzyła sobie w myślach, żeby zapamiętać imię i nazwisko policjanta. –I jest policjantem czy detektywem? Jak detektywem to z jakiego wydziału? – Dopytała jeszcze. Nie chciałaby, żeby przy Raine zaczął się kręcić detektyw. Wtedy i Sam musiałaby być ostrożniejsza, nie mogłaby wzbudzić żadnych podejrzeń. No chyba, że ten policjant nie był zbyt bystry. A bóg jeden wie, że w Lorne są głupowaci policjanci. –A tak z ciekawości. Martwię się o ciebie i po prostu chcę żebyś dobrze trafiła. – Nie kłamała. Sprawdzi Lorcana w darkwebie po powrocie do domu i zobaczy co to za gagatek.
-Hm. Okej. – Skinęła głową. –To nie jest coś niestandardowego. – Odpowiedziała. –W sensie jasne, powinien cię przesłuchać na posterunku, ale policja często zabiera świadka albo podejrzanego w takie neutralne miejsce, żeby mogli się rozluźnić. A skoro byłaś świadkiem napadu, niedługo po tym jak ciebie napadnięto to może po prostu chciał, żebyś się czuła komfortowo. Bo jak się rozluźnisz to pewnie i wspomnienia z tamtych wydarzeń jakoś łatwiej powrócą. – Przynajmniej ona znała takie taktyki. Sama by tak robiła. Zabierałaby ludzi w publiczne miejsca, ci myśleliby, że nic im nie grozi, a Sam by sobie powolutku działała.
-Ale czujesz się źle, że z nim flirtowałaś? On odwzajemniał flirty? – Zapytała. –Jeśli czujesz się źle, bo myślisz, że przekroczyłaś jakąś granicę to nie wydaje mi się, żeby twoje uczucia były słuszne. W sensie nie jesteś jakimś głównym podejrzanym, nie jesteś nawet podejrzanym. Jesteś świadkiem zdarzenia, ale ten napad nie był napadem na skalę światową czy nawet krajową, więc czemu nie miałabyś flirtować z kimś kto traktował cię miło i zapewnił bezpieczeństwo? – Jak dla Sam to Lorcan wydawał się typem, który miał głową na karku. Podejrzane było tylko to mieszkanie z bratem, ale tego już Sam się dowie na własną rękę. –Dlaczego przyjechała po ciebie policja? – Zmartwiła się, bo co jak jednak była to grubsza sprawa i Raine się w coś wplątała?

Raine Barlowe
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- O, widzisz, czyli to nie tylko ja! - bo i skąd Sam miała wiedzieć takie rzeczy jak właśnie określanie kierunku wiatru? Śmiało mogła o tym Raine opowiedzieć, a nawet jakby zachowała kamienną twarz, nie uwierzyłaby jej. Po prostu. Sameen Galanis była przekochaną osobą. Od samego początku, kiedy miały okazję się poznać, Barlowe poczuła do niej nieodpartą sympatię. Tak łatwo było jej spędzać czas w towarzystwie starszej kobiety, bo w końcu dzieliło je prawie trzynaście lat, a jednocześnie wcale nie odczuwała tej różnicy. Było między nimi coś, co sprawiło, że od razu jej zaufała i nie powiedziałaby o niej złego słowa, ale niestety Raine nie była najlepsza w ocenianiu ludzi i zdecydowanie zbyt często im ufała.
- Co? Ty tak na poważnie? - rozdziawiła szeroko usta, patrząc jak mnie paczkę, ale zrobiła to tak sprawnie, z taką siłą, że musiała, dosłownie musiała być pusta. Dodała więc trochę dramatyzmu dla swojego działania, bo nie mogła mieć tyle krzepy w palcach. - Ale się cieszę - decyzja bardzo się Raine spodobała, więc też nie zamierzała ciągnąć, że Sam wcale nie musiała, bo to przecież tylko dla jej dobra! Dla swojego dobra za to machnęła ręką na lekarza, bo minęły już chyba dwa tygodnie, ranka się zagoiła, nie było nic widać, więc nie nabawiła się zakażenia i nie było się czym martwić, a nawet taka rutynowa kontrola zabierała tylko czas.
- Tak, dokładnie - potwierdziła nazwisko skinieniem głowy. - Poli... - urwała, marszcząc brwi. Miała do tej pory do czynienia z jednym policjantem w swoim życiu - Colem i chociaż nieczęsto miała okazję słuchać jakichś historii z jego pracy, to ta wyglądała trochę inaczej, no i z pewnością nie mówił jej nigdy o żadnym swoim oddzielnym gabinecie na posterunku. - A może jednak agentem? Pokazywał mi odznakę, ale nie zwróciłam chyba uwagi - jeszcze mocniej się cała zmarszczyła, próbując sobie cokolwiek przypomnieć, ale nic jej do głowy nie przychodziło i już nie wiedziała co on w końcu robi! Na swoje usprawiedliwienie miała tyle, że to dla niej chyba niewiele zmieniało, a jak się przedstawiał, to miała w głowie inne rzeczy, niż zapamiętanie nazwy jego stanowiska, czy wyglądu jakiejś legitymacji. O matko! Tak można oszukiwać ludzi, przecież nikt na to nie zwraca uwagi!
- Nie jest? - zapytała zaskoczona, bo była przekonana, że stół, puste ściany, lustro weneckie naprzeciwko to standardowe miejsce, żeby zebrać od kogoś zeznania, a ich wypad na plażę uważała za coś właśnie dziwnego. - Okeej, tego się nie spodziewałam - kiwnęła zmieszana głową i gdyby tylko wiedziała o tym wcześniej, pewnie nie miałaby w głowie powodów, żeby do niego później dzwonić. Ta Sam to jednak była niesamowicie inteligentna, częściej powinna ją prosić o poradę.
- No czuję się źle, bo ja... no wiesz, że normalnie... no... no, że tak nie robię - w relacjach damsko-męskich Raine była w gruncie rzeczy dość nieśmiała i nieco wycofana, a już szczególnie po akcji z Demosem, więc sama była zaskoczona, jak się narzucała wtedy Lorcanowi, przekonana, ze słowem klucz jest właśnie narzucanie się. - Ekhm, nie wyglądał jakby mu to przeszkadzało - uciekła spojrzeniem jeszcze bardziej, bo dziwnie się czuła w tej rozmowie. - No i ja w sumie potem zwiałam, on też się jakoś nie odzywał, ja się nie odzywałam, ale właśnie do czasu - nie wiedziała, czy napisane do niego byłoby dobrym ruchem, więc zwyczajnie tego nie zrobiła, a kolejne godziny tylko przemieniały się w dni.
- Cóż, okazało się, że byłam świadkiem zdarzenia, ale jednak to jakaś bardziej skomplikowana sytuacja i on nie wprowadził moich zeznań do systemu? Jakoś tak. Więc musiałam tam pojechać, tak w radiowozie i w ogóle, potem czekałam milion lat, aż ktoś w ogóle ze mną porozmawia, no i zgadnij kogo spotkałam? - uśmiechnęła się kwaśno, odwracając w stronę przyjaciółki, bo chyba już się spodziewala, prawda?

Sameen Galanis
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Myślę, że na świecie jest więcej ludzi, którzy nie potrafią określić kierunku wiatru niż tych, którzy potrafią. – Powiedziała, bo takiej mądrości to dawno nikomu nie sypnęła. Powinna wysłać to do Tymbarka, żeby zamieścili jako ciekawostkę pod nakrętką. Każdy chciałby przeczytać taką bzdurę w napoju za 3zł. Plusem w tym wszystkim jest to, że Raine mogła się mylić co do Sameen, a i tak była przy niej bezpieczna. No bo nie oszukujmy się, Sam mogła być bezlitosną morderczynią, a i tak Raine będąc przy niej nie miałaby bezpieczniejszego miejsca na tej planecie. Sorry not sorry. Nawet Cole by tak o nią nie zadbał jak właśnie Sam.
-Na poważnie. Nie potrzebuję tego. A właściwie to był jedyny nałóg jaki miałam. A przynajmniej z tych złych nawyków. – No bo przecież alkoholu Galanis nie tykała. Narkotyki? Dobra, napisałabym, że nigdy w życiu, ale w innej grze właśnie jest na jachcie z Coltonem w Sydney i będzie wciągać kokainę z jego brzucha, więc tak średnio. No, ale nie wciągała nałogowo. Uznała tylko, że raz sobie zaszaleje w towarzystwie pięknych i bogatych bezmózgów! –Ja też. – Spojrzała jeszcze na te papierosy i w sumie to nawet jej nie było ich szkoda. Jebać je. Nie będzie sobie zatruwać płuc. Woli umrzeć dostając kulkę w łeb.
Zmarszczyła brwi i powoli się wyprostowała. Agentem? No teraz to nabierała większych podejrzeń, a dopiero co przed chwilą zdołała się uspokoić uznając, że to przypadek. –Jakim agentem? FBI? CIA? – Dopytała. –Jak poważny był ten napad, że zajmuje się nim agencja? – Raczej nie wysyłali nikogo z agencji do randomowych napadów. Sameen zaczęła więc snuć fantazje o tym, że po prostu Raine z jakiegoś powodu jest obserwowana. Najpierw ten dziwny napad na nią, a później napad na sklep, w którym ona niby przypadkowo wzięła udział? Podejrzanie.
-Nie. – Potwierdziła. –Najczęściej stosuje się to u dzieci, u ofiar gwałtów, ofiar przemocy. Ty byłaś po podwójnej traumie, więc naturalnie, że tak u ciebie zrobił. Spryciarz. – Uśmiechnęła się pod nosem, bo w sumie spoko to rozegrał. Tym bardziej, że Raine była młodziutka. Niespecjalnie miała też wsparcie w siostrach, matka miała własne problemy, a ojciec… no cóż, nie bardzo wiedział kim jest. Ale czy policjant czy nawet zwykły detektyw powinien posiadać takie informacje? Raczej nie. Także Sam nadal podejrzliwie o nim myślała.
-Ummm… – Spojrzała gdzieś w bok, bo okej, poza tym, że Raine była jej siostrą to Sam traktowała ją jak przyjaciółkę. Nie wiedziała jednak czy są jakieś tematy, które powinna sobie odpuścić. –Nie miałaś nigdy chłopaka? – Zapytała trochę nieśmiało, bo jednak nie chciała wkraczać za bardzo na takie tematy, ale jednocześnie Raine była bardzo młodziutka. –No naturalnie, że mu nie przeszkadzało. – Prychnęła, ale uśmiechnęła się też lekko. Raine była ładną dziewczyną, młodziutką. Jak więc narzucała się starszemu facetowi to jasne, że nie miał nic przeciwko.
-Okej. Stop. – Odstawiła swój kubek z kawą i trochę już się zniecierpliwiła. –Zabrał cię na niestandardowe przesłuchanie przy pizzy i na plaży, ale nie wprowadził tego do systemu? – Uniosła brwi, bo to już śmierdziało mocną niekompetencją, albo robieniem czegoś niezgodnie z zasadami. Śmierdziało to skorumpowanym gliną, który zbiera lewe zeznania, żeby nie można ich było użyć w sądzie. –No niech zgadnę… niekompetentnego pana detektywa. – Zmarszczyła brwi, bo już typa nie lubiła.

Raine Barlowe
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Dobra, Sam, nie musisz przede mną udawać, znam twój największy sekret - westchnęła poważnie, kiedy kobieta powiedziała o braku złych nałogów. Dała jej chwilę na przyznanie się do winy, zawieszając spojrzenie na horyzoncie i powoli przeniosła je na współtowarzyszkę. - Obsesyjnie przeglądasz tiktoka, zgadłam? - roześmiała się, bo to była taka abstrakcyjna myśl, zupełnie niepasujące zajęcie dla Galanis, dlatego równocześnie tak bardzo mogłaby je skrywać! Sama Raine nie do końca odnajdywała się w tym szalonym świecie filmików w jakiejś aplikacji i chyba czuła się szczęśliwsza, nie mając jej na telefonie, już pomijając, że w ogóle niewiele w tym momencie mogła mieć na tym popsutym gruchocie.
- Hmm, nie wiem jakim agentem - zmarszczyła brwi w zamyśleniu. - Ale miał biuro na naszym posterunku w Lorne Bay, to chyba takim... nie wiem w sumie - wtedy też nie wiedziała, że biuro było zaledwie tymczasowe, a jak pojawi się na miejscu, żeby ponownie spotkać się z Winchesterem, będzie mogła co najwyżej pocałować klamkę. - Okeej, widzę, że widziałaś trochę więcej seriali kryminalnych niż ja - uśmiechnęła się pod nosem, chociaż może były to informacje, które powinna też posiadać, żeby nie wypadać na idiotkę? Sama nie wiedziała, ale przynajmniej dzięki przyjaciółce mogła trochę rozwiać swoje wątpliwości, co akurat było całkiem przydatne. - Ale to podobno była jakaś grupa, która już wcześniej tak robiła? Dlatego to coś poważniejszego, ale zabij mnie, nie znam szczegółów - wzruszyła ramionami, bo jednak szczegóły ją nieszczególnie w tej konkretnej sytuacji interesowały.
- Nie no, miałam - miała też dwadzieścia lat, prawie dwadzieścia jeden, to był chyba taki już wiek, że pierwsze związki miało się za sobą, prawda? Dlatego może nie do końca pewne mówiła o Cole'u, bo to, co między nimi było, w końcu nie było związkiem. - Właściwie to nie do końca chłopaka, ale to chyba zbyt głupie i skomplikowane - wzruszyła niby obojętnie ramionami, bo nie chciała jakoś przed Sam pokazać swoich życiowych niepowodzeń. Sam była taka poukładana, wydawała się mieć dobrą radę na wszystko, a Raine? Raine nie potrafiła zebrać swojego życia do kupy.
- To znaczy... ja nie wiem jak to działa, albo jak to powinno działać? - bo przekonana była, że jednak musi się stawić na komendzie, a jednocześnie przecież nie podpisywała wcześniej żadnych papierów. - No i tak, był tam - pokiwała głową, bo nietrudno było zgadnąć kogo spotkała, całe szczęście nie Demosa, bo tylko jego w tym wszystkim brakowało. - I no, dokończyliśmy te formalności, bo powiedział, że zapomniał, więc uzupełniłam papiery, a potem porozmawialiśmy i... - urwała, biorąc głęboki wdech, zanim cicho nie dokończyła. - Mnie pocałował.

Sameen Galanis
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Sam na sekundę umarła. A może na dłużej niż sekundę, ale dosłownie rozpoznała moment, w którym jej serce się zatrzymało. Jak to możliwe, że Raine wie i zachowuje się tak normalnie i naturalnie? Dlaczego nie powiedziała wcześniej? Wyprostowała się, poczuła na karku zimny dreszcz, a przecież standardowo miała na sobie czarny golf w upalnej Australii. Nie wiedziała co powiedzieć, ale na szczęście Raine odezwała się pierwsza. –Co robię? – Zmarszczyła brwi i zachciało jej się wymiotować, zrobiło jej się też trochę słabo. –Nie wiem niestety o czym mówisz. – Odpowiedziała trochę zachrypniętym głosem, bo aż jej w gardle zaschło z tych emocji. Upiła łyk kawy, który jej nie pomógł. Potrzebowała litra wody i płynu do płukania ust. Szkoda, że w aucie miała tylko to drugie.
-To jest naprawdę podejrzane. – Zmarszczyła brwi. –Miał biuro? Czyli już go nie ma? – Dobra, pewnie Sam teraz wyglądała jak chory pojeb, który się czepia każdego słówka, ale z drugiej strony… przecież była chorym pojebem! Nie ze swojej winy, ale była. Nie mogła się już tego wstydzić. –Jest Australijczykiem? Może pracuje dla AFP albo ASIO? – Próbowała rozgryźć typa, o którym usłyszała dopiero przed chwilą. Mogłaby go od razu sprawdzić na swoim komputerku, ale przecież nie powie Raine, że idzie kupę, a tak naprawdę to pójdzie do auta googlować w darkwebie jej faceta. Zrobi to dopiero później jak już odwiezie Raine do domu. –Tak, tak. Interesuje mnie taka tematyka. Gdybym nie pracowała w turystyce to pewnie zostałabym takim agentem jakimś. Albo policjantką. Albo detektywem. – Machnęła ręką, bo gówno prawda. Próbowała rozkminić czym by się zajmowała gdyby była normalna, ale nic jej nie przychodziła do głowy. Była pozbawiona tej części dzieciństwa gdzie takie myśli się kształtowały. –Okej, okej. Już nie wnikam. – Zaśmiała się, żeby nie wyjść na wścibską. Ale tak naprawdę była wścibska i po godzinach będzie jeszcze bardziej wścibska. Więcej się dowie z akt policyjnych i darkwebu niż od Raine. Pewnie nawet dowie się więcej niż ten jej chłopak.
-Głupie i skomplikowane? – Zainteresowała się i nawet drgnęła, bo chciała sięgnąć po papierosa, żeby się uspokoić, bo nadal trochę nią telepało, że Raine niby znała jej sekret. Żartownisia. –Dziewczyna? Trans? – Bo co mogło być inne skomplikowane. Sam nie wiedziała. Jedyny związek jaki znała to radziecki i nienawidziła go.
-No skoro cię przesłuchiwał to powinien ci przedstawić twoje prawa i zasady. Jeśli tego nie zrobił to twoje zeznania tak czy siak mogą być nieważne w prowadzonej przez niego sprawie. Ile on ma kurwa lat? Piętnaście? – Aż musiała na chwilę przymknąć oczy, bo niezależnie od tego czy był policjantem czy agentem czy kurwa sprzedawcą kebabów w Opal Moonlane, był strasznie niekompetentny. –Czy to był… wiesz… nie chcę tutaj zgrywać nie wiadomo kogo, ale pocałunek to ostatnia rzecz jakiej bym się spodziewała w tej historii. Ale czy on nie wiem… flirtowaliście? Lubisz go? Czy jest jakaś dziwna szansa na to, że próbuje jakiś psychologicznych sztuczek na tobie? – No wszystko tutaj brzmiało tak pojebanie, że gdyby nie to, że Raine była jej siostrą z krwi i kości to Sam by podejrzewała, że Lorcan nie istnieje.

Raine Barlowe
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Sam, wszystko w porządku? - położyła jej rękę na ramieniu, trochę ze zmartwieniem przyglądając się dziewczynie, bo wydawała się być jakaś taka nieswoja i może to powietrze tak źle na nią działało, że przez golf zrobiło się jej gorąco i słabo? Albo nikotyna z wypalonych papierosów z opóźnieniem trafiła do organizmu? Czy tak to w ogóle działało? Bo jak Raine paliła papierosa, to kręciło się jej w głowie, więc o tym automatycznie pomyślała. - Ja żartowałam z tym tiktokiem! - zapewniła ją jeszcze, żeby nie złościła się może o takie głupoty, ale co zrobić, kiedy aplikacja była taka, a nie inna, a ona sama żartowała sobie częściej z jej używania, bo nie miała nawet zainstalowanej na telefonie!
- Nie no, ma chyba - zmarszczyła brwi, bo ona musiała się tłumaczyć Sam z mojego nieogarnięcia kiedy jaki wątek rozgrywam. Ale zwaliła to na świeżość całej sprawy i po prostu pomylenie się w tym, co powiedziała, bo to tak bez wyraźnego powodu się stało. - Jest z Anglii - pokręciła przecząco głową, próbując sobie przypomnieć co jej powiedział o swoich rodzicach i tym, jak trafił do Lorne Bay. - I nie wiem z jakiej jest agencji, to takie ważne? - zapytała niepewnie, bo może jakby go raz jeszcze poprosiła o pokazanie odznaki, mogłaby się czegoś więcej dowiedzieć, ale za dużo przedstawiania zadziało się między nimi, kiedy nie myślała przytomnie, więc ciężko jej było powiedzieć jakie były szczegóły tego wszystkiego. - Ja mam jakieś dziwne nieszczęście do policjantów - bo przecież poprzedni rok spędziła u boku Cole'a, który nie do końca myślał o niej tak, jak ona o nim, więc powiedzmy, że nie chciała się angażować w nic, w co byli zaangażowani mundurowi. Tylko wyszło jak zwykle.
- No, głupie - kiwnęła głową. - Chlopak, to znaczy, z dziewczyną, cóż, próbowałam, ale to nie jest zupełnie to, ale ten chłopak był taki, no nie do końca i w sumie to chyba nie chcę o tym rozmawiać? - mruknęła niepewnie, bo wolałaby go zostawić w przeszłości i nie wspominać więcej imienia Demosa.
- Jaaa... no ja chyba nawet nie pamiętam, wiesz? Jakoś to wyparłam trochę ze wspomnień, bo jednak nic przyjemnego, no i nie wiem jak powinny wyglądać formalności - już ta sama plaża wydawała się jej być podejrzaną, ale teraz nawet nie wiedziała jak całość wyglądała pod względem przedstawionych jej praw i obowiązków, w końcu Lorcan nie był jedynym funkcjonariuszem, z którym rozmawiała. - Nie wydaje mi się, żeby miał po co robić jakieś sztuczki, bo ja w sumie nic nie wiem o sprawie - rozłożyła ręce na boki. - Iii był potem u mnie w domu, bo, ekhm, odwiózł mnie i został na... na chwilę, no dobra, lubię go, ale ta sytuacja jest strasznie dziwna, a on mi zostawił telefon i muszę mu go oddać - bardzo nie po kolei opowiedziała co i jak i nie zdziwiłaby się, gdyby Sam nie miała pojęcia, o co jej chodzi, ale sama nie do końca wiedziała jak o tym mówić, okej?

Sameen Galanis
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Pokiwała głową w odpowiedzi, bo nadal ze stresu zaciskała usta. Serio chciało jej się wymiotować. –To chyba kawa i papierosy. – W sumie bardzo możliwe, ale jednak Sam wiedziała, że dużym czynnikiem wpływającym na jej samopoczucie było to, że Raine myślała, że zna jej największy sekret. –W porządku. – Uśmiechnęła się i zaczęła sobie ściskać kciuk lewej ręki, żeby pozbyć się chęci wymiotowania. –Ja z ręką na sercu nawet nie wiem co to jest tik tok. Chodzi o te małe dropsiki na odświeżenie oddechu? – Zapytała, bo naturalnie pomyślała o tictac, ale z drugiej stronie nie wiedziała czemu miałaby je non stop przeglądać. Czy coś było napisane na tych cukierkach? Była skonfundowana.
-Z Anglii? – Zaintrygowało ją to, bo w sumie uznała, że MI6 raczej nie mieszałoby się w kwestie zaginięcia rodziny Raine. Z drugiej jednak strony… mogli się zainteresować morderstwami Sam. W końcu nie starczyłoby jej czasu, żeby zliczyć morderstwa dokonane na terenie Wielkiej Brytanii. Czemu jednak mieliby uderzać w Raine? Mogliby od razu zaatakować Sam. Chyba, że… mieli DNA, ale nie znali twarzy Sam. Czy powinna się trzymać z daleka od siostry? Spojrzała na Raine i poczuła po raz kolejny fizyczny ból w okolicach klatki piersiowej. Jeśli to sprawi, że Barlowe będzie bezpieczniejsza to oczywiście, że Sam będzie się trzymać od niej z daleka. –Nie. To moje zboczenie hobbystyczne. Siedzę po nocach i rozwiązuje nierozwiązane zbrodnie licząc na to, że randomowo będę miała jakiś przełom i zdobędę sławę. – Przewróciła oczami wymyślając pierwsze lepsze kłamstwo i machnęła ręką, a na koniec posłała Raine szeroki uśmiech.
-No jak tak często ładujesz się w kłopoty to się nie dziwie. – Zażartowała sobie, bo przecież nie wiedziała, że biedna Raine miała takie przeżycia z Colem. Gdyby wiedziała to Cole śpiewałby trochę inaczej i pewnie nawet Raine już nigdy by go nie zobaczyła. A przynajmniej nie z taką przystojną twarzą.
-W porządku, małpko. – Pogładziła Raine po plecach. –Ale jeśli będziesz chciała o tym rozmawiać to już wiesz gdzie mnie znaleźć. – Wskazała na telefon komórkowy, bo teraz to Raine rzeczywiście wiedziała gdzie tą Sam znaleźć. Co było miłe. Ale też było słabe, bo skoro Sam miała się trzymać od niej z daleka, to będzie sobie łamała serce za każdym razem kiedy będzie olewała połączenia od siostry.
-Rozumiem. – Pokiwała głową, bo to wszystko miało sens i no nie dziwiła się Raine, że miała mętlik w głowie i nie pamiętała. –W razie gdybyś następnym razem miała jakieś wątpliwości to pamiętaj, że przysługuje ci prawnik. Albo możesz zawsze kontaktować się ze mną. Pomogę jak będę mogła. – Dodała zapewniając ją, że oczywiście zawsze będzie mogła na nią liczyć. Nawet jeśli Sam będzie się trzymała z daleka.
-No w sumie tak. – Okej, czyli mógł robić podchody, bo wiedział, że Raine jest spokrewniona z zabójczynią. Sam musiała gdzieś zostawić jakiś ślad krwi, albo włosa, albo ślinę cokolwiek. Zrobili wyszukiwanie i trafili na DNA, które zebrali kiedy zaginęła. Chociaż nie miało to sensu. Na terenie Anglii nie miała momentu, w którym straciłaby krew. W Polsce, w Szczecinie owszem. To tam Inej wbiła jej nożyczki w dłoń. To jedyne miejsce gdzie mogliby znaleźć jej krew.
-W takim razie wychodzi na to, że po prostu wpadłaś mu w oko. – Uśmiechnęła się bardzo pogodnie, ale prędzej umrze niż pozwoli wierzyć sobie, że Lorcan jest randomowym typem, który leci na jej siostrę. Zrobi takie prześwietlenie jego życia, że Lorcan dowie się nowych rzeczy o sobie jak już pozna Sam osobiście. A, uwaga, spoiler alert, wydarzy się to już niedługo.
-Chyba musimy spadać. Pielęgniarki rzucają nam kąśliwe spojrzenia. – Mruknęła widząc jak tutaj zaglądają. Głupie pizdy, gdyby wiedziały, że Sam opłaciła rachunki całego skrzydła, na którym leżał jej ojciec, na pół roku w przód to inaczej by się zachowywały. –Pojedziemy też na zakupy, bo odnoszę wrażenie, że masz pustą lodówkę. – I jak wstały to Sam przytuliła się do Raine. Niby, żeby się do niej przytulić, ale też po to, żeby wyjąć jej z torebki czy z tylnej kieszeni spodni portfel. Zrobią wielkie zakupy i Raine będzie szukała portfela przerażona, że go zgubiła, a wtedy wpadnie Sam, ubrana cała na czarno i z przyjemnością zapłaci za jej zakupy, a portfel podrzuci gdzieś w domu jak siostra będzie spała. Plan idealny.
No i tak zrobiły, wstały, wsiadły do auta, pojechały na zakupy, Raine prawie płakała przy kasie tłumacząc, że dopiero co miała portfel, Sam z nią zapłaciła, podrzuciła siostrę do domu, pomogła jej wnieść zakupy i na koniec pocałowała ją w czoło zmuszając ją do obietnicy, że nie będzie się już pakowała w kłopoty! No i Sam zniknęła i pewnie wyjebała do Rosji.

/ ztx2

Raine Barlowe
animatorka — oak tree retirement village
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Zajmuje czas seniorom, a własny przeznacza głównie Albertowi

Dzisiejszego dnia obudziła się z przeogromnym kacem, nie tylko fizycznym, ale też moralnym. Kiedy rano otworzyła oczy, w pierwszej chwili dopadł ją przede wszystkim ból głowy spowodowany zbyt dużą ilością wypitego alkoholu. Wraz z nim pojawiły się także luki w pamięci, które stopniowo zaczynały się wypełniać. Pamiętała rozmowy na imprezie, śmiechy, zabawy. Kojarzyła również moment wyjścia z domówki, a także część powrotu do domu. Minęła chwila nim przypomniała sobie również to, co zaszło między nią a Albertem, i co momentalnie rozlało w jej umyśle falę paniki. Jak mogła do tego dopuścić? Jak mogła pozwolić, żeby ją pocałował, a później jeszcze samodzielnie rzucić się na niego i wepchnąć mu język do gardła? Kiedy teraz o tym myślała, miała ochotę zapaść się pod ziemię i najchętniej też wyparować z mieszkania bez słowa, byle tylko nie musieć mierzyć się z jego spojrzeniem. I przez większą część dnia rzeczywiście nie musiała, a kiedy już wpadli na siebie w salonie, okazało się, że wcale nie było tak niezręcznie, jak Carlie się tego spodziewała. Ze szczerą przyjemnością zarejestrowała, że Albert nie zachowywał się względem niej jakoś dziwnie, zatem ta drobna, pijacka wpadka nie mogła między nimi namieszać. Myśl o tym sprawiła, że ona sama odetchnęła z ulgą i chociaż nadal nie była z siebie dumna, nie spoglądała na swój wybryk już aż tak krytycznie. Raynott najwyraźniej również, skoro jeszcze dziś zaproponował jej wspólne spędzenie popołudnia, tym razem nieco inne od tego, co robili zwykle.
Kiedy oznajmił jej, że potrzebował dodatkowych rąk do pracy, nie miała oporów przed zaproponowaniem pomocy. Była co prawda ostatnią osobą, której powinno się powierzyć nożyczki celem poprawienia fryzury, ale mogła natomiast wykonywać nieco inne czynności. Mogła sprawdzić się w roli asystentki, a także wykonać jakiś makijaż, więc ostatecznie była całkiem cennym nabytkiem. Co więcej, bez problemu odnajdowała się w kontaktach z innymi ludźmi, więc jeśli nie pomoże Albertowi z obowiązkami, przynajmniej zabawi jego klientów w czasie oczekiwania. Właśnie tym motywowała się, kiedy już dotarli pod miejscowy dom seniora. - Jeszcze raz, co tak właściwie będę miała robić? - dopytała po raz dziesiąty, może jedenasty, chcąc być stuprocentowo pewną własnych obowiązków, aby być do nich odpowiednio przygotowaną i nie sprawiać wrażenia, jakby nie miała bladego pojęcia o tym, co robiła. Z instrukcjami Alberta może i miała sobie poradzić, ale przecież nie chodziło o to, aby cały czas potrzebowała jego pomocy, w ten sposób stając się tylko dodatkowym balastem. Miała mu pomóc, nie jedynie wszystko utrudniać.

Albert Raynott
Pysiule
Magda
fryzjer — DS Hair & Makeup
27 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
jeśli akurat nie zajmuje się czyimiś włosami, to pewnie zajęty jest randkowaniem z Carlie
Dla niego również ten poranek był ciężki. Wciąż był przybity tym, że został przez Carlie ponownie odrzucony, a poza tym kac nie miał żadnej litości. Ból głowy, suchość w gardle i ogólnie nieprzyjemne samopoczucie sprawiały, że nie miał ochoty wstawać z łóżka i ze względu na to, że miał dziś wolne, przynajmniej do południa, nie zamierzał przedwcześnie zrywać się z łóżka. Właśnie dlatego tkwił w nim zabunkrowany do późniejszych godzin, co musiało ułatwić Faulkner unikanie go. Jednak czaiła się tak niepotrzebnie, ponieważ Albert nie zamierzał rozdmuchiwać tej sprawy. Po tym, jak w nocy dała mu do zrozumienia, że nie traktowała tego pocałunku poważnie i nie była nim zainteresowana, on więcej nie chciał tego tematu poruszać. Wolał zamiast tego zachowywać się tak, jakby nic między nimi nie zaszło, ponieważ nie chciał przez coś takiego tracić przyjaciółki ani sprawiać, że przez pewien czas mogłoby być między nimi niezręcznie, tym bardziej, że mieszkali razem. Gdyby wkradła się między nich dziwna atmosfera, nie zniósłby tego, dlatego Carlie mogła liczyć na to, że Raynott nie będzie wracać do nocnego incydentu i zgodnie z tym, na co liczyła, zostawi tę sprawę za sobą. Nie znaczy to, że jak za dotknięciem magicznej różdżki to przestało go boleć. Nadal było mu przykro, a przy okazji złościł się na siebie, że w ogóle do tego dopuścił, ale nie było to nic, z czym nie potrafiłby żyć.
Swoją drogą, dopiero bliżej południa zdał sobie sprawę z tego jaki dziś dzień oraz że zupełnie zapomniał o znalezieniu kogoś do pomocy w domu starców. Zgodził się przecież pomóc babci przy organizowanej przez nią akcji z zadbaniem o fryzury mieszkańców domu spokojnej starości i obiecał, że poszuka dodatkowych rąk do pracy, czego oczywiście nie zrobił. Zdając sobie z tego sprawę wiedział, że musi naprędce kogoś znaleźć i pierwsza na myśl przyszła mu Faulkner, która na razie wiecznie była wolna i chociaż nie miała pojęcia o fachu fryzjera, przy kilku rzeczach mogła okazać się pomocna, dlatego postanowił zagadać do niej pomimo tego, że może dobrze by mu zrobiło, gdyby dziś zrezygnował z jej towarzystwa, ale… Prawdę powiedziawszy nie chciał tego robić. Nawet jeśli wczoraj wyszło jak wyszło, nie zmieniało to tego, że lubił ją i chciał spędzać z nią czas, dlatego ucieszył się, gdy zgodziła się mu dziś pomóc. - Przede wszystkim myć włosy, a jeśli kiedyś już to robiłaś i czujesz się na siłach, możesz też pomóc z nakładaniem farby - wymienił jej dwa główne zadania, do których oczywiście nie musiała się ograniczać, bo były jeszcze inne pola, na których przyda im się wsparcie, czego Albert nauczył się już na ostatniej tego typu akcji. - Możesz też spróbować pomóc niezdecydowanym, którzy będą czekali w kolejce, w wyborze fryzury, bo z tym ostatnio był największy problem - dodał po chwili zastanowienia. Chociaż oczywiście teoretycznie najlepszych rad mógł udzielić fryzjer, który znał się na swoim fachu i powinien orientować się w czym danej osobie może być najlepiej, zawsze o wiele lepiej pracowało się, gdy ktoś miał przynajmniej wstępną wizję tego, co chciał zrobić, a w niektórych przypadkach nawet o to było trudno i tu przydałoby się wsparcie Carlie.

Carlie Faulkner
Pysiule
Edyta
animatorka — oak tree retirement village
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Zajmuje czas seniorom, a własny przeznacza głównie Albertowi
Między innymi to właśnie wizja spędzania czasu osobno była tym, co cholernie ją przerażało. Kiedy rano obudziła się ze świadomością tego, co między nimi zaszło, przestraszyła się, że Albert na jakiś czas zdecyduje się wycofać. Nie miała co prawda podstaw, by zakładać, że dla niego ten pocałunek znaczył coś więcej i teraz mógłby czuć się urażony, ale jakiś cień obaw przemknął przez jej umysł. Nie chciała, żeby ich znajomość skończyła się w ten sposób, ponieważ naprawdę lubiła spędzać z nim czas, czego nie mogli zmarnować na skutek jednej, durnej wpadki. Zbyt dobrze odnajdowali się w swoim towarzystwie, podobnie zresztą sprawdzając się w roli przyjaciół. Zaprzepaszczenie tego byłoby więc stratą dla nich obojga, dlatego Carlie dziś obiecała sobie, że nigdy więcej nie pozwoli na coś podobnego. Przyjaźnili się i właśnie tego powinni się trzymać, zamiast generować sytuacje, których później oboje musieli żałować. Bo przecież z nim nie mogło być inaczej, prawda?
To jednak stało się odrobinę mniej istotne, kiedy do Faulkner dotarło, że Albert wcale nie zamierzał się od niej izolować. Gdy dziś poprosił ją o pomoc, ucieszyła się i nie zamierzała mu jej odmawiać, wcale nie dlatego, że obudziła w sobie nagły dryg do fryzjerstwa. Nie, postanowiła dać temu szansę głównie przez to, że sama również nie chciała zachowywać się tak, jakby nagle uciekała przed kontaktem z nim, bo przecież wcale tak nie było. Jej nadal na nim zależało i dziś miała zamiar mu to udowodnić. - Wiesz, Albert, ja naprawdę doceniam to, że z wieloma rzeczami aż tak bardzo mi ufasz, ale myślę, że lepiej będzie, jeżeli nie będziesz wciskał mi czegoś, co można pod wieloma aspektami spieprzyć. Raczej nie chcesz staruszka z fuksją na głowie, a poza tym obawiam się, że Ron nie byłby w stanie utrzymać nas obojga - tak mu tylko przypomniała, że sama w pewnych kwestiach miała dwie lewe ręce. Była trochę jak król Midas, z tą różnicą, że ona niczego nie zamieniała w złoto, a raczej powodowała sobą gigantyczny chaos. Przez większość czasu ignorowała to i próbowała udawać, ze wcale tak nie było, ale teraz chodziło przecież o pomoc brunetowi w pracy, a tu jednak nie mogła pozwolić sobie na to, żeby go zawieść. Naprawdę nie chciała, żeby go przez nią wylali. - Z tym powinnam sobie poradzić - skomentowała, spoglądając przychylniej na jego kolejną propozycję, co jeszcze potwierdziła skinieniem głowy. Może i nie była urodzoną stylistką, ale w tym zadaniu na pewno powinna sprawdzić się lepiej niż w ewentualnym mieszaniu farby. - Czemu tak właściwie się na to zdecydowałeś? - zapytała, będąc ciekawą tego, co popchnęło go do zrealizowania tej akcji. Nie było przecież tajemnicą, że w dzisiejszych czasach ludzie nieszczególnie palili się do robienia czegokolwiek bezinteresownie, ale może i w tym aspekcie Albert był wyjątkiem? Jeśli tak, Carlie chyba polubiłaby go jeszcze bardziej.

Albert Raynott
Pysiule
Magda
fryzjer — DS Hair & Makeup
27 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
jeśli akurat nie zajmuje się czyimiś włosami, to pewnie zajęty jest randkowaniem z Carlie
Niepotrzebnie się tego obawiała. Nawet jeśli dziś jeszcze gryzło go to, jak potoczyła się wczorajsza sytuacja, w życiu przez coś takiego nie zaprzepaściłby ich przyjaźni. Może nie znali się jakoś szczególnie długo, a przyjaźnili się jeszcze krócej, ale Carlie w ostatnich tygodniach stała się dla niego kimś ważnym, kogo chciał zatrzymać w swoim życiu, czy to jako przyjaciółkę, czy kogoś więcej… Jak już wspomniałam, była kimś, kto miał na niego niesamowicie pozytywny wpływ i Albert był tego świadomy, dlatego byłby głupcem, gdyby dobrowolnie zrezygnował z niej przez coś, za co przecież nie ponosiła winy. Nie mógł mieć jej za złe tego, że nie odwzajemniała jego zainteresowania, w końcu nie można wymóc na kimś uczuć. Te przychodziły naturalnie, albo wcale. A choć on jeszcze nie do końca się z tym pogodził i wciąż nie potrafił zrezygnować z niej, nie znaczy to, że nie zamierzał uszanować tego, co od pewnego czasu próbowała mu przekazać. Rozumiał w jakim miejscu w swoim życiu obecnie się znajdowała, dlatego też wrócił do zamiaru poprzestania na razie na przyjaźni.
No, może rzeczywiście nie do końca przemyślał sobie to, czy rozsądnym byłoby przydzielenie takiego zadania Carlie, ale najwyraźniej wciąż wierzył w to, że nie mogła być aż tak beznadziejnym przypadkiem, dlatego ufał jej bardziej niż pewnie powinien. - Aż tak źle by się nie skończyło… Robię to niezależnie od pracy, więc raczej nie powinni mnie wylać za to, co się tutaj dzieje - wzruszył ramionami. Ale chociaż nie miało to mieć bezpośredniego wpływu na jego pracy, nie znaczy to, że nie zamierzał się do tego przyłożyć - skoro już się do tego zobowiązał, chciał dostarczyć usługę na najwyższym poziomie. - A chociaż nie powinnaś wykluczać, że staruszkowi fuksja by się spodobała… Zapamiętam, żeby farby trzymać daleko od ciebie - dodał z wymalowanym na twarzy pogodnym uśmiechem. - W takim razie powierzę ci to zadanie, a poza tym… Możesz później pomóc paniom z makijażem. Moja babcia ma mieć ze sobą jakiś sprzęt, na pewno przydadzą jej się dodatkowe ręce do pracy, bo ona będzie musiała pomóc też mi - dodał po chwili zastanowienia, dochodząc do wniosku, że jego babcia na pewno nie odrzuci żadnej pomocy również w tych zadaniach, tym bardziej, że wydawało mu się, iż Carlie mogła mieć w tym temacie jakieś pojęcie. - Uhm, to coś, czym moja babcia zajmuje się odkąd przeszła na emeryturę. Za pierwszym razem zgodziłem się jej pomóc tylko dlatego, że nie dała mi innego wyboru, ale… Później po prostu polubiłem to. No wiesz, w środku wszyscy jesteśmy trochę próżni i chcemy się podobać, a niektórzy z tych ludzi albo nie mają możliwości, żeby bardziej o siebie zadbać, albo po prostu sił, żeby się na to zdecydować, dlatego miło jest sprawić im przyjemność, pomagając im w tym - podrapał się po policzku, kiedy skończył jej to wyjaśniać. Ujmując jak najkrócej to, co Albert przed chwilą powiedział - po prostu lubił pomagać. I nie miał problemu w tym, żeby od czasu do czasu poświęcić na to swój dzień, bo prawdę powiedziawszy właśnie te dni w roku były dla niego jednymi z najlepszych i wyczekiwał ich z niecierpliwością.

Carlie Faulkner
Pysiule
Edyta
ODPOWIEDZ