listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
15.


Otis Duncan Goldsworthy nigdy nie należał do najbystrzejszych. Nigdy też jakoś mu to specjalnie nie przeszkadzało, bo nikt też nie wypominał mu, że był głupi. Czasem tylko ci niefajni koledzy ze szkoły, ale tę skończył już dawno. Ledwo, bo ledwo, ale najważniejsze, że zawsze do przodu. Mimo to radził sobie w życiu całkiem nieźle. Jasne, lekko nie było, ale nikt nigdy nie powiedział, że będzie łatwo.
Już jakiś czas temu wyprowadził się z młodszą siostrą z rodzinnego domu i wynajęli wspólnie mieszkanie w centrum Lorne, co było miłą odmianą, bo odkąd tylko pamiętał, to on, rodzice i rodzeństwo nieodłącznie powiązani byli z farmą, którą odziedziczyli po dziadkach. Miał też pracę i choć nie była to praca marzeń, bo nie zarabiał tam żadnej fortuny, to stałe zatrudnienie pozwalało mu żyć na własną rękę. Może nie wciąż nie było go stać na podróże, ale zamawianie pizzy bez wiecznego sprawdzania konta bankowego też było fajne. I co najważniejsze - otaczał się ludźmi, których lubił i odrzucał fałszywe przyjaźnie, gdzie ludzie próbowali go wykorzystać na każdym kroku i odzywali się tylko wtedy, gdy czegoś potrzebowali, a na co dzień mieli go głęboko w dupie. Nie szanował takiego towarzystwa i z pewnością go nie potrzebował.
Ale jedną z osób, które naprawdę lubił była Jo. I chciałoby się powiedzieć, że to właśnie przy niej naprawdę mógł być sobą, ale dobrze wiemy, że tak nie było. Od początku udawał kogoś innego, powołując się na wyimaginowaną pracę i sportowy sukcesów, a to zupełnie nijak miało się do rzeczywistości. I do momentu, kiedy Otis o tym nie myślał, wszystko było okej. A później myśl o kłamstwach pojawiała się znienacka w jego głowie i dobry nastrój trafiał szlag.
- NO HALO - rzucił do słuchawki tuż po tym, jak Jo łaskawie odebrała. - Masz nowy telefon czy udało się uratować ten stary? - zainteresował się, bo w sumie jakoś nie pomyślał (no kurwa nic nowego), żeby dopytać o to w wiadomościach tekstowych. - Powiem ci, że zdążyłem się za tobą stęsknić - wyznał szczerze i serio tak było. Dziwne były te dni, w których do siebie nie pisali i nie dzwonili. To zabawne, że tak łatwo można przyzwyczaić się do kogoś, z kim miało się taki dobry flow. Pewnego dnia budzisz się i ta osoba po prostu na stałe zagościła w twoim życiu i choć pojawiła się w nim całkiem znienacka, akceptujesz to i uważasz, że to w porządku. Ale za to nie wyobrażasz sobie, żeby pewnego dnia mogła zniknąć. Dokładnie tak samo szybko, jak się w nim pojawiła.
- Jezu, jak mnie ta morda dalej boli. Ochujam zaraz - wprawdzie siniaki już schodziły, rozcięcia zdążyły się zrosnąć, ale Otis dalej czuł się poobijany. Na szczęście skończyło się bez konieczności hospitalizacji, bo po powrocie z Rudd's, od razu został zaciągnięty na ostry dyżur gdzie zrobiono mu prześwietlenie i powierzchownie przebadano. Ale nie spodziewał się, że ujdzie mu to na sucho, a Calie nie odpuści i będzie trajkotać do tej pory aż jej starszy brat stawi się w szpitalu. I tak właśnie było. A że ostatnie, na co miał ochotę, to kłótnie z siostrą, po prostu poszedł na ugodę.

Jo King
towarzyska meduza
-
Barmanka — Rudd's
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Jak widac po samej nazwie postaci - zycie Jo to jeden wielki żart. Nie miała lekko. Za dzieciaka z początku musiała użerać się z ojczymem-tyranem, następnie ze stratą ukochanej mamy, by finalnie w wieku czternastu lat wylądować z rocznym bratem w domu dziecka. Braciszek szybko znalazł nowy dom, jednak ona spędziła tam całe swoje młodzieńcze lata.
Było lepiej.
Gorsze dni wydawały się przejść razem z ciemnymi chmurami nad Lorne, a Jo po zeszłotygodniowych wybuchach gniewu i płaczu w końcu mogła w pełni dość do siebie i na nowo ustabilizować głowę i życie.
Postarała się zapomnieć jak po feralnej zmianie w Rudds wróciła do domu cała zapłakana ze spuchniętą buzią, wyrzucając z siebie wszystkie możliwe i tak bardzo skrajne emocje. Wylała żale, wylała smutki i nutkę goryczy, która również nie omieszkała pojawić się w jej sercu. I szczerze? Potrzebowała tego. No swój dziwny, popierdolony sposób spotrzebowała wypłakać się za wszystkie czasy, by następnego dnia zostawić za sobą przeszłość i ruszyć z czystym sumieniem i nowym pokładem energii przez nadchodzący tydzień. Posprzątała chatę, wyjaśnia wszystko w robocie, kupiła nowy telefon i nawet pochwaliła się w myślach, że tak dobrze zapamiętała numer Otisa po tej okropnej pomyłce na początku ich znajomości. I chała Bogu, bo gdyby nie to, ich znajomość przepadłaby na pierdolone amen. Null. Koniec. Nie byłoby już słodkich porannych wiadomości i tych wieczornych prosto od serca. Nie byłoby pijanych telefonów w środku nocy i głośnego śmiechu do słuchawki. Nic by kurwa nie było, no. ALE całe szczęście wszystko poszło gładko i na wyświetlaczu Jo ponownie zawitał czarny mem, zwiastujący przychodzące połączenie od chłopaka.
No dzień dobry, HALO, co sie tak drzesz? — prychnęła od razu do słuchawki. Że niby taki podekscytowany rozmową? Ta, jasne, pewnie bujał się już po trzecim browarku. Jo rozglądnęła się po parku, w którym aktualnie się znajdowała, usiłując wypatrzeć wolną ławkę — No kupiłam nowy. W serwisie powiedzieli, że poszedł prawie cały system, wiec albo zapłacę kilka stówek, albo kupie nowy. Nie ma chuja, że będę płacić za odzyskiwanie tego wcześniejszego grata. Zainwestowałam w nówkę sztukę nieśmiganą — rzuciła zadowolona, kręcąc dumnie głową na wszystkie możliwe strony, chociaż on i tak nie był w stanie tego zobaczyć. Już chuj, że telefon wcale nie był nowy, a z komisu, i żaden dobry model, a jeden ze starszych smartfonów, bo tylko na taki było ją stać. Przecież nie musiał tego wiedzieć.
Tez się stęskniłam. Nawet bardzo — dodała po chwili, odwzajemniając gest i dzieląc się tak na swój sposób intymnym stwierdzeniem. Jo rzadko kiedy za kimś tęskniła, a kiedy nawet już to robiła, to nigdy nie mówiła tego na głos. Nie często mówiła o swoich uczuciach, a tym bardziej słodkiej tęsknocie, jaką obdarzała w wysokim stopniu Otisa. Bo prawda jest taka, że to właśnie za nim tęskniła najczęściej. Minimum kilka razy dziennie pragnęła z nim porozmawiać, napisać, spytać co u niego, spotkać się, przytulić. Tęskniła za jego obecnością, chociaż nigdy nie spotkał jej zaszczyt przebywania w niej. Tęskniła za donośnym śmiechem, głupimi żartami i randomowymi ciekawostkami. Tęskniła za wieloma rzeczami, a najbardziej tymi, których nigdy razem nie mieli.
Kurwa, dalej cię to boli? — pokręciła głową, sadzając cztery litery na chłodnej, brązowej ławce. Wiatr zaczepnie podwiewał rozpuszczone włosy, zmuszając ją do ponownego strącenia niesfornych kosmyków ze środka twarzy — Ojojałabym, gdybym tam była — stwierdziła pewnym głosem — Jeden czy dwa soczyste buziaki w obolałe miejsca i byłbyś zdrów jak ta lala — gdyby miała wolne ręce, pewnie zaklaskałabym nawet w powietrzu na potwierdzenie swoich słów. Poza tym wszyscy wiedzieli, że buziaki były najlepszym lekarstwem na szybko. Nie?
W ogóle próbowałeś się bronić w jakikolwiek sposób? Czy tak po prostu dałeś sobie skopać tyłek? — zainteresowała się, wyciągając z kieszeni kurtki paczkę czerwonych Marlboro i standardowo odpalając jednego z nich. To już chyba taka tradycja tych wszystkich telefonicznych rozmów. Nieodłączną część tego codziennego głupiego, lecz przyprawiającego o ciepło w środku pierdolenia.

Otis Goldsworthy
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
Harry
listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
- Niby masz nowy telefon, a za chuja cię nie słychać - odparł, poprawiając sobie słuchawkę w uchu, bo w rzeczywistości jedna mu wypadła, a że był debilem, to nie połączył faktów. - O, teraz gitara - pochwalił ją, chociaż Jo niczego nie zrobiła, żeby było lepiej. Nie zrobiła kompletnie nic, nawet jej ton głosu pozostawał taki sam. - I co? Jesteś zadowolona z nowego sprzętu? Robi ekstra fotki i możesz instalować na nim mnóstwo apek, bez konieczności usuwania innych? - on musiałby tak robić, gdyby nie fakt, że nie korzystał zbyt wielu aplikacji - jakiś tinder, instagram, spotek, komunikator i co najwyżej apka do zamawiania żarcia. A i jeszcze te z rozkładem komunikacji miejskiej, bo można od razu kupić przez nią bilet. No nie było tego zbyt dużo, ale więcej nie potrzebował do szczęścia. Akurat Otis nie był zbyt wymagający w tych kwestiach i nie lubił niepotrzebnie zaśmiecać sobie miejsca w telefonie (w przeciwieństwie do mnie, bo ja mam aplikacji od zajebania).
Od dziecka uczono go rozmów o emocjach i nie miał większego problemu z wyrażaniem ich. Był prostolinijny i niezbyt skomplikowany, więc jeśli coś czuł, to mówił o tym. Ale to wcale nie tak, że tęsknił za wszystkimi wokół. Akurat Jo była jedną z niewielu osób, których brak odczuwał, dlatego postanowił ją w tym utwierdzić. Przynajmniej w tych słowach był szczery i nie kłamał, jak to bywało w niektórych przypadkach.
- To dobrze. Byłoby mi przykro, gdybyś nie tęskniła - mimowolnie wygiął usta w podkówkę, czego dziewczyna i tak nie mogła zobaczyć, ale na samą myśl robiło mu się jakoś tak dziwnie smutno. Nie chciałby pewnego dnia obudzić się i odczytać jakąś wiadomość w stylu sorry, ale tęsknię sobie już za kimś innym. To byłby cios w samo serduszko.
- Boli, ale już mniej - zapewnił natychmiast, szybko zdając sobie sprawę, że musiał ją zmartwić wcześniejszą wypowiedzią. - I już lepiej to wygląda, więc niedługo nawet nie będzie śladu po piździe pod okiem - zaśmiał się, ale na wspomnienie tamtego wieczora mina szybko mu zrzedła. - Jasne, że się broniłem - ajajajaj, co za paskudne kłamstwo! - Nie stałbym przecież jak ta cipa. I uwierz, tamten wyglądał o wiele gorzej - fakt, tym z baru po prostu z natury miał krzywą mordę, nie potrzebował do tego siniaków i otarć. Ale ze starcia, które nijak miało się do bójki, wyszedł bez szwanku. Nic dziwnego, skoro Otis był w takim szoku, że nie zauważył, kiedy dostał prosto w pysk. A potem drugi. Aż go zamroczyło i wylądował na zimnej posadzce. Tylko nie mógł wyznać Jo prawdy, PRAWDA? Wyszedłby w jej oczach na jakąś ciotę.
- Kilka buziaków, chwilę potrzymałabyś za rączkę i ozdrowiałbym magicznie - uśmiechnął się pod nosem i opuścił swój pokój, żeby legnąć sobie wygodnie na kanapie w salonie. - Taki właśnie z ciebie lek na CAŁE ZŁO - cos w tym było, bo nawet dzięki ich rozmowom automatycznie robiło mu się lepiej. - A ty jak tam? Jak w robocie? - dopytał, jak już znalazł wygodną do leżenia pozycję, co z jego wzrostem wcale nie było takie proste i oczywiste. Ułożyć się i jeszcze zrobić tak, żeby nogi nie wystawały za łóżko, to naprawdę nie lada sztuka.

Jo King
towarzyska meduza
-
Barmanka — Rudd's
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Jak widac po samej nazwie postaci - zycie Jo to jeden wielki żart. Nie miała lekko. Za dzieciaka z początku musiała użerać się z ojczymem-tyranem, następnie ze stratą ukochanej mamy, by finalnie w wieku czternastu lat wylądować z rocznym bratem w domu dziecka. Braciszek szybko znalazł nowy dom, jednak ona spędziła tam całe swoje młodzieńcze lata.
Jak to mnie nie słychać? HALOOO — wydarła się słuchawki na tyle głośno, że starsza kobieta odziana w ogromny berecik, podskoczyła rytmicznie, o mały włos nie tracąc równowagi i nie wypierdalając się z tego całego zaskoczenia na ujebany od błota chodnik. No przykro by było. Trochę. Troszeczkę. Minimalnie. I może nawet Jo miałaby wyrzuty sumienia, ale całe szczęście nic z tego nie miało miejsca i King mogła spokojnie wrócić do rozmowy z przyjacielem po drugiej stronie telefonu — Robi ekstra fotki, żebyś wiedział. A co, potrzebujesz jakiegoś nudeska na dowód? — rzuciła bezczelnie, malując szyderczy uśmiech. Co prawda nigdy wcześniej takowych nie przyszło jej wysyłać, więc doświadczenie miała poniżej jakiekolwiek normy. Poza tym, w życiu nie wysłałby na trzeźwo zdjęcia takiego pokroju. Po pijaku? Ućpana? Już prędzej. Wtedy to już nad niczym się nie panuje. No co jak co, ale z Otisem zawsze dobrze się było podroczyć.
O proszę, że niby taki emocjonalny facet jesteś? — zagaiła, zaciągając się ówcześnie odpalonym papierosem — Tak łatwo ci sprawić przykrość? — zaczepiała go z każdą możliwą okazją, czerpiąc z tego wyjątkowo dużo przyjemności. Piękna to była znajomość. Jedna z tych złotych, w których dogryzanie i wzajemne pociski były stałym wypełnieniem codziennej konwersacji, oczywiście wypuszczone ze smakiem, emanujące prawdziwą sympatią. By rozbawić i zdrowo podirytować niżeli w jakikolwiek sposób zranić.
Brzmi poważnie. Prawdziwa walka tytanów, chętnie bym obejrzała — skwitowała zadowolona, opadając zmęczonym ciałem o oparcie ławki — Też kiedyś dostałam wpierdol — odezwała się po chwili, doprawiając rozbawioną twarz zwinnym przewrotem oczu — Ale nie wiem, czy jesteś już gotowy usłyszeć o walecznej Jo — no na pewno nie była to historia z happy endem, podkreślająca zwycięstwo dziewczyny, a raczej jej słodką przegraną, która jeszcze lata później mury bidula. Gdyby było coś takiego jak tiktok tylko dla dzieci z domu dziecka, Jo z pewnością poszłaby viral z całym tym przypałem.
Uśmiechnęła się blado pod nosem na wspomnienie o buziaczkach i trzymaniu ze rękę. Chciała tego. Bardzo. I chociaż to całe telefonów randkowanie pod przykrywką przyjaźni momentami było bardzo fajne i wygodne, tak czasami miała ochotę tym wszystkim pierdolnąć i postawić Otisowi ultimatum spotkania. Tak bardzo chciała go poznać. Móc spojrzeć w bógjedenwie jakiego koloru oczy, nauczyć się jego twarzy, poczuć dotyk ciepłej skóry pod opuszkami palców i po prostu, najzwyczajniej w świecie przytulić. Tak bardzo potrzebowała go chwilami przytulić, że brak ten momentami sprawiał jej fizyczny ból. Ale potem w pełni świadoma, że chłopak mógłby nie przyjąć takiego ultimatum i faktycznie zakończyć znajomość, za każdym razem pieniała i starała się cieszyć tym, co miała.
A dobrze. Już dobrze. Miałam ostatnio małe problemy w pracy z właścicielem, ale całe szczęście wszystko się wyjaśniło i jest all good — zimny dreszcze przeszedł ją na wspomnienie listonosza i całego tego pierdolonego zamieszania z bójką jak i rozlanym piwem po całym zapleczu. Wolała o tym już zapomnieć. Westchnęła głośno, poprawiając skórzaną kurtkę, która bezczelnie odsłoniła jej całe nery — Chociaż zastanawiam się nad rozkręceniem biznesu na boku. Ostatnio do Tessy wpadli znajomi z pracy na posiadówkę, jeden z typów zobaczył na ścianie moje prace i cały się aż obsrał z ekscytacji. Co mnie było kurwa dziwne na maksa, ale finalnie kupił trzy malunki, płacąc za nie UWAGA.. TYSIAKA. Czaisz? Tysiaka za czyste bazgroły. No i nagadał mi potem trochę o tym jak takie rzeczy się teraz sprzedają i polecił, żebym zaczęła robić obrazy pod sprzedaż na necie. No i sama nie wiem, chyba spróbuje? Na razie jako coś dodatkowego, ale może później mogłabym faktycznie zacząć na tym zarabiać — perspektywa utrzymywania się z pasji zawsze wydawała się Jo czymś nierealnym, totalnie odległym, nieosiągalnym. Jednak po ostatnich wydarzeniach coraz więcej myślała i powoli dochodziła do wniosku, że może nie był to wcale tak zły pomyśl. Potrzebowała do tego tylko trochę motywacji i kopa do działania.

Otis Goldsworthy
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
Harry
listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
- Nie kręcą mnie takie rzeczy - odparł bezmyślnie, nie do końca zdając sobie sprawę z tego, jak mogło to zabrzmieć. - To znaczy, nie zrozum mnie źle, na pewno masz super cycki, ale oglądanie ich nie jest dla mnie priorytetem, więc uwierzę ci na słowo, że nowy telefon cyka super zdjęcia. Ewentualnie możesz mi wysłać zdjęcie jakiejś czegokolwiek innego. Na przykład jakiejś rośliny doniczkowej, o - serio wolał fotę kwiatka od biustu? Z Otisa to jednak był dziwny gość. Jeszcze ktoś pomyśli, że lubi chłopców i dlatego nie chciał oglądać nagich piersi. Ale prawda była taka, że po prostu szanował kobiece ciało, bo miał dwie siostry i sam nie chciałby, żeby ktoś nagabywał je u nudesy. A wiedział, że faceci potrafili być obrzydliwi i zwykle chodziło im tylko o jedno. Czy to oznaczało, że Goldsworthy był inny, znacznie lepszy od pozostałych kolesi? Oczywiście, ale tylko dlatego, że to ja go wykreowałam, więc ma w sobie dużo żeńskich pierwiastków.
- No widzisz, taki ze mnie wrażliwiec - parsknął do słuchawki. - Z tęsknoty za tobą siedziałem i rozpaczałem. Nie mogłem jeść i spać. Nawet do pracy nie chodziłem, bo nie mogłem skupić myśli na niczym innym. Nie możesz sobie tak bezkarnie znikać, bo ja wtedy cierpię - powiedział smutnym głosem, który na końcu nieco mu zadrżał pod wpływem wkradającego się rozbawienia. Tęsknił, ale nie był desperatem i gdyby Jo jednak postanowiła zakończyć ich znajomość, wprawdzie bardzo niechętnie, ale musiałby się z tym jakoś pogodzić. Takie było życie - ludzie pojawiali się, znikali, porzucali na korzyść innych relacji. I nie można było ich za to winić. Nie można było też obwiniać za to samego siebie. Po prostu czas weryfikuje, kogo obchodzimy, a kto próbuje nami manipulować. Tak już był skonstruowany ten niefajny świat.
- Pytasz dzika czy sra w lesie - odparł na wzmiankę o Walecznej Jo. Zresztą zawsze chciał słuchać jej opowieści, więc nic dziwnego, że wydało mu się to oczywistą oczywistością.
Zwlekł się z kanapy i poczłapał na ganek; siostra ostatnio suszyła mu głowę za palenie przez okno twierdząc, że wszystko niosło się po domu, więc nie chciał mieć z nią kolejnego zatargu. Nie potrzebował tego do świętego spokoju i pomimo swojego lenistwa, posłusznie wychodził na zewnątrz. I o dziwo, korona mu jeszcze z głowy nie spadła.
- Problemy w pracy z właścicielem? Czym tam podpadłaś? - zainteresował się, odpalając papierosa i odkładając paczkę fajek na drewnianą poręcz. Czerwone Marlboro, bo ojciec miał w zwyczaju mawiać, że jak już się czymś truć, to przynajmniej czymś porządnym. - Ej, kurwa - aż zastygł ze szlugiem przy ustach. - To nad czym się jeszcze zastanawiasz? Zawsze to dodatkowy zarobek, ja bym szedł w to w ciemno. Skoro typek kupił je za tysiaka, to na pewno są dobre. O, wiem! Zamiast nudesków możesz mi wysłać kilka fotek swoich prac - czy to nie był wspaniały pomysł? Otis to normalnie miał łeb jak sklep. - Poza tym chętnie sam ocenię moim PROFESJONALNYM okiem czy naprawdę są warte tyle dolców - zgrywał się, nie miał pojęcia o sztuce, chociaż miał poczucie estetyki, w końcu nie bez powodu przerabiał używane łaszki i choć nie znał się na sztuce, potrafił zauważyć czy coś było ładne i intrygujące.


Jo King
towarzyska meduza
-
Barmanka — Rudd's
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Jak widac po samej nazwie postaci - zycie Jo to jeden wielki żart. Nie miała lekko. Za dzieciaka z początku musiała użerać się z ojczymem-tyranem, następnie ze stratą ukochanej mamy, by finalnie w wieku czternastu lat wylądować z rocznym bratem w domu dziecka. Braciszek szybko znalazł nowy dom, jednak ona spędziła tam całe swoje młodzieńcze lata.
Musiała przyznać, przez moment faktycznie przeszło jej przez głowę, że Otis faktycznie mógł być gejem. W końcu jaki normalny facet odmawia zdjęcia cycków, a co dopiero zwykłej rozmowy o wysłaniu potencjalnego nudesa? Przecież wiadomym było, że Jo wcale by takowych nie wysłała, ale rozmówkę zawsze można było pociągnąć, żeby się pozgrywać. No ale dobrze, skoro tak bardzo wolał doniczkowe rośliny, nie pozostało jej nic innego, jak czym prędzej udać się do domu i strzelić foty swoim zapewne już obumierającym kaktusom. Jo nie była najlepsza w ogrodnictwo. Nigdy nikt nie nauczył ją jak odpowiednio traktować roślinki. Zazwyczaj albo zapominała je podlać przez kilka tygodni, albo wręcz przeciwnie - lała do donicy pół wiadra wody, sprawiając ze zielone liście zamieniały się z zgnił brąz. Nie jej broszka, zdecydowanie. Dlatego też przytaknęła grzecznie na propozycje Otisa, mając szczerą nadzieję, że szybko o niej zapomni.
Chciałabym zobaczyć tę wielką rozpacz i agonię — stwierdziła po wyjątkowo nieudanym performerze chłopaka — Serce by mi chyba pękło, gdybyś faktycznie tak przeze mnie cierpiał — dodała po chwili, podśmiechując jeszcze chwile pod nosem. Taki właśnie śmieszek był z tego Otisa, doprowadzał ją do durnego chichotu z nawet największą pierdołą. Jak to już nie jest miłość to ja nie wiem co jest.
A wiesz, chętnie bym spytała, gdybym miała taką możliwość — odszczekała momentalnie, poprawiając się na ławce. Nigdy nie widziała na oczy dzika, dlatego nie pytała. Proszę. Gdyby jakiegoś przyszło jej kiedyś spotkać na pewno nie omieszka zapytać, czy sra w jebanym lesie, bo ludzie zdecydowanie za dużo używali tego stwierdzenia. Jeszcze się kurwa wszyscy zdziwią jak się okaże, że te jednak stają w specjalnych toitoiach dla dzików, o. I chuj. I cześć. Ale wracając — Ogólnie to tak. W d..szkole była taka jedna dziewczyna. Greta. Była kurwa NAJGORSZA. Była takim jebaniutkim, małym prześladowcą, który zabierał innym kanapki, kopała w kszesła i szarpała inne dziewczyny za włosy, nie mówiąc już o licznych wyzwiskach. Wszyscy unikali jej na kilometr i zresztą ja też. Nie dlatego, że się jej bałam, po prostu starałam sie trzymać z daleka od kłopotów. Ale kiedyś na stołówce zaczęła dogadywać takiej małej dziewczynce i finalnie wylała jej jogurt na głowę. Okropnie się na to patrzyło. Wszyscy udawali, że zajmują się sobą. Więc podeszłam do niej kulturalnie z tacką i po prostu przypierdoliłam no wiesz, w głowę — wzruszyła ramionami, malując na twarzy głupkowaty uśmiech, przypominając to wspaniałe uczucie wyzwolenia i przeczycie, że postąpiła właściwie. Czuła się wtedy jak władca świata. Króla kurwa życia. Przez moment — I wszystko było super, do momentu aż Greta się nie odwróciła i jak się kurwa odwinęła, ale mowie ci jak ona się kurwa ODWINĘŁA. Rzuciła się na mnie jak jakieś zwierze i zanim ktokolwiek z opiekunów zdążył zareagować miałam wyrwane pełno włosów i rozwalony nos — skrzywiła się, tym razem wracając wspomnieniami do bólu i opuchlizny na twarzy, która nie zeszła przez kolejne kilka tygodni. Niby w dobrej sprawie, niby tak powinno się postąpić, a jednak potem Jo dopiero miała przejebane. Wylądowała prosto na celowniku. Całe szczęście kilka miesięcy później nawet i Grete zaadoptowano z bidula. To dopiero był kop w żołądek dla Jojo, fakt, że ktoś wolał dziecięcego boksera niż ją.
Z robotą nawet mi nie mów. Była taka durna akcja na sali, że aż szkoda gadać, serio, lepiej zapomnieć — machnęła dłonią, momentalnie zmieniając temat — No zastanawiałam się nad tymi obrazami, bo nie było pewna, okej? Nigdy nie myślałam o moim bazgraniu jako sposobie na dodatkowy zarobek. To coś co robie dla czystej zabawy, a nie grubego hajsu i jakoś tak no nie wiem, dziwnie. Ale no dobra już dobra, to czekaj — odchyliła telefon, na moment przerzucając chłopaka na głośnomówiący — powinnam mieć gdzieś jakieś foty, to zaraz ci coś podeśle. TYLKO SIĘ NIE ŚMIEJ — zagroziła. Nie lubiła dzielić się swoimi bazgrołami z innymi. Trochę jakby się obnażała. Chociaż w sumie dobrze się składa, skoro chwile temu proponowała mu nudesy (xd). Przegrzebała galerie, wybrała kilka fotek i jednym kliknięciem puściła w wiadomości do Otisa — Masz. Możesz krytykować.. To ostatnie zrobiłam po naszej rozmowie w noc, co miałam ten wypadek na rowerze — dodała głupio, po chwili gryząc się w język.


Otis Goldsworthy
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
Harry
listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
Nie był gejem. Właściwie niczym nie przypominał geja. Nie miał żadnych manier, gestów i kompletnie nie kręcili go faceci. Jasne, potrafił stwierdzić, że jakiś koleś był przystojny, ale czy to nie normalne? Mnóstwo pięknych ludzi chodziło po świecie, trudno ich nie zauważyć. Fakt, całą wczesną młodość i nastoletnie lata spędził z siostrami i matką (ojciec dużo czasu spędzał w stoczni i nie miał zbyt dużo wolnych chwil na pielęgnowanie relacji z dziećmi), więc było wrażliwy na rzeczy, do których większość facetów nie przywiązywało uwagi. Wzruszał się na Królu Lwie (chyba tylko bezduszni nie pociągają nosem podczas śmierci Mufasy) i na Titanicu (zwłaszcza na scenie you jump, I jump). I na wszystkich filmach, w których umierały zwierzęta. Okej, teraz to wypisz wymaluj ja, ale no skądś muszę czerpać te pomysły.
- Dobra, było tak jakoś pusto bez ciebie, ale nie siedziałem i nie łkałem cichutko w kącie - zaśmiał się, bo bo to akurat nie było do niego podobne. Jakoś dotychczas żył i funkcjonować bez Jo, i chociaż odkąd pojawiła się w jego świecie, to wszystko stało się lepsze i piękniejsze, ale gdyby nagle zniknęła nie zacząłby podcinać sobie żył. Ludzie pojawiali się i znikali. Tylko niektórzy zostawiali na dłużej i Otis bardzo chciał wierzyć, że Jo była właśnie jedną z takich osób, ale nigdy nie można mieć pewności. Nic nie jest na zawsze, dlatego nie można się przyzwyczajać i wyobrażać sobie zbyt dużo, bo później przychodzi pasmo rozczarowań i robi się naprawdę smutno. A nikt nie lubił być smutny. I nikt nie lubił tęsknić.
Z zainteresowaniem słuchał opowieści o tym, jak to młodsza JoJo stanęła w obronie jakiejś dziewczyny ze szkoły. I gdy wszyscy inni inni pozostali obojętni na jej krzywdy, ona jedyna potrafiła postawić się prześladowczyni, która nie miała skrupułów, żeby znęcać się nad słabszymi. Tylko nawet wtedy szybko okazało się, że nie warto być altruistą i że lepiej dbać tylko o swój tyłek, bo mimo że Jo chciała dobrze, to wyszło jak zwykle i jeszcze dostała po buźce od tej bezlitosnej dręczycielki.
- Przynajmniej walczyłaś w słusznej sprawie - zaciągnął się papierosem i wypuścił dym kącikiem ust. - W tych czasach empatia jest na wagę złota - ile znał osób, które zachowałyby się w podobny sposób? A może ze trzy, nie więcej. - Ale włosy odrosły i z nosem wszystko w porządku? Czy jesteś łysa i twarz masz jak Quasimodo? - zgrywał się tylko w przekonaniu, że Jo miała długie, ciemne włosy, ładną buźkę i duże, brązowe oczy. Właśnie tak ją sobie wyobrażał, ale nie wiedział czemu.
Wygrzebał z kieszeni telefon i od razu wyświetlił powiadomienie o przesłanych zdjęcia, dlatego wszedł w wiadomości i zaczął przeglądać fotografie obrazów namalowanych przez przyjaciółkę. Każdy przedstawiał coś innego i wszystkie były na swój sposób...
- Zajebiste - skomentował, przypatrując się im jeszcze uważniej. - Są rewelacyjne. Serio, Jo. I ty się dziwisz, że chcą kupować twoje dzieła? Bo mnie to nie dziwi ani trochę - ponownie przycisnął papierosa do ust, ale tym razem pozostawił go między wargami. - Ale co? Kogo przedstawia ten ostatni obraz? - niestety, ale był za głupi, żeby wychwycić aluzję i zbyt mało błyskotliwy, żeby domyślić się, że Jo właśnie tak sobie wyobrażała jego postać. Dlatego przy Otisie wcale nie trzeba było gryźć się w język, bo on przeważnie nie miał pojęcia, o co chodziło. Nie był najlepszy w sugestiach. Ba, nie był nawet zadowalający, więc nie można było się po nim zbyt wiele spodziewać.

Jo King
towarzyska meduza
-
Barmanka — Rudd's
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Jak widac po samej nazwie postaci - zycie Jo to jeden wielki żart. Nie miała lekko. Za dzieciaka z początku musiała użerać się z ojczymem-tyranem, następnie ze stratą ukochanej mamy, by finalnie w wieku czternastu lat wylądować z rocznym bratem w domu dziecka. Braciszek szybko znalazł nowy dom, jednak ona spędziła tam całe swoje młodzieńcze lata.
Faktycznie zawsze stawała po stronie słabszych.
Już od małego była wrażliwa na krzywdę innych, na cierpienie i wyraźny smutek wymalowany na twarzy, który niekiedy trafiał prosto w serce. Zaczęło się od matki. Pierwsza ofiara przemocy, z jaką przyszło obcować Jo. Codzienne krzyki w domu, głośny szloch, rozbite lampy i siniaki pod oczami zdawały się być nieodłącznym elementem powrotów ojczym do domu. W końcu każda rodzina ma swoje własne tradycje, nie? Istne piekło. Pieprzona pułapka bez wyjścia. Z każdym dniem było tylko gorzej. Było głośniej, bardziej, mocniej. Było nie do zniesienia, a widok cierpiącej matki w końcu doprowadził małą Jolene do podjęcia się zadania, na które matka nigdy nie miałaby odwagi. Pozbyła się go. Sprawiła, że odszedł na dobre. I choć czasami wciąż przychodził do niej w snach, odtwarzając ostatnie starcie z kuchni, gdy dusząc się na chłodnej podłodze, błagał o pomoc, a ona stała przy framudze jasnych drzwi, wzrok wbijając w zielone oczy, z których powoli uciekało życie to wiedziała, że podjęła właściwą decyzję. Nie żałowała. Stanęła po stronie słabszych. Zupełnie tak, jak kilka lat później zrobiła to dla biednej dziewczynki z młodszej grupy. Tego również nie żałowała i żadna obita morda nie zmieniła jej zdania.
Niektórzy nie potrafią się sami bronić — rzuciła, myślami wciąż wirując gdzieś we wspomnieniach przeszłości, wzrok wlepiając w obłoconą kostkę brukową — Trzeba pomagać słabszym, nawet jak wiąże się to z obitym ryjem przez kolejne dwa tygodnie — skwitowała, przekonana, że już chyba nigdy nie zmieni swojego podejścia do tych tematów. I chociaż może nie była tak głupia jak Otis, to wciąż nie była w stanie powiązać tego samego procesu myślenia z ostatnim zachowaniem listonosza w Rudd’s, kiedy ten stanął w jej obronie przed obleśnym gościem. Nie pomyślała, że on też zrobił to wszystko w dobrej wierze, że zobaczył w niej to słabsze, mniejsze ogniwo, które mogło nie dać sobie rady w pojedynkę. Nie. Ona idiotycznie wolała żyć w przekonaniu, że po prostu wpierdolił się w nieswoje sprawy. Idiotka. Prychnęła na komentarz Otisa, o mały włos nie krztusząc się petem.
No włosy coś tam odrosły, nic pewnie nie widać, ale co do nosa.. Kurwa, nie chciałam ci tego mówić, bo liczyłam, że może jeszcze kiedyś uda nam się spotkać, ale no niech stracę — zaczęła tajemniczo z udawaną powagą w głosie — Tak naprawdę Greta przyjebała tak mocno, że wbiła mi go nieco do środka i teraz wyglądam jak zaginiona bliźniaczka Voldemorta — pokiwała smutno głową, chociaż on i tak nie był w stanie tego zobaczyć. Nie miała pojęcia, jakie ten miał wyobrażenie o Jo, jednak na pewno nie zawierało ono takiego szczegółu. Nie wytrzymała jednak długo w tamtym stanie poważności i już po chwili ryknęła delikatnym śmiechem. Taka właśnie była z niej słaba aktorka. Dobrze, że to malowanie chociaż szło jej nieco lepiej.
Zajebiste? Wiesz, że nie musisz mi się podlizywać? Nie jestem dzieckiem, umiem znieść krytyke — podpuściła go głupio, chociaż gdzieś tam w środku doskonale zdawała sobie sprawę, że jej obrazy były dobre. Może niekoniecznie zajebiste, świetna, najlepsze na świecie, ale dobre. Bywała mocno krytyczna, jednak miała świadomość, że w to akurat trochę potrafi — No nigdy nie myślałam, żeby je sprzedawać, ale skoro nawet ty mówisz, że warto, to chyba nie mam innego wyjścia jak po prostu zacząć — wzruszyła ramionami, upewniając się w przekonaniu, że może faktycznie nie był to taki zły pomysł. Po powrocie do domu będzie koniecznie musiała jebnąć jakiegoś kontro na Etsy i wrzucić kilka prac. Tak na dobry początek. Zapisała to sobie w myślach i już w kolejnej sekundzie przewracała obszernie oczami na słowa chłopaka. Zgrywał się kurwa czy serio był największym idiotom na świecie?
Moją babcię, kurwa — odszczekała do słuchawki tuż po jego pytaniu — Serio pytasz? — dodała po chwili, bo wciąż nie mogła uwierzyć, że ten nie potrafił połączyć jednego z drugim. Głupek. Wypuściła głośno powietrze, butem zabawiając się niewielkim kamieniem, którego przekopywała z jednego nogi do drugiej — No ciebie, debilu. Tak jakby. Tak trochę. Nie wiem no. Tak wyszło. Nie ważne — zawstydziła się. No wzięła się kurwa, zawstydziła. Jo King. Kto by pomyślał? Zamachnęła się mocniej na kamień, sprawiając, że po uderzeniu przeskoczył nad butem i poleciał na druga stronę chodnika. Głupia jesteś, pomyślała przelotnie, opadając ciężko na oparcie ławki. Jeszcze weźmie cię za świrustkę. Nie potrafiła wyjść z nagłej strefy dyskomfortu. TAKA BIEDNA.

Otis Goldsworthy
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
Harry
listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
- Jak byłem mały, to sprałem na kwaśne jabłko takiego Dana Davies, bo wyzywało moją mamę od... - urwał, chociaż doskonale pamiętał od czego zaczęły się te zaczepki słowne. Ten cwaniaczek wyzywał Goldsworthych od biedaków, ale w tym momencie nie mógł powiedzieć Jo prawdy, w końcu od początku ich znajomości powtarzał, że pochodzi z dość zamożnej rodziny, a teraz wyszłoby, że tak naprawdę klepał słodką biedę. W zasadzie nie taką słodką, bo bywały bardzo gorzkie i nieprzyjemne momenty, które najczęściej fundowali mu rówieśnicy. Dzieci były najpodlejszymi istotami, bo były szczere i nieobliczalne, i nie miały oporów przed powiedzeniem tego, co siedziało im w głowie, co sprawiało mnóstwo bólu. - No mówił o niej okropne rzeczy, więc nie wytrzymałem, rzuciłem się na niego i obłożyłem pięściami tak długo, aż mój kumpel Ryan musiał nas rozdzielać. Nieźle wtedy oberwałem, ale muszę przyznać, że to była moja pierwsza bójka na śmierć i życie. Prawie zginąłem! - mocno wyolbrzymiał, bo skończyło się na podbitym oku i zdartych knykciach. Otis niczego nie żałował. Nie żałował też tego, że pomógł Jolene z Rudd's, mimo że od tamtej pory wyglądał jak kupka nieszczęścia.
Zaśmiał się głośno, przyciskając papierosa do ust, po czym spoważniał natychmiast i westchnął najciężej na świecie, jakby poczuł ogromne rozczarowanie.
- Wiedziałem, że tak naprawdę wglądasz jak mops - nie mógł powstrzymać się od kręcenia głową. - Że masz taką spłaszczoną twarz i niewypukły nos. Nie bierz tego do siebie, mopsy są słodkie, ale kurwa, Jo, szanujmy się - gdyby była obok, na pewno mrugnąłby do niej porozumiewawczo. Wiele razy wyobrażał sobie, jak fajnie byłoby żartować na żywo, zapamiętując wszystkie przewrotki oczami, zabawne marszczenie brwi i unoszenie kącików ust w szerokim uśmiechu. Z jednej strony Otis bardzo tego potrzebował, ale z drugiej wolał udawać, że jest zupełnie inaczej. Tak było zacznie prościej. Żyło się jakoś łatwiej udając, że Jo była dla niego wyłącznie przyjaciółką, choć w rzeczywistości znaczyła o wiele więcej. Sam fakt, że był wierny lasce, z którą nawet nie był. Ba, której nie widział na oczy. Popierdolone, prawda?
- Skoro powiedziałem, że musisz zacząć sprzedawać swoje pracy, to już teraz powinnaś odpalać lapka i wystawiać je na jakichś stronkach. Chętni pewnie ustawiają się drzwiami o oknami, tylko nawet o tym nie wiesz - ironizował, ale nie w kwestii dzieł Jo, które naprawdę uważał za bardzo dobre. Kłamał w wielu kwestiach, ale nigdy w tych bezpośrednio związanych z nią i za nic w świecie nie powiedziałby, że jej obrazy są ładne tylko po to, żeby sprawić jej przyjemność.
- Poważnie to ja? - wrzucił niedopałek do wypełnionego wodą słoika; nie ma to tamto, niezawodna imitacja popielniczki. - Czekaj, bo szukam podobieństwa. Papieros się zgadza. I ramiona. Nawet bezrękawnik mam podobny, taki czarny. Weź, bo jeszcze pomyślę, że mnie stalkujesz - znów żartował, ale bez żadnych złośliwości. Trochę się droczył, ale wciąż podziwiał jej talent, który na ten podziw w stu procentach zasługiwał. - Podoba mi się. Chętnie powiesiłby sobie takie coś nad łóżkiem - podsumował pewnym tonem, ale nie było na to szans, bo żeby to zrobić, musieliby się zobaczyć, a Otis w dalzym ciągu nie był na to gotowy. To głupie, znali się już tak długo i tak dobrze się rozumieli, że przecież powinien być. I powinien tego chcieć.

Jo King
towarzyska meduza
-
Barmanka — Rudd's
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Jak widac po samej nazwie postaci - zycie Jo to jeden wielki żart. Nie miała lekko. Za dzieciaka z początku musiała użerać się z ojczymem-tyranem, następnie ze stratą ukochanej mamy, by finalnie w wieku czternastu lat wylądować z rocznym bratem w domu dziecka. Braciszek szybko znalazł nowy dom, jednak ona spędziła tam całe swoje młodzieńcze lata.
Jebać Dana Davisa! — krzyknęła głośno niczym prawdziwy kibol wracający z meczu, zwracając na siebie wzrok kilku przechodniów — Zasłużył sobie frajer. Co się pani tak patrzy? Dan Davis złe rzeczy w życiu zrobił, dzieci obrażał, należało mu się — wyjaśniła szybko kobiecie w moherowym bereciku, która stanęła tuż przed nią rzucając pod nosem coś na pokrój jak to dzisiejsza młodzież jest bezczelna i niewychowana. Ja jedynie przewróciła oczami i już po chwili wróciła z rozmową do Otisa.
Jakaś baba mi tu prawie wpierdol laską zapodała — rzuciła po krótkiej chwili, tłumacząc chłopakowi po drugiej stronie słuchawki co się właśnie odjebało — Może to jego babcia — stwierdziła, odprowadzając ją wzrokiem w kierunku przystanku autobusowego, po czym ryknęła głośnym śmiechem. Piękne by to było. Idealny zrządzenie losu. Bo przecież, jakiego trzeba by mieć pecha, żeby spotkać członka rodziny randomowego dzieciaka, o którym się właśnie rozmawiało? A no właśnie praktycznie minimalne, dlatego też byłoby to równie komiczne.
Kurwa, nos nosem, ale żeby mnie porównywać do mopsa? — udała obrażoną, chociaż w rzeczywistości sam śmiech chłopaka wystarczająco ją rozbawiał, nie mówiąc już o wyjątkowo zabawnym komentarzu. Lubiła mopsy, ba, nawet bardzo, ale przecież on nie musiał o tym wiedzieć. Mopsy były super. Takie leniwe, brzydkie i często chorujące pieski (brzmi jak kwintesencja mojej osoby), takie akurat do przytulania — Że niby co? Z brzydką byś się nie umawiał? Wy faceci jesteście wszyscy tacy sami, dla was to tylko wielka dupa, ładna buzia i najlepiej duże wary — przewróciła oczami, odbijając piłeczkę i tym razem atakując drugą stronę słuchawki. Zdecydowanie więcej frajdy sprawiało jej strzelanie pociskami w Otisa, niż sama być pod ostrzałem. Chociaż w ich przypadku była to zawsze wyjątkowo dobrze zrównoważona mieszanka.
Miło, że tak zachwalał jej prace i kibicował w otworzeniu mini biznesu. Fajnie było mieć obok kogoś, kto się przejmuje i faktycznie kibicuje. Oprócz Tessy nikt nigdy wcześniej nie był dla niej tak jak Otis w przeciągu tych ostatnich kilku miesięcy. Cieszyła się w cholerę, że zyskała go w swoim życiu i czasami nawet bała, że któregoś dnia to wszystko się skończy. Tak po prostu. Bez ostrzeżenia. Że jebnie coś na tyle dużego, a wraz z tym cała ich znajomość.
Oczywiście, że ty. Co ty myślisz, że tak maluje sobie randomowych typów? Oczywiście, że tylko tych, o których dużo myślę — stwierdziła lubieżnie, uśmiechając się głupio do samej siebie, jak jakaś szesnastoletnia gówniara, próbująca flirtować po raz pierwszy w życiu. No i pewnie właśnie na takim poziomie wyszła jej ta zaczepka. NISKIM — A plasterek na nosie widziałeś? Tak pewnie wyglądałeś po tej pierwszej bójce na śmierć i życie — zaśmiała się, chociaż w rzeczywistości plasterek był tam z całkiem innego powodu. Nie miała jednak zamiaru dzielić się tym z chłopakiem. Po pierwsze zapewne nawet by nie zasłużył, a po drugie było to zbyt intymne przemyślenie, by tak po prostu rzucać je przez telefon do typa, którego zapewne nigdy nie zobaczy na oczy, a propo.. — A no to chodź i go sobie odbierz. Dla ciebie nawet za free — dodała niby żartem, niby serio. Obiecała sobie, że nie będzie już go naciskać na spotkanie, po tym jak te kilka tygodni temu kompletnie sprowadził ją do parteru, odmawiając. Obiecała sobie, że nie będzie nalegać, prosić i wracać do tematu. I chociaż po cichu wciąż liczyła, że kiedyś zmieni zdanie, tak na razie pozostało jej tylko żartowanie na te tematy.

Otis Goldsworthy
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
Harry
listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
Podobało mu się wsparcie ze strony Jo i nawet zawtórował jej przekleństwem, kiedy ta zaczęła się tak wydzierać o jebaniu Dana Daviesa. Bo Dan nie zasługiwał na nic innego, jak porządne jebanie w dupsko, jak wszyscy ci, którzy podczas kłótni przyczepiali się czyichś rodziców. Wzajemnie to można wyzywać się od najgorszych chujów, ale mama i tata pozostawali nietykalni. Jedynie Otis mógł wściekać się na nich w głowie i myśleć niezbyt przyjemne rzeczy, kiedy przesadzali i działali mu na nerwy, ale nikt inny nie miał prawa tego robić. To tak z rodzeństwem - tylko on mógł tłuc swoje siostry, a właściwie to one jego, ale jeśli ktoś inny próbował to robić, to miał łagodnie mówiąc p r z e j e b a n e.
- Ale jej nagadałaś - zakpił, chociaż pewnie przechodząc w pobliżu wydzierającej się Jo również stwierdziłby, że była niewychowana. W ogóle głośni ludzi bardzo go irytowali, mimo że sam do totalnych introwertyków nie należał. Właściwie można powiedzieć, że Otis był czymś pomiędzy, bo równie bardzo lubił spędzać czas w towarzystwie, co być sam.
- Lepiej do mopsa niż do jakiegoś bulterier. Te to dopiero są paskudne. Ale chyba bliżej ci do chihuahuy, bo strasznie ujadasz - odgryzł się za te wcześniejsze docinki, żeby nie pomyślała, że tylko jej wolno. W złośliwych żartach nigdy nie pozostawał dłużny i odwdzięczał się piękny za nadobne.
Zamyślił się na moment, kiedy Jo pokrótce opisała ideał każdego faceta. Niby coś w tym było, ale nie do końca. Wbrew pozorom Goldsworthy stawiał na naturalność, ale skoro jego rozmówczyni już wygłosiła opinię w tym temacie, nie miał zamiaru wyprowadzać jej z błędu.
- I jeszcze duże cycki - wtrącił pośpiesznie. - Długie nogi, takie do nieba. I bujne, ciemne włosy. I intensywny, kruczoczarny odcień oczu. Najlepiej, żeby były ciemne jak noc - czy właśnie przedstawił jej swój typ? Może. A może nie. Może tak naprawdę liczyło się dla niego to, co kobiety miały w głowie, do których próbował wnikliwie zajrzeć. Może bardziej od fajnego tyłka bez rozstępów i cellulitu cenił sobie długie rozmowy i żarty, od których ze śmiechu bolał go brzuch. Może tak naprawdę wygląd nie miał dla niego znaczenia i zakochiwał się w duszy. Ale skoro Jo (choć wiedział, że nie mówiła poważnie) wrzuciła go do jednego worka z innymi facetami, niech tak zostanie.
- O, to pewnie masz sporą kolekcję rysunków typów, o których dużo myślisz - trochę ukłuła go zazdrość, kiedy o tym mówił, ale nie wymagał od niej, że będzie myślała tylko o nim. Właściwie niczego od niej nie oczekiwał. Przyjaźnili się, nic poza tym. Nie chciał, żeby ich relacja ewoluowała na jakiś wyższy poziom, bo miał świadomość, że to nie zadziała, a potem wszystko może się skomplikować i zjebać. Nie był ryzykantem, nie chciał stawiać tej znajomości na jedną kartę. Wóz albo przewóz. Ryzko - fizyk. Nie, to nie był on. - Po pierwsze bójce to akurat miałem pobite oko i rozciętą wargę, więc wieczór spędziłem z kawałkiem mrożonego mięsa przy twarzy - tak, Otis pamiętał, jakby to było wczoraj, a nie dwadzieścia lat temu. Mięcha było wtedy pod dostatkiem, bo ojciec dwa dni wcześniej ubił świnię, którą mama rozparcelowała i pomroziła. Uroki życia na farmie. - A to trzeba się fatygować i odebrać ten obraz osobiście? To już wolę sobie wrzucić na kompa to, co mi wysłałaś i wydrukować. A poza tym to na pewno jestem ja, a nie jakiś z tych gości, o których tak myślisz? Może obrazki ci się pomyliły? - wygrzebał z przedniej kieszeni spodni paczkę papierosów i odpalił kolejnego. Nie miał ochoty wracać do chatki, było zbyt ciepło i przyjemnie, żeby nie korzystać z ładnej pogody. Wprawdzie zamiast wdychać świeże powietrze, to truł się nikotyną, ale liczyły się dobre chęci, czyż nie?

Jo King
towarzyska meduza
-
Barmanka — Rudd's
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Jak widac po samej nazwie postaci - zycie Jo to jeden wielki żart. Nie miała lekko. Za dzieciaka z początku musiała użerać się z ojczymem-tyranem, następnie ze stratą ukochanej mamy, by finalnie w wieku czternastu lat wylądować z rocznym bratem w domu dziecka. Braciszek szybko znalazł nowy dom, jednak ona spędziła tam całe swoje młodzieńcze lata.
Nie jesteś pierwszą osobą, która mi to powtarza — przewróciła oczami, zaciągając się końcówką peta. Te Otisy to już chyba tak miały, wiecznie tylko na człowieka napierdalali i wytykali odłamy w charakterze. Z tą różnicą, że jej Otis mówił to wszystko w żartach, kiedy listonosz raczej nie stronił się od szczerości i rozpuszczania jadu. Nie znosił jej. Doskonale o tym wiedziała i nawet przez moment nie osądzałaby go o wysokie poczucie humoru, on po prostu po niej jechał. Byle tylko utrzeć nosa — No taki już ze mnie mały, wredny pies, co tylko szczeka na wszystkich dookoła — kąsnęła uszczypliwie, chociaż w rzeczywistości wcale tak o sobie nie myślała. Jasne, czasami zdarzało się jej nieco wyjść ze strefy kontroli i wybuchnąć, ale przecież to też nie tak, że tylko chodziła i darła mordę. Czasami udawało jej się przeprowadzić bardziej normalną rozmowę, taką na poziomie. Nie?
No proszę — wsłuchiwała się dokładnie w opis idealnej kobiety i samo przewracanie oczami już zdawało się być niewystarczające. Jeszcze by jej wyleciały spod powiek i wyjebały w kosmos od tego kręcenia. Tak bardzo rozpierdalały ją słowa chłopaka. Wstała z ławki, podchodząc do wysokiego kosza na śmieci, gasząc na nim wypalonego petka — Brzmi jak moje totalne przeciwieństwo — prychnęła głośno, kręcąc głową z niedowierzania. Wszystko. Dosłownie wszystko miała na opak. Małe cycki, krótkie nogi, jasne włosy i błękitne oczy. Był tak daleka wyobrażeniom Otisa, że aż na moment podziękowała w myślach, że jednak nie mieli okazji się spotkać, bo jeszcze by się chłopak zawiódł na amen, a ostatnie czego chciała to oglądać zawód na jego twarzy. I choć wiedziała, że najprawdopodobniej zgrywał w większym procencie, tak nie mogła przestać myśleć ile z tego faktycznie ocierało się o prawdziwe wyobrażenia. Wyobrażenia, których nie spełniała.
Ogromną mam kolekcję. Skąd wiedziałeś? — przytrzymała słuchawkę ramieniem, zbierając z ławki materiałowy worek, który już po chwili znalazł się na jej plecach — Portrety typów wysypują mi się już drzwiami i oknami normalnie. Za niedługo trzeba będzie zamówić śmieciarę, żeby jakoś to wszystko wywiozła, bo przecież ileż można — dodała ironicznie, pakując wolną rękę do kieszeni i ruszając w kierunku Sapphire River. Na dworze robiło się już coraz chłodniej, a ona jak zwykle nie potrafiła ubrać się jak na poważnego człowieka przystało. Kilka minut na ławce w parku i już cała trzęsła się z zimna. Nie wspominając już o fakcie, że w domu również nie miał kto jej przytulić. Ale przynajmniej tak miała czajnik i masę herbaty do zaparzenia. Meliske może akurat, bo z każdym kolejnym kąśliwym komentarzem Otisa, miała na nią coraz większą ochotę. Wiedziała, że żartuje. Wiedziała i z całej siły próbowała podtrzymać tę wielką bekę, jednak coś z tego ukuło ją gdzieś w środku. Prosto w śledzionę.
Nie musisz się nigdzie fatygować. W ogóle nie musisz nic robić — opowiedziała nieco bardziej oschle. No kurwa skoro spotkanie się z nią byłoby dla niego tak wielką fatygą to przecież po chuj w ogóle rozmawiali? Po chuj każdego dnia fatygował się, by napisać do niej, zadzwonić, dowiedzieć się co słychać? To już wolę sobie wrzucić na kompa to, co mi wysłałaś i wydrukować, powtórzyła w myślach, prychając żałośnie pod nosem. No i super. Niech sobie jeszcze wydrukuje nową koleżankę, bo tą aktualną na moment powoli zdawał się tracić — Wiesz co, masz racje, na pewno mi się pomyliło. Wszystko mi się kurwa pomyliło — dodała smutno, nie szczędząc zawodu w głosie i nie myśląc zbyt wiele, odsunęła ciepły telefon od ucha, by już po chwili palcem wylądować na czerwonej słuchawce. A przykro jej się zrobiło. Nie wiedziała dlaczego (bo mam okres), ani skąd to się wzięło (bo mam okres), jednak słowa Otisa ugodziły ją gdzieś w środku. Pierwszy raz otworzyła się przed kimś ze swoją sztuką, ukazała rąbek tajemnicy, którą zazwyczaj się wiła, pokazała cząstkę siebie, prawdziwej siebie, której nigdy wcześniej nie miał jeszcze okazji zobaczyć, dała od siebie znak, ustawiając podłoże do głębszej, poważniejszej rozmowy, a on tylko z tego wszystkiego zakpił. Zakpił w nadmiarze, nie rzucając jednego żartobliwego komentarza, a całą ich masę, która po czasie straciła na dobrym smaku. No i na chuj ci to było? Wróciła więc do domu cała rozemocjonowana, walcząc z głupią potrzebą ponownego odezwania się, zagadania. Tylko po co? Po co, skoro dla niego ta znajomość to i tak jakiś głupi żart.



Cztery godziny później, gdy świat utulił się do snu, zostawiając za oknem jedynie ciemność, Jo ponownie złapała za telefon, w przeciwnej dłoni trzymając butelkę pszenicznego piwa, drugiego już tego wieczoru, zakupionego w sklepiku na roku wraz z wielkim pudełkiem lodów orzechowych. Odblokowała telefon i opierając plecy o miękkie oparcie kanapy, wystukała krótkie przepraszam, wciskając wyślij jakieś pięć minut później.

Otis Goldsworthy
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
Harry
ODPOWIEDZ