student prawa, praktykant — kancelaria ojca
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
został ojcem, wrócił na studia, zaczął pracować u ojca w kancelarii i próbuje nauczyć się życia na nowo u boku kobiety, na którą nigdy nie zasłuży

[akapit]

31 października 2021r, nowo otwarty klub beyond the law, Lorne Bay
Spoiler
Kontekst: american dream Eryczka się spełnił - skończył studia prawnicze w Sydney, zrobił aplikację adwokacką, od kilku lat osiąga sukcesy nie tylko lokalnie, ale także krajowo, jest partnerem w kancelarii jego ojca, którą ma zamiar przejąć szybciej niż później, nie bawił się nigdy w przemyt przez granice, chociaż... nie bezpośrednio
To nie była zwykła impreza halloweenowa, na którą można było wejść prosto z ulicy. Na imprezę trzeba było mieć specjalne zaproszenie. Do ostatniej minuty jej miejsce było owiane tajemnicą i tylko wybrani dostali smsa z pinezką lokalizacji. No, nie licząc Erica. Eric był “ważną szychą” i przyjaźnił się z organizatorem tej imprezy. O ile można przyjaźnią nazwać nocne rozbijania się po barach, wycieczki na jachtach czy udział w nie do końca legalnych licytacjach również nie do końca legalnie zgromadzonych dzieł sztuki. Ale co zrobić, kiedy mecenasowanie wszelako pojęte miało się we krwi? Na dodatek uwielbiał bajerować swoich gości opowieściami, że wiszący na jego ścianie Bruegel to tylko doskonała kopia, żaden oryginał skradziony kilka lat wcześniej z pomniejszego muzeum gdzieś na północy Belgii.
Ad rem. W kontekście całej imprezy warto wspomnieć, że Eric nie lubił przebieranek. Wystarczyło mu, że w sztywnym garniturze czuł się jak w kostiumie. Stąd też poszedł po linii najmniejszego oporu i przebrał się za… księcia Erica. Jego kumple skwitowali to drwiącymi komentarzami i docinkami, że w sumie to wcale się nie przebrał, na co dzień wystarczająco mocno gwiazdorzył, że przydomek “książę” pasował do niego jak ulał.
Oj tak, Eric lubił się rządzić. Rozstawiać ludzi po kątach. Lubił wiedzieć, co się dzieje i kontrolować sytuację. Lubił wiedzieć wszystko o wszystkim.
Nie lubił jednak niespodzianek.
- Hej, hej, książę Eryku, weszła właśnie twoja Arielka… - rzuciła z rozbawieniem Johanna, dziewczyna jego najlepszego kumpla. Eric wywrócił oczami, ale odwrócił się w stronę, w którą blondynka wskazywała swoim drinkiem i dostrzegł postać w czerwonej peruce. Nie znał jej. Eric nie lubił nie znać ludzi. Nie na jego terenie, a przecież ten klub od niedawna należał - przez pośrednika, on jako Eric Milton nie mógł mieć z nim żadnego bezpośredniego związku - do niego. Co tu robiła? Kto ją zaprosił? Z kim przyszła? Wypuścił swoje ptaszki, które pocztą pantoflową miały się dowiedzieć wszystkiego o tajemniczej Arielce. Niestety, bez skutku.
Eric nie znał szczegółów tej bajki. Oglądał ją z siostrą za dzieciaka, żeby zabić jakoś weekendowe popołudnia bez rodziców, ale w typowo “dziewczyńskich” opowieściach raczej się wyłączał. Pamiętał jednak kilka drobiazgów i zamierzał je niecnie wykorzystać, kiedy Arielka stała luźno opierając się o bar. Jej opięte kostiumem biodro nonszalancko odznaczało się błyszcząc w stroju holo. Ciekawiła go nie tylko przez wzgląd na tajemniczość, jaką wokół siebie rozsiała. Ciekawiła go, bo jej nie znał.
Pojawił się jakby znikąd, stając tuż obok niej i przedrzeźniając jej pozę oparł się ramieniem o bar. - Szzzz, szzzz! - przyłożył swój palec wskazujący do jej ust nakazując milczenie. - Zachowajmy konwencję. - Dał jej znak głową, żeby - tak jak Arielka na lądzie - nie mówiła ani słowa. - Nikt cię tu nie zna, to ciekawe, bo ja znam tu wszystkich. Skąd się wzięłaś? Po co przybyłaś? Nie wiem. Ale bez zadawania pytań mam propozycję. Ty uratujesz mnie od tamtej nachalnej brunetki - nie zrywając kontaktu wzrokowego wskazał skinieniem głowy na niegustownie roznegliżowaną Batwoman - a ja sprawię, że pobyt w tej krainie będzie przeżyciem godnym zapamiętania. I zadbam o to, aby nie zabrakło ci żadnych magicznych mikstur do utrzymania tej roli - skinął ręką na barmana, który podał im dwa te same drinki, które Arielka piła przed jego przybyciem. - Jest jeden haczyk. Przekonaj mnie, że warto spędzić wieczór w twoim towarzystwie bez użycia nawet jednego dźwięku... - prowokacyjnie przejechał kciukiem po jej dolnej wardze. Skoro Batwoman miała uwierzyć, że coś ich łączy, musiał zadbać o odpowiednie pozory, czyż nie?

Aimee Hale
przyjazna koala
A.
lorne bay — lorne bay
25 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Rodzina patchworkowa: ona, nie-mąż, syn i dwa psy. Chociaż dają jej do wiwatu, swoich chłopaków kocha najmocniej na świecie.
Wiedziała, że nie potrwa to długo, że już za parę dni po Sydney rozniesie się wieść, że Aimee Hale, ta sama Aimee Hale, która tak bardzo zarzekała się, że już nigdy nie wróci do miasta, po siedmiu długich latach znów stanęła na płycie australijskiego lotniska. W dodatku nie z jedną, a z pięcioma wielkimi walizkami, które mogły oznaczać tylko jedno. Przeprowadzkę. Dokąd dokładnie, do jakiej dzielnicy, w jakim celu? Odpowiedź na te pytanie znała tylko jedna osoba, jej najlepsza przyjaciółką, z którą nawet po wyjeździe do Europy, po ukończeniu studiów na prestiżowej uczelni w Nowym Jorku i otwarciu wymarzonego butiku w Paryżu brunetce wciąż udawało utrzymać się kontakt.
Evie, bo tak się nazywała charyzmatyczna, blondwłosa piękność - to właśnie ona była powodem, dla którego Aimee zamiast rozpakowywać ubrania (a tych jako projektantka mody miała naprawdę wiele) w stroju syreniej księżniczki gimnastykowała się teraz przy barze, w oczekiwaniu na upragnione drinki gawędząc sobie wesoło z barmanami, którzy zamiast skupiać się na przygotowywaniu się alkoholowych, magicznych mikstur odrobinę zbyt nachalnie wpatrywali się w jej biustonosz z muszelek. No, ale swoją drogą, czy można było się im w ogóle dziwić? Jej strój choć żywcem wyjęty z bajki dla małych dziewczynek, nie zakrywał zbyt wiele. Nie pozostawiał też dużo miejsca dla wyobraźni - brunetka była podana jak na tacy. W dodatku nie jako przystawka czy danie główne, a najbardziej kuszący i apetyczny deser. Taki, na widok którego ciekła ślinka.
Zaczepiona przez przystojnego nieznajomego zadarła do góry głowę i kiedy już miała się odezwać, ten w ją uprzedził, serwując jej długi monolog. Oh, znała ten typ. Dobrze wyglądający, pewny siebie (zbyt pewny siebie), myślący, że wszystko mu się należy, a że jego towarzystwo to nagroda o jakiej kobieta tylko może pomarzyć. Wszystko ładnie, pięknie tyle, że... na Aimes, która na codzień obracała się wśród próżnych modelek i jeszcze bardziej zadufanych w siebie modeli nie robiło to większego wrażenia. Podobnie jak propozycja stawiania drinków przez resztę wieczora - jakby była jakimś biednym i nieporadnym dziewczęciem, które potrzebuje, aby jej książę potrząsnął swoją sakiewką i kupił jej rzeczy, których pragnie, ale z różnych względów (czy to społecznych, czy finansowych) nie może ich mieć.
Wystarczyło jednak, że blondyn zaproponował grę, że rzucił jej wyzwanie, poprosił, żeby bez słów przekonała, że warto spędzić z nią wieczór, wybawiła go z sideł Batwoman... a wyraz jej twarzy że znudzonego zmienił się w zaintrygowany. Jeszcze raz kątem oka zerknęła na dziewczynę, o której mówił nieznajomy i zaśmiała się w duchu. Evie. Ściemniacz nie mógł trafić gorzej. Mógł posłużyć się każdą inną kobietą, a wybrał pannę Hastings. Wegankę, aktywistkę... zadeklarowaną lesbijkę, która nie spojrzałaby na niego nawet wtedy, gdyby jakimś cudem wylądowali na bezludnej wyspie. O tym jednak książę z bajki nie wiedział, a ona nie miała zamiaru go uświadamiać. Ba, wyprostowała się dumnie tak, że stali zwróceni do siebie twarzą w twarz, uśmiechnęła zalotnie i kiwnęła głową na znak zgody. Chciał, żeby mu coś udowodniła? Wiedziała nawet jak.
Pozwoliła, żeby przez chwilę głaskał ją po policzku, a potem cofnęła jego rękę. Słowa były im absolutnie zbędne. Nie potrzebowali ani jednego, kiedy patrzyła na niego tak wyzywająco. Ani kiedy łapała między zęby jego dolną wargę. A już tym bardziej nie wtedy, kiedy dociskała swoje usta do jego ust i całowała tak łapczywie, jakby od tego pocałunku miało zależeć jej życie. Stety albo nie, coś co mogło być całkiem miłym początkiem, dla Hale równoznaczne było z tylko z końcem. Zamiast więc wygłupiać się dalej, brunetka odsunęła się od oszołomionego pieszczotą mężczyzny, wyjeła zza stanika zwitek banknotów, rzuciła go na ladę płacąc nie tylko za swoje, ale też za zamówione przez Erika drinki i nim zdążył się zorientować, co właściwie się wydarzyło, rozpłynęła się w powietrzu. A właściwie wmieszała się w tłum tańczących - nie roztrząsając przesadnie mimionych wydarzeń, dając się ponieść muzyce.
Dopiero kiedy jakąś godzinę później znów na siebie wpadli, w dodatku zaczepieni zostali przez jakichś nie do końca trzeźwych, ale za to absolutnie przemiłych imprezowiczów postanowiła porzucić śluby milczenia i podziękować za zasłyszany komplement. I to nie byle jak, bo w typowym dla siebie stylu. Z dużą dawką dystansu i odrobinę pokracznym humorem.
"Oh, dziękujemy! Cieszymy się, że się Wam podoba. Miesiące poświęciliśmy na zaplanowanie tego wszystkiego" zaświergotała. "Początkowo mieliśmy wystąpić jako Lara Croft i Indiana Jones, ale wspólnie z Clivem uzgodniliśmy, że nie. To niebezpieczne. Nożami bawimy się tylko w sypialni" wyjaśniła, wtulając się w ramię ukochanego i obdarzając go swoim najbardziej zakochanym spojrzeniem.

Eric Milton
mistyczny poszukiwacz
Hania
student prawa, praktykant — kancelaria ojca
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
został ojcem, wrócił na studia, zaczął pracować u ojca w kancelarii i próbuje nauczyć się życia na nowo u boku kobiety, na którą nigdy nie zasłuży
Ach, więc tylko na tyle ją było stać? Pocałunek sam w sobie był całkiem niezły. Eric nie miał w zwyczaju hiperbolizować doznań, raczej jego tendencja przejawiała się w umniejszaniu. Więc “całkiem niezły” w oczach Miltona było już dużym komplementem. Oczywiście niewypowiedzianym. I nawet nie dlatego, że zamierzał go ukryć. Nie. Dziewczyna po prostu - niczym jakiś kopciuszek, bo dlaczego ograniczać się do jednej bajki? - pocałowała go i tak po prostu sobie zniknęła. Zaimponowała mu bardziej wyciągnięciem pliku banknotów zza stanika - którego opinających kształtów nie omieszkał obrzucić aprobującym spojrzeniem - i właśnie tym zniknięciem bez słowa. W razie gdyby go obserwowała - o, nowość! czyżby chciał, aby go obserwowała? - wywrócił oczami, wzruszył ramionami, jakby cała ta akcja wcale go nie obeszła, ale… zabrał położone na barze banknoty, zrolował je i wsadził w kieszeń spodni. Jeszcze mu się przydadzą. A że był u siebie, więc nie musiał martwić się opłatami za drinki.
Przez mijające minuty Eric bawił się… powiedzmy, że dobrze. Udawał, że nie obchodzi go postać Arielki, jakby była po prostu tłem tej dobrej zabawy, ale jego myśli i spojrzenia ukradkowo uciekały w stronę bajkowej syrenki. Ani razu nie podłapał jej oczu zastanawiając się, czy ona także ma na niego wywalone, czy zerka tylko w momentach, kiedy on nie patrzy? Kilka takich rozmyślań później wpadli na siebie nieoczekiwanie, zaczepieni przez jego znajomych, którzy docenili piękne zestawienie kostiumów. Oni chyba… wzięli ich za parę?
Clive?, Eric uniósł brew zaintrygowany. Dał znać znajomym, aby nie reagowali, ale podchmieloną parkę i tak zagadała - czy nie miała milczeć? - jego podwodna księżniczka. Co za zrządzenie losu, no doprawdy! Zanim tamci zdążyli w ogóle zaprotestować, że to przecież Eric, żaden Clive, blondyn zareagował z wystarczającym refleksem jak na ilość wypitego podczas imprezy alkoholu. Nie, oczywiście że nie wypadł z roli, a wręcz chętnie ją podchwycił!
- A pamiętasz, jak w zeszłym roku bawiliśmy się w Addamsów? Nie wiedziałem, że zwykła klamra do włosów ma aż tyle zastosowań… - objął ją w talii bardzo pewnie, jakby rzeczywiście był jakimś jej Clive'em, kimkolwiek by on nie był. - Albo na ile ciekawych sposobów można wykorzystać ramiączko od biustonosza… - musnął palcami rąbek jej muszelkowego stanika uśmiechając się w jej kierunku w taki sposób, jakby miał na myśli jedynie same porządne zastosowania, po czym przeniósł znów wzrok na rozmówców. - Po zeszłorocznych doświadczeniach, w tym roku zdecydowaliśmy się na coś grzeczniejszego. Chociaż i tak moja Arielka nie byłaby sobą, gdyby nie zaprezentowała swojej seksowniejszej odsłony, prawda, kochanie? - zsunął dłoń z talii na jej biodro - choć zachował przy tym tyle klasy, aby jej bezczelnie nie obmacywać - i przyłożył policzek do jej skroni, niemal z czułością! W tym samym czasie dostrzegł poruszenie w jednej z loży i musiał interweniować. Ale musiał mieć przy tym ostatnie słowo. - Rybko, muszę cię na chwilę zostawić, ale w międzyczasie opowiedz Michaelowi i Grace o naszym ostatnim wypadzie nad Morze Martwe, gdzie przy zachodzie księżyca kochaliśmy się dryfując swobodnie na powierzchni wody dzięki wysokiemu zasoleniu, które wypiera ciała ku górze i bez względu na starania - a uwierzcie, staraliśmy się bardzo! - nie da się tam zatonąć! Niezapomniane przeżycie! - Cmoknął wargami powietrze koło jej policzka i oddalił się zostawiając ją osłupiałej parce, której ciekawość pikantnych szczegółów wręcz kipiała w błyszczących oczach.
Kolejny raz zetknęli się już w sposób totalnie sprowokowany przez Erica. Gdy w pewnym momencie “przypadkiem” złapali się na parkiecie, bez słowa i płynnie dopasowali się w tańcu klubowej piosenki. Przez kilka minut żadne z nich nie wypowiedziało słowa, a jednak “książęca para” grała na parkiecie pierwsze skrzypce. Po zakończonym tańcu Milton sięgnął do kieszeni po jej własny plik banknotów, jakie wcześniej zabrał z baru i bardzo niesubtelnie i nie-po-dżentelmeńsku wysunął pieniądze za pasek obcisłej spódnicy.
Twój ruch, wypowiedział samym ruchem warg, bo przekrzykiwanie głośnej muzyki odebrałoby mu kilka punktów tajemniczej aury, po czym tym razem on zniknął w tłumie, zanim dziewczyna zdążyła zareagować.

Aimee Hale
przyjazna koala
A.
lorne bay — lorne bay
30 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Arabella's got a seventies head, but she's a modern lover. It's an exploration, she's made of outer space.
- A pamiętasz, jak w zeszłym roku bawiliśmy się w Addamsów? Nie wiedziałem, że zwykła klamra do włosów ma aż tyle zastosowań… - skubany, postawiła go w tak niekomfortowej, niespodziewanej sytuacji, a on zamiast zająknąć się i zmieszać od razu wczuł się w rolę - i nie wyszedł z niej aż do samego końca, kiedy to postanowił zostawić ją w towarzystwie wyczekujących pikantnych szczegółów Kudłatego i Velmy. Cholera. Nie miała nic przeciwko prowadzeniu gierek, opowiadaniu nieznajomym niestworzonych historii, wsłuchiwaniu się w ich pełne zazdrości i niedowierzania westchnienia - Książę Eric zaintrygował ją jednak do tego stopnia, że to właśnie z nim, z nikim innym chciała spędzić resztę wieczoru. Niekoniecznie tylko rozmawiając.
Szczęśliwie, po kilkudziesięciu minutach spędzonych poza zasięgiem jej wzroku, znów wyłowił się z tłumu, dołączając do niej na parkiecie. Przez chwilę nie liczyło się nic innego. Byli tylko oni i ich ciała poruszające się w rytm piosenki. Nie odzywali się do siebie ani słowem, zupełnie jakby obydwoje mieli świadomość, że gdy tylko otworzą usta wszystko pryśnie jak bańka mydlana, odejdzie w zapomnienie. Bo czy ich wzajemna fascynacja nie wynikała właśnie z tej tajemniczości? Z tego, że nie znali swoich imion, nie wiedzieli czym się zajmują, gdzie mieszkają, jak spędzają wolny czas, jak wyglądają, kiedy są szczęśliwi, podnieceni, zdenerwowani? I z tego, że teraz, mając drugą osobę tak blisko, na wyciągnięcie ręki, wciąż nic nie mówiąc - jedynie się przyglądając, mogli próbować rozgryźć drugą osobę.
"Kim jesteś?" zapytała Hale w myślach, kiedy blondyn po raz kolejny zostawił ją samą sobie. Chciał się bawić w kotka i myszkę? Chciał, żeby go szukała? Nie. Aimee nie była kimś, kto ślepa podąża za regułami gry - ona wytyczała nowe. Miała więc zamiar uniemożliwić mężczyźnie każdą próbę zapomnienia o jej osobie. Chciała, żeby wszędzie ją widział, wszędzie słyszał. Żeby czuł się trochę tak, jak zwierzę w potrzasku, był oszołomiony, oczarowany, zahipnotyzowany. Żeby sam do niej przyszedł i poprosił o więcej. Niekoniecznie wił i płaszczył się u jej nóg, błagał, aby zaszczyciła go swoim spojrzeniem, a żeby odnalazł ją znów w tym zatłoczonym klubie i nie pozwolił już więcej jej uciekać. Ani sam nie dawał już nogi. Swoimi przekomarzanoami marnowali przecież tylko czas i nieustannie odwlekali to, co nieuchronne.
Rozglądając się dookoła oceniała swoje szanse. Zastanawiała się nie tylko nad tym w jaki sposób przykuć uwagę blondyna, ale też jak zrobić to szybko i skutecznie. Tak, żeby nawet nie zorientował się, w której chwili rozpuściła wokół niego swoje macki.
Rozwiązanie przyszło niespodziewanie. W momencie, w którym zwróciła uwagę na klubową scenę, na której wiły się skąpo ubrane tancerki, których cekinowe stroje połyskiwały w świetle kolorowych lamp. Gdyby tak tylko się do nich dostać... jej twarz widoczna byłaby na każdym ekranie i telebimie. Nawet, gdyby nie chciał, wszędzie by ją widział. Musiała zaryzykować.
Z malująca się na twarzy determinacją, zaczęła się przedzierać przez tłum imprezowiczów, z każdym krokiem znajdując coraz bliżej wybiegu. Wejścia na scenę pilnował ochroniarz, ale nie miała czasu na to, żeby flirtować z nim, prawić mu komplementy i go urabiać. Musiała wykazać się sprytem i zwinnością - wykorzystać chwilę, gdy rozmawiał i niepostrzeżenie przedostać się na podest.
"Co dalej? szepnęła sama do siebie, a następnie nie zastanawiając się dłużej weszła pod największy reflektor i zaczęła zmysłowo poruszać się do rytmu, wzrokiem próbując odnaleźć swojego księcia na białym koniu.

Eric Milton
ambitny krab
Hania
lorne bay — lorne bay
25 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Rodzina patchworkowa: ona, nie-mąż, syn i dwa psy. Chociaż dają jej do wiwatu, swoich chłopaków kocha najmocniej na świecie.
- A pamiętasz, jak w zeszłym roku bawiliśmy się w Addamsów? Nie wiedziałem, że zwykła klamra do włosów ma aż tyle zastosowań… - skubany, postawiła go w tak niekomfortowej, niespodziewanej sytuacji, a on zamiast zająknąć się i zmieszać od razu wczuł się w rolę - i nie wyszedł z niej aż do samego końca, kiedy to postanowił zostawić ją w towarzystwie wyczekujących pikantnych szczegółów Kudłatego i Velmy. Cholera. Nie miała nic przeciwko prowadzeniu gierek, opowiadaniu nieznajomym niestworzonych historii, wsłuchiwaniu się w ich pełne zazdrości i niedowierzania westchnienia - Książę Eric zaintrygował ją jednak do tego stopnia, że to właśnie z nim, z nikim innym chciała spędzić resztę wieczoru. Niekoniecznie tylko rozmawiając.
Szczęśliwie, po kilkudziesięciu minutach spędzonych poza zasięgiem jej wzroku, znów wyłowił się z tłumu, dołączając do niej na parkiecie. Przez chwilę nie liczyło się nic innego. Byli tylko oni i ich ciała poruszające się w rytm piosenki. Nie odzywali się do siebie ani słowem, zupełnie jakby obydwoje mieli świadomość, że gdy tylko otworzą usta wszystko pryśnie jak bańka mydlana, odejdzie w zapomnienie. Bo czy ich wzajemna fascynacja nie wynikała właśnie z tej tajemniczości? Z tego, że nie znali swoich imion, nie wiedzieli czym się zajmują, gdzie mieszkają, jak spędzają wolny czas, jak wyglądają, kiedy są szczęśliwi, podnieceni, zdenerwowani? I z tego, że teraz, mając drugą osobę tak blisko, na wyciągnięcie ręki, wciąż nic nie mówiąc - jedynie się przyglądając, mogli próbować rozgryźć drugą osobę.
"Kim jesteś?" zapytała Hale w myślach, kiedy blondyn po raz kolejny zostawił ją samą sobie. Chciał się bawić w kotka i myszkę? Chciał, żeby go szukała? Nie. Aimee nie była kimś, kto ślepa podąża za regułami gry - ona wytyczała nowe. Miała więc zamiar uniemożliwić mężczyźnie każdą próbę zapomnienia o jej osobie. Chciała, żeby wszędzie ją widział, wszędzie słyszał. Żeby czuł się trochę tak, jak zwierzę w potrzasku, był oszołomiony, oczarowany, zahipnotyzowany. Żeby sam do niej przyszedł i poprosił o więcej. Niekoniecznie wił i płaszczył się u jej nóg, błagał, aby zaszczyciła go swoim spojrzeniem, a żeby odnalazł ją znów w tym zatłoczonym klubie i nie pozwolił już więcej jej uciekać. Ani sam nie dawał już nogi. Swoimi przekomarzanoami marnowali przecież tylko czas i nieustannie odwlekali to, co nieuchronne.
Rozglądając się dookoła oceniała swoje szanse. Zastanawiała się nie tylko nad tym w jaki sposób przykuć uwagę blondyna, ale też jak zrobić to szybko i skutecznie. Tak, żeby nawet nie zorientował się, w której chwili rozpuściła wokół niego swoje macki.
Rozwiązanie przyszło niespodziewanie. W momencie, w którym zwróciła uwagę na klubową scenę, na której wiły się skąpo ubrane tancerki, których cekinowe stroje połyskiwały w świetle kolorowych lamp. Gdyby tak tylko się do nich dostać... jej twarz widoczna byłaby na każdym ekranie i telebimie. Nawet, gdyby nie chciał, wszędzie by ją widział. Musiała zaryzykować.
Z malująca się na twarzy determinacją, zaczęła się przedzierać przez tłum imprezowiczów, z każdym krokiem znajdując coraz bliżej wybiegu. Wejścia na scenę pilnował ochroniarz, ale nie miała czasu na to, żeby flirtować z nim, prawić mu komplementy i go urabiać. Musiała wykazać się sprytem i zwinnością - wykorzystać chwilę, gdy rozmawiał i niepostrzeżenie przedostać się na podest.
"Co dalej? szepnęła sama do siebie, a następnie nie zastanawiając się dłużej weszła pod największy reflektor i zaczęła zmysłowo poruszać się do rytmu, wzrokiem próbując odnaleźć swojego księcia na białym koniu.

Eric Milton
mistyczny poszukiwacz
Hania
student prawa, praktykant — kancelaria ojca
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
został ojcem, wrócił na studia, zaczął pracować u ojca w kancelarii i próbuje nauczyć się życia na nowo u boku kobiety, na którą nigdy nie zasłuży
Eric był prawnikiem. Cholernie dobrym prawnikiem. Musiał szybko analizować sytuację i się do niej dopasowywać. Nie było czasu na zawahanie. Przepychanki z prokuratorem albo świadkami zawsze wymagały od niego maksimum skupienia, chociaż pewność siebie większości z nich dało się rozbić jednym skutecznym i ciętym kontrargumentem, wyrzuconym z rękawa dowodem bądź jednym zeznaniem zmieniającym przebieg całej rozprawy. Czasem wystarczył czarujący uśmiech i miał wszystko na tacy. Bez większego wysiłku.
Dzisiaj bawiąc się ze swoją Arielką w kotka i myszkę także czuł się jak na sali sądowej. Stanowiła dla niego wyzwanie, bo nie odpowiadała takimi ciosami, jakich mógłby się spodziewać po kobiecie. Owszem, szufladkował ludzi, ale doświadczenie podpowiadało mu, że taka strategia sprawdza się w znaczącej większości przypadków. Natomiast studium jej osoby było wyjątkiem potwierdzającym regułę. Dzięki niej ta impreza - wizualnie i tak kolorystyczna - nabrała barw na poziomie pozafizycznym.
Kiedy zniknął w tłumie bez słowa dając jej pole do popisu z następnym krokiem, łapał się na tym, że wyczekuje go w napięciu. Że rozgląda się ukradkiem dookoła. Czy mignęła mu gdzieś w tłumie? Czy usłyszał jej głos? Był spięty i w pełnej czujności. Niemal jak drapieżnik. Nie, nie w polowaniu na ofiarę, jego Arielka zdecydowanie za bardzo wychylała się przed szereg, żeby nazwać ją ofiarą. Nawet nie mógł powiedzieć że czeka na atak drugiego drapieżnika. Czekał na… na coś. Nie wiedział na co, a to tylko wzmagało jego apetyt. Oczekiwać nieoczekiwanego? Większość ludzi tego nienawidziła - Eric wyczekiwał z błyszczącymi oczami. Uwielbiał być stawiany pod ścianą i wymykać się z niej nie zawsze świetlistymi ścieżkami.
I właśnie wtedy został postawiony przed ścianą. No, nie dosłownie, ale bardzo metaforycznie. Bo kiedy zobaczył Arielkę na wszystkich telebimach dookoła, poczuł się jak w potrzasku. Ale to był ten rodzaj potrzasku, z którego nie chciało się wychodzić. Miał wrażenie, że to nie on się obraca, a cała sala kręci się wokół niego. Kąciki miltonowych ust uniosły się ku górze, a oczy sunęły najpierw od telebimu do telebimu, aż wreszcie odnalazł miejsce, z którego seksowne ciało syrenki wysyłało swoje wdzięki bezpośrednio. Pokręcił głową z niedowierzaniem. Nie wątpił, że ten pokaz jest specjalnie dla niego. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i obserwował z satysfakcją, jak reflektory błyskają po jej spódnicy, muszelkowym staniku, rudych włosach i tych biodrach, które prowokowały nie tylko jego. Czy dał się złapać w tę pułapkę? Nie potrzebował długiego namysłu na odpowiedź. Na dosłownie kilka sekund podchwycił z nią kontakt wzrokowy, a później rozpłynął się w tłumie.
Minutę później zrobiło się ciemno i wszystko ucichło. W tym samym czasie Eric złapał stojącą na podeście Arielkę za rękę i pociągnął w tylko sobie znanym kierunku. Chwilę później dało się słyszeć zatrzaśnięte głucho drzwi, ale ciemność ciągle otaczała ich ze wszystkich stron. I tak jak nagle elektryczność zniknęła, równie nagle się pojawiła. Zdezorientowany tłum wrócił do zabawy. Basy znów dudniły gdzieś za ścianą, kobiety piszczały, mężczyźni się śmiali, a on będąc w odosobnionym pokoju słyszał wszystko w przytłumieniu. Jedyną różnicą między tym pomieszczeniem a główną salą taneczną był brak nawet najmniejszego źródła światła.
Korzystając z przewagi znajomości topografii pokoju Eric przycisnął kobietę swoim ciałem do zamkniętych drzwi, powiódł dłonią od zewnętrznej strony jej uda w górę, ku biodru i jeszcze wyżej aż do wcięcia w talii. Bez słowa wciągnął głośno przez nos jej zapach, a później… cofnął się wchodząc w ciemność jeszcze głębiej.
Było bez głosu, co szkodziło im pobawić się teraz… bez wzroku?

Aimee Hale
przyjazna koala
A.
lorne bay — lorne bay
25 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Rodzina patchworkowa: ona, nie-mąż, syn i dwa psy. Chociaż dają jej do wiwatu, swoich chłopaków kocha najmocniej na świecie.
Była ciekawa, czy mężczyzna połknie przynętę - i czy będzie miał w sobie na tyle odwagi, aby zareagować. Z każdą rundą ich wzajemne przekomarzanki stawały się bowiem coraz bardziej śmiałe i bezpośrednie. Jakby nie tylko czuli się coraz pewniej w swoim towarzystwie, ale jakby też powoli zaczynało brakować im cierpliwości. Zresztą, nic dziwnego. Krążyli przecież nad sobą jak te dwa wygłodniałe sępy od początku wieczora, a ich usta zetknęły się tylko raz, na samym początku imprezy. Grzechem byłoby na tym poprzestać! Podobnie jak grzechem byłoby nie pokazać oszałamiających, wciśniętych w obcisły kostium kobiecych krągłości Hale na wszystkich telebimach w klubie.
Nie przeszkadzało jej to, że w jednej chwili znalazła się w samym centrum wydarzeń. Przywykła do zainteresowania, palących skórę świateł reflektorów, pełnych zachwytu spojrzeń gapiów. Na scenie czuła się jak (proszę docenić moją zgrabną grę słów!) ryba w wodzie, tak lekko i swobodnie. W jej małym występie nie chodziło jednak o miłe połechtanie jej własnego ego, ani o dostarczenie rozrywki bandzie pijanych, napalonych facetów. Liczył się tylko on - i fascynacja, jaką chciała w nim wzbudzić.
Czy się udało? Zwątpiła w siebie przez sekundkę, kiedy nagle cały lokal spowiła ciemność, a jej przez myśl przeszło, że być może blondyn nie zdążył jej zobaczyć. Wystarczyło jednak, że poczuła jak ktoś łapie ją za rękę, przyciska jej drobne do swojego odzianego w kostium najprawdziwszego królewicza ciała, a zrozumiała, że nie ma żadnych powodów do obaw. Eric nie tylko widział, ale też był zachwycony jej show. W przeciwnym razie nie zadałby sobie bowiem tyle trudu, aby potajemnie wymknąć się z imprezy.
Moment, właściwie... dlaczego tak bardzo mu zależało na tym, żeby w pewien sposób zachować anonimowość? Zawsze daleka od wyciągania pohopnycych wniosków, wewnątrz własnej głowy zdążyła już ułożyć sobie całą historię. Która stety bądź nie, musiała zejść na dalszy plan, bo kiedy Milton docisnął ją do drzwi i nachylając się nad jej szyją wciągnął głęboko do płuc zapach jej skóry nie była w stanie myśleć już o niczym, tylko o tym, jak bardzo potrzebowała jego bliskości. Teraz, tutaj. Nie za godzinę czy dwie, w hotelowym pokoju, a właśnie tu. W miejscu, które po ciemku przypominało jej jakiś VIP room, a w rzeczywistości mogło być zwykłą salą konferencyjną czy pokojem odpoczynku, w którym po godzinach zbierała się obsługa. Póki jednak byli tutaj sami, przez ściany przecierała się muzyka, a dookoła panowała całkowita ciemność...
"To Twój klub, jesteś właścicielem" mruknęła niewyraźnie, kiedy odsunął się od niej, wycofując wgłąb pomieszczenia, a tym samym dał jej dłuższą chwilę na to, aby doszła do siebie i uspokoiła tłukące się w klatce piersiowej serce i niespokojny oddech. "To nie był przypadek, światło wcale samo nie zgasło. Wyłączyłeś je specjalnie" wytknęła podążając jego śladem, przyspieszając nieco kroku. A kiedy w końcu znaleźli się na jednej wysokości przekręciła się tak, że zwróceni byli w twarzą w twarz, wyciągnęła dłoń w jego stronę, pogłaskała go po policzku, opuszkami palców musnęła jego klatkę piersiową, a następnie bez zapowiedzi zlapała za klamrę jego spodni, szarpnęła nią mocno i tym samym, przyciągnęła blondyna jeszcze bliżej siebie. Ich ciała ocierały się o siebie przy każdym wydechu, a ona zamiast się odsunąć, zamiast to przerwać, omiatała blondyna swoim słodkim oddechem, między zęby znów łapiąc jego dolną wargę.
"Zazdroszczę samokontroli" szepnęła, swoją dłonią schodząc jeszcze niżej, w okolice jego rozporka. "Ja nie mam w sobie ani krzty cierpliwości. Zazwyczaj kiedy mam na coś ochotę, po prostu to biorę" dodała, pozwalając sobie na kolejny krótki dotyk, po którym zamiast posunąć się jeszcze dalej, zrobiła dokładnie to samo co on jej przed chwilą. Ruszyła przed siebie, pozostawiając go na swoimi plecami.

Eric Milton
mistyczny poszukiwacz
Hania
student prawa, praktykant — kancelaria ojca
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
został ojcem, wrócił na studia, zaczął pracować u ojca w kancelarii i próbuje nauczyć się życia na nowo u boku kobiety, na którą nigdy nie zasłuży
Pierwsze słowa wywołały u niego zaciekawienie. Jej głos - wreszcie niezagłuszany dudnieniem klubowej muzyki - podobał mu się, nie był typowo dziewczęcy, a trącał czymś intrygującym, lekko zachrypłym. Nie skomentował jej wniosku w żaden sporób, chociaż uśmiechnął się pod nosem z zadowoleniem. Na ten kolejny również nie odpowiedział, ale tym razem przygryzł dolną wargę czekając na to, co zrobi dalej z tymi wszystkimi informacjami. Bardziej słyszał i wyczuwał jej obecność, niż był jej świadom fizycznie, ale nie rozczarował się - nie minęło dużo czasu, kiedy najpierw poczuł jej zapach, a później bezpośredni kontakt dłoni ze skórą na policzku. Zadrżał odruchowo przechylając głowę w stronę jej dłoni, ale przesunęła ją niżej, na jego klatkę piersiową. Westchnął cicho. Ale to nie był koniec. Pozwalał jej cierpliwie na każdy dotyk wyciągając z niego maksimum przyjemności dla siebie. W związku z otaczającą ich ciemnością wyobraźnia Erica pracowała na najwyższych obrotach. Uśmiechała się z pożądaniem czy złośliwością? Usta wykrzywiła w grymasie pogardy czy ciekawości. Przeniosła ciężar ciała na lewą czy na prawą stopę, wypychając biodro do jednej lub drugiej strony…?
I wtedy złapała go za klamrę paska przyciągając bliżej siebie. Och, wspaniale. Niecierpliwość. Lubił tę cechę. Sprawiała, że przeciwnik łatwo dawał się zapędzić w kozi róg. Ale czy rzeczywiście była jego przeciwnikiem, czy grali w tej samej drużynie w osiągnięciu wspólnego celu? Zanim zdążył uzyskać odpowiedź, dziewczyna oddaliła się od niego.
Eric nie poruszył się, kiedy odeszła, ale zaśmiał się swobodnie, gdy tą swoją postawą zamanifestowała mu, że - skoro go nie “zabrała” - najwyraźniej “nie miała na niego ochoty”. Pokręcił głową z niedowierzaniem, ale nie obeszło go to w najmniejszym stopniu. Żałował, że przez ciemność nie może spojrzeć na jej tyłek, ale dałby sobie rękę uciąć, że demonstracyjnie bujała biodrami, aby zwrócić na siebie jego uwagę.
Myślała, że może odejść tak łatwo? Nie, inaczej. Że tak łatwo Eric Milton pozwoli jej odejść? Drzwi były otwierane na magnetyczną kartę spoczywającą bezpiecznie w jego portfelu w kieszeni książęcych spodni od przebrania, więc jeśli chciała opuścić to miejsce, musiała się bardziej postarać, bowiem nawet klamka nie pomoże jej się stąd wydostać z prostego powodu - w drzwiach nie było żadnej klamki.
- Ale co to za satysfakcja, kiedy tak szybko dostajesz to, co chcesz? - zapytał cicho, kiedy dziewczyna wreszcie zorientowała się, że tak łatwo nie opuści tego pomieszczenia. Postąpił kilka kroków do przodu z wyciągniętą przed siebie ręką i najpierw natrafił na jej włosy. Sztuczne, rude, jak włosy Arielki. Mimowolnie zaczął się zastanawiać, czy pod peruką jest blondynką czy brunetką. Obstawiał brunetkę, te zawsze kojarzyły mu się z trudnymi i twardymi charakterami u kobiet. Chociaż blond bywał zwodniczy. Nie, nie był jednak pewien. Z jakiegoś powodu szalenie chciał się dowiedzieć, jaki kolor włosów skrywa jego Arielka…
Stojąc za nią jak cień - i jednocześnie rzeczywiście w cieniu - odgarnął rude włosy peruki na jej ramię i powiódł wzdłuż dłonią od jej ramienia do karku i po wyrostkach kręgosłupa w dół aż do odcinka lędźwiowego, do miejsca, gdzie naga skóra przechodziła w materiał spódnicy. - Napijesz się czegoś? - Celowo przeciągał tę grę w duchu obstawiając, kiedy rzeczywiście zabraknie jej cierpliwości. - Dziś pierwsza impreza w klubie, barek jest pełen. Jest zdecydowanie lepiej zaopatrzony niż bar na dole. I przez brak światła będziemy mieli niespodziankę co do trunku. Co prawda moglibyśmy podświetlić sobie butelki telefonem, ale po co psuć sobie zabawę...? - zapytał niczym rasowy socjopata znów żałując, że w ciemności nie może dostrzec jego firmowego uśmiechu, który uzupełniłby całokształt bardzo obrazowo.

Aimee Hale
przyjazna koala
A.
lorne bay — lorne bay
25 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Rodzina patchworkowa: ona, nie-mąż, syn i dwa psy. Chociaż dają jej do wiwatu, swoich chłopaków kocha najmocniej na świecie.
Imponował jej swoim stoickim spokojem, powściągliwością. Tym, że nawet jeśli był na nią niesamowicie nakręcony, miał ochotę przyprzeć ją do ściany i wbić się w jej miękką, jasną skórę - nie dawał tego po sobie poznać, trzymał nerwy na wodzy. W przeciwieństwie do pozostałych facetów, którzy będąc z Hale sam na sam startowali do niej z łapami, nie zastanawiając się nad tym, czy chwila jest odpowiednia, czy kobieta jest zainteresowana. Ot, robili to, na co mieli ochotę, sprowadzając ją do roli przedmiotu, co niesamowicie ją bulsersowało, bo nie była przecież pierwszą, lepszą rzeczą. Czuła, oddychała - miała prawo decydować o swoim ciele, i o tym, z kim chciała dzielić się tym ciałem.
A on zdawał się to rozumieć. Przekraczał kolejne granice, droczył się z nią, prowokował - nie robił jednak niczego, na co nie wyraziłaby zgody. Podobała się jej ta ich mała zabawa - równie mocno jak podobał się jej fakt, że nie czuła się przy Ericu jak bezbronna ofiara, jak łowna zwierzyna, którą on pan - myśliwy postanowił upolować. Byli równi, nieustannie walczyli o dominację, a wynik z każdą chwilą się zmieniał.
Kiedy blondyn nie odpowiedział na żadne z jej pytań wzniosła oczy ku niebu. Nie chciał rozmawiać o sobie? Żaden problem. To, czym się zajmował, w jaki sposób zarabiał na życie, jakie interesy prowadził - niespecjalnie ją to interesowało. W tym momencie najciekawszym dla niej było dlaczego zwrócił na nią uwagę, dlaczego zaciągnął ją do prywatnego, zamkniętego od wewnątrz na klucz pokoju? Dlaczego zamiast działać, celowo przeciągał strunę, coraz mocniej nadwyrężając jej cierpliwość? Bawiło go to? Sprawiało mu przyjemność? Stanowiło niebanalny element gry wstępnej? Miała swoje przypuszczenia, chętnie by jednak o nich posłuchała. Podobał się jej ton jego głosu.
"Widzisz... im szybciej zaczniesz, tym dłużej coś ma szansę trwać. Zwlekając zbyt długo, łatwo przegapić szansę" rzuciła tajemniczo, żałując, że blondyn w tej chwili nie może zobaczyć jej błyszczących z podekscytowania oczu i ust rozciągniętych w figlarnym uśmiechu. Bo to nie było wcale tak jak Milton założył, że nie wykonywała pierwszego kroku, bo nie była zainteresowana. Ona - choć miała ochotę - celowo się powstrzymywała, pragnąc, żeby to on się wykazał. Ah, ta pokrętna kobieta logika!
"Napijmy się" zgodziła się natychmiast, przystając na to, aby nie zapalali światła. "Ja wybieram" nie zastanawiając się długo, po omacku łapiąc się ścian, ruszyła przed siebie, koniec końców zatrzymując się przy nowoczesnym, eleganckim barze. Którego jakże by inaczej, nie widziała, śmiało jednak mogła wodzić dłonią po kamiennej ladzie, opuszkami palców muskać kryształowe szklanki i butelki. "Mam ochotę na szampana... ale to byłoby za łatwe" zaśmiała się, mając na myśli oczywiście charakterystyczne, wystające zamknięcie naczynia. "Niech będzie... To! Przekonajmy się, cóż to takiego" wręczyła trunek swojemu towarzyszowi, sama zaś oparła się pośladkami o nowoczesną zabudowę i zaczęła intensywniej mrugać rzęsami, jakby to miało jej pomóc lepiej zobaczyć po ciemku sylwetkę mężczyzny. "Zaczekaj. Nie pij jeszcze. Założę się o Twoje spodnie, że to butelka wytrawnego wina. Czerwonego" rzuciła wyzywająco. "Podejmiesz zakład?" zapytała obracając się na pięcie z zamiarem udania się do najbliższego stolika, przy którym mogliby wspólnie przysiąść i rozkoszować się wykwintnym trunkiem, niestety. W połowie drogi zahaczyła o coś butem i upadła na podłogę. Szczęście w nieszczęściu, książę z bajki zareagował błyskawicznie - momentalnie znalazł się przy niej i zaoferował jej swoją pomocną dłoń, za którą Aimee zamiast złapać dość energicznie pociągnęła, przez co w efekcie obydwoje - splątani kończynami - znaleźli się na miękkim dywanie.

Eric Milton
mistyczny poszukiwacz
Hania
student prawa, praktykant — kancelaria ojca
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
został ojcem, wrócił na studia, zaczął pracować u ojca w kancelarii i próbuje nauczyć się życia na nowo u boku kobiety, na którą nigdy nie zasłuży
Och, to też nie tak, że Eric był dżentelmenem w każdym calu! To, że nie przekraczał granicy, nie znaczyło, że w końcu tego nie zrobi! Ale przez lata doświadczeń z różnymi kobietami nabrał takiej wprawy w prowadzeniu wszelkich konwersacji z płcią piękną, że łapał je na ukryte haczyki sprawiając, że to one chciały kontaktu, nie odwrotnie. Czy było to honorowe? Kwestia gustu. Czy świadczyło o szacunku? Poniekąd, chociaż tylko powierzchownie, wewnątrz zawsze czuł satysfakcję, że udało mu się zarzucić skuteczną przynętę żerując niejako na kobiecej naiwności. Ba! Wręcz sprawiał, że to one czuły się tak, jakby dominowały w tej relacji, choć to on sprawował całą kontrolę.
Czy dzisiaj, z nią, jego Arielką - jak nieświadomie zaczął o niej mówić, nadając sobie prawo do nazywania jej swoją - zachowywał się tak samo? Próbował, i owszem. Na początku zarzucił przynętę - skuteczną - ale czasami łapał się na tym, że to on jest manipulowanym, nie manipulantem. To było ciekawe doświadczenie. Nazywał tę “potyczkę” zabawą w kotka i w myszkę, ale teraz doszedł do wniosku, że to złe określenie. Pierwszy raz zrozumiał, że gra jak równy z równym, a to napawało go jednocześnie niepewnością i ekscytacją - oczywiście obu tych emocji nie dał po sobie poznać najmniejszym gestem.
Eric miał inną teorię dotyczącą szans, ale nie zamierzał teraz się kłócić o odpowiednie strategie. Uniósł brew zaciekawiony, gdy chciała zacząć zabawę w zgadywanki. Szarmanckim gestem ręki - którego nie mogła oczywiście zobaczyć w ciemności - zaprosił ją w stronę baru. Chociaż to był jego gabinet, także poruszał się przy ścianie, bo w nowym lokalu jeszcze nie czuł się wystarczająco pewnie. Znów dotknął dłonią jej pleców, gdy się zatrzymała. Zabrał ją i zacisnął palce na szyjce butelki, jaką wcisnęła mu w rękę. Zaśmiał się cicho słuchając warunków zakładu. - O spodnie? Naprawdę szybko przechodzisz do konkretu! - powiedział z przesadzonym uznaniem kręcąc głową. - No dobrze, powiedzmy, że przyjmuję. Co dostanę w zamian, jeśli to nie jest czerwone wytrawne wino? - zagaił podążając za nią, ale zamiast odpowiedzi usłyszał stłumiony okrzyk i ciche uderzenie ciała o dywan. Zadziałał odruch. Puścił butelkę, która również zderzyła się z parkietem, ale chyba nie pękła, bo nie słyszał tłuczonego szkła. Dwa kroki później znalazł się przy kobiecie, a kolejne mrugnięcie powiek później leżał plecami na dywanie spleciony z jej ciałem. Jego zdezorientowanie trwało zaledwie uderzenie serca, bo gdy poukładał elementy na swoje miejsce, uśmiechnął się z satysfakcją. Nie mogła tego zobaczyć, ale ich twarze znajdowały się tak blisko, że skóra mrowiła go wyczuwając wszelkie napięcia mięśni po drugiej stronie. - Nie lubisz przegrywać, prawda? Muszę cię jednak rozczarować, twój przypadek był z góry skazany na porażkę - rzucił enigmatycznie robiąc dramatyczną pauzę. Wyplątał jedną rękę z tej plątaniny tylko po to, aby wplątać ją znów w jej sztuczne rude włosy. Gdy jej twarz była tak blisko dostrzegał zarys czoła, brwi, nosa, ust, brody, policzków. Podniósł głowę i skrzydełkiem nosa przytulił się do jej skrzydełka nosa. - Chcę twoją perukę - wyszeptał pewny swojej wygranej zakładu, a ich wargi muskały o siebie przy każdym słowie. - Wino na pewno nie było czerwone. Jestem zadufanym w sobie zarozumialcem, który nie pija tego alkoholu dla czystego kaprysu… - powiedział z przekonaniem i oblizał na koniec wargi językiem, który przejechał także po jej ustach. Smakowały pomadką, słodkim drinkiem i równie słodką rywalizacją.

Aimee Hale
przyjazna koala
A.
lorne bay — lorne bay
25 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Rodzina patchworkowa: ona, nie-mąż, syn i dwa psy. Chociaż dają jej do wiwatu, swoich chłopaków kocha najmocniej na świecie.
Mogła potraktować go o wiele bardziej brutalnie! Niektóre kobiety zabierały domy, majątki, ukochane zwierzaki - a ona jakże wspaniałomyślnie zaproponowała, że weźmie jego spodnie. Jeden z wielu elementów garderoby - nie ten najbardziej niezbedny do normalnego, komfortowego funkcjonowania, nie ten najdroższy (gdy byli w części klubowej przed oczami mignął jej jego zegarek, który kosztować musiał tyle co porządny samochód / średniego standardu mieszkanie), ani nawet nie ten najbardziej kluczowy dla jego przebrania. Zamiast więc żartować sobie z Aimee, powinien docenić to jak wspaniałomyślna była - i jak wcale nie tak bardzo mocno widocznie na niego napalona. I ani trochę nie zniecierpliwiona. I już na pewno nie mająca ochotę przerwać całą tę farsę i wskoczyć mu na kolana.
"Jak to, co dostaniesz w zamian, jeśli to nie będzie czerwone wino?" cwaniak, naprawdę myślał, że takie są jej warunki? Znając nazwę trunku miał pięćdziesiąt procent szans na to, że trafi albo nie trafi - a ona wcale nie chciała, aby w ten sposób odpowiadał na jej przekomarzanki. Różnych rodzajów alkoholi było tyle, że pomijając już te podane przez nią wytrawne, czerwone wino Eric wciąż mógł wymienić całe mnóstwo innych nazw - dzięki czemu zamiast ograniczać się do krótkiego tak / nie, obydwoje mogli by tak w nieskończoność zgadywać.
"Skąd takie przypuszczenie?" zapytała rozbawiona, czując na swojej twarzy jego ciepły oddech. Był tak blisko, że gdy tylko otwierał usta, żeby coś powiedzieć, jego wargi rozkosznie ocierały się o jej, wywołując u brunetki przyjemne pulsowanie w podbrzuszu. Dawno już nie czuła się tak podekscytowana wizją poznania kogoś - nawet, jeśli przez cały wieczór nie dowiedziała się nawet, jak mężczyzna miał na imię. "Z góry skazany na porażkę? Wierzysz w przeznaczenie?" zapytała niskim, odrobinkę zachrypniętym z podniecenia głosem.
Kiedy oznajmił, że jeśli wygra jego nagrodą będzie jej peruka nie wytrzymała i parsknęła śmiechem. "Prawie jak trofeum seryjnego mordercy" okej, nie było to może zabawne, ale z jakiegoś powodu ją niesamowicie śmieszyło. Zresztą, wolała stracić dla niego włosy aniżeli głowę. Miłość potrafiła doprowadzić człowieka do ruiny, a ona nie miała czasu na prywatne dramaty. Miała pracę, plany, marzenia do spełnienia. Nie mogła pozwolić na to, aby ktokolwiek stanął jej na drodze. Nawet jeśli miał piękne, hipnotyzujące oczy i głos tak przyjemny, że ściskało ją w dołku.
"Powiedziałeś, że nie będzie czerwone. Jest. Myliłeś się" oznajmiła po tym, jak udało się jej otworzyć butelkę. "Powiedziałam, że będzie wytrawne. Też się myliłam" dodała, wyzywająco wydymając dolna wargę. "Co z tym zrobimy?"

/ zt x2
Eric Milton
mistyczny poszukiwacz
Hania
ODPOWIEDZ