stolarz — Plane Wood Carpenter
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
robię meble, ciągle pomagam na farmie i chcę spełnić marzenie o archeologii, ale życie pisze własne scenariusze
12 VIII 1996
- I stało się - z ust Henrietty wyrywa się ciche westchnienie. - Wyjechali. Claire opowiadała, że młody Lyons pożarł się o coś z ojcem i godzinę później widziała, jak ich samochód odjechał i więcej już nie wrócił.
- Ano - Cassandra kiwa smętnie głową. - Pewno o tę całą Georgię. Podobno po śmierci dziecka zwariowała. Mój Roger codziennie po pracy przejeżdżał koło farmy Lyonsów i słyszał krzyki. Darła się wniebogłosy, biegała po całym ogrodzie, jednego dnia nawet powycinała Scarlett wszystkie róże! A wszystkie dobrze wiemy, jakie Lyons miała piękne róże… - wzdycha bardziej nad kwiatami niż zrozpaczoną kobietą.
- A czego można się było po niej spodziewać? Sprowadził sobie jakąś damulkę z miasta to teraz ma. Delikatne to to, kruche to to. Wiadomo było, że nie wytrzyma długo na wsi.
- Nie przesadzaj, Sylvio - karci przyjaciółkę Henrietta. - Georgia jest wspaniałą, cierpliwą kobietą. Bóg jeden wie, co przeszła przez ten rok, gdy mały Remy zmagał się z chorobą w szpitalu, a ostatecznie i tak umarł. Każdy na swój sposób radzi sobie z żałobą.
- Dobrze, dobrze, kochana. Wszystkie wiemy, że od samego początku miała swoje za uszami i nie wylewała za kołnierz.
- Cassandro! - oburza się Henrietta, jako jedyna w towarzystwie broniąc dobrego imienia Georgii Lyons. - Otrząśnie się z tego. Ma dla kogo żyć. Ma męża, drugiego synka…
- Masz na myśli Jermaine? Och, skarbie - ton głosu Sylvii jest pobłażliwy, kiedy kładzie rękę na dłoni Henrietty. - Całe miasteczko widziało, że to Remy był jej oczkiem w głowie. Podobno - Sylvia zniża głos do konspiracyjnego szeptu pochylając się nad stolikiem - ten starszy nawet nie jest Lyonsa.
- Nie pleć bzdur! - Cassandra porusza się niespokojnie, a jej oczy błyszczą z zaciekawieniem czekając na dalszą część historii. - Naprawdę? - dopytuje z przejęciem.
- Tak słyszałam. Louisa, córka Marthy, pracowała z Georgią w tym przedszkolu przy kościele i przyjaźniła się z Lyons. I od słowa do słowa… - Sylvia wymownie zaciska usta i robi duże oczy dając znać, że Georgia wygadała się Louisie na temat pierwszego dziecka. - Ale nie mówcie nikomu, obiecałam Suzie, że nie będę rozsiewać plotek...

7 X 2013

- Nie zgadniecie, kto wrócił na stare śmieci! - Cassandra jeszcze w biegu anonsuje nowinę.
- Kto, kto?
- Lyons!
- Lyons? Humphrey Lyons? - dopytuje zaskoczona Henrietta.
- Nie! - Cassandra siadając na krześle macha zbywająco ręką. - Ten młody! Jermaine! Rozmawiałam dziś w sklepie ze Scarlett. Zapytałam ją o farmę. Wiecie, po drugim zawale Jeffrey już nie będzie mógł tyle biegać za swoimi owcami, a Robert nie spieszy ojcu na pomoc. I rozpromieniona oznajmiła, że Jerry wrócił z miasta i pomoże z farmą!
- A on się w ogóle do tego nadaje? Kolejny miastowy, co nie ma zielonego pojęcia o gospodarzeniu - ton Sylvii jest sceptyczny. - Zobaczycie, do końca roku farma upadnie, a Lyonsowie pójdą z torbami - wyrokuje ostentacyjnie mieszając czarną kawę łyżeczką i stukając nią głośno o porcelanę.
- Nie bądź czarnowidzem, Sylvio. Ja nie stawiam jeszcze na nim krzyżyka.
- A co powiesz na to: Caroline, córka mojej sąsiadki także studiowała w Brisbane i często spotykała się z Lyonsem na różnych imprezach na uczelni. Podobno wyrzucili go po czterech semestrach, bo zrobił dziecko prowadzącej i dlatego wrócił tutaj, bo rodzice się go wstydzili.
- To tylko plotki - Henrietta nie odpuszcza, ale jest mniej przekonana do dalszej obrony Jermaine’a.
- A pewnie, że plotki, ale zawsze jest w nich ziarno prawdy. Chociaż nie rozumiem tego, nawet nie jest specjalnie atrakcyjny, co ona w nim widziała? Widać, że to bękart. Lyonsowie zawsze byli dobrze zbudowani i przystojni, a ten? Pyzaty, zarośnięty. Mógłby zrzucić kilka funtów, dobrze by mu to zrobiło. - Sylvia śmieje się prześmiewczo.

24 III 2016
- Huhu, dziewczęta, nie uwierzycie… - Cassandra wachluje się ulotką, jaką chwilę wcześniej wcisnął jej w rękę młodzieniec stojący przy wejściu do kawiarni. - Lyons zbałamucił Hardingównę!
- No, to będzie ślub! Stary Jeffrey już pewno dał na zapowiedzi.
- Niekoniecznie. Scarlett coś przebąkiwała, że wnuk chce wrócić na studia po wakacjach, skoro farma już dobrze prosperuje, a wątpię, że Marianne da się tak łatwo wywieźć z miasteczka.
- Uuuu, to ta młoda Harding złapała go na dziecko? A wyglądała na całkiem rozgarniętą… - Sylvia kręci głową z dezaprobatą. - Ale nie ma co się dziwić. Robert do odludek i dziwak, a w dodatku nie chce farmy, Humphrey dalej obrażony na ojca, pewnie gospodarstwo przejdzie na Jerry’ego. A i po ojcu kiedyś dostanie niezły spadek, więc na biednego nie trafiło. Harding będzie zadowolony. Gorzej z córką. Na pierwsze nie płaci alimentów, jak zostawi i tę, na pewno też grosza od niego nie zobaczy.
- No nie wiem, Sylvio. Wydaje się być porządnym młodzieńcem. Dzięki niemu farma odżyła, pomaga stryjowi w zakładzie stolarskim, za młodą Hardingówną też patrzy cielęcymi oczami, a ostatnio pomógł mi przy naprawie bramy, jak Roger leżał złożony jelitówką - Cassandra dla odmiany bierze stronę Lyonsa, oczarowana jego uśmiechem i historiami, od kiedy kilka dni temu spędziła w jego towarzystwie trzy popołudniowe godziny.
- Tobie też zamydlił oczy tą fałszywością? - słowa Sylvii ociekają sztuczną troską. - Zapamiętajcie moje słowa, moje drogie. Marianne jeszcze pożałuje, że trafiła na to bękarcie nasienie - wyrokuje z zadowoloną miną pewna swego.

11 II 2019
- Scarlett, kochana! - Henrietta macha ręką do kobiety przejeżdżającej rowerem obok ogródka kawiarni, przy którym siedzi z Cassandrą. - Dołącz do nas na herbatkę! Akurat mamy wolne miejsce, Sylvia odwiedza dziś wnuki.
- Henrietto, Cassandro, dobrze was widzieć. - Scarlett zatrzymuje się i zbliża się do ogrodzenia, ale nie schodzi z roweru. - Dziękuję za zaproszenie, ale pędzę po zakupy, spodziewam się gości na obiedzie. Obiecuję, że następnym razem na pewno dołączę! Zresztą, zapraszam do siebie! Kiedy wam pasuje? Może być w sobotę po południu?
- Chętnie, chętnie! A masz jeszcze tę swoją słynną nalewkę z pigwy? - Henrietta uśmiecha się szeroko, bo nalewki Scarlett są znane w tej części stanu Queensland.
- Podarowałam ostatnią Marianne na urodziny, ale liczę w tym roku na sowity zbiór. Obawiam się jednak, że dopiero za pół roku będę miała kilka do rozdania.
- A co u Marianne i u małej? Wyprowadziły się już z waszej farmy? - dopytuje Cassandra złakniona ploteczek, które wiernie będzie mogła odtworzyć Sylvii przy pierwszym spotkaniu.
- Co? Dlaczego miałaby się wyprowadzać? - ton Scarlett wydaje się być zdezorientowany.
- Nie złość się, kochana. Po prostu myślałam, że po rozstaniu z Jerrym będzie chciała wrócić do rodziców - próbuje się tłumaczyć Cassandra nerwowo wyłamując palce i zerkając na Henriettę w oczekiwaniu pomocy.
- Ależ ten dom jest ich! Mogą w nim zostać, ile będą chciały, bez względu na to, czy Mari spotyka się z Jerrym, czy nie. Są członkami rodziny i nikt ich nigdy nie wygoni - cała postawa Scarlett emanuje oburzeniem, że ktoś w ogóle mógł zasugerować konieczność wyprowadzki “jej dziewczynek” z farmy.
- Ależ oczywiście, oczywiście! Absolutnie nie chciałyśmy cię zdenerwować, kochanie! - Henrietta próbuje ratować sytuację i śmieje się nieco nerwowo.
- Nic się nie stało, przecież wiem, że nie macie złych intencji. - Scarlett uśmiecha się uprzejmie acz chłodno. - A teraz wybaczcie. Śpieszę się. Do zobaczenia. W sobotę u mnie? - macha obu kobietom na pożegnanie i odjeżdża w kierunku miasteczka.
Cassandra odmachuje Scarlett ręką i uśmiecha się szeroko, ale gdy kobieta znika z zasięgu słuchu, nie szczędzi przyjaciółce kąśliwego komentarza: - Najpierw zrobił dziewczynie dzieciaka, później żył z nią przez lata na kocią łapę, a teraz jeszcze zostawił jej cały dom! Kto to widział, Henrietto, kto to widział? Wstyd dla całej rodziny! Już pijaczyna Robert nie wzbudza takiego zgorszenia, jak ten młody diabeł! Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby Jerry rzeczywiście był synem Roberta. Niedaleko padłoby jabłko od jabłoni!

20 VI 2021
- Jeffrey Lyons wygląda, jakby miał zaraz umrzeć - podsumowuje kolejną osobę z szeregu Sylvia poprawiając okulary przeciwsłoneczne na nosie, znad których chwilę wcześniej przyglądała się staremu Lyonsowi.
- Jeszcze dobrze się trzyma - wisząca na ramieniu Sylvii Cassandra także obrzuca szybkim spojrzeniem mężczyznę. - To przez tę czerń wygląda niezdrowo. Zobacz, mimo laski porusza się naprawdę sprawnie.
- Przyjrzyj się, jak uważnie stawia tę nogę. Krzywi się na twarzy z bólu przy każdym kroku. Na pewno jedzie na mocnych prochach przeciwbólowych.
- Dziwię się, że w ogóle wyszedł cało z tego wypadku. W tym wieku powinien sobie odpuścić już te owce. Wystarczy mu trzcina, po co jeszcze siłować się z baranami? Dosłownie. Ale wiadomo - Cassandra cmoka z dezaprobatą - złego licho nie bierze, nie zdziwię się, jak przeżyje nas wszystkich.
- Nie, nie, wspomnisz moje słowa, że następnym razem spotkamy się na jego pogrzebie - Sylvia jest bezwzględna w swoim osądzie i mruży oczy patrząc wprost na starego Lyonsa.
- Bój się Boga, Sylvio, nawet tak nie mów! - Cassandra wykonuje szybko znak krzyża w powietrzu.
- Nie życzę mu źle, ale wiesz dobrze, że Jerry ostrzy sobie zęby na farmę. Dziadek jest już stary i schorowany. “Nagły zawał” i po sprawie, a wszystko przechodzi na wnuka. Nie byłby to pierwszy taki przypadek w tej rodzinie, że ktoś pomógł komuś zejść z tego świata.
- O, o wilku mowa - Cassandra już skupia się zaaferowana na parze naprzeciwko nie wyłapując sugestii, jakoby Jerry świadomie miał pozbyć się dziadka. - A co to za kobieta u jego boku? - dopytuje szczerze zdziwiona, nie nadążając za zmianami w życiu młodzieńca.
- Przygruchał sobie jakąś nową pannę - Sylvia uśmiecha się szyderczo.
- Widać, że wywłoka. Na pogrzeb w tak krótkiej spódnicy?! Ledwo jej tyłek zakrywa! Wstydu nie ma. Henrietta na pewno się w grobie przewraca.
- Oj tak, kochana, na pewno. Chodź szybciej, musimy zasiąść w pierwszych ławkach, żeby lepiej widzieć - Sylvia trąca przyjaciółkę łokciem i prowadzac ją głowną nawą kościoła wystudiowanym ruchem unosi chusteczkę do suchego oka.


Jego ojciec jest psychiatrą, a matka reżyserką wiadomości w ABC NEWS. Sam Jermaine zaczął studia archeologiczne, jednak przerwał je po drugim roku i nie miał okazji ich skończyć. Posiada także młodszą dziesięć lat siostrę Claudię, której celem życiowym jest stanie się poważną instagramową influenserką.
Przez dwa lata po szkole średniej wybrał się w tour dookoła świata i zwiedził na stopa kilkadziesiąt państw na różnych kontynentach łapiąc się na miejscu różnych prac, aby mieć pieniądze na utrzymanie. Dzięki tamtym doświadczeniom dziś jest całkiem niezłą złotą rączką, żadnej pracy się nie boi i zawsze oferuje ludziom swoją pomoc, o ile widzi, że ktoś jej potrzebuje.
W tamtym okresie pisał nawet felietony z podróży pod pseudonimem Jerry Mouse, które były wydawane w comiesięcznej gazetce uniwersytetu w Brisbane. Cała rubryka nazywała się Jerry in Travel, a jej logo to mysz Jerry na tle różnych zakątków świata. Nie przyznaje się do tego oficjalnie, ale lubi czasem odgrzebać swoje stare teksty i czytać je córce do snu zamiast bajek.
Od około trzech lat ma problemy z sennością i w gorszych czasach posiłkuje się mocnymi lekami nasennymi (ukradł kiedyś ojcu plik z druczkami recept i radzi sobie jak może na własną rękę).
Dużo do życzenia pozostawia także jego relacja z jedzeniem. Jego waga dość mocno waha się już od nastoletnich czasów w zależności od mniej lub bardziej intensywnego okresu w życiu. Nie jest to jednak wynik kompleksów, bo Jerry’emu nie przeszkadza nieco więcej ciała. Raczej wiąże to z presją wywieraną przez matkę, która przecież “chce dla niego dobrze”.
Od przeprowadzki do Lorne Bay pomaga stryjowi w zakładzie stolarskim i chociaż na co dzień pracują na gotowym materiale bez ręcznego ozdabiania mebli na specjalne życzenie, to Jerry lubi bawić się dłutem czy nożem w drewnie. Najbliżsi już mają go dość, bo jeśli jest jakaś okazja, to można być pewnym, że od Jermaine’a otrzymają w prezencie coś wyrzeźbionego własnoręcznie.
Jermaine Lyons
23 listopada 1989
Lorne Bay
stolarz
Plane Wood Carpenter
carnelian land
kawaler, heteroseksualny
Środek transportu
stary rozklekotany pick-up, dostawczak z zakładu stolarskiego

Związek ze społecznością Aborygenów
niezwiązany

Najczęściej spotkasz mnie w:
w pracy (zakład stolarski), w trakcie montażu mebli u różnych klientów, na farmie dziadków

Kogo powiadomić w razie wypadku postaci?
Scarlett Lyons i Marianne Harding

Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG?
tak
Jermaine Lyons
Tolga Sarıtaş
lisowa
A.
lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
witamy w lorne bay
Cieszymy się, że jesteś z nami! Możesz już teraz rozpocząć swoją przygodę na forum. Przypominamy, że wszelka niezbędna wiedza o życiu w niezwykłej Australii znajduje się w przewodnikach, przy czym wiadomości podstawowe odnajdziesz we wprowadzeniu. Zajrzyj także do działu miasteczko, by poznać Lorne Bay jeszcze lepiej. Uważaj na węże, meduzy i krokodyle i baw się dobrze!
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
Zablokowany