lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Wcale się nie spieszyła do tego, żeby odbierać telefon. Nie spieszyła się do tego, żeby w ogóle wstawać, odsuwać się od niego i mierzyć się z rzeczywistością. Nie. Rzeczywistości nie było. Chciała z nim tu leżeć, słuchać o drugich połówkach banana i całej reszcie. No i chciała się z nim całować, bo to było śmiesznie uzależniające. Tak. On był uzależniający i dlatego jeszcze na moment, dwa lub pięć zamknęła mu usta pocałunkiem. Ale w końcu znowu odebrała się wibracja, a ją to zirytowało – Nie chcę z nim teraz rozmawiać. Nie chcę się denerwować. Nie chcę, żeby cokolwiek teraz popsuł. – a rozmowa pod tytułem „odchodzę od ciebie” zapewne mimo wszystko popsułaby jej nastrój. Ale wstała, wysunęła się z jego uścisku, wstała żeby odnaleźć swój telefon, odrzuciła połączenie przychodzące i wyłączyła telefon. Odrzuciła go na bok, spojrzała na pozostającego w łóżku Syklera i uśmiechnęła się do niego promiennie. W kilku krokach pokonała dzielącą ich odległość, wskoczyła na łóżko, wskoczyła na niego i wróciła do tego, co im przerwano.
I tak właśnie wyglądały kolejne dni. Praktycznie nie wstawali z łóżka, a jeśli już to żeby wypić kawę, zamówić coś do jedzenia albo przenieść się pod prysznic. Dużo rozmawiali – o wszystkim właściwie! Okazało się, że łączy ich naprawdę dużo i doskonale się ze sobą dogadują. I dobrze się ze sobą bawią, bo momentami aż ją brzuch bolał od śmiechu. Dużo się ze sobą kochali, jego sąsiedzi pewnie mieli ich dość, ale seks… seks w ciągu tych paru dni był ekstremalnie ważny. Ane z jego mieszkania wyszła tylko raz, gdy pojechała do rodziców zabrać swoje rzeczy i auto z ich podjazdu, zapewnić że wszystko jest w porządku i nie mają czym się martwić. Zrobiła im może wtedy małe zakupy, ale szybko wrócili do barykadowania się w jego mieszkaniu. Azyl, którego potrzebowała. Towarzystwo, którego potrzebowała… Jej druga połówka banana.
Tylko wszystko, co dobre szybo się kończy. I w końcu był ten ranek, gdy musieli się pożegnać. On miał wrócic na statek a ona do San Francisco. Póki co jednak siedziała na kuchennym blacie w jego koszulce z potarganymi włosami i ciągle trochę zaspana, obserwując jak Sky szykuje im kawę. W końcu jednak mu przerwała, przyciągnęła go do siebie, założyła mu łapska na szyję i przyglądała mu się uważnie – Więc… po tych ośmiu dniach. Co byś sobie mógł wytatuować, żeby o tym pamiętać? – bo przecież powiedziała, że powinien! Żeby pamiętać świąteczną brunetkę!


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Rozumiał ją i nie nalegał. Nie miał do tego najmniejszego prawa. To wciąż było tylko i wyłącznie jej życie i jej decyzja. A skoro teraz podjęła taką, żeby telefon po prostu wyłączyć i resztę ich wspólnego czasu spędzić w ukryciu przed światem zewnętrznym… Jemu w to graj. Ta noc i kilka kolejnych zdawały się nie mieć końca. Oboje chcieli przeżyć każdą jedną spędzoną ze sobą nawzajem chwilę tak intensywnie, jak tylko się dało. Nie chcieli tracić czasu, nie chcieli go trwonić na niebycie ze sobą w każdy możliwy sposób. Nawet jeśli „tylko” rozmawiali, oglądali film, albo wspólnie gotowali. Byli razem i to ich razem było dla Skylera tak naturalnym zjawiskiem, tak oczywistą codziennością, tak pożądaną częścią jego świata i życia, że nawet nie chciał myśleć o tym jak to będzie kiedy ich deadline wybije. No i wybił, a on czuł od rana dziwne napięcie w… Całym sobie tak naprawdę. Perspektywa pożegnania była okropna. Szczególnie, że… A zresztą, po prostu o tym powie. Za moment lub dwa.
Uśmiechnął się i natychmiast oplótł łapskami kobiecą talię, gdy jej ramiona oplatały jego kark. Wzrokiem niespiesznie balansował między jej ustami, a ślepiami, bo trochę chciał widzieć gdzie i na co patrzy, a trochę chciał patrzeć na te usta właśnie… Te usta, które przez ostatnich kilka dni i nocy były dosłownie spełnieniem jego marzeń. Te usta przyprawiały go o dreszcze, orgazmy i silne bicie serca. To ostatnie było wyczuwalne nawet teraz. Wystarczy, że miał ją blisko. – Twój numer telefonu i rozmiar stanika. – odparował jak gdyby nigdy nic i przez moment nawet mogło się wydawać, że on tak całkiem na poważnie… Ale nieeee, no pewnie, że nieee! Parsknął rozbawiony i wyszczerzywszy kły, zaraz dodał: - Żartuuuuję tylko. No już nie rób takiej miny. To trudne pytanie. Głównie dlatego, że… – urwał na moment i zbliżył pysk bliżej tej ładnej kobiecej buzi. Skroń lekko oparł o czoło Sloane. – Nie chcę o tym tylko pamiętać. Chcę móc do tego wracać i regularnie to przeżywać. Chcę móc… Do ciebie wracać, Ane. – pewnie już kilka dni wstecz zaczął zwracać się do niej w ten sposób. Ta krótka forma jej imienia pasowała mu do niej wybitnie bardzo. Uśmiechnął się znów, ale ani bezczelnie, ani cwaniacko, ani szczególnie wesoło. Ot, lekko i pod nosem. – Twoje usta, co ty na to? Ich odbicie i podpis… Co ty na to? To na pewno przypominałoby mi… Wszystko. – instynktownie na te usta właśnie on teraz też popatrzył. – Oszalałem na ich punkcie. Zresztą… – sapnął i przewrócił oczami, jednocześnie odsuwając głowę tyle tylko, że już nie stykali się czołami. – Oszalałem w ogóle… Na twoim punkcie, ty moja świąteczna brunetko. – bo jakoś tak im się to przekorne określenie utarło. Było w gruncie rzeczy przyjemne. Sugerowało, że była jego prezentem. No i była. Bez kokardki, ale była. – A co jeśli poproszę… Żebyś na mnie zaczekała? – zapytał po chwili, już tak całkiem wprost. – Te trzy miesiące… – bo tyle miał teraz trwać jego rejs. – Zaczekasz? Jeśli obiecam, że wrócę i… Zaczekasz? – sposób w jaki zaświeciły mu się ślepia… Ane musiała wiedzieć, jak bardzo mu na tym… Jak bardzo mu na NIEJ zależało.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Numer telefonu i rozmiar stanika… no cóż… rozmiar zapewne powtarzalny, a numer w każdej chwili mógł się zmienić. Nic więc dziwnego, że lekko się skrzywiła, chociaż raczej było to skrzywienie w stylu „no nie żartuj sobie ze mnie”, bo liczyła na coś bardziej osobistego. No i dostała! Bo to, co powiedział… chyba było ważniejsze niż jakikolwiek tatuaż. Zwłaszcza, że był on tylko żartem. W odróżnieniu od… chcę do ciebie wracać. Nie wiedziała ja na to zareagować, bo z jednej strony każda komórka jej ciała krzyczała „tak”, a z drugiej… jego więcej nie było niż był, a ona mieszkała i pracowała w San Francisco. Jak mieliby to pogodzić? A poza tym, cholera… to miało być tylko osiem dni, tak? Kilka dni oderwania się od rzeczywistości i dobrej zabawy. Nie przypuszczała, że mogłoby to zajść tak daleko.
Trzy miesiące. To długo, ale jednocześnie wystarczająco, żeby zamknęła sprawy z Markiem. Dlatego wpatrywała się w niego teraz uważnie i zastanawiała się, czy zaryzykować… ale cholera – ostatnie dni jej mówiły, że to był facet, dla którego warto zaryzykować. Nie ma sensu robić małych kroczków, trzeba od razu skakać na główkę. Dlatego skinęła.
- Zaczekam – zapewniła, nie dając mu już dojść do słowa, bo przybliżyła się do niego i go pocałowała. I pożegnali się, pożegnali się jak należy – bardzo w swoim stylu. A gdy każde odjeżdżało w swoją stronę – Ane towarzyszyło najdziwniejsze uczucie we wszechświecie. Zakochała się. Czy wystarczy parę dni, żeby się zakochać? Czy wystarczy parę dni, żeby postawić cały swój świat na głowie? Jak widać… wystarczyło poznać odpowiednią osobę.
A jej odpowiednią osobą był Skyler Weston.
Dlatego czekała. Gdy wrócił do domu po trzech miesiącach była tam. Nawet jeśli mieli się spotkać jak odeśpi i odpocznie to nie mogła wytrzymać. Przyjechała do Monterey wcześniej, czekała pod drzwiami jego mieszkania i gdy tylko się pojawił – rozpromieniła się. I już wszystko było tak jak należy.

/koniec



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Zaczynam tutaj, żebyśmy mieli wszystko w jednym miejscu.

ciuch

Początki znajomości Ane i Skylera mogły potoczyć się na wiele różnych sposobów. Ostatecznie każdy z nich najpewniej i tak doprowadziłby ich do miejsca, w którym byli dzisiaj, ale Weston czasami pozwalał sobie na chwilę zadumy i niegroźnego gdybania. Bo co byłoby gdyby… No właśnie. Co byłoby gdyby, na przykład, oboje wylądowali na wspólnej imprezie /typowej domówce/ u ich wspólnych znajomych. Czasy Monte, kiedy oboje już się znali, on w najlepsze modernizował jej dom, a ona uparcie mu w tym towarzyszyła. Mieli między sobą już „jakąś” nic porozumienia, choć to w zasadzie spore niedopowiedzenie, bo… Cholera, ciągnęło ich do siebie nawzajem. Oboje to czuli, z każdym kolejnym dniem coraz silniej i wymowniej. Momenty, w których byli ze sobą blisko, na przykład przy układaniu paneli albo czymś równie kontaktowym, kiedy dzieliła ich zdecydowanie niewielka odległość i bywało, że przypadkowo jedno drugiego dotknęło… Kiedy on czuł jej, a ona czuła jego zapach, ciepło skóry, moc spojrzenia… Tak, te momenty były szczególnie „nie do zniesienia”. Weston już niejednokrotnie łapał się na tym, że trochę za długo przygląda się swojej, jakby nie było, szefowej, ale też zdarzało się, że i ją przyłapywał na czymś zupełnie analogicznym. Coraz częściej uświadamiał sobie także, że trudno mu jest o niej nie myśleć, nawet kiedy kończył pracę i wracał do siebie, a także, że dni, w których nie mógł do niej pojechać – bo miał full zadań w stoczni na przykład albo problemy z ojcem – niemiłosiernie mu się dłużyły i cholernie go frustrowały. Wiedział, że nie powinien się tak czuć. Wiedział, że to wszystko co kręciło mu się w głowie i gdzieś pod mostkiem i żebrami, było diabelnie niebezpieczne. Wiedział, że to kobieta po przejściach, z ogromnym życiowym bagażem na barkach. Poza tym… Szczerze? Chyba trochę sądził, że to dla niego – tak po prostu i po ludzku – za wysokie progi. To natomiast czego NIE wiedział to to, czy Ane… Cholera, czy Ane czuje się przy nim podobnie. Dni więc mijały, remont zbliżał się do końca, a oni tkwili w tych kajdanach samodyscypliny, pozwalając sobie co najwyżej na powitalnego/pożegnalnego buziaka w policzek, lekkie muśnięcie dłoni dłonią tego drugiego, przyjemny, ładny uśmiech albo właśnie nieco dłuższe zawieszenie wzroku na… On na niej, ona na nim. Mimo, że sytuacji, w których mogliby zrobić krok, dwa kroki, trzy kroki dalej, było od groma. Choćby ostatnio, kiedy burza odcięła im na trochę prąd, a w domu wówczas zapanowała absolutna ciemność. Co wtedy zrobili? Instynktownie się do siebie zbliżyli. Tak jakby podświadomie wiedzieli, że jak są razem, ona z nim i on z nią, to nic złego nie może się stać. No, ale!
Domówka działa się u ludzi, którzy zresztą niejako sprowokowali tę ich wyboistą znajomość. Adam i jego żona, której imienia oczywiście nie pamiętam, czyli sympatyczne małżeństwo, z którymi i Ane i Skyler znali się od stu lat, a którzy polecili Ackerman Westona jako dobrego fachowca do remontu domu jej rodziców. To nie była żadna fancy impreza, ot dużo piwa, luźne pogaduchy, jakieś głupie gry towarzyskie, sympatyczna i nie za głośna muzyka. Żadnego pajacowania, burd, ani innych takich. To był spęd dorosłych, dojrzałych, a przy okazji zupełnie niegłupich ludzi. Byli tam więc także Ane i Skyler, choć przyszli osobno.
Sky był już po kilku dobrych drinkach, które przyjemnie szumiały mu w głowie. Nie był pijany, ale rozbawiony i rozluźniony na tyle, żeby w końcu ulec zaczepkom i flirtom jednej z uczestniczek imprezy, która zainteresowała się nim w zasadzie od pierwszej chwili, kiedy wszedł w towarzystwo. Nie znał jej znikąd wcześniej, ona jego tylko ze słyszenia. Była ładna, zgrabna, nawet zabawna. W zasadzie niczego jej nie brakowało, więc… Tak. W końcu zaczął reagować. Zaczął z nią rozmawiać, odpowiadać na jej flirt, uśmiechać się w określony sposób, okazywać zainteresowanie tym co mówiła, jak to mówiła… Od czasu do czasu wzrok mu jednak uciekał do kręcącej się nieopodal Ackerman. Cokolwiek robiła, to pozostawiam do zdecydowania tobie, on w każdym razie co jakiś moment na nią zerkał. To się nie uda Weston, daj sobie spokój. Skup się na Jenn. Jakbyś jej pozwolił, to dobrałaby ci się do portek. Skup się na Jenn, daj sobie spokój z… Tak. To uparcie powtarzał sobie w myślach, niemal jak mantrę. W końcu on i ta nieszczęsna Jennifer doszli do momentu wymiany numerami telefonów, więc ona zrobiła to bardzo wymownie. Przysunęła się super blisko, ciasno do Westona, przez co w ułamku chwili ich wargi znalazły się niebezpiecznie blisko siebie. Jedna z jej dłoni tymczasem bezczelnie i całkiem zuchwale wsunęła się w kieszeń jego spodni. Zrobiła to bardzo, bardzo „nieostrożnie”, doskonale wiedząc gdzie i jak ma dotknąć, żeby poczuł te cholernie specyficzne dreszcze. Przyznaję – aż cicho mruknął. Uśmiechnął się pod nosem i przyglądał się po chwili temu, jak dziewczyna wklepuję swój numer do jego komórki. Dokładnie tej samej, którą dwie sekundy wcześniej wyciągnęła z okolic jego krocza. Nie powstrzymał się… Znów spojrzał w kierunku Ane…

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
ciuch

Nie mogła sobie pozwolić na zburzenie muru, który wybudowała wokół siebie po stracie rodziny. Nie chciała tego robić. Za bardzo się bała, że gdy tylko sobie pozwoli by się do kogoś zbliżyć, gdy da sobie pozwolenie na bycie szczęśliwą – to wszystko znowu runie jak domek z kart. Znowu stanie się komuś krzywda. Dlatego ignorowała wszystkie znaki na niebie i ziemi. Ignorowała to, że mężczyzna, z którym spędza większość swojego czasu potrafi jak nikt inny wywołać uśmiech na jej twarzy. Dawno z nikim nie złapała takiego kontaktu, dawno z nikim nie czuła się tak swobodnie i tak… dobrze. Lubiła jego towarzystwo i podświadomie chciała go więcej. Nic dziwnego, że wymyślała kolejne elementy remontu jakby bała się, że po jego zakończeniu – ich kontakt się urwie. W końcu do niczego więcej między nimi nie doszło. Lubili się i pomagał jej z remontem domu… tylko tyle.
No i mieli wspólnych znajomych. Długo się zastanawiała, czy w ogóle powinna przychodzić na tą imprezę. Jakoś miała wrażenie, że nic dobrego z tego nie wyjdzie. Zresztą… starała się unikać skupisk ludzi. Bała się komentarzy, pytań i szeptania za plecami. Nie chciała słuchać plotek na swój temat, ani nie chciała się nikomu tłumaczyć ze wszystkiego, co się działo. Ale namawiali ją, obiecywali, że będzie dobrze… więc ostatecznie się pojawiła. Widok Skylera lekko ją zaskoczył, ale nic nie powiedziała – albo raczej po prostu się z nim przywitała, zamieniła parę słów i więcej nie przeszkadzała. Trzymała się znajomych twarzy, przyjaciół z dawnych lat, piła kolejnego drinka i faktycznie czuła się zaskakująco dobrze.
Przyłapała się jednak na tym, że zaskakująco często w tłumie szuka jego spojrzenia. Jakby fakt, że są znowu pod jednym dachem, a nie spędzają razem czasu jakoś jej… wadził. Chciała jego towarzystwa.
Tylko, że gdy go znalazła akurat jakaś panna wkładała mu dłoń do kieszeni spodni i trzeba przyznać, że wyglądał na zadowolonego. W odróżnieniu od Ane. Czy właśnie poczuła ukłucie zazdrości? Co za głupota… przecież nie miała ku temu najmniejszych powodów. Sky też podniósł wzrok, ich spojrzenia się spotkały i były… wymowne. Bardzo wymowne. Ale Ane tylko upiła spory łyk swojego drinka i wróciła do rozmowy z ludźmi, z którymi rozmawiała. Po prostu bardzo mocno starała się zignorować przestrzeń, w której znajdował się Weston. Nie była nastolatką, nie mogła czuć zazdrości o człowieka, z którym nic jej nie łączyło. Miał pełne prawo spotykać się z kim tylko miał ochotę.
Nie miała tylko pojęcia, że wpadnie na niego w momencie, gdy wchodziła do kuchni, żeby uzupełnić swoją szklankę. Prawie się od niego odbiła – O hej, to ty. – no tego się nie spodziewała – Dobrze się bawisz. – chciała zapytać, ale w rezultacie wyszło jej bardziej stwierdzenie. Bo oczywiście, że dobrze się bawił. Pół wieczoru flirtował z tą lafiryndą, a chwilę wcześniej wyglądała jakby zamierzała mu paść na kolana przy wszystkich, byle go tylko zadowolić. Tak. Była zazdrosna… Opanuj się, Ackerman.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Tak, to było właśnie takie uczucie i on je totalnie podzielał. To, że byli tutaj oboje, a jednak wcale nie razem… To wydawało mu się tak bardzo nienaturalne. Nie ok. To absurd, prawda? Bo niby dlaczego mieliby trzymać się tu siebie nawzajem? Dlaczego, skoro poza zwyczajną koleżeńską i biznesową relacją nic więcej między nimi nie było? Heh. Było, jasne, że było, ale po prostu się do tego nie przyznawali. Mało, że przed sobą nawzajem to też przed sobą samym.
Spojrzenie Ane go… Ukłuło. Cholera, naprawdę nieprzyjemnie zapiekło. Tak jakby poczuł się niewerbalnie i mentalnie skarcony za to, że pozwolił tej dziewczynie na tak swawolne zachowania. Tak, nawet przez moment poczuł się, jakby nie był… Cholera, lojalny?! Przecież to absurd. Jeden wielki absurd! Uparcie próbował powtarzać to sobie w myślach, ale fakt, że zaraz potem Ane zniknęła mu z oczu, wcale tego nie ułatwiał. Weston autentycznie się tym jej zniknięciem zaniepokoił, dlatego wymiksował się jakąś tanią i niekoniecznie mądrą wymówką z dalszej rozmowy z Jennifer, szybko dopił co miał w szklance, a gdy pustą odstawił na mijany stolik, ruszył na poszukiwanie Ackerman. Sprawdził kuchnię, ale tam też jej nie było, dlatego szybko chciał z niej wyjść i… Tadammm… Kolizja. No jesteś., sapnął śmiesznie w myślach, a na jego pysku przez ułamek chwili widoczne było coś w rodzaju… Heh, ulgi? Tak. Tak sądzę, że to było to. Naprawdę mu ulżyło. – Hej… – odpowiedział cicho i trochę niemrawo, za co zaraz potem maksymalnie skarcił się w myślach. Kolejne słowa ciemnowłosej sprawiły natomiast, że wyraz pyska mu się zaostrzył. Nieintencjonalnie, a zupełnie instynktownie – alkohol dyktował warunki, a on dzisiaj był szczególnie na to dyktando podatny, więc… - A ty nie? – odpowiedział pytaniem, choć… No ona go nie pytała. Ona to stwierdzała. – Tak… Dobrze się bawię. Coś w tym złego? – jedna brew wygięła mu się w górę, a na wargi wpełzł lekko cwaniacki, żeby nie powiedzieć, że wręcz nonszalancki grymas-lisi uśmiech. – Co pijesz? – zapytał i bez pozwolenia, ani dodatkowej zachęty po prostu wysunął pustą szklankę z kobiecej dłoni i wrócił głębiej do kuchni. Mieli tam wszystkie możliwe alkohole, więc wystarczyło, że mu powiedziała… Choć właściwie… Zaczął robić jej drinka, ale nagle przestał. Spojrzał na to co miał w szejkerze, potem łypnął na Ane i to na niej zawiesił na dwa, trzy momenty dłużej swoje zielone tęczówki. O co mu chodziło i co kombinował? Bo to, że kombinował było bardziej niż ewidentne. – Znasz to powiedzenie, że jak kraść to miliony, a jak bawić się to do nieprzytomności? – pewnie nie, bo taka jego wersja nie istniała, Weston właśnie naprędce ją wymyślił. – To już znasz. – mruknął, odstawił shaker, wyjął z lodówki całą i nietkniętą butelkę tequili, zgarnął z szafki dwa kieliszki, które zaraz wsadził sobie w kiszenie portek, a potem złapał Ane za rękę i z tequilą pod pachą, pociągnął ją w tylko sobie znanym kierunku.
Nie wypuszczał jej dłoni nawet na pół chwili, trzymał ją pewnie i stanowczo i to uczucie, które mu w tym towarzyszyło wydawało mu się najbardziej naturalne na świecie. Ta drobna kobieca dłoń idealnie pasowała do jego, większej i mniej delikatnej. Tak czy inaczej, wyszli na taras. Noc była ciepła, okolica piękna… Gospodarze mieszkali w zasadzie przy samej plaży, więc widoki naprawdę robiły wrażenie. – Siadaj. – skinieniem wskazał na… Ha, na materac, który Adam z żoną mieli tam rozłożony. Duży, gruby i dość wygodny. Były na nim poduszki, jakieś koce… Pewnie spędzali tu czasami wieczory, może nawet całe noce. – Obserwujesz mnie. – wypalił raptownie i to z całkowitym przekonaniem o swojej racji, a wraz z tym otworzył butelkę tequili. Nalał alkohol do obu kieliszków, potem jeden z nich oddał Ackerman i jak tylko to zrobił, spojrzał bystrze w jej ładne brązowe tęczówki. Uśmiechnął się pod nosem, bo… - Znasz taką grę prawda albo wyzwanie? No to gramy. Za każdą ściemę pijesz karniaka… Za odmowę wykonania zadania też. – czyli autorskie zasady Westona. – Pewnie, że będę wiedział, że ściemniasz. Masz to wszystko wypisane tu… – uniósł dłoń do jej twarzy i lekko palcami dotknął jej policzka. Kciukiem przesunął z wyczuciem pod jej okiem. – W spojrzeniu. – w oczach. W tym jak i kiedy na niego patrzyła. Tak, wiedział wszystko. – Napijmy się. Na razie na odwagę. – i rozsupłanie języków… I pozbycie się zahamowań. Weston stuknął swoim kieliszkiem w kieliszek Ane, a potem wychylił wszystko co w nim miał do spragnionego gardła.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
A czy ona się nie bawiła? No w sumie bawiła. Było zdecydowanie lepiej niż przypuszczała, że będzie. Nie przypuszczała jednak, że będzie miała okazję poczuć zazdrość. Właściwie to… nie przypuszczała, że będzie miała taką okazję nie tylko dzisiaj, ale już w ogóle. Myślała, że jej mur jest dobrze zbudowany, nie ma pęknięć i dziur przez które mogłaby się wślizgnąć. A jednak – Nie, oczywiście, że to nic złego. – zapewniła, jakby lekko oburzona, że mógł zasugerować, że ona coś takiego zasugerowała. Nic bardziej mylnego. Cieszyła się, że się dobrze bawił… i była przy tym zazdrosna, po prostu.
I oczywiście, że nie znała tego powiedzenia, ale nawet nie próbowała się nad nim zastanawiać. Obserwowała, co robi i nie rozumiała. Przynajmniej w pierwszej chwili. Chciała zacząć protestować, ale heh… jej jedynym argumentem było to, że powinien wracać do swojej randki, z którą przed chwilą był bardzo blisko. A że byłby to strasznie kiepski argument, więc nie powiedziała nic i dała się pociągnąć, gdzie tylko chciał. I tak, to był bardzo ładny ogród, ale jednak Ackerman większość uwagi skupiała na Westonie, który stał się dzisiaj wyjątkowo władczy. Ale no usiadła, co miała zrobić – Nawet jeśli byłaby to prawda… żeby to zauważyć musiałbyś robić to samo. Obserwować mnie. – odbiła piłeczkę, ani nie potwierdziła ani nie zaprzeczyła, uznała że tak będzie najbezpieczniej. Wzięła od niego kieliszek i uśmiechnęła się pod nosem, bo dawno tego nie robiła… ani nie piła tequili ani nie grała w prawda albo wyzwanie. Ale dobrze, jak chciał! Przechyliła kieliszek i tylko lekko się przy nim skrzywiła – Ja zaczynam! – ale nie czekała, czy wybierze prawdę albo wyzwanie. Właściwie w ogóle nie czekała na jakąkolwiek jego reakcję. Pochyliła się jednak trochę bardziej w jego stronę – Dlaczego tu przyszliśmy? Dlaczego nie wyszedłeś z nią? Dlaczego nie zabrałeś jej do siebie i po prostu nie zaliczyłeś? – a mógł. Nie trzeba było być ślepym, że dziewczyna na niego leciała i mógł to wykorzystać.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Uśmiechnął się. Wymownie. I tylko tyle. On, tak jak ona, nie potwierdził i nie zaprzeczył. Ale z drugiej strony, czy milczenie nie było zgodą? No właśnie…
Jedyne co zdążył zrobić, zanim usłyszał tych sto pytań do, to skrzywienie pyska w odezwie na cierpkość w ustach i wymowne mruknięcie pod nosem. To nie fair, on chciał być pierwszy! No, ale co… Teraz to już mógł cmoknąć się w nos, co najwyżej. Łypnął na Ane, a skoro była tak blisko-blisko-bliżej, niż chwilę temu to nawet nie ukrywał tego, gdzie jego wzrok najchętniej się skłaniał. Jej usta. Cholera, kusiły go ogromnie. – Miało być jedno pytanie, a nie… – policzył na szybko w myślach. – Trzy. A w zasadzie to nawet cztery, bo ostatnie mogłaś rozdzielić na dwa osobne. – chciała przechytrzyć system i w zasadzie… Udało jej się to. Sky znów mruknął pod nosem, niby niezadowolony, ale ostatecznie po ledwie chwili wpuścił na wargi lekki, kącikowy uśmiech. – Nie wyszedłem z nią, nie zabrałem jej do siebie i nie zaliczyłem jej… Tak po prostu, bo… Nie jestem nią zainteresowany, Ane. Ta dziewczyna… – cyknął śmiesznie. – Jasne, jest ładna i miła, ale to wszystko. A ty jeśli masz mnie za gościa, który zalicza wszystkie ładne i miłe dziewczyny, które spotka w swoim życiu, to chyba kompletnie mnie nie znasz. I może faktycznie… – go nie zna. Spojrzał bystrze w jej ładne tęczówki i nie przestawał się uśmiechać. Dyskretnie, ale jednak. – Dlaczego tu przyszliśmy? Bo widzisz… – na moment opuścił wzrok w dół. Niby na swój kieliszek, ale prawda jest taka, że wcześniej odstawił go na materac, a teraz obserwował ich dłonie. On swoją lekko, nieznacznie, dyskretnie przesunął w kierunku dłoni Ane i po chwili tak samo lekko, nieznacznie i dyskretnie dotknął jej ciepłymi palcami. Od razu poczuł dreszcze. Przebiegły mu przez kark i grzbiet i… Cholera, chciał ich więcej. Dużo, dużo więcej. – Jestem skłonny założyć, że wcale aż tak się dobrze nie bawisz i… Potrzebujesz mnie. eheeee, ohooo, no jasnejasne. Zerknął w górę i nagle wyszczerzył kły jak ostatni drań. – Kto jak nie ja sprawi, że się uśmiechniesz, co? No kto? – teraz to on przysunął się do niej, pochylił pysk do jej ładnej buzi, przez co odległość ich dzieląca była już naprawdę-naprawdę niewielka. Niebezpieczna sytuacja. Cholernie niebezpieczna sytuacja! – Ale to nie jest moje pytanie… – to nic, że ta ostatnia jego odpowiedź, ta na pytanie „dlaczego tutaj przyszli” była ściemą. Przyszli tutaj, bo to on potrzebował jej. Bo chciał jej, a alkohol w jego krwiobiegu diabelsko szeptał mu do ucha, że skoro potrzebował i chciał to powinien ją sobie po prostu wziąć. – Dlaczego pytasz o tę dziewczynę? To jest moje pytanie. A w zasadzie to nawet dwa pytanie, bo… Dlaczego pytasz o tę dziewczynę, to jedno, a drugie… Dlaczego kiedy o niej mówisz, robisz minę? Tę minę. – wymownie i dla demonstracji ściągnął mocniej brwi nad oczami. Zmarszczka na jego czole pojawiła się w mig. – Bez ściemy, Ackerman. No chyba, że szukasz pretekstu, żeby się upić… – bo taka była kara, prawda? Ponadprogramowy kieliszek tequili.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Zaraz trzy albo cztery, phi! To było jedno, po prostu trochę bardziej rozbudowane pytanie, ale dotyczyło jednego i tego samego. Więc się liczyło, nie złamała żadnych zasad. To on je trochę łamał całkowicie ją rozpraszając, gdy pochylał się w jej stronę, gdy ich dłonie się ze sobą stykały, gdy przesuwał spojrzenie na jej usta… nic z tego jej nie umknęło i wszystko to skutecznie ją rozpraszało. A ona tylko chciała poznać odpowiedź i dostała taką, która ją usatysfakcjonowała. Przynajmniej częściowo. Bo nie uwierzyła w ani jedno słowo z odpowiedzi na „dlaczego tu przyszliśmy” i może dlatego wyszczerzyła kły w szerokim uśmiechu – Zdecydowanie powinieneś wypić za to kłamstwo, że to z dobroci serca, że niby się źle bawię… phi, jasne. Oczywiście. Zresztą do twojej wiadomości, Weston. Bawiłam się zaskakująco dobrze. – odbiła piłeczkę jak gdyby nigdy nic i nie przestając się uśmiechać – sięgnęła po butelkę z tequilą i uzupełniła ich kieliszki. Tak dal towarzystwa uznała, że lepiej jak będą pić równo. Dopiero, gdy zostały wyzerowane wróciła spojrzeniem do Westona i uśmiechnęła się. Stawiał na pytanie, ale podobnie jak ona wcale nie zapytał jaki jest wybór. Zaśmiała się pod nosem i nie odpowiedziała od razu. Przesunęła wzrokiem po jego twarzy, teraz samej wędrując spojrzeniem od jego oczu do ust i z powrotem – Nie wiem dlaczego założyłeś, że to powinno być pytanie. – mądrala – A czemu pytam… z ciekawości. Czystej ciekawości. – która niosła za sobą zazdrość, ale tego już nie musiał wiedzieć. Nie skłamała… po prostu nie powiedziała całej prawdy! I znów trochę dłużej zawiesiła się na jego spojrzeniu, ale patrzył na nią tak, że robiło jej się dziwnie ciepło… chociaż może to tequila? – Teraz będzie wyzwanie… – zaczęła, ale zanim mu je faktycznie zadała to po prostu pokazała mu o co chodzi. Pochyliła się i złączyła ich usta w krótkim pocałunku. Takie to właśnie było wyzwanie! Gdy pomyślała o tym, że mógł z tą dziewczyną wyjść, zabrać ją do domu i… ugh, poczuła, że sama tego chce. To ją powinien zabrać i zaliczyć. A przynajmniej pocałować. Cholerny mur właśnie się walił…
Albo to była tequila. Bo oboje niewątpliwie nią smakowali.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Wlał kolejny kieliszek tequili do gardła i natychmiast poczuł, jak ta uderza mu do głowy. Był już nieźle wkręcony, więc samodyscyplina… No… Poszła się pieprzyć. Zupełnie, tak jak ten skrupulatnie miesiącami budowany mur Ane.
- Pieprzysz, Ackerman. – mruknął pod nosem, bo ta „czysta ciekawość” w ogóle mu nie grała. Nie był pelikanem, że łyknie wszystko co mu sprzeda. Przecież wiedział, widział, że chodziło o coś więcej i nawet chciał pociągnąć ten temat, ale… Teraz będzie wyzwanie. Prychnął rozbawiony, błysnął kłami i już miał zapytać, że niby jakie, ale… Cholera, nie zdążył i to bardzo dobrze, że cholera nie zdążył. To co się stało… Chciałby móc powiedzieć, że czuł się zaskoczony, zdezorientowany i skonfundowany, ale do diabła – nie. Nic z tych rzeczy. Poczuł satysfakcję, spełnienie i niesamowity napad głodu. Głodu, którego obiektem była ta kobieta. Właśnie tak, której wargi przed ułamkiem chwili zgotowały mu w głowie prawdziwe tornado. Wywołały falę dreszczy i sprawiły, że serducho weszło na wyższy level tempa swojej pracy.
Pocałunek może i był krótki, ale w tej krótkości i prostocie idealny. Dokładnie, taki jak powinien być. Sky nie pozwolił odsunąć się Ane od siebie, sam też nie odsunął się od niej. Objął dłonią kobiecy kark, skroń lekko wsparł o kobiece czoło. Uśmiechnął się pod nosem i cicho, niemal szeptem wymamrotał: - Jeśli to ma być moje wyzwanie… To do diabła, Ackerman… Żałuję, że nie pozwoliłaś mi wybrać go od razu. – i zanim ona cokolwiek mu na to odpowiedziała, on… Taaaaaak, zrobił to. Pocałował ją. Przylgnął wargami do jej ust i po prostu ją pocałował. Spokojnie, ale stanowczo. Przeciągle i mocno zmysłowo. Tak jakby tym jednym, choć naturalnie przeciąganym pocałunkiem, chciał jej pokazać ile straciła tak długo chowając się za swoim murem. Tak długo utrzymując między nimi ten cholerny dystans. Tak długo… Go nie całując! Całował więc, bez pospiechu i zbędnej gwałtowności, wsuwając palce w jej ciemne loki i coraz silniej i ciaśniej się do niej przysuwając. Drugie jego łapsko już sunęło w górę jej uda i tak niewiele brakowało mu do tego, żeby zamknąć ją w ramionach i dać i jej i sobie wszystko to, co tak silnie i uparcie w nim tętniło. Podniecenie, pragnienie, niezaspokojenie, zniecierpliwienie… Cholera. Chciał jej. Chciał jej teraz to już piekielnie mocno.
Kiedy oderwał się od warg Ane, po własnych krótko smagnął koniuszkiem języka. Nie odsuwał się jednak od jej ładnej buzi nic, a nic, nawet na centymetr. Wciąż czuł jej oddech na skórze swojego pyska, jej dłonie na swojej klatce, ramionach, karku, gdziekolwiek właśnie go dotykała… To wszystko cholernie go podniecało. – Spadajmy stąd. Ty, ja i nasza koleżanka… – kącik ust lekko mu zadrżał, a krótkim zerknięciem wskazał na butelkę tequili. Chyba nie sądziła, że mówił o tej dziewczynie, którą – jakby nie było – średnio sympatycznie spławił? Phi. – Ja też mam dla ciebie kilka fajnych zadań. – dodał cicho i błysnął przelotnie kłami. Zaraz potem znów wcałował się – soczyście i mocno – w usta Ackerman. – Chodź, bo nie ręczę za siebie. – nie życzył sobie słowa „nie”. Nie chciał odmowy, nie chciał, żeby go teraz spławiła. Nie, skoro sama… Cholera! Sama zrobiła ten pierwszy i najważniejszy krok. Teraz już nie było odwrotu. On chciał jej, ona chciała jego. Dlatego jeszcze raz ją pocałował, mocno, baaaaaardzo sensualnie, z ogromnym zaangażowaniem, przeciągle… Przez dobry moment nie mógł, nie potrafił się od niej oderwać, więc był już bliski tego, żeby po prostu kochać się z nią tutaj, na tym przeklętym tarasie, wobec ogromnego, drastycznego wręcz ryzyka bycia przyłapanym przez któregoś z gości imprezy. Tak. Tak cholernie jej chciał. Tak cholernie. – Szlag…by cię, diable nie kobieto. Bo co ona, do cholery, z nim robiła?! Odbierała mu rozum. Oderwał się w końcu od jej warg, a ślepia iskrzyły mu się żywym ogniem. – Chodź już. – ostatni soczysty buziak i… Poszli? Do niego? Do niej? W krzaki?

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
W momencie, gdy ich usta się spotkały – coś w nich pękło. Te wspólnie spędzone tygodnie, gdy starali się nie przekroczyć żadnej granicy, chociaż ewidentnie coś między nimi było. I to coś wreszcie wzięło nad nimi górę i już nic, absolutnie nic innego nie miało znaczenia. Nie chodziło o to, żeby spędzić ze sobą resztę życia, nienie… to jeszcze nie to. Chemia i takie najbardziej podstawowe ludzkie potrzeby – to nimi teraz rządziło. Gdy ją pocałował, gdy przeciągnął ten pocałunek – wymowny dreszcz przemknął wzdłuż jej kręgosłupa. Serce zaczęło bić trochę szybciej i wcale, ale to wcale nie chciała się od niego odsuwać.
- Chodź. – skoro tak, to tak… wstała i wyciągnęła do niego dłoń, żeby wstał za nią – Możemy zniknąć po angielsku… tu niedaleko jest zejście na plażę. A tam łatwo dojść do mnie. – bo skoro znajomi mieszkali z ładnym widokiem na ocean to istniało duże prawdopodobieństwo, że była to burżujska okolica, w której dom mieli też rodzice Ane. Dlatego nie pociągnęła go w kierunku domu – oby nie zostawił tam żadnych swoich rzeczy… poza opuszczoną koleżanką oczywiście. Przejście nie było najłatwiejsze, ale hej… - W liceum schodziliśmy tu na plażę, gdy jej rodzice myśleli, że się uczy. Jak łatwo się domyślić… nie uczyłyśmy się. – zażartowała – Chyba dawno nikt tu nie chodził – bo ścieżka wyglądała na zarośniętą, zapuszczoną i można było sobie wybić na niej zęby, więc dobrze, że wypili dużo alkoholu, bo cóż… po nim się jest bardziej odpornym na wszelkie nierówności. W pewnym momencie było nawet dość stromo, ale na szczęście dotarli. Piasek pod nogami i szum oceanu… czy mogło być lepiej? Zdjęła szpilki, rzuciła je na piasek a sama odwróciła się do Westona, którego wskazała paluchem, a jak tylko podszedł bliżej, zarzuciła mu łapska na szyje – Upiłeś mnie… – właśnie tak, przecież sama nie wypiła tych wszystkich drinków wcześniej, czuła się po nich doskonale… dopiero tych kilka szotów tequili ją zabiły – Dlaczego to robisz? Dawno nie… – z nikim się nie całowała? Z nikim się nie kochała? Z nikim nie była? A on jej robił wodę z mózgu.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Wymowny błysk pojawił mu się w oku, kiedy usłyszał o tej ścieżce na plażę i możliwości dyskretnego wyjścia z imprezy. – Diabeł nie kobieta. – mruknął pod nosem i dał się pociągnąć gdzie tylko Ackerman sobie życzyła. Droga faktycznie była wyzwaniem, ale żadne z nich tego w ten sposób nie postrzegało. Byli zbyt mocno skupieni na sobie nawzajem, żeby cokolwiek przejmować się nierównościami, wystającymi z ziemi korzeniami i zasłaniającymi przejście zaroślami. – Nawet trochę tak się teraz czuję… – rzucił odgarniając jedną z grubszych gałęzi. – Jakbym znowu był w liceum. – dodał rozbawiony i w końcu zobaczył plażę. Kiedy weszli na piasek, Weston krótkim łypnięciem omiótł łapiący za duszę nocny horyzont, a potem… Cholera, potem to patrzył już tylko na Ane. Istotnie podszedł do niej blisko, a gdy jej ręce oplotły jego kark, on zamknął jej talię i biodra w uścisku swoich łap. Pysk pochylił mocniej do jej twarzy, spojrzał na jej wargi, potem w oczy, potem znowu na usta… Nie mógł przestać się uśmiechać. To właśnie z nim robiła. To, czego już dawno-dawno nikt… - Dawno nie „co”? – zapytał przekornie, ale zanim Ane cokolwiek tutaj dodała, on złapał lekko zębami za koniuszek jej przemądrzałego nosa, cicho się po tym zaśmiał i… - Dawno z nikim nie byłaś, tak? Dawno nikt cię tak nie całował, nie dotykał, nikt tak na ciebie nie patrzył… Mam rację? – nie strzelał w ciemno, przecież rozmawiali o jej małżeństwie, wiedział jak kiepsko układało jej się z mężem. Rozumiał to i spodziewał się, że „dawno” dotyczyło tego wszystkiego co właśnie wymienił. – Dlaczego to robię, pytasz… – powtórzył ciszej i lekko trącił własnym nosem jej zarumieniony od alkoholu i emocji policzek. Przymknął lekko ślepia, mruknął cicho gardłowo, a potem… - Dlatego, że tego chcę. I dlatego, że ty też tego chcesz. Już od dawna tego chcemy, Ane. Chyba czas najwyższy przestać ściemniać, co? – koniec z oszukiwaniem siebie samych i siebie nawzajem także. Koniec, po prostu koniec. Dlatego znów ją pocałował, co prawda krótko i dla zaczepki, ale… Tak. Brał sprawy w swoje ręce. Albo w swoje wargi, bez znaczenia. – Wiem, że obserwowałaś mnie przez cały wieczór. Wiem to, bo ja ciebie też…obserwowałem. Cholera, prawda to najprawdziwsza, bo co chwila wzrok uciekał mu w jej kierunku, a kiedy zdarzyło się, że i ona wtedy patrzyła na niego to serducho jakby mocniej zaczynało mu bić. – Byłaś zazdrosna. O tę dziewczynę. – z którą rozmawiał i która w bardzo bezpretensjonalny sposób sprowokowała wymianę numerami telefonów. Sky sapnął wymownie, rozbawiony tym właśnie – tą kobiecą zazdrością, ale z drugiej strony… - Cholernie mnie to kręci. – przyznał beztrosko i pozbył się tej niemal żadnej odległości między własnymi, a Ane wargami. Pocałował ją, tym razem już tak jak należy – spokojnie, ale intensywnie. Głęboko, randkowo, przeciągle. Tak jak nie całował już dawno nikogo i jak chciał całować tylko ją. Jego łapska znalazły się na jej pośladkach, a gdy tylko poczuł ich idealny kształt pod palcami, poczuł też coś innego. Falę dreszczy rozchodzących mu się w dół grzbietu i to niecierpliwie, niespokojne mrowienie w podbrzuszu… Cholera, co na za mną robi.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
ODPOWIEDZ