Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Kolejnych kilka tygodni w Lorne, w których mógł odpocząć i naładować baterie. Z jednej strony kochał to miejsce, a z drugiej już tęskno mu było do kolejnej podróży, a ledwo co rozpakował walizki po ostatniej. Nauczył się jednak żyć w biegu. Praca, nagrywki, wyjazdy, adrenalina… Wszystko to było jego codziennością, w której czuł się i odnajdywał najlepiej. Jednakże chwile wyciszenia i bezproduktywnego relaksu w domu także były mu potrzebne. Długie wieczory spędzone na plaży, gdzie łapał ostatnie fale. Wspinaczka, bo stromych skałach, gdzieś w środku buszu. Leniwe poranki i śniadania z Margot, która opowiadała mu o szkole, dramatach jej nastoletniego życia i problemach, które dla niej były końcem świata, a dla niego błahostką bez znaczenia. Tak, zdecydowanie lubił ten czas.
Lubił też wieczorne wyjścia. Lorne Bay zawsze przyciągało tony turystów, a wraz z nimi wzrastała szansa na jednonocne przygody, romanse, które nic zmienić nie miały. Chociaż przyznać trzeba, że raczej stronił od takich uciech. Wolał przyjaźnie, oferujące przy okazji nieco więcej. To w jakiś nieokreślony sposób dawało mu większą swobodę i pewność, że nie spotka go jakaś nieprzyjemność. Nie mniej jednak tamtej nocy chciał się zwyczajnie zabawić. Jeśli coś z tego wyjdzie to świetnie, jeśli nie to trudno, ale plułby sobie w brodę, gdyby nie psóbował do niej podejść.
Zdecydowanie wyróżniała się urodą na tle innych kobiet spędzających czas w barze na plaży. Była piękna, nie dało się ukryć, a przy tym biła od niej aura spontaniczności i szaleństwa. Obserwował ją od dłuższego czasu, gdy tańczyła wśród tłumu na parkiecie, gdy wodziła dłońmi po ciałach zainteresowanych ją mężczyzn, gdy co jakiś czas niby przypadkiem złapała jego spojrzenie. Uznał to za swego rodzaju zaproszenie i gdy dostrzegł ją samotną przy barze, podszedł.
- Mogę? - Podał barmanowi kartę nim ten chwycił za banknot, który dziewczyna wyciągnęła w jego stronę. - I jeszcze podwójna wódka z lodem i limonką - dodał własne zamówienie, a gdy barman odszedł, Soriente wrócił wzrokiem do swojej nowej towarzyszki. Z bliska była jeszcze śliczniejsza, aczkolwiek jej lekko rozmazany makijaż i zaczerwienione policzki zamiast uroku dodawały jej zmysłowości… Chociaż może tylko Remy chciał to interpretować w taki sposób. - Czekałaś, aż podejdę, prawda? - Zagrał wprost, bo bajerowanie jej na okrętkę kompletnie go nie interesowało. Nie miał zamiaru także udawać, że przyszedł tutaj szukać przyszłej żony. Chciał się dobrze bawić i właśnie zaproponował jej by do niego dołączyła.

Laurissa Hemingway
Właścicielka Fleuriste — i organizatorka imprez okolicznościowych
29 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Trochę to przykre... popadać w szaleństwo, byleby nie odczuć samotności.
1.

Kolejny wieczór, kolejny klub, kolejna noc podczas której po prostu próbowała zapomnieć. Ubrana nieco zbyt śmiało jak na siebie, ale nie aż tak, by gorszyć kogokolwiek opuściła swoje mieszkanie, szukając ukojenia, które jak na razie nieco działało. Potrzebowała wiedzieć, że dla kogoś mogłaby mieć znaczenie, nawet jeśli przestawała się liczyć niedługo po takim flircie. To nieistotne. Jak mówił Szekspir - gwałtownych uciech i koniec gwałtowny. Szanowała go za te kilka słów, jak i za cały dramat z którego pochodziły. Utożsamiała się z nimi, uważała nawet, że sięganie po poezję do opisywania tego, jak się stacza, ma w sobie wielki urok, może nawet nieco rekompensuje jej błędy, których błędami nazywać nie chciała.
Bawiła się nieźle, nie na tyle dobrze, by uwierzyć, że odbiła się od dna, ale przynajmniej na tyle dobrze, by nie myśleć o kolejnym upadku. Tańczyła wśród ludzi znanych sobie, jak i tych całkowicie obcych. Piła alkohol, który jej smakował, ale też ten, który palił jej gardło w nieprzyjemny sposób. Wszystko, byleby nie myśleć o powodach, jakie ją tutaj przywiodły. Przy którymś okrążeniu dostrzegła go przy barze. Jego twarz coś jej mówiła, ale to nieszczególnie się liczyło. Miał ładne oczy, przyjemnie łapało się ich spojrzenie przy każdej nadarzającej się okazji. Wydawało jej się też - chociaż mogło to być zbyt śmiałym spostrzeżeniem, wywołanym kilkoma drinkami, które miała już za sobą - że i on nie narzeka na te momenty, w których na nią spoglądał. Spragniona po którymś utworze podeszła do baru, tracąc na kilka chwil nieznajomego z pola widzenia, ale on najwyraźniej nadal ją obserwował, by idealnie wyczuć moment, w którym miał się pojawić.
- A jeśli powiem, że nie możesz? - zapytała, przechylając głowę do boku, kiedy barman skorzystał już z jego karty. - Jak teraz miałabym ci oddać te pieniądze? Nie mam gotówki - ciągnęła dalej wypowiedź, czując jak rośnie w niej ta typowa dla takich spotkań ekscytacja. Powinna się jej wstydzić. Nigdy nie była taką kobietą, nigdy nie zachowywała się w ten sposób, ale przecież dawna Laurissa umarła kilka lat temu, zabita mrzonkami o życiu, które miało się nie ziścić. Nie chciała o tym myśleć, nie teraz, kiedy miała takie towarzystwo i mogła z pomocą nieznajomego zapomnieć o tym wszystkim, co ściągało ją w dół. - Jesteś pewny siebie - odpowiedziała mu nie do końca tak, jak wymagało tego pytanie. - Myślałam, że podejdziesz do mnie na parkiecie, więc chyba się rozczarowałam - uniosła kącik ust w nieco cwaniackim uśmiechu, chociaż ten zdradzał, że wcale taka rozczarowana nie była.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Pierwsze wypowiedziane przez nieznajomą słowa były dla Remigiusa wystarczającym zaproszeniem, a właściwie to ton w jakim je wypowiedziała, bo to on zdradzał wszystko... Była nim zainteresowana, może i w podobnym stopniu jak on nią. W każdym razie rozpoczęli tę dziwną zmysłową grę, w której zasady przyjdzie im dopiero napisać.
- Gdybym chciał zwrotu gotówki nie proponowałbym ci drinka... To przecież bez sensu - wyjaśnił wprost, ale oddając kartę barmanowi spojrzał prosto w oczy pięknej nieznajomej, której drobna sylwetka nikła pod jego wyciągniętym ramieniem. Niby tylko przypadkiem, ale jednak ta chwilowa bliskość nosiła w sobie ukryte znaczenie. - Mógłbym rzucić tekstem, że w zamian możesz zaoferować mi swoje towarzystwo, aleeeee... - Tutaj zrobił małą pauzę i uśmiechnął się znacząco. - Raczej oczywistym jest, że na to liczę skoro ciebie zaczepiłem, prawda? - Dokończył. - Więc wiesz jak się sprawy mają, ale czy skorzystasz z okazji by wymienić ze mną kilka zdań, czy nie, to już zależy od ciebie. - Ewentualnie uchylił dziewczynie furtkę, w razie gdyby faktycznie chciała go spłacić, ale czuł w jej postawie, że nic takiego nie miało mieć miejsca. Jej mowa ciała subtelnie zapraszała go do flirtu, a on nie miał zamiaru go sobie odmawiać. Tym bardziej, że przecież nie robił nic złego, a przy tym miał nadzieję podzielić się chwilami radości z kimś innym. - Owszem, ale czy to coś złego? - Nie zaprzeczył, bo przecież doskonale zdawał sobie sprawę z tego jaki był. - Mam jeszcze kilka innych dobry cech, ale nie będę się od razu przechwalał - zażartował puszczając do nieznajomej oczko, po czym skinął barmanowi, gdy ten podsunął im zamówione drinki. - Wolałem cieszyć oczy, a poza tym... - Pochylił się niby, by sięgnąć po wódkę, ale przy okazji mógł zniwelować dzielącą ich odległość. Zmrużył lekko oczy, gdy jego nozdrza dosiągł przyjemny zapach perfum jakie miała na sobie brunetka. - Lubię jak inni mi zazdroszczą... Każdy z którym tańczyłaś pluje sobie w brodę, że to nie on teraz stoi przy tobie, a ja - wyjaśnił półgłosem, po czym sięgnął po drinka, ale nie upił go tylko poczekał unosząc lekko dłoń. - Poza tym noc jeszcze długa. Jak dasz mi szansę może uda mi się zniwelować to uchybienie - dodał, po czym sięgnął po zamówienie nieznajomej, by jej je podać. - Co ty na to? - Zapytał zachęcająco, oczywiście zawierając w tym pytaniu o wiele więcej znaczeń niż tylko to jedno.
Laurissa Hemingway
Właścicielka Fleuriste — i organizatorka imprez okolicznościowych
29 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Trochę to przykre... popadać w szaleństwo, byleby nie odczuć samotności.
Nie powinna była tego robić. Siedzieć tu, szukać dla siebie rozrywki i darmowego alkoholu, ale już dawno upadła i teraz leciała tylko niżej i niżej, a przynajmniej w chwilach takich jak ta mogła na moment poczuć się szczęśliwą, adorowaną. To chyba nic złego? Szukać dla siebie wytchnienia, prawda?
- Kilka zdań? - powtórzyła jakby w formie pytania, ale na żadną odpowiedź nie liczyła. Intrygował ją ten człowiek, chociaż skłamałaby mówiąc, że w miejscach takich jak to nie intrygowało jej wielu przystojnych mężczyzn, w końcu przychodziła tu szukając właśnie towarzystwa. Wiedziała jednak, jak źle to brzmi, więc wolałaby unikać sytuacji, w których musiała się do tego przyznawać. O wiele lepiej było grać w jakąś grę, która ostatnio stała się jej sposobem na życie. - No skoro już zapłaciłeś, to zdecyduję się na te kilka zdań - odpowiedziała filuternie. Zaskoczyło ja to, jak bez oporów się z nią zgodził, ale ostatecznie po prostu zachichotała, słuchając dalej tego, co miał do powiedzenia. Bez wątpienia w rozmowie radził sobie naprawdę dobrze, o wiele lepiej, niż wielu innych mężczyzn, których już tutaj poznawała. Przez jego słowa poczuła nawet jakieś dreszcze, bo co tu dużo mówić, schlebiał jej, a zwichrowane poczucie własnej wartości niemalże łaknęło właśnie takich zagrań. - Nie dość, że pewny siebie, to chyba i nawet bezczelny - podsumowała go, zabierając szklankę z jego dłoni, chociaż jeśli o nią chodzi, to nie miałaby nic przeciwko tej bliskości przez dłuższy czas. Był przystojny i wygadany, a w tamtym czasie to wystarczyło, ale Rissa chciała skupić na sobie uwagę tego mężczyzny. - Brzmi to jak sprawiedliwa oferta - zgodziła się z nim, kiwając delikatnie głową, jakby w formie uznania, a następnie pociągnęła drinka przez słomkę. Rum przyjemnie podrażnił jej przełyk, chociaż nie był to pierwszy drink tego wieczoru. No, a jeśli o to chodzi... - To muszę nieco zwolnić z alkoholem, skoro być może jeszcze mnie dzisiaj porwiesz na parkiet - zauważyła, ale pozwoliła sobie na jeszcze kilka łyków, nim odłożyła szklankę, przechylając delikatnie głowę do boku. - W ogóle, to Laurissa... dla przyjaciół Rissa - przedstawiła się, wyciągając przed siebie dłoń, aby mu ją podać. Takie przełamanie lodów, jakiś naturalny kontakt fizyczny, dowód na to, że naprawdę ktoś obok niej siedzi, a ona nie tonie w samotności... jeszcze nie tego wieczoru. Jakby była normalną młodą kobietą, a nie wspomnieniem dawnej siebie.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Dobrze wiedział, że i tak zdecydowałaby się na te "kilka zdań" nawet, gdyby Soirente nie postawił jej tego drinka. Czuł, że przypadł jej do gustu, że nie wzięła go za kolejnego natręta, którego najchętniej spławiłaby bez wymiany słowa. Zresztą oczywistym było, że tego wieczoru prędzej, czy później zbliżą się do siebie. Ich przeciągłe spojrzenia, szukanie się wzrokiem i niby przypadkowe uśmiechy - prowadziły tylko ku temu.
- Szczęściarz ze mnie, w takim razie - odparł pozwalając sobie na tę formę komplementu wobec nieznajomej. Chciał by poczuła nad nim przewagę, mimo iż dość łatwo pozwoliła się upolować. Tylko, że równie szybko mogłaby mu uciec, a niezaprzeczalnie, Remy tego nie chciał. Snuł już plany wobec ślicznej, lekko wstawionej nieznajomej i nie były one krótkoterminowe, w końcu do świtu było jeszcze daleko.
- Raczej szczery i z dobrym gustem, ale twoje komplementy są także całkiem miłe - zażartował unosząc lekko kącik ust, gdy ich spojrzenia ponownie się spotkały prowadząc niby niemy dialog, ale jednocześnie przepełniony emocjami, których opisywanie kompletnie nie miałoby sensu. Właśnie to Soriente uwielbiał najbardziej, gdy poznawał nowe kobiety. Czekał na chwile, w których między nimi pojawi się ta iskra, pozwalająca na snucie rozmowy zupełnie innej niż pozostałe. Konwersacji, której spisanie byłoby profanacją zmysłowości jaka im przy tym towarzyszyła. - Tylko takie wysuwam - odniósł się do oferty tańca jaką w zasadzie pragnął spełnić. - Nie wybaczyłbym sobie, gdybym nie poczuł przy sobie jak się poruszasz - odpowiedział, niby nadal mówiąc o tańcu, ale ponownie w dość drapieżny sposób zerknął na twarz Rissy, a dopiero potem na dłonią, którą wysunęła w jego kierunku. - Piękne imię - rzucił i nie był to tani bajer. Naprawdę uznawał, że siedząca na przeciwko niego dziewczyna miała niespotykane i wyjątkowe imię. - Remigius, ale zdecydowanie wolę Remy - także się przedstawił i uścisnął jej dłoń. - Rissa... Chyba bardziej od skrótu wolę twoje pełne imię, Laurissa - powtórzył z lekkim francuskim akcentem, który czasem pojawiał się w wymowie Remigiusa przy mniej angielsko brzmiących słowach.
- Mieszkasz w Lorne, czy to tylko wakacje? - Zapytał oczywiście z nadzieją, że za kilka dni piękna nieznajoma opuści to miejsce na zawsze. Mimo całego uroku i niezaprzeczalnej urody jaką posiadała dziewczyna, Soriente raczej nie szukał nikogo na stałe. A raczej na bank nikogo nie szukał. Wolał przelotne przygody, a stałe kochanki... Cóż, może i takie się zdarzały, ale tym razem nie liczył na tyle niezobowiązującego szczęścia.

Laurissa Hemingway
Właścicielka Fleuriste — i organizatorka imprez okolicznościowych
29 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Trochę to przykre... popadać w szaleństwo, byleby nie odczuć samotności.
Schlebiało jej to, jak ją adorował, obdarzał spojrzeniami, sugerował, że chce jej uwagi. Było to zgubne, ale potrzebowała podobnych emocji, jak narkotyku. Mógł sprzedawać jej nawet najbardziej wyświechtane komplementy, tanie bajery, żenujące podrywy, a ona pewnie nie miałaby nic przeciwko. Niestety w tamtym czasie nie była kobietą trudną do zdobycia, za bardzo bała się, że zostanie sama, przez wszystkich zapomniana, gdzieś z tyłu, gdzie nikt się po nią nie wróci.
- Naprawdę jesteś bezczelny - uśmiechnęła się pięknie, żartując sobie z niego, chociaż przez jego dwuznaczną wypowiedź przeszedł ją lekki dreszcz ekscytacji. Ukryła to sięgając po drinka, z którego upiła kilka łyków. Wiedziała, kim jest w oczach mężczyzny. Patrzył na nią jak na przygodę, nic więcej. Nie wmawiała sobie, że w miejscu takim jak to znajdzie miłość, z resztą... uważała, że do tej nie jest już zdolna i podobnych uczuć wolała unikać. - Nie brzmisz jak typowy Australijczyk - wytknęła mu, gdy wypowiedział jej imię z charakterystycznym akcentem. - Z resztą twoje imię... brzmi Europejsko... włochy? Nie wyglądasz na Włocha, więc może Belgia? Francja? - zaczęła zastanawiać się na głos, strzelając ślepo, bo nie była żadnym znawcą, by z miejsca zgadnąć skąd pochodził. Poza tym tak jak i on, tak też ona wierzyła, że jest tu tylko przejazdem. Póki co jednak pokiwała głową na boki, przygotowując się do swojej odpowiedzi. - Mieszkam tu - odpowiedziała zgodnie z prawdą. - A ty? Co tu porabiasz, Remy? Poza uwodzeniem kobiet w barach, rzecz jasna - zażartowała, mrużąc przy tym oczy w charakterystyczny dla siebie sposób. Chyba chciała mu tą wypowiedzią uzmysłowić, że wie, co jej towarzysz ma w głowie, ale zamiast go teraz zostawić, przechyliła szklankę do końca i opróżniła ją do dna. Miała dość zwykłej, czczej gadaniny, więc zeskoczyła zgrabnie ze stołka i wyciągnęła ponownie do niego dłoń. - Chodź... uwielbiam tę piosenkę - kolejny szeroki uśmiech, lekkie zamieszanie palcami powietrza, które poganiało do złapania ją za rękę. Mogła czekać aż sam to zaproponuje, ale po co, skoro ten temat był już przesądzony? Będą tu razem się bawić, a może nawet jeszcze poza tym klubem i na jakiś czas wykorzysta mężczyznę, by zapomnieć o wszystkim innym, o tym, że nie jest nim, a ona nie tęskni tak okropnie.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Nie mógł dłużej nie zgadzać się z jej osądem, więc bezczelny i pewien siebie uśmiech zagościł na jego twarzy, gdy w równie bezczelny sposób zlustrował jej twarzy i dekolt. Zresztą miała na sobie ubranie, które eksponowało jej atuty w taki sposób, że grzechem byłoby nie doceniać starań jakie w to włożyła. Zdecydowanie chciała, być zauważona, więc Remy nie mógł jej zawieść w tej kwestii.
- Je viens de France, jolie dame - odpowiedział rozbawiony jej detektywistycznymi gdybaniami. Na co dzień jego francuski akcent praktycznie nie istniał, ale gdy Soriente chciał potrafił go delikatnie uwidocznić, zwłaszcza, że często działało to na jego korzyść na przykład w kontaktach z paniami. Zaskoczyła go jej odpowiedź... Mieszkała tu, a więc nieco to komplikowało podejście Soriente to nie posiadania kochanki w Lorne. Lubi tu wypoczywać, czasem pokusić się na przygodny romans z jakąś turystką, ale mieszkanka to już inna sprawa. Z drugiej strony dziewczyna była prześliczna. Co tu dużo mówić, leciał na nią, więc niekoniecznie zdrowy rozsądek miał w tamtym momencie jakąkolwiek siłę przybicia. - Odpoczywam... - Wyjaśnił ogólnikowo. Co by nie patrzeć, wcale nie odbiegało to dalece od prawdy. W Lorne Bay mieszkał, ale większość czasu i tak spędzał na rozjazdach i podróżach, bo w owym czasie nadal, intensywnie pracował nad swoim programem dokumentalnym. - Wpadam tu od czasu do czasu, by zaczerpnąć oddechu - dodał jeszcze, ale całe szczęście szybko urwali rozmowę.
Jeszcze kilka minut temu dziewczyna deklarowała zwolnić z alkoholem, a więc zaskoczony spoglądał na to jak wypija do dna swojego drinka. Sam nie pozostał więc w tyle i wyzerował swoją szklankę, aby zaraz potem pozwolić poprowadzić się na parkiet.
Tutaj nawet nie udawał, że nie rusza go zmysłowość z jaką tańczyła Laurissa. Zresztą nie umknęło jego uwadze jak ponętnie na niego zerkała, aby zaraz potem niby uciec gdzieś spojrzeniem. Droczyła się z nim, gdy pozwalała na to, aby badał dotykiem jej ciało, a gdy był zbyt blisko, uciekała niby poruszając się w rytm muzyki. Pozwalał jej prowadzić tę grę przez pewien czas, bo sam czerpał z tego nie lada satysfakcję. Dał jej tę przewagę, ale krok za krokiem pozwalał sobie na coraz więcej.
- Robisz to by mnie uwieść, czy po to, aby inni zazdrościli mi jeszcze bardziej - zapytał, śledząc jej dłoń, powoli sunącą po jego torsie, aż do karku, który objęła. - Zresztą nie istotne, bo spodoba mi się każda odpowiedź - dodał przyciągając Rissę bliżej sobie. Czuł, że tę noc spędzi z nią. Nawet nie próbował udawać, że nie ma co do niej jednoznacznych zamiarów, a ona wydawała się być chętna. Możliwe, że szukała dokładnie tego samego, a więc co stało na przeszkodzie, aby obydwoje nie zabawili się spełniając przy tym własne pragnienia? - Pocałuje cię - mruknął, gdy już od kilku sekund obejmował dłonią jej policzek wpatrując się w te hipnotyzujące oczy, które posiadała. Była lekko zamroczona alkoholem i zmęczona tańcem, ale nadal w pełni świadoma tego co robiła i mówiła. On także.
Zerknął jeszcze raz w te piękna oczy, a potem skosztował jej ust. Smakowały drinkiem, który piła przy barze. Zapach jej perfum stał się jeszcze intensywniejszy i ze zdwojoną siłą oddziałowywał na zmysły Remigiusa. Poczuł bliżej ciepło jej ciała, które objął ramionami i zapragnął jeszcze mocniej by poczuć je bliżej, by nawet cienki materiał ubrań nie oddzielał ich od siebie. Chciał jej totalnie i doskonale wiedział, że dostanie czego chce. Wystarczyło jeszcze chwilę poczekać....

Laurissa Hemingway
Właścicielka Fleuriste — i organizatorka imprez okolicznościowych
29 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Trochę to przykre... popadać w szaleństwo, byleby nie odczuć samotności.
Nie myślała o konsekwencjach, z resztą nie przychodziła tutaj po to, aby się nimi przejmować. Chciała czuć się adorowana, a przystojny Australijczyk, czy też Francuz, zapewniał jej to, więc kto by doszukiwał się w tym wszystkim jakiś problemów? Alkohol szumiał w jej głowie, a chociaż wychodziła przez to na typową kobietę, te kilka słów po francusku faktycznie na nią zadziałały. Podobał jej się, często flirtowała z nieatrakcyjnymi mężczyznami, po prostu, z desperacji, więc Remigius rzeczywiście był miłą odskocznią.
- Myślę, że już ciebie uwiodłam - odpowiedziała śmiało, świadoma swoich czynów. Kusiła go nie bez powodu, chciała by na nią patrzył, bo to chociaż na kilka chwil pomagało jej podreperować zatrważająco niską samoocenę. Przez te kilka chwil, gdy jej ciało wyginało się przed nim w tanecznych figurach, nie musiała być tą żałosną Laurissą Hemingway, której w życiu z niczym nie wyszło i która została porzucona przez miłość swojego życia, za którą dałaby sobie uciąć rękę. W tych paru taktach, tanecznych krokach, przyspieszonych oddechach, była kobietą, która czuła się pożądana... której ktoś mógł chcieć, nawet jeśli tylko na jedną noc. Uśmiechała się więc najpiękniej, jakby nie była obrazem upadłym, jakby unosiła się kilka centymetrów nad parkietem i parsknęła kokieteryjnym śmiechem w odpowiedzi na jego słowa. - Aż tak łatwo cię zadowolić? - pozwoliła sobie na odważny przytyk, ale czuła, że jej go wybaczy. Bawili się sobą i oboje znali zasadę tet gry. Poziomy, które do niczego nie prowadziły, już dawno mieli za sobą. Z resztą czekała tylko, żeby ją pocałował, żeby miała pewność, że nic jej się nie wydaje, nie dopowiada sobie zbyt wiele. Na jego słowa uśmiechnęła się jedynie, jakby w ramach zachęty, której nie potrzebował, skoro nie pytał, a stwierdził. Potem... potem oddała pocałunek, najpierw spokojniej, bo mimo całej tej otoczki, nie była wcale najbardziej spontaniczną kobietą na świecie. Do niedawna w końcu marzyła o założeniu rodziny ze swoim pierwszym chłopakiem. Z czasem jednak... z sekundy na sekundę, pieszczota zyskiwała na tempie, angażowała się w nią, nie wiedząc nawet kiedy przysuwając się jeszcze bardziej Remy'ego. Jej ramiona otoczyły jego kark, paznokcia znalazły schronienie między miękkimi włosami. Gorąca mieszanina oddechów buzowała jej w głowie i już kompletnie nie myślała o tańcu, liczył się tylko on.
- Jakich nudny ten bar - mruknęła bezwstydnie, gdy na moment jej usta oderwały się od tych należących do Soriente. Skubnęła ich jeszcze dwa razy, próbując wyrównać oddech. Bezskutecznie. - Jak po francusku będzie zabierz mnie stąd? - oczy jej błyszczały, gdy skrzyżowała je z tymi należącymi do niego. Serce nadal waliło jej jak młotem. Mógł to potraktować jako żart, oczywiście, że mógł... mógł też okazać się mężem ze zobowiązaniami, ale czy wówczas Rissa miałaby wyrzuty sumienia? Raczej nie, nawet jeśli kiedyś brzydziła się takim zachowaniem.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Soriente miał w sobie coś z narcyza i megalomana. Nawet jeśli w relacjach z innymi ludźmi potrafił być niesamowicie kontaktowy i empatyczny to kłamstwem byłoby powiedzieć, że nie schlebiała mu pozycja i status jaki posiadał. Przyzwyczajony był do pewnych ułatwień w życiu i owszem kariera otwierała mu wiele dróg, ale aparycja także, a na nią zapracował własnymi rękami. Dlatego też niekiedy bywał wybredny co do swoim partnerek. Tamtego wieczoru nie miał ochoty na nikogo innego, poza tajemniczą szatynką, którą dostrzegł na parkiecie od samego wejścia. Zdecydowanie była najbardziej atrakcyjną i przyciągającą wzrok kobietą, która znajdowała się w lokalu tamtej nocy. Musiała być jego...
- Oj nie.... Ale ty spełniasz wszystkie wymagania, a przynajmniej taką mam nadzieję - odpowiedział na drobny przytyk ze strony Laurissy i chyba poszło mu całkiem dobrze, bo zaledwie kilka sekund później jej ust.
Nic więc dziwnego, że kompletnie zatracił się w tym pocałunku. Jego myśli wybiegały w przód bezwstydnie stymulowane poczynaniami dziewczyny. Wszystko co robiła sprawiało, że Soriente coraz pewniejszy był tego, że o poranku obudzi się mając ją u swego boku.
- Mmmm? - Mruknął wpółprzytomnie, bo jego zmysły nadal otumanione były ich bliskością. Zapach Laurissy sprawiał, że Remy z trudem oderwał się od niej na dłuższą chwilę, ale przy tym ani myślał zabierać dłoni błądzących po jej ciele. -Sortez-moi d'ici - odpowiedział unosząc lekko kącik ust ku górze. Przyjemny dreszcz przebiegł wzdłuż jego kręgosłupa, gdy tak Rissa pozwoliła sobie na taką bezwstydną aluzję. Nawet nie miał co ukrywać tego, że był totalnie pochłonięty jej osobą, a podniecenie i alkohol sprawiały, że tylne siedzenie taksówki brzmiało jak miejsce, w którym jak najprędzej chciałby się znaleźć. - I zgadzam się... Zdecydowanie mam ochotę się stąd wyrwać - oznajmił, ale nim postąpił chociażby o krok, ponownie skosztował ust Laurissy, tym razem ze znacznie większą namiętnością. - Chodźmy więc - dodał i nie czekając ani chwili dłużej, złapał dziewczynę za rękę przeprowadzając ją przez tłum.
Czekając tych kilka sekund na taksówkę, nie mogli się od siebie oderwać, a droga do mieszkania Remigiusa upłynęła im w mgnieniu oka. Będąc na miejscu trochę na oślep trafili pod właściwe drzwi, obijając się właściwie o wszystko, gdy w namiętnym uścisku poruszali się od ściany do ściany. W tamtym czasie Soriente nie posiadał willi nad oceanem, a wynajmował wielki apartament w luksusowej dzielnicy, w którym bywał dość sporadycznie, gdy akurat nie pracował gdzieś w innej części świata.
- Napijesz się czegoś? Czy pierdolimy te formalności? - Zapytał między pocałunkami, gdy weszli do mieszkania, a Laurissa wylądowała na komodzie w holu.
To była długa noc i zdecydowanie męcząca. Jednocześnie też była jedną z tych, które Remy miał zapamiętać na długo, bo nawet jeśli sądził, że Laurissa nad ranem zniknie, a z nią wspomnienie upojnych chwil, to mylił się. Nie mógł jednak wtedy wiedzieć o tym, że piękność z nocnej imprezy stanie się jedną z ważniejszych osób w jego życiu.
Zwykle prosił swoje kochanki by po wszystkim zabrały się do siebie, ale tym razem nie miał na to ochoty, ani też siły. Poza tym, nad ranem widok śpiącej obok dziewczyny był jednym z przyjemniejszych jakie dane mu było od dawna oglądać. Tym samym nabrał ochoty na kolejną rundę, ale wpierw potrzebował poradzić sobie z lekkim kacem i potrzebą wypicia kawy. Wstał więc i kilkanaście minut później, już po prysznicu, wrócił do sypialni niosąc ze sobą dwie kawy i odkładając je na nocnym stoliku.
- Dobrze spałaś? - Zapytał, po tym jak rozsunął tarasowe drzwi, aby wpuścić do środka świeże powietrze i wyjść na zewnątrz by zapalić.

Laurissa Hemingway
Właścicielka Fleuriste — i organizatorka imprez okolicznościowych
29 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Trochę to przykre... popadać w szaleństwo, byleby nie odczuć samotności.
Uśmiechnęła się do niego przepięknie i spróbowała powtórzyć francuską sentencję, pewnie myląc przy tym sylaby, bo jednak alkohol w jej krwi robił swoje. Splotła więc palce z tymi należącymi do niego i dała się porwać z baru, na zewnątrz szybko odnajdując ciepło jego ramion, dławiąc się przy tym chłodnym powietrzem. Nie myślała o konsekwencjach, tak samo, jak nie myślałam o tym, gdzie jadą. Nie była roztropna, ale o tym wiedział każdy, kto miał przyjemność chociaż trochę ją poznać. Kompletnie nie przejmując się tym, że ktoś ich zobaczy, przesuwała się po ścianach, zaciskając dłonie na elementach jego ubrania, jakby bez tego miała osunąć się w jakąś bezkresną otchłań. Cóż, w tamtym momencie tak właśnie się czuła. Kiedy więc dopadli do apartamentu, nie poświęciła nawet chwili temu, by ocenić otoczenie. Jedynie zaśmiała się perliście, prosto w jego usta, co już samo świadczyło o odpowiedzi na jego pytanie.
- Piliśmy w barze - przypomniała mu i przyciągnęła go do siebie, gniotąc mu przy tym koszulę. Zatraciła się całkowicie w tej bliskości, nie licząc na nic, poza chwilową przyjemnością. Tylko tego chciała, poczuć się wyjątkową, nie spędzić tej nocy w pojedynkę. Wiedziała, że rano przyjdzie rozstanie, znała ten układ doskonale, chociaż nie było się czym chwalić. Sama nie chciała tego zmieniać, nie szukała miłości, ta opuściła ją już dawno, wystarczyły chwilowe uniesienia, namiętność wykradana z nocy takich, jak te. Kiedy opadła na miękki materac wyczerpana i zgrzana, nawet nie zastanawiała się nad tym, czy słusznie postąpiła, czy wie gdzie jest, koło kogo zasypia. Wiedziała tylko tyle, że ma na imię Remy, posiada zabójczy francuski akcent, chociaż dobre go ukrywa i cholernie pociągające ciało, chociaż tego przez ostatnie godziny wcale nie ukrywał. Przymknęła oczy, wtulając polik w jego pierś, jakby był jej i miał taki pozostać, a przecież rano nie będą swoi w żadnym calu. Dwójka obcych ludzi, która odnalazła siebie na krótki czas. Nic więcej. Tak miało pozostać i tak było dobrze.
Z uwagi na alkohol, nie myślała o wczesnej pobudce, poza tym nie ma co ukrywać, blondyn ją wymęczył, to też obudził ją dopiero jego głos. Nie zdziwiło jej to, została na noc, a powinna się zebrać po wszystkim. Nie spodziewała się, że będzie tak intensywnie.
- Za dobrze - mruknęła trochę zmieszana. Bez alkoholu nie była taka odważna, procenty dodawały jej pewności siebie, której zwykle na próżno było w niej szukać. Teraz jeszcze rozejrzała się po luksusowej sypialni i skrzywiła przy tym. To nie tak, że nie przywykła do takich wnętrz. Pochodziła z zamożnej rodziny, od której odcięła się na własne życzenie. Po prostu dawno nie miała już okazji znaleźć się na podobnych salonach. Kiedy on wyszedł, rozejrzała się dookoła, ale nigdzie nie było jej sukienki. Na fotelu w rogu leżał natomiast jakiś sweter, więc zerkając w stronę tarasu, osłoniła się kołdrą i niezgrabnie po niego sięgnęła, szybko naciągając go na swoje ciało. Głowa ją ćmiła, kiedy złapała za kubek z kawą i po upiciu kilku łyków ruszyła w stronę tarasu, opierając się o niego ramieniem. - Pewnie będzie lepiej, jak już pójdę - zaczęła i od razu wypiła kolejne dwa spore łyki, żeby nie zmarnować napoju. Przy okazji zdała sobie sprawę z tego na jaki widok patrzy. Musiało trafić na kogoś dzianego, więc tym bardziej pewnie zależało mu na tym, aby się ulotniła. - Ale ukradłabym ci papierosa na drogę - dodała nieco bezwstydnie, jednak miała ochotę zapalić. No, a widziała, że na takiego co liczył fajki w paczce raczej nie trafiło.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Lubił przelotne romanse, ale nie każdy z nich był historią na jedną noc. Niekiedy Remigius nawiązywał znacznie bliższe relacje ze swoimi partnerkami. Przyjaźnie i znajomości oparte na niezobowiązującym seksie, ale także swego rodzaju przyjaźni. W tym wypadku raczej obstawiał przy tym pierwszym, bo z piękną szatynką nie zdążył wymienić zbyt wielu zdań, nim pozbył ją ubrań. Z drugiej strony było im niesamowicie dobrze, to też Soriente wcale nie miał dość jej towarzystwa, gdy rano spojrzał na jej uroczą buźkę. Nawet rozmazany makijaż nie odejmował jej atrakcyjności. Była piękną kobietą.
Może dlatego też postanowił nie śpieszyć się z powiedzeniem sobie do widzenia . Za kilka dni miał znów wyruszyć w podróż, opuścić Lorne na kolejnych kilka miesięcy, więc nie miałby nic przeciwko ten krótki urlop spędzić na przyjemnościach. A skoro miał u siebie taką pannę, to czemu miałby marnować czas na szukanie innej? Było im dobrze, więc... Skoro oboje chcieli się zabawić, nic nie stało na przeszkodzie.
- Wcale tak nie uważam - odparł, gdy uznała, że byłoby lepiej gdyby poszła. Na słowa o tym, że spałą aż za dobrze, zaśmiał się cicho i ponownie zerknął w stronę oceanu. Jednak niedługo cieszył oczy tym widokiem, bo stojąca w wejściu na taras szatynka, była o wiele ciekawszym obiektem. - Proszę, możesz się częstować, ale wcale nie musisz znikać - dodał wyciągając w stronę dziewczyny paczkę z papierosami. - W zasadzie miałem nadzieję, że może zechciałabyś zjeść jakieś śniadanie - dodał mierząc jej sylwetkę jednoznacznym spojrzeniem. U kobiet cenił sobie piękne długie nogi i włosy - Laurissa posiadałą obie te cechy. - Oczywiście jeśli nie masz nic przeciwko, bo mi nigdzie się nie spieszy... Ten dzień zapowiada się całkiem przyjemnie, a mogłoby być jeszcze lepiej - dorzucił kolejną zachętę i oparł się o barierkę za sobą powoli popijając kawę i wypalając papierosa. W głowie snując scenariusze na to jak cudownie mogłoby wyglądać przyszłe dni, gdyby tylko Rissa zechciała skusić się na jego propozycję,

Laurissa Hemingway
Właścicielka Fleuriste — i organizatorka imprez okolicznościowych
29 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Trochę to przykre... popadać w szaleństwo, byleby nie odczuć samotności.
Była nieco zagubiony, chociaż to nie tak, że pierwszy raz obudziła się w nieswoim łóżku. Zwykle jednak łóżka te były mniej okazałe, a apartamenty nie wyglądały na takie zamożne. Dlatego tym bardziej wydawało jej się, że powinna zwiać, nawet mając na sobie tylko jego sweter. Z resztą... Dobrze, że ten był dość lekki, bo w okresie około świątecznym temperatura była naprawdę wysoka. Spodziewała się więc, że zaraz Remigius ją pożegna, dlatego w chwili, w której usłyszała jego słowa, nieco się zdziwiła.
- Nie muszę? - zmarszczyła czoło podchodząc po to, by zabrać dla siebie papierosa z paczki. Następnie zabrała mu zapalniczkę. - Myślałam, że faceci w takich sytuacjach myślą tylko o tym, jak pozbyć się panny ze swojego domu, chciałam Ci to ułatwić - zauważyła, w końcu odpalając papierosa, którym natychmiast się zaciągnęła i wypuściła chmurę dymu z płuc. - Masz jedzenie w tym apartamencie? Wyglądasz na takiego, co w lodówce ma tylko światło - zażartowała, chociaż czuła się nieco niezręcznie. Nie odnajdywała się do końca w tej sytuacji, było to dla niej pewna nowością. Wątpiła też, żeby Remy oczekiwał od niej czegoś więcej, bo takie sytuacje się nie zdarzały, nawet w jej dziecinnych wizjach. - Na trzeźwo nie jestem taka fajna - wolała być z nim szczera. Wychyliła się za barierkę obok niego, aby spojrzeć na widok jaki się stąd rozciągał. Ktoś gdzieś tam w dole rozkładał choinki, mimo, że czasu do świąt było naprawdę sporo. Powiodła wzrokiem do góry i zaraz uniósł brwi. - Jemioła... Twoi sąsiedzi muszą lubić święta - mruknela, widząc czym ludzi z góry przystroili swój balkon. Nie, żeby była wielkim fanem takich zabaw, w dodatku z tym mężczyzną poza jedną wspólną nocą nic jej nie łączyło, ale mimo to stanęła na palcach i złapała go za ramię, by nieco się schylił i następnie pozwoliła sobie na krótki pocałunek. Na pewno nie był on tak spektakularny, jak te z wczoraj. Po tym jak gdyby nigdy nic wróciła do papierosa. - Wesolych świąt... Nawet jeśli jest jeszcze do nich miesiąc, no ale za miesiąc już nie będziesz o tym pamiętał - wzruszyła ramionami, tłumacząc nieco swoje zachowanie.

remigius soriente
ODPOWIEDZ