Barmanka — Rudd's
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Jak widac po samej nazwie postaci - zycie Jo to jeden wielki żart. Nie miała lekko. Za dzieciaka z początku musiała użerać się z ojczymem-tyranem, następnie ze stratą ukochanej mamy, by finalnie w wieku czternastu lat wylądować z rocznym bratem w domu dziecka. Braciszek szybko znalazł nowy dom, jednak ona spędziła tam całe swoje młodzieńcze lata.
001.

Powroty do domu po dwunastogodzinnej zmianie bywały ciężkie - nogi odmawiały posłuszeństwa, a powieki jakby same wydawały się zamykać. Tak bardzo chciała się już położyć. Tak po prostu jebnąć do łóżka, nie przejmując światem wtulić twarz w poduszkę i tylko oddychać. Nic więcej. Los jednak zdawał się mieć dla niej nieco inne plany.
Nie zdążyła nawet dość do głównej ulicy przy przystani, kiedy dostała wiadomość od Tessy. Simon wpadł z wizytą, możesz wrócić dopiero za godzinę? Kocham cię, pamiętaj. Prychnęła pod nosem, przewracając energicznie oczami. A niech się bawi dziewczyna.
Niechętnie wykonała szybki zwrot na pięcie, kierując się w stronę plaży. Skoro już ma się gdzieś stracić na jakiś czas, przynajmniej skorzysta z okazji i walnie się plackiem na ciepłym, jeszcze nagrzanym przez słońce piasku. Plan bez wad.
Jak zaplanowała - tak zrobiła, po drodze wstępując jeszcze po niewielką butelkę tequili i paczkę czerwonych Marlboro. Plaża o tej porze była już prawie opustoszała. Jedynie w oddali dało się jeszcze dostrzec grupkę napierdolonych nastolatków, zrzucających z siebie pozostałości ciuchów i na waleta wbiegających do chłodnego morza. Jo uśmiechnęła się pod nosem, notując na swojej mentalnej liście rzeczy do nadrobienia kąpiel nago w morzu jako kolejną pozycję do wykonania. Może nie dziś, ale zdecydowanie kiedyś.
Klepnęła na piasku, krzyżując nogi, chociaż kilka metrów dalej znajdowały się białe, drewniane leżaki. Spojrzała na morze, zastanawiając się, jakie to uczucie nurkować. Tak po prostu pływać sobie z rybami i podziwiać koralowce. Kolejna pozycja na listę.
Z lewej kieszeni bluzy wyciągnęła paczkę fajek i odpaliła jednego, wciąż rozmyślając o cholernym nurkowaniu. Ciekawe czy Otis kiedykolwiek nurkował. Pociągnęła mocnego bucha, czując przyjemne drapanie w klatce piersiowej i nie zastanawiając się długo, złapała za telefon, wybierając już dobrze znajomy numer.
- Nurkowałeś kiedyś? - spytała od razu, gdy usłyszała głos chłopaka w słuchawce, nie siląc się nawet na głupie cześć. Standardowe powitania były nudne, a jej daleko było do nudy.

Otis Goldsworthy
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
Harry
listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
01.


Odkąd wyprowadził się z domu i poszedł na swoje, a od tego momentu minęło już kilka ładnych lat, jeszcze bardziej doceniał spotkania w gronie rodzinnym, gdzie w domu rodziców zjawiały się na obiad wszystkie siostry z partnerami, partnerkami czy kogo tam sobie aktualnie miały. Tylko Otis sam jak palec, jak zwykle. Mama ciągle dopytywała, kiedy przyprowadzi w końcu jakąś ładną dziewczynę. Albo przystojnego kawalera, bo ani ona, ani ojciec nie mieli z tym problemu. Wręcz przeciwnie, zawsze wspierali swoje pociechy w każdych decyzjach, niezależnie od wyborów. Ich jedyny syn, przysłowiowy rodzynek pośród trzech sióstr, mógł na nich liczyć i zwrócić się o pomoc, gdy naprawdę tego potrzebował. I czasami tak się zdarzało, ale ani razu podczas tych rodzinnych spotkań nie towarzyszył mu nikt, z kim się spotykał. Teraz to już inna bajka, bo nie widywał się z nikim, ale przecież w jego życiu kilkakrotnie były takie osoby, które mógł ze sobą zabrać. Mógł, ale nie chciał. Skoro tak bardzo kochał rodzinę, dlaczego się jej wstydził? Dlaczego, tak jak w kwestii przypadkowo poznanej przez telefon dziewczyny, udawał kogoś, kim naprawdę nie był?
Ledwo zdążył przekręcić klucz w zamku i zatrzasnąć za sobą drzwi niedużego, wynajętego mieszkania, a komórka zawibrowała mu w kieszeni. Sięgnął po nią i zerknął na wyświetlacz, gdzie ukazała się nazwa kontaktu. Jo. Mimowolny uśmiech pojawił się na jego twarzy.
- Nie przypominam sobie - rzucił w odpowiedzi, zaraz po krótkim halo. - Nie, nie nurkowałem - dodał po chwili namysłu, próbując odnaleźć w swojej głowie podobną sytuację. To nie tak, że cały czas był wobec niej nieszczery. Trochę ponaginał prawdę, nieco ściemniał, niekiedy pomijał pewne mało istotne wątki. A wszystko przez przekonanie, że i tak nigdy się nie spotkają. Ot, zwykła, zupełnie niezobowiązująca znajomość telefoniczna, która powinna się nigdy nie wydarzyć. - A ty? - ściągnął buty i wszedł do pokoju, który robił mu również za sypialnie, po czym opadł ciężko na rozkładaną kanapę. - Co tak szumi? Czy ja słyszę falę? - dopytał, unosząc brwi, czego Jo i tak nie mogła zobaczyć. Tak jak tego, że właśnie wyłożył kopyta na stolik, bo na swoim nikt mu nie mówił, żeby natentychmiast zabierać te giry, bo nie mieszka w oborze.

Jo King
towarzyska meduza
-
Barmanka — Rudd's
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Jak widac po samej nazwie postaci - zycie Jo to jeden wielki żart. Nie miała lekko. Za dzieciaka z początku musiała użerać się z ojczymem-tyranem, następnie ze stratą ukochanej mamy, by finalnie w wieku czternastu lat wylądować z rocznym bratem w domu dziecka. Braciszek szybko znalazł nowy dom, jednak ona spędziła tam całe swoje młodzieńcze lata.
Lubiła Otisa. Lubiła z nim rozmawiać. Niekiedy nawet już automatycznie wybierała jego numer telefonu o różnych porach dnia, tak po prostu, żeby zadać głupie pytanie lub opowiedzieć żart. Przyzwyczajała się do jego obecności po drugiej stronie słuchawki. Chyba nawet aż za bardzo. Zawsze z rozbawieniem wracała do momentu, w którym się poznali - kiedy to zadzwoniła do tego frajera zwanego chłopakiem, by wygarnąć mu wszystkie, pierdolone zdrady, o których się dowiedziała. Taka była zaaferowana, taka wkurwiona, że nie zauważyła nawet podmienionej ostatniej cyfry numeru telefonu, kierując tym samym połączenie prosto na telefon Otisa. Odebrał tak naturalnie i zwyczajnie. Nic nie podejrzewała, wiec zaczęła puszczać swoje charakterystyczne wiązanki zdradzonej kobiety, doprawiając wszystko gorzkim kurwa zastępującym przecinek. A on nawet na moment jej nie przerwał. Siedział po drugiej stornie i słuchał, na koniec podłapując jeszcze temat i kontynuując dyskusje.
Prychnęła pod nosem na samo wspomnienie, wpatrując się w wysoką falę, rozpadającą na drobne krople tuż po uderzeniu o farwater. Podciągnęła nogi pod brodę, zabierając się za odwiązanie białych sznurówek z ulubionych conversów.
- Ja też nie - rzuciła zawiedziona, dysząc cicho, jakby czynność odplątania sznurków zaczynała ją nieco przerastać, jednak w końcu się udało. Zrzuciła buty, zatapiając nagie stopy w ciepły piasek. Piękne uczucie - A chciałbyś? - spytała niemal od razu - Moglibysmy kiedyś.. no wiesz, razem - rzuciła już bardziej niepewnie. Bo kto wie, może Otis nienawidził wody, lub tak naprawdę panicznie bał się ryb albo rafy koralowej. Akurat tego tematu jeszcze nigdy nie pokrywali, wiec nie miała bladego pojęcia.
- A coś ty, tak naprawdę siedzę w wannie i puszczam sobie na laptopie odgłosy fal. Wiesz, żeby wczuć się w klimacik - zażartowała, przypominając jak za dzieciaka matka napuszczała jej wody po same brzegi wanny, razem z ogromną ilością piany, a ona pływała i nurkowała udając syrenkę - A tak na serio, to tak, siedzę na plaży w towarzystwie największej miłości mojego życia - spuściła wzrok na niewielką, przezroczystą butelkę po tequili - nazywa się SierraTequlia. Może kiedyś was sobie przedstawie - przytrzymała telefon ramieniem i zabrała się za otwieranie, wcześniej zdejmując charakterystyczną, czerwoną czapeczkę z zakrętki i umieszczając ją sobie na głowie. Jakieś zalety miało to całe rozmawiania przez telefon - nie musiał przynajmniej na nią patrzeć i zastanawiać się co dokładnie jest z nią nie tak.
- A ty w domu? Piszesz kolejną szpiegowską aplikację, którą podbijesz świat? - prychnęła, biorąc pokaźnego łyka - Mi możesz powiedzieć, nikomu nie zdradzę twojego sekretu - zapewniła ze skwaszoną miną, pozwalając, by palący płyn rozpierdalał jej gardło.
Otis Goldsworthy
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
Harry
listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
To zabawne jak szybko przywykł do tych rozmów i wymiany wiadomości, a pytania zadawane przez Jo wcale go nie irytowały, chociaż niektórzy mogliby pomyśleć, że były głupie i totalnie do czapy. Pewnie większość ludzi zignorowałoby je , puszczając w niepamięć, ale nie Otis. On bardzo chętnie podłapywał temat, odpowiadał na każdą zagwozdkę dziewczyny i sam również pytał o różne bardziej lub mniej istotne rzeczy. Niekiedy czuł się trochę idiotycznie, bo nie mówił jej o sobie całej prawd, ale przecież ta znajomość miała być tylko na chwilę, a Jo miała zniknąć z jego życia równie szybko i niespodziewanie, jak się w nim pojawiła, prawda? Właściwie Goldsworthy był przekonany, że stanie się tak po ich pierwszym telefonie, kiedy odebrał połączenie od nieznajomego numeru, a całkiem obca dziewczyna uraczyła go przekleństwami i oskarżyła o zdradę. I chociaż nie miał pojęcia o co chodzi, postanowił pobawić się w tego łamacza serc, o którym była mowa. Dopiero jak jego rozmówczyni zdążyła się wygadać i wyrzucić z siebie wszystko co chciała, przyznał się, że nie jest tym gościem, do którego zamierzała zadzwonić. Śmiesznie wyszło, on akurat mocno napierdalał się z tego w duchu przez całą konwersację. Zresztą do tej pory miał z tego czystą pompę.
- Nigdy o tym nie myślałem - mimochodem wzruszył ramionami, bo serio nie zastanawiał się nad nurkowaniem. Umiał i lubił pływać, ale jakoś niespecjalnie go ciągnęło do nurkowania. Jasne, mogłoby być fajnie, ale bez tego też dało się żyć. - Zapraszasz mnie na podziwianie raf koralowych i to w towarzystwie tequili? Kto by pomyślał, że taka z ciebie romantyczka - zaśmiał się głośno, ale chyba żadne z nich nie przypuszczało, że ich spotkanie mogłoby dojść do skutku. Czasem któreś z nich poruszało ten luźny temat, ale nie było to nic zobowiązującego. Po co mieli to psuć spotkaniami twarzą w twarz? Tym bardziej, że Otis za daleko zabrnął w swoje kłamstewka.
- Tylko uważaj tam na siebie - rzucił zgryźliwe z tym swoim głupim uśmieszkiem na twarzy. Dobrze, że Jo nie mogła widzieć tego uśmiechu, przecież wyglądał wtedy jak jakiś debil. - I nie wchodź do wody z telefonem, bo się prąd pierdolnie. A po procentach to w ogóle pewnie zaraz się utopisz - dodał optymistycznie, poprawiając poduszkę pod głową; polokowane włosy opadły mu na oczy, więc musiał je zdmuchnąć, tym samym robiąc do słuchawki charakterystyczny podmuch.
- Nie, dziś mam fajrant od pracy. Byłem u rodziców na obiedzie. Przyjechały moje siostry, trochę posiedzieliśmy, pogadaliśmy. Wiesz, taki co tygodniowy spęd rodzinny. Ostatnio nie mogłem wpaść, więc teraz nie chcieli mi odpuścić - wyjaśnił pokrótce, chociaż temat rodzinne wolał omijać, skoro już wypalił z jakiej to bogatej familii nie pochodzi. Pójdzie za te swoje bajeczki do piekła, na pewno. Spłonie w nim, kurwa. - Jak twój dzień w pracy? Nie wymordowali cię tam za bardzo? - odbił pytanie i to wcale nie z grzeczności i dlatego, że tak wypadało, po prostu gadka zawsze im się kleiła, a tematy przewiały płynnie. Akurat w tym nie było żadnej ściany ani nic nie był wymuszone.

Jo King
towarzyska meduza
-
Barmanka — Rudd's
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Jak widac po samej nazwie postaci - zycie Jo to jeden wielki żart. Nie miała lekko. Za dzieciaka z początku musiała użerać się z ojczymem-tyranem, następnie ze stratą ukochanej mamy, by finalnie w wieku czternastu lat wylądować z rocznym bratem w domu dziecka. Braciszek szybko znalazł nowy dom, jednak ona spędziła tam całe swoje młodzieńcze lata.
Zaśmiała się pod nosem.
Zdecydowanie daleko było jej do romantyczki - Nie potrafiła mówić uczuciach, czuła się niezręcznie dostając prezenty i nigdy nie wiedziała co odpowiedzieć, kiedy ktoś prawił jej komplementy. W bidulu mało kto przejmował się uczuciami czy zdaniem drugiego człowieka i chociaż przez kilka pierwszych lat swojego życia dorastała przepełniona miłością od matki, większość z tego wszystko zdążyło się już dawno ulotnić z jej ciała oraz pamięci. Czas zabija wspomnienia. Nie ważne jak bardzo by się nie starać utrzymać je przy sobie - one i tak odejdą. Powoli. Na zawsze.
- To ty powinieneś mnie zaprosić - prychneła, unosząc głowę w kierunku gwieździstego nieba - Przerpaszam bardzo, ale kto tu nosi gacie w tej znajomości? Gdzie twoje jaja, Otis? - zaczepiła, wypuszczając na twarz cwaniacki uśmiech, którego on i tak nie był w stanie zobaczyć. Lubiła się z nim droczyć. Lubiła podłapywać głupie wymiany zdań, a w dodatku przychodziło jej to wyjątkowo naturalnie - ..A wtedy ja EWENTUALNIE mogę przynieść tequilę - zgasiła papierosa w kupce piasku, którą sama przed chwilą uformowała, poważnie zastanawiając się dlaczego, do jasnej cholery, nie zaczęła jeszcze budować żadnego zamku z piasku. Otwartą dłonią roztrzepała suchą część na boki, próbując dostać się do tej bardziej wilgotnej, podatnej na formowanie.
- Przecież uważam. Nie jestem już małą dziewczynką - przewróciła oczami, chociaż zdążyła się już przyzwyczaić to tej uszczypliwej troski Otisa - ..chociaż czy taką dużą to nie wiem, bo właśnie przemierzam się do budowania zamku - rzuciła rozbawiona, przytrzymując telefon przy uchu ramieniem, kiedy tuż przed sobą formowała już pierwszą wieżyczkę - Poza tym, już nie bądź taki troskliwy, bo jeszcze pomyśle, że tęskniłabyś za mną, gdybym faktycznie się utopiła - prychła, zastanawiając się, czy ona tęskniłaby za nim. Na pewno tęskniłaby za rozmowami, rozkminami i wspólnym słuchaniem muzyki, ale czy tak naprawdę jesteś w stanie zatęsknić za kimś, kogo nigdy nie poznałeś? Potrząsnęła głową, próbując wyrzucić z siebie te dziwne, #deepasshit myśli i skupić się na uklepywaniu piasku.
Coś w środku zakuło ją niespodziewanie, kiedy wspomniał rodzicach i wspólnym obiedzie.
Wiesz, taki co tygodniowy spęd rodzinny
Nie wiem - chciała odpowiedzieć, ale w ostatni chwili ugryzła się w język. Ostatnie czego chciała to fali pytań na temat jej rodziny, spędzania świat i innych family related stuff, których nie miała. Zazdrościła mu tego. Zazdrościła mu rodziców, niezależnie od tego jak żałośnie to brzmiało.
- Co robią twoje siostry? - zagadała, próbując kierować cały temat rozmowy na Otisa - mało o nich mówisz. Opowiedz mi coś - rozglądnęła się po plaży i widząc, że dookoła nie ma żywej duszy, złapała za telefon i przełączyła na głośnomówiący. Ileż można trzymać ten telefon w tak niewygodniej pozycji, podpierając ramieniem. Jeszcze trochę i wszystko by jej zdrętwiało.
- Wymordowali - westchnęła głośno, dając mu tym samym znać, że dzisiejsza zmiana zdecydowanie należała do tych bardziej męczących - Czasami mam wrażenie, że na co dzień ci ludzie żyją w jakiś pierdolonych klatkach, odcięci od świata i raz na tydzień ktoś wypuszcza ich na światło dzienne, a oni jak te wygłodniałe zwierzęta biegną do pubów, ciskają po ladzie, przekrzykują i robią totalny rozpierdol. Wyobraź sobie, że jeden typ dzisiaj DOSŁOWNIE przeskoczył przez barek, podjebał szklankę z szafki i zaczął sobie lać piwo. No kurwa - skwitowała, żałosnym tonem. Nienawidziła takich klientów. Nienawidziła, kiedy ludzie nie mieli jakichkolwiek manier, kiedy nie potrafili czekać, przepychali się i zabierali jak własne, kiedy niecierpliwość przejmowała kontrole.
Otis Goldsworthy
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
Harry
listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
Otis był mistrzem żenujących sytuacji - nie potrafił flirtować, nie wychwytywał aluzji, kiedy ktoś próbował lecieć z nim w bajerę, a zamiast komplementów rzucał jakieś durne żarciki, bo właśnie w ten sposób okazywał drugiej osobie sympatię. Nie wychodził na tym najlepiej, o czy mógł świadczyć fakt, że wciąż był sam, a jego związki nie należały do długotrwałych. Właściwie ten najdłuższy trwał niecałe dwa lata i niespecjalnie należał do szczególnie szczęśliwych. Gdyby taki był, on i jego była ciągle trwaliby w tej relacji, prosta sprawa.
- Ja powinienem? - w jego głos wdarło się nieukrywane zdziwienie. - Wy, kobiety, domagacie się równouprawnienia, ale na randkę to niby facet powinien zapraszać? Daj spokój, Jo, co to za stereotypy? - zaśmiał się, ale bez żadnych złośliwości. Najwyraźniej mieli inne podejście do tego typu spraw, bo niby z jakiej racji dziewczyny nie mogły zapraszać gości na randkę? W sumie to fajnie, kiedy wychodziły z inicjatywą, bo przecież faceci też mieli prawo do nieśmiałości i nie zawsze wiedzieli jak zacząć albo zaproponować spotkanie. I szczerze powiedziawszy, Otis był wdzięczny takim dziewczynom, nawet jeśli później sam robił z siebie skończonego kretyna.
- Może i tęskniłbym trochę - przytrzymał telefon ramieniem i sięgnął po paczkę fajek, po czym zwlekł się z kanapy, podszedł do okna i przycupnął na parapecie. - Ale nie jakoś za mocno, bo jeszcze pomyślałabyś, że mi zależy czy coś - między wargami Goldsworthy'ego wylądował papieros; palił tylko czerwone Marlboro, bo ojciec zawsze powtarzał, że jeśli już truć się, to czymś porządnym. A że nie palił dużo, to było go stać na takie przyjemności - paczka starczała mu na przeszło tydzień. No chyba, że akurat lądował na jakiejś imprezie, wtedy fajki z paczki znikały nieco szybciej. Ale kto... Kto biednemu zabroni, nie?
Nieczęsto mówił o swojej rodzinie. Głównie dlatego, że już wystarczająco naopowiadał o niej nieprawdziwych rzeczy, więc niedługo bidulek sam pogubi się we własnych ściemach. Powinien chyba zacząć sporządzać jakieś notatki, żeby się na czymś nie wyłożyć.
- Nie mówię o nich za wiele, bo za bardzo o czym gadać - wypuścił dym kącikiem ust i spojrzał przez uchylone okno gdzie ponad horyzont. - Właściwie wszystkie pracują, a najmłodsza ciągle mieszka z rodzicami i nie za bardzo wie, co zrobić ze swoim życiem - w sumie spoko, bo otisowe siostry w każdej chwili mogą być make in progress, więc jakby ewentualnie się nie stworzyły to zawsze można uznać, że znowu leciał w chuja i kłamał, hehe. - A ty masz jakieś rodzeństwo? - zapytał z zainteresowaniem nie przypominając sobie, żeby Jo wspominała kiedykolwiek o siostrach albo braciach.
Oczami wyobraźni widział jak domniemany typ, o którym przed chwilą była mowa, przeskakuje przez bar i funduje sobie samoobsługę. No co za gość, jak tak w ogóle można?
- Mam nadzieję, że tym sposobem zagwarantował sobie dożywotni zakaz wstępu do baru - prychnął pogardliwie, bo nawet Otis, mimo że bywał głupi niczym but, a jego żarty często wymykały się spod kontroli, nie byłby zdolny do czegoś takiego. A po pijaku zdarzało mu się robić głupie rzeczy. Na szczęście na swoje usprawiedliwienie miał to, że dużo odpierdalał również na trzeźwo.

Jo King
towarzyska meduza
-
Barmanka — Rudd's
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Jak widac po samej nazwie postaci - zycie Jo to jeden wielki żart. Nie miała lekko. Za dzieciaka z początku musiała użerać się z ojczymem-tyranem, następnie ze stratą ukochanej mamy, by finalnie w wieku czternastu lat wylądować z rocznym bratem w domu dziecka. Braciszek szybko znalazł nowy dom, jednak ona spędziła tam całe swoje młodzieńcze lata.
Mimowolnie przewróciła oczami na wzmiankę o stereotypach. Faktycznie - miała je. Kiedy była mała, matka zawsze opowiadała jej historie na dobranoc o pięknych księżniczkach i walecznych rycerzach ratujących dzień, o prawdziwej miłości, o dostawaniu kwiatów, komplementów i życiu długo i szczęśliwie. Oczywiście szybko przekonała się, że to całe szczęśliwie to jeden, wielki pic na wodę fotomontaż, a miłość jako uczucie trwałe i silne tak naprawdę nie istnieje i tyle było z jej wielkich marzeń o dużym domu z ogrodem, kochającym mężu i gromadce dzieci, roześmianych do granic możliwości. Ale zawsze warto się łudzić, nie?
- Od razu Jo i stereotypy - przedrzeźniła go, starają się imitować ton, w jakim mówił - Chociaż raz mi się od życia należy - zadarła brodę, chociaż on i tak nie mógł tego zobaczyć - Wy faceci, wszystko trzeba za was robić. Jeszcze żadnego takiego nie spotkałam, co by mnie sam z siebie zaprosił na randkę, wiec gdzie tu jakieś stereotypy - prychnęła głośno, mówiąc zgodnie z prawdą. Zazwyczaj to ona wyciągała facetów na nic nieznaczące spotkania, lub po prostu była zbyt najebana, żeby pamiętać by jakiś ją kiedyś gdziekolwiek zaprosił. Poza tym, w dzisiejszych czasach to zdecydowanie kobiety należały do tych z jajami. Sorry, boys.
- Trochę to i tak dużo - delikatny uśmiech wkradł się na jej twarz. Nie sądziła, że ktokolwiek mógłby kiedykolwiek za nią tęsknić, chociaż to tak normalna rzecz - Też bym trochę tęskniła, jakbyś nagle przestał się odzywać - rzuciła cicho, chociaż doskonale dało się zrozumieć jej słowa. Poklepała kupkę piasku, która miała imitować lewe skrzydło zamku. Wyszło nieco koślawo, a okna wyglądały bardziej jak z więziennej celi niż szlacheckiego dworu, ale kto by tam się czepiał. Szczegóły. Ciemno było, okej?
Słuchała uważnie o siostrach Otisa, patykiem wykonując niewielkie dziury w swojej piaskowej budowli, zastanawiając się jak to tak naprawdę jest mieć rodzeństwo. Czy gdyby ona i Benny wciąż byli razem, dogadywaliby się? Czy może kłócili do tego stopnia, że przed trzydziestką któreś z nich złożyłoby wniosek o zakaz zbliżania się? Czy mieliby dobre kontakty? Czy mówiłby jej o nowych zauroczeniach, smutkach i przygodach, a ona niczym superbohater broniłaby go przed osiłkami na ośce? Może Jo w któreś alternatywnej rzeczywistości ma odpowiedzi na te pytania.
- Nie - rzuciła szybko, w odpowiedzi na jego pytanie. Za szybko. Odchrząknęła lekko, kontynuując wypowiedź - To znaczy nie mam. Jestem jedynaczką. Chociaż zawsze chciałam mieć brata - oh jak żałosna była w tamtym momencie, siedząc na opuszczonej plaży, tworząc babki z piasku i kłamiąc na temat jedynego członka rodziny, którego bezgranicznie kochała. Good job, Jo.
- Zagwarantował sobie wpierdol od ochroniarza, a to już wystarczająca kara - zaśmiała się na głos, przypominając tę durną sytuację - Jedyne po co przyszedł to napisać się browarka, a wyszedł z podbitym okiem i najprawdopodobniej złamaną ręką. Trochę przykre, biorąc pod uwagę fakt, że nawet nie wypił tego piwa, które tak desperacko próbował nalać - bo przecież gdyby się napił znaczyłoby to, że chociaż było warto, a tak? Tak to tylko dostał po pysku - A ty? Jaka jest najgłupsza rzecz, jaką zrobiłeś w miejscu publicznym, Otis? - zainteresowała się.

Otis Goldsworthy
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
Harry
listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
Biorą pod uwagę fakt, że Otis pochodził z dużej rodziny, w przyszłości może i chciał mieć żonę, ale nad posiadaniem dzieci musiałby poważnie się zastanowić. Wszyscy wokół powtarzali mu, że byłby dobrym i przykładnym ojcem, o co postarali się jego rodzice, ale on nie wyobrażał sobie brać taką odpowiedzialność za kogoś, skoro sam ledwo radził sobie w życiu. Nie miał wykształcenia, jego praca była mocno średnia, więc niby jakim cudem miałby zapewnić dziecku byt? Że niby mieliby żyć skromnie, ale godnie? Wolał podziękować, już to przerabiał. O ile jego ojciec pragnął po prostu mieć dużą rodzinę, bo własnej nigdy nie miał, Otis, gdyby kiedykolwiek przyszło mu zakładać familię, pragnął dla nich czegoś większego. Bo czasem miłość to po prostu za mało.
- Musiałaś trafiać na beznadziejne przypadki - odniósł się do facetów, którzy nigdy nie zapraszali Jo na randki. - Przykra sprawa. Ale może w końcu spotkasz takiego, który tak sam z siebie zapyta, czy chciałabyś z nim gdzieś wyskoczyć - czy mówił teraz o sobie? Raczej nie, chociaż taka myśl pojawiła się w jego głowie, ale zagościła tam dosłownie na moment.
Zamyślił się na moment , dumając nad tym, dlaczego miałby przestawać się odzywać? To znaczy, różne są wypadki losowe, a niekiedy ludzie po prostu nie dogadują się na jakieś płaszczyźnie i kontaktu urywają się. Czasem tak się po prostu dzieje i Otis nie znał przyczyny. Ludzie pojawiali się i znikali. on dotychczas musiał pożegnać się z wieloma znajomościami. Jedne były dla niego cholernie ważne, inne mniej, ale za każdym razem bolało podobnie. Na szczęście był zahartowany i starał się nie przyzwyczajać do ludzi aż tak, żeby później uniknąć przykrych rozczarowań.
- To ja, nawet tak jak teraz, kiedy jesteśmy w trakcie rozmowy, tęsknie sobie tak na zapas - wyznał szczerze, no bo co tu ukrywać, skoro rzeczywiście tak było? Super, fajnie, że nagle zebrało mu się na wyznania, skoro już na samym starcie karmił Jo kłamstwami. - Możesz napajać się tym momentem, więcej tego nie powiem - zaśmiał się i przycisnął resztkę papierosa do ust, po czym wcisnął go do popielniczki w postaci słoika po piklach.
Zsuwając się z parapetu, przysłuchiwał się uważnie słowom Jo. Ciekawe, jak to było być jedynym dzieckiem w rodzinie. Czy wtedy miało się wszystko? Najfajniejsze zabawki, nowe, w ogóle nie zużyte ubrania i całą atencję rodziców, którą nie trzeba było się z nikim dzielić? Z drugiej strony, musiało być wtedy bardzo... Pusto. I smutno.
- Czy bieganie na golasa po parku El Estero można zaliczyć do tych głupich rzeczy? - ponownie zajął miejsce na kanapie i podłożył sobie pod głowę ulubioną poduszkę. - Przegrałem zakład, a że jestem honorowy, to nie mogłem się z tego wykręcić. Szkoda tylko, że policjanci, którzy mieli akurat w pobliżu obchód, wzięli mnie za ekshibicjonistę i zgarnęli na dołek. Dwadzieścia cztery godziny za kratkami, wyobrażasz to sobie, Jo? Teraz wszystkim mówię, że swoje odsiedziałem - no rzeczywiście, kurwa, aż dobę. Taki z niego wstrętny kryminalista. - A jak z tobą? Co tam durnego odwaliłaś? Podejrzewam, że miałaś w życiu mnóstwo takich sytuacji, ale jakaś na pewno szczególnie zapadła ci w pamięć - to zadziwiająco, jak swobodnie potrafili ze sobą rozmawiać. Otis naprawdę czasem nie mógł w to uwierzyć, bo chyba dawno z nikim tak dobrze nie prowadziło mu się konwersacji. I musiał przyznać przed samym sobą, że to naprawdę było miłe.

Jo King
towarzyska meduza
-
Barmanka — Rudd's
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Jak widac po samej nazwie postaci - zycie Jo to jeden wielki żart. Nie miała lekko. Za dzieciaka z początku musiała użerać się z ojczymem-tyranem, następnie ze stratą ukochanej mamy, by finalnie w wieku czternastu lat wylądować z rocznym bratem w domu dziecka. Braciszek szybko znalazł nowy dom, jednak ona spędziła tam całe swoje młodzieńcze lata.
Uśmiechnęła się delikatnie na jego słowa, opadając plecami na jeszcze ciepły piasek. Słońce zaszło już wieki temu, jednak temperatura trzymała wszystko wyjątkowo zagrzane. Spojrzała na niebo - zero chmur. Kilka gwiazd świeciło jaśniej niż inne, układając się w mało jej znane konsternacje. Śmiesznie jej było z myślą, ze ktoś za nią tęskni, a tym bardziej Otis. Przecież nawet dobrze się nie znali. Byli czystym przypadkiem, efektem ubocznym źle wpisanego numeru telefonu, głosami po drugiej stronie słuchawki. A jednak tak bardzo zdążyła się do niego przyzwyczaić. Tak bardzo przywiązać. A przecież ona nie przywiązuje się do nikogo. Nie pozwala na słabość i uczucia, bo jedyne co się potem z tego ma to zawód. Pieprzony zawód, że jak zwykle życie miało inny plan, że znowu coś poszło nie tak, że zostało się samym. Wszyscy kiedyś odchodzą - chcąc lub nie - pozostawiając za sobą jedynie zawód, żal i samotność. Wychodziła z założenia, że można tego uniknąć przez brak przyzwyczajenia i nadziei - a jednak leżała na plaży, wpatrując się w gwiazdy i zastanawiając czy w realnym życiu ich drogi z Otisem kiedyś się skrzyżują. Doszukiwała się przyszłości, która najprawdopodobniej nigdy nie nastąpi. Doszukiwała się uczucia, które było jedynie złudzeniem.
- Napawam się, napawam - przewróciła rozbawiona oczami - Chociaż nie wiem czym sobie zasłużyłam na takie WYZNANIA - wyraźnie podkreśliła ostatnie słowo, kładąc na nim mocniejszy akcent. Rzadko rozmawiali na te tematy. Prawie nigdy. Zazwyczaj były to randomowe historie z dnia, lub w jej przypadku totalnie ściemnione przygody z dzieciństwa o tym jak ojciec zwykł zabierać ją do cyrku w urodziny, albo jak to na rodzinnych wakacjach łowiła ryby w towarzystwie ulubionego wujka Toma. Wytworzyła alternatywną rzeczywistość, która nawet nie stała obok tej prawdziwej. Nadawałaby się, kurwa, do The Circle.
- NA WALETA? - ryknęła głośnym śmiechem, zasłaniając usta prawą dłonią - Kurwa, Otis - samotna łezka spłynęła po policzku, a brzuch wykonywał energiczne podskoki. W tamtym momencie nie była już pewna czy to ta biała Tequila, czy może ten typ do drugiej stronie telefonu tak mocno ją rozbawił - Chciałabym to zobaczyć - skwitowała bez namysłu. Kochała takie durne akcje i gdyby pewnie była tam wtedy z nim, sama wyskoczyłaby z ciuchów i zaczęła biegać, podśpiewując równie żałosne, muzyczne hity.
- Najgłupsza rzecz, jaką zrobiłam w miejscu publicznym? - powtórzyła własne pytanie, chcąc dać sobie trochę czasu do namysłu - Czy wymiotowanie w przymierzalni najbardziej ekskluzywnego sklepu w galerii handlowej i ucieczka przed ochroną się zalicza? - prychnęła, wracając wspomnieniami do tych pierwszych kilku miesięcy na wolności, kiedy eksplorowanie alkoholu i jego skutków należało do codziennych czynności - Więc ja i moja przyjaciółka trochę się upiłyśmy. Przez trochę mam na myśli BARDZO, a wiadomo jak się dużo wypije to potem równie BARDZO chce ci się do kibla, nie? No wiadomo, że tak. Wiec weszłyśmy do najbliższej galerii. Tylko do kibelka. Ale potem jakoś tak się stało, że Tess bardzo chciała kupić sobie spodnie i nim się obejrzałyśmy siedziałam w przymierzani, czekając na nią. Było tam tak kurwa ciepło i w dodatku jebało najbardziej obrzydliwym miksem perfum, jaki był tylko możliwy. Zrobiło mi się cholernie niedobrze, tak to kurwa tak niedobrze Otis - krzyknęła do słuchawki, krzywiąc się na samo wspomnienie - Powiedziałam jej to, ale ona tak bardzo chciała przymierzyć te spodnie. No wiec próbowałam poczekać aż skończy, serio próbowałam. Ale kurwa no nie wyszło. Obrzygałam cała przymierzanie razem z lustrem i tymi spodniami, które jak się chwile potem okazało kosztowały cztery stówy. CZTERY STÓWY. Nie mogłyśmy ich kupić. Nie mogłyśmy ich oddać. Sklepowa już przyszła pytać czy wszystko okej… Spanikowałyśmy. Dałyśmy długą - ona w tych obrzyganych, niezapłaconych spodniach, ja z kolejną porcją wymiocin w drodze, obrzydliwym samopoczuciem i chwiejnym biegiem. I tak przez całe centrum handlowe. Musiało to wyglądać jak z taniego filmu. No i tak. Finalnie nas złapali, ale całe szczęście mama koleżanki opłaciła spodnie i wyciągnęła nas z tego wszystkiego - skłamała na sam koniec. Nie chciała mówić, że to była tyle jedna z wielu kradzieży ciuchów, której nigdy nie spłaciły. Po co mu to wiedzieć? Nie było to nic wartego pochwały. Uniosła się na chwilę na łokciu, by złapać z butelkę Tequili i wyzerować ją migusiem, po czym ponownie runęła na mięciutki piasek.
- Myślisz, że już kiedyś się widzieliśmy? - rzuciła po chwili milczenia - No wiesz, tak po prostu na ulicy albo w autobusie.. - nie znali swoich twarzy. Nie mieli pewności, że tak naprawdę się nie znają. Byli w podobnym wieku, mogli nawet mieć tych samych znajomych.

Otis Goldsworthy
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
Harry
listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
Mimo że za nic w świecie nie przyznawał się do tego przed nikim, a tym bardziej przed samym sobą, to w głębi duszy nie wierzył w przypadki. Uważał, że wszystko, co się działo, działo się z jakiegoś powodu. Otis usilnie twierdził, że ludzie, którzy pojawiają się w naszym życiu, pojawiali się w nim z jakichś konkretnych przyczyn. W dużej mierze były to przelotne znajomości, ale każda taka znajomość coś wnosiła i nie pozostawała zupełnie bez znaczenia. A nie raz niektóre osoby zostawały na dłużej, a czasem nawet na stałe. Rodziły się z nich wspaniałe przyjaźnie i wyjątkowe miłości, i chociaż nikt o to nie prosił, po prostu tak się działo. Zrządzenie losu, można powiedzieć. Zupełnie, jak w przypadku jego znajomości z Jo. Tak miało być i już. Może gdyby nie ten omyłkowy telefon, poznaliby się prędzej czy później? Możliwe, ale teraz już się o tym nie przekonają.
- Pewnie, że chciałabyś zobaczyć mnie na golasa - powiedział poważnym tonem, przekładając telefon do drugiej ręki; wzrokiem omiótł stolik w poszukiwaniu słuchawek, ale nigdzie nie mógł ich dostrzec. - Przyznaj, że o niczym innym nie marzysz - tym razem parsknął w słuchawkę zduszonym śmiechem i momentalnie zamienił się w słuch, kiedy dziewczyna zaczęła opowiadać o swojej niezapomnianej przygodzie w galerii handlowej. Na przemian rzucał przeciągłe COOO, a potem rechotał głupio. kręcąc głową z lekkim politowaniem, bo nawet on nie odpierdalał w swoim życiu takich akcji. To znaczy, nie raz się porzygał, nawet zdarzyło mu się obrzygać po imprezie własną siostrę, ale poza znakiem drogowym, który informował o zakazie parkowania (innych lepiej nie ruszać, bo później może dojść do tragedii, a mandacik jeszcze nikomu nie zaszkodził), niczego nie próbował ukraść. Może za małolata jakiegoś batona, kiedy to podpuścili go starsi koledzy, więc to, co odjebała Jo wraz z przyjaciółką wydało mu się hitem nad hitami.
- Serio uciekłyście? - dalej nie wierzył w to, że dziewczyny nie próbowały jakoś wyjaśnić sytuacji. Może dałoby się cokolwiek ugrać? Pewnie nie, ale w dalszym ciągu wszystko wydawało się lepsze od ucieczki, skoro mama Tess i tak ostatecznie zapłaciła za szkody. - Nieźle pojebane. I dlatego tak mi się to podoba - Goldsworthy doceniał takie akcje. Bardzo. Całym, kurwa, serduszkiem. I na sto procent, gdyby przyszło co do czego, uczestniczyłby w tym całym zdarzeniu z wielkim bananem na mordzie.
Bardzo niechętnie, ale Otis w końcu podniósł się z tej kanapy i podreptał do wąskiego korytarza, gdzie z kieszeni bluzy wyciągnął słuchawki i podłączył je do telefonu - odkąd zgubił bezprzewodowe, ciągle używał tych z kablem. Te przynajmniej dalej ciągnęły się za nim, gdy wypadały z uszu w drodze powrotnej z przygód wypełnionych wysokoprocentowym alkoholem.
- Słyszysz mnie? - rzucił do mikrofonu z wyraźnym zniecierpliwieniem w głosie. - Nosz kurwa. Halo? HALO? O, dobra - w końcu Jo odpowiedziała, więc mógł wrócić na wcześniejsze miejsce, ale tym razem po prostu usiadł, bo od tego leżenia, to już go plecy bolały. I pewnie pachwiny. - Szczerze mówiąc, nie zastanawiałem się nad tym. Może widzieliśmy się, jak staliśmy w kolejce do mięsnego? Albo ustąpiłem ci miejsca w przychodni, jak czekaliśmy na pobranie krwi i powiedziałem, żebyś szła pierwsza? Albo schyliłaś się po ćwierćdolarówkę, która wypadła mi z kieszeni jak płaciłem za fajki? Kto wie - wzruszył ramionami, ale teraz Jo dała mu zagwozdkę, bo pewnie spędzi pół nocy, myśląc nad tym tematem. - Jak sobie mnie wyobrażasz? - to zabawne, że mieli XXI wiek i wypasione telefony komórkowe, a oni w dalszym ciągu nie przesłali sobie zdjęć i nie znaleźli się na żadnych portalach społecznościowych. Trochę tak, jakby zatrzymali się w latach siedemdziesiątych. Brakowało jeszcze, żeby wydzwaniali do siebie ze stacjonarnych telefonów na korbkę.

Jo King
towarzyska meduza
-
Barmanka — Rudd's
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Jak widac po samej nazwie postaci - zycie Jo to jeden wielki żart. Nie miała lekko. Za dzieciaka z początku musiała użerać się z ojczymem-tyranem, następnie ze stratą ukochanej mamy, by finalnie w wieku czternastu lat wylądować z rocznym bratem w domu dziecka. Braciszek szybko znalazł nowy dom, jednak ona spędziła tam całe swoje młodzieńcze lata.
Donośny śmiech wydobył się z jej gardła, odstraszając pobliskie mewy, wylegujące się na złożonych, plastikowych leżakach. Był to śmiech szczery i wesoły wywołany głupimi tekstami Otisa, które oczywiście przyjęła z wielkim uśmiechem na ustach, zapewne rzucając coś w stylu O niczym innym nie marzę i pomimo tego, że były to czyste żarty, Jo mimowolnie przygryzła dolną wargę wyobrażając sobie ładne, lekko przypakowane ciało Otisa. Otisa ze swoich wyobrażeń rzecz jasna, bo przecież na żyro raczej nigdy się nie spotkali.
- Ha-halo? No słysze. Słysze cie, deblu! - krzyknęła do słuchawki, kiedy ten kolejny raz zadał to samo pytanie - SŁYSZE KURWA. A, już jesteś? Okej - prychnęła, kręcąc głową z rozbawienia. Rozmawiali ze sobą jak prawowici emeryci z nowym aparatem słuchowym na bluetooth, który co chwile wydawał się rozłączać jak moje pieprzone słuchawki przy oglądaniu filmów. Śmieszni byli. Zabawni wręcz. Dobrani niczym Jay i Gloria.
Słuchała, kiedy wymieniał wszystkie możliwie potencjalne sytuacje ich wcześniejszego spotkania, zastanawiając się, czy któreś z nich faktycznie mogłoby mieć miejsce. Bo mogło. W końcu mieszkali w tym samym mieście, oddychali tym samym powietrzem i spoglądali na te same gwiazdy każdego wieczoru. Delikatny uśmiech wyrwał się na jej usta, kiedy leżąc na plecach dostrzegła niewielką spadającą gwiazdę. Błysnęła jedynie na moment. nie pozostawiając nawet czasu na wypowiedzenie życzenia. A szkoda, bo miała ich wiele.
- Hm? - spytała jakby wybudzona z zamyślenia - Niech pomyśle.. - poprawiła się na piasku, wiercąc nieznacznie, przewracając w dłoni niewielki kawałek gałęzi. Jak sobie go wyobrażała? Niby wiele razy o tym myślała, jednak nigdy nie wymalowała w głowie wyraźnego rysopisu. Postanowiła iść na przeczuciem - Blondyn. Krótkie włosy. Może jasne oczy? Niebieskie, albo zielone. Trochę pieprzyków na twarzy i uśmiech.. Ładny uśmiech. Często słyszę twój śmiech, nie jesteś snobem - musisz mieć więc ładny uśmiech. Pewnie taki, za którym laski ustawiają się w kolejkach. Trochę wyobrażam sobie ciebie jako takiego luzaka, no wiesz czarna koszulka, obcisłe spodnie, dobre sportowe buty i pewnie jakaś basebolówka z ulubionym zespołem na plecach. Napakowany pewnie też jesteś.. myślę silne ramiona - mówiła powoli, przymykając lekko powieki dla lepszego skupienia. Ciężko było zwizualizować kogoś jedynie na podstawie głosu. Kto nigdy nie próbował ten nigdy się nie dowie, jaki to twardy orzech do zgryzienia.
- A ty? Jak sobie mnie wyobrażasz? - podniosła się z piachu, czując jak coś strzela jej w krzyżach. Kurwa, starość wydawała się nadchodzić wielkimi krokami. Tuż za rogiem była. Otrzepała tyłek, przy okazji rozmasowując bolące miejsce. Złapała za buty i ruszyła w stronę wody, wcześniej wyrzucając butelkę po tequili do pobliskiego kosza na śmieci.
Stawiała leniwe kroki, czując jak z każdym przypływem fali piach pod jej stopami osuwa się na boki. Słuchała uważnie słów Otisa, co chwilę komentując i wyśmiewając kolejne zdania wypadające z jego ust. Lubiła go słuchać. Miał wyjątkowo przyjemny ton głosu, który nie irytował - wręcz przeciwnie - zaciekawiał i sprawiał, że chciało się tylko więcej i więcej.
- Czemu z resztą ludzi nie rozmawia się tak łatwo jak z tobą? - prychnęła do słuchawki. Jakiś magiczny był? Złoty chłopak prosto z marsa lub innej planety? Co było w nim takiego wyjątkowego, że każda najgłupsza rozmowa wydawała się taka ciekawa, przyjemna i za nic niewymuszona.
Otis Goldsworthy
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
Harry
listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
Lubił jej śmiech. Był zaraźliwy i mimowolnie sprawiał, że Otis wtórował Jo podobnym - bardzo głośnym, chociaż on akurat trochę rechotał przy tym jak jakaś rozjechana żaba. Lubił też z nią rozmawiać o wszystkim - o głupotach i tych poważnych sprawach, jakby znał ją praktycznie przez całe życie. Bo nie pamiętał, jak wyglądało jego życie bez tych codziennych rozmów i wymiany wiadomości. Gdyby ktoś na to spojrzał z boku, zachowywali się niczym stare, dobre małżeństwo, bo czasem po sobie cisnęli, a czasem byli nadzwyczaj uroczy. Aż do porzygu. Dokładnie jak Jay i Gloria. A czasem jak Claire i Phil, bo Otis był takim durniem. Kochanym, ale wciąż durniem.
Słuchał uważnie i notował to, w jaki sposób oczami wyobraźni widziała go Jo. Kilka faktów się zgadzało - miał jasne oczy, podobno niebieskie, ale wszystko zależało od światła, bo w słońcu często przybierały zielonkawy odcień. Dużo żartował, więc i uśmiechał się równie niemało, ale ciężko było mu stwierdzić, czy jego uśmiech był ładny. Na pewno nie był snobem, co do tego nie było żadnych wątpliwości. Nie był za to jakoś nadzwyczaj napakowany, ale był wysoki i te mięśnie rozkładały się raczej równomiernie i proporcjonalnie. Rzadko nosił czapki, bo psuły mu fryzurę w postaci loków, na które zdarzało mu się narzekać, bo włosy raczej odmawiały współpracy i nie chciały się układać tak, jakby tego chciał, dlatego niesforne kosmyki wpadały mu do oczu i łaskotały.
- No nieźle, Sherlocku - odparł, ale nie miał zamiaru przytakiwać ani negować jej podejrzeń. - Powiedzmy, że trafiłaś w punkt. Ale tylko powiedzmy - uśmiechnął się łobuzersko i naprawdę szkoda, że Jo nie mogła tego zobaczyć. - Hmm, zastanówmy się - aż przez nadmiar myślenia wyprostował się nienaturalnie, bo potrzebował się skupić, ale myślenie to jednak nie było jego mocną stroną. - Jesteś blondynką. Nie, nie dlatego, że jesteś głupia czy coś. Tak mi się wydaje, że masz blond włosy. Nie jesteś za wysoka, pewnie sięgałabyś mi pod pachę. Oczy masz ciemne, jak orzechy. I piegi. I poważny wyraz twarzy, ale to tylko zmyłka, bo tak naprawdę niezły z ciebie śmieszek, tylko tak się po prostu maskujesz - wymienił pokrótce sposób, w jaki ją widział. Możliwe, że błędnie, ale nie o to w tym chodziło. Każde z nich miało swoje wyobrażenie na temat drugiego i właśnie to było fajne. Trochę tajemnicze, idealne do pobudzenia zmysłów. I tak było dobrze, chyba żadne więcej nie potrzebowało.
- Gdyby ze wszystkimi rozmawiało się tak dobrze jak ze mną, to byłoby nudno. I wiesz, wtedy nie miałbym szans, żeby cię w sobie rozkochać - zaśmiał się z własnego żartu, który w głowie wydał mu się jakoś bardziej śmieszny.
Pewnie pogadali jeszcze chwilę. Pewnie było miło. Pewnie nie mogli się rozłączyć czekając, aż to drugie pierwsze naciśnie na czerwoną słuchawkę na wyświetlaczu komórki. Pewnie zgadali się jeszcze przez smsy i pisali ze sobą do późna, a Goldsworthy nie mógł potem długo zasnąć i miał duży problem, żeby wstać rano do pracy.

/zt x2

Jo King
towarzyska meduza
-
ODPOWIEDZ