projektantka mody, exmodelka — lorne bay
36 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Here we stand - worlds apart, hearts broken in two. Sleepless nights, losing ground, I'm reaching for you... Feelin' that it's gone, can't change your mind. If we can't go on to survive the tide love divides.
outfit

Leonie obawiała się tej rozmowy, może też dlatego postanowiła wziąć Michaela z zaskoczenia. To słabe, że zdecydowała się przyjść do jego miejsca pracy, nawet cholernie słabe, bo ich problemy życia codziennego nie powinny jakkolwiek ingerować w sprawy zawodowe, ale tchórzyła. A przy okazji była niedaleko. I praktycznie to zabrała już wszystkie rzeczy od matki do nowego domu, który o ironio wybrała z Carterem zaraz po tym, jak wyznała mu miłość więc... Tak, powinna wreszcie powiedzieć mężowi co planowała. Co z tego, że do końca nie wiedziała czym jest to coś. Ważne, że wiedziała jedno - nie wracała do Winstona. Ani teraz, ani raczej w najbliższej przyszłości. Powinna więc wreszcie wyłożyć karty na stół, a skoro i tak była w Carins, bo załatwiała tu swoje służbowe sprawy... To mogła pod koniec dnia zajrzeć do męża, prawda? Kiedyś robiła tak często... Kiedyś - słowo klucz.
Niemniej weszła do środka, obrzuciła sekretarkę promiennym uśmiechem, choć tak cholernie się stresowała, niosąc w dłoniach ich ulubione, mrożone napoje, które kiedy była w ciąży z Tessie, to pili dosłownie litrami. Dobra, bardziej ona piła, ale chodziło o to, że miało to jakoś złagodzić bombę, którą planowała zrzucić na Michaela.
-Cześć, niespodzianka - powiedziała, kiedy weszła do gabinetu szatyna, ale zaraz się uciszyła, bo ogarnęła, że rozmawia przez telefon. Przyłożyła więc do ust palec, obiecując milczenie tak długo, jak to będzie potrzebne. Dobrze wiedziała, że Mick nie znosił, kiedy przeszkadzała mu w interesach. Podsunęła mu więc tylko ten napój dla niego, sama wzięła dla siebie drugi i poszła do przeszklonej ściany, żeby wolną rękę zasłonić żaluzje. Tylko tym razem nie po to, żeby ukryć przed pracownikami szybki seks, a kłótnię stulecia, ale... Nieważne. Tak samo jak nieważne to, że w sumie ten telefon ratował blondynce tyłek, przynajmniej na chwilę, bo odwlekał nieuniknione, a dodatkowo wybawił ją od odrzucenia ewentualnego pocałunku na powitanie, którym Mick mógłby ją uraczyć. Bywał nieprzewidywalny, a ostatnio to jemu zdecydowanie bardziej zależało na tym, żeby się pogodzili. Musiała więc wreszcie... Pozbawić go nadziei. Najlepiej szybko, zdecydowanie. Może wtedy będzie bolało mniej? -Musimy porozmawiać. Przepraszam, że tutaj, ale nie mogę tego dłużej odkładać, a byłam w okolicy... - zaczęła od razu, kiedy tylko Winston się rozłączył. Nie dała mu nawet szansy na to, żeby się podniósł, poprawił koszulę czy powiedział głupie cześć. Nic. -Wyprowadzam się od matki - oznajmiła, odstawiając swój kubek na biurko i usiadła na przeciwko Michaela. -Kupiłam dom w Pearl Lagune, będziemy tam mieszkać z Tessie we dwie - dodała szybko, żeby nie zrobić przypadkiem Mickowi nadziei, bo już widziała te pierwsze iskierki w jego oczach, kiedy nie sprecyzowała jak zwykle od razu swoich myśli. Teraz to chyba było wystarczające... Prawda?

Mick Winston
towarzyska meduza
leośka#3525
brak multikont
Deweloper — Wszędzie i nigdzie
39 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
39 i pół puka do mych dróg, prowadzących do niby szczęścia jak Cię żona tak wkręca, że wychowujesz od początku nie swojego bachora. Głowa na karku, w budowania fachu i dachu, przy sprzedawaniu strachu.
Od czasu ich powrotu z Hiszpanii nie wiele się zmieniło w kwestii całości jaką do tej pory tworzyli, rodziny czy też małżeństwa. Tym jeszcze aktualnie byli, ale chyba bardziej na papierze niż w rzeczywistości. Jej słowa, którym go uraczyła na wyjeździe na pewno zachwiały światem Michaela. A dzisiaj jak widać żona miała mu dobić sztylet który w jego sercu tkwił ale tak jakby ciut tylko zanurzony, ale to i tak w porównaniu do tego jaka bomba miała ujrzeć światło dzienne na dnie. Pomijając jednak to, nie spodziewał się na pewno tego, że Turner przyjdzie do głowy odwiedzić go w pracy, w końcu od dawna tego nie robiła, a ostatnie wydarzenia to już w ogóle sprawiły, że unikali tego kontaktu mniej czy bardziej. Po za tym Mick miał do odwalenia bardzo ważny projekt i inne takie, wziął go chyba tylko po to aby jego myśli były zajęte czymś innym, niż rozpadającym się związkiem, ale co tam. Gdy go zastała rozmawiał przez telefon, coś tam gestykulując, co pewnie jej widok trochę zahamowało bo się ucieszył, ale też był zdziwiony o co tutaj chodzi. To jakiś przełom? Miły ruch z jej strony? Tak to chyba w tamtym momencie wyglądało, gdy była jak ta dawna Leo, trochę uśmiechnięta, trochę i tajemnicza a przy tym taka kochana, że pomyślała i o nim przynosząc napój. No kto by się spodziewał czegoś złego? Chyba tylko czarnowidz, którym niby nigdy Winston nie był ale ostatnio w ich sprawie działo się tak bardzo na nie, że może zaczynał być? W końcu trochę już zdążył poznać Turner przez te lata i ta wizyta nawet jeśli radosna i taka ciepła, wcale nie musiała dawać pozytywne odczucia. Uśmiechnął się do niej i wypowiedział nieme Cześć kontynuując swoją rozmowę przez telefon. Zdawać się sam ją przedłużał aby za szybko nie przejść do wymiany ze swoją żoną, gdyż rózne miał myśli w głowie, co by nie było. Nawet te najgorsze, które miały oznajmić co nie co. Ale mniejsza o to, chwilę się pokręcił po pokoju ale pewnie i tak siadł na tyłku i większą część rozmowy tak też przesiedział na fotelu po drugiej stronie biurka. Ostatecznie dogadał co chciał i wesoły zakończył tą też konwersację, dumny z tego że chociaż w robocie mu szło, skoro w życiu osobistym juz nie. Chwila prawdy nastąpiła zaraz, gdyż nawet nie zdążył być może przełknąć śliny i spytać o to co tu taj robi szanowna małżonka. Zbombardowała go od razu, że nie wiedział co powiedzieć, zrobić, a może też nie zdążył. Nawet napój nie był chyba teraz mu potrzebny do życia, gdy słuchał co mówi, jeszcze by się biedak zachłysnął albo oblał, a przecież był w jednym z tych swoich nienagannych garniaków. I w sumie to z początku miał jakiś cień szans na pozytyw z jej strony, słysząc o wyprowadzce do mamuśki, już nawet miał się uśmiechnąć i otworzył usta aby jej pogratulować tej mądrej decyzji, jednak dobiła go, tym jak skończyła całą wypowiedz. Sama?Same?Co?. Głowa Michaela chyba nie pracowała na aż tak szybkich obrotach, ale po chwili pewnie gdy opadł na oparcie fotela, zrezygnowany wypuścił powietrze z ust. Chamsko z nim pograła, bo on tu się już cieszył na nie wiadomo co, a ta znowu taki mu numer wywija. Czym sobie biedak zasłużył?
- Żartujesz chyba? Mamy dom, mieliśmy też i mieszkanie wcześnie, a Tobie potrzebny kolejny nowy dom? Serio? A pomyślałaś o Tessie i tych wszystkich ruchach, przeprowadzkach i wyprowadzkach. To nie mądre.. - nie był aż tak zły ale na pewno się wkurzyl i też oburzył, że nie pomyślała o powrocie do ich wspólnego gwiazdka, które i tak na końcu Winston też opuścił, przeprowadzając się pewnie do starego mieszkania, które kiedyś miał jako singiel czy coś w tym stylu. No ale mniejsza o to, bo zaraz pomyślał co to wszystko znaczy w rozumieniu Turner, ten cały krok.
- Nie chcę nic mówić, ale pewnie sama wiesz jak to wygląda wszystko. W naszej obecnej sytuacji, chyba nie muszę mówić na głos. - no sam fakt, że dziecko na tym cierpiało, on, a może chociaż trochę ona. Rozumieć to mógł jako swego rodzaju odsunięcie się jeszcze bardziej od niego, stworzenie przestrzeni być może pod nowe życie, które już planowała bez niego. No cóż, miało być miło i wszystko powinno iść w całkiem inną stronę, ale coś nie zagrało. Michael nie rozumiał swojej żony, ale wkrótce mial połączyć wszystkie kropki razem w całość..

leonie turner
sumienny żółwik
Mick Winston
projektantka mody, exmodelka — lorne bay
36 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Here we stand - worlds apart, hearts broken in two. Sleepless nights, losing ground, I'm reaching for you... Feelin' that it's gone, can't change your mind. If we can't go on to survive the tide love divides.
Nie była za dobra w te oczekiwanie na reakcje Michaela. Stresowało ją to za każdym razem odkąd między nimi się popsuło. Niby wiedziała, że się nie ucieszy, ale jednak wciąż gdzieś się blondynka łudziła, że może jednak uda się jakoś spokojniej... Bez pretensji... To jednak jak już zostało wspomniane jedynie złudne nadzieje. I nieważne ile czekałaby na tę reakcję, pozostawała zgodna z prognozą. Leonie jednak znała swojego małżonka dość dobrze..
-Właśnie pomyślałam, Michael. Dlatego postanowiłam znaleźć dla nas miejsce. Nie możemy mieszkać u mojej matki kątem, a... Nie chcę wracać - ostatnie zdanie dodała nieco ciszej, zawstydzona swoimi pragnieniami oraz potrzebami. Spuściła głowę, bo cóż, spodziewała się tego, że zaraz ją mąż skarci. Pociągnęła spory łyk ze swojego kubka, siorbiąc przy tym niczym dzieciak i cóż... Ze spuszczonymi uszami czekała na burę. Nie tego chciał Winston, dobrze wiedziala po ich podróży do Hiszpanii. Problem polegał na tym, że choć nie chciała go krzywdzić, to też nie umiała z nim dłużej być... Nie to, żeby próbowała, ale skoro nie widziała sensu w tych próbach to po co... Po co mieszać komukolwiek w głowie? Mickowi, Tessie... Carterowi i jej samej też. Nie było sensu. Najmniejszego. Musiała podjąć zdecydowane kroki. Chciała zrobić to jeszcze w tym roku, bo jeśli odłoży to jeszcze bardziej... To nic dobrego z tego nie wyjdzie. I tak nie wyszło do tej pory.
-Dobrze wiem, Mick. Ty też wiesz. Zresztą powiedziałam to na głos - nie chcę wracać do ciebie. Musimy... Powinniśmy jakoś się dogadać co dalej i co z tym zrobimy - choć przecież słowo rozwód też wydawało się tak cholernie oczywiste w tej sytuacji. Oraz podział obowiązków nad Tessie. O tym przede wszystkim powinni porozmawiać, bo głupi nie byli i intercyzę mieli. Zresztą to nigdy nie było małżeństwo dla korzyści majątkowych. Leonie kochała Micka, naprawdę. Tylko niewystarczająco. Nie tak jak Cartera...

Mick Winston
towarzyska meduza
leośka#3525
brak multikont
Deweloper — Wszędzie i nigdzie
39 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
39 i pół puka do mych dróg, prowadzących do niby szczęścia jak Cię żona tak wkręca, że wychowujesz od początku nie swojego bachora. Głowa na karku, w budowania fachu i dachu, przy sprzedawaniu strachu.
Starał się jak mógł zachować zimną krew i przytrzymać całą tą złę energię jaka się czaiła tuż za rokiem. Jej zamiary i tok tej rozmowy, to nie nie miało być nic miłego i teraz po prostu się w tym Mick zorientował. Liczył na jakiś pozytyw ze strony żony, bo czy nie o to sama go prosiła parę miesięcy temu, płacząc i błagając o przebaczenie? Co nagle musiało się poprzestawiać w tej jej głowie, że wprowadzała taki ferment w życie biednego Winstona, który może ciut za mocno ją kochał i w ogóle pokochał. Samo w sobie to było błędem i w sumie każdy kolejny dzień, tydzień - miał mu pokazywać jak bardzo..
- Co?! - zapytał bo nie rozumiał co ma na myśli w pierwszej kolejności, że co dom jej nie pasuje czy inne takie. Potrzebuje dalej oddechu i inne takie. No kurcze, nie pojął w pierwszej chwili o co jej chodzi ale gdy potem wykonała te swoje gesty i inne takie, świadczące o tym jak się stresują tą gadką i tą ich rozmową, że chyba powoli docierało do niego, co tak na prawdę ma na myśli. Fotel pod jego ciężarem jeszcze bardziej się odchylił do tyłu i zaskrzypiał, a złość jaka zaczynała w nim pulsować, miała jedne imię. Czy to nie logiczne, że pierwsze co mu przyszło do głowy, a raczej kto - to pan pieprzony piekarz, który nagle cudownie się pojawił w okolicy. I akurat w takim też momencie Leo zaczynała kręcić nosem na to co oferował jej Mick, że jej wybaczał i chciał aby naprawili to co zepsute. Tylko jak głupi musiał być do tej pory, że nie widział że jedynym inżynierem i budowniczym w jednym w ich przypadku jest tylko i wyłącznie on sam. Zerwał się nagle z fotela, próbując rozchodzić nerwy ale nie dało się, a jej słowa jeszcze dodatkowo go zagrzały, tak bardzo że ręką mocno machnął, a kubek który dla niego przyniosła z pełnego zamienił się w pusty, gdy tak go gwałtownie rozpieprzył po pomieszczeniu.
- Jaja sobie robisz ze mnie?! Jak to nie chcesz wracać? Leo, czy Ty siebie słyszysz? Jaka sytuacja, o czym ty chcesz ze mną gadać? Jesteś moją żoną, rodziną a odwalasz taki cyrk? Jesteś nie poważna. Próbuje Ci wybaczyć, próbuje naprawić wszystko, a ty sobie wymyślasz takie coś? - ogień z jego ust buchał wręcz na kilometr a on sam, chyba musiał przy okazji przespacerować się w kółko po biurze swoim, bo po prostu nie miał słów na to co się aktualnie działo. Ukrytkiem szczypał się gdzieś po dłoni, szukając nadziei w tym, że to mu się tylko śni, że to cholerny sen a raczej koszmar, a nie prawdziwe życie. Nie trzeba chyba dodawać, że ostatecznie stanął bokiem gdzieś na bezpiecznej odległości, zaciskając mocno szczękę. Nie chciał tutaj rzucać znów najgorszych haseł w jej stronę czy inne takie, po prostu nie dowierzał jak Turner może robić mu takie rzeczy, jedna po drugiej - jakby zdrada to było mało. - Skąd nagle w głowie masz taką decyzję i sobie tutaj przychodzisz i oznajmiasz swoje, licząc że się zgodzę i przyklasnę w dłonie na to? Serio? - zapytał już bardziej załamanym niż wściekłym głosem. Ciężko mu było złożyć słowa, a ona sama dotknęła go swoimi dogłębnie tak mocno, że pewnie przez moment paliły go wręcz policzki z emocji. Nie chciał znów pokazywać wachlarzu emocji, jakie w sobie trzymał, więc po prostu najlepiej byłoby wyjściem stamtąd i tak dalej. Problem jednak był taki, że on w przeciwieństwie do niej, był u siebie i taka ucieczka nie wchodziła w grę..

leonie turner
sumienny żółwik
Mick Winston
projektantka mody, exmodelka — lorne bay
36 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Here we stand - worlds apart, hearts broken in two. Sleepless nights, losing ground, I'm reaching for you... Feelin' that it's gone, can't change your mind. If we can't go on to survive the tide love divides.
Turner w milczeniu sięgnęła po chusteczkę, żeby wytrzeć ze swojej spódnicy krople gazowanego, lodowatego napoju. Robiła to bardzo starannie, powoli z zaciętą miną. Michael wybuchł, ona nie musiała do pary. Może też ten kubek podziałał na nią nieco trzeźwiąco? A może to te krzyki? Zacisnęła usta w wąską linijkę. Nie postępowała racjonalnie. To prawda. Podążała za niespełnionym marzeniem z dawnych lat, za pragnieniem, które wciąż było tak cholernie silne, że nie potrafiła być dorosła i wytrwać w swoich obietnicach... Nie umiała dłużej uszczęśliwiać Winstona. Dlaczego więc miałaby chcieć go dalej krzywdzić? Widziała ten ból. Teraz. Podczas wyjazdu. W momencie, w którym się dowiedział. Przedłużanie tego nie działało dobrze na żadne z nich... Musieli to przerwać. Widzieli to chyba już oboje, czyż nie?
-Nic sobie nie wymyślam, Michael po prostu... Po prostu nie mogę tak dłużej - westchnęła ciężko, kiedy podniosła się, żeby wyrzucić do kosza zużyty kawałek papieru. Westchnęła ciężko, pocierając nerwowo szyję, tak, że pojawiły się tam czerwone plamki - odruch zdenerwowania. Też chciała uciec. Wiedziała już jednak dobrze, iż to nic nie da. Będą dalej krążyć w kółko. Ranić się jeszcze bardziej, a raczej ona krzywdzić jego. Nie chciała tak dłużej. Nie mogła. Nie umiała. Wbrew pozorom blondynkę też to męczyło.
Stanęła więc przed nim, opuszczając dłonie wzdłuż ciała. Starała się nie spanikować. Chciała emanować spokojem. Ciepłem. Nie chciała walczyć. Próbowała uporządkować swoje życie.
-Myślę, że wiesz, Mick skąd mam takie pomysły... - powiedziała cicho, tak bardzo korciło ją, by uciec wzrokiem, ale... Nie robiła tego. Nie dzielił ich duży dystans. Byli tak blisko siebie, czuła tę wściekłość i gdyby mogła, to chciałby ją zabrać, wchłonąć całą, nawet, gdyby miała ją rozsadzić. Ale nie potrafiła. Jedyne co jej wychodziło to rozpalanie większego ogniska wściekłości i podejrzewała, że zaraz znów to zrobi... -Ja... Myślę o nim. Nie tylko o tym jakim byłby ojcem dla Tessie, ale też jakim mógłby być partnerem dla mnie. I... Ciągle coś do niego czuję. Nie umiem... Nie umiem o nim zapomnieć odkąd wrócił, odkąd wiem, że Tessie jest jego. Mam wyrzuty sumienia, kiedy jestem z tobą, że ranię jego. Kiedy jestem z nim, ranię ciebie. Nie mogę tego robić, Mick... Nie chcę taka być... Muszę odejść - wyjaśniła spokojnie, choć wewnątrz cała drżała jak galareta przed kolejnym wybuchem Winstona. Może to nie był dobry pomysł tu przychodzić. Sama już nie wiedziała... Może po prostu lepiej byłoby, gdyby zniknęła bez słowa? Na pewno prościej...

Mick Winston
towarzyska meduza
leośka#3525
brak multikont
Deweloper — Wszędzie i nigdzie
39 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
39 i pół puka do mych dróg, prowadzących do niby szczęścia jak Cię żona tak wkręca, że wychowujesz od początku nie swojego bachora. Głowa na karku, w budowania fachu i dachu, przy sprzedawaniu strachu.
Nie powinno ją zdziwić jak zareagował w jednej chwili Mick, liczył w końcu na coś dobrego, skoro zmusiła się na to spotkanie i sama do niego przyszła. Czy był naiwny? Może i bardzo, ale przecież tak bardzo okazał jej swoje zainteresowanie, pokazał ze potrafi odrzucić w kont to co złe i co w jakiś sposób go dotknęło. Ale jak widać Turner wciąż było mało cierpienia jakie Winston już zniósł, wiec musiała mu przysporzyć kolejne. Jakby nie mogła się w końcu raz a porządnie ogarnąć z tego cipowstrząsu jakiego dostała. Rozumiał wszystko, ale na pewno nie fakt, jak w jednej chwili z kobiety, która wręcz go błagała o zmianę decyzji o wyprowadzce i inne takie, stała się kobietą, tak bardzo wyrachowaną i zimną. Bo jednak okazywała mu chłód, od całkiem sporego już czasu a dzisiaj dodatkowo wbijała mu kolejną szpilkę. Ją to męczyło? Powinna się wczuć w rolę biednego Michaela, który jedyne co chciał to stabilizacji i rodziny, a dostał szopkę, która równie dobrze mogłaby być kiepskim filmem.
-Hah. Ty nie możesz? A co ja mam powiedzieć, huh? Ciekawe.. - parsknął śmiechem, bo się chyba minęła z powołaniem. Powinna może zostać aktorką, przecież nie które modelki właśnie tą ścieżką szły, może i jej by to coś dało. Ale na pewno w tamtej chwili odjęło i to sporo, ze strony Micka którego wkurwiła miłosiernie. Bo nawet jeśli dobrze, że tu przyszła i zdobyła się na tą rozmowę to jednak miała kiepskie argumenty, czy to na swoje usprawiedliwienie czy inne takie. Nie rozumiała co on przeszedł i co czuł, a sam fakt że dziecko które nie było jego, chował i opiekował się większość życia. To logiczne, że się wkurwiał na myśl, że obowiązki te przyjmie jakiś chłystek, który pojawił się znikąd i siał ferment. W jego życiu bądź co bądź, a nawet nie zdążył go poznać, złożyć mu soczystej wizyty i inne takie.
Ale wracając do nich, ciężko było ochłonąć i nieco się uspokoić, próbował ale nie pomagało mu to co słyszał z jej ust. To brzmiało jak kiepski żart i coś czego w snach nie wyobrażał sobie nawet. Raniła go jeszcze bardziej niż już fakt, że Tessie nie była jego. To był w stanie jej wybaczyć nawet, w końcu tłumaczyła się, że t wszystko miało miejsce przed ślubem i inne takie. Cóż, jak widać sam Winston miał rację, gdy jednego wieczoru mówił że był pewnie tylko zapychaczem pustki w jej życiu.
- Nie! Nie wiem! - odwarknął, bo aż mu się nie dobrze robiło na samą myśl co ma na myśli jego szanowna małżonka. Doskonale to rozumiał i wiedział co a raczej kto, zasiał w niej takie a nie inne rozumowanie, a sam fakt że im się nie układało aktualnie, no kurcze miała idealne podłoże i pretekst do odejścia. Próbował ją nawet słuchać, ale gotował się cały w środku gdy pieprzyła takie głupoty, gdy tylko wspominała o tamtym, facecie którego nie powinno nigdy być w ich życiu. A już w ogóle teraz..
Nie potrafił tego przetrawić i chyba nawet nie próbował, przez co siłą rzeczy to on się odsunął od niej i odwrócił, próbując rozmasować swoje skronie. Nie chciał znowu krzyczeć czy też ją wyzywać więc jedyne co mu przyszło do głowy to jedno, co zaraz uskutecznił...
- Wyjdź stąd. - powiedział w miarę łagodnie ale jednak bez emocji, spoglądając na moment na nią. Nie wykonywała być może żadnego ruchu, stojąc jak kołek dalej jakby nie wiadomo co chciała tym osiągnąć, przecież i tak robiła co chciała aktualnie, więc co też innego miał jej powiedzieć na to wszystko. W końcu gdy nie wykonała jego polecenia, cała ta chmura emocji, wściekłości, smutku i żalu, przelała się w to, aby ponowił swoją prośbę, tym razem dobitnie - pewnie tak że ktoś mógłby usłyszeć ich poza drzwiami biura. - No wynoś się stąd! - ryknął i wskazał jej na dokładkę dłonią drzwi, pewnie z trudem mu to przyszło ale czy miał inne wyjście w tamtej sytuacji? Czy miał przytaknąć grzecznie i czekać aż mu opowie co sobie właśnie w głowie roiła za plan nowej rodzinki? A może miał zapytać kiedy spotkanie zapoznawcze? Miły był, starał się jak mógł - ale finalnie? To chyba był rzeczywiście szczyt wszystkiego, nawet i dla niego..

leonie turner
sumienny żółwik
Mick Winston
projektantka mody, exmodelka — lorne bay
36 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Here we stand - worlds apart, hearts broken in two. Sleepless nights, losing ground, I'm reaching for you... Feelin' that it's gone, can't change your mind. If we can't go on to survive the tide love divides.
Widziała, aż za dobrze jak bardzo wszystko spieprzyła. Rozwaliła swoją rodzinę, rozwalała ją coraz bardziej, pozostawiając jedynie zgliszcza, z których nie ma czego zbierać. Drżała wewnątrz na samą myśl jakie będą konsekwencje tego, że zdradziła swoje myśli, wątpliwości, pragnienia... Nierozumienie. Zacisnęła usta, kiedy to do niej dotarło. Uśmiechnęła się krzywo, bo naprawdę kompletna z niej idiotka, że mogła mieć nadzieję na jakąkolwiek inną reakcję Winstona. Kochał ją z każdą wadą, był gotów wybaczyć zdradę i zatajenie informacji o tym, że Tessie może nie być jego córką, a dla niej to wciąż było za mało... Chciała więcej i więcej. Kretynka.
Zabolało Leonie to, że po prostu kazał jej wyjść. Z drugiej strony kompletnie nie dziwiła się takiej reakcji Micka, bo właśnie niby co innego miał powiedzieć? Co miało go niby jeszcze obchodzić? To naturalne, że chciał, by zniknęła. I zabrała pewnie najlepiej ze sobą ostatnie lata, ale tak nie potrafiła. Nawet gdyby chciała, a pragnęła mu ulżyć.. Dlaczego więc wciąż tu stała pośrodku biura szatyna, choć on wyraźnie sobie tego nie życzył? To takie proste, spełnić jego marzenie. A Turner wciąż postępowała na opak, budząc w nim złe emocje...
Zrobiła krok, ale nie w stronę drzwi, a Michela. Sama nie wiedziała dlaczego. Ani po co. Chciała chyba jakoś załagodzić sytuację, ale niby jak mogłaby? Leo odczuwała silnie takie głupie, małe pragnienie, by nie wychodzić stąd w gniewie. Naiwnie z jej strony, ale tej naiwności nigdy nie umiała się wyzbyć. Nawet teraz, kiedy była tak bezsensowna...
-Michael... - jęknęła cicho, niezrażona tym wybuchem, podniesionym głosem, agresją. -Nie wściekaj się, chcę to wyjaśnić. Być szczera. Ustalić coś. Zaplanować. Nie możemy... Nie możemy trwać w takim zawieszeniu, to nie jest dobre dla nikogo, a już zwłaszcza dla Tessie... Ja wiem, że biologicznie nie jest twoja, ale te lata... To twoja córka. I o ile ja mogę zniknąć, ona nie powinna tracić z tobą kontaktu. Czy... Też tak myślisz? - zapytała niepewnie, bo podejrzewała, że ostatnie o czym chce teraz dyskutować Winston to kwestia jakiegokolwiek podziału opieki nad Tessie, ale mimo wszystko... Mimo tych wszelkich irracjonalnych działań, które podejmowała w ostatnich miesiącach Turner to wciąż myślała jak matka. Teraz też. I nie mogła po prostu wyjść, kiedy łączyło ich dziecko. Czy tego chcieli czy nie. Już do końca ich dni tak będzie, że to Tessie Winston będzie ich spoiwem. Stworzyli dla niej dom... Mogli się w nim dłużej nie odnajdować, ale ta mała istotka nie była niczemu winna... Niczemu.

Mick Winston
towarzyska meduza
leośka#3525
brak multikont
Deweloper — Wszędzie i nigdzie
39 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
39 i pół puka do mych dróg, prowadzących do niby szczęścia jak Cię żona tak wkręca, że wychowujesz od początku nie swojego bachora. Głowa na karku, w budowania fachu i dachu, przy sprzedawaniu strachu.
Lepiej chyba ewidentnie by zrobiła gdyby tak zniknęła bez słowa i dała mu święty spokój, zostawiając jakąś prostą kartkę czy inne takie. Tutaj już nie chodziło o sam fakt, tylko to mieszanie w głowie. Gdy przychodził, czy nawet zabrał ją na ten wyjazd, jakoś miała czelność patrzeć mu w oczy i się uśmiechać miło do złej gry jaką prowadziła. No bo to logiczne, musiała wcześniej już coś kombinować, a on też nie był głupi, już nie.
Znał swoją szanowną żonkę i wiedział ewidentnie, że coś nie gra i ta gdzieś krąży myślami, albo raczej szuka drogi do kogoś innego. Czy to dziwne, że był pełny złości i smutku? Przecież to logiczne, że tak. Trudno gdyby nie był, skoro ostatnimi czasy centralnie właził jej w tyłek, próbując ratować to co się spieprzyło. Sklejał jak mały dzieciak, może trochę nie udolnie, ale jednak tą figurkę jaką była w tym mniemaniu "jego rodzina". Jak widać żył chyba marzeniem licząc, że Turner myśli o nim w ogóle, a może raczej o nich?
Szalała i wzbierała go złość, a nawet robiło mu się niedobrze na myśl, co dalej się tutaj wydarzy, albo co jego żonka już zdążyła odwalić. Wszystko to spowodowało, że jedyne czego był pewny w tamtej chwili i czego chciał, to było to aby zniknęła mu sprzed oczu. Nie miał pojęcia co będzie dalej, ale aktualnie nie miał ochoty ani na nią patrzyć, ani słuchać tych głupot którymi chciała go karmić. Nie był naiwny, nie nabierze się kolejny raz na jej słowa, już nie. Choćby chciał znowu się płaszczyć i pytać na przykład "dlaczego" to darował sobie to całkiem i znacznie się od niej odsunął, cofając z powrotem na miejsce przy biurku, dla bezpieczeństwa. Nigdy nie przejawiał agresji w stosunku do kobiet, ale kto wie czy by nie zaczął, gdyby tylko znowu coś dowaliła, a przecież potrafiła. Nie mógł i nie powinien w takim stanie kontynuować takiej rozmowy, toteż ponownie zwrócił jej uwagę - niezbyt przyjaznym tonem.
- Powiedziałem coś do cholery, a ty dalej mnie nie słuchasz? Jakie gadać i jakie ustalać!? Już sobie wymyśliłaś obraz nowej rodzinki, to proszę bardzo. Tam są drzwi! - rzucił gniewnie, trzaskając wcześniej pewnie otwartym laptopem, który na pokaźnym biurku jakie posiadał, się pewnie znajdował. Czy pokazywał tym jak ma bardzo wywalone na nią i na córkę? Być może, ale czy to coś dziwnego? Znowu go zdenerwowała, jak wtedy gdy się dowiedział prawdy, a może nawet bardziej, więc nic dziwnego jaki miał stosunek teraz do takiej rozmowy na przykład. I chodź chciała coś ugrać, zaganiając temat w stronę małej Tessie to Mick nie dał za wygraną i stawiał na swoim. A jego wzrok którym ją obdarzył, chyba serio nakazywał aby się przymknęła i potulnie stąd wyszła, zanim w powietrzu zaczną latać przedmioty i słowa, których nie chce usłyszeć. A też nie łatwo sobie wyobrazić co mu się cisnęło na usta w tym momencie, nic dobrego to raz, a dwa - chyba panna Turner nie chciała znowu zostać "oblana" słownymi epitetami.


leonie turner
sumienny żółwik
Mick Winston
projektantka mody, exmodelka — lorne bay
36 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Here we stand - worlds apart, hearts broken in two. Sleepless nights, losing ground, I'm reaching for you... Feelin' that it's gone, can't change your mind. If we can't go on to survive the tide love divides.
Leonie nie grała na dwa fronty. Bardzo długo starała się odpychać od siebie Cartera, choć ich przypadkowe spotkania sprawiały, że coraz więcej o nim myślała. Kłótnie z Mickiem tylko prowokowały to, by głowa skupiała się na tym co przyjemniejsze. Owszem, to jej wina, że dała się uwieść tej wizji, temu ulotnemu uczuciu bezpieczeństwa w innych ramionach, kiedy w małżeństwie było źle. To prawda. Ale nie jest prawdą, że od początku tylko kombinowała jak wymienić Michela na tzw. lepszy model. Też chciała ich poskładać. Nie miała potrzeby szukania Bancrofta, opowiadania mu o dziecku oraz tej całej pomyłce, nadrabiania straconych lat... To wszystko przyszło z czasem, wkradło się niepostrzeżenie i pochłonęło blondynkę bez pamięci, doprowadzając do cholernie wielu nieodpowiedzialnych kroków, a one postawiły ją i Winstona tu i teraz.
Zraniła go tak bardzo, jak chyba jeszcze nikt wcześniej. Znała go długo, ponad osiem lat, nigdy nie widziała go tak wyprowadzonego z równowagi. Niezdolnego do opanowania złości w spojrzeniu, drżących dłoni oraz podbródka. I to ona go do tego doprowadziła. Nie był to przyjemny widok, zwłaszcza z tą świadomością. Zacisnęła usta w wąską linię, słysząc kolejny raz nakaz wyjścia. Dalej twardo tam stała.
-Zamieszkam sama. Tylko z Tessie - powtórzyła dość spokojnie informację, którą powiedziała właściwie już na wstępie. Nie chciała go w żaden sposób rozjuszać, ale też musiała mu uświadomić, że choć wyglądało to tak cholernie źle... To aż tak źle nie było. Prawda? -Tessie nie wie, że Carter jest jej ojcem i na razie nie będę jej tego mówić. On się do nas nie wprowadzi, magicznie ciebie nie zastąpi. To tak nie działa. I Tessie... Ona tęskni za tobą, Mick. Chce spędzić z tobą święta. Spróbujesz? Dla niej... - cóż, była głucha, nie wychodziła i nie wiedziała czy postępuje irracjonalnie, czy też nie, ale czuła, że musiała właśnie tak. Chociaż spróbować się dogadać, mieć cień szansy na to, że Tessie nie będzie rozczarowana i zraniona. Bo tego chyba, by sobie nie wybaczyła. A doskonale Leo wiedziała, że to byłaby tylko i wyłącznie jej wina. To ona odepchnęła Michalea od nich obu... Chyba na dobre.

Mick Winston
towarzyska meduza
leośka#3525
brak multikont
Deweloper — Wszędzie i nigdzie
39 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
39 i pół puka do mych dróg, prowadzących do niby szczęścia jak Cię żona tak wkręca, że wychowujesz od początku nie swojego bachora. Głowa na karku, w budowania fachu i dachu, przy sprzedawaniu strachu.
leonie turner
Targały nim emocje ale to chyba logiczne, nie powinien się denerwować bo potem się czuł sam przez to gorzej, czuł ciężar w klatce piersiowej którym nie zaniepokoił go na tyle aby to sprawdzić. A może powinien? W końcu nie był już młodzieniaszkiem, a tryb życia, ciągle stresy i nerwy - robiły pewnie jakieś spustoszenie, wpływało na jego życie i odczucia. Ale mniejsza o to teraz, w momencie gdy był zajęty tym jak wypędzić Turner ze swojego biura. To proste i banalne, nie chciał jej dłużej oglądać i słuchać, tych jej marnych słów którymi go karmiła, bo co? Taki miała akurat kaprys? Od początku powinien wiedzieć jaka może być kapryśna pani modelka, że może go skrzywdzić i tak dalej, no nie? Ale był ślepy i zakochany w niej od pierwszego momentu, przez co pewnie ślepo dał się wepchnąć w ten ich związek, w to ich małżeństwo, tudzież rodzinę. Jak widać wszystko to miała aktualnie Leonie w tyłku, bo jak inaczej miał to odebrać? W momencie gdy odwrócił się do niej, wyciągnął rękę na zgodę, ona wbijała mu nóż, już nie w te plecy, ale serce. W tamtej chwili chciał aby go zostawiła w spokoju, przestała pieprzyć głupoty, wspominać o tamtym facecie, co chyba jest samo w sobie nie do zniesienia dla męża, tego zdradzonego czy też odrzucanego.
- Dobra, dobra. Skończ te gadki. - uderzył nawet pięścią w stół, powstając na powrót z miejsca na którym zasiadł chwilę wcześniej. Jak widać tak wyprowadziła go z nerw, że nie potrafił na tyłku usiedzieć, brawa dla Leonie Turner.. - Powiedziałaś swoje i co ode mnie oczekujesz, huhu?! Masz nowego kandydatka na tatuśka to niech się teraz wykazuje.. A teraz opuść moje biuro po dobroci, zanim zrobię scenę z ochroną, która wyprowadza moją szanowną żonkę. - to nie było może coś dla niej, prędzej by było że Winston robi sceny, ale jeśli chociaż na tyle miała godność i przyzwoitości to go posłuchała, w końcu tak oparty o to biurko wyglądał chyba groźnie i poważnie na tyle, aby nie myślała ze rzuca słowa na wiatr. Gotów był zrobić taką scenę, każdą inną z żalu, złości, nienawiści i bólu jaki odczuwał z jej powodu. Nie trzeba chyba mówić, że aktualnie miał w dupie trochę ją, małą Tessie i ogólnie wszystko co związane z życia, rodziną. Najchętniej chciał się zająć teraz pracą, może nawet odnowić kontakt i propozycje, którą wcześniej odrzucił, a więc korzystny wyjazd do Nowego Yorku w kwestiach związanych z pracą. Dużo miał do przemyślenia, tym bardziej więcej kiedy w końcu zabrała swoje cztery litery z jego biura i wyszła.

/ zt x2
sumienny żółwik
Mick Winston
ODPOWIEDZ