lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
złota rączka — to i tam
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
pracuje jako złota rączka, ale lubi też pisać, malować i robić różne rzeczy, żeby zbyt wiele nie myśleć
#3

Ivy zamierzała żyć w nurcie zmian w swoim życiu, bo skoro już zrobiła krok do nowej życiowej rzeki, zwanej “rozwódka”, to czemu nie dać się porwać przez prąd i nie zobaczyć, co jeszcze nowego na nią może czekać? Okej, może i była to dziwna metafora, ale zamierzała stawiać na zmiany. Pierwsza zmiana, to jej domek, w którym mieszkała od niedawna i który remontowała. To też była jedna wielka zmiana, wystroju i otoczenia. Zmieniła też kolor włosów na blond i planowała mieć dziecko, co też będzie bardzo dużą zmianą. Jak już przystąpi do działania, bo póki co musiała sobie jeszcze wszystko poukładać w głowie. Między innymi to, że wciąż kochała swojego męża i musiała się zastanowić jak z tym handlować. Rozstania nigdy nie były łatwe i wiedziała, że nie powinni być razem, skoro oboje mają inne wizje na swoją przyszłość… ale jak wyłączyć uczucia? No to trudna sprawa! I właśnie dlatego wylądowała w tym sklepie. Szukała jakichś inspiracji na więcej zmian, bo im więcej ich wprowadzała, tym bardziej mogła się skupić na nich, a nie na podważaniu swojej decyzji i próbie powrotu do tego co było. I coraz częściej myślała o zabiegu in vitro, więc żeby nie zmarnować hajsu w leczenie i przygotowanie do próby, musiała rzucić palenie, żeby zminimalizować negatywny wpływ tytoniu na jej ciało... a do tego też się chyba przydawały przedmioty do ćwiczeń. Nie wiedziała tylko co właściwie wybrać, bo prawdę mówiąc to niewiele wiedziała o tym co się z czym robi. I właśnie na taką zagubioną Ivelisse wpadł Jude, kiedy trzymała w ręce coś, co zwało się thighmaster! I próbowała to wykrzywić i wystrzeliło jej to z rąk, prosto w stronę biednego mężczyzny!
- O kurde, wybacz, to wcale nie jest moje nowe powitanie! - zapewniła go, marszcząc nos z zawstydzeniem. - Czy ty wiesz co to właściwie ma robić? Szukam czegoś ciekawego do mojej jakiejś... no prywatnej siłowni nowej, ale to wszystko dookoła wygląda dziwnie i nie wiem, czy nie zrobię sobie tym większej krzywdy, niż mięśni... - przyznała, kiwając głową i podnosząc z ziemi ten całego thighmaster, oglądając go teraz z każdej strony. Nie żeby wiedziała że go uszkodziła, gdyby tak było, bo naprawdę nie wiedziała co to robiło i jak to działało...
ambitny krab
-
sierżant — australian federal police
37 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Były żołnierz, teraz policjant. Trochę mu to zajęło, ale w końcu odważył się zrezygnować ze wszystkiego dla Danny'ego.
Ucieczki z domu stały się rytuałem. Rano przebieżka po parku, potem prysznic, szybkie śniadanie. Przeważnie Issie jeszcze spała, więc wyzbyty wyrzutów sumienia udawał się do pracy, w której spędzał większość dnia. Przerwy, zdarzające się nieczęsto, spędzał albo samotnie, na posterunku, albo z Geordanem, chociaż akurat dziś wolał się na tym nie skupiać. Wieczorem, pojawiając się w domu wraz z zachodem słońca, jedli z Is obiad, chwilę rozmawiali, po czym Jude kłamał, że zmęczenie, wyczerpanie i tak dalej, wobec czego kładł się do łóżka dość wcześnie. Ona zwykła zostawiać mu listę zakupów, oczekujących na realizację i chyba właśnie to, ten skrawek papieru z jej zawijasami, był jedynym trwałym dowodem tego, że bawią się w tę całą dorosłość. Wczorajszego dnia powędrował do placówki w Cairns, w której zakupił niezliczone zapasy pieluch dla dziecka, które dopiero za kilka miesięcy pojawić się miało na świecie. Dziś, korzystając z przerwy, wybrać musiał się po zakup odpowiednich przyrządów, które ponoć niezbędne Issie były w zachowaniu formy. I bez słów pretensji godził się na to wszystko, bo tak było łatwiej. Udawać. Że to, co nadciąga, to jedyna słuszna dla niego droga. Żona i dziecko, jak być powinno.
To, że Jude nienawidził całego świata, a świat nienawidził go, było znaną powszechnie wiedzą. Wąskie grono znajomych, jego pogardliwe spojrzenia i niechęć wszystkich sprawiały, coraz usilniej, że stawał się lokalnym zgredem. A jednak nie było wcale tak, że Jude definitywnie nie znosił każdej osoby — były wyjątki tejże reguły, a pośród nich znajdowała się oczywiście Ivy. Choć dziś, przez ten atak przedziwnym przyrządem, gotów był ją nieco znielubić. — To dobrze, niekoniecznie jest skuteczne — odparł pochmurnie, ciesząc się, że uderzenie nie było dość mocne i że, co byłoby pewnie śmieszne, nie utracił przy tym oka. Kłamałby i tak wszystkim, że uraz ten przywiózł ze sobą z wojny. — Nie mam pojęcia, ale przynajmniej wiemy już, że jest niebezpieczne — stwierdził już łagodniej, uśmiechając się wesoło. Jude co prawda ćwiczył pewnie nazbyt często, ale tego wskazanego przez nią urządzenia nie znał. — To część jakichś wiosennych zmian? — spytał, wyciągając dłoń, by i mu pozwoliła spojrzeć na tę przedziwną rzecz. Nie zamierzał jednak wcale kłamliwie udawać, że jest w tej sprawie ekspertem — był w równym stopniu zagubiony w tego typu sklepach.

ivelisse shumway
złota rączka — to i tam
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
pracuje jako złota rączka, ale lubi też pisać, malować i robić różne rzeczy, żeby zbyt wiele nie myśleć
Jeśli chciał być optymistą, zawsze mógł mówić, że nie ucieka od czegoś, a w stronę czegoś. Nie musiał precyzować czego dokładnie, ale… no na pewno zawsze czeka na człowieka jakaś niespodziewana przygoda, prawda? Filmy, a zwłaszcza komedie romantyczne jasno ludziom pokazują, że nawet wyprawa po prostu po bułki może się okazać czymś, co zmieni całe życie człowieka. Bo spotka się kogoś i o, nagle już nic nie będzie takie samo! Oczywiście thrillery, horrory i inne kryminały pokazują, że równie dobrze po drodze mogą człowieka porwać, zamordować, potrącić samochodem lub dźgnąć nożem, ale hej no, trzeba patrzeć na pozytywy! I że bułka będzie tylko bułką, a nie nawiedzonym demonem schowanym w małym bochenku. Pewnie ktoś już o tym nagrał jakiś horror klasy B… mordercze bułki atakują.
- Tak… może do mnie zniechęcić na starcie - pokiwała głową, zgadzając się z nim z rozbawieniem. - Wiesz, może powinnam w takim razie i tak go kupić, no wiesz, do ewentualnej ochrony w domu - zauważyła, unosząc brwi - słyszałeś na posterunku jakieś statystyki na temat skuteczności przyrządów do ćwiczeń w trakcie obrony koniecznej? - dopytała, bo w końcu był specem! A ona po raz pierwszy od kilku lat mieszkała solo, więc musiała się odpowiednio zabezpieczyć. Wymieniła już śruby w swoich zamkach i zawiasach na dłuższe, żeby chronić się przed włamaniem, ale wiadomo że to nie wszystko. Musiała mieć jakiś plan ataku, w razie w! Pewnie teraz by po prostu wzięła coś ze swojej skrzynki z narzędziami, ale tam się najpierw trzeba dostać… nie chowała klucza francuskiego w każdym rogu do ataku, ani śrubokrętu pod poduszką.
- Tak, dokładnie. Rzucam palenie - wyjaśniła i zaraz uniosła palec, żeby nie wtrącił jakiegoś ‘znowu’ albo ‘po raz sto dwudziesty szósty?’ - więc muszę sobie coś zorganizować na rozładowanie nerwów i… no jako odwrócenie uwagi. Jak myślisz, co stąd się nadaje do tego celu? Tylko pamiętaj, że mam ograniczony metraż - uprzedziła, uśmiechając się lekko i podając mu przyrząd, skoro o niego niewerbalnie poprosił.
ambitny krab
-
sierżant — australian federal police
37 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Były żołnierz, teraz policjant. Trochę mu to zajęło, ale w końcu odważył się zrezygnować ze wszystkiego dla Danny'ego.
Potrzebował w swoim życiu osób takich, jak Ivy. Wszystko widząc jedynie w czarnych barwach, a więc raczej spodziewając się, że w drodze do sklepu ktoś go przypadkiem zamorduje, bądź silnik samolotu zgniecie go na miazgę, nie potrafił nawet skupić się na tych jasnych stronach. Że nie wszystko stracone, a w ciągu pięciu minut życie jego ułożyć się może na nowo, bez żadnej niepotrzebnej masakry. Po prostu Westrbrook uznawał swój los za przegrany, skoro zdążyć wcisnąć komuś na palec pierścionek i zakupić na weekendowej promocji kubek z napisem “najlepszy tata świata”. Tak, musiał sobie sam wręczać podobne prezenty, bo nikt nie byłby na tyle głupi, by jakkolwiek go docenić za rzeczy, w których się nie sprawdzał.
No a jeśli miał wątpliwości co do małżeństwa, to czy nie było właśnie znakiem od świata to nagłe spotkanie z Ivy? Czyż nie właśnie ona rozwiać mogła jego wszelkie wątpliwości i pomóc w podjęciu słusznej decyzji? — W sumie to bardzo dobry pomysł. Ale chyba nie macie w Tingaree zbyt wielu włamań, co? — nie kojarzył jakichś raportów w tej sprawie, bo zajmował się nimi ktoś inny, ale skoro kobieta rozważała podobną rzecz, zamierzał się temu przyjrzeć. Lubił ją, dość mocno w dodatku, więc musiał dbać o jej bezpieczeństwo. Nawet jeśli o to nie prosiła. — Tak właściwie się tym nie interesowałem, ale możesz wpaść w tym tygodniu na posterunek i sprawdzimy to razem — brzmiało to jak dobry plan, bo Jude starał się wypełnić sobie jakoś każdą lukę w planie dnia. A skoro jego śledztwo stało w martwym punkcie, niewiele miał do roboty w mieście tak nudnym, jak Lorne Bay. Nie miał co prawda pojęcia, czy na miejscowym posterunku przeprowadza się jakiekolwiek statystyki, ale hej, miał hasło do tajnej bazy danych, a stamtąd na pewno zdołaliby coś wygrzebać! Na jej wyjaśnienia faktycznie otworzył usta, gotowy do sprzedania jakiegoś irytującego komentarza, jak to Jude, ale grzecznie dał się uciszyć i uśmiechnąć przy tym lekko. — Cóż, stąd moooże… to? — wskazał jej reformer, bo Issie miała podobny i całkiem sobie chwaliła. — Chyba by się zmieściło? A jak nie, to worek treningowy na pewno byłby super, chociaż… Wiesz, jak chcesz, to mogłabyś ze mną chodzić na treningi raz w tygodniu, nauczyłabyś się skutecznie bić i może jeszcze poznałabyś kogoś wyjątkowego — dodał z przekonaniem, badając tenże przedmiot, którym go wcześniej zaatakowała. Kiepska była z niego swatka, ale chyba kilku innych policjantów zdołałoby zyskać jej zainteresowanie.

ivelisse shumway
złota rączka — to i tam
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
pracuje jako złota rączka, ale lubi też pisać, malować i robić różne rzeczy, żeby zbyt wiele nie myśleć
W świecie konieczna była równowaga, a otaczanie się ludźmi, którzy w jakiś sposób rzucali nam wyzwania i ciągnęli w inną stronę… było stymulujące i intrygujące. Oczywiście Ivy miała do tego takie podejście od zawsze, bo razem z mamą non stop były rzucane w nowe otoczenia, nowe grupy znajomych, nowe społeczności! W końcu przechodząc od państwa do państwa, od miasta do miasta, człowiek mierzy się z taką różnorodnością, że żaden zaściankowe myślenie nie jest później w stanie go zatrzymać. Przez to też sama była o wiele bardziej ciekawa tego, co siedziało w głowie ludzi, co mieli do powiedzenia i jakie mieli zdania na różne tematy. O tym od lat pisuje do szuflady, oczywiście wstydząc się komukolwiek te bazgroły pokazać. Odważna była na innych polach.
- Nie, ale myślę że to dlatego, że każdy każdego zna. I nawet jeśli ktoś się pała włóczęgostwem, to po prostu jest jednym ze swoich, a swoich się pilnuje i nie okrada - pokiwała głową z konsternacją wymalowaną na twarzy. - Albo ludzie boją się ludowych przesądów i legendarnych duchów, nie chcą się narażać na odwet za kradzieże - dodała, bo to też pewnie było prawdopodobne. I pewnie ludzie uważali, że nie ma tam za bardzo czego kraść…ale dla Ivy ochronne duchy brzmiały o wiele lepiej, jeśli miałaby być szczera! - Ale sprawdźmy - dodała, bo kto wie, może po prostu ludzie nie chwalili się na prawo i lewo kradzieżami? No ciężko powiedzieć.
- O matulu, a co się na tym robi? Kładzie? - zapytała zdziwiona, bo nie znała się na takich fancy urządzeniach! Joga, spacer, rower… no to ogarniała, ale jakieś pilatesy i inne cuda wianki? Nawet maszyny na siłce ją przerastały, nie próbowała trenować swoich kości.
- Worek treningowy miałby dodatkowe pozytywne aspekty terapeutyczne - zauważyła, bo nie ma to jak nawalanie w niego! Podobno. - No dobra. Ale jak przypadkiem podbiję Ci oko, to nie będziesz miał mi tego za złe? Dobrze wiesz, że z piłką stwarzam zagrożenie, z takim wielkim workiem też mogę - dodała, z niby niewinnym uśmiechem, chociaż zagrożenie było prawdziwe!
- A poza treningami to co tam słychać? Złapałeś ostatnio jakiegoś super kryminalistę, który próbował rozkręcić swoją organizację przestępczą w niewinnym Lorne Bay? - zapytała zaraz potem, chociaż ciekawiło ją o wiele więcej, niż nowiki z pracy.
ambitny krab
-
sierżant — australian federal police
37 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Były żołnierz, teraz policjant. Trochę mu to zajęło, ale w końcu odważył się zrezygnować ze wszystkiego dla Danny'ego.
Dla niego podobny sposób myślenia był przerażający; kierując się raczej zasadą zerojedynkową, odrzucając na bok wszelkie możliwe wariacje, wolał myśleć, że wszystko jest tym, czym jest. Że nic nie ma ukrytej głębi, że nikt nie zaskoczy go swymi myślami, że on sam nie niesie w sobie jakichś skrywanych odstępstw od… normy. Prawda była taka, że taki styl życia był po prostu wygodny, zapewniający stabilność. Jednakże ta przyjaźń z Ivy sprawiała, że pomału coś w nim pękało.
Miło słyszeć, że takie społeczności istnieją — stwierdził z lekkim uśmiechem, bo mieliby dużo mniej do roboty, gdyby każdy zachowywał się w równym stopniu racjonalnie. Obawiał się jednak tego, że ktoś może pewnego dnia to wszystko wykorzystać, wdzierając się na te wyjątkowe tereny. Miał wrażenie, że starszyzna zamieszkująca tereny Tingaree nie zamyka nawet drzwi na noc, kierując się tym, że nic nigdy się w ów miejscu nie przydarzyło. A jeśli jakaś stracona, piekielna dusza uznałaby, że będzie to odpowiednie miejsce do kradzieży za wszelką cenę… Cóż, policja powinna zorganizować dla tamtejszej społeczności jakąś specjalną akcję, zdecydowanie. — Mieliśmy raz wezwanie w te rejony, w którymś sakralnym miejscu urwał się trop po jednym turyście i wierz mi, żaden z policjantów nie chciał wziąć tej sprawy — przyznał z rozbawieniem, wskazując, jak wiele racji miała w swoim stwierdzeniu. Jude nie wierzył w to wszystko, więc to on udał się na stary cmentarz, ale i tak jako największy sceptyk musiał przyznać, że z miejsca tego rozbrzmiewała przedziwna aura.
Noo… Kładziesz, i tak wiesz, o, rozciągasz, ale Sollie mówi, że to jest mega skomplikowane i trudne. Tam są jeszcze jakieś gumy, przez co całkowicie to wygląda jak jakieś średniowieczne narzędzie tortur — przyznał szczerze, bo jednak ciężko było mu zaufać tej maszynie. No ale skoro Sollie sobie chwaliła, to mógł polecić, nawet jeśli sam wcale nie chciał tego rodzaju ćwiczeń sprawdzać na sobie. — Też mi się tak wydaje. A tutaj mają raczej bardzo dobry wybór, idziemy sprawdzić? — łatwiej było skupić się na tej sprawie niż myśleć o tych wszystkich własnych problemach. — Nie, nie, wybaczę ci wszystkie siniaki, gdziekolwiek będą. Przynajmniej jak będę kogoś aresztować będę mógł kłamać, że uczestniczyłem w jakieś super poważnej walce — no wiadomo, większy prestiż jak jakiś nikczemny typ zobaczy, że z tym policjantem lepiej nie zadzierać. Wszystko sobie dobrze przemyślał. — Mamy jedną sprawę zabójstwa i zero podejrzanych — mruknął posępnie, bo choć pracował nad tym cały oddział, wciąż nie posunęli się ze śledztwem do przodu. — Gdyby Sollie nie była w ciąży, to wróciłbym pewnie na front — to nie do końca była prawda, bo wcale wracać nie chciał. Nie był zadowolony z tego etapu swego życia, ale faktycznie o powrocie tam myślał, bo… zbyt wiele spraw rozgrywających się w Lorne Bay zaczęło go przerastać.

ivelisse shumway
złota rączka — to i tam
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
pracuje jako złota rączka, ale lubi też pisać, malować i robić różne rzeczy, żeby zbyt wiele nie myśleć
Takie osoby, które wykorzystują naiwność, głupotę i pozorne poczucie bezpieczeństwa innych zawsze się zdarzały. Tak samo jak osoby, które kłamały, oszukiwały i raniły innych. Takie niestety było koło życia. Z jednej strony musiało być cierpienie, żeby z drugiej doceniano radość, miłość i szczęście. A życie, które z założenia ma być długie jest nieco mniej ekscytujące, niż myśl, że czas ucieka przez palce i trzeba z niego czerpać garściami. Ivy jeszcze nie wiedziała do której grupy ludzi należy, tej która widzi się na emeryturze ze stadem kotów i w fotelu bujanym, czy tej która odejście młodo i wśród szalonych przygód. Chociaż na to drugie możliwe, że było już trochę za późno w jej wieku…
- Lubię taką wizję. No wiesz, taka wiekowa, pradawna sprawiedliwość… i w ogóle, obecność dawnych duchów jest bardzo kojąca, że się gdzieś nie gubią - zauważyła z lekkim rozbawieniem, chociaż mówiła poważnie. Po śmierci mamy czuła się niesamowicie samotna i nigdy do końca nie zapełniła tej pustki. Kto wie, może dlatego tak bardzo chciała być w ciąży?
- Łał, to nie wiem czy mnie to nie przerośnie… - rzuciła marszcząc lekko brwi - chyba inaczej jest, kiedy człowiek ma kogoś do pomocy pod ręką, kto ma siłę cię z tego wyratować. Do mnie co najwyżej mogą przyjść krokodyle, słysząc moje krzyku - przyznała, bo wciąż uczyła się mieszkać sama. Niby zawsze miała w sobie mocny gen samotnika ale to były trochę dwie różne sprawy być typem samotnika w związku i całkiem solo. Wciąż się uczyła nie kupować w sklepie jego ulubionych przekąsek i nie gotować jak dla dwóch osób. Chociaż dzięki ostatniej rzeczy zdecydowanie zyskiwała Adore.
- Tak zróbmy - zgodziła się z lekkim uśmiechem. A potem zaśmiała się wesoło - Tak tak, będziesz jak prawdziwy glina, brutal walczący o dobro wszystkich. Dodasz do tego fakt, że rozbiłeś całą szajkę, sam bo wsparcie było w drodze, a ty musiałeś interweniować. I ratować damy i dzieci z opresji - pokiwała głową, bo dobrze kombinował! Też by mu zaproponowała taką wymówkę. Nie żeby jakoś specjalnie popierała przemoc, oczywiście.
- Morderstwo doskonałe? Kto by pomyślał, że w Lorne tacy przebiegli przestępcy się ukrywają - zauważyła, unosząc brwi. A potem.. potem trochę posmutniała przez obie informacje.
- A jak przygotowania do tej nowej roli? - zapytała, ciekawa czy się stresował, czy nie, czy miał już gotowy pokoik dla dziecka, czy było to wciąż przed nim.
ambitny krab
-
sierżant — australian federal police
37 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Były żołnierz, teraz policjant. Trochę mu to zajęło, ale w końcu odważył się zrezygnować ze wszystkiego dla Danny'ego.
I dla niego przyszłość była pod wieloma względami niepewna, bo skyrwane gdzieś głęboko pragnienia tłamszone były przez to, co pewne. Pewne, bo będące konsekwencją swego rodzaju nauk, norm i modeli, którym przyglądał się od dziecka. Tak więc najpewniej do samej starości Sollie przy jego boku, dom na przedmieściach, palmy przy ogrodowym basenie. Może dwójka dzieci, ewentualnie trójka; skoro jedno było w drodze, pewnie mieli się zdecydować na kolejne. Na ganku, w promieniach słońca kot, a w zaciszu salonu rozleniwiony pies. Obraz szyty grubą nicią nadziei i szczęścia, a jednak zupełnie go niezadowalający. Bo coraz bardziej rozumiał, że nie kocha Sollie i że nie takiego życia chce, choć za późno było już na odwrót. — Nie myślałaś o tym, żeby znaleźć sobie jakiegoś współlokatora? — spytał swobodnie, odpuszczając uprzedni temat duchów. Skoro nie potrafił jeszcze zaakceptować pewnych spraw o sobie, nie mógłby uwierzyć w te wszystkie kwestie, które zdawały się ważne dla Ivy. Ale i na to miała nadejść w końcu pora, bo to wcale nie tak, że Jude jakoś uparcie wzbraniać miał się przed tym wszystkim, co do tej pory go przerażało. Co zaś tyczy się Ivy, pewien był, że wspólokator byłby w stanie zagwarantować jej nieco spokoju, chociaż… W pewnym momencie życia człowiek przecież woli pobyć sam, bez zbędnego towarzystwa, więc był to zupełnie luźny i nieprzemyślany pomysł. — Będę dzwonić chyba do ciebie częściej, żebyś mi wymyślała różne takie historie — przyznał z rozbawieniem, bo kto wie, może dzieki temu choć jedna osoba na komisariacie w końcu zapałałaby do niego sympatią? Gdyby faktycznie mu na tym zależało, to pewnie pozwoliłby sobie na podobne kłamstwa i łzawe historie, ale… Dobrze było mu w tej swojej samotni. — Dlatego pewnie oddamy śledztwo policji z Cairns, nazbyt wiele nieścisłości się w tej sprawie pojawia — poinformował ją oficjalnym tonem, nie ukrywając, że wzbudza w nim to swego rodzaju frustrację; nawet jeśli nigdy nie marzył o roli policjanta, wolałby odnosić jedynie same sukcesy. A potem, gdy skierowali się już w odpowiednią część sklepu, lekko wzruszył ramionami. — Dobrze, no wiesz, mamy już chyba wszystkie potrzebne rzeczy i w ogóle, wszyscy się bardzo cieszą — wszyscy poza nim i Sollie, bo coś bardzo dziwnego zaczęło się pomiędzy nimi dziać. Nie mieli tylko odwagi, by to omówić, więc wciskali na usta uśmiechy i czekali niecierpliwie na narodziny ich dziecka. Ale jako że nie miał ochoty o tym wszystkim rozmawiać, prędko zmienił temat na inny — skoro w dodatku mogli wybrać jeden z worków treningowych, łatwiej było odgonić od siebie te skomplikowane tematy.

ivelisse shumway

koniec <3
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
#39

Jeśli chodziło o sport, Luke był typowym gościem obwieszonym najnowszymi gadżetami, zegarkami i markowymi ciuchami, z których pożytek robił raz na ruski rok. Miał te swoje sportowe zrywy, ale jego problem polegał głównie na tym że nie miał tej jedynej, "swojej" dyscypliny. Wszystko prędzej czy później mu się nudziło i do wszystkiego potrzebował towarzystwa. Tylko że nie każdy z kolei potrzebował towarzystwa Winfielda, więc to tak naprawdę wina otoczenia, a nie samego Luke'a. Jak zawsze zresztą. W każdym razie, nie dziwił się że Mara wybrała akurat jego - specjalistę od wszystkiego - jako towarzysza wyprawy do Sportspower Lorne Bay. No dobra, tak naprawdę Luke podejrzewał, że powrót do Lorne nie był dla niej łatwy i być może kontakt z większością znajomych z tego miasteczka trochę jej się rozmył. No a Luke to Luke - nigdy nie miał problemu z tym, żeby skontaktować się z kimś jako pierwszy, nawet jeśli ktoś nie odzywał się do niego przez parę miesięcy. Być może właśnie dlatego, że nigdy nie odczuwał tej blokady pt. "przecież tyle nie gadaliśmy, teraz już nie wypada się odzywać", udało mu się utrzymać wiele znajomości z lat dziecięcych. W tym długoletnią znajomość z Marą, którą poznał w dość nietypowy sposób, bo jako kilkuletni dzieciak na wspólnych zajęciach terapeutycznych. Ale nie raz przekonał się, że takie randomowe znajomości okazywały się w życiu najtrwalsze.
Akurat kręcili się po alejce ze sprzętem do sztuk walki. Uwagę Luka przykuł akurat jeden z ochraniaczy na zęby, więc wziął go w ręce, dokładnie obejrzał, po czym skierował się do Mary.
- Huh, z tego powinni zrobić kolekcję "Odzież domowa, lato 22/23". Kupowałbym  - prychnął pod nosem, bo co jak co ale jemu taki gadżet do śmigania po domu by się totalnie przydał! W końcu nigdy nie wiadomo kiedy znowu natknie się na jakąś zabłąkaną pięść, tym razem na chacie gdyby się zgubił w drodze do kibla... - Czemu akurat sztuki walki, hm? Żeby czuć się bezpiecznie, czy po prostu spuszczanie wpierdolu daje Ci jakąś dziką satysfakcję? - spytał filozoficznie, odkładając ochraniacz na miejsce. On tam się lubił lać, bo tak załatwiał trudne sprawy od dzieciaka, a Mara? Pewnie kryło się za tym coś głębszego...
kryminolog — bez pracy
29 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
29 letnia wdowa, która wróciła do Lorne Bay po latach, żeby załatać złamane serce i otworzyć w okolicy szkołę sztuk walki. Ale czy to jej się uda?
#1

Mara kochała sport i ruch. To było pierwsze w czym mogła sobie tak o, po prostu odpuścić, wyżyć się… i no dać emocją jakoś z niej wyjść. Już kiedy była dzieckiem, miała problemy z okazywaniem emocji i wyrażaniem ich w zdrowy sposób, Bo tak to trzymała gardę, nakładała w sobie różne wydarzenia, emocje i tak dalej, aż… no zbudowała mur. Bardzo gruby mur, przez który nikt się nie mógł przebić. I bardzo możliwe, że jej mąż też tego nie zrobił przed swoją śmiercią, a jedynie go nieco… nadkruszył. Może wywołał parę pęknięć. Które ona później zalała takim betonem, że nie była w stanie płakać na jego pogrzebie ani po nim. A może po prostu była tak wściekła na samą siebie, że nie było miejsca na inną emocję… no i wściekła na niego, po ich ostatniej kłótni i dlatego, że zginął, mimo że… no jasna cholera, miał już nigdzie nie jechać. Tak, zdecydowanie, problemy z emocjami jak stąd do Holiłudu! A nawet i dalej.
Więc tak, sport był dla niej taką ostoją, a jednocześnie ucieczką i sposobem na nie… zwariowanie. Chyba nie ma co się oszukiwać, brał duży udział w jej mindfulnessie i dbaniu i higienę psychiczną. Wydawał się więc perfekcyjną drogą do zarobkowania, zwłaszcza że do tej pory miała na koncie pewne ukończone kursy i mogła to ze spokojem, legalnie robić. Ale nie w USA. Nie tam, gdzie nawarstwiło się tyle trudnych wspomnień. Potrzebowała odmiany, ale… jednocześnie nie do końca. I stąd Lorne Bay. Znów to miejsce, które jako jedyne trochę ruszało jej zimne, skamieniałe serduszko. Miała tu też jak widać jakichś znajomych, więc musiała przywdziać na twarz minę dzielnej wdowy i ruszyć na miasto.
- Lepiej wygląda niż brak uzębienia - zauważyła - jak nazwiesz taką modę? Przewiew przez dwójki? - zapytała, przechylając lekko głowę w bok. Nie miała problemu z rozmową i głupstwach. Miałą problem z rozmową o swoim zmarłym mężu… nie minął nawet jeszcze miesiąc od jego śmierci… nie, zdecydowanie nie chciała poruszać tego tematu.
- Czemu mam wybierać, skoro obie rzeczy są takie kuszące? - zapytała, a potem uniosła zaczepnie brew. - A do tego sztuki walki pomagają rozwijać cierpliwość, spostrzegawczość i właściwie każdy mięsień w Twoim ciele. Nie próbowałeś nigdy? - zapytała, zaciekawiona. I tak, Mara też lubiła się lać...
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Jeśli Mara chciała pogadać o głupstwach, to lepiej trafić nie mogła! Luke zawsze miał wiele do powiedzenia na każdy temat. Z wyczuciem i subtelnością przekazu bywało u niego kiepsko, ale wyjątkowo przy Mar udawało mu się zachować odrobinę taktu. Wiedział, że jej mąż zmarł raptem parę tygodni temu i generalnie w takiej sytuacji pierwszym odruchem bywa pytanie jak dana osoba czuje się po stracie i czy czegoś potrzebuje. Ale Luke wiedział też, że Somerset nie należała do najbardziej wylewnych osób i gdyby chciała pogadać o Joelu albo po prostu się wyryczeć, to sama by mu o tym powiedziała. Dlatego jeśli dziś potrzebowała jego kłapiącej jadaczki - będzie ją miała.
- Dobre, dobre. Ale całkiem spoko brzmi też "Czasami myśl kurwa co mówisz" albo "Niektóre laski mają zajebisty prawy sierpowy" - westchnął. - Powinienem robić w marketingu - dodał nieskromnie jako człowiek wielu talentów. Głównie tych zmarnowanych.
- Próbowałem, ale chyba w trochę innej formie. Mordobicie jakie ja znam bierze się właśnie z braku cierpliwości, a nie chęci jej wyćwiczenia - stwierdził, bo jako gość kierujący się w życiu głównie instynktem i emocjami, często wdawał się w bójki właśnie z tego typu pobudek. - Wiesz, po prostu czasami się zastanawiam nad tymi "sztukami" walki. Brzmi jak jakaś forma artyzmu, a przecież koniec końców chodzi jednak o bardzo pierwotne i zwierzęce zachowania, prawda? - skrzyżował ręce na klacie i oparł się bokiem o jedną ze sklepowych szafek. Uwielbiał takie dyskusje, a akurat miał dziś bardzo filozoficzny mood. Wiedział, że Mara podchodziła do tego co robi bardzo poważnie, nie chciał zresztą podważać jej - oby - przyszłej formy zarobkowania. - Z kolei jeśli potrzebujesz adrenaliny to kup sobie psa czy tam kota. Zwierzęta domowe są zakazane w Opal, wiedziałaś o tym? Odkąd mamy Harry'ego to czuję się jak jakiś król podziemia - o taką ciekawostką ją uraczył i nawet zaśmiał się ze swojego własnego żartu, a uśmiech długo nie schodził z jego twarzy - jak zawsze zresztą kiedy myślał sobie o swoim bombelku! No i Mara pewnie znała Harry'ego, bo Luke na bank wysyłał jej regularnie fotki psiaka na Whattsupie.
ODPOWIEDZ