Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Potrzebował się przemyśleć, a żadne inne miejsce się do tego tak nie nadawało, jak otwarta woda i brak żywej duszy w zasięgu wzroku. Ollie został u rodziców, którzy na szczęście byli przyzwyczajeni do podobnych akcji i nie pytali kiedy będzie wracał; sam nie wiedział, naprawdę. Miał dużo do przerobienia.
Czuł się naprawdę źle z tym całym cyrkiem, który sam sobie zorganizował. Miał sobie ogromnie za złe, że nie postawił sprawy jasno od samego początku, że w ogóle ładował się w romans, który nie miał szansy na przeżycie w normalnych warunkach. Niby nigdy nie okłamał Mishy, nie powtarzał jej przecież w nieskończoność, jak to ją kocha czy jak to będą żyć długo i szczęśliwie. Obydwoje żyli w bazie z dnia na dzień i tak było dobrze. Nie chciał wcale, żeby się w nim zakochiwała. Lubił spędzać z nią wolny czas, pewnie, ale przecież wiedział od samego początku, że dysocjacja po powrocie do Lorne jest dokładnie tym, co ratuje jego zdrowie psychiczne. Należała do świata, od którego on planował się odciąć. Co w ogóle przyszło mu do głowy, żeby próbować przemycić ją tutaj, do Lorne? Przecież kochała swoją pracę, nie chciała na pewno jej zmieniać i nie widział nawet opcji, żeby przestała tam jeździć. Co więcej, jego głowa zgłaszała błąd poznawczy, który naprawdę nie był najprzyjemniejszym doświadczeniem. Lubił ją.. Ale nie czuł do niej nic poza tym. Nie miał wobec niej żadnych głębszych uczuć, przez krótki moment łudził się, że ten stan mógłby się kiedyś zmienić, ale nie, im dłużej o tym myślał, tym bardziej wydawało się to nie mieć sensu. Nikt nie zasługiwał na to, żeby czekać w nieskończoność, aż druga osoba łaskawie zmieni zdanie i postanowi dać im prawdziwą szansę, nie?
Brzmiało jak hipokryzja, a nie lubił być hipokrytą.
Robił przecież dokładnie to samo już od ponad dekady. Czekał na jakiś cud, aż coś niesamowitego sprawi, że jego ulubiona osoba zacznie patrzeć na niego w inny sposób niż do tej pory. Nie miał nic przeciwko czekania, to prawda, ale z drugiej strony.. To było głupie. Totalnie bez sensu. Nie robił się coraz młodszy, ona z resztą też nie, miał wrażenie, że marnuje czas tylko dlatego, że boi się odrzucenia. Najwyżej powiedziałaby mu, żeby spadał na drzewo, nie? Z tym też byłby okay, a przynajmniej wiedziałby na czym stoi tak naprawdę. Inna kwestia była taka, że odkąd wrócił, Winfield rzeczywiście wydawała się patrzeć na niego trochę inaczej. Istniała możliwość, że to było tylko myślenie życzeniowe i zwyczajnie mu się wydawało; bo naprawdę chciał, żeby tak było.. A co jeśli nie? Gdyby rzeczywiście jego czekanie dobiegło końca i z jakiegoś nieznanego mu powodu Billie w końcu pozwoliła sobie na rozważenie go w innej kategorii?
Nie było go nawet jeszcze w domu. Dziwnie się prowadziło z portu, do jej mieszkania po kilku dniach spędzonych na wodzie, jeszcze dziwniej stało przed jej drzwiami, układając sobie w głowie jakie właściwie bomby miał na nią zrzucić od samego dzień dobry. Wszystkie. Po co się rozdrabniać? Udawał, że ich nie ma przez tyle lat, że naprawdę chciał się ich pozbyć.
- Hey. Ja tylko na chwilę, nie będę wchodził nawet. Muszę ci coś powiedzieć, bo mi głowa wybuchnie. - rzucił, wyciągając ręce z kieszeni, mimo że nie wiedział za bardzo co z nimi zrobić. Koniec końców założył sobie je na plecach, trzymając się za przedramiona, zmuszając tym samym do wyprostowania bardziej, dodania sobie odwagi. Był może zbyt trzeźwy na podobne szaleństwa, ale skoro już zaczął..
- Kocham cię tak bardzo, że to czasami boli, wiesz? Nie jestem w stanie fizycznie trzymać rąk przy sobie, kiedy jesteś blisko, to jest po prostu nie możliwe. Nie potrafię się nie gapić jak ciele w malowane wrota, kiedy się śmiejesz albo chociaż uśmiechasz. Jest mnóstwo takich rzeczy, ale stałbym tu do jutra. - powinien pewnie jeszcze dodać, że nie musiała w ogóle na to w żaden sposób reagować, że to wszystko co mówił, było tylko po to, żeby te myśli nie rozerwały go od środka. Może zaraz. Moment. Musiał złapać oddech i uspokoić łomotanie w klatce.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Powinna zostawić go w spokoju. Może nie zapomnieć - nie sądziła, aby było to możliwe - ale dać sobie spokój ze wszystkimi idiotycznymi uczuciami. Żeby to jeszcze było takie proste... Dopadło ją konkretnie. Nie wiedziała nawet, że tak się da. Była odporna przez tyle lat, trwała w przekonaniu, że to tylko zwykła przyjaźń, że nie uśmiecha się wcale w zaden specjalny sposób do zdjęć, które czasem jej wysyłał i wiadomości, jakie od niego dostawała, że nie słucha ze wzmożoną uwagą opowieści jego mamy o nim, gdy akurat piły razem wino... Upierała się, że jest na niego zła, bo był nieodpowiedzialny i zrobił coś wbrew temu, co chciała. Tak naprawdę tęskniła idiotycznie mocno. Więc gdy w końcu sobie odpuściła bezsensowny gniew i rozgoryczenie... Chyba zbyt mocno opuściła gardę. Dała sobie namieszać w głowie uśmiechami, żartami, bliskością... Byciem nim, po prostu. Był niesamowity, a jej było przy nim zbyt dobrze.
Ale musiała sobie odpuścić. Bo był zajęty, a ona nie robiła takich rzeczy.
Miała czas, żeby to wszystko przemyśleć. Myślała, że być może jej w tym czasie przejdzie i będzie umiała wrócić do względnej sprawności umysłowej. Łudziła się, że to nie tylko nagły poryw serca. Tylko że uparcie nie przechodziło. Na jego widok w progu w automatycznej reakcji jej serce ruszyło do szaleńczego galopu. Nie spodziewała się, że wpadnie. Chwilę później zarejestrowała jego minę i postawę i dla odmiany zupełnie zamarła. Wysoki, barczysty, wyprostowany i poważny tak, jak już dawno nie był przy niej. Żołnierz załatwiający sprawy iście po wojskowemu, nie mogla oprzeć się temu skojarzeniu. Coś się stało. Głupia pierwsza myśl, ale pomyślała, że ma przerąbane i w końcu jej się oberwie za bycie idiotką. Przecież totalnie sobie na to zasłużyła, nie trzymając dystansu, który ostatnio próbował dla nich wyznaczyć, będąc z nim mimo wszystko znacznie bliżej niż wypadało z zajętym mężczyzną, mając do niego dużo więcej niż powinna do przyjaciela... Przemknelo jej przez głowę, że zdecydował to zakończyć, bo ta nieszczęsna Misha...
A potem powiedział, że ją kocha. Zmiękły jej kolana, więc oparła się ramieniem o framugę własnych drzwi. Wbrew zdrowemu rozsądkowi, wbrew wszystkiemu, w co wierzyła, na jej twarzy zagościł uśmiech. Serce znów odbijało się w piersi, jakby zaraz miało z niej wyskoczyć.
- To może jednak wejdziesz? - zaproponowała i udało jej się zachować swój normalny ton, nie potrafiąc zrezygnować z uśmiechu. Nie mogła mu przecież pozwolić stać tak daleko na progu aż do rana, nie? Odklejenie od framugi, aby cofnąć się o krok, robiąc dla niego miejsce, nie sprowadziło jej na szczęście od razu do parteru. - Spocznij - dodała jeszcze, bo nie mogła się powstrzymać. Uśmiechnęła się szerzej, pozwalając sobie na żarcik nawiązujący do jej pierwszego skojarzenia z jego zawodem. - Kontynuuj - zachęciła przy tym uprzejmie i na przekór swojemu zdrowemu rozsądkowi uśmiechała się do niego nadal, nie będąc w stanie się opanować ani przerywać tak miłych wyznań pytaniami o Mishę... Spłonie w piekle, ewidentnie. No i trudno, będzie warto.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
O niczym nie wiedział, przecież nigdy mu nie mówiła, że się nim interesuje, huh? W jakimś stopniu mógłby to pewnie wytłumaczyć faktem, że naprawdę nie podobał jej się zawód, który wykonywał (a który przecież chciał rzucić..) i raczej nie widział jej jako jedną z tych kobiet, które wiążą się z facetami nieobecnych latami. Była na niego zła, że tupnął nogę, pojechał, że zrobił sobie krzywdę w dodatku, dokładnie tak, jak mówiła. Miała prawo być na niego zła, przyznawał, rzeczywiście, miała rację. Nie wiedział, czy byłby w stanie przyznać taką rację na głos, ale.. No, miała rację. Nie wiedział też, czego się spodziewał, a rzeczywiście, składał raport dokładnie tak, jakby to on spodziewał się reprymendy. Kiedy otworzyła usta był pewny, że mimo uśmiechu każe mu zejść sobie z oczu.. Czemu? A cholera go wiedziała, po prostu uznał, że nie chciałaby tego od niego słyszeć. Bo niby dlaczego miałaby chcieć jakichś wywodów o tym, co on czuje, albo czego nie czuje? Tak czy siak w doborze słów był raczej marny, więc na poetyckość liczyć nie było co; powiedział do tego wystarczająco wiele jak na siebie, zrobił chyba normę na cały dzień..
Kazała mu wejść do środka, na co się zdziwił, ale mimo to posłusznie wykonał komendę. Jak piesek Pawłowa na kolejną "spocznij" rozluźnił ręce, pozwalając im zadyndać przy bokach. Złapał głębszy oddech, przyglądając jej się pytająco, bo.. Kontynuuj..? Otworzył usta, zaraz potem je zamknął, stwierdzając, że nie, to co przyszło mu na myśl nie jest odpowiednie. Było wiele rzeczy, które mógłby z siebie wyrzucić, tyle że.. No, wolał robienie, niż mówienie.
- Wiesz, że wolę robić, niż gadać.. - postanowił akurat to powiedzieć na głos, marszcząc lekko brwi, no bo.. Miał dużo pomysłów jak mógł jej pokazać wszystko to, co czuł, ale żaden z nich nie nadawał się raczej dla platonicznych relacji. Wszystkie, w aktualnym momencie, mogłyby podlegać pod napaść, wolał nie ryzykować.
- ...ale powinienem dodać, że musiałem zerwać z Mishą. Nie wiem jaka byłaby szansa, że kiedyś czułbym to samo, ale nie chcę być tym typem, który zdradza.. A emocjonalnie już i tak ją zdradzałem. Od samego początku. - to brzmiało jak istotna informacja. Był oficjalnie wolny od tych kilku dni i, może był trochę okrutny w tym wszystkim, ale wydawało mu się, że bycie dostępnym działało w tym wszystkim na jego korzyść.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Uśmiechała się szeroko jak skończona idiotka i nawet nie próbowała już nad tym panować. Jej myśli zdawały się pędzić na złamanie karku, gdy kolejne informacje, jakie jej przekazywał, wskakiwały na właściwe miejsca w jej głowie. Zaskakujące. Jeszcze rano miała ochotę rzucić się z jakiegoś krawężnika na główkę albo powiesić na gumce od własnych majtek byle tylko nie myśleć o nim tak uparcie jak przez tych ostatnich kilka dni i pozbyć się kretyńskich pomysłów o pakowaniu mu się z buciorami w związek (bo nie mogła, nie powinna, nie chciała być tą inną kobietą). A teraz stał przed nią sam, w żołnierskich słowach składając jej meldunek ze wszystkiego, co naprawdę chciała usłyszeć. Tylko dlaczego wyglądał przy tym, jakby czekał na ścięcie? Wydawało jej się, że była bardziej niz oczywista we wszystkich swoich gestach, kiedy ostatnio się spotkali... Chociaż z drugiej strony może wcale nie tak bardzo? Przecież aż do wieczora sama nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, czemu tak mocno wali jej przy nim serce i dlaczego myśl o tym, że miał dziewczynę, drażni ją aż tak bardzo...
Tylko że już nie miał. Potraktowała to jako zielone światło. Nie była idiotką... To znaczy okej, może trochę była, ale nie na tyle, żeby pozwolić mu się wymknąć.
- Czyli podsumowując... - zaczęła, robiąc pół kroku w jego stronę. Sama przyjęła podobną postawę jak on jeszcze chwile temu - ręce złączyła za plecami, łapiąc swoje przedramiona i zadzierając głowę, żeby na niego spojrzeć. - Wracasz do Lorne. Jesteś wolny. Boleśnie mnie kochasz - przy tym zatrzymała się na moment, jeszcze bardziej idiotycznie zadowolona ze swojej egzystencji. Oczy jej błyszczały, nie mogła powstrzymać twarzy od uśmiechu, nawet kiedy zagryzła wargę. Czuła się trochę, jakby mogła latać. Tylko że nie mogła i w aktualnej sytuacji stanowiło to pewien dość konkretny problem... - Schylisz się trochę, żebym mogła cię pocałować czy każesz mi dłużej czekać? - Rozplotła ręce, żeby położyć je na jego klatce. Nie tylko on miał problem z utrzymaniem rąk przy sobie. No i cholera, ile dziewczyna może czekać?

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Wyglądał jakby czekał na ścięcie, bo w jakimś stopniu tak się właśnie czuł. To przecież nie mogło być takie proste, prawda? Że niby co, wystarczyło powiedzieć "hey Billie, bo słuchaj, głupia sprawa, tak jakby totalnie straciłem głowę dla ciebie" i to tyle? Tak najzwyczajniej tyle wystarczyło, żeby wywróciła na głowę cały jego obraz, który do tej pory uparcie trzymała? Tak, ostatnim razem, gdy się widzieli, rzeczywiście zachowywała się wymownie, ale jak miał coś z tego wszystkiego zrozumieć..? Najpierw jest na niego zła znowu, że w ogóle się zaciągnął do wojska, potem była zła, że go nie było, następnie tupała nóżką dla samej zasady, mówiąc, że już nic ich nie łączy tak w ogóle i są nieznajomi.. A tydzień później przyglądała mu się, jakby widziała go pierwszy raz, głaskała i przytulała jakby jutra miało nie być. Jeśli już, to te dwie sytuacje się zerowały, tak podpowiadała logika, więc naprawdę nie wiedział, czego się spodziewać.
A jednak. Im dłużej na nią patrzył, tym mniej był przekonany, że rzeczywiście nic ich nie łączyło. Wyglądała na naprawdę szczęśliwą, jakby sprawił jej tą wizytą najlepszy prezent.. Chociaż, to może było trochę narcystyczne z jego strony, hm? Że niby mógł być powodem jej szczęścia? Gdy parafrazowała jego słowa sprzed chwili, uśmiechnął się mimowolnie, kiwając głową dla potwierdzenia. Wszystko się zgadza. Cała prawda i tylko prawda.
- Czekać? Że ty się niby naczekałaś? Nic nie wiesz. - nie mógł się nie roześmiać, ale z drugiej strony, gdyby zatrzymał się na moment, żeby pomyśleć, rzeczywiście, skąd miała wiedzieć jak długo nosił w sobie te wszystkie uczucia. Dorastały razem z nim, ale jeszcze się nie chwalił; ba, nie wiedział nawet, czy nie zabrzmiałby jak ostatni creep gdyby to przyznał.
Co do pocałunków.. Miał trochę inny pomysł. Właściwie, to skoro tak się sytuacja przedstawiała, wolał zacząć tam, gdzie ostatnio napotkał niewidzialną barierę moralności. Dalej mocno rozbawiony, ukradł ją sobie na ręce, podrzucając lekko, by złapać pewniej, dokładnie jak robił to poprzedniego spędzonego z nią wieczoru. Dopiero wtedy się do niej pochylił, żeby wziąć sobie od niej upragnionego całusa, niespiesznie zmierzając w stronę jej kuchni. Dobrze, że miała małe mieszkanie i nie trzeba było super mózgu, żeby zapamiętać jego układ..

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Miał rację. To wcale nie było do końca takie proste. Z Billie Winfield niewiele rzeczy było tak zwyczajnie prostych i łatwych do ogarnięcia. Jak miało być, skoro ona sama tak często nie ogarniała samej siebie? Gdyby powiedział jej to w jakimś innym momencie ich znajomości, choćby nawet tuż po swoim powrocie do Lorne Bay, wszystko mogłoby potoczyć się inaczej. Na pewno nie posłałaby go do wszystkich diabłów, co to to nie! Niezależnie od tego, co mówiła wtedy na żaglówce pod wpływem emocji, nadal był dla niej cholernie ważny i nie potrafiłaby zrezygnować z tej znajomości. Może jednak nie uśmiechałaby się do niego tak ładnie jak teraz, nie czekałaby na jakikolwiek dotyk, nie próbowałaby wyciągnąć z niego jeszcze więcej niż powiedział jej do tej pory... Musiała to wszystko przetrawić na spokojnie, w swoim tempie. Wieczór na żaglówce, budzenie się w jego ramionach, poczucie odrzucenia, to szalone przyciąganie, jakie odczuwała, gdy wędrowała w jego towarzystwie do domu. To nie była tylko i wyłącznie platoniczna przyjaźń. Kilka dni bez niego uświadomiło jej to jeszcze mocniej. Jej głowa grała tylko jedną melodię – Gust, Gust, Gust... Nieznośne. W innych okolicznościach pewnie sama wyszłaby z inicjatywą. Rzuciła wszystko na jedną kartę, powiedziała mu, że owszem, jest to głupia sprawa, ale nie może przestać o nim myśleć. Mogłaby się postarać, żeby mu niczego nie utrudniać i nie psuć ich przyjaźni, ale powinien wiedzieć, tak na wszelki wypadek, gdyby chciał to przemyśleć. Nie zrobiła tego tylko ze względu na Mishę. Ale to nie było już przeszkodą. Tylko że ją uprzedził. Jak miałaby nie być szczęśliwa?
Sama zerknęła na niego pytająco, kiedy tak beztrosko się roześmiał, ale chwilę później dołączyła do niego, gdy zgarnął ją na ręce i w końcu doczekała się pocałunku. Ułożyła dłoń na jego policzku, świat zawirował (dobrze, że Gust ją trzymał), wszystko było na swoim miejscu. - Tylko uważaj na ściany, lubią wchodzić w drogę - doradziła, chichocząc pod nosem, odrywając się od niego tylko na moment, bo zaraz znów wróciła do pocałunku. Ale może rzeczywiście sama powinna przynajmniej trochę postarać się o to, żeby nie zderzyli się z żadnym stałym elementem jej mieszkania – czy to ścianą czy jakimś agresywnym dywanem. Albo jej niesfornym butem, który został przez nią chaotycznie porzucony w nieodpowiednim miejscu. Przeniosła dłoń z jego policzka na kark, a sama ustami zeszła na jego szyję, tuż pod ucho. - Wcale nie jesteś najgorszy w słowa, Gust - powiedziała krótko. To mogło mieć swoje rozwinięcie w głupich żartach o tym, że mogła go trochę potrzymać na tym progu, skoro zapowiedział, że mógłby na nim stać do rana, opowiadając jej o tym, jak ładnie się uśmiechała. Albo w żartobliwym stwierdzeniu, że nie miała nic przeciwko słuchaniu od czasu do czasu ładnych wyznań pod swoim adresem. Nie była największą fanką ckliwych wynurzeń, to fakt. Nie chciała być zarzucana komplementami na każdym kroku, szybko by jej się to przejadło i zaczęło brzmieć w jej oczach jak coś wymuszonego i wręcz powszedniego. Teraz było wciąż wyjątkowe. A ona bądź co bądź była tylko głupią babą.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
To zawsze było coś, czego się obawiał. Przez zawsze miał na myśli te dłuuugie lata wstecz, odkąd zdał sobie sprawę z tego, że jego podejście do Billie się nie zmienia, nie, to nie jest po prostu szczeniackie zauroczenie, za dużo hormonów, dojrzewanie, czy jakieś inne tego typu ulotne rzeczy. Kochał ją i tyle. Łudził się też przez moment, że jeśli odsunie się jeszcze bardziej, wyjedzie na drugi koniec świata służyć w mundurze; może to jakoś zmieni jego poglądy.. I zmieniło trochę, rzeczywiście, nie był dokładnie tym samym człowiekiem, którym był, kiedy pakował się po raz pierwszy, by wyjechać w nieznane. Jedna z tych rzeczy, która pozostawała niezmienna, było to, co do niej czuł. Idiotyczne motylki w brzuchu, które nigdy nie poleciały w pizdu, serce wyrywające się szybciej za każdym razem kiedy była blisko i poczucie, że jest na swoim miejscu, gdy znajdował się obok. Nie mógł tego pomylić z niczym innym, ale, właśnie, obawiał się latami, że jeżeli coś powie, przyzna się w jakiś sposób, Billie będzie chciała uciec. To, że on wiedział doskonale już od dawna, że nie chce nikogo innego prócz niej, nie znaczyło, że miał prawo wpierdalać się w jej życie i wywracać całą rzeczywistość do góry nogami, bo on tak chciał, prawda? Gdyby sytuacja była inna, a Winfield w jakikolwiek sposób wcześniej okazywała, że mogłoby coś z tego być.. Pewnie w tym momencie nie byłaby już Winfield. Był niezmiennie poważny w kwestii swoich uczuć i idiotycznie w nich stały. Pierwszy raz też dopiero przed momentem powiedział magiczne słowo "kocham" w tym kontekście, to było naprawdę dużo dla niego.
Teraz, rzeczywiście wszystko było na swoim miejscu. Miał ją w ramionach, mógł ją w końcu pocałować, chociaż to jeszcze nie był ten pocałunek. Ale to zaraz, miał plan do którego realizacji potrzebował czegoś wysokiego, jak kuchenny blat na przykład. Obiecał, że będzie uważać krótkim mruknięciem; mieszkanie na szczęście nie miało kilkuset metrów kwadratowych, a on po prostu nie podnosił stóp za bardzo przy stawianiu kolejnych kroków, by napotkać na ewentualna przeszkodę w warunkach bardziej kontrolowanych. Przycisnął ją do siebie mocniej, jakimś cudem też udało mu się nie wydać z siebie żadnego odgłosu w reakcji na tego całusa pod uchem.
- Mówisz? Mogę mówić dalej. - nie widział żadnych przeszkód, chociaż, jak sam powiedział, wolał bardziej gesty niż słowa. Hey, nie umrze przecież od zagadania się na śmierć, nie? Odstawił ją na blat, który może nie był tak wysoki jak by chciał, ale i tak spełniał swoje zadanie, podnosząc poziom na którym znajdowała się Billie. Miał zamiar się nią trochę dłużej nacieszyć, a nie miał już dwudziestu lat, żeby tak cały czas się schylać, ok? Odsunął się od niej na moment, tylko po to, żeby przesunąć się między jej kolana, opierając dłońmi po obu jej stronach na blacie. Przywitał się również z jej szyją kilkoma drobnymi, krótkimi pocałunkami. - ..na przykład.. jesteś moją ulubioną osobą, najlepszym, co mnie w życiu spotkało.. - ciągnął dalej, niespiesznie, znacznie ciszej niż mówił wcześniej, mając usta tak blisko jej ucha, nie chciał być głośniejszy. -..i jesteś też moją pierwszą myślą rano, ostatnią zanim zasnę.. - kontynuował swoją podróż przez jej szyję, drobnymi pocałunkami znacząc drogę od jej ucha, w dół. - ..zazwyczaj nie są to najczystsze myśli.. - dodał z lekkim rozbawieniem, podnosząc głowę, by na nią spojrzeć. Podniósł też jedną z dłoni, układając ją na szyi Billie, kciukiem przesuwając po jej policzku. Tak, definitywnie miło było powiedzieć niektóre rzeczy.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Nie potrafiłaby od niego uciec. Nie tak naprawdę ani na stałe. Kiedy pojechała do Perth na studia, nie traktowała tego jako ucieczkę od niego czy od ich przyjaźni. Zwyczajnie zmieniła miejsce swojego pobytu, ale to wcale nie oznaczało, że chciała zrezygnować z tego, co zawsze mieli. Nadal do niego pisała, wysyłała memy, zdjęcia, czasem nawet zadzwoniła, chociaż nie jest największą fanką rozmów prowadzonych przez telefon. Gdy wracała do Lorne na wakacje lub święta, najwięcej czasu spędzała właśnie z nim - po to przecież wracała do domu. Nieco zweryfikowała poglądy, kiedy postanowił się zaciągnąć. Była na niego zła, bo bała się, że mógłby nie wrócić. Nie chciała o tym myśleć, nie pozwalała czarnym wizjom uformować się w jej głowie, ale w głębi miała świadomość, że wojsko to nie są wakacje albo wyjazdowe zbieranie limonek w Nowej Zelandii. To była duża, niebezpieczna rzecz, a gdyby cokolwiek mu się stało... Łatwiej było spróbować zamknąć serce niż o tym myśleć, po prostu. Przy czym niemożliwym było zrezygnować z tego całkiem, nawet jeśli we własnej głowie w kółko powtarzała sobie, jak mocno jest na niego zła. A tymczasem w szufladzie, na honorowym miejscu trzymała jego nieśmiertelnik... Mogłaby się odczepić tylko, gdyby sam ją poprosił. Jeśli miałby być bez niej szczęśliwszy... Pewnie by protestowała, tupała nogami, najprawdopodobniej zaczęła krzyczeć, ale ostatecznie odsunęłaby się dla jego dobra. Taka była, cholera, honorowa.
Na szczęście nie musiała się odsuwać. Mogła być tak blisko, jak tylko chciała i w końcu nie musiała zawracać sobie głowy żadnymi wyrzutami sumienia ani myślami o tym, kogo mogą krzywdzić. Zwłaszcza że jej myślenie szybko stało się dość mocno ograniczone. Uśmiechnęła się szerzej, kiedy posadził ją na blacie i przysunął się bliżej. Musiała przyznać, że kręci ją zdecydowanie w jego ruchach. Przesunęła dłońmi po jego przedramionach... i zacisnęła je na jego koszulce, kiedy zaczął skladac pocałunki na jej szyi. Lekkie i delikatne, jakby się z nią droczył, ale tak czy siak sprawiły, że na moment zapomniała o całym świecie, szczególnie w połączeniu z miłymi rzeczami, które szeptał jej do ucha. Wyprostowała się i nie była w stanie powstrzymać pomruku. O tak, zdecydowanie się z nią droczył i testował jej cierpliwość. Zagryzła wargę.
- Niegrzeczny chłopiec - podsumowała cicho i z lekką chrypką zarówno to droczenie jak i jego małe wyznanie. Otworzyła oczy, żeby na niego spojrzeć. Jego usta przyciągały jej wzrok. Zwilżyła wargi. Czy naprawdę chciał, żeby prosiła o więcej? Objęła go nogami. - Możesz mi pokazać - zaproponowała, uśmiechając się szerzej, a głowę przechylając w stronę jego dłoni. Skoro wolał gesty od słów... Wprawdzie te ostatnie też wychodziły mu naprawdę dobrze. Mówił rzeczy, które przyjemnym ciepłem rozlewały się po jej wnętrzu. Jeszcze nigdy tak mocno nie szumiało jej w głowie.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Wcale by nie uwierzył, że byłaby w stanie tak naprawdę się od niego odsunąć, tylko dlatego, że ją o to poprosił. On na pewno by nie był. Kiedy kilka tygodni wstecz porwał ją na ich mały rejs, powiedziała mu, że już nie są przyjaciółmi i wcale nie satak blisko jak kiedyś, żeby się odpimpał i przemyślał; a przynajmniej tak to zrozumiał i.. Zabolało, tak, przez moment może i serio rozważał, czy dać jej spokój, skoro sama tego chciała.. A potem stwierdził, że za cholerę nie dałby rady. Mógł jakoś się zmierzyć z byciem totalnie zdegradowanym, z jej złością, obrazą, jak najbardziej mógł walczyć o to, by znów uważała go za człowieka wartego bliskości. Nie miał w zwyczaju poddawać tego, co uważał, za naprawdę istotne, a ona zdecydowanie taka była. Nie zostawiłby jej, tylko dlatego, że ona tak sobie postanowiła i może rzeczywiście to byłoby bardzo nie fair z jego strony. Uparty, bezczelny, wcale nie honorowy; i w tym przypadku nie miałby nawet nic przeciwko byciu okropnym w ten sposób. Trudno. Gdyby totalnie jej odwaliło i chciała go wyrzucić ze swojego życia? Ha. Nie. Nie było nawet takiej opcji.
Ewentualnie mógłby przystać na grzeczne siedzenie w strefie dla kolegów i nigdy więcej nie poruszanie tematu swoich uczuć do Winfield. Taki miał przecież plan, gdy stanął przed jej drzwiami i zebrał na tyle odwagi, by zapukać do drzwi. Powiedzieć wszystko ten jeden raz, dać jej do zrozumienia, że nie, wcale nie jest mu obojętna i tak, jak najbardziej byłby dla niej dostępny, gdyby tego chciała.. A potem pójść sobie grzecznie, zostawić ją z tą informacją, żeby mogła sobie ją przemyśleć na spokojnie i zdecydować co z nią zrobić. Wcale nie potrzebował, by reagowała impulsywnie, nie chciał, żeby wyszło jak emocjonalny szantaż i może nawet pomyślałby, że rzeczywiście w tym momencie wykorzystuje trochę sytuację, ale.. Nie, nie brzmiała i nie wyglądała jak ktoś, kto właśnie był wykorzystywany? Wydawała się całkiem dobrze bawić tytułem tego wszystkiego co mówił i robił. A skoro tak.. Skoro mówiła mu dobitnie, żeby skończył gadać i dał sobie spokój z ogładą..?
- Na pokazanie wszystkiego.. Zdecydowanie będę potrzebował więcej czasu, ale o tym porozmawiamy później. - zdecydował, bo rzeczywiście, było tego sporo i nie sądził, by wyrobił się w jedno życie. W kilka może? Zdecydowanie będzie musiał kiedyś z nią porozmawiać o tym ile czasu chciałby z nią spędzić i jak bardzo jedna wieczność by nie wystarczyła..
Ale to kiedyś. Później. Zdecydowanie nie w tym momencie.
Przyglądał jej się jeszcze przez moment, ciesząc oczy widokiem, który dotychczas mógł sobie tylko wyobrażać. Dłoń, którą jeszcze przed momentem opierał o blat, przesunął na jej kolano, następnie w górę uda, aż w końcu przyciągnął ją do siebie bliżej za pośladek. W końcu też mógł ją pocałować porządnie, dokładnie tak, jak chciał od progu. Dłoń z policzka wsunął w jej włosy, a w pocałunku po który sięgnął odbiła się cała tęsknota, pragnienie i niecierpliwość, która tyle czasu w nim siedziała. Zdecydowanie koniec gadania na dłuższą chwilę.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Może nie sprawiała takiego wrażenia, ale pod jej twardą i dość cyniczną skorupką kryło się wrażliwe wnętrze podatne na emocje i cała tona lojalności. Jeśli ktoś był dla niej ważny, gotowa była dla niego na wiele ustępstw i poświęceń ze swojej strony. A że Gust był jedną z najważniejszych osób w jej życiu, dałaby się pokroić, jeśli to miałoby mu zapewnić szczęście. Dlatego gdyby zadecydował, że będzie szczęśliwszy bez niej, pochlastałaby własne serce na kawałki, ale umożliwiłaby mu życie w świecie, w którym nie było jej, wszystkich jej szaleństw, zachcianek i humorków. Nieważne, jak bardzo miałoby ją to boleć i jak wiele razy we własnej głowie miałaby później latami odtwarzać wszystkie sytuacje, w których mogłaby zachować się inaczej, bo być może mogłoby to cokolwiek zmienić. W końcu doskonale zdawała sobie sprawę, że życie z nią nie należało do lekkich i można było trafić znacznie lepiej.
Miała również pewność, ugruntowaną w niej na przestrzeni tych kilku ostatnich dni, że ona lepiej trafić już nie mogła, a Gust był najlepszym, co ją spotkało kiedykolwiek.
Kiedy ją pocałował, miała wrażenie, że świat zadrżał w posadach, a potem zupełnie przestał istnieć. W tamtej chwili nie liczyło się nic – ani przeszłość ani to, co miało wydarzyć się później – ważne było tylko tu i teraz, a ona chętnie wykorzystywała każdą sekundę. Oddawała mu pasję i wszystkie ciepłe emocje, które gotowały się w niej od czasu ich ostatniego spotkania, a teraz w końcu mogły znaleźć ujście. Uwielbiała jego usta, dotyk dłoni, bycie tuż przy nim. Przyciągała go do siebie w pasie z drugą ręką na jego szyi i wiedziała, że właśnie tak powinno to wyglądać. Zakochana jak idiotka w najlepszym przyjacielu – kto by pomyślał?
Korzystając z krótkiego momentu na oddech, odsunęła się nieznacznie, zaledwie o parę milimetrów i uśmiechnęła pod nosem. Podniosła na niego wzrok, przesuwając dłoń na jego policzek. Pogłaskała go lekko kciukiem, wpatrując się w jego oczy z idiotycznym zadowoleniem, zanim znów wróciła do jego ust na krótki, ale stęskniony pocałunek. - Niesamowite – szepnęła głupio, mimo że być może to nie było miejsce na żadne słowa. Zresztą, to nie tak, że planowała swoją myśl kontynuować. Co było niesamowite? To nowoodkryte uczucie? To jak dobrze całował? Przeskakująca iskra za każdym razem? Wszystko naraz. Nieistotne tak czy siak. Zaraz ponownie skubnęła jego wargi, aby chwilę później przenieść usta na jego policzek, żuchwę, pod linię szczęki, dłonie zsuwając przez jego klatkę i brzuch do brzegu koszulki, którą podciągnęła do góry.

Gust Johansen
Wrócił z czynnej służby — zastanawia się co dalej
33 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
..przy tobie znów chcę wszystkiego i jeszcze to wszystko mógłbym móc..
Już od dawna wiedział, że uwielbiał wszystko, czym była Billie i co było między nimi. Wiedział, że świat bez niej był jakiś taki nijaki, wydawał się stać w bezruchu, szaro-bury i bez rozmachu, a ona nadawała mu tempa i koloru. Dokładnie tak, jak do niego samego wydawała się dodawać coś, jakąś magiczną cząstkę, której nazwać nie potrafił, a która sprawiała, że naprawdę chciało mu się. Może to głupie, bo niby co to miało znaczyć, prawda? Dla niego znaczyło cholernie dużo. Nienawidził stagnacji, zastój kojarzył mu się z depresją, z czymś martwym, bezsensownym; mimo to sam z siebie często nie potrafił odnaleźć w sobie czegoś, co popychałoby go w jakąś stronę. Billie była trochę takim motorkiem. Nie ważne co robili, czy szedł za nią dawno temu na imprezę, na którą wcale nie chciał iść, czy był ścianą, do której się kłóciła, czasem mając rację, czy jechali gdzieś na przygodę przed siebie.. Było w tym wszystkim życie, była idiotycznie dziecięca radość niezmienna od dekad, kiedy ją widział, była miłość, przez lata zmieniająca swoją formę z platonicznej i była pasja właśnie; cały zbiór tych rzeczy, których za cholerę by nie oddał.
Wiedział też już, że prawdopodobnie odkryje całą gamę nowych rzeczy do uwielbiania. Do listy zdecydowanie mógł dopisać to, jak reagowała na jego dotyk, jak go do siebie przyciągała, jak miękkie były jej usta i jak pocałunkami mógłby zastąpić oddychanie, gdyby mógł. Głodny wszystkiego tego, do czego zmierzał ten idealnie rozpoczęty dzień, z drugiej strony odpychał od siebie pośpiech, chcąc cieszyć się jak najdłużej każdą małą rzeczą. Tym jak na niego patrzyła, jak blisko była, jak się do niego uśmiechała; roztapiał się pod falami miłych, ciepłych uczuć, odbijających się z resztą w spojrzeniu i mimowolnie oddawanym uśmiechu. Pierwszy raz też doświadczał tak szalonej mieszanki.. Z drugiej strony pierwszy raz dzielił intymność z kimś tak dla siebie ważnym. Niesamowite, tak, nie mógłby tego lepiej ująć, więc odpowiedział tylko krótkim, szczerze zadowolonym mruknięciem.
Za którym podążyło kolejne, gdy ustami zbliżyła się znów do jego szyi. Nie tylko Winfield miała słabe punkty, wyraźnie tym konkretnym się dzielili. Tym razem to on ją do siebie przyciągnął na moment, przynajmniej do chwili w której jego koszulka zaczęła przeszkadzać. Jemu przeszkadzała koszulka Billie, więc mógł to jak najbardziej zrozumieć. Ciuchy były totalnie bezużyteczne, kto to w ogóle wymyślił.. Odsunął się tylko trochę, jedną dłoń pozostawiając w jej talii, pod koszulką, żeby przypadkiem nigdzie mu nie uciekła, chociaż i tak musiał ją z tego miłego miejsca wyciągnąć, gdy drugą sięgnął sobie na kark, pociągając materiał do góry, ściągając przez łeb. Odłożył swoją koszulkę grzecznie na bok, żeby nie przeszkadzała i nie robiła bałaganu, dłoń z jej talii przesunął po boku, w górę. - Wymiana, nie ma tak. - rzucił i mimo, że chciał zabrzmieć twardo i poważnie, nie mógł powstrzymać lekkiego rozbawienia. Tak, jego własny mały, nieśmieszny żarcik i przyjacielski banter w tej sytuacji go rozbawił, zdarza się.

billie winfield
golabki
AR#7194
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Nie zamierzała mu się wymykać. Ani nie teraz, kiedy tak wygodnie siedziało jej się na blacie, na którym ją usadził, ani nie w najbliższej przyszłości. Lata szalonych ucieczek bez celu na drugi koniec kontynentu (chociaż ciągnęło ją do drugiego końca wszechświata) były już w większości za nią. Nadal lubiła przygody, szalone wycieczki w nieznane, nieprzewidywalność wybrania kierunku na oślep i podążania w nim bez większego planu, jednak potrafiła też docenić stałość domu, jakim mimo wszystko przez te ostatnie lata pozostawało dla niej Lorne Bay. Poznała wiele miejsc, zasmakowała wielu ust, zrobiła kilka większych i mnóstwo mniejszych głupot. Mogła odpocząć i zamiast szukać ciągle czegoś nowego skupić się na czymś, co mogło być dobre na dłużej. On zawsze był kimś, kto kojarzył jej się właśnie z domem. Z powrotami wciąż i wciąż do bezpiecznej przystani po długich, nierzadko burzowych rejsach. Była gotowa zarzucić kotwicę. Nie planowała go wypuszczać, zwłaszcza teraz, gdy powiedział jej rzeczy, które przyjemnym echem będą rozbrzmiewać w jej głowie jeszcze przez długi czas, niezmiennie wywołując te same (z braku lepszego określenia) motyle w brzuchu. Kocham cię tak bardzo, że to czasami boli uważała za wyjątkowo trafione. Nie będzie miał z nią lekko. I szczerze? Nie czuła z tego powodu większych wyrzutów sumienia.
Uśmiechała się szeroko, kiedy ściągnął koszulkę typowo męskim sposobem (zawsze fascynowała ją umiejętność zdjęcia jej przez kark). Zagryzła wargę, mając okazję zerknąć na jego barki w pełnej krasie, bez ciemnej nocy nad nimi psującej jej widoki, ale chwilę później odchyliła się na bok, żeby sięgnąć po koszulkę, którą tak starannie odłożył na bok… I z wielkim zadowoleniem odrzucić ją gdzieś za Gusta. To był porządek według Billie Winfield – ciuchy rozpieprzone, gdzie się dało. Szczególnie na miejscu w podobnych sytuacjach.
- Jeśli ją chcesz, musisz sobie wziąć – odpowiedziała na jego zaczepkę nie mniej rozbawionym tonem od niego, a żeby za bardzo mu tego zadania nie utrudniać (przecież nie zawsze musiała robić mu tylko i wyłącznie na przekór, prawda?), podniosła do góry ręce, nie spuszczając wzroku z jego oczu.

Gust Johansen
ODPOWIEDZ