stolarz — Plane Wood Carpenter
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
robię meble, ciągle pomagam na farmie i chcę spełnić marzenie o archeologii, ale życie pisze własne scenariusze
Jerry nie mógł zasnąć. Przekręcał się z boku na bok co jakiś czas zerkając na stojący na szafce nocnej zegarek cyfrowy, który albo się zatrzymał, albo wręcz się cofał, bo to niemożliwe, że po pół godzinie - w jego mniemaniu - zegarek pokazał upływ zaledwie siedmiu minut. Siedmiu. Mniej więcej wpół do pierwszej w nocy stwierdził, że to bez sensu, bo i tak nie zaśnie. Włączył nocną lampkę i - korzystając z tego, że temperatura spadła mu do granic normy - stwierdził, że powinien w końcu się pouczyć, bo egzamin był już za pasem. Niestety, z różnych przyczyn stracił motywację i rozważał już w ogóle poddanie się z tym egzaminem. Niby sięgnął po podręcznik, przeleciał nawet wzrokiem kilka akapitów, acz totalnie nie skupiając się na tekście, żeby ostatecznie złapać za telefon i bezmyślnie scrollować instagrama. I właśnie wtedy przyszedł mu do głowy pewien pomysł. Miał odezwać się “wkrótce”, ale przez przyjazd Mari i Lily, a później chorobę, z owego “wkrótce” zrobiło się kilka dni, toteż niewiele myśląc wybrał numer z kontaktów i - zapominając o późnej porze - wcisnął zieloną słuchawkę. Dopiero kiedy sygnał połączenia zamienił się w dźwięk odebranej rozmowy, dotarło do niego, że jest już dość późno.
- Śpisz? - głupie pytanie, skoro odebrała telefon, to już na pewno nie spała. Ech, Lyons, włączyłbyś czasem myślenie, zestrofował sam siebie w myślach i wywrócił oczami. Na usprawiedliwienie miał tylko tyle, że jego umysł po chorobie nie wrócił jeszcze do pełni sprawności! - To znaczy - mam nadzieję, że cię nie obudziłem? Widziałem zielone kółeczko przy twoim nicku na instagramie, więc pomyślałem, że może akurat nie masz nic wybitnie ciekawego do roboty… - rzucił szybko jako wyjaśnienie dzwonienia o tak późnej porze, o której większość porządnych obywateli już dawno smacznie pochrapuje pod ciepłą kołderką.

Cobie Finnigan-Hayes
lisowa
A.
Farmer — Rodzinna farma
27 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Życie podsuwa Ci rozwiązania, których się nie spodziewasz...
- Hallo? - odezwało się w słuchawce niemrawe i zaspane słowo. - Oj, część Sweetie, coś się stało?
Zapytała nie bardzo jeszcze wiedząc co się na około niej dzieje. Spojrzała na zegarek telefonu, po czym podsunęła się wyżej na łóżku i oparła ne jego wezgłowiu. Ziewnęła przeciągle, ale cicho i odpowiedziała:
- Nie, nie śpię, spokojnie...
Troszkę skłamała, nie wiedząc skąd się wzięło zielone kółeczko na jej Instagramie. Spała w najlepsze, co było dobrą oznaką, bo od jakiegoś czasu wreszcie przychodził do niej spokojny sen. Może była to kwestia wysiłku fizycznego, może nowej pasji, jaką w sobie odkryła, a może jej duch się po prostu uspokajał i powoli godził ze stratą.
- Swoją drogą masz tupet... Obiecujesz dziewczynie, że się odezwiesz, potem się nie odzywasz i w końcu dzwonisz w środku nocy! - zażartowała. - Jeszcze sobie pomyślę, że to booty call!
Podkurczyła nogi pod brodę i przetarła jedno ze swoich oczu spędzając z niego sen.
- Jak tam na wykopaliskach Indy? Nie zwiększa Ci się za bardzo milaż?

Jermaine Lyons
sumienny żółwik
Cobie
stolarz — Plane Wood Carpenter
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
robię meble, ciągle pomagam na farmie i chcę spełnić marzenie o archeologii, ale życie pisze własne scenariusze
Zdecydowanie ją obudził, tak brzmiała osoba, która spała i została z tego snu brutalnie wyciągnięta. Jerry poczuł wyrzuty sumienia i już chciał zacząć się kajać i nawet rozłączyć po zapewnieniu, że w takim razie zadzwoni w innym terminie, ale Cobie wyskoczyła z tym tupetem i w sumie za to też mu się należało. Nie lubił się usprawiedliwiać, ale zakrył twarz kołdrą udając, że się chowa pod gradem oskarżeń, czego oczywiście Cobie nie mogła dostrzec, ale zaśmiał się cicho pociągając nosem.
- Ups? - wydusił z siebie tylko tyle dalej chowając się za kołdrą, ale w końcu usiadł na łóżku opierając się plecami o ścianę. - Booty call? - dopytał niepewny, bo nie znał tego określenia. Dopiero teraz poczuł się staro, gdy dotarło do niego, że młodzież posługuje się słówkami, których on nie rozumie! Nie spodziewał się, że tak wcześnie wypadnie z obiegu, a tu proszę! Przekroczenie trzydziestki to już najwyraźniej granica starości!
- Nope, żadnych nowych odkryć. Przespałem ostatnie trzy dni złożony gorączką i teraz nie mogę spać - wyjaśnił wzruszając lekko ramionami, że to nie tak, że całkiem świadomie ją ignorował, bo poczuwał się do tego, że należały jej się jakieś wytłumaczenia. - Próbuję się przynajmniej zmotywować do nauki, ale trudno mi się zmusić, to pomyślałem, że albo kopniesz mnie do roboty, albo przycisnę naukę, jeśli ktoś będzie mnie słuchał - zaproponował z ciężkim westchnieniem przekręcając kilka stron podręcznika w tył, żeby wrócić do początku rozdziału. - Ale słyszę, że masz zaspany głos. Nieładnie tak kłamać w żywy telefon komórkowy! - pogroził jej palcem, ale tego też nie mogła zobaczyć, odruchy jednak robiły swoje! - Zadzwonię może innym razem? - niby to nie powinno być pytanie, a stwierdzenie, ale skoro i tak już ją obudził...

Cobie Finnigan-Hayes
lisowa
A.
Farmer — Rodzinna farma
27 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Życie podsuwa Ci rozwiązania, których się nie spodziewasz...
Kiedy zapytał o Booty Call zaczerwieniła się jak raczek, czując, że za chwilę zagotują się jej gałki oczne. Głupia, zaspana rzuciła taką erotyczną aluzję. Nie dotarło do niej, że Jerry zapytał o to bo nie znał takiego określenia zaproszenia na seks.
- Nie no, tak gadam głupoty... - odchrząknęła próbując ukryć swoje zmieszanie i lekko piskliwy głos.
Zawsze tak miała, kiedy się denerwowała, albo była lekko wstawiona. Jej głos podwyższał się i robił się odrobinkę piskliwy.
- Rety, miałeś gorączkę? Co się stało? To ta klątwa? Widziałam, że odkryłeś jakąś starożytną wiedźmę! Ktoś się Tobą opiekuje? - zapytała, domyślając się, że pewnie któraś z koleżanek z nadmiarem uczuć macierzyńskich na pewno się nim zaopiekowała.
Ale, że już Mari zatroszczyła się też pewnymi zdjęciami o jego samopoczucie, nie mogła przypuszczać. Taki to ma szczęście!
- Dawaj! - zakomenderowała kiedy wspomniał o nauce. - Skoro i tak już nie śpię, to mogę posłuchać, jak mi opowiadasz o archeologii. Stęskniłam się, więc będzie mi bardzo miło. A jutro mogę spokojnie odespać, więc w ogóle się nie przejmuj.
Od kiedy nie miała stada zdecydowanie nie musiała wstawać tak wcześnie rano. Co prawda, od czasu do czasu pojawiały się prośby o oprysk, ale nie kręciło się to jeszcze tak dobrze, żeby w sezonie była jakoś zawalona robotą. Swoje pola już dawno skończyła, ulotki zamówiła i miała jeszcze pomysł na to, by przejechać się po farmach w okolicy, spędzić na tym ze dwa, trzy dni, przedstawić się, rozdać ulotki i zaproponować swoje usługi.
- Jerry, jeśli nie pogadamy teraz, zadzwonisz dopiero po powrocie... - powiedziała z lekkim wyrzutem, ale tylko udawanym. - Spokojnie, żartuję. Przepraszam, nie powinnam Cię wpędzać w poczucie winy.

Jermaine Lyons
sumienny żółwik
Cobie
stolarz — Plane Wood Carpenter
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
robię meble, ciągle pomagam na farmie i chcę spełnić marzenie o archeologii, ale życie pisze własne scenariusze
Wydawało mu się nieco podejrzane, że tak nagle zmieniła temat. Zmarszczył lekko brwi i przycisnął ramieniem telefon do ucha, żeby sięgnąć po ołówek leżący na szafce nocnej, po czym napisał na marginesie podręcznika “booty call”, żeby wygooglować to sformułowanie, jak skończą już rozmowę.
- O matko, o tym nie pomyślałem! - autentycznie się teraz przestraszył, bo jedna klątwa na niego spadła, inna wiedźma podrzuciła mu plastikowy talizman, a teraz jeszcze to! Może gdyby nie kumulacja różnych “czarów” w ostatnim czasie nie brałby tego do siebie, ale teraz naprawdę zaczął wątpić! A może to ciągle gorączka? Dotknął czoła, ale wydawało mu się chłodne. Już zupełnie nic nie rozumiał! - Mam nadzieję, że to nie żadna klątwa, a zwykły wirus i po odleżeniu swojego będę mógł bezpiecznie wrócić do pracy! - odzyskiwał energię, a że nie lubił bezsensownie siedzieć, był bardziej człowiekiem czynu niż rozkminiania, to wyrywał się od razu do roboty. - Myślę, że już przeszło, został mi katar w sumie i trochę drapiące gardło, ale poza tym w porządku. - Już miał dość chorowania! Przez lata nie złapał nawet kataru od Lily z przedszkola, a wystarczyło posiedzieć z mokrymi włosami na zimnym balkonie wieczorem i od razu złapało go paskudne przeziębienie!
O ile prędzej nie zaśniesz od mojej gadaniny, pomyślał uśmiechając się pod nosem. Nabrał dużo powietrza w płuca, żeby zacząć opowiadać o jednym z tematów i to był błąd. Chłodny oddech podrażnił oskrzela i wywołał salwę nieprzyjemnego suchego kaszlu. Na szczęście Jerry oszczędził tego Cobie i odsunął słuchawkę od twarzy, żeby nie musiała tego słuchać. - Dobra, chyba jednak sobie odpuszczę na ten moment. Chwila… - znów odłożył słuchawkę od ucha i tym razem złapał za szklankę wody, aby upić kilka łyków dla nawilżenia gardła. Odchrząknął i po przyłożeniu telefonu do ucha musiał jeszcze o coś zaczepić.
- Ohohoho! A to jakieś zawody, że ja mam dzwonić pierwszy? Jakaś niepisana zasada, o której nie mam zielonego pojęcia? Jak gdzieś się pewnie przewinęło, totalnie popieram feminizm, jak chcesz pogadać nie musisz czekać, aż to ja łaskawie domyślę się - spoiler alert: pewnie się nie domyślę - że to już ten moment, że powinienem się odezwać! - odbił piłeczkę ze śmiechem, bo absolutnie nie spadło na niego żadne poczucie winy.

Cobie Finnigan-Hayes
lisowa
A.
Farmer — Rodzinna farma
27 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Życie podsuwa Ci rozwiązania, których się nie spodziewasz...
- Biedaczystko... Tylko kobieta, która doświadczyła bólów porodowych jest w stanie zrozumieć, co czuje mężczyzna, który się przeziębił. - zażartowała, ale zaraz dodała z troską. - Cieszę się, że ktoś się Tobą zaopiekował. Sama chętnie przyniosłabym Ci kocyk.
Zachichotała pod nosem na to jego przerażenie klątwą. Kusiło ją, żeby temat trochę pociągnąć, ale koniec końców Jerry i tak się słabo czuł, więc dokładanie mu jeszcze stresu i problemów, nawet wyimaginowanych byłoby skrajnie nieczułe.
- W razie czego moja babcia była czarownicą, wiem jak odczyniać złe oko! - dodała próbując zamienić temat ostatecznie w żart.
- To nici z nauki? - zapytała niepewnie, już na tyle rozbudzona, że rzeczywiście mogłaby posłuchać i mu jakoś pomóc, chociażby w ten zdalny sposób.
- Ach Sweetie, nie zawody... - mimo wszystko Jerry zmienił temat, więc Cobie posłusznie przeszła na niego. - Tylko test! Jakby Ci zależało to zadzwoniłbyś, myślisz, że po co dziewczyny zwlekają i udają, że nie są zainteresowane? Żebyście o nas trochę powalczyli.
Wyjaśniła w żartobliwym tonie. Sama taka nie była, ale nie bardzo wiedząc na czym stoi w tej znajomości. Czy jest to czysta przyjaźń, czy tak jak ona, on też trochę odczuwał chemii i przyciągania. Nie wiedząc, czy jest nim zauroczona, czy po prostu lubi mieć kogoś, z kim można pogadać i na kim można polegać, wolała się nie narzucać. Jakkolwiek mało w tym logiki jest, to tak było. A do tego wszystko jej spotkanie z Mari dało jej do myślenia. Nie czuło się w tej rozmowie tego, co Jerry mówił: "Nic nas nie łączy, chodzi o dobro dziecka i tak dalej..." Im dłużej Cobie o tym myślała, tym bardziej była pewna, że Mari jest jednak zazdrosna. Więc do wszystkiego dochodziło poczucie winy, kibicowanie im i... Zawód, że właściwie nie miałaby szans...
- Masz absolutną rację, telefony działają w obie strony i nic mnie nie usprawiedliwia. Max też zawsze powtarzał: "Choćbym nie wiem jak był domyślny, akurat wtedy, kiedy będziesz tego potrzebowała najbardziej, nie domyślę się... Dlatego mów mi czego potrzebujesz i oczekujesz". Sam też starał się to stosować...

Jermaine Lyons
sumienny żółwik
Cobie
stolarz — Plane Wood Carpenter
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
robię meble, ciągle pomagam na farmie i chcę spełnić marzenie o archeologii, ale życie pisze własne scenariusze
- Jeszcze kolka nerkowa osiąga swoim przebiegiem rangę męskiej grypy, ale jest na trzecim miejscu zaraz za porodem - odpowiedział jej w równie żartobliwym tonie sugerując, że to właśnie typowo męska przypadłość osiągnęła szczyt podium w najbardziej nieprzyjemnych doświadczeniach. Ale sam musiał przyznać, że coś było w tym powiedzonku. I chociaż tym razem Jerry’ego naprawdę porządnie rozłożyło, to z mniejszymi dolegliwościami przeziębienia również potrafił mocno przesadzić w narzekaniu. Na uwagę o czarownicach zaśmiał się. - Czerwona wstążka? Zakładanie ubrań na lewą stronę? Obsypanie kątów solą? - przypominał sobie pierwsze lepsze “uroki”, o jakich opowiadała mu babcia Scarlett zarzekając się, że w nie nie wierzy, ale Jerry nie raz i nie dwa widział sól rozsypaną po różnych pomieszczeniach na farmie, szczególnie w budynkach gospodarczych. - Nie znam się specjalnie na biologii, ale pamiętam ze szkoły, że podobno najwięcej dziedziczy się po dziadkach, więc dobrze się zastanów, czy sama nie potrafisz czynić jakichś uroków - zasugerował z rozbawieniem. Sam nie był przesądny, ale czasami nawet w jego otoczeniu zdarzały się rzeczy, których nie dało się tak łatwo wytłumaczyć!
Zawód w głosie Cobie wywołał u Jerry’ego lekkie wyrzuty sumienia, że jednak nie poopowiada jej o archeologii, ale po tym napadzie kaszlu doszedł do wniosku, że to jednak za dużo jak na jego obecne możliwości. - Chyba tak. I tak trudno mi się na czymkolwiek skupić, mógłbym zacząć gadać jakieś głupoty i jeszcze bym cię perfidnie oszukał w szczegółach pogrupowania różnych rodzajów gleb i do końca życia nie mógłbym sobie tego wybaczyć! - starał się brzmieć śmiertelnie poważnie i nawet przyłożył dłoń do klatki piersiowej, co - znów! - było daleko poza zasięgiem jej wzroku, jednak przyzwyczajenie robiło swoje.
- No świetnie, grunt to zacząć od oblania jednego testu! Nie wróży mi to dobrej przyszłości na zbliżającym się egzaminie! - westchnął ciężko i znów dopadły go wyrzuty sumienia, że nie dał jej znaku życia, chociaż obiecał. Przytoczył jednak dość mocne usprawiedliwienie i w końcu się odezwał, więc powinien przeprosić? Zanim zdążył zrealizować swoje rozważania, Cobie przyznała mu rację i nieco odetchnął z ulgą, choć poruszony przez nią temat Maxa sprawił, że Jerry spoważniał. - Max… był twoim mężem? - zagaił dość niepewnie celowo używając czasu przeszłego, bo w ciągu kilku rozmów przewinął się w rozmowie mężczyzna, który - na ile Jerry zrozumiał - prowadził farmę, namówił ją na studia i latanie samolotem, Cobie wspomniała także, że umarł, a Lyons nie chciał popełnić żadnej gafy, przez którą mógłby niechcący zranić dziewczynę nieodpowiednim nawiązaniem czy głupim tekstem.

Cobie Finnigan-Hayes
lisowa
A.
Farmer — Rodzinna farma
27 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Życie podsuwa Ci rozwiązania, których się nie spodziewasz...
- Ej, zaglądałeś do mojego pamiętnika? - zapytała z udawanym przerażeniem, kiedy wymieniał sposoby na uroki. - "Drogi pamiętniczku, dzisiaj odprawię gusła, żeby ten przystojny sąsiad zwrócił na mnie większą uwagę." Mogę to wszystko wyjaśnić!
Zaśmiała się dźwięcznie w słuchawkę telefonu, a potem przeciągnęła się niczym kotka, ziewając przy tym przeciągle.
- Oj to jasne... Jestem Wiedźmą. To płynie w mojej krwi od pokoleń! - dodała po jego kolejnych słowach.
Może coś w tym było? W sumie świat, w którym biała magia istnieje byłby ciekawszy. A słowo "wiedźma", jak sama nazwa wskazuje określało kobietę, która miała wiedzę, zatem była po prostu mądra. Miała jakąś tradycyjną wiedzę, znała sposoby na różne trudne rzeczy i tak dalej. A mądrych kobiet bano się strasznie przez wiele wiele lat w historii.
- Nie sądziłam, że archeolog potrzebuje znać się na glebach, ale jakby się nad tym zastanowić, to zdecydowanie ułatwia to ocenianie wieku znaleziska. Przynajmniej w jakimś przybliżeniu. Ciekawe, nie mniej rozumiem, jak duża leży na Tobie odpowiedzialność. Opowiesz mi o glebach kiedy indziej. - zadecydowała ostatecznie dalej utrzymując żartobliwy ton.
-Na szczęście tematyka tych testów jest zupełnie inna. Mam silne przeczucie, że ten związany ze studiami zdasz śpiewająco. - spróbowała powiedzieć to pokrzepiająco, ale z jej ust wyrwało się kolejne ziewnięcie, które nieco zniekształciło jej słowa.
Zachichotała cicho, ale zaraz potem padło pytanie o Maxa. Nie mógł tego widzieć, ale wyraźnie usłyszał w głosie, że spoważniała.
- Tak... Zginął rok temu, był na misji wojskowej. Był pilotem. - wyjaśniła trochę bardziej wylewnie, niż zazwyczaj.

Jermaine Lyons
sumienny żółwik
Cobie
stolarz — Plane Wood Carpenter
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
robię meble, ciągle pomagam na farmie i chcę spełnić marzenie o archeologii, ale życie pisze własne scenariusze
- Mam mnóstwo wad, ale wścibstwo do nich nie należy. Twój pamiętnik jest bezpieczny, bez obaw - zaśmiał się, bo nawet nie miał kiedy zaglądać do jej rzeczy. Był u niej zaledwie raz i to pod jej bacznym okiem, toteż szans na zaglądanie do cudzych notesów nie było. A skoro o pamiętniku i gusłach mowa, to nie mógł sobie odmówić zaczepienia: - I co? Pomogło? - zapytał naiwnie nie podejrzewając nawet, że mogłoby chodzić o niego. Raz że nie uważał się za przystojnego, dwa że ich farmy dzieliło wiele kilometrów, a w jego miastowym rozumowaniu ta odległość wykraczała poza definicję sąsiedztwa.
- Na studiach większość rzeczy jest bezsensownych, więc w praktyce mi się nie przyda, ale do egzaminu muszę wkuć - wywrócił oczami, bo znając pracę w terenie od kuchni, a także tą z samymi znaleziskami wiedział już mniej więcej, co jest istotne, a co tylko pustą wiedzą akademicką. Ale jak mus to mus. Zakuć-zdać-zapomnieć. Jak za starych, studenckich czasów. - Te wasze przeczucia wywierają cholerną presję, wiesz? - rzucił z żartobliwym oskarżeniem. - Jak nie zdam, to się dopiero wstydu najem, że zawiodłem tyle osób! - motywacja zewnętrzna nie była dobrą motywacją, ale zawsze jakąś. Całe szczęście, że naprawdę lubił to, co czytał, więc będzie łatwiej.
Nastrój rozmowy wyraźnie spoważniał, gdy weszli na temat Maxa, a po wyjaśnieniu Cobie, Jerry poczuł wyrzuty sumienia, że poruszył tę kwestię.
- Przykro mi - odpowiedział ze współczuciem i zgodnie z prawdą. Nie umiał sobie wyobrazić tego, co czuła Cobie po utracie bliskiej osoby w tak tragiczny sposób, ale domyślał się, że było to bardzo traumatyczne doświadczenie. - Czy on… zginął za sterem samolotu? - zapytał, zanim zdążył ugryźć się w język. Zaraz w myślach sam sobie odpowiedział: Pewnie nie, gdyby tak było, na jej miejscu nigdy nie wsiadłbym w samolot, co dopiero sterować całą maszyną! Zaraz jednak zganił się w myślach, że wyskoczył z czymś tak bezpośrednim. - Przepraszam, nie powinienem o to pytać przez telefon. Nie musisz odpowiadać - dodał szybko zmieszany tym nietaktownym pytaniem. Zwłaszcza, że co innego rozmawiać o tak osobistych sprawach twarzą w twarz, a co innego przez telefon. Pluł sobie teraz w brodę, że w ogóle poruszył ten temat w tych okolicznościach.

Cobie Finnigan-Hayes
lisowa
A.
Farmer — Rodzinna farma
27 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Życie podsuwa Ci rozwiązania, których się nie spodziewasz...
- Max latał na śmigłowcach... - odpowiedziała po dłuższej chwili milczenia, bo jakoś trudno mi przeskakiwać pomiędzy dwoma poziomami rozmowy w jednym poście. - Leciał po rannych kolegów żeby wyciągnąć ich spod ostrzału, ale... tam był snajper.
Wyjaśniła, chyba po raz pierwszy od kiedy dowiedziała się i powiedziała o tym rodzinie. Minęło tyle miesięcy wyrzucania tego ze swojej pamięci i świadomości, ale teraz ta dokładność bardzo mocno w nią uderzyła, sprawiając, że zacisnęło się jej gardło. Zrobiło się jej gorąco i jednocześnie słabo.
- Jerry... Nie obraź się, ale chyba skończę tę rozmowę, dobrze? - zmusiła się do tego by wypowiedzieć to zdanie, jej głos brzmiał bardzo nienaturalnie, ale z całych sił walczyła, żeby brzmiał w miarę dobrze.
Niestety nie bardzo się udało.
- Przepraszam Cię...
Z trudem powstrzymywała łzy, może fakt, że zbliżała się rocznica tego wydarzenia, może to, że od dawna nie mówiła o tym tak szczerze, ale poczuła, że za chwilę pęknie i ostatnią rzeczą jaką chciała to, żeby Jerry słyszał ją zaszlochaną.
- Zdrowiej szybko Sweetie... O gusłach pogadamy, jak wrócisz. - dodała i...
Rozłączyła się, nie czekając na jego odpowiedź. Nie była w stanie kontynuować teraz tej rozmowy.

Jermaine Lyons
sumienny żółwik
Cobie
stolarz — Plane Wood Carpenter
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
robię meble, ciągle pomagam na farmie i chcę spełnić marzenie o archeologii, ale życie pisze własne scenariusze
Chociaż aparat telefonu zniekształcał bardzo wiele szczegółów zwłaszcza w kwestii przenoszenia głosu, Jerry już słyszał, że Cobie mówi wolniej, smutniej. Był pewien, że wzbudził bardzo smutne wspomnienia swoim pytaniem, ale czegoś takiego się nie spodziewał. Jego samego zatkało i trudno było sobie wyobrazić, co takiego musiała czuć Cobie, kiedy dowiedziała się o tragedii. Nie wiedział, co ma na to powiedzieć, bo każde “przykro mi” i inne jego odpowiedniki, brzmiały tak cholernie żałośnie, że aż wstydził się rzucić podobnym tekstem. Ale co innego miał powiedzieć? Niezręcznie milczał po drugiej stronie połączenia, dopóki Cobie sama nie stwierdziła, że ma już dość tej rozmowy.
Brawo, Lyons, nagroda najbardziej taktownego obywatela roku należy ci się bezkonkurencyjnie, zmiotłeś wszystkich innych kandydatów jedną głupotą!, pomyślał będąc na siebie złym za to wszystko.
- Nie, nie przepraszaj, to ja przepraszam, że zacząłem… - odpowiedział zastanawiając się, czy w ogóle Cobie go usłyszała, bo kiedy odsunął telefon od ucha, widział już tylko swoją tapetę. Było mu z tym cholernie głupio. Tak jak przez jakiś czas potrafił zachować dyskrecję i nie wspominać o tym temacie, a tu nagle zachciało mu się włączyć ciekawość.
Po zakończonej rozmowie wystukał na klawiaturze krótkie “przepraszam”, ale szybko skasował. Chwilę później napisał znów “wszystko w porządku?”, doszedł jednak do wniosku, że na pewno nie, skoro się rozłączyła. Postanowił zatem dać jej czas dla siebie, pogasił światła, odwrócił się na drugi bok i spróbował zasnąć zduszając w sobie poczucie winy, że ją zasmucił.

/zt

Cobie Finnigan-Hayes
lisowa
A.
ODPOWIEDZ