antykwariusz — basara
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Sprzedaje stare książki, wychowuje samotnie sześcioletniego urwisa i w końcu też postawiła na siebie, dając szansę relacji z Vinniem.
Gdyby ktoś ją o to zapytał, Neva nie potrafiłaby powiedzieć dlaczego aż tak się wściekała. Do tej pory rzeczywiście nie przeszkadzały jej jego romanse, no bo dlaczego miałyby? Przyjaźnili się, a ona chciała dla niego jak najlepiej, dlatego akceptowała ścieżkę, którą sobie wybrał. Nie było między nimi nic, co dawałoby jej podstawy do choćby drobnej zazdrości, a jednak ten widok w pewnym stopniu ją zabolał. Wydawało jej się jednak, że najwięcej wspólnego miało to z obecnością jej syna, który nie powinien być świadkiem czegoś takiego, ale może było w tym coś głębszego? Może nie przeszkadzało jej, kiedy Elvis podrywał inne kobiety, ale nie chciała, aby postępował w ten sposób na oczach ich syna? Jeśli to rzeczywiście było powodem jej wybuchu, Neva nie była w stanie zrobić nic, aby przedstawić blondynowi własny punkt widzenia, ponieważ to wymagałoby od niej przyznania się do tego, że przez długie lata nie mówiła mu prawdy. Nie mogła teraz się do tego przyznać, ani też nie chciała, dlatego najlepiej byłoby, gdyby sobie odpuściła. Kiedy jednak Lindsay wspomniał jej o całej tej szopce, nie była w stanie puścić tego Elvisowi płazem. Gdy więc spróbował się usprawiedliwić, Ebenhart przykucnęła przed swoim synem i sięgnęła po chusteczkę, którą przetarła chłopięcą buzię umazaną lodem. - W porządku, skarbie. Zmykaj do kolegów - zarządziła, zbierając od młodego resztki niedojedzonego loda. Kiedy wyrzuciła je do kosza i odprowadziła chłopca wzrokiem w kierunku piaskownicy, w końcu przeniosła swoją uwagę na Elvisa i, jak można się domyślać, nadal nie wyglądała na zadowoloną. - Czy ty do reszty postradałeś rozum? - syknęła na niego, znów posyłając mu jedno z tych morderczych wspomnień. Znał ją, doskonale wiedział ile znaczy dla niej Lindsay, więc szczerze? Porządnie ją teraz zawiódł. Mogło nie podobać jej się to, że interesował się kimś na oczach jej syna, ale ostatecznie to nie miało większego znaczenia. Nie w obliczu tego, do czego posunął się, aby wyrwać te panny. Z tego powodu naprawdę była rozczarowana. - Nie wciągaj go w swoje gierki, Elvis. Nie w taki sposób - warknęła, po czym skrzyżowała ramiona na piersi. Miała wrażenie, że albo nie zdawał sobie sprawy z potencjalnych konsekwencji, albo zupełnie się nimi nie przejmował, co nie było w porządku. Lindsay był tylko dzieciakiem, w dodatku takim, który nadal szukał sobie męskiego wzorca. Nie powinien uczyć się takich zachowań, ani też nie powinien być wciągany w takie kłamstwa. Może teraz twierdził, iż wiedział, że były to tylko żarty, ale te w dziecięcym umyśle prędko mogły stać się prawdą. Neva bała się tego, bo dopóki nikomu nie mówiła prawdy, jakoś sobie z tym radziła, ale gdyby młody otwarcie zapytał ją o to, czy to Elvis jest jego ojcem, nie była pewna czy umiałaby zaprzeczyć.

Elvis Layton
Ebenhartowie
Magda
33 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
zawodowo przywłaszcza sobie cudzą własność i chyba zaczyna porządkować swoje życie, wreszcie dostrzegając, że być może on również zasługuje na coś dobrego, co zyskiwał wiążąc się z Nevą
W takim razie to był jej problem, nie jego i nie na nim powinna odreagowywać swoją złość. Elvis był niczego nieświadomy, dlatego naprawdę był przekonany o tym, że nie zrobił niczego złego. Może dlatego, że nie rozumiał powagi sytuacji i nie znał się na dzieciach, przez co nie wiedział, że nawet jeśli młody wiedział, że to były tylko żarty, to i tak zacznie się nad tym zastanawiać? Nie pomyślał o tym, ponieważ był przekonany o tym, że to tylko niewinne kłamstwo, które nie pociągnie za sobą żadnych przykrych konsekwencji, dlatego z jego perspektywy reakcja Nevy była na wyrost. I to na tyle, że czuł się bardzo niekomfortowo z rzucanymi przez nią spojrzeniami, a także tym, co zrobiła z jego lodami. Wiedział jednak, że przy chłopcu i tak nie zdoła z nią o tym porozmawiać, dlatego czekał cierpliwie na moment, w który Lindsay pobiegnie bawić się z dziećmi, a oni zostaną sami, bo może wtedy doczeka się jakichś wyjaśnień, a jej zachowanie nabierze sensu? No i rzeczywiście w chwili, gdy pięciolatek zostawił ich samych, ona zaczęła z nim rozmawiać, jednak jej ton w ogóle mu się nie podobał. Był gotowy zareagować ostro, ale kiedy odezwała się ponownie chyba zrozumiał swój błąd. - W porządku, przepraszam… - przyznał pokornie i co ważne, szczerze. Ebenhart miała prawo się na niego złościć, bo jak by się zastanowić, on rzeczywiście nie powinien wciągać chłopca w swoje podrywy, nieważne jak niewinne kłamstwo mogło mu się wydawać. - Masz rację, wciąganie go w to nie było w porządku i obiecuję, że więcej już tego nie zrobię - dodał po chwili, chcąc ją uspokoić, choć oczywiście nie rzucał tych słów na wiatr i faktycznie zamierzał tej obietnicy zrozumieć. Wciąż jednak był zdania, że jej reakcja była przesadzona i gdyby tylko powiedziała mu to spokojniej, bez posyłania mu morderczych spojrzeń i wyżywania się na wafelku, efekt byłby dokładnie taki sam. Przyjaźnią się przecież nie od wczoraj, więc powinna wiedzieć, że Elvis głupi nie jest i czasem wystarczy mu tylko coś powiedzieć, żeby spostrzegł swój błąd i przestał go popełniać. Dlatego uważał, że mogła tę sytuację załatwić trochę inaczej, tym bardziej, że nadal nie uważał swojego błędu za powód do aż takiej złości. Ale może po prostu myślał tak, bo nie znał się na problemach z dziećmi i nie mógł wiedzieć jakie emocje budzą się w rodzicu, kiedy ktoś wykorzystuje ich pociechę do swoich celów? Tak czy siak, blondyn wciąż czuł się dotknięty jej reakcją, przez co niesmak po niej miał pozostać na dłużej, a szkoda, bo zapowiadało się naprawdę przyjemne popołudnie.

Neva Ebenhart
sumienny żółwik
nie
antykwariusz — basara
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Sprzedaje stare książki, wychowuje samotnie sześcioletniego urwisa i w końcu też postawiła na siebie, dając szansę relacji z Vinniem.
A zatem nadal niczego nie rozumiał. Znał ją nie od dzisiaj, a przez przeszło pięć lat miał okazję obserwować również to, jaką była matką. Wiedział zatem, że robiła wszystko, aby Lindsay miał w życiu jak najlepiej, ale także powinien mieć świadomość tego, że nie dopuściłaby do sytuacji, w której ktoś skrzywdziłby jej dziecko. I nie chodziło wyłącznie o fizyczną krzywdę, ponieważ tej pośród dzieciaków nigdy się nie uniknie. Nie, Ebenhart pragnęła chronić go przede wszystkim przed tym, co mogło dziać się w jego głowie na skutek działania innych osób. Elvis był jej natomiast na tyle bliski, iż powinien zdawać sobie sprawę z tego, jak wiele to dla niej znaczyło. Zanim wysłała młodego do przedszkola, przez długie tygodnie zamartwiała się tym, jak inne dzieciaki zareagują na to, że wychowywał się bez ojca. Bała się tego, że wytykać będą go palcami, wytykać mu to, że jego rodzina nie była pełna, przez co on sam w końcu się pod tym ugnie. Właśnie dlatego Neva starała się kontrolować sytuację jak tylko mogła, ale nie przebywała z nim przez cały czas, zatem nie mogła mieć gwarancji, że nie dochodziło do tego pod jej nieobecność. Błąd Elvisa w jej mniemaniu nie był więc drobnostką, ale niewykluczone, że za jej reakcją stało coś jeszcze. Coś, czego ona sama nie była w stanie zrozumieć, dlatego spychała to na dno własnego umysłu, starając się ignorować. Sam fakt, że rozmawiał z tamtymi kobietami nie mógł przecież jej przeszkadzać, no bo dlaczego miałby? Nie była to przecież nawet jej sprawa. A jednak, kiedy przeprosił ją, Neva odrobinę spotulniała. Może w końcu uświadomiła sobie, że nie musiała reagować w ten sposób, aby coś mu przekazać, ale… ale tamten widok sprawił, że naprawdę poniosły ją nerwy. A skoro tak, może powinna zastanowić się nad tym, co naprawdę stało za jej wybuchem? I jak bardzo było to dziwne? - Po prostu nie chcę, żeby coś takiego namieszało mu w głowie, okej? - rzuciła, co zabrzmiało trochę tak, jakby chciała się usprawiedliwić, jednocześnie nie mając pojęcia czy chodziło jej o niego, czy może raczej o siebie. To, co pojawiło się w jej głowie, nieszczególnie jej się spodobało, dlatego teraz kurczowo trzymała się myśli o tym, że chodziło wyłącznie o dobro Lindsaya. A może miało to coś wspólnego z tym, że to, co Neva tak skrupulatnie nazywała kłamstwem, tak naprawdę było szczerą prawdą? Może bała się, że ludzie w końcu zaczynali dostrzegać podobieństwo między jej synem a jej przyjacielem, co mogło oznaczać, że w końcu dostrzeże je również Elvis? Myśl o tym sprawiała, iż zaczynało kręcić jej się w głowie, dlatego w końcu zdecydowała się usiąść.

Elvis Layton
Ebenhartowie
Magda
33 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
zawodowo przywłaszcza sobie cudzą własność i chyba zaczyna porządkować swoje życie, wreszcie dostrzegając, że być może on również zasługuje na coś dobrego, co zyskiwał wiążąc się z Nevą
Znał ją, ale rzecz w tym, że w swoim zachowaniu nie widział niczego aż tak szkodliwego. Może nie rozumiał dziecięcego umysłu, nie byłoby to dziwne biorąc pod uwagę jego ograniczony kontakt z dziećmi, bo nawet jeśli syna Nevy często widywał, to nie spędzał z nim aż tak dużo czasu, żeby wiedzieć jak będzie reagował na różne rzeczy, ale rzecz w tym, że wydawało mu się, iż z jego drobnego kłamstwa nie wyniknie nic złego, ponieważ był przekonany o tym, że chłopiec rozumie, że to tylko żart. Nawet siedząc tu z nimi na ławce udowodnił mu to, dlatego też reakcję Nevy wciąż uważał za przesadzoną. Poza tym, nawet jeśli mylił się, to i tak jego przyjaciółka mogła załatwić to trochę inaczej, nerwy w żadnym razie nie były potrzebne, bo Layton nie próbował celowo wyrządzić jej dziecku krzywdy. Wiedziała przecież, że troszczył się młodego i pilnował, żeby pod jego opieką nic mu się nie stało, a to, że błędnie ocenił sytuację, cóż, każdemu niedoświadczonemu dorosłemu mogło się to zdarzyć. Dlatego Ebenhart mogła mu trochę odpuścić i miał nadzieję, że tak się stanie po przeprosinach, którymi chciał podkreślić, że zrozumiał swój błąd. Bo rzeczywiście dotarło do niego to, co próbowała mu przekazać w ten nietrafiony sposób i chociaż on mu się nie podobał, to nie zamierzał przez to odrzucać przekazu, ani odpowiadać jej taką samą złością, choć był zirytowany. - W porządku, więcej już niczego takiego nie zrobię - oznajmił, po czym spojrzał brunetce w oczy. - Obiecuję, ok? - dodał po chwili i posłał jej łagodny uśmiech, próbując ją w ten sposób trochę ugłaskać, bo nie chciał, żeby się na niego złościła. Nie lubił takich sytuacji, a przynajmniej nie między nimi, ponieważ zależało mu na tej relacji i chciał, żeby wszystko się między nimi dobrze układało. - Więc może trochę mi odpuść, co? - zaproponował, a jego łagodny uśmiech zmienił się teraz w zadziorny. Tak, cały czas próbował załagodzić sytuację z nadzieją, że nie zakończą tego popołudnia na wrogiej stopie. Tym bardziej, że nic takiego się nie stało, tak? Chociaż czy tak samo pomyślałby, gdyby wiedział co działo się w jej głowie i znalazłby się na jej miejscu? Nie miał przecież pojęcia, że tak naprawdę tamte kobiety usłyszały od niego prawdę, którą obecnie znała wyłącznie Neva. Elvis wciąż pozostawał ślepy na podobieństwa między sobą a pięciolatkiem, bo nie miał powodów, żeby się ich doszukiwać. A zatem na razie jej sekret był bezpieczny, na pewno przed nim, trudno powiedzieć czy inni ludzie byli równie ślepi, co on.

Neva Ebenhart
sumienny żółwik
nie
antykwariusz — basara
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Sprzedaje stare książki, wychowuje samotnie sześcioletniego urwisa i w końcu też postawiła na siebie, dając szansę relacji z Vinniem.
Dzisiejsze zajście uświadomiło jej, że ten idealny, przemyślany plan, który kilka lat temu ułożyła sobie w głowie, mógł nie być wcale bez skazy. Wydawało jej się wtedy, że jeśli nie powie Elvisowi prawdy, skutecznie zdoła jakoś sobie to wszystko poukładać, a oni, wszyscy - bez wyjątku, będą dzięki temu szczęśliwi. Naiwnie pominęła kwestię tego, że Lindsay na pewno będzie potrzebował ojca, a co za tym idzie, szukać zacznie go sobie w mężczyznach dookoła. Pominęła również kwestię podobieństwa, a także tego, jak wyczerpujące psychicznie będą dla niej takie sytuacje. Bo nie, nie czuła się w tej chwili dobrze, mając raczej wrażenie, jakby coś zjadało ją od środka. Nerwy dały o sobie znać całkiem szybko, a dodatkowo potęgowane były przez coś, czego Neva zupełnie nie rozumiała. Bo nie, nadal nie wiedziała dlaczego tak mocno zezłościła się w pierwszej chwili, ale teraz wydawało jej się, że analizowanie tego nie miało najmniejszego sensu. Może wcale nie kryło się za tym coś głębszego?
Kiedy zaczął przepraszać i obiecywać, że taka sytuacja już się nie powtórzy, Ebenhart chyba rzeczywiście poczuła się trochę spokojniej. Potrzebowała jednak kilku głębszych oddechów, aby zapanować nad sobą całkowicie. Dopiero po tym omiotła Laytona spojrzeniem, a później uśmiechnęła się do niego niemrawo, co miało być sygnałem, że przestała się wściekać. Może przy okazji zauważyła też, że zachowała się jak straszna furiatka? Kiedy pomyślała o tym, przygryzła nerwowo dolną wargę i ponownie zajęła swoje dotychczasowe miejsce na ławeczce. - Przepraszam za tego loda - odezwała się, bo chociaż nie zgniotła tego wafelka celowo, nie dało się zaprzeczyć temu, że to właśnie ona odpowiadała za stan, w jakim Elvis go dostał. Była zatem odrobinę rozczarowana. Nie tylko nim, sobą, ale generalnie całym tym popołudniem, które mieli przecież spędzić w miłej atmosferze, a to zupełnie im nie wyszło. Zdawać by się mogło, że z całej ich trójki tylko Lindsay bawił się nienagannie, nie dostrzegając żadnego problemu, co może wyłącznie potwierdzało to, że Ebenhart odrobinę wyolbrzymiła problem? Skoro jej syn miał się dobrze, nie głowił się nad tym, czy Elvis rzeczywiście był jego ojcem, może nie miało to na niego wpłynąć? Tej myśli naprawdę chciała się trzymać, ponieważ potencjalne podejrzenia ze strony któregokolwiek z nich cholernie ją przerażały.

Elvis Layton
Ebenhartowie
Magda
33 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
zawodowo przywłaszcza sobie cudzą własność i chyba zaczyna porządkować swoje życie, wreszcie dostrzegając, że być może on również zasługuje na coś dobrego, co zyskiwał wiążąc się z Nevą
To coś, co sama dla siebie wybrała. Powinna zdawać sobie sprawę z tego, że nie wszystko można sobie zaplanować, a nawet przewidzieć i pewne rzeczy w przyszłości mogą nie pójść po jej myśli. Tak, jak miało to miejsce właśnie dziś, co obudziło w niej szczerą obawę, że jej sekret może w końcu wyjść na jaw. Może była to obawa na wyrost, a może całkiem realne zagrożenie? Może Elvis, a może Lindsay zacznie się nad tym zastanawiać, a Ebenhart nie będzie w stanie tego zatrzymać, przez co na sam koniec rozczaruje ich obu? Życie w takim strachu musiało być straszne i chociaż sama je na siebie ściągnęła, chyba na początku nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, z czym wiąże się utrzymywanie takiego sekretu, co? Layton na razie miał zerowe podejrzenia, ale nawet jeśli sam się na nic nie naprowadzi, jej dziwne zachowanie mogło w końcu dać mu do myślenia, dlatego Neva powinna się nad tym zastanowić i uważać na to, co sama robiła.
Widząc uśmiech na jej twarzy, również on mógł odzyskać spokój. Jak mówiłam, nie chciał się z nią sprzeczać, szczególnie nie o coś takiego. To był głupi błąd, który w porę zrozumiał. Do niej chyba również dotarło to, że trochę przesadziła z reakcją, więc nie było sensu dalej tego rozdrapywać i walczyć ze sobą, bo w tej chwili byłaby to już walka o nic. - Właśnie… Wisisz mi jednego, przy następnej okazji będziesz musiała go odkupić - oznajmił zupełnie poważnie. Jakby zapomniała, jeszcze przed chwilą miał sporą ochotę na lody, a teraz musiał obejść się smakiem, bo nikt przecież nie będzie biegł specjalnie po kolejną porcję. Właśnie dlatego wspomniał o następnej okazji, nawet jeśli ta nie zaspokoi jego obecnej ochoty, ale to jakoś przeżyje. Tak czy siak, ten zniszczony wafelek, w razie wątpliwości, powinien być dla niej dowodem, że ona również przekroczyła dziś pewną granicę i musiała nad tym popracować. Nie mogła za każdym razem aż tak panikować i denerwować się, gdy coś działo się z Linem. Szczególnie wtedy, gdy nie było to nic bardzo złego, a chłopiec, co zresztą sama mogła zauważyć, najmniej przejął się całą tą sytuacją i niewykluczone, że prędko o niej zapomni. Nie wyglądało to tak, jakby miał zaraz doszukiwać się w Elvisie swojego ojca, czy to prawdziwego, czy też takiego, którego sam by sobie wytypował. W tym drugim przypadku byłby to bardzo kiepski wybór, bo Layton niestety nie nadawał się na wzór dla kogokolwiek, dlatego nawet jeśli bardzo lubił chłopca, odradzałby mu wzorowanie się na nim.

Neva Ebenhart
sumienny żółwik
nie
antykwariusz — basara
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Sprzedaje stare książki, wychowuje samotnie sześcioletniego urwisa i w końcu też postawiła na siebie, dając szansę relacji z Vinniem.
Rzecz w tym, że ona chyba nie zdawała sobie sprawy z tego, że sama również była w stanie się podłożyć. Wydawało jej się, że skoro wytrwała w tym sekrecie przez tak długi czas, żadna wpadka nie przytrafi jej się, ale najwyraźniej srogo się pomyliła. Lin był coraz starszy, coraz więcej rozumiał, a przy okazji robił się także coraz bardziej podobny do Elvisa. Choć Neva kochała go takiego, jakim był, znacznie łatwiej byłoby jej utrzymać to wszystko, gdyby to jej geny okazały się silniejsze. Ale właśnie, wpadkę mogła tak naprawdę zaliczyć na każdej płaszczyźnie, co może w końcu powinna zrozumieć, aby przypadkiem nie wpakować się w bagno, z którego sama nie zdołałaby się już wydostać. Strach pomyśleć, ile relacji zepsułaby, gdyby prawda w końcu wyszła na jaw. Nie chciała się nad tym zastanawiać, dlatego raz po raz odpychała od siebie tę możliwość, ale sytuację takie jak ta uświadamiały jej, że ryzyko jednak istniało. Niezależnie od tego, jak dobre wymyśliłaby kłamstwo, ono nadal mogło się wydać.
Kiedy wytknął jej, że przy kolejnej okazji będzie zmuszona mu tego loda odkupić, usta Nevy wygięły się w uśmiechu. Nie miała z tym najmniejszego problemu, tym bardziej, że to stwierdzenie oznaczało chyba, iż sytuacja między nimi naprawdę się unormowała. Choć to ona była tą, która dziś na niego naskoczyła, ona także nie lubiła, kiedy działo się między nimi coś złego. Elvis był jedną z bliższych jej osób, dlatego potrzebowała go w swojej codzienności i właśnie dlatego popełniła kilka głupstw, chcąc go przy sobie zatrzymać. Teraz jednak nie miało to najmniejszego znaczenia, dlatego zamiast dalej roztrząsać tę drobną wojnę, Neva poklepała dłonią miejsce obok siebie, a później skupiła uwagę na swoim synu, który dalej bawił się w najlepsze z innymi dziećmi, dzięki czemu ona mogła poświęcić jeszcze chwilę rozmowie z Elvisem. Potrzebowała tego, aby rozproszyć własne myśli i nie uciekać nimi w kierunku tego, czego tak bardzo się bała. Reszta popołudnia upłynęła im na szczęście w mniej napiętej atmosferze, a kiedy Lindsay dość miał już zabawy z kolegami, mogli rozejść się do swoich domów.

zt.

Elvis Layton
Ebenhartowie
Magda
lorne bay — lorne bay
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
It's not the shade we should be casting
It's the light, it's the obstacle that casts it
It's the heat that drives the light
It's the fire it ignites
Lorne Bay jej nie zawiodło. Ba! Po ponad tygodniu spędzonym w miasteczku była nim pozytywnie zaskoczona. Spodziewała się niewielkiej i wyjątkowo urodziwej, chociaż nieco nudnej miejscowości. Jako dziewczyna pochodząca z równie małej społeczności podejrzewała, czego może się spodziewać – kilku sklepików na krzyż, ludzi, którzy znają się na tyle dobrze, że każdy nowoprzybyły od razu rzuca się w oczy, a do tego kilku atrakcji poza samą plażą. Plaża była faktycznie wyjątkowo atrakcyjna, sklepiki urokliwe, a miejscowi, na których natrafiła w barach, rzeczywiście sprawiali wrażenie, jakby znali się od lat. Wcale nie byli przez to jednak nieprzyjemni – wręcz przeciwnie, Stevie miała okazję poznać wielu sympatycznych ludzi podczas tych paru wieczorów spędzonych przy barowej ladzie. Dodatkowo przekonała się, że plaża nie jest jedynym atrakcyjnym elementem Lorne Bay. Miała jeszcze wiele do zobaczenia i zwiedzenia przed sobą, ale… Nie tego wieczora.
Tego wieczora chciała po prostu… Przez jakiś czas nie robić nic. Nawet za bardzo nie myśleć. Dlatego kiedy popołudnie powoli zaczęło zmieniać się w wieczór, postanowiła poszukać jakiegoś spokojnego miejsca, w którym mogłaby po prostu… Posiedzieć. I przez jakiś czas nie robić nic. Plac zabaw o tej porze zaczął pustoszeć. Nie chciała pchać się między dzieciaki, ale lubiła huśtawki. No i siedzenie na huśtawce wydało jej się tego wieczora całkiem odpowiednie. Przez chwilę posiedziała na ławce, czytając książkę, którą miała w plecaku. Zastanawiała się, czy może wyglądać jak matka któregoś z dzieciaków, jakie wciąż się tu kręciły. Nie żeby kiedykolwiek planowała tak wyglądać. Później, gdy huśtawki się zwolniły, schowała swoją książkę i zmieniła miejsce. Odpychała się najpierw powoli, a potem coraz mocniej i mocniej, przypominając sobie czasy, kiedy starała się wznieść na huśtawce jak najwyżej i była ciekawa, jak bardzo musiałaby się postarać, żeby zrobić pełny obrót. Teraz nie chciała robić pełnego obrotu. Właściwie po kilku chwilach uznała, że czas zwolnić i wychillować. Chciała zahamować, wbiła jedną piętę w piasek pod huśtawką, a wtedy druga jej noga palcami zahaczyła o grunt.
Stevie straciła równowagą i wylądowała gębą w ziemi. Także to by było na tyle, jeśli chodzi o chillowy wieczór…

Andrew Finnigan
manager pracujący tam — gdzie pracuje Pandora
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Jeden z Finniganów. Do niedawna był managerem znanej aktorki, z którą przypadkiem ma dziecko. Półroczną Charlotte wychowuje sam, bo jej matka wylądowała na odwyku.
Lorne Bay nigdy nie zawodziło. Dla niego było jedynym miejscem na ziemi, w którym mógł żyć tak, jak powinien i w którym mógł wychowywać córkę tak, jak należało to robić. Chwilowo musiał radzić sobie ze wszystkim sam, bo matka małej miała swoje problemy, ale... Tak naprawdę nie był sam. Miał tu rodzinę i przyjaciół i chyba tylko dzięki ich pomocy udawało mu się to jakoś ogarnąć. Dni, takie jak dzisiaj, kiedy to zakładał córce śpioszki zupełnie odwrotnie, niż powinno się je nosić (czyli nóżki wsadzał w miejsce na rączki i tak dalej), zdarzały mu się już coraz rzadziej i śmiało można powiedzieć, że całkiem nieźle radził sobie w roli ojca. A jeśli chodziło o ciekawe miejsca, w których można spędzać czas z dziećmi, stał się już w tym prawdziwym ekspertem. Znał wszystkie sklepy z zabawkami, doskonale umiał poruszać się pomiędzy jednym placem zabaw a drugim i traf chciał, że właśnie na takowym w końcu się znalazł.
Pewnie, jego młodociana była jeszcze zbyt mała, żeby korzystać z atrakcji placu zabaw, ale kiedyś będzie przecież większa, prawda? Wtedy cenna wiedza zdecydowanie się przyda, a i lepiej będzie jeśli Andy zacznie oswajać Princess (okej, Charlotte) z najfajniejszym, jego zdaniem, placem w okolicy. Było tu sporo fajnych rzeczy, które chciał pokazać małej i o których chciał jej opowiedzieć. Tak jak teraz.
- O, zobacz. To są huśtawki. Tu się siada, o, dokładnie na tym, na czym teraz siada pani. Ty jesteś mała, więc najpierw tata będzie cię sadzał i będziesz miała z boku takie dodatkowe zabezpieczenia, wiesz? I z przodu też. Kupie takie. No, ale kiedy już siądziesz, to będę cię bujał. Tylko inaczej, delikatniej, niż buja się ta pani. Na pewno nie będziemy chcieli...
Nie dokończył. Na pewno nie będą chcieli robić tego, co ta pani! Boże, co ona robiła? Co ona zrobiła?! Młoda chyba od razu wyczuła, że coś się dzieje, bo przestała gaworzyć, tylko zerknęła na tatę. "Ojcze, musisz być Supermanem" zdawało się mówić jej spojrzenie. Nie zostawił córki, co to, to nie, podjechał wózkiem nieco bliżej huśtawek (po drodze zakopał się nieco w piasku, ale to nic), wziął małą na ręce i podszedł do ofiary felernego sprzętu.
- W porządku? Nic pani nie jest? - zainteresował się pechową użytkowniczką huśtawek.

stevie mayfield
ambitny krab
pan Finnigan
26 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
We've all been played, we all get hurt

Just take that pain and let that motherfucker burn
jeden

Czy to dziwne, że od zawsze tak bardzo lubiła place zabaw? Ulotne wspomnienia o rodzicach z biegiem lat zacierały się coraz bardziej i nie była już pewna, czy to tylko wytwór jej wyobraźni, czy coś, co wydarzyło się naprawdę. W pordzewiałych rurach i poobdzieranych ławkach było coś takiego, co potrafiło przywołać uśmiech na jej ustach, nawet kiedy było jej zwyczajnie smutno. Pamiętała dokładnie, kiedy pokazała to miejsce Nadirowi po raz pierwszy. Piekielnie wiało, próbowali więc wspólnie ogrzać się pod cienkim materiałem jej bluzy, bo odmawiała powrotu do mieszkania. Chciała jeszcze choć chwilę popatrzeć na obdarte z farby drewniane konstrukcje, dotknąć porytych kamieniami metalowych płyt i scyzorykiem, który jakimś sposobem znalazł się w jej kieszeni, wydłubać na tyłach ławki ich inicjały. Jakby przeżywali właśnie pierwszą szczenięcą miłostkę, tych kilka uniesień, ale teraz pozostało jej tylko wzniesienie oczu ku niebu, kiedy wydmuchiwała papierosowy dym wprost do gwiazd.
Było już późno, a przez to i pusto, nie musiała martwić się dziwnymi spojrzeniami, rzucanymi przez przechodniów, ani zajęciem karuzeli, na której powoli się kręciła, machając stopami w powietrzu, z odchyloną w tył głową. Było jej dobrze i błogo, cichuteńko, ledwie słyszalnie, nuciła melodię zasłyszanej w radio piosenki i po prostu trwała, tracąc poczucie czasu i rozsądku. Z zamyślenia wyrwało ją dopiero skrzypnięcie furtki, jasny znak, że nie jest już sama i że ktoś powinien ją naoliwić, tak jej właśnie przyszło do głowy.
Powoli, bez gwałtownych ruchów, podniosła głowę, która mimowolnie oparła jej na koło do kręcenia karuzelą i odgarnęła z twarzy niesforne kosmyki, przesłaniające jej widok. Mgliste spojrzenie napotkało sylwetkę, zaskakująco... znajomą? - Nadir - wyszeptała, jakby chciała się z jego imieniem pozbyć tego przeklętego wrażenia, że nieustannie ma je na końcu języka. - Nadir? - powtórzyła pytająco, opuszczając stopy na udeptaną ziemię i chwiejnie podnosząc się z siedziska. Dzwoniła do niego? Pisała? Miała w ogóle przy sobie telefon? Nie wiedziała skąd się tu wziął, ale chyba cieszyła się na jego widok. Tak, cieszyła się na jego widok, rzuciła nawet niedopalonego papierosa gdzieś za siebie i ruszyła w jego stronę, żeby go... Och, nie wiedziała w jaki sposób może go przywitać po kilku miesiącach ciszy. - Hej?

nadir al khansa
Obrazek
promienny motyl
nata
lorne bay — lorne bay
28 yo — 194 cm
Awatar użytkownika
about
𝐼 𝑠ℎ𝑢𝑡 𝑚𝑦 𝑒𝑦𝑒𝑠 𝑎𝑛𝑑 𝑎𝑙𝑙 𝑡ℎ𝑒 𝑤𝑜𝑟𝑙𝑑 𝑑𝑟𝑜𝑝𝑠 𝑑𝑒𝑎𝑑;
𝐼 𝑙𝑖𝑓𝑡 𝑚𝑦 𝑒𝑦𝑒𝑠 𝑎𝑛𝑑 𝑎𝑙𝑙 𝑖𝑠 𝑏𝑜𝑟𝑛 𝑎𝑔𝑎𝑖𝑛.
#7


a lost road will remember your footsteps because someday you may want to return, tracing the way

Wstał przed wschodem słońca, leniwie obserwując z tylnego siedzenia, jak płomienne barwy promieni wlewają się do środka przez lekko zaparowane okna. Spokój - tak wielki, iż musiał zwiastować coś niesprzyjającego takim jak on; zwyczajnym śmiertelnikom nieświadomym tego, do czego prowadził obrany przez nich kierunek. Wszakże nic takiego nie zapowiadało zbliżającej się tragedii, fatum pisanego przychylnymi mu zdarzeniami. Leki ponownie spętały chorobę ciasnymi więzami, a wszechświaty barw na skórze powoli odchodziły w niepamięć. Niedługo ponownie ruszą z próbami, które wypełnią większość jego dni - prawie to skończy się takie bezcelowe włóczenie się po mieście jak dzisiaj.
Nogi same niosły go do tych miejsc - w wędrówce szlakiem odległych wspomnień, z widmami przeszłości jakby wciąż żywymi w tych niepozornych sceneriach. Do przeszłych dni należał również ten niepozorny plac zabaw mijany właśnie w tej chwili. To na nim leżeli oparci o metalową zjeżdżalnię, z oczami wpatrzonymi w gwieździsty nieboskłon, choć on wolał spoglądać w ten odbijający się w jej spojrzeniu. Dostrzegł ruch, gdy w zamyśleniu przyglądał się konstrukcjom. Sylwetka przez pewien czas wyglądała prawie niczym posąg w jakiejś przedziwnej instalacji artystycznej, która nawiązywałaby być może do nostalgii za utraconym dzieciństwem. Prawie grało tu dużą rolę, gdyż delikatnie poruszając nogami, jakby tańcząc w powietrzu do kolejnych obrotów karuzeli. Zapewne to z tego powodu przystanął w zadumie, wypatrując niespodziewanego towarzystwa na placu zabaw. Przeszedłbyś dalej, prawda? Zadźwięczało mu w myślach, kiedy rysy twarzy okazały się tak szalenie znajome. Bolesne do tego stopnia, iż wszystko to, co zdawało się pozostawione w przeszłości, nagle uderzało w niego ze zdwojoną siłą.
Przypadek; powtarzał sobie w duchu, stawiając kolejne kroki na czymś, co przypominało trociny zmieszane z pisakiem. Wcisnął dłonie w kieszenie skórzanej kurtki po zatrzymaniu się w odległości kilku kroków od nocnej zmory. - Rae - wypowiada cicho jej imię, przeciągając każdy dźwięk jakby w jakimś nieznanym zaklęciu. Jeśli nie jest prawdziwa, niech zniknie teraz i nie nęka go w tym świecie omamów. Ta jednak nadal pozostawała przed nim, a jej głos przebiegł po jego skórze jak elektryczny impuls. - Wróciłaś - Nie wiedziałem, nie chciałem wiedzieć - bo nie powinienem? Utkwienie spojrzenia w jej jasnych jak bezchmurne niebo oczach było piekielnie trudne, gdyż niegdyś porównałby to do wejrzenia w duszę; bał się, by ujrzała jego. - Mogłaś... - urywa po chwili, zaskakując tym sam siebie - cóż takiego mogła? Zapewne wiele, lecz w żadną z tych rzeczy nie powinien być zaangażowany. Odwrócił wzrok, lokując spojrzenie gdzieś w niesprecyzowanej oddali; na horyzoncie znikającym w ciemnościach. Niewypowiedziane słowa tkwiły w nim, wypalając od wewnątrz, lecz nadal niezdolny był do ich wypowiedzenia.

Rae Ebenhart
  • your song fades in like morning
    your song creeps into my dawn
ambitny krab
-
brak multikont
26 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
We've all been played, we all get hurt

Just take that pain and let that motherfucker burn
Skinęła głową w niemej odpowiedzi na jego pytanie, bo jak inaczej mogłaby zareagować? Wróciła, stała przed nim, tuż obok, w odległości zaledwie kilku metrów, prawie na wyciągnięcie ręki i nawet delikatnie uniosła dłoń, palcami poruszając w powietrzu, ale zaraz ją opuściła, bo... Bo właściwie dlaczego? Czuła, że chciałaby go dotknąć, poczuć pod opuszkami palców znajome ciepło ciała, przy pierwszym oddechu zaciągnąć się zapachem, usłyszeć jak szepcze jej do ucha - chciała tego wszystkiego, ale nie powinna.
- Mogłam - ponownie skinęła, mocno zagryzając dolną warg i śledząc jego spojrzenie. Mogła przecież wysłać mu wiadomość, zadzwonić, zrobić cokolwiek, a jednak postanowiła, że nie chce tego robić, że woli sobie oszczędzić jego widoku, bo bez niego było po prostu łatwiej. Bez niemalże namacalnej bliskości była w stanie udawać, że zapomniała, trzymać się swojego planu i w szczątkowych wspomnieniach na nowo przeżywać to, co kiedyś mieli, tak kruche i ulotne przez jej ucieczkę.
Poznała go na nowo, kiedy zupełnym przypadkiem, zbiegiem okoliczności ich ścieżki się skrzyżowały, a to pomagało Rae na kontrolowanie tego, co o niej wiedział. Nie potrafiła przed Nadirem ukryć samej siebie, ale mogła zatuszować incydent sprzed lat i bała się, cholernie się bała, że gdyby się o nim dowiedział, dostrzegłaby w jego oczach coś, czego widzieć nie chciała, nie mogła, nie zniosłaby, a co tyle razy widniało w oczach dawnych znajomych, których już nie nazwałaby w ten sposób.
Otworzyła usta, żeby powiedzieć, że przeprasza, że zachowała się jak niedojrzała gówniara, że żałuje, że tęskni, ale głos uwiązł jej w gardle i zamiast tego sięgnęła do kieszeni skórzanej kurtki, wyciągając z niej pomiętą paczkę, nie bardziej po przejściach niż sama Ebenhart i bez słowa wyciągnęła ją w stronę chłopaka, między wargi wsuwając fajkę.
Kiedyś lubiła z nim milczeć. Siedzieć na kocu na plaży, splatając ze sobą małe palce i patrzeć bez słowa na uderzające o brzeg fale, nie myśląc nawet o niczym konkretnym, po prostu będąc, bo wtedy nic więcej nie było jej w życiu potrzebne, ale teraz czuła niewypowiedziane napięcie między nimi i nie była pewna jak długo będzie w stanie walczyć ze swoimi emocjami, z tęsknotą. Nie chciała rozbudzać w sobie nadziei, choć serce od razu zabiło jej trochę szybciej, oddech nieco przyspieszył, a dźwięk imienia w jego ustach działał jak cudowna symfonia, jednocześnie kłując w serce, gdy tylko przypominała sobie, że już nie może go słyszeć codziennie, bo już nie może tego od niego wymagac.

nadir al khansa
Obrazek
promienny motyl
nata
ODPOWIEDZ