kucharz — Beach Reatsaurant Lorne Bay
29 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Próbuję realizować swoje marzenia o własnej knajpie, rozkochać w sobie dziewczynę marzeń, ale moja dawna miłość wróciła do miasta
#1
how he looks

Parapetówka u Adonisa miała być wydarzeniem ponadczasowym. On sam był zaskoczony, kiedy ostatecznie potwierdził listę gości i okazało się, że tego wieczoru ma się u niego pojawić około czterdziestu osób. Najpierw, zaczął myśleć skąd ich się tam tylu wzięło, ale zaraz przypomniał sobie, że Ezra i Archer sprosili połowę ich osiedla. Brooks już teraz był ciekaw, jak on ich wszystkich pomieści na tych czterdziestu metrach kwadratowych świeżo wyremontowanego i ogarniętego mieszkanka. Zresztą, czym on się przejmował. Ważniejsze było to, że będą się dobrze bawić.
Przygotowania do samej imprezy trwały niemal tydzień. W końcu Adonis był kucharzem i nie miał zamiaru gościć swoich przyjaciół przy kabanosach i chipsach. Zamiast tego,sam wszystko starannie przygotował, ustawiając to na trzech stołach ( dwa musiał pożyczyć od sąsiadów z góry). Zaopatrzył się tez w alkohol, ale miał nadzieję, że jego goście również przyniosą coś swojego. Nie było go stać na szastanie kasą na prawo i lewo. W końcu zbierał hajs na swoją wymarzoną knajpę.
Kilkanaście minut przed godziną zero, kiedy wszystkie najcenniejsze rzeczy były już pochowane w szafie, a Brooks sprawdził swój nienaganny widok w lustrze w przedpokoju, do jego mieszkania zaczęli schodzić się goście. Chcąc być dobrym gospodarzem, Adonis poświęcał każdemu chwilę, ale co jakiś czas podchodził do drzwi, by wpuścić kolejnych zaproszonych.
I w końcu, w kolejnej grupie przybyłych, dostrzegł ją. Blondwłose stworzenie, którego jeszcze nigdy nie widział na oczy a w Lorne mieszkał już jedenaście lat. Zanim się opamiętał i wypowiedział kilka słów powitania, na pewno minęło pół minuty.
– Adonis. Miło mi. - Przedstawił się blondynce, uśmiechając się szeroko i wyciągając w jej kierunku swoją dłoń. – Nie wiedziałem, że mój brat ma takie ładne koleżanki. - dodał, puszczając do dziewczyny oczko.
Adonis był we flircie kompletnie do niczego. Jego bracia ( szczególnie ci starsi ) uwielbiali się z niego z tego powodu nabijać, wróżąc mu samotne kawalerskie życie w otoczeniu piętnastu kotów. Nie jego wina, że romanse nie były mu w głowie. Zafiksował się chłopak na punkcie gotowania i marzeń o swojej knajpie, a przede wszystkim nie spotkał jeszcze na swojej drodze dziewczyny, która zrobiłaby na nim wrażenie.
– W salonie są przekąski i coś mocniejszego do picia. - Odezwał się po chwili, żeby nie wyjść na gbura. Z całych sił starał się brzmieć w miarę naturalnie. – Rozgość się i baw się dobrze. - Dodał jeszcze, by po chwili zacząć podrygiwać w takt granego właśnie kawałka.

Lola Kenzington
sumienny żółwik
BlackSwan90#4142
Striptizerka — Shadow
21 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
I wanna be your slave
I wanna be your master
I wanna make your heart beat
Run like rollercoasters
Sama nie wiedziała, jak wkręciła się na tę domówkę. Była młodsza niż większość towarzystwa i tak do końca to nie bardzo kogokolwiek znała. Wiedziała, że Lula z pewnością kojarzy większość tych ludzi, ale jej nigdzie nie było, kiedy nagle okazało się, przenoszą się do czyjegoś mieszkania, z czegoś, co miało być wyjściem na lekkie szoty. Ale to Lola zawsze była ta lekko normalniejsza i spokojniejsza, więc takie wyjście było dla niej czymś zupełnie nowym. Ale nie narzekała. Ostatecznie to nie było też tak, że zupełnie ich nie znała — wszystko było jednak przelotnie i pobieżne. Nie spodziewała się niczego wielkiego, ale i tak uznała, że nie będzie pić za czyjeś. Złapała więc po drodze jakąś wódkę — nic wyszukanego. Miała dopiero kilka nocy w Shadow za sobą, więc nie mogła sobie szastać napiwkami na prawo i lewo. Zwłaszcza że planowała jakiś wyjazd z Lulą, więc przydałoby się mieć odłożone trochę kasy.
Ale wódka w dłoni, to i tak nieco lepiej, niż jak niektórzy, którzy wbili trochę na krzywą buzię, licząc najpewniej na hojność gospodarza. Należy też dodać, że nie wszyscy byli zupełnie trzeźwi.
Lola jednak nie chciała zrobić z siebie kretynki. Raz, czy dwa razy zdawało się, że faceci posyłają jej dwuznaczne spojrzenia, ale uznała, że tylko jej się wydaje i starała się nie przejmować. Może tylko jej się wydawało? Przecież nie było możliwością, żeby wpadła na kogoś, dla kogo tańczyła. W każdym razie do mieszkania zmierzała w grupce ludzi, których kojarzyła najbardziej. Musiała przyznać, że było wesoło, ale dopiero gdy przekroczyła próg mieszkania, zobaczyła coś, a dokładniej kogoś, kto mógł sprawić, że i jej wieczór będzie wyjątkowy.
Stanęli naprzeciwko siebie w progu mieszkania i przyglądali się sobie w rosnącym napięciu, podczas gdy zgromadzeni zaczęli chichotać. To chyba otrzeźwiło Lolę, bo rzeczywiście dopiero po kilkunastu, jeśli nie kilkudziesięciu sekundach odzyskała mowę.
- Lucy. Miło mi. - Też nie była wcale wprawiona we flirtach. Lula by tutaj brylowała, ale Kenzington nagle jakby zapomniała języka w gębie. - Nie mam pojęcia, który to twój brat, ale nic mi nie mówił, że ma tak przystojnego brata. - Wychodziło na to, że oboje, lekcje podrywu pobierali u tej samej osoby. Przynajmniej nie byli, tak zupełnie do końca, jak genialny żółw z Dragon Ball'a, bo nie ślinili się na swój widok.
Chciała coś powiedzieć jeszcze, podziękować za wskazanie stołu z przekąskami, ale jak tylko wręczyła mu wódkę, którą kupiła, to zaraz tłumek wchodzących przepchnął ją dalej, lokując ją gdzieś między stojącą lampą a stolikiem z napojami.
Lucy dostrzegła go po chwili, jak tańczył sobie swobodnie i nawet chciała zagadać, ale żaden błyskotliwy tekst nie przychodził jej do głowy. Gdzie była Lula, jak była potrzebna? Wystukała szybką wiadomość do przyjaciółki z pytaniem, jak ona zagaduje facetów na imprezie. Zanim jednak dostała wiadomość zwrotną, jakiś nieznajomy i zdecydowanie niezbyt trzeźwy facet, który był w grupie, z którą przyszła, zawisł nad nią, opierając się dłonią o ścianę nad jej głową.
- Mała… nie chciałabyś może się położyć na stole? Bo jesteś największą przekąską na tej imprezie… - Rzucił pijanym głosem, chuchając jej alkoholem prosto w twarz. Lucy skrzywiła się i spróbowała wysunąć się spod jego ramienia. Udało jej się, ale cofając się, nie zauważyła, że wpadła na tańczącego Adonisa.
- Ojej… sorki. - Powiedziała zmieszana. - Nie wiedziałam, że wpadniesz na pomysł, żebym wpadła ci do tańca… - Palnęła i momentalnie miała ochotę strzelić sobie w czoło. - W moje głowie brzmiało to lepiej. - Dodała.


Adonis Brooks
przyjazna koala
Bunny
kucharz — Beach Reatsaurant Lorne Bay
29 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Próbuję realizować swoje marzenia o własnej knajpie, rozkochać w sobie dziewczynę marzeń, ale moja dawna miłość wróciła do miasta
Adonisowi wydawało się, że chyba oboje nie mają kompletnie żadnego doświadczenia we flirtowaniu. Jemu zazwyczaj przy ładnej dziewczynie zasychało w gębie, a język powiększał się do takich rozmiarów, że nie był w stanie powiedzieć chociażby w połowie sensownego zdania. To jego kaleczne podejście do kobiet budziło ogólne zażenowanie i rozbawienie u jego braci, którzy uważali, że każdy Brooks- tak hojnie obdarzony urodą przez naturę – powinien przebierać w panienkach na prawo i lewo.
Adonis miał jednak inne plany. Bardziej interesowało go zbieranie oszczędności i własna knajpa, niż umawianie się na randki z dziewczynami. Swoją drogą, jego bracia wprost uwielbiali organizować mu spotkania w ciemno z różnymi dziewczynami, po których Adonis utwierdzał się tylko w przekonaniu, że związki zdecydowanie nie są dla niego.
– Och, dzięki. - mrugnął do Lucy filuternie, słysząc komplement z jej ust. A w myślach aż podskoczył ze szczęścia. - Cała nasza siódemka wychodzi z założenia, że natura była dla nas zaskakująco hojna. A nasi rodzice musieli mieć nieprawdopodobnie dobre geny. - dorzucił po chwili, zanim w ogóle się zastanowił co mówi. No kretyn! Teraz dziewczyna pomyśli sobie, że jest zapatrzonym w siebie narcyzem. Eh, Adonis! Ty mały głąbie! Na całe szczęście, tłum pchnął blondynkę w stronę salonu, a Brooks mógł nieco odetchnąć i zebrać myśli. No tego to jeszcze nie grali. Nie pamiętał w sumie kiedy ostatnio odebrało mu mowę i zdrowy rozsądek przy jakiejkolwiek dziewczynie. To był jego pierwszy raz.
Nie, żeby nie obserwował Lucy kątem oka. Musiał jednak zachowywać pozory, żeby nie wyszedł na jakiegoś stalkera, czy innego podglądacza. Nie znał jej, nawet dobrze do niej gęby nie otworzył i marzył, żeby jakieś zrządzenie losu dało im chwilę chociaż na minutę rozmowy.
Całe szczęście, że słowa podchmielonego gościa nie dotarły do uszu Brooksa, bo skończyłoby się to mordobiciem, a delikwent w podskokach zostałby wyproszony za drzwi. Adonis nienawidził przedmiotowego traktowania kobiet. Zresztą, jak wielu innych rzeczy, dajmy na to klubów ze striptizem. Nie i kropka.
W sumie to, że wpadła na niego było czymś niezwykłym i dla niego akurat zaskakująco dogodnym. Od jakiegoś czasu, Adek zastanawiał się, jak ją zagadać, a tu okazja sama wpadła mu w ręce.
– Grunt to znaleźć się w odpowiednim miejscu i czasie. - odpowiedział z czarującym uśmiechem, chwytając blondynkę za dłoń i obracając tak, by stała twarzą do niego. – Chociaż taniec we dwoje to nie najlepszy pomysł. - Stwierdził po chwili. – Nie chciałbym cię podeptać, a i z poczuciem rytmu u mnie dość kulawo. - Wyjaśnił. – Jednak proponuję drinka i coś na przekąskę. - Zaproponował, żeby nie było, że nie chciał spędzić z nią chociaż chwili, bo sam chciał. Niewiele myśląc, złapał Lucy za rękę i popchnął ją w stronę żarełka. Jak on się teraz cieszył, że jednak postawił na swoje potrawy, a nie gotowce.
– Sam wszystko zrobiłem. - Pochwalił się nagle, szeroko się uśmiechając. – Polecam koreczki z sera pleśniowego z papryką i szynką parmeńską. Mój niedawny wynalazek. - Dodał jeszcze, wskazując na odpowiedni talerz. A potem, zupełnie niespodziewanie, z jego ust wypłynęło pytanie, nad którym nie zastanowił się nawet przez chwilę. - Chcesz obejrzeć moją kolekcję garnków?
Brawo Brooks, brawo. W konkursie na najgorszą gadkę na podryw dostajesz wyróżnienie i medal z cukinii.


Lola Kenzington
sumienny żółwik
BlackSwan90#4142
Striptizerka — Shadow
21 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
I wanna be your slave
I wanna be your master
I wanna make your heart beat
Run like rollercoasters
To mogło być nawet urocze, że wpadli na siebie oboje tak zupełnie nierozgarnięci. Oczywiście Lucy w życiu by nie powiedziała, że facet może nie mieć zbyt wielkiego doświadczenia. Ostatecznie bowiem był przystojny, a patrząc po ilości gości w jego mieszkaniu, był również popularny. Nie ma co ukrywać, zdaniem Lucy, zupełnie nie jej liga. Może wynikało to z tego, że kompletnie nie miała doświadczenia i nie umiała rozróżnić pozera od prawdziwego porządnego faceta, sprawiał, że wszystkich traktowała z jednakową dozą nieufności. Do tej pory w swojej historii miała może kilka randek, czy wyjść na piwo i pizzę, ale nigdy nie prowadziło to do niczego więcej. Raz nawet padła ofiarą dość okrutnego żartu ze strony kolegów z klasy. Dowiedziała się o tym znacznie później, ale na szczęście wyszło to, zanim zdecydowała się na jakiś poważniejszy krok z ów chłopakiem. Od tamtej pory była ostrożniejsza, chociaż Lula zapewniała ją, że wszystko można było wziąć jako lekcję i bawić się dalej. Ale Lucy miała jasnookreślony cel i teraz, gdy udało jej się znaleźć na drodze do szczęścia, nie zamierzała rezygnować. Odkładnie pieniędzy z napiwków w Shadow niemal podwajało jej wypłatę. Naprawdę więc liczyła, że uda jej się utrzymać tę pracę, przynajmniej na tak długo, aż nie będzie w stanie zapewnić rodzeństwu przyzwoitych warunków razem ze sobą. Daleka droga przed nią, ale przynajmniej cel miała jasny. I żaden facet nie powinien jej w tym rozpraszać. No, chyba że wygląda jak grecki bóg i okazuje się całkiem zabawnym mężczyzną.
Nie zdążyła mu powiedzieć, że nie tylko w kwestii wyglądu natura im niczego nie szczędziła, ale również i w skromność sobie nie żałowała, ale musiała ten tekst zapamiętać na później, bo domówki miały to do siebie, że zawsze gości było nieco więcej, niż się początkowo zakładało, a każdy chce z gospodarzem zamienić, chociaż słowo czy dwa.
Złapała jego spojrzenia raz, czy dwa razy. Może więc dlatego nie była taka chętna na rozmowy z pijanym facetem? Nie chciała, żeby przystojny Adonis pomyślał, że coś ją z tym typkiem łączy. Ale może wydawało jej się i Brooks, jedynie przyglądał się wszystkim gościom? No, a przynajmniej tak zakładała do momentu, gdy nie wpadli na siebie ponownie. I znów poczuła, jak robi się jej gorąco. I pozwoliła się obrócić. Jeśli to nie jest jakiś wyższy poziom flirtu, to Lucy już nie wiedziała, co nim jest.
- Jeśli chcesz, kiedyś nauczę cię kilku kroków. Bardzo lubię tańczyć. - Wyznała, chociaż nie do końca mówiąc mu całą prawdę. Nie było to coś, co mówiło się przy pierwszym spotkaniu. “Cześć jestem Lucy, ale po 22 nazywaj mnie Lola. Rozbieram się za pieniądze.” Oczywiście to nie tak, że się wstydziła… No dobra, może odrobinę. Ale nie chciała być postrzegana jedynie przez pryzmat swojego ciała. Chciała być polubiona za to, jaka jest.
Delikatnie złapana za dłoń, czuła na sobie spojrzenie jakiejś dziewczyny. Adonis musiał się jej podobać i jego nagła więź z Lucy nie była jej widocznie na rękę.
- Oh wow… - Zachwyciła się Lucy, która nie żałowała sobie nigdy jedzenia. Dużo treningów sprawiało, że nie musiała się wstydzić swojej sylwetki. Dlatego nie myśląc wiele, złapała wskazany przez mężczyznę koreczek. - Kocham sery pod każdą postacią! - Wyznała swoje małe uzależnienie i wielką słabość. Inni w nocy podjadali chipsy lub czekoladę. Lucy mogła jeść ser nawet o drugiej nad ranem.
Problem z jego pytaniem był jeszcze jeden — padło akurat, gdy Lucy wsadziła sobie koreczek do ust i w rezultacie prawie udusiła się, bo miała ochotę się zaśmiać, ale jednocześnie połknąć jedzenie. Ale przeżyła! Przeżyła i zaśmiała się, chociaż wcale nie złośliwie.
- To najbardziej nietypowe hobby, o jakim słyszałam. Coś czuję, że jeśli teraz nie skorzystam, nigdy w życiu nie dostanę drugiej szansy. - Powiedziała po chwili, nieco poważniej, chociaż jej oczy wciąż się błyszczały. Trudno orzec, czy to na myśl o garnkach, czy przez to, że prawie zginęła. - Ale obiecaj, że zaczniesz od swojego ulubionego garnka. Nie mogłabym przegapić takiego okazu w kolekcji, a ktoś mógłby nam przerwać. - Stwierdziła i zauważyła, że przybliża się do nich ta sama dziewczyna, która wcześniej ich obserwowała.
- Cześć Donisku… Nie miałbyś chęci może potańczyć? - Zapytała, kładąc mu dłoń na ramieniu, a Lucy poczuła się mega niezręcznie. Czyżby właśnie flirtowała z zajętym facetem?

Adonis Brooks
przyjazna koala
Bunny
kucharz — Beach Reatsaurant Lorne Bay
29 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Próbuję realizować swoje marzenia o własnej knajpie, rozkochać w sobie dziewczynę marzeń, ale moja dawna miłość wróciła do miasta
Uśmiech nie schodził z twarzy Adonisa, kiedy rozmawiał z Lucy. Po tych kilku minutach, które ze sobą spędzili, zdążył zauważyć, że całkiem dobrze się dogadują, a i jest między nimi pewnego rodzaju chemia. Na wzmiankę o nauce tańca, uśmiechnął się jeszcze szerzej. Wychodziło na to, że chyba zrobił dobre pierwsze wrażenie, skoro blondynka poniekąd proponowała mu kolejne spotkanie.
- Wiesz, śmiesznie się składa, bo nawet ostatnio chciałem poszukać kogoś, kto nauczy mnie kilku kroków. - Powiedział. – Szykuje się wesele mojego kumpla, na którym mam być drużbą, a ja nie potrafię tańczyć. Trochę byłoby wstyd, jakbym się potknął o własne nogi. - dodał z rozbawieniem.
W zasadzie Lucy miała rację nie mówiąc Adonisowi czym się zajmuje. Chociaż być może, gdyby kiedyś do takiej rozmowy doszło, a ona wyjaśniłaby mu dlaczego pracuje w Shadow to Brooks by zrozumiał. Nie, chociaż nie. Adonis miał w tej kwestii naprawdę twarde przekonania.
Że też podkusiło go, żeby palnąć tekstem o kolekcji garnków. Lucy mało się nie udławiła, a on biedny nie wiedziałby co zrobić. Chociaż, może w grę wchodziłoby uratowanie jej życia. Mógłby poklepać ją po plecach, albo jeszcze lepiej...mógłby jej zrobić usta – usta. Aż się chłopaczyna rozmarzył nad taką cudowną perspektywą. Mógłby szybciej, niż myślał sprawdzić miękkość i smak jej ust. Niestety, te przyjemne marzenia przerwały kolejne słowa blondynki.
- Kto wie. Może jeszcze kiedyś trafiłabyś na kogoś tak szurniętego jak ja, kto zbiera garnki zamiast znaczków. - Mrugnął do niej zaczepnie i właśnie wtedy poczuł czyjąś dłoń na ramieniu, Adonis jęknął cicho, bo doskonale zdawał sobie sprawę z tego, kto za nim stoi i po co to robi.
- Cześć, Bev. - Przywitał się z dziewczyną i niedbałym ruchem strzepnął jej dłoń ze swojego ramienia. Jeszcze tego by brakowało, żeby Lucy pomyślała, że ta natrętna brunetka jest jego dziewczyną. Z niektórymi dziewczynami problem był taki, że za nic w świecie nie chciały się od człowieka odkleić. Kiedy już upatrzyły sobie swoją ofiarę, tak jak Beverly Adonisa, nie chciały się od niej odczepić, niczym rzep psiego ogona. - Ale wy się pewnie nie znacie. Beverly, to jest Lucy. Lucy, poznaj Beverly, dziewczynę, która nie rozumie słowa nie. - Przedstawił sobie obie dziewczyny, widząc doskonale, że Bev nie jest zadowolona. Adek podejrzewał, że marzyła o tym, by wydłubać blondynce oczy. Ciekawe tylko dlaczego rościła sobie prawa do Brooksa.
- Chodź, zatańczymy. - brunetka ponowiła prośbę, wyginając usta w podkówkę, co kompletnie Adonisa nie ruszało.
– Wybacz, ale właśnie rozmawiam z Lucy. Odrobinę nam przeszkadzasz. - Dla niego ta rozmowa była zakończona, więc bezceremonialnie objął Lucy w talii i poprowadził z dala od brunetki. – Wybacz. Beverly jest dość specyficzna. Od liceum nie umie sobie odpuścić, chociaż na każdym kroku daję jej do zrozumienia, że to nie mój typ. - Uśmiechnął się delikatnie, po czym zdjął rękę z pleców blondynki i dla odmiany chwycił jej dłoń. Zaprowadził ją do swojej sypialni, co zostało odnotowane pojedynczymi gwizdami wśród jego kolegów, którymi kompletnie się nie przejmował. Jakże on się w duchu cieszył, że posprzątał bałagan, a wszystkie garnki schował tam w obie, że któryś mógłby się zniszczyć. - Zapraszam. - Powiedział, otwierając przed Lucy drzwi do swojego królestwa. - Wiem, że zbieranie garnków jest zabawne, ale wszystko zaczęło się od tego tutaj. - Zaczął, zdejmując z półki, dość stary emaliowany garnuszek w żółte kaczuszki. - Dostałem go od mojego taty na piąte urodziny. Ten garnek, a także mój pierwszy fartuch kucharski i rękawice kuchenne. Już wtedy zaczynałem mieć dryg do gotowania. To jedyne co mi po nim zostało. - Wyjaśnił, uśmiechając się smutno i podając Lucy wyszczerbiony w kilku miejscach garnuszek. Mogła poczuć się zaszczycona. Nikomu nie dawał dotykać swoich bezcennych garnków. Dla niego to były rzeczy bezcenne, a już szczególnie ten, który właśnie jej pokazywał.


Lola Kenzington
sumienny żółwik
BlackSwan90#4142
Striptizerka — Shadow
21 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
I wanna be your slave
I wanna be your master
I wanna make your heart beat
Run like rollercoasters
To nie było nic sztucznie napompowanego, a dwójka dość nieporadnie związkowych ludzi, którzy niemal z miejsca zrozumieli, że coś może ich łączyć. Nawet jeśli była to jedynie kwestia tego, jak kiepscy w podrywach w rzeczywistości byli.
W pewnym sensie rzeczywiście można to było odebrać jako zaproszenie na kolejne spotkanie, chociaż Lola zupełnie bez takich intencji rzuciła takim pomysłem. Ostatecznie bowiem mogli spróbować pobawić się dzisiaj. Ale być może ich myśli wybiegły niespodziewanie nieco do przodu, chociaż wciąż nie miały powodu.
- Chyba bardziej przydałby ci się ktoś, kto zbiera palniki, albo chociaż kuchenki. Jeśli miałby pokaźną kolekcję garnków, to ostatecznie w którymś musielibyście zacząć gotować. - Zażartowała, chociaż wciąż nie wiedziała, jakim cudem udaje im się tak łatwo rozmawiać.
A już zupełnie zbita z tropu poczuła się Lucy, gdy zjawiła się obok niego dziewczyna, która wydawała się bardzo pewna siebie i swoich praw, które mogła rościć do mężczyzny. Obserwowanie tego było doprawdy przedziwne, ale też sprawiło, że Lucy uznała, że może jednak pan z pozoru idealny, wcale takowy nie był? Wszak nie zachował się w stosunku do tamtej zbyt delikatnie. Czyżby łączyło ich coś więcej, a sytuacja pozostała niewyjaśniona?
Lucy musiała mieć się na baczności. Nie powinna z miejsca zaufać komuś. Nie wyglądał na kogoś, kto chciałby mieć do czynienia z kimś takim jak ona, gdy jest w pracy. Przysłuchiwała się więc w milczeniu wymianie zdań, gotowa i w sumie chętna, by odejść i dać im wyjaśnić swoje sprawy. Poznała go raptem 20 minut temu, więc nie mogła powiedzieć o nim nic więcej niż to, że był zabawny i przystojny, ale też poirytowany nie należał chyba do najmilszych osób. Wyciągnęła dłoń do kobiety, ale tamta jej nie uścisnęła, więc Lucy naprawdę była gotowa zrobić zwrot. Nie przyszła tutaj po spiny, a dobrą zabawę. Ale nim zdążyła cokolwiek zrobić w stylu ucieczki, Adonis już prowadził ją do sypialni. Ona też słyszała gwizdy i momentalnie spłonęła rumieńcem. Czy to był taki typ mężczyzny? Na każdej imprezie sprowadzał sobie kogoś do sypialni? Początkowe zaufanie Lucy wydawało się maleć, chociaż wszystko trzymała w sobie, nie chcąc wyjść na sztywniaczkę. Po Prostu będzie musiała uważać przy nim na słowa.
- Może próbujesz złą taktykę? - Podsunęła, gdy znaleźli się w przestrzeni jego sypialni, a ona rozejrzała się po pomieszczeniu. Było czysto jak na mężczyznę. - Może powinieneś pójść z nią na randkę i po prostu nie spełnić jej oczekiwań. - Zakładając oczywiście, że to, co mówił, jest prawdą. - A kto wie… Może okaże się jednak, że to twój typ. - Nigdy nie wiadomo, gdy spotka się kogoś wyjątkowego. Łatwo oceniać po pozorach. Czy bowiem pokazywałby jej garnki, gdyby wiedział, że jeszcze wczoraj tańczyła w klubie pełnym facetów?
Uśmiechnęła się, jednak gdy pokazał jej garnuszek.
- Jaka była pierwsza potrawa, jaką w nim ugotowałeś? - Spytała, oglądając kaczuszki z lekkim wzruszeniem. Czy taki ktoś mógł być do końca chamem? I podrywaczem?

Adonis Brooks
przyjazna koala
Bunny
kucharz — Beach Reatsaurant Lorne Bay
29 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Próbuję realizować swoje marzenia o własnej knajpie, rozkochać w sobie dziewczynę marzeń, ale moja dawna miłość wróciła do miasta
Fakt, to było ich pierwsze spotkanie i nie wiadomo było, czy w ogóle będą kolejne. Oboje się nie znali, nie wiedzieli o sobie kompletnie nic, a mimo to Adonis w głowie już układał sobie plan ich kolejnego spotkania. Nie wiedział tylko, czy blondynka będzie zainteresowana ich kolejnym spotkaniem. Lucy bardzo mu się podobała, ale to nie znaczyło, że i on spodobał się jej. Dobrze by było, gdyby przystopował nieco swoje zapędy, bo jednak takimi desperackimi próbami przypodobania się dziewczynie, nie zyska jej aprobaty, a wyjdzie na jakiegoś desperata, który na gwałt szuka dziewczyny. – Zaskoczę cię, ale te garnki nie służą do gotowania. - Powiedział, śmiejąc się cicho. - To takie moje małe zboczenie. Może kiedyś ich użyję, ale w swojej knajpie, gdzie będę przygotowywał tylko swoje potrawy. - Wyjaśnił. Czuł taką potrzebę, bo jednak kto normalny zbiera garnki i nawet w nich nie gotuje? No chyba tylko on.
Fakt, jeżeli chodziło o Adonisa i jego podejście do Beverly, to dla osoby postronnej i kompletnie nie znającej całej sytuacji, tak jak to było w przypadku Lucy, mogło się wydawać, że Brooks jest chamem, prostakiem i świnią, zaś jego podejście do kobiet nie było zbyt miłe.
Domyślił się, a raczej zgadywał co blondynka mogła sobie o nim pomyśleć, kiedy tak obcesowo potraktował Beverly, a jej kolejne słowa tylko utwierdziły go w tym przekonaniu. Nie wiedział tylko, czy ma ochotę na to, by się jej tłumaczyć. Adonis nie przepadał za ludźmi, którzy oceniali kogoś po pozorach, nie do końca znając całą sytuację. Zresztą, czym on się przejmował? Znał tę dziewczynę góra pół godziny.
– No cóż... - Zaczął, kiedy zostali już sami. - Beverly to dość beznadziejny przypadek. Nie muszę iść z nią na randkę, bo zrobiłem to jedenaście lat temu, kiedy tylko się poznaliśmy. - Wyjaśnił w końcu. Doszedł do wniosku, że lepiej wszystko wytłumaczyć i żeby Lucy nie myślała, że brunetka jest jego dziewczyną. - Niestety, to nie jest mój typ kobiety. Ja wiem o tym doskonale. Ona też powinna, ale niestety żadne argumenty do niej nie docierają. - Wzruszył ramionami, po czym przysiadł na swoim łóżku i spojrzał na blondynkę.
- Pierwsze danie? Żeberka w sosie barbecue. Ulubione danie mojego ojca. - Odpowiedział, uśmiechając się lekko do swoich wspomnień. Minęło tyle lat, a on nadal o tym wszystkim pamiętał.
- Nie chcę cię jednak zanudzać opowieściami z dzieciństwa. - Odezwał się po chwili. - Jesteśmy na imprezie, a ja raczę cię oglądaniem garnków. - Dodał ze śmiechem. - Niestety, jako gospodarz tej zabawy muszę też zająć się innymi gośćmi. - Adonis najchętniej zostałby tutaj, w swojej cichej sypialni, by choć jeszcze przez chwilę móc porozmawiać z Lucy. Wiedział jednak, że byłoby to dość niegrzeczne w stosunku do reszty jego znajomych. A poza tym, szykowała się dla niego okazja, by nieco ochłonąć i zebrać myśli, przed momentem, w którym znów będzie mógł porozmawiać z blondynką.
Po jakimś czasie wrócili więc do salonu i bawiących się ludzi, a Brooks chcąc nie chcąc zajął się swoimi znajomymi, zostawiając blondynkę z ludźmi, którymi tutaj przyszła. Nie zmieniało to jednak faktu, że zabawiając swoich gości, pijąc z nimi i rozmawiając, nie obserwował ukradkiem Lucy. Miał nadzieję, że zdąży jeszcze zamienić z nią kilka słów, zanim dziewczyna opuści zabawę. W końcu, kilka, a może kilkanaście drinków później, udało mu się wyrwać ze szponów swoich kumpli, podszedł znów do blondynki.
- Masz ochotę zatańczyć? - Zapytał, kładąc dłoń na jej talii i szepcząc jej to pytanie wprost do ucha. Okazja była do tego idealna, bo akurat towarzystwo było już na tyle wstawione i chętne na tańce przytulańce, że w tle zaczęto puszczać jedynie wolne kawałki.


Lola Kenzington
sumienny żółwik
BlackSwan90#4142
Striptizerka — Shadow
21 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
I wanna be your slave
I wanna be your master
I wanna make your heart beat
Run like rollercoasters
To mogło wyglądać dość zabawnie z zewnątrz. Pewnie żaden z jego kumpli nie uwierzyłby, że zabrał dziewczynę do sypialni, żeby pokazywać jej garnki. Ale cóż, niepotrzebne im było towarzystwo, więc przynajmniej przez chwilę mogli nacieszyć się sobą. Może odrobinę poznać. Bo Lucy nie mogła się zdecydować, czy bardziej jest zachwycona, czy może onieśmielona mężczyzną. Czy wszystkie traktuje jak tę całą Bev, czy może rzeczywiście miał swoje powody.
Nie zmieniało to jednak faktu, że przyjemnie się razem rozmawiało, a i na jego twarzy patrzyło. Próbowała zgadnąć, ile może mieć lat i czy ewentualnie różnica by go nie odstraszyła, zanim zdążyłaby mu wytłumaczyć, że środowisko, w jakim się wychowała, sprzyjało, czy może nawet wymagało tego, żeby dorosła szybciej.
- Tak się domyślałam, ale zawsze miałbyś gdzie je ustawiać. No i również rzuciłam takim przykładem, bo uznałam, że w jakimś stopniu przeciwieństwa się przyciągają. Czy coś… - Nie, żeby oba przedmioty nie były metalowe, ale ostatecznie przecież nie musiała mieć zbyt lotnych tekstów na podryw. Wręcz przeciwnie. Jej limit flirtów, o ile takowy posiadała, wydawał się na wyczerpaniu. Biedny Adonis, aż mu współczuła.
Znacznie bardziej zainteresowała ją kwestia otwarcia swojej restauracji. - Och… jesteś kucharzem. A myślałam, że pasjonatem garncarstwa z wyboru. - Miała szczerą nadzieję, że on się nie pogniewa za jej żarty. Czasem z nerwów plotła głupoty. - Jaki typ kuchni miałby to być? - Zapytała nieco poważniej, skoro flirty szły jej raczej na miernym poziomie. A może to wszystko wynikało z tego, że pomyślała o tym, że w pewnym momencie się zdystansował.
Zupełnie jakby wyczuł, że i ona jest niepewna względem jego osoby. Ale przynajmniej nie obraził się zupełnie, bo podjął z nią dialog. Patrzyła, jak siada na łóżko, ale nie wiedziała, czy powinna do niego dołączyć. Ostatecznie przecież to była jego przestrzeń, a ona jedynie nowo poznaną dziewczyną. No i chyba się pospieszyła z wydaniem oceny o nim. Może rzeczywiście ta Bev była jakaś nachalna. W każdym razie zaskoczyła ją myśl, że ponownie pomyślała o tamtej — znów, nie żeby mogła sobie rościć do Adonisa jakiekolwiek prawa, ale tak przyjemnie spędzało im się te kilka chwil, że byłoby jej dziwnie, gdyby musiała patrzeć, jak prowadzi kolejną na oglądanie garnków.
Dobrze jednak, że zmienili temat, przy czym Lolę dosłownie zatkało na jego wyznanie.
- Ile miałeś wtedy lat? I jakim cudem to wszystko zmieściło ci się w jednym garnku?! - jej samej za dzieciaka to wychodziła co najwyżej zupa z błota i liści.
I w sumie nie przeszkadzało jej zupełnie ani rozmowa, ani oglądanie garnków, ale doskonale rozumiała, że to nie na niej musiała się skupić cała uwaga mężczyzny.
- Nie nudzisz. Zupełnie nie, ale rozumiem. Możemy wracać. - Zgodziła się, wciąż zastanawiając się, co definiuje tak zwany smak w kuchni. Ona jakieś podstawy przyrządzić potrafiła, ale znała ludzi, którzy robią herbatę w mikrofalówce. I dla nich już ratunku nie było.
W głównym pomieszczeniu czuła się nieco zagubiona. Napity mężczyzna, który próbował ją wcześniej zagaić, zniknął jej z oczu, co odebrała za dobry omen, więc mogła napić się i jeszcze coś zjeść.
Nie chciała się narzucać, zwłaszcza, że już usłyszała, że pewnie poszła z Adonisem do sypialni we wiadomej sprawie. Swoją drogą taką uwagę celowali w to, żeby obrazić Lolę, ale tak naprawdę takie uwagi działały w dwie strony, więc to niemal jakby obrażali łóżkowe zdolności Brooksa.
W każdym razie jednak gdy muzyka zaczęła zwalniać, a ona poczuła przyjemny dotyk na talii, uśmiechnęła się do siebie i do niego również też. Poczuła ulgę, że znalazł ją, zanim zdecydowała się wyjść.
- Jasne… - Powiedziała, dając się pociągnąć do tańca. Zrobiła to jednak z zadowolonym uśmieszkiem.
Skorzystała z tego, że miała go teraz niespodziewanie blisko, ale jednocześnie większość ludzi była tutaj, więc widzieli, że nic złego nie robią. Tylko rozmawiają w tańcu.
- Masz sporo znajomych. Ja nawet nie wiem, czy znam tylu ludzi. - Zażartowała, wciąż czując, że jej skórę pokrywa delikatna gęsia skórka wywołana jego szeptem sprzed chwili. - Ale musisz wiedzieć, że dawno się tak dobrze nie bawiłam… Bywasz czasem w klubach? - Sama nie należała do klubowiczki, jeśli chodzi o kwestię niebycia tancerką. W innym razie należy liczyć nawet 5 dni w tygodniu. Ale znów… on nie musiał o tym wiedzieć.

Adonis Brooks
przyjazna koala
Bunny
kucharz — Beach Reatsaurant Lorne Bay
29 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Próbuję realizować swoje marzenia o własnej knajpie, rozkochać w sobie dziewczynę marzeń, ale moja dawna miłość wróciła do miasta
Adonisa mało obchodziło to, co pomyślą sobie o nim jego kumple. Oni zazwyczaj oceniali człowieka po ilości zaliczonych dziewczyn, skradzionych pocałunkach i tym podobnych. Bardziej prawdopodobne było to, że bracia Brooksa uwierzyliby, że ten przy pierwszym spotkaniu pokazuje dziewczynie swoją kolekcję garnków. Nie chciał jednak teraz zaprzątać sobie tym głowy. Towarzystwo Lucy było o wiele przyjemniejsze, a i jej nieco toporne żarty nawet przypadały u do gustu, więc uśmiechał się z rozbawieniem, słysząc każdy z nich.
Chyba chciała go lepiej poznać, skoro zadawała mu takie, a nie inne pytania. Adonis po cichu liczył, że może pod koniec wieczoru uda mu się zebrać w sobie tyle odwagi, by zaprosić ją chociaż na kawę. Albo na kolację, którą sam przygotuje. Wszak wyznawał zasadę, że do serca najłatwiej było trafić przez żołądek.
– No cóż. Jeśli kiedyś uda mi się otworzyć restaurację, chciałbym w niej podawać potrawy swojego pomysłu. Dla każdego jednak coś by się znalazło. - Wyjaśnił. - Jestem typem kucharza eksperymentującego. Nie lubię nudy i rutyny. Niestety w tym tempie, w jakim zbieram oszczędności może uda mi się to za jakieś dziesięć lat. - Dodał jeszcze, uśmiechając się smutno. Nie chciał jednak mówić Lucy, dlaczego nie weźmie kredytu w banku, albo nie pożyczy od kogoś pieniędzy. To była akurat chyba jedna z jego dziwniejszych cech, pomijając oczywiście kolekcjonowanie garnków.
Wiedział jak to musiało wyglądać. Mały chłopiec, gotujący w garnuszku żeberka dla całej familii. Tej wielkości garnki to nadawały się zazwyczaj najwyżej do gotowania jajek. Jednak dla Adonisa nie było rzeczy niemożliwych.
- Lat miałem może siedem, góra osiem. - Odpowiedział, z lekkim uśmiechem. - Zmieściło się bez problemu, bo uściślając było to jedno żeberko w sosie barbecue. Tata chciał mnie podpuścić, mówiąc że nie zrobię ich tak dobrze, jak moja babcia. Miło się zaskoczył. - Wyjaśnił. - Teraz, jestem osobistym kucharzem całej rodziny. Kiedy tylko ich odwiedzam, zawsze muszę mieć ze sobą coś dobrego. Wiesz, mam sześciu, zazwyczaj wygłodniałych, braci. - Wypalił w końcu. Szkoda mu było się z nią rozstawać, ale niestety inni goście też czekali. I gdyby tylko Lucy powiedziała mu, że obawia się o to, że innym dziewczynom pokazuje swoje garnki, to powiedziałby jej, że była pierwsza. Nie każdy zasługiwał na taki zaszczyt.
Musiał się nieco zdystansować i czuł, że powinien to zrobić. W innym wypadku naprawdę wyszedł by na totalnego desperata, albo co gorsza kretyna, bo czuł, że powoli zaczyna gadać od rzeczy.
Całe szczęście, że zaczęto puszczać wolne kawałki, bo Adonis za nic w świecie do szybszego tańca Lucy by nie zaprosił. Nie potrafił tańczyć, wyczucie rytmu szło mu kiepsko, a podeptanie dziewczynie butów nie było szczytem jego marzeń. Za to przy wolnej melodii, mógł bez przeszkód ją objąć, być na tyle blisko, by dokładnie przyjrzeć się jej twarzy i poczuć jej zapach. No i nie było ryzyka, że gdzieś tam wlezie jej na stopę, bo przecież każdy debil potrafi się kołysać, prawda?
Zresztą, teraz tym się akurat najmniej przejmował. Bardziej zajmowała go twarz trzymanej w ramionach Lucy. Z bliska była jeszcze ładniejsza, niż z daleka, a i on chyba mniej się nawet stresował, kiedy była kilka centymetrów od niego.
– Zaskoczę cię. Ale połowa ludzi jest mi nieznana. - Odpowiedział, jej z lekkim uśmiechem, chyba bezwiednie przesuwając palcami po jej plecach. - Każdy, kogo zaprosiłem, koniecznie chciał przyjść z osobą towarzyszącą, a że asertywność u mnie leży i kwiczy, to skończyliśmy na czterdziestu metrach kwadratowych w czterdzieści osób. - Wyjaśnił z rozbawieniem. Jego bracia i kumple zawsze stawali na wysokości zadania. Jej pytanie nieco go zaskoczyło, ale z drugiej strony skąd miała wiedzieć. - Nie jestem typem imprezowicza. Nie lubię za bardzo tańczyć. Wolę spotkania w domu, albo najlepiej samotne wieczory, dajmy na to we dwójkę z pyszną kolacją, winem i dobrym filmem na Netflixie. - Odpowiedział. Miał wrażenie, że w oczach Lucy stanie się zaraz nudziarzem. Był młodym mężczyzną, a w sumie nie robił niczego, co mogłoby tak oczywiste, dla facetów w jego wieku. – A ty? Imprezujesz, czy jesteś raczej domatorką? - Zapytał, chcąc dowiedzieć się o niej jak najwięcej, bo jednak nie miał pojęcia, czy jeszcze kiedykolwiek się spotkają.


Lola Kenzington
sumienny żółwik
BlackSwan90#4142
Striptizerka — Shadow
21 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
I wanna be your slave
I wanna be your master
I wanna make your heart beat
Run like rollercoasters
Mężczyźni na ogół mieli ten cudowny przywilej, że nie musieli myśleć tak dużo, jak kobiety w niektórych kwestiach. Wynikało to głównie z tego, że mężczyznom na sucho uchodziło więcej. Ot, chociażby, zawsze powtarza się dziewczynkom, że chłopcy dorastają wolniej niż one, więc powinny wziąć to pod uwagę. Nikt nigdy nie mówi chłopcom, że dziewczynki są trochę bardziej dojrzałe. Podobnie jak nie kazano im pilnować drinków na imprezie, czy chociażby nie oceniano przez pryzmat stroju, czy ktoś był lub niegotowy na seks. Oczywiście Lucy nie chciała zakładać tego, co najgorsze, bo przecież nie sądziła, że zaatakowałby ją, po przekroczeniu progu sypialni, ale zdecydowanie będzie miała ewentualnie więcej do słuchania niż Adonis. Pomimo chwilowego zawahania wydawał jej się dość szczerym mężczyznom i nie zamierzała robić afery z powodu tego, co łączyło lub łączy go z Bev. W pewnym kwestiach naprawdę nie miała instynktu. Wiedziała, że jeśli chce dalej pracować, tak jak pracuje, to raczej długotrwałe relacje nie są jej przynajmniej przez jakiś czas pisane.
- Cóż… 10 lat to wcale nie jest tak dużo, jeśli widzisz, jak cel się przybliża, prawda? - Spytała z uśmiechem, bo sama przecież też była na drodze do oszczędzania. Z tym że musiała obrać nieco mniej oczywistą drogę. Nie umiała bardzo dobrze gotować, więc nie co najwyżej mogłaby iść na kelnerkę, czy pomoc kuchenną. Z tego wielkich pieniędzy na wyciągnięcie rodzeństwa z systemu nie było.
- Ale z tymi swoimi pomysłami, to w sumie ciekawe. To, co dałeś mi spróbować w salonie, było super. - Chętnie spróbowałaby jeszcze czegoś, ale może rzeczywiście pod wieczór, czy raczej nieco później będzie lepsza okazja do tego, żeby coś wykombinowali. Przecież mogło się wydarzyć coś, co sprawi, że jednak nie przypadną sobie do gustu. I chociaż Lucy obstawiała tutaj głównie swoją winę, to lepiej być przezornym.
W każdym razie jego historii słuchało się miło i musiała przyznać, że było coś rozczulającego w opowieści o chłopcu i jego garnuszku. Chyba nawet czerpała z tego więcej frajdy niż z zabawy z całą resztą. - Czyli warto mieć cię w pobliżu, gdy nie ma się pomysłu na obiad? Albo przynajmniej twój numer do konsultacji? - Zagadnęła, ale cóż… To była tylko delikatna wskazówka, być może do wykorzystania na później, że mogliby sami wymienić się kilkoma wiadomościami. Sama się prosiła o kłopoty, bo przecież nie powinna myśleć o flirtach… Chociaż może to jeszcze było dozwolone, a coś więcej już nie? Pomału się w tym wszystkim gubiła.
I chociaż jeszcze chwilę temu była przekonana, że nic milszego od opowieści o garnuszkach jej nie czeka, to jednak tańczenie z nim, też było przyjemnym doświadczeniem. Ona sama kochała tańczyć, więc tutaj mogła poczuć się nieco swobodniej, nawet jeśli Adonis nieco się spiął.
Jej dłoń wylądowała w staromodnym geście we wnętrzu jego dłoni, a drugą ułożyła na ramieniu, pozwalając się również objąć w talii. Poruszała się niespiesznie, ciesząc się chwilą, bo przecież bardzo możliwe, że zaraz wrócą piosenki z mocnym basem, ewentualnie hity lat 90..
- Cóż… mnie zgarnęli chyba jacyś twoi znajomi. Nie miałam pojęcia, gdzie mnie prowadzą. - Wyjaśniła, mając policzek nieco poniżej jego policzka, ale wciąż mogąc szeptać do niego bez skrępowania.
Odpowiedź, że jest raczej domatorem, ją uspokoiła. Istniała szansa, że uda im się wyskoczyć gdzieś i nie wpaść na siebie w miejscu jej pracy.
- Mieszkam z przyjaciółką, ale obie raczej spędzamy wieczory w domu. A przynajmniej ja. Bo widzisz, zwykle pracuje na nocną zmianę, więc jak mam możliwość zostania w domu, to z niej korzystam. - Pozwoliła sobie na krótką chwilę nieco mocniej do niego przylgnąć, bo akurat ktoś przechodził z tyłu za nią. Wykorzystała też ten moment, żeby spojrzeć w jego twarz. - Dzisiaj w zasadzie jest wyjątek potwierdzający regułę. Moja przyjaciółka wychodzi częściej i nie chciałam jej dać satysfakcji z tego, że kolejny raz może mnie nazwać nudziarą. - Wyjaśniła. Bo chociaż Lola pracowała w Shadow to i tak w ich mieszkaniu uchodziła za tą oazę rozsądku. I patrząc na ich życiowe doświadczenia, rzeczywiście tak było.

Adonis Brooks
przyjazna koala
Bunny
kucharz — Beach Reatsaurant Lorne Bay
29 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Próbuję realizować swoje marzenia o własnej knajpie, rozkochać w sobie dziewczynę marzeń, ale moja dawna miłość wróciła do miasta
Fakt, facetom zawsze więcej uchodziło na sucho, jednak Adonis nie należał do mężczyzn, którzy taki stan rzeczy wykorzystywali. Przez większość życia, wychowywany jedynie przez matkę, nauczył się szacunku do pracy, a przede wszystkim do szanowania kobiet. Poświęcenie jego rodzicielki było ogromne, tym bardziej, że miała na utrzymaniu siedmiu synów, z których każdy był inny i każdy miał swoje potrzeby i wymagania.
Adonis od zawsze wiedział, co chce robić. Był zdeterminowany, a jego rodzina mocno wspierała go w spełnianiu jego marzeń. To z domu wyniósł szacunek do pieniądza i przeświadczenie, że tylko ciężką pracą jest w stanie osiągnąć to, co sobie założył.
– Byłoby szybciej, gdybym nie był kretynem i skorzystałbym z możliwości kredytu na otwarcie własnej działalności. - Odpowiedział, śmiejąc się cicho. To mogło wydawać się dziwne. Wszak, większość młodych ludzi budowała swoje dorosłe życie głównie na pożyczkach, ale nie on. – Ja zamiast tego sumiennie odkładam pieniądze, a tych które już mam nie wydaję na głupoty. - Wzruszył ramionami, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. Miał tylko nadzieję, że Lucy nie weźmie go zaraz za dziwka. W końcu każdy, w mniejszym, czy większym stopniu posiadał jakieś swoje małe dziwactwa.
Och, Adonis doskonale zrozumiał aluzję z telefonem. Perspektywa posiadania numeru telefonu Lucy i możliwość kontaktowania się z nią od czasu do czasu bardzo by mu odpowiadała. Uśmiechnął się więc do blondynki, w głowie już planując tysiące rozmów, które będą mogli ze sobą w ten sposób przeprowadzić.
– Pewnie, zawsze bardzo chętnie gotuję dla rodziny i przyjaciół. Dla mnie nie ma nic przyjemniejszego, Poza tym, jedzenie potrafi załagodzić nawet największy konflikt. - Dodał jeszcze, wyciągając z kieszeni swój telefon. – Podam ci swój numer, jeśli masz ochotę. W kwestiach kulinarnych zawsze chętnie coś doradzę. - Dodał jeszcze, po cichu licząc na to, że na rozmowach o samym jedzeniu jednak się nie skończy.
Ta wymuszona tańcem bliskość między nimi bardzo Adonisowi odpowiadała. Nie czuł żadnego skrępowania, mimo że twarz Lucy dzieliły od jego twarzy najwyżej centymetry. Tysiące i jedna myśl przebiegały przez jego umysł, kiedy tak trzymał ją w objęciach. Sto pomysłów na to, co mógłby zrobić z nią, mając ją tak blisko, też gdzieś tam miały ujście. Nie, żeby chciał zaciągnąć ją do łóżka. Adonis był człowiekiem wyznającym zasadę, że na pierwszym spotkaniu nie ma co iść na całość, małe buzi na dobranoc wystarczy. Dla niego związki i wszystko co związane było z relacjami damsko – męskimi było czarną magią, więc teraz , będąc z Lucy działał nieco po omacku.
- Czyli jednak coś nas łączy. Oboje jesteśmy raczej domatorami.- Odpowiedział, ciesząc się, że jednak najwidoczniej i ona wolała spędzać wieczory w domu. Zaraz też pomyślał sobie, że nie wyobrażałby sobie związku z dziewczyną, która wiecznie chciałaby imprezować. On w sumie nie miał nic przeciwko, by raz na jakiś czas, wyjść na miasto i się zabawić, ale już imprezy co tydzień za bardzo go męczyły.
– Masz rodzeństwo, czy jesteś jedynaczką? - Zapytał po chwili. Ciekawiła go jej osoba i chciał wiedzieć o niej jak najwięcej. Może domówka nie była najlepszym miejscem do zadawania tego typu pytań, jednak Brooks nie wiedział, czy jeszcze kiedyś się spotkają, albo czy w ogóle będą mieli jeszcze jakąś okazję do rozmowy.
Jednak, kilka minut później, dwie wolne piosenki dalej, nadarzyła się sposobność do zrobienia czegoś jeszcze. Czegoś, co całkowicie mogłoby go pogrążyć w oczach Lucy. Na środku małego salonu robiło się coraz mniej miejsca, bo coraz więcej podpitych osób chciało się pościskać i pomacać w tańcu. Był moment, w którym wszyscy byli ze sobą ściśnięci niemal jak sardynki w puszce. Adonis przylgnął do Lucy mocniej, tak samo jak ona zrobiła to wcześniej. Ta myśl pojawiła się w jego umyśle, szybciej, niż zdążył się zastanowić nad konsekwencjami tego, co robi. Spojrzał blondynce w oczy, z takiego bliska widząc każdą centkę na jej jasnoniebieskich tęczówkach, a potem zerknął przez chwilę na jej pełne wargi, by kilka sekund później, położyć na nich swoje własne.
To nie był pocałunek pełen pasji. To było nieśmiałe muśniecie ust. Zaproszenie do pogłębienia pocałunku. Tylko czy za chwilę Adonis nie dostanie w mordę?


Lola Kenzington
sumienny żółwik
BlackSwan90#4142
Striptizerka — Shadow
21 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
I wanna be your slave
I wanna be your master
I wanna make your heart beat
Run like rollercoasters
Dobre wzorce, to było coś, czego w życiu Loli brakowało. Miała w sobie na tyle wstydu, żeby nie chwalić się na prawo i lewo czym się zajmowała, ale też skonfrontowana nie zamierzała się tego wypierać. Nie robiła ostatecznie przecież nic złego. Pracowała na swoje pieniądze i odkładała każdy możliwy grosz. A, że szło za tym pokazanie trochę ciała? Musiała przełknąć swoją dumę i skupić się na tańcu. Skoro jej rodzice nie potrafili zapewnić jej rodzeństwu normalnego życia i dać kogoś do naśladowania, to zamierzała zrobić to ona. Za niemal wszelką cenę.
- Nie mów tak… Nie jesteś kretynem. Chyba. A przynajmniej jeszcze mi się z takiej strony nie pokazałeś jak na te… - Zerknęła na nadgarstek i delikatny zegarek z uśmiechniętą buźką, który dostała od młodszego brata. [/b] - no powiedzmy pół godziny. [/b] - Zaśmiała się. Nie osądzała go. - To w zasadzie nawet rozsądniejsze. Wiesz… Kredyt to coś, co cię wiąże na długie lata niezależnie od tego, czy coś wypali, czy nie. - To nie tak, że wątpiła w jego talent, ale wszystko dosłownie mogło pójść nie tak. Od złych pracowników, kończąc na jakiejś katastrofie klimatycznej, zwykłym pożarze, czy apokalipsie zombie.
Chciała co prawda tą aluzją wybadać teren pod ewentualną wymianę telefonu, ale Adonis, podobnie jak ona wydawał się optymistycznie nastawiony na tę znajomość. Co powinna więc zrobić, gdy był gotów podać jej swój numer niemal tam i wtedy?
Wyciągnęła telefon i przesunęła kciukiem po ekranie, żeby go odblokować. Zaraz wpisała jego numer, a nawet wysłała emotkę buziaczka w smsie, żeby i on miał jej numer. Bo kto wie, może nie było po nim widać, a tak naprawdę wypił i jutro nie będzie pamiętał, że podał jej swój numer, a tak naprawdę nie będzie chciał do niej napisać?
Oj Lucy zdecydowanie powinna pożyczyć nieco odwagi od swojego alter ego.
Nawet niedługo później, gdy atmosfera na domowym parkiecie gęstniała, Lucy czuła pewne onieśmielenie. Czuła na sobie wzrok Beverly, gdy tak sobie uroczo szeptali. Słyszała niektóre komentarze chłopaków. Ale starała się na to wszystko nie zwracać uwagi i po prostu cieszyć się jego towarzystwem. To wcale przecież nie tak wiele.
- Mam rodzeństwo. Jestem najstarsza, więc nie mieszkamy już razem. - Powiedziała, dość zwinnie pomijając fakt, że jej rodzeństwo zabrano jeszcze zanim się wyprowadziła z rodzinnego domu. Chyba tylko cud sprawił, że jeśli on mieszkał tutaj całe życie, to nie znał jej rodziny. Jej ojciec, jeden z największych meneli na mieście, który ciągle pił, zaczepiał ludzi i wszczynał awantury. A może i Adonis go znał, ale nie powiązał jakimś cudem z nim drobnej blondynki, którą trzymał teraz w ramionach.
A z każdą chwilą byli coraz bliżej siebie. Wiedziała, że to się stanie, zanim się właściwie stało — jest zawsze taki moment przed pocałunkiem, gdy powietrze gęstnieje niezależnie od temperatury wokół. Że twarze zbliżają się do siebie, ale wtedy właśnie następuje wymiana oddechów.. Przepowiednia o tym, że za moment staną się jednością. Poczuła dotyk jego ust bardzo delikatnie, zupełnie jakby się bał, że pod jego wpływem rozpadnie się na dziesiątki kawałeczków. Poczuła, że się uśmiecha, gdy równie niepewnie odpowiadała na pocałunek, muskając ledwo jego wargi, przymykając jednocześnie powieki, chociaż tak przystojnie wyglądał w przygaszonym świetle salonu. Nim jednak cokolwiek zdołali zrobić, Lucy niespodziewanie poczuła szarpnięcie za ramię, które wyrwało ją z przyjemnego otumanienia.
- Ty dziwko… - Bev wyraźnie nie była zadowolona z takiego przebiegu imprezy, a alkohol dodawał jej siły, bo udało jej się nie tylko przepchać do nich w tym tłumie, ale jeszcze zachwiać Lucy na tyle, że ta wylądowała pośladkami na podłodze.
Beverly stanęła nad nią i wymierzyła w nią palcem.
- Myślisz, że możesz sobie tak tu wpadać z cyckami na wierzchu i podrywać cudzych facetów? Kim ty właściwie jesteś co? - Mówiła tak, że wiele głów odwróciło się w ich stronę.
- Puszczalska! Już byli razem w sypialni! - Dorzucił jakiś męski głos z tyłu, w którym Lucy rozpoznała głos tego pijanego, który wcześniej próbował obłapiać ją pod ścianą.
Lola spróbowała wstać, czując, jak twarz płonie jej ze wstydu. Teraz już większość ludzi na domówce się na nich patrzyła, a Lola bez słowa zaczęła przeciskać się przez zgromadzonych w kierunku drzwi. Chciała po prostu stąd wyjść.

Adonis Brooks
przyjazna koala
Bunny
ODPOWIEDZ