listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
Zgrywał się. Wszystko to, co mówił było zwykłym żartem. Niegroźnym, jak mu się początkowo wydawało. Czy to nie tak, że zawsze sobie dogryzali i rzucali w swoim kierunku zaczepne teksty, ironizując i odpowiadając na kolejne zaczepki? Nic dziwnego, że Otis niczego nie rozumiał, a już na pewno nie potrafił pojąć, dlaczego Jo rozłączyła się, kończąc rozmowę w taki dziwny i niecodzienny sposób. Żadnego cześć, do później, spiszemy się. Nic. Tylko on nie widział w tym swojej winy i nie chciał się narzucać, kiedy dziewczyna milczała kolejną godzinę. Właściwie rozkładał ręce, bo co mógł więcej zrobić oprócz tego, żeby dać jej trochę czasu?
W ciągu tych czterech godzin wielokrotnie brał telefon do ręki, żeby coś napisać, ale za każdym razem ten lądował gdzieś na końcu łóżka, a rzut poprzedzony był krótkim jebać.
Tylko Otis wcale tego nie jebał. Ani trochę nie miał wyjebane. Zawsze przejmował się, jeśli wynikały jakieś nieporozumienia, martwił i przeżywał na swój sposób. Niekiedy nie umiał tego pokazać, ale to nie oznaczało, że pozostawał obojętny, jakby zupełnie mu nie zależało. Bo zależało. Bardzo.
Początkowo nie słyszał przychodzącej wiadomości, bo brał prysznic, a telefon został w pokoju pod ładowarką, ale kiedy tylko wszedł do pokoju i wcisnął na siebie koszulkę do spania, od razu dostrzegł migającą na komórce diodę.
Przepraszam.
Nie zastanawiając się długo wybrał kontakt i połączył się z odpowiednim numerem. Jeden sygnał. Drugi. Trzeci.
- Jo? - rzucił do słuchawki, gdy sygnał zamilkł, co oznaczało, że połączenie zostało odebrane. - Wszystko w porządku? - zapytał, choć miał ochotę z wypalić z grubej rury i zagabnąć, co jej odwaliło.
Może Otis powinien wiedzieć, że przekroczył granicę dobrego żartu i przegiął pałkę, posuwając się w nim za daleko. Może powinien próbować dodzwonić się do Jo wcześniej albo chociaż do niej napisać, mimo braku pewność, że ta odpowie. Może powinien przemyśleć swoje zachowanie i w końcu doszedłby do wniosku, że przesadził. Może powinien. Tylko Otis był zbyt głupi i zbyt ograniczony, żeby cokolwiek zauważyć, a tym bardziej domyślić się, że mógł swoimi słowami jakoś ją urazić. Bo niby dlaczego? Co takiego było w opisie randomowych lasek? Wydawało mu się, że przyjaciółce mógł powiedzieć wszystko, nie sprawiając jej tym przykrości. Zwłaszcza, że w dużej mierze nie mówił poważnie i nie miał niczego złego na myśli. I czy to miało w ogóle jakieś znaczenie? Co z tego, że gadał o innych pannach, skoro to z NIĄ wisiał na telefonie od rana do wieczora. Czy to nie świadczyło o tym, jak ważna była dla niego? Miała jego dzień dobry i dobranoc, opowiadał jej o swoim dniu, marzeniach i zmartwieniach. I chociaż od początku nie do końca był szczery, przenigdy nie skłamał w kwestii sympatii, którą ją darzył.

Jo King
towarzyska meduza
-
Barmanka — Rudd's
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Jak widac po samej nazwie postaci - zycie Jo to jeden wielki żart. Nie miała lekko. Za dzieciaka z początku musiała użerać się z ojczymem-tyranem, następnie ze stratą ukochanej mamy, by finalnie w wieku czternastu lat wylądować z rocznym bratem w domu dziecka. Braciszek szybko znalazł nowy dom, jednak ona spędziła tam całe swoje młodzieńcze lata.
Nie chciała się kłócić. Serio. Ostatnie co potrzebowała w swoim życiu to spina z jedyną osobą, która była dla niej ważną częścią świata. Nie otaczała się tłumami, a niewielką grupką ludzi zwanych przyjaciółmi, na których czele dzielnie stał chłopak, którego prawdziwej twarzy nigdy nawet nie było jej dane zobaczyć. No ważny był ten Otis, nie ma się co oszukiwać. Był jej pierwszą myślą po przebudzeniu i ostatnią przed pójściem spać. Był osoba, do której chciała pisać za każdym razem, jak tylko stało się coś poważnego, śmiesznego czy nawet nudnego. Zawsze na samej górze jej kontaktów, zawsze na pierwszy miejscu w skurwiałym sercu, do którego Jo nigdy wcześniej nikogo nie wpuściła. I może to właśnie dlatego słowa, które wypowiedział podczas popołudniowej rozmowy tak bardzo ugodziły ją wewnętrznie. Może nie wiedzieć nawet kiedy, zaczęła oczekiwać nieco więcej, zaczęła czuć nieco więcej. Coraz częściej zastanawiała się, jakim to uczuciem byłoby wylądowanie w jego ramionach. Jak bardzo lubiłaby patrzeć w jego oczy, jak desperacko pragnęła usłyszeć radosny śmieć na żywo, niż przez zniekształcone połączenie. Chciała więcej i to ją przerosło.
Odebrała telefon w milczeniu, próbując powstrzymać od palnięcia kolejnej głupoty, która tylko podkręciłaby całą tą zjebaną sytuację. Nie miała pojęcia, na czym stała. Czy dzwonił, by ją opierdolić? Czy chciał wygarnąć jej, że zachowała się jak ostatnia histeryczka tak po prostu rzucając słuchawka? Nie chciała pierwsza zaczynać nie wiedząc co dokładnie czeka na nią po drugiej stronie, jednak z chwilą gdy spokojnie Wszystko w porządku wybrzmiało w jej uszach, z płuc spadł wielkich rozmiarów kamień, który na moment blokował dostęp do odpowiedniej ilości powietrza. Zsunęła się niżej na kanapie, opierając głowę o miękką poduszkę.
Wszystko okej — zaczęła cicho. Nie była dobra w wyjaśniania. Zawzwyczaj kiedy robiło się nieprzyjemnie, odwracała się na pięcie i dochodziła, bo tak było zdecydowanie łatwiej, niż tłumaczyć się z wykonanych czynów — Sory za wcześniej. Niefajnie zareagowałam — wyjaśniła zdawkowo, nie będąc pewna, czy Otis w ogóle chciał z nią rozmawiać na ten temat. Może lepiej było po prostu zapomnieć ruszyć dalej? Na pewno byłoby łatwiej, ale czy właściwie? To już postanowiła pozostawić w jego rękach.
Co słychać? — wypaliła z dupy, spuszczając wzrok i zabawiając sznurkiem od bordowych dresów. Przeplatała go między palcami, próbując jakoś uspokoić dziwny dyskomfort w żołądku spowodowany całą tą sytuacją. Zawsze tak robiła, gdy była mała — zajmowała czymś ręce, przenosząc uwagę z wirujących myśli na daną czynność. Zazwyczaj działało, więc może i tym razem było w stanie coś wskórać.

Otis Goldsworthy
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
Harry
listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
Nie wiedział czy obecna sytuacja była jakimś zalążkiem sprzeczki, ale ciężko stwierdzić, kiedy nie było się pewnym, co tak naprawdę się wydarzyło. Otis wiedział jedynie, że Jo rozłączyła się i w jego mniemaniu zrobiła to bez powodu. Obraziła się? Zezłościła? Ale dlaczego? Nie miał zbyt wiele wspólnego z bystrością, a domyślanie się czegokolwiek nie było jego najmocniejszą stroną. Jak nie powiedziało się do niego czegoś wprost, to nie wychwytywał aluzji, więc zwykle odpuszczał, nie wdając się w większe szczegóły i uznawał, że wszystko było w jak najlepszym porządku. Taka już z tego Otisa tępa strzała z upośledzeniem umysłowym.
- Dlaczego się rozłączyłaś? - zapytał od razu, bez zbędnych ceregieli i takiej samej, konkretnej odpowiedzi oczekiwał. Żadnego owijania w bawełnę, bo inaczej znów niczego nie pojmie. Generalnie nie można było spodziewać się po nim jakichś niestworzonych cudów, ale przynajmniej wykazywał zainteresowanie.
Jo nie było mu obojętna. Przyjaźnili się, a jeśli było jej źle, zawsze próbował poprawić jej nastrój. Na tym polegała przyjaźń, prawda? Trzeba wspierać się w trudnych chwilach i kibicować sobie w tych dobrych. Gdyby Jo znalazła sobie chłopaka, Otis byłby fanem numer jeden tego związku i szipowałby ich jak nikogo innego na świecie. Taki był z niego wspaniałomyślny ziomeczek!
Na chwilę podniósł się z łóżka, żeby po krótkiej rundzie po pokoju ponownie opaść na miękki materac. Co było słychać? Niewiele. Bo za każdym razem, gdy nie odzywali się do siebie dłużej niż przez godzinę, w Otisa świecie robiło się strasznie cicho.
- W sumie nic ciekawego. Obejrzałem kilka odcinków The Office i zjadłem makaron z wczoraj. A ty? Co fajnego robiłaś? Albo niefajnego? - no właśnie, co robiła przez te cztery godziny, gdy wolała milczeć? Czy choć przez moment pomyślała o tym, że mógł się martwić i zastanawiać, co się z nią działo? Owszem, mógł napisać albo zadzwonić, jednak nie był pewien odzewu ze strony Jo, w końcu rozłączyła się bez wcześniejszych wyjaśnień, a on nie chciał się narzucać. Musiała mieć powód, dla którego to zrobiła i o którym Otis nie miał zielonego pojęcia. Po cichu liczył, że wkrótce czegoś się dowie, ale jeśli dziewczyna zręcznie wymiga się od odpowiedzi, nie miał prawa na nią naciskać. Nie na tym to polegało. To ona musiała tego chcieć, a on mógł jedynie wykazać się cierpliwością i nie drążyć niepotrzebnie, co wcale nie oznaczało, że miał to wszystko gdzieś. Nie miał. Czasem jednak trzeba było odpuścić, żeby nie rozdrapywać i nie pogłębiać nieporozumień. Lepiej nie balansować na krawędzi, gdy ze względu na nadmiar wzrostu miało się takie niezgrabne i pokraczne ruchy,

Jo King
towarzyska meduza
-
Barmanka — Rudd's
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Jak widac po samej nazwie postaci - zycie Jo to jeden wielki żart. Nie miała lekko. Za dzieciaka z początku musiała użerać się z ojczymem-tyranem, następnie ze stratą ukochanej mamy, by finalnie w wieku czternastu lat wylądować z rocznym bratem w domu dziecka. Braciszek szybko znalazł nowy dom, jednak ona spędziła tam całe swoje młodzieńcze lata.
Dlaczego się rozłączyłaś?
No właśnie, dlaczego?
Prawda była iście żałosna, a jednocześnie tak przewidywalna: nie miała pojęcia. Nie miała pojęcia czemu nagle podczas zwykłej, zabawnej rozmowy, w jej sercu zagościł pewnego rodzaju gniew i smutek wywołane słowami Otisa. Dlaczego tak mocno zakuły ją jego słowa? Czy cicho oczekiwała innej reakcji? Czy nieświadomie czekała na konkretny przebieg rozmowy? Może. Problem w tym, że King sama nie potrafiła interpretować swoich uczuć. Nikt jej tego wcześniej nie nauczył. Nikt nie wyjaśnił tych irracjonalnych zachowań, które pojawiały się znikąd, gdy w grę zaczynały wchodzić prawdziwe uczucia. Nikt nie powiedział jej, że kiedy na kimś bardzo będzie jej zależeć, nieświadomie zacznie więcej oczekiwać. Pragnąć. I kiedy Otis zaczął tak bezceremonialnie napierdalać się z tych wszystkich innych typów, jakich malowała, miała ochotę krzyczeć. Dosłownie kurwa drzeć mordę, że jest mu wierna jak cholerny pies. Że nie ma innych, bo tak naprawdę żaden nie był tak fajny jak Otis, żaden nie rozumiał jej tak dobrze jak Otis, żaden nie rozbawiał ją do łez w tak przyjemny sposób, w jaki robił to Otis. Jasne, miała świadomość jak głupio to wszystko brzmiało. Przecież nawet nie znają się w prawdziwym życiu. Jednak niezależnie od tego jak bardzo się starała, nie panowała nad swoimi emocjami. One po prostu były. I może dlatego właśnie się rozłączyła. Może to był ten prawdziwy powód. Bo gdyby tego nie zrobiła, palnęłaby coś głupiego, coś prawdziwego, co tylko by go odstraszyło. A tego przecież nie chciała.
Źle się poczułam — dobra odpowiedź. Zgodna z prawdą. Na swój sposób. W końcu ona poczuła się chujowo psychicznie, ale przecież nic nie stało na przeszkodzie, by obrócić to wszystko na fizyczne symptomy — Strasznie rozbolała mnie głowa i zrobiłam się jakaś cała taka.. nerwowa — wzruszyła żałośnie ramionami, przygryzając brzeg paznokcia. Wiedział, że kłamała? Domyślił się? Cóż, miała nadzieje, że nie. Wcześniej miał w zwyczaju kompletnie nie odbierać aluzji, którą zarzucała Jolene i jak wcześniej irytowało ją to niemiłosiernie, tak teraz pierwszy raz miała nadzieje, że tak właśnie się stanie. Nie było nawet sensu zaczynać tej głupiej rozmowy o uczuciach. Bo po co? Co to zmieni? Nic. Nic, bo przecież jemu było dobrze tak jak było, a ona nie miała zamiaru głupio pieprzyć tej relacji dla własnych zachcianek i odczuć. Już dawno przestała stawiać na własne szczęście i potrzeby.
Z czym ten makaron? — zainteresowała się, upijając po chwili duży łyk pszenicznego piwa, uświadamiając sobie tym samym, że jedyne co pochłonęła przez większość dnia to kubeł lodów orzechowych. Mało zdrowo — Ja co robiłam ciekawego? w sumie to nic, łapałam za telefon co kilka minut, zastanawiając się, czy napisać i zachodząc myślami, czy masz mnie za totalną wariatkę za wybuch z wcześniej Nic takiego — jak zwykle wyjątkowo szczera odpowiedź padła z jej ust. Taka właśnie była ta Jo - chodząca prawda. Dobrze, że nie wystrugał jej pieprzony Gepetto, bo nos już by miała jak z Bielska do Warszawy, albo i dłuższy!
Wiesz, że nigdy nie oglądałam the office? Fajne to? — odłożyła butelkę, zabierając po chwili dupę z kanapy i powolnym krokiem skierowała się do drzwi wejściowych. Świeże powietrze zaatakowało rozgrzane policzki, a przyjemny wiatr, podwiał kilka wolnych kosmyków z jej twarzy. Usiadła na niewielkich, drewnianych schodkach następnie odpalając papierosa — A jakbyś miał wybrać taki jeden najlepszy film, jaki w życiu widziałeś, ale taki NAJLEPSZY, to co by to było? — dobra była w zmienianie tematu, i uciekanie od problemów, trzeba jej to przyznać.

Otis Goldsworthy
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
Harry
listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
Otis kompletnie nie potrafił odczytywać aluzji. Istniało duże prawdopodobieństwo, że nie rozpoznałby ich nawet wtedy, gdy stanąłby z nią twarzą w twarz. Taki już właśnie był. Niedomyślny. Niewnikliwy. Ciężko myślący. W dużej mierze to dlatego, że był facetem, a jak nie pokazało się im czegoś palcem i nie powiedziało SPÓJRZ TUTAJ, to po prostu nie dostrzegali pewnych zależności.
Goldsworthy miał trzy siostry i do tej pory nie nauczył się rozpoznawać znaków, które mogłyby coś sugerować, z czego później tworzyły się awantury o nic. Wystarczyło powiedzieć, żeby zamknął klapę od sedesu, ale nie, one oczekiwały, że się DOMYŚLI. Jakby za krótko żyły ze swoim bratem pod jednym dachem, żeby wiedzieć, że ten z bystrością miał tyle wspólnego, co nic.
- Ale już ci lepiej? - zapytał z wyraźną troską w głosie. Martwił się, no pewnie, że tak. - Może to przez tę ostatnią sytuacją w pracy - podsunął pomysł, bo stres zawsze powodował nieprzyjemności zdrowotne związane z bólem głowy czy brzucha. Tak, to mogło być powodem. No bo co innego, skoro Otis nawet nie wziął pod uwagę swojej osoby i tego, że to on przyczynił się do słabego samopoczucia Jo. Dlatego, tak jak dziewczyna sobie wymarzyła, nie domyślił się niczego. I tak przez całe życie trwał sobie w błogiej nieświadomości, dopóki ktoś nie zdjął mu łusek z oczu. Wtedy łaskawie docierało do niego to i owo, ale i tak nie zawsze. Było to pewnego rodzaju loterią i wszystko leżało w rękach losu, który decydował czy komuś się dziś poszczęści i będzie miał zaszczyt obcować ze zorientowanym Otisem.
- Makaron był z kurczakiem i suszonymi pomidorami. Ale czegoś mi w nim brakowało. Może pieczarek? - zamyślił się głośno, jakby próbował połączyć w głowie te smaki i uformować z nich całość. - Zawsze kupuję takie już pokrojone, żeby było mniej roboty, ale tym razem ich nie było, więc nie wziąłem wcale - szczyt lenistwa. Ciekawe czy Jo wiedziała, że można było zafundować sobie pociachane pieczary, bo nie wszyscy wiedzą i później są w szoku. Swoją drogą ich zdziwienie jest wtedy bardzo urocze.
Podłożył sobie poduszkę pod głowę i wlepił wzrok w sufit, jednocześnie poprawiając telefon przy uchu.
- Nic ciekawego? Brzmi strasznie nudno - zaśmiał się, bo choć on też nie robił jakoś szczególnie ciekawych rzeczy, to jednak podzielił się z nią tymi nieinteresującymi. - The Office jest super śmieszne, musisz obejrzeć - podekscytował się, mając nadzieję, że Jo weźmie sobie to do serca i rzeczywiście któregoś razu załączy odcinek serialu. W ogóle mega jarał się, jak mógł komuś polecić dobry serial, a potem ktoś jarał się nim tak samo, jak on. Jedno z najlepszych uczuć ever. - Nie można wybrać jednego najlepszego filmu, to nielegalne - mruknął w wyraźnym niezadowoleniem. - Za dużo jest naprawdę dobrych produkcji. Ale dobra, gdybym miał wybrać tylko jeden to... Hm... Czekaj - urwał, pogrążając się w tytułach, które zaczęły pojawiać się w jego głowie. - Chyba Skazani na Shawshank, chociaż wahałem się pomiędzy Zieloną Milą - właściwie Otis ustawiłby oba filmy na pierwszym miejscu, ale musiał wybrać tylko jeden, więc postawił na pierwszą myśl. - A ty jaki byś wybrała i dlaczego byłby to High School Musical? - zażartował i po cichu liczył na to, że jakoś zdoła poprawić dziewczynie samopoczucie i że tym razem ich rozmowa nie przyprawi ją o ból głowy.

Jo King
towarzyska meduza
-
Barmanka — Rudd's
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Jak widac po samej nazwie postaci - zycie Jo to jeden wielki żart. Nie miała lekko. Za dzieciaka z początku musiała użerać się z ojczymem-tyranem, następnie ze stratą ukochanej mamy, by finalnie w wieku czternastu lat wylądować z rocznym bratem w domu dziecka. Braciszek szybko znalazł nowy dom, jednak ona spędziła tam całe swoje młodzieńcze lata.
Lepiej, lepiej. Może faktycznie przez pace, ale już okej — nie miała ochoty gadać na tamten temat. Nie było jej z tym komfortowo. W końcu przecież powiedziałaby o jedno zdanie za dużo, on zacząłby się dopytywać, ona w końcu by uległa, powiedziała, a potem zapewne byłoby jeszcze gorzej. Z jakiegoś powodu była przekonana, że Otis mimo swojego wielkiego serca, zostawiłyby ją i całą tę telefoniczną przyjaźń daleko za sobą, gdyby Jo wylała swoje smutki i uczucia. Sam przecież wspominał niejednokrotnie, że nie potrafiłby trwać w przyjaźni, w której jedna ze stron czuje za dużo. Że byłoby to dla niego zbyt wiele do zniesienia i pomimo, że z początku zapewne by bolało, to wciąż wolałby zakończyć taką relację na dobre. Nie chciała tego. Nie chciała, żeby wystraszył się i uciekł. Nie chciała, by jej głupie nadzieje i oczekiwania przerosły jedną osobę, która aktualnie nadawała jej życiu jakikolwiek koloryt. Już wystarczająco potraciła w życiu ludzi, na których jej zależało. Nie miała zamiaru kontynuować tej obrzydliwej passy.
Makaron z kurczakiem brzmi ZAJEBIŚCIE — rzuciła z wyraźnym propsem w głosie. Kurwa, aż sama by opierdoliła taki makaronik. Ostatnio wciągała w siebie jedynie żarcie na wynos z chińczyka kolo Rudd’s, głównie sajgonki i pierożki z mięsem. Przejadła się nimi już całe tygodnie temu, jednak co poradzić - była to najbliżej położona restauracja, do tego w całkiem przystępnych cenach — Przydałby mi się w domu taki zdolny pichcik Otis — prychnęła radośnie, wyobrażając sobie jak przyjemnie byłoby mieć własnego, prywatnego kucharza. No kurwa, kto by nie chciał? Przychodzisz na chatę, wyjebana po całym dniu pracy (albo i nie pracy, bo odjebałaś robotę w dwie godziny, a potem pisałaś posty), a tam czeka na ciebie świeżutkie żarełko. Z deserem oczywiście! Bo bez tego to wiadomo, nie to samo, o.
No jak nie można, jak można. Dasz rade! Po prostu zamknij oczy, pomyśl o ulubionym filmie i zobacz co pierwsze przyjdzie ci na myśl. Tu nie ma co dużo rozkminiać, cza się zdać na intuicje — poinstruowała przyjaciela, zaciągając się papierosem, a gdy ten już zaczął wymieniać swoje top produkcje, Jo tylko przewróciła oczami. Oczywiście, że nie widziała żadnego z nich. Oczywiście. King była tak niedoedukowana z kinematografii i największych legendarnych produkcji, że aż wstyd się przyznawać. I faktycznie, z początku planowała nawet udawać, że owe filmy widziała, ale miała na tyle oleju w głowie, że wybiegła w potencjalną przyszłość, widząc jak Otis dopytuje się jakiś durnych szczegółów, o których ta nie miałaby pojęcia, a wtedy to już w ogóle wyszedłby wielki klops. Postanowiła więc pójść z prawdą (tak dla odmiany) — Brzmią jak świetne wybory — głupi rechot wydobył się z jej gardła — Może kiedyś będę miała okazję obejrzeć — wzruszyła ramionami, zapisując gdzieś w głowie, żeby faktycznie w wolnej chwili przyjrzeć się bliżej tytułom, które polecił Otis. A tak żeby mu zrobić miło potem, jak powie, że obejrzała. A proszę bardzo jaka z niej fajna koleżanka? A? Taką to kurwa ze świecą szukać — Mój ulubiony? — powtórzyła pytanie, dając sobie nieco więcej czasu na przygotowanie odpowiedzi i idąc za własną radą sprzed chwili, przymknęła oczy, wizualizując odpowiedni obraz — Harry Potter, zdecydowanie, a co ulubionej części to chyba Zakon Feniksa — kochała ekranizacje, chociaż prawdziwą i największą miłością darzyła książki. Z oglądaniem telewizji było dość ciężko, za to książki zawsze były pod ręką. A samą serię o zdolnym czarodzieju Jolene przeczytała chyba z sześć razy, chociaż i tak jej ulubioną książką z czasów bidula była Ania z Zielonego Wzgórza — A książki czytasz? — dopytała jeszcze nim ściągnęła z papierosa ostatniego bucha i wstała ze schodków, by już po chwili zgasić go w małej popielniczce ręcznie zrobionej ze słoika po musztardzie.

Otis Goldsworthy
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
Harry
listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
Gdyby faktycznie zechciała powiedzieć mu, o co tak naprawdę chodziło, nie uciekłby. Bo niby dokąd miałby pójść, skoro tutaj, właśnie w trakcie tych połączeń telefonicznych, było mu najlepiej? Otis nie znał już podobnych miejsc. Nieczęsto rozmawiał z innymi przez telefon, właściwie tylko z rodzicami, a i wiadomości tekstowe wymieniał sporadycznie. Głównie z siostrami i najlepszym kumpel, z którym znał się od szczeniaka. Nie miał pojęcia, co powiedziałby na to wszystko, ale chyba i tak się o tym nie przekonają, bo Jo nie pisnęła słówka na temat milczenia przez kolejne cztery, bardzo długie godziny. Pewnie, gdyby nie brakowało mu piątek klepki, drążyłby i dociekał, jak to zwykle robili ludzie, którym zależało. Ale to wcale nie tak, że Otisowi zależało mniej, po prostu czasem nie umiał tego pokazać.
- Ty nie myśl sobie, że ja tak dobrze gotuję - zaśmiał się, żeby rozwiać jej wyobrażenia w tej kwestii. Owszem, umiał coś tam przyrządzić, ale zwykle dupy nie urywało. Jedno było pewne - z głodu by nie umarł. Mimo to nie był takim szaleńcem, żeby narażać innych na kosztowanie przygotowanych przez niego potraw. - No chyba, że życie ci niemiłe - dodał wesoło, bo wyczuł, że i Jo miała lepszy humor. A jak ona miała dobre samopoczucie, to i jemu udzielał się ten nastrój. Tak to właśnie działało, takie współodczuwanie. Strasznie dziwna zależność, trzeba przyznać.
Nigdy nie rozumiał, dlaczego ludzie udawali (serio, Otis?), że oglądali jakieś produkcje, słyszeli o jakimś zespole i przeczytali jakąś książkę, kiedy w rzeczywistości nie mieli pojęcia, o czym w ogóle była mowa. To tak, jakby chciało się przypodobać komuś na siłę, a wystarczyła krótka wymiana zdań i praktycznie cała prawda wypływała na wierzch, bo nagle o filmie tylko słyszało się od kolegi, wspomnianego zespołu to słyszało się tylko jedną, najbardziej wypromowaną piosenkę, a książkę widziało się jedynie przelotem na półce w księgarni.
- Zakon Feniksa? - w jego głosie dało się wyczuć wyraźne zdumienie. I to nie dlatego, że Jo wybrała Harry'ego Pottera, a o część zekranizowanej powieści. - Chyba do reszty postradałaś zmysły. Przecież wszyscy wiedzą, że najlepszą częścią jest Czara Ognia. A później Komnata Tajemnic. Jezu, jak ty się nie znasz - aż sobie oczami wywrócił (brzmi znajomo, nie?) w lekkim poirytowaniu, bo nie mógł zdzierżyć, że dziewczyna lubowała się w piątej części, która w mniemaniu Otisa była mocno średnia. Wiadomo, są gusta i guściki, ale Zakon Feniksa? Gorzej to można tylko postawić na pierwszą część Insygnii Śmierci. BLE!
Z książkami to było u niego różnie. Szczerze, to wolał jednak oglądać, niż czytać. Jego siostry czytały nałogowo, a on miał problem ze zlepieniem pojedynczych wyrazów, co dopiero skupianiu się na wielostronicowych zdaniach.
- Nooo coś tam czytam - powiedział, ale jakoś bez przekonania. - Niewiele w sumie. Moją ulubioną jest Perks of being a wallflower - oznajmił dumnie, choć to była jedna z nielicznych książek, jakie kiedykolwiek przeczytał w całości, tak do końca. Zwykle zaczynał, przerywał i nigdy do nich nie wracał. Niepoważny człowiek z tego Otisa, bo każdy wie, że tak się nie robi. - A twoja ulubiona? Czekaj, niech zgadnę. Harry Potter i Zakon Feniksa - dogryzł jej trochę, tak troszeczkę. Wcale się nie naśmiewał, Potter był super. I chociaż on sam przeczytał żadnej części (shame!), to też kilkukrotnie obejrzał wszystkie części. Raz nawet zrobili sobie z siostrami maraton - ponad dwadzieścia godzin nieprzerwalnego oglądania, ale było warto!


Jo King
towarzyska meduza
-
Barmanka — Rudd's
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Jak widac po samej nazwie postaci - zycie Jo to jeden wielki żart. Nie miała lekko. Za dzieciaka z początku musiała użerać się z ojczymem-tyranem, następnie ze stratą ukochanej mamy, by finalnie w wieku czternastu lat wylądować z rocznym bratem w domu dziecka. Braciszek szybko znalazł nowy dom, jednak ona spędziła tam całe swoje młodzieńcze lata.
Założę się, że wcale nie jest tak źle jak właśnie się reklamujesz — skwitowała głupio, wymachując ręką tylko sobie znane szlaki. Swoją drogą zupełnie bez najmniejszego sensu, bo przecież on i tak nie był w stanie jej zobaczyć. No ale cóż, tak już miała, kiedy szczerze w coś nie dowierzała - wymachiwała łapami, przewracała oczami i pokazywała swoje wielkie niezadowolenie. Nie znała kuchni Otisa, jednak sam fakt, że potrafił łączyć ze sobą smaki i tak dobre składniki świadczył, że coś tam chłopaczyna umiał, a już na pewni nie było to tak złe, jak jeszcze przed chwilą próbował jej wmówić — No dobra, to inaczej — poprawiła się na schodkach, podkulając nogi bliżej tyłka, wolną rękę opierając o kościste kolana — Gdybyś miał wybrać coś, co wychodzi ci NAJLEPIEJ. Takie wiesz, popisowe danie Otisa, co by to było? — zainteresowała się, wyczekując odpowiedzi z wielkim zniecierpliwieniem. Pomyślała też nad własnym. Co by to było? Co byłoby jej popisowym daniem? Cóż, Jolene nie należała do wybitnych kuchcików, głównie przez to, że większość życia wpierdalała jedzenie ze stołówki, ale kanapeczki z dżemem robiła pierwsza klasa (swoją drogą fuj, nienawidzę dżemów XD). Trochę dlatego, że były cholernie łatwe do zrobienia, a trochę przez wyjątkową miłość do owocowych musów i galaretek. Jo kochała dżemy, w przeciwieństwie do Kasika, który zazwyczaj jadł go w ogromnych katuszach.
Trochę miała nadzieje, że gdy wspomni o tych wszystkich nieobejrzanych filmach, wymienionych przez niego jako ulubione, Otis (choćby w żartach) zaproponuje, że w takim razie kiedyś koniecznie muszą zobaczyć je razem. Nic bardziej mylnego. Nie doczekała się słodkiej propozycji. Co więcej, w zamian dostała jeszcze większą bekę z jego strony, tym razem w stronę JEJ ulubionej części Harrego.
No chyba żartujesz — prychnęła, przewracając intensywnie oczami — CZARA OGNIA? Zwariowałeś — poklepała się kilkakrotnie po czole, jakby natychmiast chciała wyrzucić z głowy wypowiedź chłopaka — Ja wiem, że z ciebie o wiele lepszy znawca niż ja, ale tutaj już przesadziłeś. Mówimy dalej o filmach? Bo rozumiem, że książka mogła być dobra i była, ale co do ekranizacji zdecydowanie to moja najmniej lubiana część — oczywiście każdy miał swoje zdanie i prawo do jego wyrażania. I choć oni rzucali sobie właśnie przewroty oczami i podniesione głosy, doskonale zdawali sobie sprawę, że było do czysto przyjacielskie. Jo absolutnie nie spinała się z nim na śmierć i życie, a tym bardziej nie miała zamiaru przekonywać do swoich racji. Taką część wolał i nie ma w tym nic złego. A to, że lubił słabą… CÓŻ. (żal.pl)
Bardzo fajna książka — tę odpowiedź zapropsowała bez dwóch zdań. Uwielbiała powieści o dorastaniu i problemach, z jakimi idzie się przy tym zderzyć. Może dlatego, że jej tak bardzo się różniły na tak wielu płaszczyznach? Może — Aleś ty dzisiaj zabawny. Muszę cię niestety zawieźć, chociaż pewnie znowu wyśmiejesz mnie równie mocno — wzruszyła mimowolnie ramionami, uśmiechając się głupio pod nosem — Ania z Zielonego Wzgórza — dodała nieco ciszej, prychając lekko pod nosem i wystawiają się na prawdopodobny śmiech po drugiej stronie słuchawki. Ale co poradzić. W końcu Gilbert Blythe był jej wyimaginowanym chłopakiem przez kilka dobrych lat. To do niego pisała miłosne listy i krótkie opowiadania na serwetkach. No co? Każdy z nas miał kiedyś jakieś odchyły i głupie marzenia.

Otis Goldsworthy
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
Harry
listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
- Ujmę to tak - zaczął i zamilkł na moment, szukając odpowiedniej pozycji w miejscu, gdzie aktualnie siedział, bo przeniósł się z ganku do salonu, a wygnieciona kanapa w wynajętej chatce zapadała się w jednym miejscu i zarówno on, jak i Calie unikali tej dziwnej dziury jak ognia. - Gotuję na tyle, na ile muszę, żeby nie umrzeć z głodu. Jeszcze nikogo nie otrułem, ale nie mam pewności czy akurat nie byłabyś pierwsza, więc lepiej nie ryzykować - chyba jeszcze życie było jej miłe, no nie? Oczywiście Otis nie miał bladego pojęcia, że Jo miała już okazję próbować makaronu w jego wykonaniu, który chyba nawet jej smakował. To znaczy jej pod postacią Jolene z Rudds. I nikt nie umarł.
Wybór popisowego dania nie był trudny, bo chociaż daleko było mu do Włocha, był człowiekiem makaronów wszelakich. Mógł jeść je codziennie i wiedział, że takie menu nie znudziłoby mu się do końca świata. Na szczęście miał siostrę, która poniekąd dbała o to, żeby jego jadłospis był nieco urozmaicony.
- Spaghetti - rzuciła prawie natychmiast. - Zdecydowanie. Wiesz, takie klasyczne bolognese z passatą pomidorową. No tego nie da się spierdolić i zawsze smakuje zajebiście - aż mu ślinka pociekła na samą myśl. Dlaczego kiedy zawsze gada się o jedzeniu, to człowiek robi się głodny? Tak samo było z oglądaniem programów kulinarnych i Otis nie potrafił oglądać rewolucji Gordona Ramsey'a bez wpierdalania czegoś, bo inaczej język właził mu w dupę. - A twoje popisowe danie? No śmiało, pochwal się - zachęcił ją i chociaż Jo nie mogła tego widzieć, to z pewnością mogła usłyszeć w jego głosie, że się uśmiechał. Trochę już się znali i trochę tych rozmów telefonicznych przeprowadzili, a wychwytywanie emocji przez komórkę stało się ich specjalnością.
Prychnął pod nosem trochę obruszony, bo czy ona właśnie nazwała Czarę Ognia słabą ekranizacją? Okej, może nie użyła dosłownie takich słów, ale Otis dokładnie wiedział, co miała na myśli.
- Chyba oszalałaś. Czara Ognia jest jedną z najlepszych części. I jeszcze Komnata Tajemnic. I jako książka, i jako film - zastrzegł, ale nie miał zamiaru sprzeczać się i przeciągać dziewczynę na swoją stronę. Były gusta i guściki, a że ona gustu nie miała żadnego... Nie no, żarcik taki. Prawda była taka, że wszystkie siedem części Pottera były super i chętnie obejrzałby z nią taki maraton. Ale potem przypomniał sobie, że nie ma takiej sposobności, w końcu nie spędzali ze sobą czasu inaczej niż przez telefon.
- O, Ania z Zielonego Wzgórza - wprawdzie nigdy nie czytał, ale za to oglądał wszystkie ekranizacje, łącznie z tymi animowanymi. I podobało mu się. - Moja młodsza siostra wini Gilberta Blythe'a za swoje oczekiwania wobec mężczyzn. Że niby taki fajny był, same ochy i achy - aż wywrócił oczami, bo w sumie on nie wiedział, co takiego super było w tej postaci i w jego końskich zalotach, kiedy to ciągnął tytułową bohaterkę za warkocze i wyzywał ją od marchewek chcąc zwrócić na siebie jej uwagę. Bardzo dojrzałe, doprawdy. I bardzo podobne do Otisa. - A czytałaś coś Kinga? Lubię jego powieści. Wiesz, że swoje najlepsze książki napisał, jak miał problem z narkotykami i był najbardziej naćpany? W latach osiemdziesiątych alkohol i dragi nieomal zrujnowały jego życie, a on do dzisiaj nie potrafi sobie przypomnieć pracy nad niektórymi książkami w tamtym okresie. Tak napisał właśnie Smętarz dla zwierzaków. Świetna książka, swoją droga. Nieźle pojebana, ale naprawdę dobra - mówiąc to wszystko, ekscytował się fun faktem, którym mógł podzielić się z Jo. Lubił sprzedawać jej randomowe ciekawostki. W ogóle lubił opowiadać jej różne rzeczy, jakby miał miał przyzwolenie, żeby mówić jej o wszystkim. Dlatego żałował, że od początku nie był wobec niej szczery. Teraz było na to trochę za późno, zbyt daleko zabrnął we własne kłamstwa.

Jo King
towarzyska meduza
-
Barmanka — Rudd's
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Jak widac po samej nazwie postaci - zycie Jo to jeden wielki żart. Nie miała lekko. Za dzieciaka z początku musiała użerać się z ojczymem-tyranem, następnie ze stratą ukochanej mamy, by finalnie w wieku czternastu lat wylądować z rocznym bratem w domu dziecka. Braciszek szybko znalazł nowy dom, jednak ona spędziła tam całe swoje młodzieńcze lata.
Spaghetti? — udała zdziwienie, prychając po chwili donośnie do słuchawki — Co za amatorka!! — wyśmiała go? No wyśmiała go. Jolene King, siedząca właśnie na niewielkich drewnianych schodkach, prowadzących do chatki numer trzysta czterdzieści dziewięć, przyjacielsko smarknęła pod nosem, dając tym samym znać, że jej potrawa w przeciwieństwie do Otisa będzie czymś naprawdę niesamowitym. Cream de la cream normalnie wśród popisowych dań. Westchnęła nieco głośniej, po czym podzieliła się z chłopakiem swoim największym w życiu osiągnięciem — Robie najlepsze kanapki z dżemem NA ŚWIECIE — niektórzy mogli sobie pomyśleć kanapka? Z dżemem? Przecież to nic trudnego! No i może mieli rację, ale Jo i tak silnie brnęła w swoje racje i popierała statement, którym jeszcze chwilę temu podzieliła się z kumplem. No cóż, może jeszcze kiedyś Otis będzie mieć okazje spróbować jej zajebistych kanapeczek i na własne kubki smakowe przekona się, jak pyszny był to afrodyzjak, jednak pewnie nie prędko.. no albo i nigdy.
Nawet nie miała zamiaru dalej sprzeczać się z nim na temat Harrego i Czary Ogrnia. Nie miało to absolutnie żadnego sensu. No bo co, ona swoje i on swoje, a konsensusu z tego nie było i tak żadnego. Przytaknęła mu więc niechętnie, by już po chwili mogli dzielnie przeskoczyć na temat o wiele ważniejszy, a mianowicie — Gilbert Blythe.
Wiadomo. Gilbert był kurwa najlepszy — powiedziała z wyraźnym przekonaniem w głosie. Była pewna swoich słów, jak i tego, że Blythe był jedną z najpiękniej wykreowanych postaci literackich i sama Jolene również podzielała zdanie siostry Otisa — Twoja siostra brzmi super, na pewno byśmy się dogadały — stwierdziła po chwili. W końcu skoro lubiły te same lektury, na milion procent znalazłyby jakiś wspólny język, a co.
Słuchała z ogromnym zainteresowanie opowieści o Kingu i jego narkotykowych wybojach podczas pisania swoich najwybitniejszych dział i nie mogła wyjść z podziwu, jak ten facet był w stanie napisać tak dobre książki pod tak chorym wpływem. Kiedy Jo bywała na haju, miała problem, by poprawnie śledzić zdanie, a co dopiero pisać wielkie powieści.
No co ty mówisz.. ciekawe jakie to uczucie — zaczęła głupio, wyjmując kolejnego już papierosa. Jak tak dalej pójdzie, będzie musiała przerzucić się na z nikotyny na liście bambusa, żeby było nieco bardziej ekonomicznie przy tych długich rozmowach w towarzystwie Otisa. Charakterystyczny dźwięk zapalniczki wybrzmiał w eter, a ona kontynuowała swoją rozkminę — No wiesz, być na takim haju, odciąć się totalnie, a potem budzisz się niczego nieświadomy, patrzysz i uświadamiasz sobie, że napisałeś najlepszy horror pod słońcem. Pojebane — ryknęła śmiechem, rozpoczynając kolejny temat, który będą wałkować od wszystkich stron przez kolejne godziny.

Otis Goldsworthy
/ .zt x2
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
Harry
ODPOWIEDZ