Aktorka — Własny Reality show
24 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
I keep stars in my pockets wear daisies in my hair but I tuck you tenderly
in the folds of my heart and take you everywhere.
Naprawdę nie wiedziała, czemu właściwie miała do niego przyjechać… Jej rodzice, jak zwykle nie chcieli sami brać za nic odpowiedzialności, więc znaleźli swoistego, z braku lepszego słowa, jelenia, żeby za nich odwalał obowiązki. A przecież Daisy nie była już małą dziewczynką, którą trzeba było pilnować na każdym kroku. A przynajmniej sama siebie starała się widzieć w ten sposób. Chcieli mieć jednak nadal jakąś kontrolę nad jej decyzjami i wyborami. Zagrozili, że jeśli nie odezwie się do dawnego znajomego rodziny, oni sami ściągną ją do domu, nasyłając na nią wścibskich dziennikarzy lub… adwokata. Tak, jej właśni rodzice grozili jej pozwem, jeśli nie zgodzi się żyć na ich modłę.
Żeby powiedzieć, że jest wściekła, to jak nic nie powiedzieć. Ale postanowiła meldować się i znikać. Przypuszczała, że dorosłemu facetowi też nie będzie na rękę, że musi opiekować się dorosłą już kobietą. Też z pewnością ma swoje plany, a nie chce stanowić, za punkt kontaktu. Poprawiła sweterek, nim zapukała pod numer wskazany jej w wiadomości od rodziców. Niby wszystko było dogadane i niby on powinien wiedzieć, że ma się zjawić.
Daisy nie umiała sobie przypomnieć, czy spotkała go wcześniej. Ostatnio, po wypadku, miała problem z rozpoznaniem nawet twarzy ludzi, którzy podobno byli jej dobrymi znajomymi. Pamiętała historie i głosy, ale twarze czasem zlewały się w jedną całość. Jakby nie potrafiła ich rozróżnić. Czasem trwało to chwilę, a czasem wspomnienia zupełnie nie wracały. Kolejni lekarze przypisywali kolejne leki, nie podając jednak jednoznacznej odpowiedzi na to, co takiego mają poradzić na jej dolegliwość.
Niemniej jednak oto była tutaj, przed drzwiami kompletnie obcego faceta, bo jej rodzice uznali, że będzie on odpowiednim opiekunem dla ich córki.
Ciemne ślady na prawym nadgarstku, siniaki, które pozostawił nieznajomy w barze, schowała pod rękawem. Kto wie, jakby to się skończyło, gdyby nie interwencja Christophera. Ale ostatecznie przecież, wszyscy rozeszli się bez większych awantur. Nie było więc potrzeby niepokojenie jej “opiekuna”. Jeszcze naprawdę poczułby się w obowiązku i poinformował jej rodziców, a wtedy wróciłaby do Sydney, niż zdążyłaby powiedzieć Didgeridoo.
Był przyjemny zimowy wieczór, może więc mężczyzna gdzieś wyszedł? Ale gdy usłyszała kroki, wiedziała, że jednak przyjdzie jej się spotkać ze swoim niańką. Nie wzięła jednak dzisiaj nawet laski, żeby wyglądać na pełnosprawną dziewczynę, która da sobie radę w każdej sytuacji. Może się dogadają i sam z siebie powie, że nie będzie się nią zajmował?
Drzwi otworzyły się, wypuszczając nieco światła, przy okazji oświetlając jej drobną sylwetkę. Spróbowała uśmiechnąć się jak najpewniej, chociaż towarzystwo mężczyzn zawsze nieco ją onieśmielało.
- Cześć! Remigius, tak? Jestem Daisy. - Wyrecytowała nieco aktorskim głosem. Wtedy najmniej było słychać, jak bardzo jest zdenerwowana.

remigius soriente
sumienny żółwik
Stokrotka polna/ Liv
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Miał dość swoich problemów, a tu jeszcze musiał zajmować się rozwydrzoną córką znajomych. Naprawdę było mu to wielce nie na rękę, bo nie dość, że w pracy miał kocił to jeszcze z Lisbeth ostatnio przechodzili przez trudny okres. Chociaż może to niekoniecznie najlepsze określenie, bo między nimi wszystko było w porządku. Chodziło o Lisę, która wydawała się coraz bardziej zagubiona, a choć Remy ze wszystkich sił starał się jej pomóc, to powoli godził się ze świadomością, że w pojedynkę nic nie zdziała. W dodatku nie miał pojęcia jak wyjaśnić młodej Westbrook, że obecnie będzie musiał doglądać innej, młodej panny, bo starzy znajomi nie radzą sobie w bycie rodzicami. Sam także nie czuł się najodpowiedniejszą ku temu osobą, gdy jego kobieta była jeszcze młodsza od córki Watsonów. Nie mniej jednak rozumiał, że nie tylko chodziło o jakieś doglądanie młodej Watson, ale też sprawdzenie jak sobie radzi w normalnym świecie. Zarówno on jak i ona wychowali się w blasku fleszy, więc akurat pod tym względem mógł zrozumieć prośbę jej rodziców. Jednakże jeszcze kilka miesięcy temu Soriente nie patrzył dalej niż poza koniec własnego nosa, a teraz musiał myśleć o wszystkich wokół, siebie pozostawiając na dalszym planie.
Z jednej strony było to całkiem korzystne, bo powoli wracał do obrazu człowieka jakim był sprzed śmierci Margot. Nie snuł się jak cień, ograniczając swoją aktywność do absolutnego minimum, którego wymagała od niego praca. Wrócił jego dobry nastrój i chęć działania, ale zaczynała przytłaczać go odpowiedzialność i co tu dużo mówić, bał się, że znów polegnie, a tego by już nie przetrwał.
Tamtego wieczoru Lisa była u siebie. Wspomniał jej, że spodziewa się gościa, ale nie doprecyzował jakiego. Wpierw musiał się przekonać, czy znajdzie w sobie chęci i siłę, aby zadawać się z młodą Watson, czy z miejsca poinformuje jej rodziców, że mają sobie poszukać dla niej innej niani. Wpuścił ją na teren posesji, a potem podszedł do drzwi i otworzył je po chwili zwłoki. Musiał wpierw dopalić i odetchnąć głęboko licząc do dziesięciu.
- Hej! Tak, ale mów mi Remy. - W pierwszej chwili jej nie dostrzegł. Dopiero gdy opuścił głowę, zorientował się jak mała, drobna i młoda jest córka Watsonów. Widział ją wcześniej w telewizji, ale na żywo nie dane było im się nigdy spotkać. - Wejdź proszę, Daisy - rzucił po chwili i odsunął się na bok, by zrobić przejście dla dziewczyny. Swoją drogą odniósł wrażenie, że imię dziewczyny idealnie do niej pasuje, nawet jak jeszcze niewiele o niej wiedział. Po prostu jakoś tak mu się skojarzyło. - Napijesz się czegoś? - Przeszli przez przestronny hol, aby znaleźć się w części salonowej. - Wody, herbaty, soku? - Wyliczył, gdy samemu sięgał po karafkę z brandy. On akurat potrzebował drinka. - I jak ci się podoba w Lorne Bay? - Zagadnął, bo w zasadzie właśnie o czym mieli porozmawiać. Przynajmniej z takiego założenia wychodził Soriente. Nie chciał wypytywać o jakieś szczegóły. Wolał poprowadzić z Daisy swobodną konwersację i nie wprowadzać sztucznej atmosfery.

Daisy Watson
Aktorka — Własny Reality show
24 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
I keep stars in my pockets wear daisies in my hair but I tuck you tenderly
in the folds of my heart and take you everywhere.
Gdyby tylko wiedziała, jak jest oceniana, być może wcale by tu nie przyszła i gdzieś miała prośby rodziców. Chociaż to nawet przecież nie były prośby a szantaż. Jak inaczej mogłaby to nazwać. A przecież każdemu rodzicowi powinno zależeć, żeby jego dziecko, możliwie szybko się usamodzielniło. Jej rodzice mieli najwyraźniej inne zdanie na ten temat. I na dodatek zaangażowali w to wszystko ludzi, których praktycznie nie znała. Jak mógł jej pomóc, skoro na dobrą sprawę mogła wcisnąć mu dowolny wałek, a on by pewnie uwierzył, może nawet dla świętego spokoju.
Była jedynie ciekawa, jaką kwotę zaoferowali jej rodzice za niańczenie jej — uważali, że nikt nie robi niczego z dobrego serca, więc z pewnością czy za zgodę, czy bez niej będą chcieli mu zapłacić, twierdząc, że to najlepsza motywacja.
Otworzył jej przystojny mężczyzna, chyba niewiele od niej starszy, bo o ile za dzieciaka 10 lat, to była spora różnica, to im starszym się było, tym mniejsze miało to znaczenie. Gdzieś przeczytała, że będąc w tym wieku, może jej się podobać zarówno syn, jak i jego ojciec. Ale Daisy nie była w tym momencie w nastroju na randki. Wciąż bolało ją rozstanie z Jeffreyem, chociaż na dobrą sprawę, to było w zasadzie porzucenie, niż zerwanie, bo przecież Daisy była podtrzymywana w stanie śpiączki farmakologicznej, kiedy on postanowił ją olać. Tyle było z ich wielkiej miłości.
- Cześć. - Przywitała się i skinęła głową na znak, że przyjęła do zrozumienia, że już wie, jak się do niego zwracać. Może z miejsca powinna zapytać, czy nie chce przypadkiem pójść jej i sobie na rękę i po prostu mówić jej rodzicom to, co ona mu np. prześle smsowo. I wilk syty, i owca cała.
Weszła w głąb jego mieszkania, wciąż układając sobie w głowie scenariusz, jak sprawić, żeby go nie urazić.
- Soku. Dziękuję. - Był miły, zupełnie nie pasował na sługusa jej rodziców. Wyglądał na ogarniętego faceta, próbował przynajmniej. Czy naprawdę jej rodzice nie mogli wybrać jakiegoś dupka, któremu łatwiej byłoby rzucić jakimś tekstem prosto w twarz.
- Szczerze? Jest… ok. - Co innego mogła powiedzieć o mieście, w którym znała swojego byłego, swojego niedoszłego i teraz jego na dodatek. - Nie zrozum mnie źle, ale… co tu właściwie można robić? Odkryłam jedną kawiarnię i jeden pub. Ale póki to jestem, chciałabym zobaczyć coś jeszcze i… - Zamilkła na krótką chwilę, a potem pokręciła głową, sama nad sobą się załamując. Co ona plotła? - Tak szczerze… Nie chcesz, żebym ci zawracała tyłek, prawda?


remigius soriente
sumienny żółwik
Stokrotka polna/ Liv
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Jakby to powiedzieć... Remigius najpewniej zerwałby wszelki kontakt z Watsonami, gdyby ci zaproponowali mu pieniądze za to, aby miał oko na ich córkę. Po pierwsze nigdy nie narzekał na brak pieniędzy. Wpierw sławny ojciec, którego nazwisko stawiane jest na piedestale wraz z najznamienitszymi reżyserami świata, zapewniał im byt w luksusach. Potem Soriente sam zadbał o własną karierę i nie miał na co narzekać, co potwierdzać mogłyby chociażby jego cztery luksusowe auta stojące w garażu i jacht przycumowany w przystani. Więc żadne pieniądze nie byłyby wstanie przekonać go do przyjęcia roli niani. Zgodził się z dwóch innych powodów: lubił Watsonów i wierzył, że w odpowiednim czasie zrekompensują mu w inny sposób wyświadczoną przysługę, oraz znał historię ich córki... To przez co przeszła było właściwie głównym czynnikiem dla którego Remy nie umiał powiedzieć nie. Daisy dopiero co wróciła do siebie po długiej rekonwalescencji i nagle rzuciła się na głęboką wodę, nie tylko opuszczając rodzinne strony, ale starając się odnaleźć w rzeczywistości jaka raczej powinna być jej obca. Przynajmniej Soriente patrzył na to w taki sposób i to motywowało go do działania.
- Świetnie.. - Mruknął pod nosem, po czym zniknął na kilka sekund, by wrócić do dziewczyny ze szklanką świeżego soku. - Okej? - Powtórzył po niej. Nie wyglądała kiepsko, wręcz przeciwnie. Biła od niej swego rodzaju świeżość, ale miał wrażenie, że nie widział w niej tego spojrzenia pełnego życia, które tak często uwieczniane było w telewizyjnym dokumencie. Poza tym zdawała się być całkiem zadowolona, nie miała też ze sobą laski, o której wspominali jej rodzice, więc może jej problemy z poruszaniem także powoli zaczynały zanikać. - Co można robić w Lorne? Naprawdę? - Teraz to go zaskoczyła. On miał prawie czterdzieści lat i wiecnie odkrywał to miasto na nowo, a ona dopiero co przyjechała i już wydawała się być znudzoną, a przy tym była znacznie młodsza. - A ocean? Wyspa, Kuranda, Sanktuarium i osiedle Aborygenów? W okolicach Lorne Bay jest masa miejsc i rzeczy to zrobienia, wystarczy tylko chcieć... Kawiarnie i puby to nie wszystko - ostatnie słowa dodał z lekkim przekąsem... Na moment zapomniał z kim rozmawiał. Niestety nie każdy z wielkiego świata był tak otwartą osobą jak on i chyba właśnie na taką bardziej "rozpieszczoną" dobrobytem i luksusami pannicę przyszło mu trafić. - Zachwycony nie jestem, ale póki co wydajesz się całkiem interesująca, więc może będzie z tego nieco zabawy - odpowiedział zgodnie z prawdą i klapnął na przeciwko Daisy w białym, skórzanym fotelu. - Trzeba być dobrej myśli i tobie także to radzę - dokończył, po czym uniósł drinka jakby w geście toastu i upił nieco jego zawartości. - Gdzie się zadomowiłaś? - Spytał, bo przeprowadzić drobny wywiad musiał, a więc należało zacząć od podstaw, aby mieć jakiekolwiek pojęcie gdzie w razie ewentualności szukać młodej Watson.

Daisy Watson
Aktorka — Własny Reality show
24 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
I keep stars in my pockets wear daisies in my hair but I tuck you tenderly
in the folds of my heart and take you everywhere.
Państwo Watson niestety mieli swoje “cenniki”, bo niestety według nich, nie tylko każdy człowiek miał swoją cenę, ale również, niestety wszystko można było przeliczyć, jako wartość materialną. Ich córka nie była wyjątkiem dlatego właśnie tak mocno negocjowali kontrakt z telewizją niemal od razu, jak tylko Daisy otworzyła oczy. Dlatego wcale by się nie zdziwiła, gdyby mu zapłacili albo przynajmniej zrobili to zrobić.
Podziękowała za sok, który jej przyniósł, ale upiła tylko łyk, zanim została wystawiona na swoistą krytykę. Ale przyjęła ją dzielnie, obracając szklankę w dłoniach. Tak… No tak. Był tacy sam jak inni. Przez chwilę wydawało jej się, że może rzeczywiście trafiła na dobrego człowieka, ale jednak oceniał ją przez pryzmat tego, co mu się wydało na jej temat.
Uśmiechnęła się lekko, bo poczuła, że na nią naskoczył, ale udało jej się opanować emocje. Podczas wizyty w szpitalu miała sporo sesji z psychologiem, który na szczęście nie zgodził się na pokazanie ich w telewizji. Producenci zadbali o to, żeby na pokazywanych materiałach Daisy wyglądała na poszkodowaną, acz wciąż śliczną dziewczynę. Jej rodzice oczywiście wykorzystali to jako materiał na lokowanie produktów, chociaż oczywiście była to sprytna sztuczka operatorów i charakteryzacji.
- Nie mogę się kąpać. - Skwitowała, wciąż się uśmiechając, ale unikając jego spojrzenia, gdy odstawiła szklankę na stół. Sweterek miał długie rękawy, ale zaraz go podciągnęła, ukazując nieładne blizny, które powstały wskutek wypadku. Całe jej ciało, ukryte teraz pod zimowymi ubraniami tak właśnie wyglądało. Brzydziła się siebie. Ale to teraz, zrobiła to nie dla show, ale dlatego, żeby nie musieć słownie się tłumaczyć z tego, czemu wybiera takie, a nie inne miejsca, które może odkrywać.
Chciała przecież jedynie pociągnąć pogawędkę, ale ktoś powiedział jej, że “nie chce”. Nie zamierzała wyprowadzać go z błędu bardziej, niż to, co powiedziała. Ale nie chciała również, żeby wziął ją za taką, co się żali.
- Nie umiem pływać, a przez to każda wyprawa na łódkę, czy to większą, czy mniejszą powoduje u mnie napad paniki. Dwa razy próbowałam i skończyło się… kiepsko. - Powiedziała, ponownie sięgając po szklankę z sokiem. - Ale to osiedle aborygenów brzmi dobrze. - Przyjechała tu za chłopakiem, nie miała więc pojęcia o żadnym sanktuarium. Wątpiła jednak, żeby mogła zwiedzić je samochodem, a dłuższe przechadzki nie wchodziły w grę.
Odpowiedziała gestem na toast i po chwili odszukała w pamięci nazwę osiedla, gdzie udało jej się dostać apartament. - Opal moonlane. Mam mieszkanie na parterze. - Laski nie miała ze sobą, ale wolała nie ryzykować, że pewnego dnia utknie gdzieś bez windy. - I dzięki, że mówisz, że jestem interesującą… Ale jeśli bazujesz to na wiedzy z programu, to musisz wiedzieć, że wcale nie używam balsamu na odleżyny, a moje włosy, nie zawsze są tak idealne dzięki olejkowi. - Dodała, próbując nieco zatrzeć złe wrażenie. Ale nigdy nie była najzabawniejsza, więc musiała poczekać na rezultaty. - Co ci dokładnie powiedzieli moi rodzice? Że jestem zupełną kaleką? - Może myślał, że będzie musiał pchać jej wózek albo coś.

remigius soriente
sumienny żółwik
Stokrotka polna/ Liv
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Remigius nie miał ceny i żadnej zapłaty nie oczekiwał, ani nie chciał. Skaząna jego honorze byłoby otrzymanie czegokolwiek za przysługę, którą wyświadczoną Watsonom. Zresztą nadal nie był pewny, czy podejmie się tego zadania, chociaż... W ostatnim czasie miał dość miękkie serce, a przede wszystkim szukał miliona zajęć byleby ponownie nie wpaść w depresję i poczucie bezsensu, które towarzyszyło mu od śmierci siostry.
- A no tak... - Zapomniał o tym, że ciało Daisy niekoniecznie doszło już do siebie po wypadku. - Długo jeszcze zajmie ci rekonwalescencja? - Dopytał, bo dla niego tylko zdrowotne problemy mogły być przeszkodą, nie brał pod uwagę tego, że dziewczyna mogłaby mieć jakieś kompleksy odnośnie swojego ciała i zbliznowaceń, które je przyozdobiły. - Walczyłaś z tym lękiem kiedykolwiek? - Podpytał, bo on był akurat z tych osób, które nie uciekały przed wyzwaniami, a brały je za rogi i walczyły ile się dało. No... Może po śmierci Margot jego życie i energia przygasły, ale odkąd pojawiła się Lisbeth, wszystko uległo zmianie. - Jeśli chcesz mogę kiedyś zabrać cię na wycieczkę po Lorne, pokazać kilka ciekawych miejsc - zaproponował, bo jeśli miał bawić się w tę niańkę, to mógł wykazać nieco inicjatywy.
Poza tym miła zamiar zrobić wszystko po swojemu. Owszem miał na uwadze słowa Watsonów i to, że Daisy niekoniecznie była w najlepszej kondycji fizycznej i psychicznej, ale Remigius nie tylko na tym się koncentrował. Gdyby była rozpuszczoną małolatą, pewnie w ogóle nie marnowałby na nią czasu. Jednak dostrzegał w niej coś więcej, a w szczególności w chwilach, w których tak bardzo podkreślała swoją odmienność od wykreowanego obrazu jakim była w mediach. Właściwie to tylko powierzchownie przyjrzał się reality show, w którym brała udział, by wiedzieć o co chodziło. Niekoniecznie tego typu programy cieszyły się jego zainteresowaniem, ale miał doskonałe pojęcie o tym jak się na nich zarabiało.
- Chyba zapomniałaś kim jestem, Daisy - rozbawiły go jej słowa. - Doskonale wiem o czym mówisz. Sam jestem producentem, więc znam wszystko od podszewki... - Wyjaśnił dla pewności, bo przecież wychował się na planie filmowym. Jego ojciec był jednym z najsławniejszych reżyserów na świecie, a on sam stworzył i prowadził kilka programów telewizyjnych. - Jesteś dla mnie interesująca, bo nie każdy decyduje się na tak odważne kroki bez przyczyny... Właściwie to właśnie ta przyczyna mnie interesuje. Dlaczego młoda, sławna i piękna dziewczyna porzuciła luksusowe życie i postanowiła zamieszkać a jakimś szeregowcu w takim Lorne Bay? - Dopytał szczerze. Nie miał zamiaru owijać w bawełnę, ani udawać kogoś kim nie był. Skoro miał mieć na nią oko, musiał się z nią jakoś dogadać, inaczej obydwoje te oczy sobie wydrapią. - Coś tam wspominali, że masz problemy z poruszaniem się i najlepiej jakbyś była pod stałą opieką lekarską, ale... Nie ma ich tutaj, a ja nie rozmawiam z tobą teraz dlatego, że masz chorą nóżką, a dlatego, że mnie zaintrygowała twoja historia... Nie ta z programu - której dobrze nie znał. - A ta, którą chcesz napisać teraz - dokończył, po czym rozsiadł się wygodniej i upił nieco drinka, uprzednio łapiąc za paczkę z papierosami, by zaraz odpalić jednego z nich i zaciągnąć się z błogością.

Daisy Watson
Aktorka — Własny Reality show
24 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
I keep stars in my pockets wear daisies in my hair but I tuck you tenderly
in the folds of my heart and take you everywhere.
To było w zasadzie nieco szczęśliwe zrządzenie losu, że jej rodzice zdecydowali się akurat jemu powierzyć opiekę nad Daisy. Temu, który znał świat telewizji jak oni. Gdyby podzielił się swoją opinią na temat programu, w jakim brała udział, to z pewnością zgodziłaby się z nim. W tego typu rozrywce chodziło tylko o to, żeby producenci mogli zarobić. Nie chodziło przecież o to, że kogokolwiek mogłaby obchodzić jej historia. To z publiczności i widzów należało wyciskać łzy i kreować odcinki tak, żeby nie znudzili się po jednej emisji, a żeby zasiadali przed ekranem cyklicznie.
- Pewnie poszłaby szybciej, gdybym została w szpitalu, a tak robię, co mogę w domu. Wszystko zależy od tego, jak będę się przykładać. - Czy powinna dodawać, że nie szło jej to specjalnie systematycznie? No i pomoc neurologa, czy nawet psychologa również by z pewnością była przydatna, ale Daisy nieco lekkomyślnie nie przykładała do tego uwagi. Zupełnie jakby chciała teraz, póki wciąż może skorzystać z odrobiny wolności, zanim jej rodzice zamkną ją na powrót w złotej klatce.
Bo, że do tego dojdzie, nie miała wątpliwości. Zwłaszcza teraz, gdy nie wiedziała co dalej z Jeffreyem.
- Trudno walczyć z fobią, chociaż próbowałam. Jak na razie z tego wyszło mi tyle z tego, że zaczęłam też bać się ryb. - Wyznała, nieco zmieszana, bo jednak było to wszystko nieco irracjonalne. - Ale pomysł z wycieczką mi się bardzo podoba. Dziękuję. - Przyznała, sama zaskoczona faktem, że tak łatwo idzie się im dogadać. Był nieco inny, niż mogłaby przypuszczać. Bardziej ludzki niż jej właśni rodzice. To była przyjemna i dość zaskakująca myśl.
Widać jednak, że i ona nieco miała szansę przełamać lody i mężczyzna podchwycił żart, który w zasadzie był ciemną stroną ich branży. Pieniądz robi pieniądz. A jej pieniędzmi, a przynajmniej tymi pochodzącymi z programu w dalszym ciągu zarządzali jej rodzice. To oni byli tymi, którzy odcinali kupony, dlatego byli negatywnie nastawieni na jej wyjazd.
- To bardzo miłe co mówisz, ale muszę zweryfikować twoje zdanie. Bogaci są moi rodzice. Nie, żebym chciała powiedzieć przez to, że nie jestem rozpuszczona i nieco niedostosowana, ale cholera niech, chociaż dolar z tego wszystkiego byłby mój, to mogłabym jakoś inaczej pokierować życiem. A ja nawet nie umiem wysłać CV. - Sama nie wiedziała, skąd nagła skarga w jej głosie. - A czy ty w życiu zajmowałeś się czymkolwiek innym niż pracą w telewizji? - Zapytała z zainteresowaniem. Niewiele o nim wiedziała, a przynajmniej zdecydowanie mniej, niż on o niej.
A czemu przyjechała tutaj?
- Był taki chłopak… Zanim miałam wypadek. A w zasadzie, kiedy miałam wypadek. - Doprecyzowała. - Był ze mną w samochodzie. Spotykaliśmy się od dłuższego czasu, ale kiedy się obudziłam, jego nie było. I nie mogłam się z nim skontaktować w żaden sposób. Dlatego przyjechałam go poszukać. - Wyznała, chociaż nie przyszło jej to łatwo. Nie dlatego, że wstydziła się o tym opowiadać, ale raczej dlatego, że poczuła się gorzej. Mijały godziny, od kiedy ostatnio wzięła tabletki i chyba właśnie mijał czas ich działania, bo poczuła nieprzyjemny ucisk w bolącej nodze.
- Chcę tylko wiedzieć, co zrobiłam nie tak, że go straciłam. - Powiedziała, przytrzymując się oparcia krzesła, ale udając, że to nic takiego. - A powiesz mi, dlaczego ty to robisz? Czemu marnujesz tak naprawdę swój czas na mnie? - Z pewnością miał milion ciekawszych rzeczy, ale odpowiedzieć wprost może nie chciał. Albo ona zadała zbyt mało konkretne pytanie. Teraz, jednak gdy zdobywali się na szczerość może i ona dostanie prawdziwą odpowiedź.

remigius soriente
sumienny żółwik
Stokrotka polna/ Liv
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Pokiwał głową na znak, że rozumie. Żaden był z niego lekarz, ani też dobry przykład, bo nigdy nie słuchał zaleceń. Często się przeforsowywał, albo nadwyrężał nie potrafiąc usiedzieć w miejscu na tyle długo, by doznane kontuzje zaleczyły się w pełni. Jednak jego połamane kończyny i skręcone stawy były niczym w porównaniu z przypadkiem Daisy.
- Nic na siłę, ale polacam się, gdybyś kiedyś chciała zrobić coś szalonego - oznajmił, bo nie miała zamiaru się narzucać, ani też przekonywać jej, że tylko strach ją ogranicza. Rozumiał, że posiadała fobię, która jak widać nasilała się coraz bardziej, a więc nie było mowy, aby byle czcze gadanie mogło cokolwiek zmienić.
- Nie ma znaczenia kto jest bogaty. Pieniądze pozwoliły ci żyć w dostatku, ale zrezygnowałaś z niego i ciekawi mnie dlaczego - skorygował jej wypowiedź, bo nie interesowały go jej sprawy rodzinne. Lecz swoją drogę było to dziwne, że miała dwadzieścia cztery lata, a nadal to rodzice dysponowali jej majątkiem. Trochę też smutne, ale jak widać, nie każdemu poszczęściło się tak jak jemu. Jego ojciec, chociaż bez dwóch zdań sławny i rozpoznawalny, pozwolił Remigiusowi rozwinąć skrzydła i iść własną drogą, nawet jak gdzieś, między czasie ich ścieżki niejednokrotnie się spotkały. - Jakby nie patrzeć rozwój kariery zawdzięczam temu, że wyszedłem z planu zdjęciowego i zabrałem kamerę ze sobą w świat... - Zaczął. Owszem z początku pracował głównie jako producent w firmie ojca, ale potem wpadł na własny pomysł i wykorzystując swoje umiejętności i pasje, udało mu się stworzyć wyjątkowe show. - Znam się na bushcraftingu, bo niejednokrotnie spędziłem długie tygodnie gdzieś na pustkowi, czy to w bushu, czy w puszczy, czy na kazachskich stepach - właściwie to Remigius większość życia spędził w podróżach i Lorne Bay było tylko stałym przystankiem na niekończącej się trasie. Jednak po tragicznej śmierci siostry, pozostał w Australii na dłużej. Zrezygnował z podróży i skupił się na formie, a dopiero od niedawna zaczął prowadzić nowe show, skoncentrowane bardziej na filmach i kinie, bo to była druga pasja Remy'ego zaraz po... - No i wspinam się... A raczej wspinałem. Kiedyś bardzo długo. Zdobyłem nawet Koronę Ziemi, wiesz co to? - Zagadnął, ale nie był przekonany, czy miała o tym jakiekolwiek pojęcie. W końcu sama przyznała, że nawet napisanie CV było dla niej problemem.
- Czemu zakładasz, że zrobiłaś coś nie tak? - Skrzywił się. Miał wrażenie, że jak na taką rozpoznawalną i śliczną dziewczynę, była wyjątkowo niepewna siebie. - Rozumiem, że nadal go szukasz? - Dopytał. Nie chciał rozwodzić się nad wypadkiem i jego szczegółami. To była przeszłość, której zmienić się nie dało, ale teraźniejszość i przyszłość nadal mogły ukształtować się pod dyktando Daisy. - Nie marnuję swojego czasu.... - Oburzył się. - Nigdy tak nie robię. Życie jest zbyt krótkie, aby tracić je na coś bez znaczenia, Daisy - oznajmił, a potem na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. - Mówiłem już, że mnie intryguje twoja przygoda i w zasadzie nie mam nic przeciwko, aby przyglądać się jej z bliska i na żywo - dodał jeszcze i uniósł lekko brwi, aby zaraz potem opróżnić szklankę i odstawić ją z zadowoleniem na szklany, niski stół stojący między nimi.

Daisy Watson
Aktorka — Własny Reality show
24 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
I keep stars in my pockets wear daisies in my hair but I tuck you tenderly
in the folds of my heart and take you everywhere.
Chyba z zaskoczeniem dla nich obojga pojawiło się porozumienie. Ona zrozumiała, że przecież był zbyt dorosłym facetem, żeby robić coś tylko dlatego, że poprosili go o to jej rodzice. Może i on dostrzegł w niej coś więcej niż tylko rozwydrzoną dziewuchę, skoro zaproponował, że oprowadzi ją po mieście. Dlatego opuściła nieco ramiona, zupełnie jakby wreszcie zrezygnowała z ciągłej postawy obronnej. Jakby naprawdę nie miała powodów, żeby się nim martwić.
- Wiesz… W sumie to bardzo chętnie. - Przyznała wreszcie. - W sensie, jak będę zupełnie gotowa, to bardzo chętnie. - Jeśli w tej kwestii miała komuś zaufać, to byłby to właśnie on.
Na kolejne pytanie wcale nie przyszło jej łatwo odpowiedzieć. To nie było przecież tak, że jej rodzice ją wydziedziczyli. Po Prostu sama chciała zyskać nieco niezależności. A przez niezależność rozumiała to, że chciała zacząć coś umieć, a nie w życiu opierać się jedynie na nazwisku rodziców.
- Bo nie umiałam nic w życiu. Wszystkie drzwi otwierały pieniądze, a ja nie mam pojęcia, czy jest w życiu coś, w czym jestem dobra, oprócz tego, że jestem córką swoich rodziców. - Wiedziała, że zabrzmi to pewnie niemądrze, ale cóż poradzić na to, że branża filmowa odbiła się na jej romantyzmie. To chyba nic aż tak złego, liczyć na jedną jedyną miłość w życiu. - Tylko kilka razy w życiu wydawało mi się, że mam szansę na normalność. - Jak, chociażby przy Jeffrey’u. Zakończyła swoją wypowiedź, bo wydawało jej się, że niespodziewanie szybko zaczęła mu się zwierzać. A raczej żądne z nich tego tak naprawdę nie chciało.
Znacznie lepiej słuchało się jego, gdy opowiadał o swoich możliwościach, dotychczasowych przygodach. Pomyślała, że to musiało być życie.
- Kiedyś wypytam cię o szczegóły. Mam nadzieję, że będziesz miał dużo czasu, bo lubię znać szczegóły. - Kazachstan brzmiał dla niej równie egzotycznie, co wyprawa w kosmos.
- Jakieś trzy wysokie góry obok siebie? - Na obrazkach korona przeważnie miała trzy szczyty, stąd właśnie wysunęła takie przypuszczenie, chociaż była to zwykła zgadywanka.
- Spotkałam go raz… Pokłóciliśmy się w kawiarni. - Wyznała niezbyt chętnie. Miała szczęście, że nikt nie wysłał tego do magazynów plotkarskich. W innym wypadku jej rodzice już by ją ściągali do domu, obawiając się złego PR’u. - Nie wiem, co powinnam dalej zrobić, ale nie martw się. Nie przyszłam tutaj prosić o rady w sprawie chłopców. - Czy była pewna siebie, czy też nie i nawet wbrew jego zapewnieniom, nie mogła wyzbyć się wewnętrznego wrażeniu, że prędzej czy później napyta sobie biedy, jeśli nie nauczy się żyć jak normalni ludzie. W każdym razie poczuła się nieco lepiej. Remigius wydawał się naprawdę porządnym facetem i w zasadzie to nieco była nawet pod wrażeniem własnych rodziców, że wybrali takiego, a nie innego człowieka. Może mieli w sobie jeszcze jakąś resztę zdrowego rozsądku.
W każdym razie Daisy nie zabawiła już dużo dłużej w jego mieszkaniu. Umówili się wstępnie na zasady ich współpracy, bo w sumie tak mogli to nazwać. Wymienili się numerami, a ona obiecała dawać znać, w razie, gdyby wpadła kiedyś w jakieś kłopoty.
Wychodząc wreszcie z jego mieszkania, musiała sama przed sobą przyznać, że myśl, że nie jest już tak zupełnie sama w tym mieście była bardzo podnosząca na duchu. Nie spodziewała się, że tak dobrze spędzi z nim czas. Może to Lorne Bay nie było wcale takie złe?


remigius soriente
/zt x2
sumienny żółwik
Stokrotka polna/ Liv
ODPOWIEDZ