listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
Lubił się z nią droczyć i nie przeszkadzało mu, kiedy ona też tak robiła. Właściwie od samego początku ich relacja właśnie tak wyglądała, a Otis sam zaczął takie zgrywanie, kiedy Jo pomyliła numery z myślą, że dodzwoniła się do jakiegoś typa, z którym się wtedy spotykała. No to podłapał gadkę i przez dłuższą chwilę udawał, że jest dokładnie tym gościem. Szkoda tylko, że nie poprzestał na takich kłamstwach, a później zapuścił się w dalsze. Szczerze mówiąc, na miejscu Jo, gdyby dowiedziała się prawdy, że Otis od samego początku nie mówił o sobie prawdy, miałabym w takiego kolesia wyjebane. Bo ludzie się nie zmieniają i w przyszłości pewnie jeszcze nie raz będzie ją okłamywał, jak już jakimś cudem się spotkają. Ale no, HER CHOICE.
- Spoko, przeżyję - odparł w nawiązaniu do tego, że nigdy się nie przekona, bo przecież nie chciał się spotkać. Wyczuł tę aluzję. Może i był głupi, ale dobrze wiedział, do czego piła. I dalej uważał, że decyzja, jaką podjął, była słuszna. Po co wszystko komplikować, skoro było fajnie i miło tak, jak było? Na co to komu? Na obecny moment Otisowi wystarczały zwykłe rozmowy i nie miał zamiaru niczego zmieniać, a jeśli jej było mało i potrzebowała więcej, no to nie mógł już na to nic poradzić.
A w ilu sprawach jeszcze naściemniał? Cóż, trochę tego było, o czym dziewczyna wcale nie musiała wiedzieć.
- Tylko w kilku, ale nigdy się o tym nie dowiesz - powiedział i dopóki odwlekał spotkanie na żywo, nie musiał się niczym przejmować. Równie dobrze mogli ciągnąć to przez lata i poczekać, komu pierwszemu znudzi się tego typu relacja. - Nie interesuj się, bo kociej mordy dostaniesz - dodał, przełykając kolejnego kęsa burgera, a potem HOPS frytka do mordy i głośne mlaśnięcie. No co? Żaden z niego dżentelmen i bliżej było mu do wieśniaka, w końcu z farmy pochodził. - Nieźle, ósemka to wysoka nota. Dla mnie taka słaba siódemeczka. Całość zdecydowanie za mało ostra - niby miał tam papryczki jalapeno, ale dalej burger nie był tak pikantny, jakby Otis tego chciał. No trudno, to też jakoś musiał przeboleć. Następnym razem po prostu zamówi podwójne jalapeno i jakiś dodatkowo ostry sos. Też podwójny. Aż mu mordę wypali i będzie srał ogniem.
- Pizza brzmi jak taka potrawa, którą można byłoby jeść do końca życia, ale nic nie może równać się z pieczonym indykiem przygotowanym przez moją mamę. Do tego obowiązkowo domowe łódeczki z ziemniaków w ziołach i kolba kukurydzy. Najlepsze danie na świecie - podsumował i mimo że jadł, to na samą myśl o indyku ślinka pociekła mu kącikiem ust.
Uniósł wysoko brwi, czego Jo nie mogła widzieć, ale jej pytanie jakoś tak trochę zbiło go z tropu. Związki nie były jego ulubionym tematem i niezbyt było o czym tutaj opowiadać.
- A bo ja wiem - kilka frytek wylądowało w jego ustach, więc musiał poczekać z kontynuacją wypowiedzi. - Chyba to, żeby nadawać z kimś na tych samych falach. Oczywista sprawa, że zaufanie, szczerość i inne tego typu rzeczy są ważne, ale jak z kimś nie masz połączenia to chuj wielki i szelki. Żeby spędzać z kimś czas w taki sposób, że nawet zwykła nuda byłaby fajna. I żeby móc rozmawiać z tą osobą swobodniej niż z kimkolwiek innym. Zawsze powtarzam, że najlepsze związki powstają z przyjaźni, bo jak znasz kogoś naprawdę dobrze, to doskonale wiesz w co się pakujesz. Widziały co gały brały, czaisz? - dokończył burgera, bo pochłonięcie takiej kanapki zajmowało mu dosłownie kilka minut. Paszczę miał jak smok, więc nie powinno to nikogo dziwić. - Teraz twoja kolej. Odbijam piłeczkę i czekam na zaskakującą odpowiedź - Otis sięgnął po papierowy kubek z mrożoną herbatą. SIORB SIORB SIORB.

Jo King
towarzyska meduza
-
Barmanka — Rudd's
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Jak widac po samej nazwie postaci - zycie Jo to jeden wielki żart. Nie miała lekko. Za dzieciaka z początku musiała użerać się z ojczymem-tyranem, następnie ze stratą ukochanej mamy, by finalnie w wieku czternastu lat wylądować z rocznym bratem w domu dziecka. Braciszek szybko znalazł nowy dom, jednak ona spędziła tam całe swoje młodzieńcze lata.
Nie wątpię — rzuciła równie uszczypliwie, poprawiając opadający na twarz kosmyk włosów. To, że Otis nie chciał się z nią spotkał wiedziała nie od dziś i już zdążyła przyzwyczaić się do myśli, że zapewne faktycznie nigdy to nie nastąpi. Jasne, miała w środku niewielki żal i odrobinę goryczy, ale musiała też uszanować jego decyzje. Na pewno miał jakieś swoje powody, mniej lub bardziej odpowiednie. Niestety, jej nic do tego.
Ja tu z tobą szczera jak na spowiedzi, a ty mi tu takim jadem plujesz. No wiesz co? — przewróciła oczami bardziej na siebie niż na niego. Przecież to ona kłamała jak z nut i w dodatku miała jeszcze mini pretensje do niego. No to się już nazywał całkiem nowy wymiar bycia hipokrytą. Takie rzeczy tylko Jolene King (czasami też ja, ale tylko czasami) — Kocią mordę to ja już mam, nie martw się, nie będziesz musiał jej oglądać — dodała szybko, chociaż na dobrą sprawę wcale nie chciałaby mieć kociej mordy. Pewnie Jo jako kot wyglądałaby o tak, jak taki poważny, wkurwiony życiem kocur. Nic fajnego, a tym bardziej nic ładnego, o. No ale on przecież nie musiał o tym wiedzieć. (A swoją drogą, ja jako kot pewnie wyglądałabym tak, a ty o tutaj jesteś, taki tam off topic)
Za mało ostra? — zdziwiła się do tego stopnia, że aż wyprostowała plecy i usiadła po turecku — Przecież zamówiłeś z papryczkami. Jesteś nienormalny — skwitowała, kręcąc głową. No co ten Otis? Metalowy język kurwa miał? Pojebany jakiś. Taki koksu, tu za mało ostre za mało, a jakby mu dojebali ostrzejsze to pewnie biegałby jak ten debil po mleko do lodówki co chwile i próbował ugasić palenie.
Potrawa jego mamy brzmiała wyjątkowo pysznie, a łódeczki z ziemniaków były czymś, co faktycznie można było zajadać do usranej śmierci. Cichy żal naszedł ją na moment, że sama nie ma takich fajnych ulubionych potraw, jednak przeszedł równie szybko, jak mohery przez sklep, kiedy widzą ostatnią sztukę kostki do kibla na promocji w supermarkecie.
Miłość z przyjaźni wydaje się super sprawą, ale pewnie równie skomplikowaną. W końcu nigdy nie wiesz, czy druga osoba czuje to samo i będzie w stanie przeskoczyć komfortowo tę linię znajomości. A tak, żeby spierdolić fajną przyjaźń to też niefajnie — starała się nie reflektować za bardzo do ich relacji, jednak chyba mimowolnie tak właśnie się stało. W końcy gdyby na to nie spojrzeć przyjaźnili się - a jednak Jo zdecydowanie za dużo razy zastanawiała się, jak mocno by ją objął, jak smakują jego pocałunki i jak szybko byłaby w stanie zakochać się w jego oczach, gdyby mogła im się przyjrzeć z bliska — Dla mnie zaufanie jest super ważne. Kiedy nie ma zaufania, nie ma podstawowego fundamentu jakiekolwiek tak naprawdę relacji. Trzeba sobie ufać. Bez zaufania nie ma nic. Łatwo też je stracić. A raz stracone już mega mega ciężko odbudować. Tak bardzo cenne jest — wzruszyła ramionami, spoglądając gdzieś w przestrzeń — Na przykład taka ja. Zostałam zdradzona przez osobę, która była dla mnie wszystkim. Myślałam, że buduje coś prawdziwego, kiedy on pieprzył inne. Nic dziwnego, że jestem teraz skrzywiona kurwa na resztę życia i ciężko mi zaufać — podsumowała bardziej do siebie niż do niego, wciskając do ust kolejną już frytkę z kolosalną ilością sosu holenderskiego.
Byłeś kiedyś zakochany? — zainteresowała się, bo na dobrą sprawę Otis nigdy nie opowiadał o swoim życiu miłosnym i co tak naprawdę czuje jego (zapewne piękne) serce.

Otis Goldsworthy
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
Harry
listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
Gdyby nie miał swoich powodów, pewnie sam zaproponowałby spotkanie. Ale ja miał ich wiele, a świadomość, że Jo obwiniała go za to, niczego nie ułatwiał. W żartach czy nie w żartach, ale wyczuwam w jej głosie pretensje. A także w wiadomościach, kiedy w tych docinkach była jakaś część prawdy. Niby dogryzała, ale tak w głębi, to wcale nie.
- No już dobra, dobra - ileż można się o to sprzeczać? - I tak jedyny kot, jakiego toleruję, to kot moich rodziców. Wabi się Spazm i jest super przytulaśny. Ale ogólnie kot nawet nie są fajne, więc lepiej nie chwal się tą kocią mordą - dopiekł jej, bo dlaczego nie? Bezustannie tak robili i byłoby naprawdę dziwnie, gdyby któregoś dnia przestali. Właśnie tak Otis wyrażał, że kogoś lubi. W jego ustach stwierdzenie, że ktoś jest zdrowo pierdolnięty brzmiało niczym wyznanie miłości. A wszystko to z prawdziwej, czystej sympatii. Nie był najlepszy w komplementy, dlatego nie można spodziewać się po nim czegoś większego. Czegoś, co przyprawiłoby o przyjemne wzdrygnięcie i zawroty głowie. Nie nadawał się do tego, a sformułowanie odpowiednich słów sprawiało mu duży problem i nie dość, że był głupi, to uczuciowo upośledzony. Dlatego Jo powinna docenić wszystkie miłe rzeczy, jakie kiedykolwiek jej powiedział czy napisał, bo miał z tym sporo trudności, więc nie można było się po nim spodziewać czegoś większego, podniosłego i wyjątkowego.
- Jak byłem mały, to starsze siostry mnie nie upilnowały i złapałem kilka łyków. Domestosa. Serio. Pewnie dlatego mój przełyk nie reaguje na ostre jedzenie. Lekarz powiedział, że mogło mi wyżreć niektóre kubki smakowe - wyjaśnił i nie kłamał - w przeszłości naprawdę miał miejsce taki incydent, podczas którego Otis stracił chyba też szare komórki. To by wyjaśniało, dlaczego był takim idiotą.
Nie mógł się z nią nie zgodzić w kwestii przyjaźni, z której, oczywiście czysto teoretycznie, mogłoby powstać coś więcej. Miała trochę racji, ale jednak nie do końca. Otis zapatrywał się na taką relację nieco inaczej, czym, zresztą jak zawsze, postanowił podzielić się ze swoją telefoniczną koleżanką.
- Ale jak nigdy nie spróbujesz, to nigdy się nie przekonasz. Jasne, można wiele stracić, ale można też dużo zyskać. Dosłownie wszystko. Cały świat. No bo skąd ta druga strona ma wiedzieć, że czujesz coś więcej, kiedy nie powiesz o tym głośno? Wtedy nie dowiesz się, że ona ma podobnie. Albo w najgorszym przypadku trochę cię przyhamuje. Czasem warto podejmować ryzyko, żeby z tym się zmierzyć. I może to być bolesne, ale może być również niesamowicie piękne - trochę brzmiał to jak stawianie wszystkiego na jedną kartę i w zasadzie tak miało to zabrzmieć. Wszystko albo nic. Bo co komu po takiej przyjaźni, kiedy ciągle myśli się o tych najpiękniejszych oczach i dłoniach, które chciałoby się trzymać i nie puszczać?
- Zdrada to coś paskudnego. Obrzydlistwo. Przykro mi, że cię to spotkało - powiedział z lekkim smutkiem w głosie. Nikt nie zasługiwał na coś takiego, zwłaszcza Jo. - Nie rozumiem, czemu ludzie posuwają się do takich czynów. Zawsze wydawało mi się, że jak jest się z kimś szczęśliwym to ostatnie co przychodzi do głowy, to chęć zdrady. A jak już masz zamiar iść do łóżka z innymi, to wpierw zakończ swój związek, w którym tak beznadziejnie trwasz. Po co tak kogoś ranić? - zapytał, ale było to pytanie bardziej retoryczne i wcale nie oczekiwał na nie odpowiedzi. - I tak, byłem zakochany - w tym przypadku Otis nie zawahał się nawet na moment. - Nawet kilka razy. Mógłbym powiedzieć, że nie, że to nie były prawdziwe miłości, że tak mi się zdawało. Jednak w takich chwilach każda miłość jest prawdziwa, bo to jedyna miłość, którą na tamten moment mieliśmy możliwość poznać. Wszystko zależy od etapu, na którym jest się w życiu. I podejrzewam, że ty też byłaś zabujana, nawet jak była to tylko szczeniackie zakochanie. Jeśli nie, to wyprowadź mnie z błędu. Ale jeśli tak, to musisz mi powiedzieć, kim była twoja pierwsza miłość. Bo moją była śliczna, rudowłosa dziewczyna. Miała na imię Marleigh i oboje mieliśmy wtedy po czternaście lat - aż zaśmiał się głośno na samo wspomnienie. Piękne to były czasy, takie beztroskie, a jedyne zmartwienie, jakie go wtedy zadręczało, to ta odwieczna zagadka, czy mama pozwoli mu wyjść z domu po odrobionych lekcjach, żeby móc spotkać się z tą roześmianą buzią pełną piegów. Otis nawet kiedyś policzył piegi na twarzy Mar. Miała ich dokładnie czterdzieści siedem. Czterdzieści siedem i ani jednego piega mniej.

Jo King
towarzyska meduza
-
Barmanka — Rudd's
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Jak widac po samej nazwie postaci - zycie Jo to jeden wielki żart. Nie miała lekko. Za dzieciaka z początku musiała użerać się z ojczymem-tyranem, następnie ze stratą ukochanej mamy, by finalnie w wieku czternastu lat wylądować z rocznym bratem w domu dziecka. Braciszek szybko znalazł nowy dom, jednak ona spędziła tam całe swoje młodzieńcze lata.
Jo w ogóle nie tolerowała kotów. Nie rozumiała jak można było lubić te szalone zwierzyska. Nie dość, że nie dało się z tym jakoś szczególnie pobawić, bo let’s be honest machanie szczurem na patyku to żadna kurwa zabawa czu fun, to w dodatku jak coś im nie pasowało, machały pazurami jak JEBANE SZATANY z piekła rodem na lewo i prawo, przyprawiając o nie jedno zadrapanie i na pewno też nie jedno wylane oko, o. Bo może i Jo nie słyszała o takich konkretnych przypadkach, ale była pewna, że nie jeden kocur tak drapnął swojego właściciela w oko, że pewnie całe mu wyleciało albo wylało się jak jebana rzeka podczas potopu. Bul Bul. Bo czemu nie? Skoro Otis był w na tyle durny, że pijał Domestos, to każda historia stawała się nagle wyjątkowo lajtowa i mocno wiarygodna.
Co wypiłeś? — ryknęła śmiechem tak mocno, że aż samotna łezka spłynęła po jej krąglutkim policzku — No tak, to by wyjaśniało czemu jesteś taki zjebany — rzuciła, zanim zdążył powiedzieć, że dlatego właśnie jest odporny na ostre jedzenie — A no tak, to też — dodała szybciutko więc, żeby nie wyjść na taką co sie napierdala niemiło z ludzi, bo przecież była bardzo milutka (no może nie tak MIŁA jak ja, bo przecież wiadomo, że ja jestem najbardziej miłym człowiekiem zamieszkującym tę planetę).
Zajadła ostatki burgera, słuchając uważnie jak Otis dzielił się swoimi spostrzeżeniami na temat przekraczania granicy przyjaźni, popijając co jakiś czas różowe wino, które swoją drogą powoli zaczynało się kończyć. Lubił gdy opowiadał. Zawsze interesował ją jego sposób postrzegania świata. Tak po prostu, lubiła go poznawać, na każdej płaszczyźnie.
No nie wiem. Oczywiście zgadzam się z tym co mówisz w większości. Jasne, zawsze warto spróbować postawić wszystko na jedną kartę i MOŻE wyjdzie, tylko jeśli nie wyjdzie wszystko może się spierdolić. Tak po prostu, zawodowo spierdolić, wiesz? I czy warto ryzykować całą przyjaźń dla późniejszej niezręczności i naruszonej więzi? Może wydawać ci się, że ktoś czuje to samo, że nadaje na tych samych falach, że nikt inny nie rozumiał cie tak bardzo, tak mocno jak ta osoba, ale rzeczywistość może być totalnie inna i przynieść jedynie zawód. Taki kurwa prosto w serce, bolący zawód. No i co wtedy? — wykrzywiła usta w podkówkę, czując po części sytuację, w którą nieświadomie przedstawiła chłopakowi. W końcu Jo zrobiła ten krok do przodu, wyszła ze strefy komfortu i zaproponowała spotkanie, zaproponowała kolejny krok, który niespodziewanie mógł pociągnąć kolejny i kolejny. Tyle że została przytłumiona już na starcie i odcięta od dalszego pola manewru, czyniąc tym samym Otisa prawdziwym hipokrytą. Czasem warto podejmować ryzyko? No najwidoczniej nie dla niej i nie w tym przypadku. Cóż. Trochę ją potrzyma i przejdzie. Może.
Też nie rozumiem czemu ludzie to robią. Czemu zdradzają. Nie rozumiem po chuj się wiązać, po chuj budować coś, walczyć każdego dnia z samym sobą, poprawiać błędy, starać się, inwestować uczucia, jeśli potem i tak planuje to wszystko spierdolić i zdradzać. Po co tak ranić? Jaki w tym, kurwa, sens — chlipnęła cicho pod nosem, angażując się nieco za bardzo, mimowolnie przywołując wspomnienia złamanego serca i te wszystkie przepłakane noce. Szybko jednak potarła oczy i przywołała się do porządku. Ten etap miała już za sobą i obiecała sobie, że nie będzie już do niego wracać. Bo po co? Po co sprawiać sobie ból? Lepiej skupić się na tym co jest teraz i tych szalonych, miłosnych historiach, którymi Otis właśnie dzielił się z entuzjazmem.
Tez byłam. Raz. Raz tak prawdziwie. Tak do szaleństwa. Tak do utraty tchu. Kurwa wszystko bym dla niego zrobiła. — prychnęła pod nosem, zerując resztki wina — Elijah. Tak miał na imię i miał najpiękniejsze kręcone włosy, jakie widziałam w całym swoim życiu. Mogłabym bawić się nimi godzinami — wyszczerzyła się głupio, przypominając delikatne kosmyki, które tak bardzo lubiła przeplatać między palcami, gdy w niedzielne poranki wylegiwali się na drewnianym pomoście przy jeziorze. Zeskoczyła z hamaczka, wracając do teraźniejszości, by już po chwili z niewielkiego parapetu podnieść czerwoną paczkę Marlboro i odpalić jednego.
Był jeszcze taki jeden. Do dzisiaj nie wiem jak miał na imię, ale razem z Tessą mówiłyśmy na niego Golbert, jak ten z Ani z zielonego wzgórza. To była nasza ulubiona książka, a on tak dziwnie mocno go przypominał. Codziennie grał z kolegami w piłkę pod oknami szkoły, do której chodziłyśmy, a ja sumiennie każdego dnia rysowałam go swoim szkicowniku. Codziennie. Mówię serio. Gdyby tak zebrać wszystkie strony, pewnie byłabym w stanie wymienić wszystkie koszulki, jakie miał na stanie w szafie — zaciągnęła się mocno, czując wyjątkowo przyjemne ciepło, że tak dzielnie, sama z siebie podzieliła się z nim prawdziwą historią z życia z czasów dzieciństwa. Jasne, szkoła równała się mury bidula, ale cała reszta była najszczerszą prawdą, a Jo czuła się zaskakująco dobrze z tym faktem.
Otis Goldsworthy
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
Harry
listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
Jak można zauważyć, nie należał do grona najmądrzejszych ludzi. Właściwie zajmował zaszczytne, któreś z tych pierwszych miejsc w grupie skończonych debili. W dzieciństwie to on wsadzał głowę między barierki, a później nie mógł jej wyjąć i trzeba było wzywać na ratunek straż pożarną. Skleił sobie również powiekę gumą do żucia i nie mógł jej odkleić, więc finalnie stracił prawie wszystkie rzęsy, które na szczęście dosyć szybko odrosły. A i nie można zapomnieć o tym, jak pięcioletni Otis wszedł na meblościankę, żeby ściągnąć z niej jakąś książkę, meblościanka runęła na ziemię, a on razem z nią. Aż dziwne, że nie stało mu się nic poważnego i skończyło się tylko na stłuczonej kości ogonowej. W ogóle, jak tak się bardziej zastanowić, to cud, że dożył czternastego roku życia.
- Nigdy nie negowałem tego, że jestem zjebany - zaśmiał się, bo właściwie cały czas tak uważał i dziwił się bardzo, że niekiedy Jo uważała inaczej. Po prostu dobrze się maskował i nie obnażał ze swoim brakiem inteligencji. Przez telefon nawet mu tu wychodziło, gorzej na żywo. I to kolejny powód, żeby trzymać dziewczynę na dystans, odwlekając spotkanie tak długo, jak to tylko możliwe.
- Masz rację, ale czy taka przyjaźń ma sens, jeśli chociaż jedna ze stron czuje coś więcej? Ta druga żyje sobie w beztroskiej niewiedzy, a ta pierwsze męczy się niemiłosiernie. Wprawdzie nie byłem w takiej sytuacji, ale to musi być naprawdę straszna katorga. Wiesz, trochę to takie udawanie, że nic się nie dzieje, byle trzymać kogoś blisko. Nie wiem, czy zdecydowałbym się na kontynuowanie takiej przyjaźni, szczerze mówiąc. Chyba, dla własnego dobra, wolałbym sobie zaoszczędzić takich ekscesów, bo to niezdrowo tak się męczyć - wzruszył ramionami, jakby chciał umocnić wypowiedziane słowa, jednak Jo nie mogła tego zobaczyć. Taki odruch bezwarunkowy.
Pewien jego kolega miał dziewczynę, która chciała przyprawić mu rogi i ciągle zalecała się do Goldsworthy'ego, ale on nie było totalnie zainteresowanie. Raz, że laska nawet nie było w jego typie, a dwa - co właściwie było najważniejsze i przeważało szalę - była panną jego kolegi. I co? I gówno, bo po tym, jak Otis opowiedział mu o wszystkim, został oskarżony o to, że próbował odbić kumplowi dziewczynę. I bądź tutaj, człowieku, fair. Chcesz dobrze, a jeszcze ci się obrywa. Na szczęście ziomek oprzytomniał w porę i zostawił ją w pizdu.
- Miłość to takie dziwne uczucie, co nie? Takie stawianie czyjegoś dobra nad swoje, bo chcesz dla kogoś jak najlepiej. Martwisz się, troszczysz, a w gorszy dzień starasz się być najlepszym poprawiaczem humoru - parsknął pod nosem, wywracając przy tym oczami. Pojęcie miłości samo w sobie było dla niego takie odrealnione. Piękne, ale jakby z innej planety, wręcz nieprawdziwe. Wiedział o jej istnieniu, bo kochał kilkakrotnie w swoim życiu, ale dalej nie rozumiał, w jaki sposób działała i jakim cudem nadmiar tego uczucia rozrywał klatkę piersiową. Do tego stopnia, że każdy oddech przysparzał o palpitację serca. - O ile Elijah i historia o jego bujnych lokach wybrzmiała mega uroczo, to z tym Gilbertem to jednak trochę creepy - Otis zaśmiał się głośno, ale bez żadnej złośliwości. Młodzieńcze miłości rządziły się własnymi prawami. - No i co? Teraz czekasz na kolejną, prawdziwą miłość? - zainteresował się, wrzucając wszystkie śmieci do dużej, papierowej torby i zostawiając sobie na szafce przy łóżku tylko napój, którego jeszcze nie zdążył dopić.

Jo King
towarzyska meduza
-
Barmanka — Rudd's
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Jak widac po samej nazwie postaci - zycie Jo to jeden wielki żart. Nie miała lekko. Za dzieciaka z początku musiała użerać się z ojczymem-tyranem, następnie ze stratą ukochanej mamy, by finalnie w wieku czternastu lat wylądować z rocznym bratem w domu dziecka. Braciszek szybko znalazł nowy dom, jednak ona spędziła tam całe swoje młodzieńcze lata.
No nie wiem. Moim zdaniem odcinanie się od najlepszego przyjaciela tylko dlatego, że poczuło się coś więcej, coś, czego on nie odwzajemnia w tym samym stopniu jest po prostu głupie? A przynajmniej tak mi się wydaje. Zauroczenia przychodzą i odchodzą, a prawdziwa przyjaźń potrafi trwać w nieskończoność i jest o wiele bardziej wartościowa. Ile razy przez całe życie wydaje się nam, że jesteśmy zakochani po uszy? Że nigdy inny już nigdy nie spodoba nam się tak bardzo jak tamta konkretna osoba? Że albo ten, albo żaden inny? Dużo. Dużo razy tak się wydaje. Wiec na dobrą sprawę, jeśli odrzucisz przyjaźń tylko dlatego, że przez pewien moment miałeś chwile słabości i zapragnąłeś nieodwzajemnionego więcej tracisz coś wspaniałego, coś na długie lata na rzecz chwilowego zatracenia — wzruszyła ramionami, poprawiając niesforny kosmyk włosów, który nagle opadł na bladą twarz. Zgasiła papierosa na niewielkiej popielniczce w kształcie banana i wróciła na hamak — Nie wiem. Rozumiem, że każdy jest inny i ile ludzi tyle opinii, ale ja bym nigdy nie zrezygnowała z prawdziwej przyjaźni, tylko dlatego, że ktoś zaczął mi się podobać trochę bardziej niż powinien. Jasne, może na początku byłoby ciężko, może nawet chwilami bardziej, chwilami mniej, ale w końcu by minęło, a przyjaźń zostałaby tam, gdzie powinna — może była naiwna. Może w rzeczywistości wcale tak nie było, a Jo po prostu ubzdurała sobie racje, które na dobrą sprawę nie miały miejsca bytu? Nie doświadczyła dużo w życiu, jednak to, co zdołała wynieść z bidula i wypracować przez lata była pewność, że czas leczy. Niezależnie czy mowa o złamanym sercu, utracie kogoś bliskiego, zauroczeniu czy desperackiej potrzebie posiadania. Z czasem uczymy się z tym żyć, przyzwyczajamy do odpowiedniej rzeczywistości i traktujemy to jak nieodłączną część siebie, sprawiając tym samym, że po prostu przestaje to wadzić. Jasne, tęskniła za matką jak jasna cholera, pragnęła odnaleźć brata, czuła się samotna, jednak wciąż pomimo tego wszystkiego potrafiła się uśmiechać, bawić, rozwijać i iść przez zycie z podniesioną głową.
Miłość to popierdolone uczucie — zaśmiała się głośno, kręcąc głową z niedowierzania — Popierdolone jak wpływa na człowieka, miesza mu w głowie i odbiera możliwość trzeźwego myślenia, w tym samym czasie będąc tak piękna i wyjątkowa — rozłożyła się wygodnie, wyrzucając nogi do góry, a telefon umieszczając na środku klatki piersiowej, dziękując w duchu temu, kto wymyślił tryb głośnomówiący.
Trochę bardzo creepy, nie musisz mi mówić. Mam tego świadomość — prychnęła, wtórując Otisowi. W końcu gdyby się nad tym głębiej zastanowić podchodziło to pod stalking, a u nas to jeszcze pewnie jebane rodo i zezwolenie na użyczanie wizerunku, w końcu Jo rysowała go w pełnej okazałości z twarzą i nawet najmniejszymi detalami — Czy teraz czekam na kolejną prawdziwą miłość? No wiesz, fajnie by było, gdyby przyszła i uraczyła mnie swoją obecnością. Chociaż nie wiem, czy podoła, bo przez ciebie wymagania poszły mi w górę — zacmokała rozbawiona — tak dobrze mi się z tobą rozmawia i spędza czas nawet telefonicznie, że teraz będę oczekiwać podobnego od przyszłego partnera. A o takiego to naprawdę ciężko. Bardzo, kurwa, ciężko — przedłużyła ostatnie słowa, podkreślając tym samym powagę sytuacji. No co, taka prawda. Dotąd z nikim nie złapała tak dobrego połączenia jak z Otisem, a przecież wykorzystywali swoją znajomość jedynie w dobrych piętnastu procentach, bazując jedynie na smsach i długich telefonicznych połączeniach.

Otis Goldsworthy
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
Harry
listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
Mieli różne zdania i nie było w tym nic złego. On uważał, że przyjaźń, w której jedna ze stron czuje coś więcej, nie miała większej przyszłości, natomiast Jo uważała, że taka przyjaźń może być przyjaźnią na całe lata. Otis nie wyobrażał sobie tego. Tym bardziej, jeśli nie byłaby tylko chwila słabości. Bo co? Bo może wydawać się, że ktoś nam się podoba? Albo ktoś nam się podoba, albo nie. Prosta sprawa. Albo w lewo, albo w prawo. Bo co, jeśli te chwilowe zatracenia będą się powtarzać regularnie? Lepiej wtedy udawać, że nic się nie dzieje i żyć w takiej niezgodności z samym sobą? I dodatkowo okłamywać tę drugą stronę tylko dlatego, żeby nie stracić przyjaciela? Jeśli Jo mogłaby przywyknąć do takiego stanu bycia, to w porządku, ale Otis nie umiałby spojrzeć na siebie w lustrze. Dlatego niekiedy jedyną słuszną decyzją jest odcięcie się. Dla swojej spokojnej głowy i dla bycia fair w imię przyjaźni.
- Podtrzymuję jednak, że najlepsze i najtrwalsze związki rodzą się z przyjaźni. Nie ma miłości bez prawdziwej przyjaźni. Ja tam nigdy nie biorę kota w worku - to prawda, bo wszystkie związki Goldsworty'ego to nie były relacje zawarte na jakiś idiotycznych aplikacjach randkowych, gdzie co druga laska bez mózgu chciała się tylko bzykać, inne szukały ze swoim facetem kolesia do trójkąta, a kolejne nie potrafiły fajnie zacząć konwersacji, nie zadawały pytań i nie ciągnęły rozmowy. Co mu po takich apkach? Jakoś nie wierzył w to, że ludzie serio znajdują tam miłość, kiedy tak naprawdę nie widzą o sobie niczego konkretnego.
- Miłość jest super, jeśli potrafi się ją pielęgnować i odpowiednio wyważyć - powiedział wesołym tonem i podniósł się z wyrka, żeby znów przysiąść na niewysokim parapecie. - Można dać się zwariować i można stracić dla kogoś głowę. I nie ma w tym nic złego. Ja tam chciałbym się zakochać. Tak bez pamięci. Tęsknić za kimś, sprzeczać się o bzdury, godzić się. Znajdować jeden powód, żeby odjeść i sto innych, żeby wracać. Móc rozmawiać z kimś swobodniej, niż kimkolwiek innym, móc mu o wszystkim powiedzieć. I chyba nie może być nic piękniejszego jak świadomość, że ktoś łapie i docenia twoje żarty - rozmarzył się trochę chłopak, a właściwie to ja się rozmarzyłam troszeczkę. - Moi rodzicie od zawsze mieli jedną zasadę - nawet po najostrzejszych sprzeczkach nigdy nie kończyli dnia bez zgody - piękna to dewiza, Otis już teraz wiedział, że na pewno będzie ją praktykował. O ile w końcu jakimś cudem uda mu się znaleźć kogoś wartościowego.
Odpalił papierosa i sięgnął po słuchawki, które wpiął do telefonu. Fajnie było mieć Jo w uszach. To trochę tak, jakby miał ją tuż obok, bardzo blisko.
- Teraz to trochę cię poniosło - podsumował jej wypowiedź, bo w najmniejszym stopniu nie zgadzał się z jej słowami. - Znajdziesz kogoś trzysta razy fajniejszego ode mnie, a potem będziesz siedzieć i głowić się, jak mogłaś zadawać się z takim debilem, jak ja - zapewnił i właśnie tak uważał. Dokładnie tak. Tym bardziej, że jeśli Jo w końcu faktycznie pozna kogoś i wpadnie po uszy, Otis pójdzie w odstawkę. Zapomni, że kiedyś to z nim rozmawiała bez przerwy, bo będzie mieć nową osobę do wielogodzinnych rozmów. Taka kolej rzeczy.

Jo King
towarzyska meduza
-
Barmanka — Rudd's
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Jak widac po samej nazwie postaci - zycie Jo to jeden wielki żart. Nie miała lekko. Za dzieciaka z początku musiała użerać się z ojczymem-tyranem, następnie ze stratą ukochanej mamy, by finalnie w wieku czternastu lat wylądować z rocznym bratem w domu dziecka. Braciszek szybko znalazł nowy dom, jednak ona spędziła tam całe swoje młodzieńcze lata.
Piękna sprawa — zawtórowała jego słowom, spoglądając gdzieś w przestrzeń, zawieszając wzrok na niewielkich rozmiarów ptaszku, składającym patyki na obszernej gałęzi. King też chciałaby się zakochać. Bez pamięci i z czystą wzajemnością. Chciała dzielić z kimś te złe i dobre chwile, wzloty i upadki, sprawiać, że nawet najbardziej przyziemna czynność stawała się sto razy bardziej ciekawsza, a najzwyklejsze leżenie ze splecionymi palcami czymś szczerze wyjątkowym. Chciała być dla kogoś, dawać szczęście. Stracić głowę, tak po prostu. I kiedy tak trwała wsłuchana w przyjemny ton głosu Otisa i rozmarzony zlep zdań, jakie składał, zapragnęła właśnie takiej miłości jeszcze bardziej
Piękna zasada, serio. Koniecznie muszę ją w przyszłości zastosować — nawet po najostrzejszych sprzeczkach nigdy nie kończyć dnia bez zgody? Kurwa, to musiało być coś szczerze dobrego i wspaniałego. Idealny kompromis. Złoty środek, na który składały się dwie uległe strony. Podobało jej się to, bardzo - kochać kogoś tak bardzo, żeby potrafić odpuścić — Twoi rodzice muszą być bardzo szczęśliwi ze sobą, co? — rzuciła z delikatnym uśmiechem pod nosem, którego on i tak nie był w stanie zobaczyć. Zazdrościła Otisowi tego przywileju, jakim była możliwość dorastania i otaczania się szczęśliwą rodziną. Możliwość obserwowania kochających się rodziców, przyjmowania ich wartości i przekładania tego na własne życie. King nie wiedziała nawet jak to jest mieć ojca, a co dopiero kochającą się rodzinę. A szkoda, bo musiało być to coś naprawdę miłego.
Wcale mnie nie poniosło — weszła mu w pół słowa od razu zaprzeczając i przyklaskując w dłonie dla podkreślenia autorytetu — Wiesz co, Otis? — zaczęła po chwili przerwy, wpychając ręce pod głowę i zadzierając brodę w stronę idealnie czystego, niebieskiego nieba — Myślę, że ty nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jaki jesteś super, o. A jesteś naprawdę zajebistym, dobrym człowiekiem z ogromną ilością zalet. Z wadami wiadomo też, ale my teraz nie o tym. I myślę, że jakbyś mógł spojrzeć na siebie moimi oczami to z podziwu byś nie wyszedł, just saying — rzuciła prosto z serduszka, chociaż wiedziała, że on i tak wyśmieje te słowa. Trudno. Nie chciał wierzyć w swoją zajebistość to nie, nie jej problem ani coś, na co miała jakikolwiek wpływ. Mogła jedynie potraktować go komplementem czy dobrym słowem, jednak na koniec dnia to jego myśli i nie ma możliwości manipulacji nimi.
No po tej historii z domestosem zaczęłam się poważnie zastanawiać jakim cudem jeszcze się z tobą zadaje — buchnęła śmiechem, przypominając sobie tamtą opowieść i debilizm Otisa — Chociaż od zawsze ciągnęło mnie do wariatów — mimowolnie wzruszyła ramionami. Taki już jej los. Sama była pierdolnięta, nic więc dziwnego, że w każdej książce i filmie, z jakim miała styczność zawsze kibicowała czarnym charakterom i najbardziej skrzywionym przez los ludziom. Serio. Nawet przy stu jeden dalmatyńczykach stwierdziła, że chętnie wyszłaby z Cruellą de Mon na kawę i fajnie było mieć ją za ciotkę, a tak dla przypomnienia - wariatka chciała przerobić pieski na futro. So so Jo równa się wariatka.
Poza tym, jak mam być szczera, byłam przekonana, że to ty przestaniesz się do mnie odzywać już po kilku dniach — prychnęła pod nosem, przewracając oczami — W końcu zadzwoniłam do ciebie na start wyzywając od palantów, a potem przechodząc go gróźb o odcięciu jaj. Normalnie ludzie chyba tak nie prowadzą konwersacji — no chyba, że prowadzą. Wtedy odwołuje wszystko.

Otis Goldsworthy
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
Harry
listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
Każdy potrzebuje w swoim życiu kogoś takiego. Kogoś zwyczajnie dobrego, ale nietuzinkowego. Kogoś, kto będzie numerem jeden. I żeby nie trzeba było zastanawiać się, gdzie jest, bo wyszedł bez słowa. Bez tracenia czasu na trwające, całonocne dramaty, bo rano trzeba iść do pracy i trzeba być wyspany. Kogoś, kto nie pozwoli zwątpić, bo ile czasu można nie wiedzieć? Tutaj nie ma czasu na obawy, że następnego dnia zniknie, odejdzie, wyparuje, wyjedzie, wymieni na kogoś innego. W relacji nie ma miejsca na brak zaufania. Nie ma czasu na odejścia i powroty. Nie ma czasu na znaki, wyjaśnienia, odrzucenie. Nie ma czasu na ciche dni. Jest za to potrzeba stabilności, ciszy i spokoju. Potrzeba świadomości, że ktoś będzie tu wieczorem, jutro, za miesiąc. Wtedy oczekujesz szczerości i wsparcia, a nie zdrad, kłamstw i manipulacji. Nikt nie chce z miłości urywać sobie głowy, każdy chce czuć się dobrze. Ileż razy można popełniać z niej samobójstwo i oddawać życie? Bo miłość to dobro. To spokój. To pewność. To nie oszustwa i ciągłe wahania, a zaufanie i szczerość. Miłość to przyjaźń.
- Tak, są ze sobą ponad trzydzieści lat i są ze sobą naprawdę szczęśliwi - zaśmiał się, poprawiając sobie słuchawkę w uchu. - I chyba teraz, jak już wszyscy wyprowadziliśmy się z rodzinnego domu, przeżywają drugą młodość. A właściwie pierwszą, bo wcześniej takiej nie mieli. Dzieci to jednak duże zobowiązanie, musisz sobie odmówić wielu przyjemności i przestajesz mieć własne życie, więc nadrabiają stracony czas - oczywiście Otis nie uważał, że on i jego siostry zmarnowały rodzicom życie, zawsze czuli się bardzo kochani, a jednak czasami odnosił wrażenie, że posiadanie dużej rodziny było marzeniem ojca, nie matki.
Wiesz co, Otis?
- Hm? - przycisnął papierosa do ust, a kiedy Jo zaczęła mówić te miłe słowa, miał ochotę przerwać jej i powiedzieć, że nie może tego wiedzieć, bo tak naprawdę wcale go nie zna. I to wszystko... To wszystko było naprawdę fajne i łechtało otisowe ego, ale ciężko było uwierzyć ich prawdziwość. Pewnie dlatego, że Otis nigdy nie był do końca szczery wobec Jo. - No dzięki, dzięki - powiedział pośpiesznie, ale nie miał zamiaru wyśmiewać tych komplementów. - Ty też jesteś mega spoko ziomeczkiem. I najwyraźniej swój swego zawsze znajdzie, bo jakoś nie urwałem kontaktu po tym, jak na mnie naskoczyłaś tym telefonem i zwyzywałaś od najgorszych. Średnio to było fajne i może jakbyś zaczęła rozmowę normalnie, bez tego darcia mordy, to wyjaśniłbym ci, że nie jestem tym gościem, do którego chciałaś się dodzwonić. Ale skoro zaczęłaś szczekać odkąd tylko odebrałem połączenie, to postanowiłem utrzeć ci nosa - i właśnie dlatego Otis ciągnął konwersację, wdając się w gadkę, chociaż sytuacja w ogóle go nie dotyczyła. Trochę strach podpadać Jo, bo w szale gniewu była niezłą furiatką.
Zaciągnął się papierosem i wypuścił dym kącikiem ust; smuga uniosła się za oknem i przez chwilę zawisła w powietrzu, ale zaraz zniknęła wraz z lekkim powiewem ciepłego wiatru.
- Wszystko wskazuje na to, że los chciał, żebyśmy się przyjaźnili. Ale nie narzekam z tego powodu. I trochę smutno byłoby mi bez wiadomości od ciebie i bez naszych rozmów - przyznał zgodnie z prawdą. Bo owszem, mógłby żyć bez tego, na pewno świetnie dałby sobie radę. Sęk w tym, że skoro nie musiał, to wcale nie chciał z tego rezygnować.

Jo King
towarzyska meduza
-
Barmanka — Rudd's
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Jak widac po samej nazwie postaci - zycie Jo to jeden wielki żart. Nie miała lekko. Za dzieciaka z początku musiała użerać się z ojczymem-tyranem, następnie ze stratą ukochanej mamy, by finalnie w wieku czternastu lat wylądować z rocznym bratem w domu dziecka. Braciszek szybko znalazł nowy dom, jednak ona spędziła tam całe swoje młodzieńcze lata.
No trochę była furiatką. Trzeba jej było to przyznać. Zdecydowanie daleko było jej do ludzi, którzy szczycili się spokojnym nastawieniem do świata, desperacko szukali kompromisów i nie dawali wyprowadzić się z równowagi przy pierwszym lepszym podejściu. To też nie tak, że chodziła i darła się po wszystkich dookoła pozwalając, by niewinni ludzie obrywali rykoszetem, nie. Po prostu uważała, że jak ktoś sobie zasłużył to nie było dla niego litości, jak na przykład jej były, który pieprzył jej koleżanki będąc w związku, czy też Otis-listonosz, który przy każdym spotkaniu zachodził jej za skórę i udowadniał tylko jak wielkim był palantem. Dla takich nie było zmiłuj się.
A bo ja się nie pierdole w tańcu — wzruszyła ramionami, podnosząc dupę z hamarka i zbierając opakowania wraz z resztkami jedzenia z podłogi — Dla jednych to wada dla innych zaleta. Kwestia gustu — przytrzymała telefon brodą i cała obładowana papierowymi torbami weszła do kuchni, wyrzucając wszystko do kosza, przy okazji oczywiście upuszczając Otisa na podłogę. Trzysekundowy zawał co do stanu telefonu, jednak po szybkim sprawdzeniu wszystko było gitara. Oczywiście, oprócz nabitej szybki, która jebła niemiłosiernie po poprzednim upadku przy szalonym typie na desce.
Sorki, znowu mi wyleciałeś — rzuciła kręcąc głową z niedowierzania, że serio była tak wielką kaleką jeśli chodzi o pilnowanie i dbanie o swoje rzeczy — Otis? — przystanęła na moment, spoglądając na wyświetlacz, który wcale się nie świecił. Zamiast tego zobaczyła swoje odbicie w ciemnej szybce. No i chuj, świetnie. Odwołuje. Jednak się zjebał. Zajebiscie.
Nosz kurwa mać — rzuciła pod nosem, niekontrolowanie waląc w obudowę, jakby to faktycznie miało coś dać — Zwariuje kurwa. Zwariuje — zawisła nad stołowym blatem, próbując uspokoić czysty wkurw rosnący gdzieś w środku — Jestem oazą spokoju. Pierdolonym kurwa zajebiście wyciszonym kwiatem lotosu na zajebiście spokojnej tafli jebanego jeziora. Jestem wręcz jak jebany wagon pełen pierdolonych medytujących tybetańskich mnichów — powtarzała pod nosem niezawodną mantrę, łudząc się, że może to coś pomoże.
No i tyle z rozmowy i wieczornej randki z burgerami. Do tego wszystkiego będzie musiała wrócić się do centrum i znaleźć jakiś punkt naprawy. S u p e r.

Otis Goldsworthy
/ zt x2
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
Harry
ODPOWIEDZ