student prawa, praktykant — kancelaria ojca
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
został ojcem, wrócił na studia, zaczął pracować u ojca w kancelarii i próbuje nauczyć się życia na nowo u boku kobiety, na którą nigdy nie zasłuży
Szczerze powiedziawszy Eric nie był już pewien, czy tak myśli, czy powiedział to tylko na potrzeby uspokojenia Aimee, ale pokiwał z przekonaniem głową, jakby od jego pewności siebie zależał los jeśli nie całego świata, to przynajmniej Australii. A już na pewno jego życia! Pogłaskał ją po raz ostatni po policzku uśmiechając się pokrzepiająco, a w duchu poczuł dumę i ulgę, że udało mu się opanować sytuację. Obserwował Aimee, gdy śmiała się z jego propozycji, bo w sumie palnął pierwsze lepsze nazwiska, które przyszły mu do głowy, chociaż ten Depp faktycznie mógłby pasować! Całe szczęście, że pomimo błyszczących od niedawnych łez oczu jej cała sylwetka prezentowała już tą jej dziewczęcą radością, która wywoływała uśmiech na jego twarzy nawet w najczarniejsze dni. Czasami łapał się na tym, że zastygał w bezruchu patrząc na to, jak dziewczyna krząta się po mieszkaniu będąc nieświadomą obecności obserwatora. Także teraz błąkał się spojrzeniem po jej twarzy wyszukując tych wszystkich elementów, od których mocniej biło jego serce. No, przynajmniej dopóki nie zachciało jej się zmienić położenia. Dał się pociągnąć w stronę wersalki i opadł na nią bez większych oporów. A już żadnych nie miał, kiedy władowała mu się na kolana i złapała za pośladki, co skwitował krótkim parsknięciem. Po ledwo opanowanej burzy nie zmierzał przeciągać struny pytaniem, czy jest pewna, aby paradował w jadalni przed jej rodzicami - szczególnie matką! - w samych skarpetkach, chociaż to pewnie rozładowałoby napięcie już całkiem, toteż zatrzymał komentarz dla siebie. Zamiast jednak przekonywać ją do tego, że to zły pomysł, zaczął wymieniać z prędkością karabinu maszynowego: - Justin Bieber, Kate Winslet, Elvis Presley, Fergie, Justin Timberlake, ten od Top Gun… jak mu tam… Cruise? Aguilera… - i wszystko to na jednym wydechu! Policzył w głowie ilość elementów własnej garderoby, porównał z wymienionymi nazwiskami. - To co? Wystarczy? Masz trochę do nadrobienia - złapał między swoje wargi jej dolną wargę i pociągnął ją w swoją stronę drocząc się. A zaraz potem odsłonił się, żeby mogła zdjąć każdy element za spudłowane nazwisko. Teraz on zafalował brwiami, a jego spojrzenie mówiło “nooo, na co czekasz?” i na domiar złego oblizał lubieżnie wargi. Zanim jednak Aimee zdążyła dobrać się do jego ubrań, złapał ją za nadgarstki. - Dobrze, dobrze, mała - celowo użył tego określenia, choć te kilka centymetrów ich dzielące było ledwie zauważalne. - Podobno cierpliwość jest cnotą. Co do jednej nie ma wątpliwości, że nam jej zabrakło - pogłaskał ją czule po zaokrąglającym się powoli brzuszku - o tę jedną możemy jeszcze walczyć. - Wyswobodził się z jej objęć dość ostrożnie zsuwając ją z kolan na wersalkę. - A kto wie? Jak będziesz grzeczna - w ustach tej dwójki słowo "grzeczna" chyba nigdy nie będzie oznaczało swojego pierwotnego znaczenia - może ten twój tyłeczek - klepnął się dłonią po wypiętym w jej stronę tyłku - nauczy się twerkować specjalnie dla ciebie…? - starał się brzmieć zmysłowo, ale bardziej przypominał ziomeczka z tego gifa, a jak sobie wyobraził siebie twerkującego… no cóż. To mogło być równie seksowne co przerażające. Po małym wewnętrznym krzyku zaśmiał się i podał jej rękę, aby pomóc jej wstać. - Już w porządku? Jesteś gotowa? - zapytał znów z troską obejmując ją w pasie i odruchowo zaczesał luźne włosy za jej ucho.

Aimee Hale
przyjazna koala
A.
lorne bay — lorne bay
25 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Rodzina patchworkowa: ona, nie-mąż, syn i dwa psy. Chociaż dają jej do wiwatu, swoich chłopaków kocha najmocniej na świecie.
Kiedy najpierw tak bezczelnie rozbudził jej apetyt, a potem zrobił unik i kazał się jej obejść smakiem, zmrużyła groźnie oczy i posłała mu spojrzenie pod tytułem "jeszcze wrócimy do tej rozmowy". Bo nie miało teraz większego znaczenia, że zdawała sobie sprawę z absurdu sytuacji, tego, że nie wypada wymykać się z rodzinnej kolacji tylko po to, żeby zaliczyć szybki numerek z pokoju z dawnych lat, a następnie jakby nic znów zasiąść przy wspólnym stole. Uwielbiała jego - jego bliskość i nigdy nie miała ich dość, a że ciążowe hormony robiły swoje, przez dziewięćdziesiąt procent czasu Hale miała ochotę tylko na dwie rzeczy. Na seks i lody pistacjowe. Cała reszta mogłaby dla niej nie istnieć. Skoro jednak już tutaj przyszli, a Milton włożył dla niej swoją najlepszą koszulę... prawdziwym marnotrawstwem byłoby ją gnieść, ciskać gdzieś na brudną podłogę i deptać po niej w drodze do łóżka. O nie, wyglądał tak pięknie, że choćby bardzo chciała, nie mogła mu tego zrobić. Po prostu nie.
"Wciąż jestem zdania, że to Tobie zabrakło cierpliwości i że byłeś tak napalony, że nie pozwoliłeś mi nawet zdjąć majtek" rzuciła zaczepnie, chcąc jeszcze trochę się z nim podroczyć. Zwłaszcza, że była to tylko częściowa prawda, bo to ona rzuciła się na niego już w progu mieszkania, nie pozwalając na wydobycie z siebie chociaż jednego zdania, usta skutecznie zatykając mu swoim językiem. Ale to przecież było jak najbardziej zrozumiane z jej strony, z ich strony. Tak bardzo siebie pragnęli, że nie było w stanie myśleć o konsekwencjach. Jedyne na czym im zależało to zrzucić z siebie ubrania i dać upust kłębiącym się wewnątrz emocjom.
"Uuu. Twerkować powiadasz? Jestem równie podekscytowana co przerażona, ale tak, chętnie to zobaczę. Przygotuję nawet cały worek banknotów, żeby móc bez skrępowania wciskać Ci je z bokserki" puściła mu oczko, poprawiając włosy, delikatnie rozmazany makijaż, koszulkę, która podczas ich sentymentalnej podróży do przeszłości nieco się podwinęła i odsłoniła trochę ciążowego brzuszka.
"Tak, jestem gotowa. Chodźmy" złapała lubego za dłoń i razem zeszli stromymi, krętymi schodami, przejrzeli się szybko w lustrze na przedpokoju i wrócili do salonu.
"No proszę, proszę. Biorąc pod uwagę to, co najprawdopodobniej wyprawialiście na górze, obydwoje wyglądacie zaskakująco porządnie" swoim wdzięcznym śmiechem przywitała się Patricia. Kobieta od góry do dołu obcięła ich wzrokiem, a następnie wyszczerzyła się w uśmiechu i przykazała, aby zajęli swoje wcześniejsze miejsca i w końcu z nim porozmawiali.
"Eric, powiedz nam coś o sobie. Wiemy już, że nad swoim pull out game musisz popracować, w przeciwnym razie doczekacie się tuzina dzieci, wyprowadzicie na przedmieścia, założycie własną drużynę sportową i będziecie trenować ją pięć, sześć razy w tygodniu, w duchu przeklinając tych kilka sekund, które przesadziło o wszystkim" do dyskusji, a jakże, włączył się Pan domu. I to w nie bylejakim stylu, bo każde jego słowo sprawiało, że oczy Aimee były większe, większe i większe, aż w końcu przypominały dwa spodki. "Aha, i bym zapomniał. Ejmi, razem z mamą chcielibyśmy wiedzieć, jakie macie plany na przyszłość. Tę najbliższą" choć zwrócił się bezpośrednio do córki, cały czas patrzył na jej wybranka i ani przez moment nie spuszczał go z oczu. "Gdzie będziecie mieszkać, pomieścicie się we trójkę w twoim mieszkanku? Może chcielibyście się wprowadzić tutaj?" bomba numer jeden. "Czyje nazwisko będzie nosiło dziecko?" bomba dwa. I jakby tego było mało, państwo Hale się nie patyczkowali i przygotowali bombę numer trzy, bezpośrednio wycelowaną w blondyna. "Będziesz w stanie utrzymać naszą córkę i dziecko, kiedy ona nie będzie mogła pracować? Sam rozumiesz, przywykła do pewnego poziomu życia i martwimy się, że po porodzie może być Wam ciężko. Jeszcze raz, czym się właściwie zajmujesz?".

Eric Milton
mistyczny poszukiwacz
Hania
student prawa, praktykant — kancelaria ojca
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
został ojcem, wrócił na studia, zaczął pracować u ojca w kancelarii i próbuje nauczyć się życia na nowo u boku kobiety, na którą nigdy nie zasłuży
Nie martw się, nigdzie nam nie ucieknie - odpowiedział jej samym spojrzeniem i zaśmiał się krótko widząc ją taką uroczo naburmuszoną. - Ależ nigdy nie twierdziłem, że mam jej jakoś specjalnie dużo - odciął się skradając jej szybkiego całusa i tylko ostatkiem silnej woli powstrzymał się przed wsunięciem dłoni między jej uda. Ale Aimee już miała ciągoty, więc wolał nie działać na nią jak płachta na byka. A co do tego worka banknotów, to pomysł mu się podobał niemiłosiernie i zapamiętał go sobie. Może im się kiedyś przydać bez względu na to, czy Eric faktycznie jej zatwerkuje.
Po zejściu na dół Milton cały czas trzymał dłoń Aimee, obiecując sobie w duchu, że tym razem nie da się nijak sprowokować. Ale już po pierwszym zdaniu z ust pani Hale okazało się, że to może być trudniejsze niż na pozór się wydaje…. Nie zdążył się pohamować, kiedy z jego ust popłynęły słowa: - Do niczego nie doszło, ale skoro już zostaliśmy zasądzeni, to co, Aimes, wracamy - niech przynajmniej przewidywania okażą się prawdą - złapał dziewczynę za rękę i zamarkował odwrót, kiedy Patricia zaprosiła ich do stołu. Puścił pannie Hale szybkie oczko i usiadł na swoim miejscu.
Nie trzeba było czekać długo na grad pytań, od których nie dało się uciec. O dziwo, po całym dzisiejszym dniu wyparowała z niego ta niepewność i zestresowanie. Rodzice Aimee już pokazali, na co ich stać, więc niczego gorszego nie powinien się obawiać.
Głupi i naiwny! Pytania o przyszłość może nie były jakoś mocno niestosowne - a na pewno pasowały do ust rodziców ciężarnej dziewczyny - ale na dobrą sprawę oni sami jeszcze tego nie ustalili, jakich odpowiedzi zatem mieli udzielić? Dlatego Eric cierpliwie przeczekał cały wywiad nie udzielając odpowiedzi na żadne pytanie, dopóki nie padło to skierowane bezpośrednio do niego. Budując napięcie uniósł szklankę wody do ust i bardzo powoli upił z niej kilka niespiesznych łyków.
- Och, zrobię to, co umiem najlepiej: zawinę którąś z tych drogocennych błyskotek - tutaj niby od niechcenia spojrzał na wysadzaną drogimi kamieniami bransoletkę na szczupłym nadgarstku Patricii - przerzucę przez granicę ze świetną prowizją, dzięki której przeżyjemy spokojnie przez kilka najbliższych miesięcy nie martwiąc się o żadne wydatki i przygotowywanie wyprawki dla malucha. A po pół roku przy pierwszej lepszej wizycie zrobię dokładnie to samo. Bo chyba zaprosicie młodych rodziców na obiad i pobawicie się trochę z wnukiem, prawda… tato? - odpowiedział bez najmniejszego skrępowania, obdarzając państwa Hale najbardziej szczerym i firmowym uśmiechem, na jaki było go stać. A ostatnie słowo powiedział jak najbardziej neutralnie, ale w środku zżerała go piekielna satysfakcja. Chcieli bawić się w niezręczne pytania i przypieranie go do muru? To dostali trochę prawdy, trochę kłamstwa i mnóstwo niezręczności. - Aimee, najdroższa, podasz mi sałatkę? Wygląda cholernie smakowicie - nie czekając na reakcję sam sięgnął po salaterkę, nałożył sobie porcję na talerz i wsadził jeden duży kęs do ust. - Wyborna - wycedził z najpiękniejszym uśmiechem, na jaki było go stać i - a jakże! - pełną buzią! Nikt mu nie będzie wypominał wpadki, a już na pewno nie ma prawa wymagać od niego konkretnych deklaracji w kwestiach, które tej osoby bezpośrednio nie dotyczyły. - Podziękować kucharzowi, restauracji dostarczającej catering czy pracowitym dłoniom któregoś z gospodarzy? - z tym samym uśmiechem zwrócił głowę w kierunku państwa Hale nic nie robiąc sobie z tego, że między uprzejmymi słowami krył się drobny i wyraźnie wyczuwalny przytyk.

Aimee Hale
przyjazna koala
A.
lorne bay — lorne bay
25 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Rodzina patchworkowa: ona, nie-mąż, syn i dwa psy. Chociaż dają jej do wiwatu, swoich chłopaków kocha najmocniej na świecie.
Głupia, kiedy zarządził nagłe wycofanie się z salonu nie zrozumiała tego, że luby tylko stoi sobie żarty i naprawdę. Była już gotowa wrócić z nim do pokoju, zrobić co trzeba, tym samym dać ujście kumulującym się wewnątrz emocjom - i dopiero wtedy wrócić do stołu. Wtedy jednak blondyn się zaśmiał, złapał ją za rękę i zaprowadził w stronę wolnych krzesełek - i nagle wszystko stało się jasne. Spojrzała na niego, w geście dezaprobaty pokręciła głową, a następnie jakby nic uśmiechnęła się promiennie. Chciał sobie tak igrać z jej zmiennymi jak pogoda nastrojami? Proszę bardzo. Hale nie będzie męczyć się sama, o nie. Prawą dłoń, która dotychczas spoczywała na blacie stołu niespostrzeżenie zsunęła w dół i bez skrępowania ułożyła ją na kolanie mężczyzny. Rękę przez dłuższą chwilę trzymała w jednym miejscu, aż w końcu wyczuwając najbardziej (a może najmniej odpowiedni moment) zaczęła sunąć nią ku górze, w stronę uda, od czasu do czasu opuszkami palców lekko muskając krocze.
Co biorąc pod uwagę ogiwn krzyżowych pytań, w który rodzice wzięli Erica albo polepszyło, albo pogorszyło jeszcze bardziej sytuację.
Patrząc to na mamę, to na tatę z przerażeniem słuchała roztaczanych przez Miltona wizji przyszłości. Niektóre może i ją nawet bawiły, ale zdecydowana większość? Nie, nie bardzo. Nie chciała, żeby ojciec jej dziecka wracał do starych przyzwyczajeń. Podobnie jak nie chciała się martwić o to, czy wychodząc wróci cały do domu, czy może zostanie pobity i potłuczony, porzucony w jakiejś ciemnej alejce albo jeszcze gorzej, zabrany przez policję. Jakby zawinęli go teraz to wyszedłby kiedy? Gdy ich syn potrafiłby już składać pełne zdania? Biegać po boisku i grać w piłkę? Nie chciała nawet o tym myśleć. Lekarze zabronili się jej stresować.
Przed wepchniem ukochanemu do gardła serwetki i zaprzestaniem tego przydługiego monologu powstrzymywało ją jeszcze jedno. To, że znała go na tyle, że wiedziała, w jaki sposób reaguje na stres. Że robi to ironią, sarkazmem i niekiedy mocno niepokojącym humorem. To nie była jednak jego wina, nie całkowicie, bo na coś takiego Aimee nijak go nie przygotowała. W dodatku wnikliwe pytania Państwa Hale nie ułatwiały sprawy.
"Ojciec Erica jest prawnikiem. Chce, żeby dołączył, a kiedyś i przejął jego kancelarię. Nie musicie się obawiać" zapewniła, zaciskając mocno zęby. A kiedy Patricia i Thomas zajęli się nakładaniem pieczeni nachyliła się bliżej do lubego i szepneła mu na ucho "Jak się czujesz? Mogę coś dla Ciebie zrobić?" i cmoknęła go w kącik ust. Zupełnie jakby chciała mi pokazać, że bez względu na to, jakie głupoty plecie ona cały czas jest przy nim i będzie go wspierac. Bez względu na wszystko.
"Póki co zostaniemy w moim mieszkaniu, miejsca nam nie braknie. O pieniądze nie musicie się martwić, naprawdę. Mamy siebie, a to znaczy, że mamy wszystko, czego nam trzeba" uśmiechnęła się szerzej, już dłużej nie dręcząc lubego swoją dłonią na jego kolanie; łapiąc za jego rękę i na powrót splatając ze sobą ich palce. "Pamiętasz co powiedziałeś, nie musimy się tak bardzo przejmować się wszystkim, co mówią. To nasze życie i nasze plany" dodała ciszej, tak, żeby Patka i Tomek nie mogli jej dosłyszeć.
A że kątem oka udało się jej dostrzec jak kobieta otwiera usta, tym razem to ona przejęła pałeczkę i "zaatakowała" jako pierwsza.
"Co do ślubu, to już nie te czasy, że dziecko jest powodem, żeby się pobrać. Zresztą, papierek z urzędu to nie uzupełnienie czy potwierdzenie miłości" zaczęła powoli, starając się wybadać grunt. "Jestem pewna, czy kiedy podejmiemy decyzję o ślubie dowiecie się o tym pierwsi. I że nie stanie się to tak prędko, bo za żadne skarby świata gruba do ołtarza nie pójdę. Dlatego proszę, dajcie temu biedakowi odetchnąć. I bez moich fochów był dzisiaj wystarczająco zestresowany" spojrzała na Erica z czułością i pogłaskała go po policzku. Zależało mu na niej, więc w jakiś sposób zależało my też na więzi z jej rodzicami i nie było tu się czego wstydzić. "Na następnym usg będzie już lepiej widać maluszka. Pomyślałam, że może będziemy mogli się wybrać wszyscy razem?".

Eric Milton
mistyczny poszukiwacz
Hania
student prawa, praktykant — kancelaria ojca
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
został ojcem, wrócił na studia, zaczął pracować u ojca w kancelarii i próbuje nauczyć się życia na nowo u boku kobiety, na którą nigdy nie zasłuży
Trochę go przygotowywała. Wspomniała, że będzie musiał mierzyć się z pytaniami o przyszłość, ale spodziewał się bardziej krzyżowego ognia w tonie złego i dobrego policjanta. A tu atmosfera była… luzacka, kipiała kpiną i czymś jeszcze, jakimś słodko-gorzkim posmakiem, który rozmywał się w uśmiechach gospodarzy. Rodzice Aimee przyjęli jego - w sumie zgodną z prawdą - rewelację całkiem nieźle. Thomas uśmiechnął się nieco kpiąco, a Patricia uniosła brew zaintrygowana, dotykając dłonią - tak, tą samą z bransoletką, na którą Eric tak wymownie spojrzał - ku szyi i zaczęła demonstracyjnie bawić się równie horrendalnie drogim wisiorkiem zawieszonym na cienkim łańcuszku. Bardzo to zaciekawiło Miltona, więc gdy Aimee pochylała się do jego ucha z pytaniem czy wszystko w porządku albo że to nasze życie i nasze plany, odpowiedział twierdząco. Aimes poczuła się w obowiązku do wytłumaczenia sytuacji, ale chyba wyjaśnienie Erica spodobało się państwu Hale, bo szara rzeczywistość mniej ich zainteresowała niż jego wcześniejsza prowokacja. Milton siedział milczący przez jakiś czas analizując swoje położenie i ostatecznie ocenił je całkiem zadowalająco. Presja zeszła z niego momentalnie i rozluźnił się. Nie było awantur, nie było wybuchów, które pamiętał z domu. No i nikt go nie zabił żadną szpadą ani rewolwerem, więc… chyba został zaakceptowany?
- Tak, myślę, że to dobry pomysł. O ile ginekolog nie będzie miał nic przeciwko, będzie nam bardzo miło, jeśli państwo dołączą - z wcześniejszego “tato” przeszedł na formę oficjalną i już jej się trzymał przez resztę rozmowy. Spojrzał na Aimee i uśmiechnął się uspokajająco zapewniając, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.
Reszta obiadu minęła w zaskakująco dobrej i miłej atmosferze, bez niepotrzebnych spięć ani z jednej, ani z drugiej strony. Tak, jakby początek tego spotkania w ogóle nie miał miejsca. Po około godzinie beztroskiej gadaniny pani domu poprosiła Aimee o pomoc z przyniesieniem deseru. Eric pokiwał głową, żeby poszła i się o niego nie martwiła, bo spokojnie sobie poradzi. Nie czekając na nic Patricia złapała córkę pod rękę i stukocząc obcasami o podłogę zaprowadziła ją do kuchni, gdzie deser był przygotowany od samego początku, ale pani Hale musiała ewidentnie coś z siebie wyrzucić, bo aby tylko zniknęły z widoku panów, przytuliła się do dziewczyny bardzo mocno i… przepraszająco.
- Aimee, serce moje najdroższe, nie gniewaj się na nas, my zrobiliśmy to wszystko w dobrej wierze! Musieliśmy go sprawdzić czy to nie jest jakaś pipa, która nie poradzi sobie w życiu i czy na pewno cię kocha. I chyba kocha. - Patricia nieelegancko przyłożyła dłoń do ust i skubnęła zębami wyimaginowaną skórkę odstającą od idealnie zadbanego paznokcia przy kciuku rozpływając się nad tym, że jej dziewczynka znalazła sobie prawdziwą miłość. - Skoro opanował twoją histerię to znaczy, że wie, jak obchodzić się z moją córeczką. - Z matczynym uśmiechem i troskliwym spojrzeniem pogłaskała Aimee po włosach.
Tymczasem pan Hale zaprosił Erica na wygodne fotele w części wypoczynkowej, postawił przed nim szklankę czegoś, co przypominało whisky (i tak pachniało), po czym usiadł obok niego zakładając - z manierą ludzi od dziecka wychowanych w luksusie - nogę na nogę. Ujął swoją szklankę w dłoń i stuknął nią o kryształ Erica.
- Przerzucanie błyskotek przez granicę, powiadasz? Ciekawe, ciekawe… - rzucił zaintrygowany patrząc przez duże okno na ogród i uśmiechał się pod nosem.
Co pozostało zrobić Ericowi? Zwilżył wargi w alkoholu - whisky, zdecydowanie whisky - i uśmiechnął się tajemniczo w odpowiedzi ani potwierdzając, ani zaprzeczając.

/zt
Aimee Hale
przyjazna koala
A.
ODPOWIEDZ