25 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
tu dici 'non ho niente' / ti sembra niente il sole, la vita, l'amore / meraviglioso / il bene di una donna che ama solo te / la luce di un mattino, l'abbraccio di un amico, il viso di un bambino / meraviglioso
Mel Russo

Osłaniając jej ciemne oczy przed oślepiającym słońcem, poprawił kciukiem jedną z rozburzonych, poczochranych zupełnie niespecjalnie brwi i pokiwał głową w odpowiedzi potakująco.
Tak..., kilka razy i nie zdziwię się jak i ty nie poprzestaniesz na jednym. Dwa wypływałem z Port Douglas i raz stąd, ale najlepiej będzie przejechać się na południe do Palm Cove albo nawet dalej do Cairns i stamtąd wypływać na ocean – zauważył, drugą ręką odgarniając znów z jej czoła kilka niesfornych kosmyków, które porwane przez wiatr poddawały się całkowicie jego podmuchom muskając delikatnie nie tylko jej twarz, ale i jego lekko opartą o czoło spracowaną dłoń. Pamiętał jak, kiedy byli na wakacjach w Egipcie wykręcała się przed nurkowaniem, ale kompletnie nie spodziewał się, że jedynie dlatego, bo nie potrafiła — wierzył jej, że o wiele bardziej wolała zobaczyć pustynię i wijącą się po niej zieleń Nilu; i nie dociekał więc i nie drążył tematu, żeby teraz przypomnieć Melanie o tamtym, ale nie miał żadnych pretensji i jeśli już żartował tylko drocząc się z nią. – ..., naaaprawdę Mel. Czemu się nie przyznałaś? I czemu nie chciałaś tam wtedy poćwiczyć, co? Obleciał cię strach? Przyznaj się, ale zaraz inaczej... – Nie przestawał dopytywać i łaskocząc jej prawy bok, którym nie zdążyła przylgnąć do ławki tak, jak lewym wcisnęła się w jego brzuch, wziął odwet tak długo, jak długo nie poprosiła, żeby przestał, bo niewiele brakowało, żeby spadła z ławki kołyszącej się coraz mocniej i zupełnie niekontrolowanie.
Oboje przestali, kiedy deski uginając się pod nimi zatrzeszczały niebezpiecznie i chwilę wpatrując się w siebie, wybuchli śmiechem w tym samym niemal momencie. Kiedy wspomniała o lamach, pokiwał głową uśmiechając się szeroko tak, że górna warga podjechała Nicky’emu całkiem pod nos, dopóki nie odsłonił białych, prawie całkiem równych — przynajmniej na górze — zębów, którymi błysnąłby pewnie w ciemności jak jakiś drapieżnik, gdyby było o wiele ciemniej. – Jeśli mam być szczery... Wolę owce. Nie kopią tak, jak lamy i wiadomo..., nie plują. Alpaki też są naprawdę spoko i to byłby kompromis – przyznał w ostatni momencie powstrzymując się, żeby nie dokończyć dodając „dla nas”. Nie mógł pozwolić, żeby ta myśl zagościła w jego głowie na dłużej, bo nie było już przecież ich i nie chciał robić sobie nadziei, że może byłaby szansa, aby zbliżyli się z sobą tak, jak wcześniej, tym bardziej, że wciąż zdarzało mu się myśleć o młodszej siostrze Blythe’a, mimo że po rozmowie z Otisem, miał wrażenie jakby chociaż częściowo poukładał sobie wszystko za co był naprawdę wdzięczny przyjacielowi, jeśli nawet nie przyznawał się do tego otwarcie. Nie chciał robić nadziei sobie, ale przede wszystkim Melanie, tym bardziej, że nie wiedział przecież czy [go odchorowała już i ruszyła na przód, czy może tak jak on trwała w jakimś dziwnym zawieszeniu miotając się między wspomnieniami? Nie chciał jej zranić, dlatego nie dopowiedział tego nieszczęsnego „dla nas” — sposępniał na krótką chwilę, żeby słysząc jej sugestię parsknąć śmiechem i pokręcić głową przecząco, ale po części i z niedowierzaniem.
Nie mów, że serio posądzasz mnie o takie podejście? Mel, bo się pogniewamy – dodał przebiegając szybko palcami po jej żebrach, żeby wiedziała co zamierzał zrobić, jeśli zdecydowałaby się potwierdzić, że tak pomyślała. – Podczas strzyży nie powinno się pić. Są tacy co nie myślą i ciągną po kilka butelek, ale lepiej nie... Zadrży ci ręka. Zajedziesz maszynką za mocno i nie dość, że zwierzak będzie cierpieć, to jeszcze potrącą ci z wypłaty, tym bardziej jeśli runo ubrudzi się juchą. – Wyjaśnił i w chwili, w której podniosła się, wyciągając wcześniej jak kotka rzeczywiście, znalazła się kolejny raz tak przerażająco blisko, że wystarczało unieść się lekko, żeby musnąć wargami jej gładki policzek przed czym powstrzymał się z trudem nie odrywając jednak wzroku od jej oczu, nabrał głębiej powietrze tak, że czuł jak wypełnia całe płuca.
Farma Ashwortha o czwartej – wyszeptał. – I jest..., o ile odpowiednio wcześniej spławia się po kilka razy każdą sztukę, ale i tak sporo w tej wełnie siana i pyłu – dodał uśmiechając się i splatając dłonie z jej szczupłymi palcami.
niesamowity odkrywca
dominicky
25 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Dimmi se c’è ancora sulle labbra il mio sapore
Zmrużyła oczy. Niekiedy, przemawiała przez nią zwyczajna duma i to ona nie pozwalała się Mel przyznać otwarcie, że czegoś, co wydawałoby się tak naturalne i oczywiste, nie potrafi zrobić. Jak było z jazdą na rowerze? Nauczyła się dopiero z nim, wśród wąskich uliczek Rzymu, długo pozwalając się prosić, aby jednak spróbowała, bo to tylko kwestia zaufania oraz balansu ciałem, nic strasznego. Teraz mogła przyznać mu rację, a także uśmiechnąć się do wspomnień, w których woził ją na ramie, a ona mogła się poczuć choć przez chwilę jak beztroska, mała dziewczynka. Tamtej nocy, gdy przewrócili się potoknięci o krawężnik, a Mel skończyła ze zdartymi kolanami, pozwoliła mu przemyć w wtedy jeszcze tylko jego wynajętym mieszkaniu drobne ranki, musnąć dłonią zranione miejsca, aby po chwili zawędrować wyżej. Wiedziała, że to jest ta noc, a on jest tym chłopakiem.
- W Egipcie, mieliśmy napięty grafik. Musielibyśmy z czegoś zrezygnować, aby wypłynąć wtedy na nurkowanie, a ja tak bardzo chciałam zobaczyć wszystko z naszej listy... Daj spokój, Nicky! Nie dąsaj się, teraz mamy o wiele więcej czasu i już na nic go nie zabraknie - obiecała, dotykając ponownie do jego dłoń i najprawdopodobniej to był błąd, ponieważ Mel na moment straciła czujność, co Nordberg szybko wykorzystał.
Chichocząc, jakby to on swoimi palcami powodował perlisty, wydobywający się z niej dźwięk, próbowała odsunąć od siebie jego dłonie, choć ten był w swoich czynach nie mniej uparty, co ona. Ławka trzeszczała w akompaniamencie do jej śmiechu, Mel była coraz niżej, aż jej włosy musnęły ziemi, kiedy tak odsuwała się od niego i jednocześnie osuwała, bo dość, wystarczy, idź potworze wymamrotała dopiero, gdy ten pochylił się maksymalnie nad nią i nad kawałkiem deski.
Kiedy ta ostrzegawczo zawyła, na moment oboje zamarli w bezruchu. Rozumieli się bez słów, dlatego ta synchronizacja w wybuchu śmiechu nie była niczym nadnaturalnym. Ocierając łezkę rozbawienia z kącika oczu, popatrzyła się na Nicky'ego.
- Może lamy kopią, bo nie masz do nich podejścia, co? - nie była znawcą zwierząt, tak więc na zaproponowany przez niego kompromis mogła się zgodzić.
Wydawało się jej, że wszystko to, co dotyczyło się ich oraz Rzymu, zostawiła definitywnie za sobą w momencie, w którym wsiadała do samolotu do Australii nie mając większych, właściwie to żadnych oczekiwań. Wtedy jeszcze nie zakładała, że dane będzie im się spotkać. Kiedy jednak stanęli ze sobą twarzą w twarz... Nie mogła być już niczego pewna, ale winę za prawdziwą plątaninę uczuć zrzuciła na barki sentymentu. Był dla niej cholernie ważną częścią jej życia, miłością, którą przeżywa się tylko raz. I koniec kropka. Mogła odchorować wszystko, poukładać sobie na nowo życie, a i tak czuć będzie przy nim to miłe, znajome ciepło rozlewające się w dole ciała i inne, przysłowiowe motyle w brzuchu.
- Jeszcze nie wiem... Ale nie. Chyba nie. Zamieńmy więc piwo na lemoniadę - pokazała mu język. Niech nawet nie próbuje!
Zresztą, nie miałby odwagi ryzykować, aby oboje wylądowali w trawie, prawda?
Prawda!?
- Podejrzewam, że z takiej wełny nie da się łatwo zmyć jakiegokolwiek brudu - odparła, nadal wpatrując się w niego jak obrazek, ponieważ nie odpowiedział na jedno, kluczowe pytanie - wełna w końcu jest, jak obłoczek, czy to bujda i cała jej dziecięcia wyobraźnia legnie w gruzach?
- ... Trzeciej trzydzieści. Jak o czwartej chcesz zacząć strzyżenie i mieć jeszcze chwilę na gapienie się we wschodzące słońce, trzeba spotkać się wcześniej, hm? - na ten moment, nir miała zielonego pojęcia jak to zrobić, aby zwlec się z łóżka o... Jak wyszło z szybkiej kalkulacji, drugiej dwadzieścia! Musiała przecież ogarnąć się i dojechać na farmę, w piramie mogłoby się jej niewygodnie pracować, zresztą owce mogłyby się poczuć zgorszone.
Muskajac wierzch jego dłoni, trochę tak, jakby chciała ja rozgrzać, spojrzała na ich splecione w warkocz palce.
- Nie straszna mi słoma i siano, jeżeli mogę dotknąć obłoczku. Bo zakladan, że tego całego wyczesywania pilnujesz?

nicky nordberg
ambitny krab
Mel
25 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
tu dici 'non ho niente' / ti sembra niente il sole, la vita, l'amore / meraviglioso / il bene di una donna che ama solo te / la luce di un mattino, l'abbraccio di un amico, il viso di un bambino / meraviglioso
Mel Russo

Mieli sporo wspomnień wspólnie spędzonych chwil, z których zdecydowana większość była naprawdę pozytywna — i to nie tak, że czas sprawiał, żeby każda chwila wydawała im się jedynie dobrą, bo przecież kłócili się, byli zmęczeni i nie raz zdarzało się, że mieli natłok obowiązków, więc mogło zabraknąć czasu dla tego drugiego, ale mimo wszystko potrafili być razem, wspierać się w każdej sytuacji i ostatecznie śmiać się z tych mniejszych porażek; Melanie to potrafiła i starała się nauczyć jego, bo jednak Nicky miał tendencję do dramatyzowania i jeśli walił się jeden element konstrukcji w jego głowie pojawiały się zaraz najczarniejsze wizje, jak wszystko zaczyna obracać się w ruinę. Z czasem, w głównej mierze dzięki Mel, nauczył się, że jedno potknięcie nie jest w stanie sprawić, że padnie na kolana i już się nie podniesie, ale kiedy tych potknięć w pewnym momencie było za wiele i zdarzały się jedno po drugim, mimo że nie dramatyzował już tak, jak zaraz na samym początku ich związku, tracił wiarę w siebie i nawet jej najżarliwsze zapewnienia nie były w stanie sprawić, żeby zmienił o samym sobie przede wszystkim zdanie. I kiedy po powrocie zaczynały dopadać go wspomnienia z ostatnich tygodni, odsuwał je od siebie w ich miejsce przywołując wszystkie inne, więc czy nie dlatego, kiedy myślał o Melanie w głowie pojawiała się cała seria zdjęć z wszystkich chwil, kiedy dziewczyna śmiała się radośnie i kiedy on sam czuł się naprawdę szczęśliwy.
Wakacje w Egipcie były jedną z wielu takich serii zdjęć, do których chciał wracać, nie tylko dlatego że od dawna marzył, żeby na własne oczy zobaczyć zieleniący się i przypominający wijącego wśród piasków pustyni Nil — chodziło także o nią, o jej wypieki na policzkach, kiedy jechali na wielbłądach do najbliższej od Gizy, gdzie oglądali piramidy, do najbliższej oazy, z której ruszyli dalej w głąb kraju zanurzając się jednocześnie w historię tworzoną przecież przez kolejnych faraonów, w których grobowcach, kiedy przewodnik nie patrzył Nicky nie mógł oprzeć się pokusie i dotykał do świętych znaków, którymi zapisano nie tylko imiona władców. Właściwie każdą podróż, w którą wyjeżdżali razem, miał wrażenie że pamiętał tak samo mocno i jaskraw, że niemalże mógłby dotykać tych wszystkich kolorów, w głowie słysząc dźwięki muzyki kojarzącej się z każdym miejscem a w ustach czując smaki wszystkiego, czego próbowali czerpiąc z tamtego okresu w życiu jak najwięcej. Przytaknął Mel skinieniem głowy i rzeczywiście wykorzystując chwilę jej nieuwagi, kiedy na moment straciła czujność zaczął łaskotać ją tak samo, jak przed dosłownie momentem to ona maltretowała jego — tak długo, jak długo skrzypienie ławki nie dało obojgu do myślenia a że nie chcieli wylądować w stercie desek na suchej, w większości wydeptanej trawie spod której prześwitywała goła ziemia, Nicky uspokoił się, kiedy tylko o to poprosiła.
Popatrzył na nią najpierw trochę powątpiewająco, ale po chwili rozchmurzył czoło i mogła odnieść wrażenie, że także tęczówki mu pojaśniały, kiedy ostatecznie skinął głową i przyznał, że „lemoniada to o wiele lepszy pomysł”. – ..., chociaż najlepsza będzie kawa – dodał nie wypuszczając dłoni Mel z swoich. Chwilę nie odpowiadał wpatrując się w dziewczynę, żeby ostatecznie potrząsnąć głową, z której chciał pozbyć się tych wszystkich dziwnych myśli jakich mózg tworzył coraz więcej i wyjaśnił:
Niestety nie jest..., tym bardziej, że wiesz... Nie ma żadnego szamponu dla owiec, więc każdą trzeba porządnie wyszorować. A że nie mamy jeziora, to trzeba znaleźć odpowiednie miejsce na rzece i wybrać taki dzień, żeby woda nie była lodowata, ale żeby nie był już mulasta. – Wzruszył ramionami, bo od dłuższego czasu, to była jego normalność, codzienność, z którą musiał się oswoić, żeby móc zacząć normalnie funkcjonować; ciężko było pozbierać się po tym jak zleciał tak naprawdę z samej góry na dno, do którego wcześniej udało mu się odbić i właśnie dlatego między innymi nie wierzył już, że mogłoby mu się udać kolejny raz — został w Lorne Bay i zaczął układać powoli i na nowo życie. Tylko że w tym życiu..., brakowało sensu, który przez chwilę przeszło mu przez myśl, że właśnie się pojawił..., właśnie trzymał ją za ręce i rozmawiał tak, jak dawniej, ale zaraz odsunął od siebie tę ułudną nadzieję — Melanie przyjechała tutaj jedynie z UNICEFem i została na wakacje, powtarzał wciąż w myślach, tak długo, jak długo nie spojrzał znów w jej wielkie, ciemne oczy...
I uśmiechając się do niej..., i do tych jej oczu, w które wpatrywał się, nie wiedział, który już raz zanim puścił jej dłonie tamtego dnia..., a teraz ściskając je znów w swoich, odpowiedział:
Oczywiście, że tak! Przecież wiesz, że jak coś robię, to robię jak najlepiej, więc będziesz mogła spokojnie wtulić się w te obłoczki. Po prostu uprzedzam, bo mimo wszystko od spławiania minęło kilka dni – dodał nie chcąc, żeby była niemile rozczarowana, kiedy przyjedzie na farmę — o ile w ogóle pojawi się na niej o tak nieludzkiej godzinie..., bo przecież zna ją i wie, że w wolnych dniach lubiła się porządnie wyspać przede wszystkim i polenić korzystając z tych nielicznych chwil. Tylko czy tak było i w tym wypadku?

the end
niesamowity odkrywca
dominicky
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
038.
{outfit}
Życie być może teraz nie było jakoś wybitnie skomplikowane ale wymagało podjęcia ciężkich decyzji i zmierzenia się z ich konsekwencjami. Zoey nie lubiła ani podejmowania decyzji ani konsekwencji, przynajmniej w życiu prywatnym. Zawodowo nie miała z tym problemu, w głównej mierze dlatego, że dobrze wiedziała co robi i, że robi to dobrze. Miała do siebie w tej kwestii zaufanie. W sprawach prywatnych musiała polegać na słowach i zachowaniu innych ludzi, co czasem powodowało zamęt w jej ślicznej główce. Ona lubiła prostote i jasność w relacjach, miała już po dziurki w nosie skomplikowanych związków, w których nie wiadomo na czym się stoi. Dlatego miała nadzieję, że sprawa z Gaią niedługo się wyjaśni i będzie wiedziała na jakim etapie relacji są i gdzie to wszystko zmierza, bo jak na razie to było dla niej bardzo niejasne. Podjęła jednak inną decyzję, a przynajmniej planowała ją podjąć na dniach. Chciała powiedzieć rodzicom, że być może nigdy nie doczekają się widoku córki przed ołtarzem u boku wspaniałego mężczyzny. Nie było to wykluczone, ale obecnie zauroczona Gaią Zoey raczej stawiała na to, że będzie mogła stanąć u boku wspaniałej kobiety. Czy się tak wydarzy? Nie wiadomo, ale McTavish nie chciała przed rodzicami skrywać istotnej części siebie, którą nie tak dawno odkryła. Obawiała się jednak tej rozmowy, ze względu na nieco konserwatywne poglądy ojca w tej kwestii. Niby był progresywny, ale Zoey nie była w stu procentach pewna, czy nie będzie miał nic przeciwko jej świeżo odkrytej orientacji. Był już chyba przyzwyczajony, że córka przyprowadza do domu samych facetów, z czego większość była dość moco nietrafiona.
McTavish zanim spotka się z rodzicami, to postanowiła zobaczyć się z Raulem i przegadać to z nim. Miała nadzieję, że coś ciekawego jej doradzi i dzięki temu będzie jej łatwiej podjąć odpowiednie kroki. Poza tym, jemu też chciała się ujawnić, był jej przyjacielem i powinien chyba wiedzieć o takich rzeczach. Może kiedyś będzie ją chciał umówić z jakąś ładną dziewczyną? Nie wiadomo. Zaproponowała mu więc spotkanie, a że wychodzenie gdzieś z Zoey raczej nie było wypadem na piwo to baru, to niestety musiał się zmierzyć ze spacerem. – Pamiętam jak kiedyś oberwałam tu od Ciebie piłką prosto w twarz. Dobrze, że mi wtedy nosa nie złamałeś, bo teraz miałabym krzywy i musiałabym wydawać hajs na operacje – nie żeby nie miała tej kasy, bo miała i mogłaby sobie na to pozwolić, szczególnie, że jej matka posiadała własną klinikę medycyny estetycznej. – Nie chciałbyś czasem wrócić do szkoły? – Zapytała idąć bokiem boiska, lubiła czasem odwiedzić stare śmieci i powspominać czasy kiedy jedyne czym się martwiła do kartkówka z matmy.

raul muñoz
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
specj. ds. komunikacji i analityk — lorne bay police station
30 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Hobbystycznie informatyk, jednak zawodowo zajmuje się podsłuchami i analityką w wywiadzie. Marzy by pracować w terenie i od dwóch lat próbuje zaaklimatyzować się w rodzinnym miasteczku, które porzucił dla kariery i związku na prawie pięć, długich lat.
Całe szczęście, jego życie nie było wypełnione komplikacjami, jednak spędzając całe dnie w jednostce, odrobinę się izolował od relacji, które mogłyby go wpędzić w kolejne, sercowe rozterki. Po tym jak odeszła Elaine, wciąż czuł na ustach gorzki smak porażki i choć zmienił swoje życie o sto osiemdziesiąt stopni, to wciąż nie pozwalał nikomu zbliżyć się bardziej, aniżeli było to faktycznie konieczne. Gdy poznawał dziewczynę, która wydawała się być zainteresowana jego towarzystwem, a następnie lądowali jej mieszkaniu, Raul wiedział, że gdy o poranku będzie czmychał z jej łóżka, najpewniej będzie to ostatni raz, gdy go zobaczy. Nie szukał związków i nie pozwalał sobie na słabość,chcąc poświęcić się w pełni swojej pracy - zwłaszcza, że ostatnio został zauważony przez nadinspektora; musiał dawać z siebie sto procent.
Mimo nadgodzin, które brał, starał się zachować równowagę między praca, a życiem prywatnym, zwłaszcza, gdy najlepsza przyjaciółka potrzebowała jego towarzystwa. Cieszył się na wyjście z domu i odpoczynek na świeżym powietrzu, dlatego chętnie zgodził się na spotkanie i zjawił się na boisku o umówionej porze.
Chciałaś z nami grać, więc zagrałaś. Nie moja wina, że twoją reakcją na nadlatującą piłkę było stanie w miejscu jak słup soli. Wiesz jak długo to przeżywałem? Mama kazała mi cię przepraszać, a to wcale nie była moja wina — prychnął, czując, że dojrzał do tego by dojrzale ocenić sytuacje i stwierdzić, że wcale nie był winien jej krzywdy. Sport bywał brutalny i wymagał szybkiej orientacji. — Czasami tak. Chociaż by po to by zagadać do Hallie i zaprosić ją na bal maturalny. Pamiętasz ją? Hallie Donoghue, mieszkała w Tingaree — spojrzał na nią pytająco — Cholera, mijają kolejne lata od jej wypadku — dodał, a jego twarz posmutniała. Ciężko słuchało się o tym, że ktoś z jego szkolnych znajomych odszedł z tego świata; wciąż byli młodzi i mieli całe życie przed sobą ale najwidoczniej, los miał własne plany i dziwne poczucie humoru. — Jesteś głodna? Moglibyśmy skoczyć na naszą pizze do Juliusa — zaproponował po chwili, starając się odbiec od ponurego tematu. Poza tym, dawno nie był w żadnym lokalu gastronomicznym - nawet w budzie z mrożonym jogurtem.

Zoey McTavish
ODPOWIEDZ