greensperson — i moolinght bar
27 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
projektantka ogrodów, greensperson, a po godzinach chowa się przed światem nurkując i robiąc zdjęcia dzikiej przyrodzie
#4

Rorey musiała przyznać, że chociaż sama jeszcze nie myślała ani trochę o sobie w roli matki, ani nawet nie rozpracowała, czy właściwie to chciałaby mieć jakieś swoje, czy jednak pozostać bezdzietną niewiastą, to dzieci innych osób bardzo lubiła. I czemu by nie miała, dzieciaki były fascynujące! Zrobione zupełnie przypadkiem przez rodziców, tworzone w brzuchu mamy przez dziewięć miesięcy, a potem uczącego się świata zupełnie od zera. Rorey miała bardzo dużo cierpliwości dla dzieci, bo… no sama kiedyś jednym była.
I wtedy też próbowała pakować palce tam gdzie nie powinna, też hałasowała i płakała, bo jeszcze nie wiedziała jak w inny sposób można przepracowywać i okazywać emocje. I była ostatnią do oceniania innych dzieci, a także rodziców. Dlatego kiedy po raz pierwszy Neva Ebenhart potrzebowała pomocy, nawet się nie zawahała żeby zaproponować sąsiadce opiekę nad dzieckiem, mimo swojego małego doświadczenia w tym zakresie. Ale na szczęście, młody przeżył i najwyraźniej Ro zaprezentowała się jako całkiem niezła niania! I musiała przyznać, że to było ciekawe doświadczenie, tak na moment znów zniżyć się do poziomu dziecka, odświeżyć to.... no po prostu niewinne, dziecięce spojrzenie. A trochę tego właśnie potrzebowała, po wszystkim co przeszła. I chyba dlatego była trochę zbyt ugodowa w zabawach! Odwróciła się zaledwie na moment, a z malowania farbami, nagle imprezka przeszła na ścianę. I jak Rorey wróciła z sokiem i ciasteczkami do salonu, na ścianie już istniało... coś co podobno była krówką, no a kim jest Roo żeby krytykować wizję artysty! Trzeba było jednak być odpowiedzialnym za swoje niedopatrzenie i ścianę jakoś uratować, dlatego wzięła chłopca do sklepu z tym wszystkim, co malarzowi jest potrzebne. Wybrali podobną do tej na ścianie farbę, wzięli pędzel, wałek i kuwetę, no i oczywiście folię. I tak opakowana wróciła z chłopcem do mieszkanka.... wpadając prosto na Nevę!
- O cześć. No tak jakby.... zdarzył się mały wypadek, ale zaraz to naprawię - zapewniła ją, a potem spojrzała na chłopca, który dzielnie trzymał pędzel i wałek w ręce - a koleszka zasłużył na drzemkę, bo się napracował bardziej niż było to zaplanowane... - dodała, z bardzo przepraszającym uśmiechem! Co prawda wciąż stały przed mieszkaniem, więc Neva nie mogła jeszcze ocenić szkód, ale Rorey liczyła, że nie będzie się bardzo gniewać!
promienny latawiec
-
antykwariusz — basara
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Sprzedaje stare książki, wychowuje samotnie sześcioletniego urwisa i w końcu też postawiła na siebie, dając szansę relacji z Vinniem.

Jeszcze dobre sześć lat temu Ebenhart również nie potrafiła wyobrazić sobie tego, że miałaby zostać matką, bo na to nie czuła się zupełnie gotowa. Nie miała też żadnych predyspozycji, nie mając przy swoim boku partnera, ani też nie będąc nawet w fazie randek. W tamtym czasie nadal próbowała się wyszaleć, przynajmniej w wolnych chwilach, ponieważ na głowie miała jeszcze studia i pomoc dziadkowi w antykwariacie, który kilkanaście miesięcy temu przejęła na własność. Nie znajdowała się zatem w miejscu, w którym ktokolwiek mógłby planować dziecko, i właśnie tak było z nią. Rzecz w tym, że kiedy na jednej z imprez pojawiło się zbyt dużo alkoholu, a jej przyjaciel wydawał się tamtego wieczora wyjątkowo przystojny, jakoś tak wyszło, że ten jeden raz popełnili błąd, który mógł ich kosztować przyjaźń. Właśnie tak o tym zajściu Neva myślała kolejnego dnia, więc kiedy okazało się, że Elvis zupełnie nie pamiętał, co nawyczylani, jej było to na rękę. Utwierdziła go w przekonaniu, że do niczego między nimi nie doszło, a rosnący brzuch kilka miesięcy później zrzuciła na kogoś innego. Kogoś, kto nawet nie istniał, ale dla wszystkich jej znajomych był przygodą, która poskutkowała dzieckiem. Można więc powiedzieć, że nie kłamała całkiem, a jedynie odrobinę naginała prawdę, właśnie w ten sposób zostając samotną matką.
To jednak czasami sprawiało jej pewne trudności. Zwłaszcza wtedy, kiedy musiała zająć się czymś, przy czym mały i chętny do pomocy chłopiec nie mógł jej asystować. Właśnie tak było dzisiejszego popołudnia, kiedy to nagle musiała zawieść swoją babcię do lekarza, nie chcąc ciągnąć tam syna, który tylko by jej przeszkadzał. Właśnie dlatego po raz kolejny poprosiła o pomoc Rorey, jednocześnie dochodząc do wniosku, że winna była jej jakiś prezent, albo przynajmniej pyszne, domowe ciasto. To musiało jednak zaczekać na inną okazję, ponieważ dziś Ebenhart chciała czym prędzej dotrzeć do sąsiadki i swojego syna, aby za bardzo nie nadużyć jej życzliwości. Po powrocie spodziewała się więc zastać ich w domu, a kiedy szarpnęła za klamkę i drzwi nie otworzyły się, odrobinę ją to zdziwiło. Nie zdążyła jednak się nad tym zastanowić, bo już chwilę później usłyszała za sobą głos blondynki. - Wypadek? - zapytała, a jej serce odruchowo zabiło szybciej. Jednak to kolejne słowa Rorey sprawiły, że Neva przeniosła spojrzenie na swojego syna. - Lindsay, przyznaj się mamie, co nabroiłeś? - zażądała wyjaśnień, a maluch z zadziwiającą łatwością jej ich dostarczył. Potrafił narozrabiać, ale równie szybko umiał przyznać się do winy. Może dlatego, że wiedział, iż zupełnie nie umiała się na niego gniewać. - Jejku, Rorey, nie trzeba było się fatygować. Załatwiłabym to sama, to nic takiego - przyznała, a później otworzyła w końcu drzwi mieszkania, aby wpuścić ich do środka. Czuła się trochę głupio z tym, że dziewczyna nie dość, że pilnowała jej syna, w dodatku wydała majątek i farby. Właśnie dlatego zaraz po wejściu do mieszkania chwyciła za swoją torebkę. - Ile mam ci oddać? - zapytała, zupełnie nie wyobrażając sobie tego, że Fitzgerald miałaby naprawiać szkody na własną kieszeń.

rorey fitzgerald
Ebenhartowie
Magda
greensperson — i moolinght bar
27 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
projektantka ogrodów, greensperson, a po godzinach chowa się przed światem nurkując i robiąc zdjęcia dzikiej przyrodzie
Z perspektywy Rorey… która ani trochę nie była specjalistką w zajmowaniu się dziećmi, czy wychowywaniu dzieci, Neva radziła sobie naprawdę świetnie. Bardzo ją podziwiała, że jest w stanie pogodzić pracę i zajmowanie się synem, na dodatek sama, bez żadnej pomocy. Nigdy nie wypytywała ją o to kim jest ojciec dziecka i co się z nim stało, bo akurat to uważała za sprawę dość prywatną, o której jeśli Neva Ebenhart chciała, mogła opowiedzieć jej sama. A przynajmniej miała nadzieję, że kobieta wiedziała, że zawsze może ją wysłuchać i powierzyć tajemnicę. W tym ostatnim akurat była znakomita, bo też z nikim nie rozmawiała o tym co się wydarzyło… z nim. I nawet jeśli ktoś pamiętał że byli razem i pytał czemu się rozstali, szybko ich zbywała i zmieniała temat. Jego imię przyprawiało ją o mocny ścisk wszystkich narządów w środku i nie był to ten przyjemny rodzaj ścisku. Więc wybierała wyparcie, starała się o nim nie myśleć, nie wypowiadała jego imienia i próbowała zapomnieć jego twarz.
Skupiała się za to na przyjaźniach i na pracy, bo potrzebowała dobrej energii i pozytywnych ludzi wokół siebie. Spędzanie czasu z małym Lindsem było bardzo przyjemne i nie potrzebowała rekompensaty. Jeśli kiedyś będzie musiała pojechać i pracować na planie zdjęciowym, wtedy Neva będzie mogła jej się odwdzięczyć podlewaniem kwiatków w domu. Sąsiadki muszą sobie pomagać!
- Nie Lindsowi, jest cały, zero siniaków, zero zadrapań, zero urazów wewnętrznych - zapewniła ją od razu, bo szybko wyłapała w jej oczach ten specyficzny wyraz paniki, który pamiętała z oczu własnych rodziców, kiedy coś im się kiedyś w dzieciństwie przytrafiało. A potem pozwoliła dziecku wyjaśnić co zrobił i uśmiechnęła się nawet lekko, bo to zawsze słodkie jak takie małe dzieciaczki coś próbują objaśnić! I jak próbują skupić się na jednym temacie rozmowy i nie uciekać w dygresje na różne powiązane tematy.
- Liczyłam że szybko odświeżymy i nie zauważysz - przyznała, marszcząc brwi - u mówię ‘my’, ale nie wykorzystałabym młodocianego do nieodpłatnej pracy… - dodała, żeby nie myślała, że tu planowała jakiś wyzysk! Zresztą, przy takim małym dziecku to pewnie danie mu pędzla skończyłoby się farbą wszędzie dookoła, tylko nie na ścianie.
- Daj spokój, to ja nie dopilnowałam. Możesz za to otworzyć dobre wino, żeby nam się lepiej pracowało - zaproponowała, unosząc brwi. Te pędzle i tak pewnie weźmie potem ze sobą, nie będzie Nevie zagracać chaty, a jej się pewnie przydadzą! Miała dużo roślin, często zraszała i używała nawilżacza powietrza, ich ściany pewnie też musiały być często odświeżane.... - a jak Twoje sprawy, wszystko udało się załatwić? - zapytała jeszcze, wchodząc z tymi rzeczami do środka, bo nie będą tak na korytarzu rozmawiać chyba!
promienny latawiec
-
antykwariusz — basara
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Sprzedaje stare książki, wychowuje samotnie sześcioletniego urwisa i w końcu też postawiła na siebie, dając szansę relacji z Vinniem.
Neva nie wiedziała jak to jest. Nie miała za sobą wielkiej miłości, która skończyła się katastrofą, a jedynie coś, co w oczach wszystkich było przygodną nocą z przypadkowym mężczyzną, który zniknął gdzieś bez śladu. Niewiele miało to wspólnego z rzeczywistością, ponieważ skrupulatnie ukrywała przed bliskimi fakt, że ojcem jej dziecka był jej najlepszy przyjaciel, ale jeśli zależało jej na tym, aby i on się nie dowiedział, nie mogła wspomnieć o tym nikomu. Mogła zatem mieć świadomość tego, że Rorey była osobą, której mogła zaufać z sekretem, ale ten zamierzała zachować dla siebie, nie zamierzając z nikim robić wyjątku. Miała bowiem wrażenie, że gdyby w końcu powiedziała to na głos, dopadłyby ją jakieś wyrzuty sumienia, a potrzebowała wierzyć, że podjęta przez nią decyzja była tą słuszną. Gdyby teraz, po przeszło pięciu latach od narodzin jej syna, doszła do wniosku, że popełniła błąd, prawdopodobnie nie zdołałaby sobie tego wybaczyć. Była również pewna, że Elvis też miałby jej to za złe, a był dla niej tak ważny, że nie mogła ryzykować, iż w ten sposób go straci. Szkoda tylko, że przez własne obawy pozbawiała swoje dziecko szansy na to, aby wychowało się z ojcem, ale… tego nie dostrzegała, naiwnie wierząc, że robiła dobrze.
Oczywiście, że trochę się przestraszyła, ponieważ była tym odrobinę nadopiekuńczym typem matki, co wynikało prawdopodobnie z tego, że była jedyną osobą, na którą mały Lindsay mógł liczyć… No dobra, może nie jedyną, ale była mu najbliższa, pełniła rolę zarówno matki, jak i ojca, więc była odrobinę na jego punkcie przewrażliwiona. Nie na tyle, aby nie dostrzec tego, że młody znajdował się na klatce schodowej cały i zdrowy, więc kiedy pierwsza panika minęła, Ebenhart mogła wysłuchać wyjaśnień syna, które jakoś szczególnie jej nie zezłoscily. Jasne, nie miała ochoty malować całego salonu, ale wiedziała, że Lin był tylko dzieckiem, a te czasami sprawiają podobne kłopoty, zatem tak długo, jak on był cały, Neva nie zamierzała się wściekać. - Może jednak przydałoby się tutaj komuś trochę dyscypliny? - zapytała, w tym samym momencie palcem naciskając nosek swojego synka. - W porządku, ale najpierw położę tego nicponia do łóżka. Wystarczająco się dziś napracował - odpowiedziała, a później zerknęła wymownie na Rorey. Gdyby zabrały się do malowania w towarzystwie jej syna, mały prawdopodobnie tylko by im przeszkadzał, czego lepiej było uniknąć. - Chyba dobrze. To znaczy, wiesz jak jest, wyniki w porządku, ale za kilka tygodni babcia i tak będzie musiała jechać tam znowu. Nie wyobrażam sobie dobicia do tego wieku. Oszalałabym z ciągłymi wizytami u lekarza - przyznała, po czym lekko pokręciła głową. Z dalszymi pogawędkami musiały jednak zaczekać, ponieważ Ebenhart musiała najpierw wysłać swojego syna na drzemkę. - Rozgość się, zaraz wrócę - obiecała, po czym razem z Lindsayem pomaszerowała do pokoju chłopca. Ułożenie go do snu trochę jej zajęło, ale po kilkunastu minutach mogła dołączyć do Fitzgerald. Zgodnie z obietnicą, otworzyła wino i napełniła nim dwie lampki, jedną podając blondynce. - Mam nadzieję, że nie zmęczył cię za bardzo. Czasem potrafi dać w kość, chyba ma to po mnie - przyznała, po czym przyklapnęła na brzegu kanapy. Chyba potrzebowała odsapnąć chwilę, zanim mogłaby zabrać się do roboty.

rorey fitzgerald
Ebenhartowie
Magda
greensperson — i moolinght bar
27 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
projektantka ogrodów, greensperson, a po godzinach chowa się przed światem nurkując i robiąc zdjęcia dzikiej przyrodzie
Czasami Rorey wolałaby jednak nie mieć za sobą akurat takiej miłości, zwłaszcza z takim finałem. I niby każdy człowiek może nam zrobić krzywdę, bo po prostu ma swoją złą naturę i akurat tego dnia zdecyduje się żeby sięgnąć po przemoc, ale… chyba wtedy Roo po prostu mniej by obwiniała samą siebie za to co się stało. A to było w tym najgorsze, jej własna głowa, która ją przekonywała, że przecież nic się nie stało, że przesadza, że dramatyzuje. I że przecież było tyle dobrych chwil razem, że przecież byli parą. A kiedy Twoje własne myśli cię atakują w taki sposób, niestety nie ma gdzie się przed nimi schować, nie ma jak uciec.
Dlatego Rorey nie oceniała wyborów, zwłaszcza tych podejmowanych po jakimś czasie. I… i kim ona była żeby kogokolwiek oceniać? No była ostatnią osobą do czegoś takiego. Nie pytała nigdy Nevy, bo uważała że nie tylko sama powinna chcieć z nią o tym pogadać, ale to po prostu nie miało znaczenia. I to czy dziecko wychowuje się tylko z mamą, czy tylko z tatą, czy z samymi dziadkami… to nie ma znaczenia. Liczy się tylko miłość w rodzinie i wsparcie. Najstarszy brat Rorey był adoptowany, czego nie wiedziała przez połowę życia i traktowała go dokładnie tak samo jak resztę rodzeństwa. A jak dowiedzieli się o adopcji? Właściwie jej to nie wzruszyło. To wciąż był jej brat, wciąż go kochała, wciąż mógł na nią liczyć, a ona na niego. Oczywiście on miał milion swoich problemów, bywał w innych miejscach na świecie niż ona, ale… no to też nie miało znaczenia. Rodzina to rodzina, jest taka jaką sobie wybierzemy. I jeśli dla Nevy Elvis był lepszym wujkiem, to miała swoje powody. Wie kiedy się dziecko urodziło, gdyby chciał to mógłby sobie zrobić matmę i chociaż zacząć podejrzewać, ale czasami ludzie świadomie wybierają nieświadomość.
- To ja w tym czasie przygotuję stanowisko - skinęła lekko głową, bo to był dobry plan. trzeba odsunąć kilka rzeczy, podlać przy okazji kwiatki Nevy, bo pewnie miały trochę sucho i Rorey odsuwając je zobaczy, że liczą na kilka kropel zbawiennej wody.
- Wiesz, to zależy. Niektóre starsze osoby lubią te wizyty, jak się ktoś nimi opiekuje chociaż przez chwile i interesuje… - przyznała, z cichym westchnieniem - ale jeszcze trochę i też nas to czeka. Już teraz powinnyśmy chodzić regularnie - dodała, chociaż… no trochę ostatnio zaniedbywała swoje obowiązki w tym zakresie, zwłaszcza ginekologa…. ale to nie było coś, o czym miała siłę myśleć. Nie chciała sie teraz rozbierać przed obcymi osobami, niezależnie od ich płci czy specjalizacji.
- Jasne, poczekam - i jak Neva Ebenhart poszła usypać małego, ona zaczęła przesuwać niektóre meble na środek pokoju. Te, które była w stanie przesunąć sama, oczywiście i jakieś kwiatki, które od razu podlała. I właśnie na tym ją przyłapała Neva, jak wróciła. - Nie, skąd, to sama przyjemność. Dzieci są fajne, gdyby nie to, że kocham się bawić roślinami, może bym nawet pomyślała o jakiejś karierze przedszkolanki - przyznała, z rozbawieniem. - Pewnie bym tego pożałowała po tygodniu, bo jednak jedno dziecko a dwadzieścia to różnica… - rzuciła, a potem podeszła do kanapy - chyba musimy ją razem odsunąć - przyznała, kiwając powoli głową. Jak malować to od razu, szybciej będzie z głowy.
promienny latawiec
-
antykwariusz — basara
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Sprzedaje stare książki, wychowuje samotnie sześcioletniego urwisa i w końcu też postawiła na siebie, dając szansę relacji z Vinniem.
Całe szczęście, że dzisiejszego popołudnia żadna z nich nie musiała przejmować się problemami, które wiązały się z mężczyznami, życiowymi wyborami czy masą innych, kłopotliwych rzeczy. Neva już dawno pogodziła się z myślą, że nie dało się odkręcić jej decyzji, dlatego nauczyła się z tym żyć. O problemach Rorey może nie dało się powiedzieć tego samego, ale gdyby potrzebowała wsparcia, Ebenhart przez cały ten czas była obok. Wydawało jej się również, że nie musiała mówić jej tego, ani zachęcać, ponieważ podobne dyskusje rodziły się czasem przy sąsiedzkiej kawie. Właśnie w ten sposób kształtowały się najtrwalsze przyjaźnie, a także poznawało się osoby, na które naprawdę można było liczyć. Z drugiej jednak strony, Neva doskonale rozumiała, że czasami pewne rzeczy wolało się przemilczeć. Ona nie robiła tego z braku zaufania i też kłamstwem byłoby stwierdzenie, że nigdy nie miała ochoty się wygadać, ale kiedy już ta ją nachodziła, prędko przypominała sobie, czemu nie mogła niczego powiedzieć. Ona naprawdę bardzo chciała, aby jej pozornie poukładane życie nie zmieniło się, a do tego potrzebowała gwarancji, że Layton nadal będzie tkwił w błogiej nieświadomości. Właśnie o to walczyła przez sześć ostatnich lat.
W kwestii zdrowia nie mogła się z nią sprzeczać i wcale też nie zamierzała, ale nie ulegało wątpliwości, że jej regularność również pozostawiała wiele do życzenia. Kiedyś dbała o siebie bardziej, nawet w czasie ciąży, a może raczej szczególnie wtedy, ten stan rzeczy utrzymywał się. Dopiero później uległo to zmianie, ponieważ całą swoją uwagę skupiała na Lindsay'u oraz tym, żeby to on miał się jak najlepiej. I ten stan rzeczy utrzymywał się nadal, ale tę dyskusję musiały odsunąć na później, ponieważ teraz Neva musiała zająć się położeniem do snu swojego syna, a kiedy to zrobiła, mogła wrócić do Rorey, która rzeczywiście uporała się już z kilkoma meblami, co wywołało na twarzy Ebenhart spore zaskoczenie. Nim jednak zdążyła jakkolwiek to skomentować, blondynka przykuła jej uwagę swoimi słowami. - Jesteś pewna, że urodziłaś się w Lorne Bay, a nie na Kryptonie? W życiu nie przesunęłabym tego wszystkiego sama - pokręciła głową ze szczerym niedowierzaniem, a później dołączyła do blondynki, chcąc pomóc jej z przesunięciem kanapy. - Wiesz co? Kiedyś wydawało mi się, że praca przedszkolanki nie jest wcale taka zła, ale kiedy na świat przychodzi twoje dziecko, uświadamiasz sobie, że te kobiety muszą mieć ogromne pokłady cierpliwości - przyznała, a w międzyczasie sapnęła sobie, bo jednak przesuwanie mebli nie należało do najprostszych zadań. - Ciężkie to cholerstwo - zauważyła, ale dała radę dopchnąć razem z Rorey kanapę do końca. - Tyle chyba wystarczy, co? Myślisz, że musimy przykryć czymś te meble, czy jednak będziemy ostrożne? I może pożyczę ci coś na przebranie? Szkoda by było, gdybyś się zachlapała farbą - zasugerowała, omiatając spojrzeniem strój Fitzgerald. Wystarczy już, że musiały malować ściany, Neva naprawdę nie chciała mieć na sumieniu kolejnych szkód wywołanych pośrednio zachowaniem jej synka.

rorey fitzgerald
Ebenhartowie
Magda
greensperson — i moolinght bar
27 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
projektantka ogrodów, greensperson, a po godzinach chowa się przed światem nurkując i robiąc zdjęcia dzikiej przyrodzie
Niczego nie dało sie tak w stu procentach odkręcić i naprawić. Można próbować, można się starać, ale jak coś się zepsuje, to zawsze gdzieś to będzie w tyle głowy, nie ważne ile się zrobi żeby to naprawić i żeby o tym zapomnieć. Tak jak w tym powiedzeniu o tym, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Rzeka po prostu nigdy nie będzie już taka sama, jak wtedy kiedy się z niej wyszło i Rorey… no wiedziała doskonale, że nie jest w stanie po prostu cofnąć czasu i wrócić do siebie sprzed lat. Neva Ebenhart też nie mogła pstryknąć i podjąć decyzji jeszcze raz i teraz po prostu obie muszą z tym handlować jakoś. Ale to prawda, nie trzeba się na tym cały czas skupiać i ciągle to analizować, zwłaszcza że obie miały sporo okazji do powrotów do tych rozkmin. Nev za każdym razem jak patrzyła na swojego syna, a Roo za każdym razem kiedy widziała jakiegoś faceta. Albo miała flashback. Więc chwile jak te, kiedy po prostu można było robić głupoty i rozmawiać o nieważnych sprawach, były bardzo ważne. A tajemnice pozostawały ukryte. W końcu im więcej osób wie o tych tajemnicach, tym trudniej jest ich uniknąć i je kontrolować. A żadna z nich by nie chciała żeby nieodpowiednia osoba się o tym dowiedziała… a Rorey do tego jeszcze nie wiedziała jak o tym rozmawiać, bo nie była w stanie sobie tego poukładać zbyt dobrze w swojej własnej głowie. Poza tym jak widać, sekrety dodawały energii do innych projektów, dlatego Rorey tyle pracowała i dlatego z taką chęcią przestawiała meble. Gdyby Neva jeszcze trochę się guzdrała, to by mogła zobaczyć pół salonu odmalowane, heh.
- Mam niezły trening w pracy - wyjaśniła z lekkim rozbawieniem - duże kwiaty doniczkowe najlepiej wyglądają w filmach i serialach, a ktoś je musi poustawiać - dodała, chociaż chyba aż tak dobry trening to to nie był. Bo nie potrafiła się tą swoją siłą obronić, kiedy był na to czas. I naprawdę powinna przestać o tym myśleć, bo czuła się jak skończona idiotka za każdym razem, kiedy pozwalała żeby te myśli do niej wracały. I złość skumulowała w przesuwaniu kanapy. To działa. Czasem można się nabawić przepukliny, ale póki co… po prostu działało.
- No tak, nie zapominaj jaką dzieci mają wtedy przewagę liczbową - zauważyła z rozbawieniem - ale za to ci płacą, więc może łatwiej jest się zdystansować. A przynajmniej dopóki nie masz własnych dzieci, do których musisz po pracy wracać - dodała, lekko mrużąc oczy. Z pracy do pracy, tyle że za tą drugą już nie ma wynagrodzenia. A czasami to wiatr w oczy, jak partner bądź partnerka jest beznadziejny i system też.
- Tak, wystarczy, zmieścimy się. Zawiniemy w folie, kupiłam dwa opakowania… i popatrz, młody odzyska kilka zabawek - zauważyła, bo wiadomo jak to bywa z kanapą, różne rzeczy tam wpadają! I wprowadzając się do nowego miejsca zawsze trzeba się upewnić, że za kanapą i łóżkami nie ma jakichś fujka rzeczy.
- A masz coś co mogę pobrudzić? - zapytała zaraz potem, po chwili namysłu? - Bo jak nie, to możesz mi stworzyć seksi wdzianko z worków na śmieci, wtedy ubrania będą bezpieczne - zapewniła ją, idąc do swojej torebki żeby znaleźć gumkę do włosów i je związać przed pracą.
promienny latawiec
-
antykwariusz — basara
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Sprzedaje stare książki, wychowuje samotnie sześcioletniego urwisa i w końcu też postawiła na siebie, dając szansę relacji z Vinniem.
Naprawdę była pod głębokim wrażeniem tego, co Rorey zdołała sama w tym salonie nawyczyniać, będąc jednocześnie zdania, że ona na pewno by tego nie osiągnęła. Neva była jedną z tych osób, które miały wyjątkowo mało siły, co za młodu dawało o sobie znać na lekcjach wychowania fizycznego. Była tym wysokawym chuderlakiem, który nie był w stan wdrapać się po linie na górę, ani też nie umiał solidnie przyłożyć w piłkę. Do tej pory miewała wrażenie, że jej kręgosłup powoli pękał, kiedy próbowała podnosić swojego syna na rękach. Może nie powinno nikogo to dziwić, bo przecież Lindsay miał już swoje lata, ważył też całkiem sporo, ale po tak długim czasie powinna być już wyćwiczona. A jednak nie była, skoro nadal musiała wkładać w to tak wiele wysiłku. - Mam uwierzyć, że ćwiczysz na kwiatach, nie na wielkich kontenerach? - zażartowała jeszcze zanim sama zabrała się do roboty. Długo się jednak nie ociągała, bo gdyby tylko stała obok i przyglądała się temu, co Rorey wyczyniała w jej salonie, prędzej czy później nabawiłaby się z tego powodu wyrzutów sumienia. Jak już wspomniałam, Neva była jedną z tych osób, które za wszelką cenę chciały udowodnić swoją samodzielność. Wyglądało to w ten sposób głównie od momentu, w którym dowiedziała się o ciąży i zdecydowała się na samodzielne rodzicielstwo. Od tamtej pory czuła się tak, jakby była zobowiązana udowodnić swoim bliskim, że nie zawiedzie. Właśnie dlatego dziwnie czuła się wtedy, kiedy ktoś robił coś za nią, ponieważ to z jakichś powodów frustrowało ją. Do pewnego momentu nie lubiła też prosić o pomoc, ale w końcu musiała przyznać, że niekiedy jej potrzebowała, dlatego korzystanie z niej nie było niewłaściwe. - Może… ale chyba jednak wolałabym pozostać przy książkach. Nie sprawiają aż tyle kłopotów - zauważyła, a jej usta wygięły się w uśmiechu. Swoją pracę naprawdę lubiła, co zresztą dało się zauważyć jeszcze zanim przejęła antykwariat dziadków. Bywała tam bardzo często, lubiła tam pomagać i wiadomym było, że kiedyś pójdzie w ich ślady. No i proszę, dziś rzeczywiście się tym zajmowała. - Och - wyrwało jej się, kiedy zobaczyła to, co odsłoniła jej kanapa. Zaraz też nachyliła się i pozbierała wszystkie zabawki, przy okazji znajdując też coś, co należało do niej. - Szukałam tej szminki od tygodnia - przyznała, lekko marszcząc przy tym brwi. Odłożyła rzeczy na kanapę, dochodząc do wniosku, że nie ma sensu wynosić ich, skoro i tak zostaną nakryte folią. Sprzątaniem i tak będzie musiała zająć się później. - Mam kilka takich rzeczy, których nie noszę, ale szkoda mi je wyrzucić, więc teraz już nie będę miała wyjścia - oznajmiła, w ten sposób mając zamiar upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. - Zaczekaj - poprosiła jeszcze, a zaraz po tym sama zniknęła w swojej sypialni, żeby wygrzebać stamtąd ciuchy, o których mówiła. Przy okazji i ona na szybko się przebrała i związała włosy, więc kiedy wróciła do Rorey, była już w pełni gotowa do pracy. - Powinno być w porządku - oznajmiła, przekazując jej ciuchy, a później zajęła się otwarciem farb i generalnym przygotowaniem sprzętu, tym samym dając blondynce czas na to, aby i ona się przebrała.

rorey fitzgerald
Ebenhartowie
Magda
greensperson — i moolinght bar
27 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
projektantka ogrodów, greensperson, a po godzinach chowa się przed światem nurkując i robiąc zdjęcia dzikiej przyrodzie
Rorey w szkole średniej pewnie też tej siły tak super dużo nie miała, ale… ale odkąd zaczęła tańczyć, wzmocniła swoje ciało i już nie miała na co narzekać. Nie wiem jak taniec wpływa na wydolność ciała w konkretnych sportach, ale pewnie nie wpływał zbyt dobrze na celność w trakcie różnych gier i zdolność podawania skutecznie.. no piłki, krążka, czy w co tam akurat sobie grali. Ale lina… no lina też na pewno nie była jej ulubioną dyscypliną, bo to takie szorstkie i nieprzyjemne w dotyku.
A ćwiczenia na rosnącym dziecku powinny mieć sens, w końcu zaczyna się od małych kilogramów, a potem stopniowo je zwiększa! Oczywiście licząc od urodzenia, kiedy można go trzymać na rękach i pilnować postawy i ułożenia bioder. Ciąża totalnie rozwalała środek ciężkości, przestawiała narządy wewnętrzne i się nie liczyła do treningu za bardzo.
- Wiesz… - zaczęła, unosząc brwi, ale uznała że pójdzie w żarciki - wyglądałabym naprawdę świetnie w tych strojach superbohaterów. I pewnie bym miała jakąś moc.. pędów wypadających z moich rąk, albo kontrolowania roślin dookoła, więc tak, ćwiczyłabym na kontenerach - pokiwała głową, z rozbawieniem, bo podobało jej się takie gdybanie! A w stroju podobałaby jej się na pewno anonimowość i ta taka.. no pewność siebie, która idzie za takim outfitem. Na pewno wolałaby coś bardziej w stylu ubrania Wandy albo Carol, niż Wonder Woman, ale podejrzewała że każdy z tych strojów dodawał siły i poczucia.. no takiej władzy. A jej tego w życiu bardzo brakowało, zwłaszcza od czasu… tamtego dnia.
A sama Neva w oczach Rorey i tak była superbohaterką, bo radziła sobie sama z macierzyństwem, co nie było łatwym zadaniem w parze, a co dopiero solo!
- A co sprawia najwięcej? - zapytała, zaciekawiona, bo nawet nie wiedziała, czy to sprzątanie tych wszystkich książek było największym problemem, czy złodzieje, czy może spadający poziom czytelnictwa na świecie. Rorey na pewno długo jeszcze będzie jej klientką, bo nie przepadała za ebookami.
- Widzisz, dodatkowy plus - zauważyła z lekkim uśmiechem. - Chyba muszę sprawdzić co się u nas kryje… ale nie wiem czy Nina będzie szczęśliwa, jak zarządze takie dogłębne porządki. I pewnie malowanie przy okazji… - przyznała, ale hej no, Rorey potrzebowała swoich projektów! Poza tym w ich mieszkaniu pracowała, zajmowała się roślinami, odpalała nawilżacze powietrza i zraszała liście, więc pewnie i tak te ściany potrzebowały odświeżenia. Najlepiej wodoodporną farbą.
- Mam im pomóc się wybrudzić? - zapytała z rozbawieniem, bo jak Neva chciała, to może się przypadkiem otrzeć o ścianę, albo wejść jej pod pędzel. Oczywiście żartowała! Chyba…
- Okej, dzięki - wzięła ubranie od niej i po prostu założyła na to co miała. Raz dwa i już była gotowa do działania. - Malowanie zawsze mnie uspokaja, jak mam za dużo myśli w głowie - przyznała, mrużąc lekko oczy i wykonując kilka pierwszych maźnięć. - Też tak masz, czy jestem dziwna? - dopytała, chyba trochę też pijąc do tego, czy Nevę po prostu coś gryzie. Tak bardzo zamknęła się w sobie, że nawet nie wiedziała jak rozmawiać już o problemach…
promienny latawiec
-
antykwariusz — basara
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Sprzedaje stare książki, wychowuje samotnie sześcioletniego urwisa i w końcu też postawiła na siebie, dając szansę relacji z Vinniem.
Kiedy Rorey przedstawiła jej wizję samej siebie w świecie superbohaterów, Neva nie była w stanie powstrzymać wkradającego się na jej twarz rozbawienia, a wszystko za sprawą tego, że jej bujna wyobraźnia była w stanie ten obraz odtworzyć. I to z całkiem dokładnymi szczegółami, co było kolejnym plusem posiadania dziecka. Kiedy człowiek zmuszony jest zabawiać je na każdym kroku, często wiąże się to z wymyślaniem piosenek, zabaw, historyjek. Od tamtego czasu kreatywność Ebenhart znacznie wzrosła. I szczerze? To, co wydobyło się teraz z ust Rorey, brzmiało dokładnie tak jak historie, które czasami opowiadał jej Lindsay. - W takim wydaniu twoim arcywrogiem na pewno okazałby się Edward Nożycoręki, który próbowałby obciąć twoje pędy - odparła, w tym samym momencie zaciskając usta w wąską linię, chcąc choć odrobinę powstrzymać uśmiech, który cisnął jej się na usta. Zachowywanie powagi zdało się jednak na nic, a poza tym było też zupnie bezcelowe, bo skoro żartowały sobie, dlaczego miałaby udawać, że jej to nie bawiło? - Bo ja wiem? Jak byłam mała, zawsze lubiłam siedzieć z dziadkiem w antykwariacie, bo było tam cicho, spokojnie, a w dodatku miałam książek pod dostatkiem. Teraz, kiedy sama muszę się tym zajmować, mam świadomość tego, że cisza i spokój to wcale nie są dobre oznaki. Ale mam wrażenie, że ostatnio coś się ruszyło i ludzie zaczynają wracać do papierowych książek. Najwyraźniej część dzieciaków doszła do wniosku, że technologia nie jest w stanie zastąpić ci wszystkiego - wyjaśniła, lekko wzruszając ramionami. Sama korzystała z laptopa tylko wtedy, kiedy było to konieczne, a gdy chodziło o relaks, nie wyobrażała sobie tego, aby miała sięgnąć po elektroniczną wersję książki. Przecież to przerzucanie stron nadawało temu magii, nie mówiąc już o zapachu starych kartek, który idealnie dopełniał klimat. Zdaniem Nevy było w tym coś zaczarowanego, ale rozumiała też, że nie wszyscy się z tym zgadzali. Ile ludzi na świecie, tyle opinii, prawda? - Zawsze mogę pożyczyć ci na wieczór Lina. Wymaluje wam ściany, a ty będziesz miała idealne usprawiedliwienie dla remontu - zauważyła z rozbawieniem. Zaliczała się co prawda do grona tych rodziców, którzy ani myśleli używać swojego dziecka jako wymówki, ale gdyby Rorey przekupiła młodego ulubionym ciastkiem, na pewno nie widziałby problemu w tym, aby jej pomóc. Lubił ją przecież bardzo, a jego dziecięca główka, której bardzo zależało na cudzej sympatii, na pewno pchnełaby go do realizacji tego pomysłu, aby się jej przypodobać. Na pytanie o ciuchy pokiwała lekko głową, później pozwalając jej się przygotować. Kiedy obie mogły zabrać się za malowanie, Ebenhart chwyciła za jeden z walków i przejechała nim po ścianie. Chyba rzeczywiście jej salon potrzebował drobnego odświeżenia. - Malowanie? Sama nie wiem. Na pewno działa tak na mnie czytanie, czy to też się liczy? - zapytała, w międzyczasie sięgając po lampkę z winem, o którym zdążyła już całkiem zapomnieć, a przecież nadal na nie czekało i miało umilić im to ciężkie zadanie.
Ebenhartowie
Magda
greensperson — i moolinght bar
27 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
projektantka ogrodów, greensperson, a po godzinach chowa się przed światem nurkując i robiąc zdjęcia dzikiej przyrodzie
Neva patrzyła na nią z rozbawieniem, a z kolei Rorey zrobiła groźną minę i nawet napięła na moment bicki, zaciskając też do kompletu ręce w pięści, żeby jej pokazać, że potrafi być całkiem groźnym superbohaterem, walczącym z mocami ciemności! Mocami zła? No w każdym razie, że się nadawała!
- O nieee, nie mów tak, on był taki biedny i niezrozumiany. I do tego każdy próbował go wykorzystać - zauważyła, unosząc brwi - co w sumie w pełni pasuje do takiego złoczyńcy, który na początku był popychadłem, a potem coś go opętało i postanowił atakować i zabijać ludzi… - dodała, bo jednak tak właśnie było w nowej części Wonder kobiety, czy w drugiej części Amazing Człowieka-Pająka. I zarówno bohaterom w tych filmach, jak i Roo byłoby bardzo trudno unicestwić takiego superwroga.
- A ty jakim byś była superbohaterem? - odbiła pałeczkę swoim pytaniem, bo to zawsze był super temat do rozmów i rozkmin! I kto nie myślał czasem o tym, że sam chciałby być super i mieć jakieś specjalne moce? No ciekawa sprawa, wiele mówiła o człowieku.
- Też na to liczę, zawsze uwielbiałam książki, jakoś nie umiem czytać z ebooków i tych czytników. Nie ma to jak papier między palcami - przyznała szczerze i uśmiechnęła się lekko. - Czy to nie jest zabawne jak wchodzimy w zawody swoich rodziców i innych krewnych? Ty w antykwariacie, a ja w barze - zauważyła, z lekkim rozbawieniem, bo z ich podejściem do życia i charakterami, to chyba powinno być na odwrót. To Rorey powinna się chować za półkami w cichej miejscówce, a Neva wymiatać z tacami pełnymi alkoholu.
- Jest to jakaś myśl - przyznała, z lekkim rozbawieniem. - Chociaż wtedy pewnie mi zabroni pracować w salonie za karę - dodała, bo nie wiedziała jak Nina by zareagowała na dziecko biegające po salonie i koło jej rzeczy. Może byłaby zła, bo co jak jej się obecne ściany podobają, takie z odrobiną kurzu i… no charakteru, heh.
- Chociaż trochę zaczynam myśleć o pracowni gdzieś… no poza moim własnym salonem i trawnikiem - przyznała całkiem szczerze. Mogłaby tam instalować tyle nawilżaczy ile by chciała i miałaby więcej miejsca….
- Tak, to właściwie dość godne podziwu - zauważyła z lekkim rozbawieniem - że umiesz odłożyć wszystkie własne myśli na bok i skupić się tylko na tym co się dzieje w książce. Ja mam wręcz przeciwnie, ciągle się rozpraszam i nie wiem co się w rozdziale dzieje - przyznała, przechodząc do kolejnego fragmentu z równomiernymi pociągnięciami. - A jak mowa o odwracaniu uwagi... chyba się zapiszę na jakieś zajęcia taneczne, ale jeszcze nie zdecydowałam na jakie - dodała, tak w ramach ciekawostki, oczywiście nie mówiąc o tym czemu tego potrzebuje. Pewne tajemnice trzymała zbyt głęboko, nie wiedziałaby nawet jak spróbować się do nich dokopać.
promienny latawiec
-
antykwariusz — basara
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Sprzedaje stare książki, wychowuje samotnie sześcioletniego urwisa i w końcu też postawiła na siebie, dając szansę relacji z Vinniem.
Nie mogła się z nią nie zgodzić, co nie zmieniało faktu, że nieco odmieniona postać Edwarda idealnie pasowała do obrazu, który powstał w głowie Nevy. I schemat rozbudzenia w sobie złego bohatera również sprawdziłby się w tym wydaniu, z czego akurat Neva mogła nie zdawać sobie sprawy. Odkąd Lindsay przyszedł na świat, brunetka miała na bakier z oglądaniem kinowych nowości, więc większość tych filmów zwyczajnie ją ominęła, a wszystko za sprawą tego, że nawet jeśli rozsiadała się przed telewizorem i sięgała po Netflixa albo inne cuda technologii, po pierwszych kilkudziesięciu minutach seansu zasypiała pod kocem. Uroki macierzyństwa, prawda? - Bo ja wiem? Pewnie miałabym moc zamykania złoczyńców jako książkowych bohaterów, albo, nie wiem, możliwość zmieniania zakończeń na szczęśliwe? - zasugerowała, chwilę się jeszcze nad tym zastanawiając. Jeśli miała być szczera, ciężko było jej stworzyć konkretną wizję, a wszystko za sprawą tego, że była jedną z tych osób, które miały niebywały problem z dostrzeganiem swoich mocnych stron. Bazowanie na tym nie wychodziło jej, jak widać, najlepiej. - Żartujesz? Chyba bym zwariowała z wszystkimi tymi pijanymi klientami. Tacy ludzie są zabawni tylko wtedy, kiedy podziela się ich los. Nie masz czasem dość tych pijackich wywodów i historii złamanych serc? - zapytała, mając wrażenie, że ona sama zbyt długo by przy tym nie wytrzymała. Coś jest jednak w tym, że mogła pasować do baru bardziej, przynajmniej jeszcze kilka lat temu. Wtedy naprawdę była bardziej rozrywkowa i lubiła wychodzić do ludzi, ale macierzyństwo odrobinę ją zmieniło. Nie oznacza to jednak, że jakkolwiek na te zmiany narzekała, bo naprawdę lubiła swoje życie. Jedyne, czego czasami jej brakowało, to druga osoba u boku. - Jeśli rzeczywiście miałaby ci tego zabraniać, powinnaś obudzić w sobie Super-Rorey i potraktować ją pędem - rzuciła z przekonaniem, ale na jej ustach prędko wymalował się uśmiech. Żartowała tylko, bo przecież żaden był z niej zwolennik przemocy, ok, nawet takiej w dobrej wierze. - Tak? Może w takim razie powinnaś rozejrzeć się za lokalem do dzierżawy? Ostatnio widziałam ogłoszenie kilka przecznic dalej, ale nie mam pojęcia ile może kosztować, ani jaki jest duży - wspomniała. Warto zauważyć, że gdyby zaszła taka potrzeba, Neva na pewno chętnie by jej w tych poszukiwaniach pomogła. Domyślała się jednak, że te wcale nie musiałyby być łatwe, bo chociaż wybór jest spory, to jednak ciężko jest znaleźć coś, co miałoby idealną wielkość, układ i jeszcze nie odstraszałoby swoim kosztem. No chyba, że w Sapphire, ale Ebenhart nie wydawało się, aby Rorey miała ochotę walczyć z krokodylami o swoje kwiatki. - To akurat lata praktyki - odparła, wykonując kilka kolejnych pociągnięć wałkiem. Zaraz jednak rozproszyła się kolejną uwagą Rorey, na skutek której zmarszczyła brwi, chwilę się zastanawiając. - Może też powinnam się nad czymś takim zastanowić? Przydałoby mi się trochę czasu tylko dla siebie, sama rozumiesz - no bo przecież jak dotąd robiła wszystko z myślą o synu, a jednak ona także zasługiwała na odrobinę rozrywki, prawda? I relaksu, to przede wszystkim.
Ebenhartowie
Magda
ODPOWIEDZ