Farmer — Rodzinna farma
27 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Życie podsuwa Ci rozwiązania, których się nie spodziewasz...
Od razu pożałowała, kiedy napisała tę wiadomość, ale na Instagramie, zdaje się, że nie można cofnąć wysłanej... Kilka chwil oczekiwania na odpowiedź wydawało się być absolutną wiecznością, aż w końcu wyskoczyło jej kilka cyfr, układających się w ciąg numeru.
Dobrze, że Jerry poprosił ją, by dała mu chwilę, bo mogła odsapnąć i uspokoić swoje emocje, ale po chwili, czas jej dany zaczął obfitować w kolejne wątpliwości. Jakoś tak trudno było jej przejść nad tą rozmową do porządku dziennego. Przecież ludzie ze sobą rozmawiają przez telefon. Przyjaciele robią to często. Ale oni nie byli przyjaciółmi. No to czym?
Westchnęła zbierając w sobie siły i wbiła numer. Dłuższa chwila wahania zanim nacisnęła zieloną słuchawkę. Już miała mu napisać, że może zdzwonią się w inny dzień, skoro może kogoś obudzić... Ale w końcu krótkie "już" zmusiło ją do zadzwonienia.
- Hej... - powiedziała cicho i nieśmiało do słuchawki, kiedy usłyszała, że odebrał telefon.
Siedziała teraz w wannie, z kolanami pod samą brodą, niecierpliwie wyczekując jego głosu. Jej był raczej delikatny, trochę dziecięcy, ale śpiewny i ciepły. A jego...

Jermaine Lyons
sumienny żółwik
Cobie
stolarz — Plane Wood Carpenter
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
robię meble, ciągle pomagam na farmie i chcę spełnić marzenie o archeologii, ale życie pisze własne scenariusze
Jerry - w przeciwieństwie do Cobie - nie był aż tak zestresowany. Przez lata pracy jako stolarz nie było dnia, aby nie rozmawiał przez telefon z obcą osobą dogadując szczegóły zamówienia czy umawiania się na montaż bądź pomiar. No okej, tym razem nie była to rozmowa z klientem, a ze znajomą - o ile można było to tak nazwać, na dobrą sprawę nawet się nie poznali, nie licząc kilku wymienionych przez internet wiadomości - był jednak otwartym człowiekiem i - z reguły - nie obawiał się rozmawiać. Niemniej potrzebował chwili, żeby wyczołgać się z domu, a i tak przeciągnęło się to w czasie, gdyż musiał wrócić się po drugą bluzę - noce na farmie bywały chłodne, szczególnie gdy powiewało wiatrem od oceanu - i słuchawki, żeby wygodniej mu się rozmawiało bez trzymania aparatu cały czas przy uchu.
Oddaliwszy się na jakąś odległość od budynków wystukał wiadomość i chwilę później telefon dał o sobie znać krótką wibracją oznajmiając połączenie przychodzące. Odebrał już po pierwszym sygnale poprawiając słuchawkę w prawym uchu.
- Cześć! - on natomiast przywitał się swobodnie, energicznie i z uśmiechem na twarzy, choć oczywiście Cobie nie była w stanie go dostrzec przez telefon. Głos miał zmęczony po całym dniu i sam nie wiedział, kiedy czasem połykał jakąś głoskę bełkocząc niezbyt wyraźnie. - Dobrze mnie słyszysz? - zapytał czysto technicznie, bo jego wysłużony telefon miał już swoje lata i czasami pojawiały się zakłócenia i szumy. - Halo, halo, JrmnLns do Latającej Koali! Latająca Koalo, proszę o raport. Odbiór - rzucił udając techniczny głos kontrolera lotów w celu przetestowania jakości połączenia i zaśmiał się cicho.

Cobie Finnigan-Hayes
lisowa
A.
Farmer — Rodzinna farma
27 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Życie podsuwa Ci rozwiązania, których się nie spodziewasz...
Ona przecież też załatwiała sprawy przez telefon. Nie o to chodziło! Po prostu przez te tygodnie, kiedy wymieniali się wiadomościami Jerry stał się dla niej w jakiś sposób ważny. Dlatego zależało jej by wypaść dobrze w trakcie tej rozmowy. A wiadomo, jak Ci zależy to pojawia się trema. Ech, głupia Cobie.
- Tak, słyszę Cię dobrze. - zachichotała pod nosem czując, że już od pierwszego jego żartu rozluźnia się.
Wyciągnęła się nawet wygodniej w wannie, i westchnęła z ulgą, czując przyjemne ciepło rozlewające się po całym jej ciele.
- Jest tak późno, że mogłabym pobudzić Twoich domowników? Czy ukrywasz rozmowę ze mną przed swoją narzeczoną? - zapytała żartobliwym tonem wpatrując się w swoje stopy, oparte o krawędź wanny.

Jermaine Lyons
sumienny żółwik
Cobie
stolarz — Plane Wood Carpenter
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
robię meble, ciągle pomagam na farmie i chcę spełnić marzenie o archeologii, ale życie pisze własne scenariusze
Szamotanina z rozplątaniem lewej słuchawki okazała się jednak potrzebna, bo oto Cobie wykluczyła jego obawy odnośnie jakości połączenia, dlatego gdy włożył drugą słuchawkę w ucho, słyszał już wszystko wyraźnie.
- Świetnie! - Odetchnął z ulgą, bo mógł dzięki temu schować telefon do kieszeni bluzy na przodzie, w której także ukrył dłonie i mógł sobie spokojnie spacerować bez obaw o brak komfortu w trakcie rozmowy.
- Obawiam się, że rzeczywistość jest bardziej prozaiczna, a wyznając ją wyjdę na przegrywa, więc może zamiast się do niej przyznawać, wymyślę jakąś ciekawą historię, żeby ukryć swoje zakłopotanie? - zaproponował z rozbawieniem patrząc w gwiazdy. Przez chwilę zastanawiał się zbierając myśli i w końcu zaczął: - O, może to: mieszkam w pałacu tak ogromnym, że wzbudzane szeptem echo wprawia w drgania powietrze w każdej komnacie, swym podmuchem wybudzając ze snu nawet magicznie zaklętą Śpiącą Królewnę? - powiedział dostojnym głosem wczuwając się w historię do tego stopnia, że aż wyciągnął rękę przed siebie, aby zobrazować owo “drganie powietrza”. Brzmiało to dużo ciekawiej niż “mieszkam na farmie dziadków z siostrą i jej facetem, a ponieważ babcia ma bardzo lekki sen i jest nieznośna jak się nie wyśpi, wolę nie ryzykować, że jutro będzie z muchami w nosie się rzucać o każdą drobnostkę”. - Ładnie, prawda? - zaśmiał się cicho chowając z powrotem rękę do kieszeni. - Gdybym miał narzeczoną, nie przytulałbym się wieczorami do kota - wyjaśnił już bardziej konkretnie zadane przez nią pytanie. - Ty też najwyraźniej nie możesz spać po nocach. Z nerwów? Ciągle przejmujesz się farmą? - zagaił otwierając furtkę ogródka i wyszedł w stronę pastwiska dla owiec.

Cobie Finnigan-Hayes
lisowa
A.
Farmer — Rodzinna farma
27 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Życie podsuwa Ci rozwiązania, których się nie spodziewasz...
Zachichotała pod nosem coraz bardziej rozluźniona.
- No ładnie to tak? Zaczynasz naszą znajomość od kłamstwa? - zapytała z rozbawieniem i przeciągnęła się nieco, chlupocząc wodą w wannie. - No... Może bajkopisarstwa?
Zaproponowała drugą nazwę na jego opowieść.
- Ładne... - przytaknęła na jego pytanie i uśmiechnęła się pod nosem. - No wiesz, koty potrafią być absorbujące. Być może jakaś zazdrosna królewna czeka na Ciebie teraz w Twojej komnacie, zastanawiając się z jakimi to laskami sobie teraz gadasz. Wiesz, jakie potrafią być zazdrosne królewny? Koty z resztą też.
Zmilkła ciekawa jego reakcji na swoje słowa, wpatrując się w paznokcie u swoich dłoni, które już powoli zaczynały krzyczeć o nowy lakier. Ciekawe jaki spodobałby się Jerry'emu?
- Co? - zapytała, wyrwana z zamyślenia. - Nie, ja zawsze byłam nocnym markiem. Niestety nawet wczesne wstawanie nie zmienia tego faktu, że mam uczucie zmarnowania dnia, jeśli za wcześnie się położę. Musiałabym być naprawdę bardzo zmęczona, żeby zasnąć wcześniej.
Wyjaśniła by chwilę potem dodać.
- Chyba się nie martwię. Jakoś tak uspokoiłam się i myślę, że co ma być to będzie. Jeśli nie dam rady w tym sezonie to mogę przecież oddać farmę rodzicom Maxa, albo ją sprzedać. Nie ma takiej rzeczy, z którą bym sobie nie poradziła w ten czy inny sposób, prawda? - uśmiech na jej buzi stał się szerszy i trochę szkoda, że Jerry nie mógł go teraz zobaczyć.

Jermaine Lyons
sumienny żółwik
Cobie
stolarz — Plane Wood Carpenter
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
robię meble, ciągle pomagam na farmie i chcę spełnić marzenie o archeologii, ale życie pisze własne scenariusze
- Czy jeśli uprzedziłem cię, że podkoloruję rzeczywistość - cóż, jakby się uprzeć narysował ją na nowo, totalnie nierealną, ale kto by się czepiał takich szczegółów! - to dalej klasyfikuje się jako kłamstwo? - zadał pytanie w tonie filozoficznym, idealnym jak na nocne pogawędki o północy! Nawet zaczął w myślach rozkładać temat na czynniki pierwsze, ale doszedł do wniosku, że jego umysł o tej porze nie funkcjonuje już wystarczająco sprawnie jak na takie rozkminy i machnął tylko ręką.
- Jeśli założymy, że ja jestem królem tego przybytku, to moja królewna - celowo nie użył słowa królowa - jak przystałoby na partnerkę króla, a królewna - wskazując na jego córkę - śpi smacznie we własnej komnacie w swoim własnym zamku, nie martwiąc swojej główki żadną zazdrością - odpowiedział dość enigmatycznie, uśmiechając się sam do siebie. Miał na myśli oczywiście własną córkę, bo o ile Lily już przeszła faza na księżniczkowanie, bo teraz była już “dużą dziewczynką”, to jednak nigdy nie wiadomo, czy jeszcze kiedyś jej się to nie zmieni! A dla niego na zawsze pozostanie królewną, więc tak czy siak się zgadzało.
Jerry’ego kusiło odwrócenie pytania o jej “księcia”, ale miał na uwadze, że wspominała w jakiejś wiadomości o zmarłym mężu, a nie wiedział, jak sobie z tym radzi i nie chciał wzbudzać w niej przykrych emocji. No i nie uważał się za osobę wystarczająco jej bliską, aby o tym rozmawiać - a może Cobie nie chciała o tym rozmawiać? - więc przemilczał ten temat. Słuchał za to z zainteresowaniem jej odczuć w związku z farmą.
- Brawo! - powiedział z zalążkiem dumy i podziwu z jej postawy i uśmiechnął się szeroko, czego znów nie mogła dostrzec. - Cieszę się, że doszłaś do takich wniosków. Zawsze warto mieć jakiś plan B, C, D, a nawet jeśli te nie wypalą, to alfabet ma w sobie jeszcze mnóstwo innych liter, wystarczy czasem popatrzeć nieco szerzej. Albo pomyśleć o dzierżawie jakiejś części - zaproponował, bo sam był na etapie załatwiania tej formy sprawowania opieki nad ziemią. - Zresztą, co ja ci będę opowiadał! - zaśmiał się cicho. - Rozmawiam przecież z rolnikiem z wykształcenia, a nie przymusu - wzruszył ramionami, bo stojąc przed perspektywą wyjazdu, sam już nie wiedział, czego tak naprawdę chce. - Czyli rozumiem, że zastanowiłaś się nad tym, czy to na pewno to, co chcesz robić w życiu? - zapytał, bo pamiętał również, że sama nie była pewna.

Cobie Finnigan-Hayes
lisowa
A.
Farmer — Rodzinna farma
27 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Życie podsuwa Ci rozwiązania, których się nie spodziewasz...
- Hmm... - zamyśliła się na chwilę nad odpowiedzią. - Dobre pytanie, ale myślę, że to zależy jaka była intencja. Jeśli chcesz kogoś zwieść, wtedy jest to kłamstwo.
Z drugiej strony kłamstwo opowiedziane, żeby kogoś chronić, dalej jest kłamstwem. Cobie pewnie potrafiłaby wybaczyć to drugie, ale pierwszego nie. No tak czy siak, troszkę się z nim droczyła, ale nie chciała w żaden sposób go strofować.
- No dobrze, droczę się z Tobą tylko. Tym samym próbuję ukryć moją własną zazdrość. - poruszyła się znowu w wannie, co spowodowało, że woda zachlupotała.
- Taak... I nie... Znaczy wiesz, zawsze po prostu szłam przez życie radząc sobie z tymi cytrynami jakie dostawałam na swój własny sposób. Po prostu ilość problemów jakie spadła tylko na moją głowę po śmierci Maxa była przytłaczająca. Ale chyba powoli zdaję sobie sprawę, że nawet jeśli mi się nie uda... To nie będzie koniec świata.
Oczywiście nie obyło się bez pomocy kilku osób, które szczerze były zaangażowane w to, by ją wesprzeć i pomóc. Co ciekawe najbardziej pozytywnie wpłynęło na nią to przypadkowe internetowe spotkanie na Instagramie i wymiana wiadomości, która teraz przerodziła się w rozmowę telefoniczną.
- Wiesz, bardzo mi w tym pomogłeś... Dziękuję.
Szczere wyznanie i podziękowanie zabrzmiało czystym głosem pełnym ciepła i rzeczywistej wdzięczności.
- Zabawne... Nie spodziewałam się, że zaprzyjaźnię się tak mocno z kimś, kogo w zasadzie nie miałam okazji naprawdę poznać.

Jermaine Lyons
sumienny żółwik
Cobie
stolarz — Plane Wood Carpenter
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
robię meble, ciągle pomagam na farmie i chcę spełnić marzenie o archeologii, ale życie pisze własne scenariusze
Czy chciał ją zwieść? Nie, na pewno nie. Z drugiej strony jego intencja wcale nie musiała być odczytana właściwie przez odbiorcę po drugiej stronie telefonu! - A czujesz się okłamana? - odwrócił znów sprytnie kota ogonem, bo chyba teraz wyrok pozostawał w jej kwestii! I chociaż wcześniej machnął ręką na ten temat, tak teraz był ciekawy tego, co ma mu do powiedzenia w tym temacie.
Uśmiechnął się pod nosem, gdy wspomniała o ukrywaniu zazdrości. Proszę, proszę! Tego zupełnie się nie spodziewał. Mile połechtało to jego ego. Tak dawno nikt nie był o niego zazdrosny - o ile ktokolwiek kiedykolwiek był, jakoś Jerry nie umiał sobie przypomnieć takiej chwili - że bardzo poprawiło mu to humor! - Żeby jeszcze było o co być zazdrosną! - odpowiedział na to żartem śmiejąc się cicho i podchodząc do grupy owiec śpiących pod gołym niebem. - No chyba, że o zamek. O zamek warto, bo naprawdę godna królewny budowla! - dorzucił prostując wcześniejszy wątek, ciągle w dobrym humorze.
Spacerując między nimi słuchał relacji Cobie, zanim nie usiadł na rzuconych luźno belkach siana, pod którymi owce chowały się w największe upały.
- Rozumiem. Może nie tyle śmierć partnera, co ilość obowiązków spadających na głowę. Przyjechałem na farmę po zawale dziadka zielony totalnie w temacie. Miastowy wychuchany chłopak, który w ziemi szukał delikatnych talerzy, zakopanych ruin starożytnych budowli czy narzędzi sprzed setek lat, ale w życiu nie zastanawiał się, jak uruchomić maszynę do siania czy oprysków - podzielił się z nią swoją skróconą historią wzdychając cicho, ale uśmiech znów pojawił się na jego twarzy, gdy wspomniała o tym, że i on miał swój udział w podbudowaniu jej pewności siebie. - Cieszę się, Cobie, że udało ci się z tym poradzić. Wiesz, jak to jest - łatwiej otworzyć się przed kimś obcym, szczególnie kiedy potrafi cię zrozumieć. No i człowiek czuje, kiedy ktoś jest wobec niego szczery i życzliwy, nie zawsze potrzeba do tego lat znajomości - dorzucił uśmiechając się lekko pod nosem. Był zadowolony, że mógł komuś pomóc swoimi radami. Szkoda, że sam nie potrafił korzystać z własnych dobrych rad! - Mnie naprawdę dziwi, że przez te lata nie mieliśmy okazji się poznać na żywo! - zawtórował jej tym, czego on się nie spodziewał. Zastanawiał się, czy kojarzył jakiegoś Maxa, ale również nie przypominał sobie takiego farmera. - Musimy to zmienić! Co prawda wyjeżdżam na cały wrzesień, ale może wcześniej uda się kiedyś gdzieś złapać? O ile byś chciała.

Cobie Finnigan-Hayes
lisowa
A.
Farmer — Rodzinna farma
27 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Życie podsuwa Ci rozwiązania, których się nie spodziewasz...
- Czuję... Że mi stygnie woda... - powiedziała sięgając do jednego z kurków by dolać sobie gorącej wody do wanny.
Westchnęła znów wracając do wygodnej i wyciągniętej pozycji z przymkniętymi powiekami i lekko rozmarzonym uśmiechem na buzi. Można było rzec, że prezentowała się poetycko. Ale to rozleniwienie szybko zostało przerwane komentarzem o zamku. Roześmiała się szczerze i perliście, trochę dziecinnie. Tak, każda wymiana żartów i zdań sprawiała, że czuła się tak... Ciepło i bezpiecznie. To chyba dobre określenia. Nie musiała się pilnować, bo nie była oceniana.
- Jesteś z wykształcenia archeologiem? - zapytała ciekawie, nie chcąc już kontynuować tematu farmy, swoich obowiązków i problemów. - Wow! To dopiero robi wrażenie. W innym życiu chciałabym zostać poszukiwaczką skarbów. Trochę jak Lara Croft! Wiesz, że tacy ludzie dalej są i odnajdują ukryte rzeczy? Czytałam o tym, że dalej szukają skarbu Czarnobrodego, ale udało się odnaleźć część ukrytych zdobyczy Kidda. Fajnie nie? Takie życie pełne przygód.
Chciwie słuchała jego słów i odpowiedzi na zadane pytania, czując przez chwilę jakby była częścią jakiejś romantycznej opowieści o poszukiwaczach przygód.
- Myślisz, że Lorne Bay to takie miasteczko, w którym każdy zna każdego? - zapytała z rozbawieniem. - Wiesz... Pewnie się gdzieś spotkaliśmy. Kto wie, czy nie tańczyliśmy razem na jakiejś potańcówce albo weselu. Chociaż kilka lat temu pewnie nie zwróciłbyś na mnie uwagi. Miałam wiecznie warkocze, krzywe zęby, nosiłam okulary, ubierałam się jak chłopiec i absolutnie nie miałam ani tyłka ani piersi...
Zamarła, kiedy zaproponował spotkanie. Momentalnie poczuła jak wypieki wypływają na jej twarz, a serce zaczyna tłuc się w piersi jak oszalałe. Rety, naprawdę to zaproponował, ale czy ona chciała i była gotowa? Wreszcie opanowała nagły atak strachu i odpowiedziała:
- Już myślałam, że nigdy nie zaproponujesz... - głos jej się lekko załamał na początku, ale ukryła to chrząknięciem. - Ale co ze zbiorami? Skoro nie będzie Cię cały wrzesień?

Jermaine Lyons
sumienny żółwik
Cobie
stolarz — Plane Wood Carpenter
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
robię meble, ciągle pomagam na farmie i chcę spełnić marzenie o archeologii, ale życie pisze własne scenariusze
Parsknął śmiechem niespodziewanie, bo taki wniosek nawet nie przyszedłby mu do głowy. Wybrnęła bardzo zgrabnie i Jerry wciąż był rozbawiony, gdy przez szum wody dolewanej do wanny przebijał się potok jej słów dotyczący szalonych przygód archeologów. Ten jej entuzjazm wydawał się być całkiem autentyczny i w sumie to całkiem mu zaimponowała tymi zdobyczami Kidda, bo sam nic o tym nie słyszał.
- Nie do końca - wtrącił odpowiadając na jej pierwsze pytanie, bo przecież jeszcze nie skończył studiów. I nikt nie powiedział, że w ogóle je skończy. - Szczerze powiedziawszy interesują mnie bardziej zwykłe, szare i nudne wykopaliska na jakichś odludziach znalezione przez totalny przypadek, w których odkopuje się elementy życia codziennego ludzi sprzed wielu setek lat niż legendarne skarby, ale jeśli te wszystkie rewelacje opowiadane przez archeologów-przygodników są prawdziwe, to na pewno nie narzekają na nudę - przyznał, bo sam nie wyobrażał sobie siebie w roli Lary Croft. No dobra, na archeologię popchnęły go przygody Indiany Jonesa, ale do tego bohatera było mu zdecydowanie daleko! - Przerwałem studia przyjeżdżając tu i na starość zachciało mi się je skończyć - dodał z rozbawieniem, bo po przekroczeniu trzydziestki już bliżej do grobu niż dalej. No, przynajmniej w niektórych przypadkach.
- No nie wiem, nie jestem sympatykiem lokalnych imprez, przez co pewnie większość farmerów ma mnie za snoba, ale trudno - westchnął z rozbawieniem, bo niespecjalnie było mu przykro z tego powodu. Nie mówiąc o tym, że kilka lat temu świata nie widział poza jedną kobietą. - I halo, nie bądź dla siebie taka krytyczna - ot, kolejna rada, którą Jerry powinien wziąć do siebie, ale coś mu po drodze nie wychodziło. Miał na końcu języka komentarz, że “każda potwora znajdzie swego amatora”, a Cobie wspominała przecież o mężu, więc nie mogła wyglądać tak źle, jak się o sobie wypowiadała, ale sam mając kompleksy na punkcie swojego wyglądu wolał nie poruszać tego tematu.
- Oddałem na razie farmę w dzierżawę na ten wrzesień. Na próbę. Wrócę w październiku po stażu i wtedy zdecyduję, czy wracam na studia, czy jednak zostaję na farmie. - Westchnął ciężko, bo dalej sam nie wiedział, czego w gruncie rzeczy chce. - W każdym razie w przyszłą sobotę wyjeżdżam na staż i mam w trakcie tego tygodnia mnóstwo do załatwienia, ale jeśli sama znajdziesz chwilę, zapraszam na kawę, bo nie wiem, czy mnie uda się wyrwać z farmy na dłużej - zawiesił głos niby pytająco, ale nie doczekał się odpowiedzi. Umilkł wsłuchując się w szum po drugiej stronie, ale nawet woda ucichła. - Cobie? - cisza. - Cobie? - wyjął telefon z kieszeni i zorientował się, że padła mu bateria. Ile z jego monologu zostało przekazane odbiorcy, a ile mówił sam do siebie? Teraz mógł już tylko gdybać. Westchnął ciężko wywracając oczami i podniósł się do pionu. Wrócił do domu, podłączył telefon do ładowarki i gdy wreszcie pojawił się interfejs androida, wysłał do Cobie smsa.

/zt Cobie Finnigan-Hayes
lisowa
A.
ODPOWIEDZ