tester wierności — i nauczyciel sex-ed
40 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
i'm afraid of you now more than i was at first, and i know you just left, but can i take you everywhere we've ever been?
i wanna see it all, no surprises.
we're just young, dumb and broke
but we still got love to give

Opuszcza szklankę na blat i nawet się nie krzywi, gdy naczynie wydaje z siebie żałosne stęknięcie. Gdyby uderzył pod innym kątem, musiałby zbierać je w kawałkach.
— Kolejne! — wykrzykuje trochę głośniej niż początkowo zamierzał i podrywa głowę, by wbić pełne ekscytacji spojrzenie w oczy siedzącego po drugiej stronie stołu mężczyzny. Matta, bo tak przedstawił się jeszcze godzinę wcześniej, kiedy pierwszy raz ściskali dłonie i zgadzali się, że drużyna narodowa mogła się nieco bardziej postarać w ostatnim meczu. Russela wcale nie obchodzi piłka nożna, ale nigdy nie odmawia towarzystwa panom, którzy wraz z ofertą miłej rozmowy przynoszą do stolika cały komplet alkoholi. Właśnie tego teraz potrzebuje. I, patrząc na garbiącego się na krześle Adama, dochodzi do wniosku, że on również.
Zgubił gdzieś ostatnie dwa kwadranse. Kiedy butelka krążyła wokół stolika, a jej zawartość rozlewała się do ustawionych w rzędzie kieliszków, Franklin pozwolił sobie na chwilę zapomnienia. Między jednym uderzeniem serca a drugim nie odczuwał już tej niepewności i żalu, który nosił w sobie ostatnimi czasy. Po raz pierwszy od wielu dni może wreszcie odetchnąć pełną piersią i nawet zalewający gardło alkohol mu w tym nie przeszkadza.
Kiedy Matt pochyla się w stronę leżących na stole kart z pytaniami, które stanowią największą rozrywkę wieczora, Franklin kątem oka zerka w stronę Adama. Widzi, że — zamiast chować głowę w ramionach — rozpiera się wygodnie na krześle, pozwala kącikowi ust drżeć w niepewnym uśmiechu i nawet jego policzki zmieniły barwę z tej chorobliwej zieleni na ciemny róż, z pewnością podkręcony płynącymi w żyłach procentami.
Russel oddycha jeszcze głębiej, gdy zalewa go dziwne uczucie ulgi. Jakby część stresu, który odczuwał w ostatnich tygodniach, pochodziła bezpośrednio od Adama. A teraz, gdy przyjaciel pozwolił sobie na relaks, Franklin też może odpocząć.
— Szybciej! — parska, znowu przenosząc spojrzenie na Matta. Mężczyzna oblepionymi od słonych chipsów palcami wyciąga z kupki jedną kartkę i z ledwością rozczytuje nabazgrane na papierze pytanie.
— Naj— czknięcie — najśmieszniejsza sytuacja po pijaku — duka i resztkami sił utrzymuje pion na krześle. Ciężko mu się myśli po kolejnej rundzie shotów i Russelowi jest go trochę szkoda. Czuje, że nowi znajomi lada chwila pójdą w ślady Jake’a, który padł godzinę temu na kanapę i do tej pory nie wstał.
— O kurwa — rechocze, uderzając otwartą dłonią w blat. Posyła rozbawione spojrzenie Adamowi i dźga go paluchem w żebra, najwyraźniej uważając to za świetną zabawę. — Pamiętasz, jak tamta laska, no, ta Baśka, czy jak jej było, próbowała się z tobą przelizać po koncercie? — Mieli może po dwadzieścia lat i wciąż pstro w głowie, ale to nie powstrzymywało ich przed nocnymi eskapadami. — Pamiętasz, jak obiecała, że da ci dwie dychy, jeśli pójdziesz z nią do samochodu? — Franklin ledwo powstrzymuje ostry wybuch śmiechu, bo doskonale wie, co działo się później. Nawet nie zwraca uwagi na nieco zdezorientowane spojrzenia nowych kumpli, którym trudno jest wczuć się w opowiadaną historię. — Kurwa, nigdy nie zapomnę twojej miny, jak jej facet wrócił z monopolowego. Debil myślał, że obróciłeś mu laskę w dwie minuty — parska, jakby to był najbardziej zabawny dowcip świata. Może on też nie powinien już więcej pić.
Dwie minuty! Dobre.

Adam Polanski
powitalny kokos
rura na miasto / tear
lorne bay — lorne bay
41 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
I'm afraid of all I am
My mind feels like a foreign land
Silence ringing inside my head
Please, carry me, carry me, carry me home
Jest bardzo zagubiony. Nie tylko w tej sytuacji, ale w ogóle, w życiu. Nie może pozwolić sobie jednak, żeby się rozpaść. Ma w końcu córkę i to dla niej musi być porządnym, stabilnym ojcem. Nastolatki nie powinny interesować problemy dorosłych i pełne pasmo porażek w życiu uczuciowym rodziców. Pozwalał sobie na pełne alkoholu chwile słabości tylko, kiedy wiedział, że zdąży się pozbierać, zanim dziewczynka wróci – tym razem od koleżanki, następnego dnia. Idealny wieczór na uzyskanie wentyla w całym tym ciężarze ostatnich tygodni.
Nie mówił za dużo o Julii. Często ukrywał wszystkie swoje fatalne wybryki. Nie lubił rozmawiać o swoim p r o b l e m i e. Irytował się za każdym razem, kiedy ktoś bliski próbował do tego jakkolwiek nawiązać. Nic więc dziwnego, że kiedy rozsypało mu się absolutnie wszystko… Został z tym sam. Robiąc dobrą minę do złej gry i zaciskając zęby lub rozciągając usta w wymuszonym uśmiechu, kiedy w środku rozrywał go krzyk.
Za tym wieczorem też nie nadąża. Przesuwa spojrzeniem po wzroku kumpli, niesamowicie wdzięczny Russelowi za to, że bierze na siebie cały ciężar prowadzenia tego spotkania, podczas gdy on może sobie po prostu być. Tym razem nie jako gestykulująca, pełna emocji przeciwwaga Franklina, ale dość rozmyte tło. Nie był aktualnie duszą towarzystwa, zdecydowanie. Pomogła jednak olbrzymia dawka procentów, która osadzona już w organizmie, rozgrzewała jego policzki czerwienią. Dodała mu też odrobinę więcej chęci do życia, dzięki czemu chaotyczne opowieści bruneta zaczynają go w końcu bawić.
Prycha cicho i kręci przecząco głową. To nie jest znak, że nie pamięta. Zastanawia się po prostu, skąd jego przyjaciel bierze czasem aż tyle szczeniackiego entuzjazmu.
— Przelizać? P R Z E L I Z A Ć? Chryste Franklin, wysłałbym cię chętnie na jakąś edukację seksualną dla dorosłych — szydzi co prawda, jak przystało na jego podstawową formę komunikacji, ale po raz pierwszy tego wieczoru naprawdę nieco się śmieje.
— Poza tym to było piętnaście lat temu, podziwiam twoją dobrą pamięć… — zaczyna, ale jego uśmiech poszerza się z każdym słowem. — Ja nie pamiętam co prawda jej szczegółowej propozycji, ale wciąż przywołuję czasem w pamięci jej o g r o m n e cycki. Do tej pory żałuję, że jej typ wytoczył się z monopolowego. Może udałoby się ją przekonać, żeby COŚ nam pokazała — dodaje już całkowicie zadowolony, kiedy reszta towarzystwa lubieżnie rechocze. Polański jednak poważnieje i zatrzymuje wzrok na Franklinie, kiedy podnosi do ust szklankę z alkoholem. Dziewczyna z potężnym darem od losu na klatce piersiowej nie jest końcem tej historii. Ze sklepu wyszedł za jej rozsierdzonym typem ktoś jeszcze. Wysoki, dość postawny chłopak z gładką buzią i przydługimi włosami. To on przekonał swojego kumpla, że nie warto próbować miażdżyć nosa Polańskiemu. I to on, sekundant drugiej strony był powodem, dla którego Adam wracał do domu z buta, kiedy jego własny kibic postanowił przejść na drugą stronę konfliktu. Przynajmniej na chwilę. Dość krótką zapewne i w zaparowanym samochodzie. Tak to sobie wyobrażał, chociaż nigdy o to nie zapytał. I to nie dlatego, że Franklin by mu o tym nie opowiedział – wręcz przeciwnie. Ale on, chociaż już wtedy robił wszystko to, czego latami się wstydził, zanim nie zaakceptował, że tak tez można żyć, nigdy nie chciał o tym rozmawiać.
O tym, że to nie zawsze były dziewczyny. Że w zasadzie nie było różnicy. Że potrzebował tych wrażeń coraz bardziej i nudził się skandalicznie szybko. Że kilka lat później, po historii spod monopolowego spotkał młodą dziewczynę, której s p o d o b a ł o się spełnianie wszystkich jego, coraz bardziej skomplikowanych, fantazji. I że kiedy dekadę później odważył się w trzydziesty piąty rok życia przyznać przed samym sobą, że ją kocha… Ona złamała mu serce. Chociaż nawet jej za to nie winił. Nie był nawet zdziwiony. Jak tylko mógł pomyśleć, że z takim ewidentnym b r a k i e m, mógłby być dla kogoś wystarczający.
W całym swoim obłędzie starał się jednak unikać bliskich mu ludzi. Seks wszystko niszczył. A on potrzebował w swoim życiu czegokolwiek d o b r e g o. Dlatego nigdy wcześniej nie patrzył na Franklina w ten sposób. Nie pozwalał sobie. Ale to nie tak, że o tym nie myślał.
Kiedy Russel łapie go wciąż rozbawionym spojrzeniem, Polański też uśmiecha się, lekko zakłopotany. Prostuje się natychmiast na krześle, wraca myślami do tu i teraz i sięga palcami po kolejne pytanie.

— Łączna suma partnerek seksualnych?— odczytuje pytanie z lekkim zaskoczeniem. Na szczęście, jako pytający nie musi odpowiadać. Przenosi wzrok na resztę pijanych mężczyzn, którzy prężą dumnie piersi, chociaż ledwo trzymają się na stołkach.
— SIEDEMNAŚCIE — oznajmia jeden z nich.
— ALE ŻE PRZEZ CAŁE ŻYCIE? He he he, ja to ze dwanaście, ale przez ostatni rok. CO MIESIĄC ZMIANA heheheh — dorzuca kolejny, a Adam unosi lekko brew ku górze i kiwa głową z uznaniem dla tej koncepcji.
— JEDNA. Ale JAKA. Dwadzieścia lat razem, dom i trzech synów. JAKOŚ NIE ILOŚĆ PATAŁACHY! — dodaje, postukując się z dumą w pierś, a Polański modli się, żeby nie wyciągnął z portfela zdjęć szczęśliwej rodziny, bo istnieje ogromna szansa, że się porzyga. Być może z zazdrości. Przenosi więc błagalne spojrzenie na Franklina.
— Uratuj na boga tę żałosną sytuację. Chłopcy też się liczą — rzuca z rozbawieniem i znów patrzy na niego odrobinę na długo. Co jest do chuja? Pociera nerwowo policzki i przenosi wzrok na swojego towarzysza po prawej stronie, szczęśliwego ojca i męża, którego w ostatniej chwili powstrzymuje przed sięganiem do kieszeni. Dolewa mu alkoholu, wciska szklankę w rękę i poklepuje po plecach, by zerknąć przelotem na Franklina. Jest ciekawy tej odpowiedzi.

Russel Franklin
przyjazna koala
warren444
brak multikont
ODPOWIEDZ