zawodowo trenuje jeździectwo — i hoduje konie
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha Dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
[3] + Leonard Callaway

Atwood zdążyła już oswoić się ze swoją nową codziennością - trochę jej to zajęło, ale w końcu zaczęła funkcjonować w dobie, która ma jakby więcej godzin i tygodniu, który cudownie ma więcej dni. I choć blondynka nadal ma bardzo napięty harmonogram, ma w końcu spokojną głowę i po prostu jest z powrotem szczęśliwa. Zdecydowała nawet, że nie będzie sprzedawać swojego ukochanego mieszkania. Spłaciła swojego eks i wynajęła ekipę, która najpierw zerwała wszystko do żywego, a potem zajęła się odnawianiem lokum. Remont i urządzanie trwa w najlepsze, dając Ainsley jeszcze większą siłę napędową by wstawać rano i zasuwać, ile starczy sił. Musi jednak przyznać, że znowu życie zawodowe gdzieś tam w świecie zajęło ją na tyle, że w ostatnim czasie wszelkie jej sprawy w Lorne Bay załatwiał asystent jej ojca. Taaaaak, odrobinę skomplikowane kto - z kim - i po co. Przyszło nawet do tego, że to pan asystent zatrudniał nowy personel w stadninie. Fajny układ, nie? Nie wiedzieć do końca kto jest twoim prezesem. Jak mawiają - zło pierd... znienacka.
Ainsley wróciła do Australii późnym wieczorem poprzedniego dnia. Plan na następny dzień był zatem prosty i zwięzły: wyspać się, szybki trening w stadninie, znowu się wyspać. W ostatnim czasie zaskakująco dobrze znosiła jetlag, ale kto nie wykorzystałby okazji by porządnie uciąć sobie drzemkę? Do swojej "pracy" finalnie zajechała późnym popołudniem. Mogła to sobie równie dobrze darować, bo o tej porze już nie zastała nikogo ze swojego teamu. Zrobiła zatem "luźny trening" - podkręciła się po stadninie ubrana jak do treningu, obejrzała konie, porozmawiała z nielicznymi (w większości i tak szykującymi się na fajrant) pracownikami, wysłuchała plotek i ogólnie podkręciła się bez celu. Ubranie nie zdążyło się jej nawet zakurzyć, wyglądała raczej jak przygotowana do sesji zdjęciowej w Women's Health. Bóg to jednak ma w opiece te swoje owieczki.
W końcu się znudziła i postanowiła powoli kołować do domu. Tylko się przebrać i w drogę! Zmierzała do pomieszczenia luźno nazywanego pokojem socjalnym, żeby zabrać rzeczy. Była święcie przekonana, że wszyscy pracownicy są właśnie na zewnątrz, więc niespecjalnie przejmowała się konwenansami typu pukanie - drzwi i tak były minimalnie (!) uchylone, więc założyła że teren czysty.
Nie, nie było wolne.
Otworzyła drzwi z dosyć sporym impetem, no po prostu prawie na całą szerokość i wpakowała się do środka. Gdyby bardziej już w momencie otwierania drzwi zwróciła uwagę na to co robi, ogarnęła by na czas że w środku przebiera się facet. Ale nie, bo po co. Stała teraz podziwiając całkiem niczego sobie muskulaturę pana rozebranego od pasa w górę. Widok zrobił na niej na tyle skuteczne wrażenie, że na jej policzkach pojawiły się dziewczęce rumieńce delikatnego zawstydzenia. Swoją drogą jej podkład potrafi ukryć na twarzy wszystko, co potrafi się na niej zadziać podczas treningu, a nie poradził sobie z tym? Co za feler.
- Przepraszam!!!! Myślałam, że jestem sama, biorę swoje rzeczy i już mnie nie ma - stwarzała pozory, że niby wcale patrzeć nie chce, a i tak się gapiła. Spo-do-bał jej się! Stąd ten rumieniec! Próbowała się przesunąć po te swoje nieszczęsne ubrania, ale socjalny był na tyle mały, że musiałaby się znaleźć niepokojąco blisko swojego aktualnego towarzysza. A tutaj i tak było wystarczająco gorąco.
Czy muszę dodawać, że ona sobie szybko dodała dwa do dwóch i wyszło jej, że facet musi tutaj coś trenować? Przecież gdyby wśród personelu pojawił się ktoś nowy, stara gwardia sprzedała by jej to na plotach, prawda? Prawda?!
wystrzałowy jednorożec
maruda
właściciel i weterynarz — animal wellness center
28 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
single ready to mingle
#1

Chciał się pokazać z jak najlepszej strony, nowym, potencjalnym klientom. Przyjechał do stadniny przepełniony młodzieńczym wigorem gotów na ciężką pracę z majestatycznymi zwierzętami. Konie zawsze kojarzyły mu się z pewnością siebie i szlachetnością, sam nie wiedział dlaczego. Miał dzisiaj sprawdzić zdrowie kilku źrebaków, które nie tak dawno przyszły na świat. Po tym jak pojawił się w stadninie przebrał się w bardziej robocze ciuchy i zakasał rękawy do pracy. Nie każde zwierzę chciało z nim współpracować. Małe koniki miały w sobie tyle energii, że nie mogły ustać w miejscu przez dłuższy czas. Całe szczęście Leonard należał do ludzi niezwykle cierpliwych, przynajmniej jeżeli chodziło o pracę. Wiedział, że jeżeli będzie przymuszał zwierzaki do czegokolwiek, to te tylko niepotrzebnie się zestresują i ich wyniki mogły się przez to pogorszyć i nie zgadzać się ze stanem faktycznym. Dlatego pochodził do tego wszystkiego na spokojnie i z uśmiechem na ustach. Nigdzie się dzisiaj nie spieszył.
Wolny był dopiero po kilku godzinach, gdy zebrał już wszystkie informacje i potrzebne próbki krwi, które będzie mógł przebadać. Właściciele stadniny pozwolili mu wziąć szybki prysznic w pracowniczej szatni, bo jednak cóż... waliło od niego koniec. Bardzo chętnie skorzystał więc z takiej możliwości i po pewnym czasie mógł się zacząć ubierać w swoje ciuchy będąc już świeżym i pachnącym. Nie spodziewał się, że ktoś go tutaj będzie podglądać! Kobietę zauważył zresztą dopiero po chwili i tylko się do niej uśmiechnął, bo nie był wstydliwym typem. Szczególnie, że wyglądał dość dobrze bez koszulki, a wiedział o tym, bo miał lustro w domu. - W porządku, nic się nie stało - powiedział - nie musisz, ja już się i tak zbieram do wyjścia, także na spokojnie - dodał i szybko złapał za swoją koszulkę, którą naciągnął na nagi tors, żeby jednak tak golizną nie świecić. - Zmieścimy się tu chyba oboje - może i było tutaj mało miejsca, ale nie byli jakimiś grubasami, dadzą radę. - Skoro już mnie widziałaś pół nagiego to chyba powinnaś mi powiedzieć jak masz na imię - tak sobie zażartował, a później wyciągnął rękę w jej stronę. - Leonard - przedstawił się wbijając w kobietę swoje spojrzenie.


Ainsley Atwood
ambitny krab
catlady#7921
zoya - inej - gin - james
zawodowo trenuje jeździectwo — i hoduje konie
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha Dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
+ Leonard Callaway

Czuła się dość mocno zakłopotana. I nie wiedziała chyba czy bardziej z powodu tego, że wyszło na to, że jest jakimś chamem, który nawet nie umie pukać czy przez to, że Bogu ducha winny facet był sobie w najlepsze oglądany przez jakąś obcą babę. Nie, żeby sam widok nie był przyjemny dla oka, bo był, no ale... No ale cała sytuacja była jednak krępująca. Ainslyn zwykle jest bardzo pewna siebie i spokojnie nawet w bardziej stresujących chwilach potrafiłaby wybrnąć, ale no jakoś facet tak wpadł jej w oko, że się nie wiedziała jednak jak zachować. Wypadła z randkowego "rynku" na tak długi czas, że teraz mimo tego, że nie jest z nikim zwiazana, nie wiedziała czy może sobie pozwolić na jakiś flirt, czy nie. A w takich sytuacjach trzeba się najlepiej wycofać.
- Nie, nie powinnam tak wpadać jak do siebie - nadal jednak próbowała się tłumaczyć, choć na swój sposób przecież była u siebie, nie? - Szykuj się na spokojnie, serio, chwila i mnie nie ma - w jej aktualnym towarzyszu było jednak coś takiego, że chciało się spędzać z nim czas, uśmiechnęła się zatem na jego - swego rodzaju - propozycję. Faktycznie, na upartego to spokojnie się tutaj zmieszczą. Przesunęła się z gracją obok niego. Wymagało to jednak lekkiego dotknięcia go, gdzieś tak na wysokości pasa. Starała się zrobić to tak bardzo delikatnie, żeby w ogóle tego nie poczul. Uśmiechnęła się przy tym czarująco. Czy to był już flirt? Zatrzymała się obok swojej szafki i już miała zbierać rzeczy, gdy chłopak trochę się rozgadał:
- Faktycznie, nienajszczęśliwiej wyszło. Jestem Ainsley. - uścisnęła delikatnie jego dłoń, uśmiechając się serdecznie. Jak mogłaby być dla niego niemiła? Facet był przystojny i sympatyczny, ale Atwood i tak miała wrażenie, że przez to jak zaczęła się ta ich... hm, znajomość, raczej nie ma się mu co specjalnie narzucać. Dodała zatem: - Gdybym mogła coś dla ciebie zrobić, wal śmiało. A teraz zwiewam. - no hej, ona jednak pracuje już tutaj tyle lat, że mogła się rządzić takimi propozycjami. To przecież nic, że nawet się nie przyznała czym właściwie się tutaj zajmuje, nie? A trudno oczekiwać, by ktoś, kto widzi ją pierwszy raz od razu to wiedział. Stanęła bokiem, żeby patrzeć i na niego, i zgarnąć w końcu swoje rzeczy do przebrania, bo tak się wybiera jak sójka za morze.
wystrzałowy jednorożec
maruda
właściciel i weterynarz — animal wellness center
28 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
single ready to mingle
A on się absolutnie nie czuł zakłopotany. To przecież nie tak, że stał tutaj w pełnym negliżu. Mieszkali w nadmorskiej miejscowości był pewien, ze dziewczyna widywała podobne widoki nie raz i nie dwa gdzieś na plaży. Okej, może jego klata była wybitnie dobra. Tak sobie lubił powtarzać. Widział natomiast jej zmieszanie i dlatego od razu powiedział, że nic się takiego nie stało. Nie był typem człowieka, który z byle powodu robiłby awanturę. To nie jego klimaty.
- Po prostu masz sporą pewność siebie i tyle - starał się widzieć pozytywy w tej sytuacji, w sumie to trochę nawet mu się z tego wszystkiego chciało śmiać, ale nie wypadało. Lepiej, żeby dziewczyna nie pomyślała, że nabija się z niej. Była bardzo ładna, to pierwsze co mu przyszło do głowy, gdy na nią spojrzał. Podobała mu się i miała taki błysk w oku, który sprawiał, że chciał dłużej przyglądać się jej oczom. - Najpierw tak wbijasz jak do siebie, a teraz uciekasz? - Zapytał unosząc brew. Widział, że była speszona więc dobrze, że tak szybko się ubrał. Poczuł jak się obok niego przeciska, ale nie pokazał tego po sobie w inny sposób niż poprzez lekki uśmiech. Chciał cos powiedzieć, ale ugryzł się w język, bo nie wypadało rzucać takimi docinkami przy nowo poznanej kobiecie.
- Ainsley, bardzo ładne imię - takie nietypowe i wydawało mu się, że dziewczyna, którą właśnie poznał też była właśnie taka nietypowa. - Miło mi Cię poznać - dodał, gdy uścisnęli sobie dłoń. Cały czas dość intensywnie wpatrywał się w jej twarz. - Zaczekaj - rzucił szybko łapiąc ją za nadgarstek żeby mu tak szybko nie zwiała. - Pracujesz tu? - Okej, to było głupie pytanie, ale nie wiedział czym mógłby ją zagadać, żeby jeszcze chwilę z nim porozmawiała. - Zawsze się tak peszysz jak widzisz faceta bez koszulki? - Ciekawiło go to okej! Czy każdy facet tak na nią działa, czy może on był wyjątkowy.

Ainsley Atwood
ambitny krab
catlady#7921
zoya - inej - gin - james
zawodowo trenuje jeździectwo — i hoduje konie
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha Dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
+ Leonard Callaway

Jej reakcja była swego rodzaju komplementem dla Leonarda, bo to nie jest przecież tak że wystarczy widok męskiej gołej klaty, by wywołać u niej rumieniec. Zwykle po prostu nie wywierały na niej żadnego wrażenia, wręcz nie robiło jej różnicy czy facet ma koszulkę czy nie. Chyba ją samą dziś zdziwiło jak zareagowała, ale tłumaczyła to sobie póki co tym, że trafiło na bardzo przystojnego mężczyznę. Delikatnie zszedł z niej już stres, pewnie dlatego, że jej aktualny towarzysz okazał się dobrym i sympatycznym rozmówcą. Mogło być przecież różnie, nie miała gwarancji, że nie trafiła na pieniacza, który nakręciłby tam imprezę o naruszenie prywatności albo co jeszcze gorszego. Sama ładna buzia to czasem za mało.
- Tak już na wejściu to widać? - zaśmiała się, lekko zdziwiona. Akurat po tym jak się speszyła na dzień dobry, sądziła że to akurat będzie ostatnią rzeczą jaka przyjdzie mu na myśl jeśli chodzi o jej skromną osobę. Leonard miał w sobie coś takiego, że już w kilku pierwszych słowach skracał dystans. Ogólnie Ainsley miała wrażenie swego rodzaju "wow", mimo swoich zapewnień - oczywiście, gdyby tylko mogła - zostałaby tutaj jak najdłużej, by nieprzerwanie cieszyć się jego towarzystwem. - A co, nie mogę? - rzuciła mu pytające spojrzenie, przez chwilę udając powagę. Sama nie wiedziała czy to zwykle droczenie się, czy już bardziej flirt. Słysząc komplement dotyczący swojego imienia dygnęła "dziękując", niczym grzeczna panienka na wydaniu. Był to również swego rodzaju komentarz do kolejnego - jakby odpowiedź "mi również" na to, że miło było mu ją poznać.
Nie spodziewała się poczuć tak szybko jego dotyku. Zerknęła dosyć dyskretnie w dół swojej ręki, choć tak właściwie nawet nie musiała patrzeć - pod jego ręka poczuła bardzo delikatne, przyjemne mrowienie. No nie, jeszcze tylko motyli w brzuchu chyba brakuje, żeby zrozumiała co tu właśnie zachodzi.
- Od dwudziestu lat. - odpowiedziała, śmiejąc się przy tym. Wyszło pewnie na jakąś prześmiewczą wypowiedź, a chodziło jej po prostu o to, że jak się jest ledwo po trzydziestce to raczej w kategorii zupełnej abstrakcji będzie latać dwudziestoletnie doświadczenie zawodowe. A fakt jest taki, że ona nie miała więcej niż 13 lat kiedy zaczęła na poważnie startować w zawodach, od wtedy również jest tutaj czasem od wszystkiego - nie ma, że miałaby się jakieś pracy bać, bo czasem trzeba i boks umyć, i konia nakarmić,wypisywać papierkową robotę czy nie przespać nocy, bo rodzi się źrebak. - A co, wyglądam jakbym tu pracowała? - zaczepiała dalej. Nie, żeby to miało jej jakoś ujmować, raczej po prostu sama zdawała sobie sprawę z tego, że w nawet nieprzykurzonym stroju i z fryzurą, jakby dopiero co ułożoną przed lustrem, raczej trudno o takie skojarzenie.
-To wyłącznie na Twój widok. - odpowiedziała krótko. Tak, to już był komplement celowy i celowe uderzanie w bajerę. Za bardzo na nią zadziałało chyba to "wow", że jej aż tak ta pewność siebie skoczyła, że postanowiła go jednak trochę poczarować.
wystrzałowy jednorożec
maruda
właściciel i weterynarz — animal wellness center
28 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
single ready to mingle
Sorry za poślizg, ale miałam spadek weny :<

- Niektórych rzeczy się tak łatwo nie ukryje – powiedział z uśmiechem, coż.. jej rumieńca też nie dał rady ukryć nawet podkład. Leonard to widział i cóż, było mu bardzo miło, że jego widok budził w niej takie emocje, które barwiły jej policzki. Wyglądała przez to bardzo uroczo. W ogóle była piękną kobietą i im dłużej na nią patrzył tym mocniej to zauważał. Gdyby nie był sobą, to może nawet czułby się onieśmielony, ale że nie miał nigdy prpoblemu z rozmowami z płcią przeciwną to i teraz nie brakowało mu języka w gębie. – Oczywiście, że możesz – nigdy nie był takim typem, który by cokolwiek kobietom zabraniał. – Ale teraz czuje się chyba trochę urażony, że to z mojego powodu tak zwiewasz. Jestem aż tak odrażający? – Zapytał z uśmiechem, bo wiedział, że nie jest. Miał lustro w domu, był w stanie zdać sobie sprawę z tego, że jest chodzącym przystojniakiem. Grecki bóg, czy coś tam. Czy miał przez to trochę wyższą samoocenę? Tak. Nie wstydził się tego. Po prostu znał swoją wartość, chociaż zdawał sobie sprawę, że pewnie gdzieś w okolicy są mężczyźni o wiele ciekawsi od niego. Nie przeszkadzało mu to.
- Jakim cudem, skoro masz osiemnaście? – Tak, to był taki komplement w jego stylu. Posłał jej nawet szeroki uśmiech przyglądając się jej jednocześnie żeby odgadnąć ile może mieć lat. Na pewno musiała być wiekiem podobna do niego, chociaż nie kojarzył jej ze szkoły. – Myślę, że gdybyś tu nie pracowała to przebierałabyś się w innym miejscu niż w socjalnym – pewnie klienci mieli specjalne szatnie. – No ale nie śmierdzisz koniem i stajnią więc trochę mnie to zbija z pantałyku, chyba słaby ze mnie Sherlock – był weterynarzem, a nie jakimś wybitnym detektywem. Może dziewczyna rzeczywiście tu nie pracowała? No trudno, najwyżej się wygłupił. Nie pierwszy i nie ostatni raz.
- Czuje, że kopnął mnie zaszczyt – powiedział z uśmiechem patrząc jej prosto w oczy. – No to może pójdziesz ze mną na spacer żeby trochę odetchnąć świeżym powietrzem – chociaż nie jestem pewna czy w stadninie rzeczywiście było czym oddychać skoro pełno tam było zwierząt i ich odchodów. Mogli jednak spróbować, przy okazji trochę, by sobie pozwiedzał.

Ainsley Atwood
ambitny krab
catlady#7921
zoya - inej - gin - james
zawodowo trenuje jeździectwo — i hoduje konie
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha Dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
Spoko, nic złego się nie dzieje <3

+ Leonard Callaway

Cóż, na swój sposób chłopak miał rację - niektórych rzeczy się tak łatwo nie ukryje. Bo to wcale nie chodziło o to, że ona obraca się w dosyć zamkniętym środowisku i naprawdę rzadko widuje takie widoki jak przed chwilą. No hej, mieszka w nadmorskiej mieścinie, wczasuje się po Dubajach itp. I niby nagle widok troszeczkę rozebranego faceta wywołałby takie wow? No bez jaj. Chłopina się jej spodobał od pierwszej chwili i ot, cała historia. W ogóle Ainslyn jakoś szybko złapała od Leonarda taki dobry "Vibe", poczuła jakby nadawali na tych samych falach i przy tym jeszcze znali się od lat. A przecież widzi go po raz pierwszy i to dopiero od paru minut!
- Ty, odrażający? Skąd! - aż teatralnie zaparła się rękoma, wiele rzeczy można było o Leonardzie powiedzieć, ale na pewno nie to, że mógł być dla kogoś odpychający czy coś. Raczej w drugą stronę - bardzo szybko zjednywał sobie ludzi, dawał się lubić. No hej, taką Atwood ujął w mniej niż kwadrans. A to już coś. - To raczej ja... Bywam dość zajętym człowiekiem - jakie tam kurła bywam, dziewczynie czasem zdaje się doby nie starczać a ona skromnie że tylko sobie bywa zajęta. No ale... Ale! Jej aktualny towarzysz tak skutecznie zajął jej głowę, w sumie zupełnie chyba niewinnym flirtem?, że była gotowa sporą część swoich obowiązków "na już" albo przesunąć w czasie, albo przekazać komuś innemu. Przecież nie mogła być jakimś chamem i go olać, nie?
- Jeśli nie policzyć podatku - zaśmiała się serdecznie. Ainslyn nie była głupia i wiedziała, że nie dość że ktoś rozdający tam na górze talenty dał jej nie tylko niczego sobie urodę, ale też dość młody wygląd. Miała buzię ładnej laleczki, była malutka i drobniutka, spokojnie można iść o zakład że mało kto na oko celowałby jej wiekiem powyżej trzydziestki. Insza inszość, że zbliżała się już do dwukrotności tej rzeczonej osiemnastki. - Jest późno, szatnie są zamknięte - i cyk, mała ściema. Niektóre zajęcia z powodu innych zobowiązań trenujących potrafiły odbywać się naprawdę późno. No, ale próbowała nakierować ją raczej na inny tor rozumowania. To nie tak, że ona się źle czuje ze swoją pozycją w tym miejscu, albo faktem, że jej medale i puchary zajmują tu niemałą ścianę. Albo, ze swoimi podbojami w jakiś sposób zasila pulę kaski na wypłaty dla tych ludzi. Nieważne, próbowała być jak najbardziej równa z całym towarzystwem. W ogóle czemu ona jeszcze jego nie zapytała co tak właściwie chłopina tu robi?
Przez chwilę się zupełnie zawiesiła, ale to jego spojrzenie prosto w oczy zupełnie ja rozmiękczyło. W ogóle samym tym spojrzeniem spowodował, że wystąpiła między nimi ta energia, która w romansidłach odpala namiętne całowanie, rozbijając się po ścianach i meblach. Wszystko co powinno jej w tej chwili mrowić, mrowiło. Atwood, opamiętaj się!
- Nie patrz tak na mnie - wydukała chyba najbardziej seksownym głosem, który posiadała wśród swoich umiejętności. To wszystko przez to mrowienie, damn! No, ale się jednak opamiętała na tyle, by mu tu żadnego całowania nie sugerować. W ogóle cała ich krótka znajomość to dla niej trochę jakby walnął piorun - walnął i o, ona zdaje się go chcieć z chwili na chwilę coraz bardziej.
- A może jakieś bardziej sprzyjające warunki? I na przykład jutro? - halo, Atwood czy ty właśnie proponujesz komuś randkę? No ale jakby nie było, stadnina sama w sobie nie zachęca raczej do jakiś, nawet leżących koło proromantycznych aktywności, spacerów.
wystrzałowy jednorożec
maruda
właściciel i weterynarz — animal wellness center
28 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
single ready to mingle
-Jak mam nie patrzeć? – Zapytał drocząc się z nią. Przyglądał jej się z ciekawością, nie spodziewał się, że tego dnia spotka na swojej drodze tak miłą i ładną dziewczynę. Coś więc mu podpowiadało, że powinien trochę wykorzystać tą sytuację i spróbować ją jakoś bliżej poznać. Nie chciał też wyjść na jakiegoś kripa, co się napala na przypadkowe laski i miał nadzieję, że na takiego nie wyglądał. Całe szczęście już mu powiedziała, że nie jest ohydny więc jego samoocena trochę wyjebała w kosmos. Mógł się poczuć o wiele, wiele lepiej. Nie wiedział czy to zasługa małego pomieszczenia, czy towarzystwa Ainsley, ale zdecydowanie było mu w tej chwili gorąco. Dobrze, że nie brał wcześniej gorącego prysznica, bo już w ogóle byłoby mu cięzko tu oddychać.
- Ten powalający zapach końskich odchodów nie jest sprzyjający? – Zapytał oczywiście sobie żartując, bo no nie było to najbardziej romantyczne miejsce na świecie. – Pasuje mi, jak najbardziej – kiwnął głową posyłając jej swój firmowy uśmiech, który sprawiał, że każdej staruszce w okolicy miękły nogi i już zaczynała planować jego ślub z jej wnuczką. – Ale pozwolisz, że resztę ja zaplanuje? – Ona wybrała termin! – Tylko najpierw musisz mi dać swój numer – dodał wyciągając swój telefon, który odblokował, a poźniej jej go podał żeby wpisała numer swojej komórki. – Będzie mi bardzo smutno i źle jak sobie teraz ze mnie robisz żarty i, gdy do Ciebie napiszę wieczorem żeby życzyć Ci dobrej nocy, to się okaże, że odpisze mi 50-letni Zbyszek mieszkający u swojej mamy w piwnicy – tego, by sobie absolutnie nie życzył! Zdecydowanie lepsza była wizja pisania smsków z taka Ainsley.

Ainsley Atwood
ambitny krab
catlady#7921
zoya - inej - gin - james
zawodowo trenuje jeździectwo — i hoduje konie
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha Dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
+ Leonard Callaway

Lekko przekręciła głowę w bok i spojrzała na niego niedowierzająco:
- Ty już wiesz jak - rzuciła w odpowiedzi, trochę żartobliwym tonem. No hej, facet miał dosłownie wszystkie aspekty powodujące u lasek miękniecie nóg albo jakieś ślinienie, a teraz nagle włączył mu się pan skromny i będzie udawał, że wcale sobie nie wypracował tego bałamucącego spojrzenia! Zupełnie jakby nie zdawał sobie sprawy z tego, że to będzie na nią działać. Bo działa.
- Mnie nie pytaj, po latach powszednieje - wzruszyła ramionami, uśmiechając się przy tym rozbrajająco. Serio, spędziła w takich miejscach spokojnie połowę swojego życia, ciężko więc uznać, że cokolwiek tutaj może być jeszcze drażniące. Nie zmienia to jednak faktu, że Ainsley kompletnie nie rozumie co może być tutaj romantycznego i czemu tak bywa to kojarzone. Czy to jakaś hollywoodzka klisza?
- Czy to zaproszenie na randkę? - przyjrzała mu się podejrzliwie. No przecież jest spora różnica pomiędzy zupełnie spontanicznym, niezobowiązującym spacerem, a spotkaniem planowanym przez faceta przez jakąś tam część wieczora. Jakaś wewnętrzna część blondynki z automatu poczuła ekscytację. Dziewczyna wypadła z randkowego rynku na tak długo, że powrót po takim czasie wywoływał same pozytywne uczucia. Dodatkowo sama osoba Leonarda i to jak szybko między nimi coś "kliknęło"... Czasem jest w końcu tak, że poznajesz kogoś i już w pierwszych chwilach czujesz jakbyście się znali milion lat, nie ma żadnego dystansu i wręcz nie chcesz tracić towarzystwa tej osoby. Łapiecie wspólne flow i już. Tak teraz czuła się właśnie Atwood.
Wzięła w rękę jego telefon i właściwie nie ociągając się, od razu zaczęła mi zapisywać swój numer:
- To sporą dawką zaufania jak na naszą niezwykle długą znajomość - nie wiedziała, czy dałaby komuś tak swobodnie swoją komórkę. Ona jak i pewnie większość społeczeństwa uznaje to już za na tyle prywatne, że raczej ot tak nie oddaje jej w ręce kogoś innego, a tym bardziej właściwie obcej osoby. Uznała ten gest jednak za miły i nie zamierzała go w tym temacie oszukać! Prewencyjnie nie tylko wprowadziła swój numer, ale nawet go zapisała co by chłopina go "cudownie" nie zgubił. I aby był spokojny nawet pozwoliła sobie wcisnąć wybieranie,by po chwili z szafki za nią zaczęło być słychać dźwięk dzwonka. Skinęła dłonią za siebie i dodała: Możesz być spokojny, nie mam 50 lat - zaśmiała się przy tym. No raczej ciężko byłoby ją pomylić z jakimś Zbyszkiem w średnim wieku, ale co tam, niech sobie Leonard będzie przez cały wieczór spokojny że jego wiadomości trafiają tam gdzie miały!

I co by nie było, że się jakoś ociągam - pozwolę sobie przesunąć ich odrobinę w czasie do spotkania zapewne odważniejszego w słowa czy gęsty. Ainsley przystała na wszystkie warunki podyktowane w wieczornych smskach przez Leonarda. Czemu zresztą miałaby wybrzydzać? Naprawdę była podekscytowana tą randką, trochę jak nastolatka, którą pierwszy raz zaprosił gdzieś najprzystojniejszy chłopak w szkole. Tak samo zresztą jak sporo już młodsze od niej dziewczyny, miała dziś problem z odpowiednim wyszukiwaniem się. Zbyt codziennie, zbyt strojnie, nie spodnie, zbyt babcinie i tak w koło Macieju. Postawiła w końcu ubrać sukienkę! A że w ostatnim czasie bardzo rzadko w nich gdzieś wychodzi, na zasadzie wyliczanki padło na taką chyba zupełnie typowo randkową. Trudno, jeśli będzie overdressed to albo będzie z siebie żartować przez cały wieczór, albo po prostu poświęci ich wspólną chwilę i wróci się przebrać. W Lorne Bay przecież wszędzie jest blisko.
Ainsley nie jest z tych, co pozwalają na siebie czekać, więc pojawiła się na miejscu odrobinę przed czasem. Dużym plusem dla jej dzisiejszego towarzysza okazało się podobne podejście do sprawy, ponieważ czekał już na nią. Aż się dziewczynie od razu bardziej ryjek zaczął cieszyć. Naprawdę, było w Leonardzie coś takiego, że jej serducho zaczynało jakby szybciej bić. Wczorajsze spotkanie było dla niej naprawdę takim sporym "wow".
Udało się jej podejść do niego od tyłu, wiadomo - chciała mieć takie większe wejście, a nie tam żeby była zauważalna już z daleka. Żeby zwrócić jego uwagę na swoją obecność delikatnie położyła mu ręce na bokach, trochę powyżej bioder i całkiem subtelnie wychyliła mu się zza ramienia:
- Dzień dobry - zagadała radośnie, lekko nawet zamachnęła przy tym fryzurą, niczym zwracające na siebie uwagę modelki w reklamie L'Oreal. No halo, wylaszczyła się dzisiaj, więc będzie to podkreślać w każdy możliwy sposób. Zrobiła kilka kroków w przód, tak by "wyrosnąć" przed nim. Nawet się trochę "wyciągnęła" do góry, żeby na powitanie cmoknąć chłopaka w policzek. To chyba nie będzie jakieś na wyrost, nie? - Mam nadzieję, że nie czujesz się oszukany? - dodała lekko rozbawionym tonem głosu, "piła" tutaj nadal do tego że - miała nadzieję szczęśliwie dla Leonarda - nie okazała się jednak być podstarzałym Zbyszkiem.
wystrzałowy jednorożec
maruda
właściciel i weterynarz — animal wellness center
28 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
single ready to mingle
To ja przejdę już do tego pięknego dnia, w którym postanowili się spotkać. Leonard nie wiedział za bardzo w co powinien celować przy wyborze randki dla nich, w końcu rozmawiali ze sobą jedynie przez chwilę. Postanowił więc spróbować klasyki i zaprosił ja na mini golfa. Było tam trochę ludzi, wiec nie musiała sie czuć skrępowana, że ją zabiera do jakiegoś ciemnego miejsca, gdzie będą sam na sam, a z drugiej strony ludzi nie było tu aż tak dużo, żeby ktoś im przeszkadzał w swobodnej konwersacji. Tak wiec miejscówka idealna! Wszystko zaaranżował, kupił im już bilety i czekał na przybycie nowej koleżanki, która trochę go zaskoczyła i aż lekko podskoczył. - Dzień dobry - przywitał się wesoło i chcąc nie chcąc trochę ją zjechał wzrokiem. Wyglądała zabójczo i przez chwilę chyba zbyt mocno zawiesił wzrok na jej ciele. - Absolutnie, jest nawet lepiej niż sobie wyobrażałem - powiedział przenosząc w końcu spojrzenie na jej twarz i uśmiechnął się szczerze i wesoło. - Cieszę się, że mnie nie wystawiłaś, już się zacząłem obawiać... jeszcze chwila i ręce by mi się spociły ze stresu - a nie było nic gorszego w świecie niż witanie się z kimś kto ma spocone dłonie, szczególnie jak się chce zrobić dobre wrażenie.
- Lubisz minigolf? - Zapytał i pokazał jej bilety, które wcześniej kupił. - Nie jestem w tym jakoś wybitnie dobry, więc jak masz większe doświadczenie to możesz mi dać fory, muszę dbać o moją męską dumę - zarzucił jej takim żartem, a później puścił jej oczko i ruszyli wspólnie w stronę wejścia. - Miałaś rację, zdecydowanie tu pachnie lepiej niż w stadninie - przynajmniej na razie, bo nie wpadli jeszcze na żadnego spoconego Janusza z brzuchem piwnym i okropnym, ubrudzonym sosem, wąsem.

Ainsley Atwood
ambitny krab
catlady#7921
zoya - inej - gin - james
zawodowo trenuje jeździectwo — i hoduje konie
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha Dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
+ Leonard Callaway

Ainsley musiała przyznać, że chyba sama by się nie spodziewała, że będzie się tak ekscytować randką z nowopoznanym facetem. W ogóle co to za abstrakcja, randka! Serio, trochę dziwnie było jej spędzać wieczór z osobą, której nie zna "na wylot". Taki mały stresik. Choć był mniejszy, gdy okazało się, że wybór padł na minigolfa - dziewczyna grała nieraz, niedwa w tego zwykłego, poważnego, więc najpierw postanowiła, że na pewno sobie poradzi, zaraz by potem zmienić zdanie. Golf, a raczej jego nauka mogły być na tyle kontaktowe, że spokojnie można było oprzeć na tym niezły flirt.
- Będę mogła polubić, o ile nauczysz mnie grać - wypaliła z zupełnie poważną miną. Hej, nie po to odstawiła się jak stróż w Boże ciało, żeby nie skorzystać z takiej okazji na jakiś bliższy kontakt fizyczny ze swoim nowym partnerem. Khem, randkowym partnerem, przynajmniej póki co. - Mam więc nadzieję, że masz więcej doświadczenia ode mnie - klasnęła ochoczo w ręce, po czym "pokiwała" w jego stronę palcem wskazującym. Nie, że było to jakieś "nu nu", raczej taka motywacja by lepiej okazało się to faktem.
Słysząc wspomnienie stadniny, zaśmiała się głośno i szczerze:
- Daj spokój, chyba wszędzie pachnie lepiej niż tam - no jej tam po tylu latach przepracowanych z końmi naprawdę już to nie przeszkadzało. Ale nie rozumiała fenomenu robienia ze stadnin i stajni dobrych miejsc na jakiekolwiek spotkania towarzyskie. O ile miłej było przecież w miejscach takich jak to! Ainsley oddała całkowicie prowadzenie dzisiejszego wieczoru Leonardowi - mogła go w ten sposób lepiej poznać, a i chłopina mógł dodać sobie punktów do zajebistości, mógł ją czegoś nauczyć, być wsparciem i takie tam. Tak tak, delikatny podjazd psychologiczny to był! No ale, do brzegu - spędzali naprawdę miły wieczór. Ogranie wszystkich dołków zleciało tak szybko, jakby miało zająć tylko chwilę, a że naprawdę zdawało im się nie spieszyć - było zupełnie inaczej. Upłynął już zdrowy kawałek czasu, a sama Ainsley była zupełnie oczarowana osobą Leonarda. Kupił ją po prostu w całości. Dodatkowo okazał się gentlemanem, przy ostatnim dołku dając jej wygrać. Ainsley z tego tytułu chciała sobie "dygnąć" taniec zwycięstwa, a że takie momenty lubią generować inne... Było już naprawdę dosyć późno, zrobiło się przyjemnie ciemno, dodatkowo nastrój budowały wszechobecne lampki i lampeczki, no idealnie jak w miejscówce dla zakochanych. A że Atwood to w najmniej oczekiwanych momentach antymiss gracji, niewiele trzeba było by w skutek swojego "tańca" wylądowała w objęciach Leonarda. Ups, dama w opałach!
- Wow, wow, wow - skomentowała arcywymownie, sama chyba nie wiedziała czy ma prawdo się jej to podobać, czy ma swojego towarzysza przepraszać, czy udać że się nie stało czy go pocałować - jest w końcu równouprawnienie nie? No, mówiłam że takie chwile lubia momenty rodem z komedii romantycznych!
wystrzałowy jednorożec
maruda
właściciel i weterynarz — animal wellness center
28 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
single ready to mingle
Dla Leonarda randka z nieznajomą była czymś jak najbardziej normalnym. Zazwyczaj nie umawiał się z laskami, które zna, bo jeżeli od początku coś miedzy nimi nie zaiskrzyło, to znaczy, że nic z tego nie będzie. Jeżeli zaś chodziło o Ainsley to w tym wypadku akurat poczuł jakieś drobne poruszenie, gdy zaczął z nią rozmawiać i wiedział, że chciał ją poznać bliżej, ale nie jako koleżankę. Nikt przecież nie lubił wpadać do friendzone, a jemu się to kiedyś zdarzyło i nie chciałby tego powtarzać.
- Nie ma sprawy, pokażę Ci jak sie trzyma kijek - nie mógł sie powstrzymać przed tym głupim tekstem i jeszcze głupszym uśmiechem, który pojawił się na jego twarzy. Czasem zachowywał się jak wielkie dziecko, rozkoszne i kochane, ale jednak dziecko. Postanowił, gdzieś tam w swoich myślach, że ograniczy tego typu dowcipy to zbędnego minimum. - Mistrzem nie jestem, ale udało mi się kilka dołków zaliczyć w swoim życiu - to też zabrzmiało głupio, a on serio robił to bardzo nieświadomie. Po prostu jakoś samo to szło! Plótł to co mu ślina przyniosła na język i miał nadzieję, że nie przestraszy tym Ainsley. - Dobra chodź, spróbujemy - powiedział, gdy już wypożyczyli sprzęt i udali się do pierwszego dołka, gdzie Leonard chciał być super dżentelmenem i pokazał jej jak powinna się ustawić. Chcąc nie chcąc obejrzał w swoim życiu kilka komedii romantycznych, a mini golf występował w większości z nich wiec wiedział jak powinien dziewczynę instruować żeby było jak na filmach. - Nie byłbym taki pewien... byłaś kiedyś w Polsce? Tam tylko smród i spaliny - tak Leonard przynajmniej słyszał, a to na bank był gorszy zapach niż w stadninie. W każdym razie dobrze się razem bawili i Leonard z uśmiechem patrzył jak Ainsley cieszy się z wygranej w ostatnim dołku. Podobało mu się to jak ślicznie się śmieje i jak wielki dystans ma do swojej osoby. To było wspaniałe, niewiele kobiet miało taki talent. Zauroczyła go i to bez dwóch zdań, nic więc dziwnego, że dalej był jej przystojnym rycerzem i złapał ją w ramiona, gdy straciła równowagę. - To jest Twój popisowy ruch na randkach? - Zapytał z łobuzerskim uśmiechem. Każdy miał przecież jakieś swoje sztuczki żeby lepiej się zaprezentować i zapaść w pamieć... no i, żeby kogoś koniec końców poderwać. - Zdecydowanie działa - dodał wpatrując się w jej oczy, a później złączył ich usta w delikatnym pocałunku mając nadzieję, że kobieta go nie odtrąci i nie uderzy za tak mocne naruszenie jej przestrzeni osobistej. Warto było jednak zaryzykować dla tych warg.

Ainsley Atwood
ambitny krab
catlady#7921
zoya - inej - gin - james
ODPOWIEDZ