lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
W pierwszej chwili chciała zapytać, czy jego zdaniem zrobili to jak należy. Ale… powstrzymała się. Zamiast tego uśmiechnęła się z wyraźnym zadowoleniem, bo przecież cholera – oczywiście, że zrobili to jak należy. Wszystko było jak należy. No może… gdzieś tam przez myśl Ane przeszło, że mogliby to zrobić na trzeźwo. Może gdyby alkohol (dużo alkoholu) nie płynęło w ich żyłach, może odczuliby to wszystko jeszcze intensywniej i może jeszcze na dłużej. Trochę się bała, że gdy wytrzeźwieją część z tego wieczoru może im się zamazać, a to byłaby szkoda. Ogromna szkoda!
Nie bała się jednak, że mogłoby to cokolwiek zepsuć. Dlatego pokręciła lekko głową, nie odwracając spojrzenia od Skylera, biorąc jego twarz w dłonie i zmuszając poniekąd, żeby na nią spojrzał – prosto na nią, nie miał żadnego pola do ucieczki – Wiem, że bywam okropna… i raczej zdystansowana. Ale jeśli martwisz się, że to, co zrobiliśmy mogłoby cokolwiek popsuć to nie. Nie popsuje, Sky. – zapewniła, a w jej głosie dało się odczytać zaskakującą pewność – Nie wiem, czy to coś poważnego… czy po prostu jesteśmy przyjaciółmi, którzy będą ze sobą sypiać, ale to nic nie popsuje. – nic nie spieprzą. Nie i już. Cmoknęła go sam w czubek jego mądralińskiego nosa, uśmiechnęła się ładnie i zsunęła się z jego bioder, położyła się obok niego na łóżku i narzuciła na nich kołdrę, którą gdzieś tam w międzyczasie jednak brzydko skopali na bok. Leżała jednak tak, żeby móc go obserwować. I nie przestawała się uśmiechać, podśmiechiwać właściwie… - I powtórzyłby się. – wróciła do tego, co mówił zaledwie moment wcześniej. Zaśmiała się, kręcąc lekko głową – Jeśli nie doszłoby do tego dzisiaj… i tak wylądowalibyśmy w łóżku. Prędzej, czy później. Dzisiaj mogłoby mi być jedynie smutno, że wychodzisz z tą dziewczyną. – przyznała bez skrępowania, dając mu tym samym do zrozumienia, że zależało jej. To nie był tylko alkoholowy wybryk. Nawet jeśli procenty pozwoliły im przekroczyć granicę to jednak oboje myśleli o tym wcześniej i nie zamierzali żałować. Ane na pewno!


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Chciał zaprotestować, bo wcale nie uważał, żeby była okropna. Zdystansowana? Tak, jasne. Nawet dość często, ale okropna? Nie wiem co by musiała nawywijać, żeby tak o niej pomyślał. Niemniej, nie zdążył, bo Ane ciągnęła dalej, a wszystko to co powiedziała… No… Przyznaję ja i Weston też uczciwie sam przed sobą przyznał, że uspokoiło go. I nawet jeśli nie mówił o tym wprost, nawet jeśli nie prosił o to otwarcie to… Tak, właśnie coś takiego chciał od niej teraz usłyszeć. Że bez względu na to co im z tego wyjdzie lub nie wyjdzie, to niczego nie zepsuje. Nie spieprzy. I nie będą w efekcie zmuszeni uparcie unikać swojego towarzystwa, co byłoby cholernie trudne w sytuacji, gdy oboje tak silnie – jedno do drugiego – lgnęli. Sky nie powiedział więc nic. Przynajmniej na razie. Patrzył na Ane, kiedy nagrywała ich kołdrą i patrzył też potem, kiedy jej wzrok wczepił się w jego błyszczące się źrenice. Uśmiechał się pod nosem tak trochę… Jakby patrzył na coś bardzo ładnego, miłego, coś o czym dobrze myślał i co sprawiało mu przyjemność. Nawet jeżeli tylko na to patrzył. Przewrócił się na bok i jedną rękę podłożył sobie między poduszkę, a kark, a drugą sięgnął do kobiecego ramienia. Przesunął po nim leniwie, drażniąco palcami, samymi opuszkami niemalże, co mogło trochę łaskotać, ale w gruncie rzeczy chyba było dość przyjemne. – Nie mów o sobie źle, co? Ja o tobie tak nie myślę. – odezwał się w końcu i wziął w płuca głębszy wdech. – Nie byłoby nas teraz tutaj, gdybym uważał, że jesteś okropna. Zdystansowana… To co innego. Ja też taki jestem, choć ty akurat mogłaś tego nie zauważyć. – błysnął krótko, dosłownie przelotnie kłami, ale zasadniczo to miał rację. Przecież nie był typem, który entuzjastycznie wchodził w nowe znajomości. Raczej powoli, ostrożnie dopuszczał do siebie ludzi. Jej tylko jednej jakoś to się udało zrobić… Szybko i bezboleśnie. Bezboleśnie dla niego, oczywiście, choć i dla niej chyba też…? – Zastanawiam się, to głupie, ale… Zastanawiam się czy byłabyś potem obrażona, robiłabyś mi złośliwości, wyrzuty czy tylko smutna? – pytał? Hmm, nie. Raczej właśnie, jak sam to określił, zastanawiał się. Tyle, że na głos. Zaraz potem bowiem dodał: - Oczywiście każda z tych opcji wiązałaby się z tym, że ja kompletnie bym ciebie i tego co się dzieje, nie rozumiał. W końcu facet, prawda? – przewrócił wymownie i trochę przekornie oczami, bo przecież wiedział jaki to jego gatunek wykreował sobie wizerunek i opinię wśród kobiet. Ignoranci i to bez wyobraźni i nawet grama wyczucia. Tia… - Nie chcesz wiedzieć co byłoby gdybyś to ty stamtąd wyszła z jakimś gościem, który nie byłby mną. – uprzedził lojalnie i zsunął dłoń po jej ramieniu aż do nadgarstka i… Do jej dłoni. Zamknął ją lekko w palcach i podsunął sobie do pyska, ucałował w chwilę potem raz jeden i drugi, a potem oparł sobie ją o własny brodaty policzek. – Dlaczego po prostu nie podeszłaś i nie kazałaś jej się odpieprzyć? – zapytał wprost, pijąc jeszcze do tej dziewczyny, która naprawdę – robiła co mogła, niemal stawała na rzęsach byle tylko wzbudzić westonowe zainteresowanie. Biedna, nie miała pojęcia, że to z góry przegrana potyczka.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Nie mówiła tego, żeby jakkolwiek sobie umniejszać, czy faktycznie mówić o sobie źle. Po prostu… stwierdzała fakt. Była trudna i była okropna, była tego całkowicie świadoma. To, że on tak o niej nie myślał i tego nie zauważał – wcale nie znaczyło, że tak nie było! Wręcz mógł być bardzo, ale to bardzo nieobiektywny. Trochę… zaślepiony? Zauroczony? Heh, na pewno. Nie wiedziała dlaczego, ale już widziała, że tak było. Niemniej to uczucie, że myśli o niej dobrze, że nie chce by ona myślała jakkolwiek inaczej było… miłe, po prostu miłe. I może dlatego na jej twarzy pojawił się ładny, łagodny uśmiech, gdy się w niego wpatrywała i tylko skinęła lekko głową. Obietnica? Tak jakby.
- Pewnie przy następnym spotkanie trochę bym ci dogryzała, czy się dobrze bawiłeś… ale nie byłabym obrażona. Nie mogłabym, Sky. Masz pełne prawo spotykać się z kim tylko masz ochotę, więc… czułam się jak skończona idiotka, gdy poczułam, że byłam o nią zazdrosna. Po co? Dlaczego? To nie miało najmniejszego sensu. – a jednak przez cały wieczór nie mogła się pozbyć tego uczucia. Tylko to było jej uczucie i jej problem. Nie zamierzała go nim obciążać, ani wymagać żeby ją rozumiał, gdy ona sama tego nie rozumiała – I z tego samego powodu nie podeszłam. – nie mogła sobie rościć do niego żadnych praw. Nigdy na ten temat nie rozmawiali. Spędzali razem mnóstwo czasu, zaprzyjaźnili się, dobrze się bawili w swoim towarzystwie i się przed sobą otwierali, ale nigdy oficjalnie nie przekroczyli granicy. Zazwyczaj kończyło się na zaczepkach, czy może nawet wymownych żartach, ale były to jednak tylko żarty – Nie jestem typem osaczające bluszcza… – nawet swojego męża nie osaczała. Przesunęła opuszkami po jego policzku, uśmiechnęła się i pochyliła w jego stronę, żeby go pocałować. I poszła w to, pocałunek się przeciągnął, a ona po chwili znowu wylądowała na nim, chciał czy nie chciał musiał opaść grzbietem na poduszki, a ona nie miała zamiaru się od niego odkleić – Co byś zrobił? – gdyby wyszła z kimś innym, chciała wiedzieć… więc do tego wróciła.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Zawsze jedną z tych rzeczy, które cenił w Ane najbardziej była szczerość. Nie zaliczyli w ich wspólnej ścieżce ani jednego momentu, w którym byliby ze sobą nieszczerzy. Jeśli o czymś nie chcieli mówić, to po prostu informowali o tym otwarcie, ale prawda jest też taka, że takich tematów z każdym dniem „razem” było coraz mniej. Na samym początku było ich już tyle co kot napłakał, ale sukcesywnie ten licznik zmniejszał się. Z kolei coś innego rosło – ich wzajemne sobą zainteresowanie, ta potrzeba bycia blisko, a przynajmniej gdzieś w najbliższej okolicy tego drugiego. Najchętniej w jednym pomieszczeniu, a jeśli nie w pomieszczeniu to chociaż w jednym budynku. I to też trochę chwytało o to jak Ane siebie określiła… Czy raczej siebie NIE określiła, bo ani jedno ani drugie nie było typem „osaczającego bluszcza”. Szanowali wzajemnie swoją niezależność, a momenty ciszy nigdy nie były dla nich niewygodne. – Szkoda… Chciałbym, żebyś podeszła. – przyznał szeptem tuż przed tym, jak Ane zamknęła mu usta pocałunkiem i naparła na niego na tyle intensywnie, że faktycznie musiał ulec i obrócić się na grzbiet. Pokazał krótko białe kły, a wzrokiem i dłońmi zaraz zaczął niespiesznie sunąć od kobiecej twarzy, przez szyję, ramiona, dekolt, piersi, brzuch, żebra, biodra, uda… Bardzo powoli, opieszale wręcz. Tak jakby chciał poczuć pod palcami każdy jeden centymetr kwadratowy jej skóry. – Wściekłbym się. Cholernie… – naprawdę, naprawdę mocno. – Byłbym rozczarowany, zawiedziony, super zazdrosny… Wierz mi, Ane, nie miałbym w tej sytuacji tyle klasy ile miałaś ty. – i niech go nawet nie próbuje o coś takiego podejrzewać. – Prawdopodobnie jeszcze bardziej bym się upił i polazłbym za wami. A jakbyś przyprowadziła go tutaj… – do jej domu. Do jej łóżka. Syknął wymownie, zgrymasił pysk i zmarszczył mocniej czoło i brwi. – Wyrzuciłbym go stąd. Nie będzie jakiś byle wieśniak panoszył się po domu, który ja… Tymi rękoma, własnymi rękoma… – którymi teraz znów nakrył obie jej piersi. – Doprowadziłem do perfekcji. Poza tym… – łypnął trochę zuchwale w te jej diabelskie ślepia. – Nie będzie jakiś byle wieśniak dotykał kobiety, którą ja jeden na świecie byłem w stanie oswoić… – tududududm! Tego się spodziewała? No chyba nie. A on dwie chwile po tym wyszczerzył jak totalny drań kły i zaczął durnowato się chichrać pod nosem. – I zmusić do uśmiechu. – uniósł dłoń do warg ciemnowłosej, dotknął ich lekko opuszką kciuka, a potem przesunął rękę dalej i zacisnął palce na jej karku i potylicy. – Byłabyś zła? – gdyby tak zrobił? Gdyby zachował się… Jak prostak i małomiasteczkowiec?

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Uśmiechnęła się już w jego wargi. Bo naprawdę by chciał? Nie… ona nie chciała. Wolała, żeby myślał o niej jak najlepiej, żeby mogła mu się pokazywać od jak najlepszej strony – prawda była taka, że widział ją w różnych sytuacjach i w różnym stanie (także tym kiepskim, gdy emocje i wspomnienia brały górę), ale chciała zachować w jego oczach klasę. Przynajmniej częściowo! Gdyby podeszła, gdyby pokazała swoją zazdrość w tak bezpośredni sposób wdając się w jakąś dyskusję z dziewczyną, która wyraźnie go chciała… nie, to nie byłoby wykonane z klasą. Nie zamierzała mu jednak tego mówić, zdecydowanie wolała mu zamknąć usta samą sobą. Natomiast bardzo ją rozbawiło, gdy on sam wspomniał o klasie. Zupełnie jakby siedział w jej głowie, co było dość… niepokojące. A jednocześnie zaskakująco przyjemne. Rozumiał ją i niewątpliwie nadawali na tych samych falach.
Nawet jeśli właśnie rysował przed nią dość… niepokojący obraz własnej zazdrości. Zamiast jednak odbierać to właśnie jako prostackie skupiła się na tym, co powiedział… jej dom był jego domem. Oswoił ją. A jak to kiedyś klasyk powiedział (tak, w książce dla dzieci) jest się odpowiedzialnym za to, co się oswoiło. Nic więc dziwnego, że byłby tak… zaborczy. Nie powinno jej się to podobać, a jednak. Głównie dlatego, że – Chyba nikt nigdy nie był o mnie zazdrosny. A już na pewno nie tak. – wspomniała, uśmiechając się, a jakże! Bo zmusił ją od uśmiechu i ten wychodził jej coraz naturalniej, coraz swobodniej – zupełnie jak ‘kiedyś’ jak w dawnym życiu – Więc może przez chwile bym się zdenerwowała… ale na krótko, bo wiem, że byś mi to wynagrodził. – popsutą randkę, a jakże! Nie dała mu jednak dojść do słowa, gdyby chciał się dowiedzieć czym to „wynagradzanie” miałoby być. Znowu zamknęła mu usta pocałunkiem – Jeśli to wszystko… to tylko efekt alkoholu. To nie chcę nigdy trzeźwieć. – dodała jeszcze – A teraz przestańmy gadać – bo mieli zdecydowanie istotniejsze rzeczy do roboty i właśnie dlatego mógł poczuć drobną kobiecą dłoń zsuwając się w dół jego ciała, gdy jednocześnie znowu drażniąco raz za razem napierała na jego wargi.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Jak tylko to usłyszał, natychmiast zmarszczył mocniej-groźniej brwi, bo… Nie, nie rozumiał i nie dowierzał. Jak to „nikt nigdy wcześniej” nie był o nią zazdrosny? Tak zazdrosny, ani w ogóle zazdrosny? Przecież to irracjonalne. Dla Westona kompletnie. Faktycznie jednak nie zdążył niczego od siebie wtrącić, bo Ane użyła najskuteczniejszego sposobu na powstrzymanie go od gadania. Cokolwiek robiła – czy to zamykała mu usta własnymi, czy wędrowała dłonią w dół jego ciała – robiła to tak, że momentalnie zaczynał dla niej drżeć i wrzeć. Taka myśl przebiegła mu po głowie, dość przekorna w sumie, że… A zresztą, może po prostu jej o niej powie. Złapał więc podbródek Ackerman w dłoń, odsunął jej wargi od własnych na ledwie zauważalną odległość, uśmiechnął się jak drań i po chwili mruknął: - Wiesz co? Chyba coraz bardziej mnie pani zaskakuje, pani Ackerman. – i zasadniczo to też było skromnie powiedziane. – Mogę być szczery? No pewnie, że mogę… – mówił dalej, choć ta kobieca dłoń wędrująca mu w okolicach podbrzusza wcale tego mówienia nie ułatwiała. On jednak uparł się i powiedzieć chciał – to co chciał. – Chyba trochę miałem cię za cnotkę… Ale to nie jest nic złego, ok? – usprawiedliwił się natychmiast i wyszczerzył beztrosko kły. Nie mogła się na niego za to pogniewać! No… A przynajmniej nie powinna! – Nie sądziłem, że mogę być w aż takim błędzie… Dramatycznym, ogromnym… – dramatycznie ogromnym błędzie. Teraz to widział i słyszał i czuł. Jej ślepia aż iskrzyły się pożądaniem, a jego ego rosło za każdym jej spojrzeniem, pocałunkiem lub dotknięciem. – Nie rozumiem tylko tego co powiedziałaś przed chwilą… – dodał ciszej, a palcami odgarnął z jej policzka i skroni kosmyki jej ciemnych włosów. – Nie wierzę, że twój mąż nie był o ciebie zazdrosny. Nie wierzę… – bo jeśli faktycznie tak było, to… Cholera, Mark Cannon był większym kretynem, niż Weston myślał. A myślał surowo, ooooj myślał surowo.
Czy jednak wyjaśnili sobie tę kwestię, czy nie – pozostawiam w niedopowiedzeniu. Pewnym jest jednak to, że resztę nocy spędzili… Ze sobą. Na pocałunkach, dotykaniu się nawzajem, przeciągłych spojrzeniach i czymś znacznie znacznie więcej. Nie tylko ich ciała tej nocy splatały się ze sobą, ale także i dusze i chyba żadne z nich wcześniej się tego nie spodziewało. Tak czy inaczej, zrobili coś co potem chcieli powtarzać wciąż częściej i częściej… I zaszczepili w sobie coś, co chcieli podlewać, pielęgnować i rozwijać. Uczucie? Być może. Czymkolwiek to było – pomogło im obojgu. No. I to tyle słowem końca. Teraz zaczynasz ty.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
ODPOWIEDZ