34 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
34letnia rybaczka, zapalony stolarz, lubi sobie wychylić szklankę rumu, albo i dwie. W połowie Aborygenka.
Allyra to znaczy kwarcyt
Samuela Clarence’a znali wszyscy z jego środowiska. Był rybakiem jak jego ojciec, ojciec jego ojca i tak dalej. Mimo wszystko rodzina nigdy nie dorobiła się kokosów na tym interesie. Być może takie kulawe szczęście, a być może to przez słabość do rumu.
Sam był znany z porywczości, szybkiego wydawania opinii i braku poszanowania dla zdania innych. Był bardzo konserwatywny i pragmatyczny. Dobrze mu było tam gdzie był, nie wyróżniał się ambicjami, które były nie do spełnienia. Przy tym wszystkim trudno było uwierzyć w plotkę, że wdał się w romans z Aborygenką, jednak jakiś czas później pojawił się na starych śmieciach z nowym dzieckiem.
Allyra nie pamięta swojej matki. Jakże by mogła? Ta zmarła kilka godzin po porodzie, a jej rodzina, dziadkowie Allyry zdecydowali się oddać ją w opiekę ojcu. Tak dziewczynka znalazła się w niedużym domu, którego ściany i dach uginały się od starości i lat zaniedbania. Dziewczynką zajmowały się żony przyjaciół Sama, podczas gdy on wypływał na połów. Jej dzieciństwo było szare, niczym się nie wyróżniało. Gdyby miała się nad tym zastanowić powiedziałaby, że jest samotna. Te opiekunki były dla niej pierwszą namiastką matki. To jedną z nich nazwała „mamą”. Tego samego dnia kobieta odmówiła dalszej opieki nad dziewczynką. Jej ojciec tylko wzruszył barkami i zaraz znalazł następczynię, z którą Ally miała o wiele więcej szczęścia. Wkrótce jednak sam zaczął zabierać ją ze sobą na połów i to był chyba najszczęśliwszy etap jej dzieciństwa.
Nigdy nie miała łatwych relacji z rówieśnikami - dziećmi innych rybaków. Początkowo nie rozumiała czemu ją lekceważą, traktują wrogo i wyśmiewają. W końcu ojciec wyjaśnił jej, że to przez mieszane pochodzenie Allyry, ale, że mimo tego, że jej matka była Aborygenką on wychowa ją na porządną dziewczynkę. Ally zabrało lata zrozumienie, że w tym, że ma aborygeńskie korzenie nie ma nic złego.
Allyra zaczęła naukę w szkole. Jej ojciec nie cenił jakoś wysoko edukacji. Zaplanował już córce przyszłość: jeśli będzie mieć szczęście wyjdzie za rybaka, a do tego nie trzeba specjalnych umiejętności. Jej ojciec zdecydowanie utknął w złym stuleciu. Mimo przekonań Sama, Allyra starała się w szkole, by mieć jak najlepsze stopnie. Być może już wtedy wiedziała, że to jedyny sposób, by pewnego dnia wyrwać się z Przylądka i od ojca, który stawał się coraz bardziej toksyczny
Trying to find some self worth
Ojciec przynajmniej nie odmówił jej nauczenia swojego fachu, bez tego by dziś zginęła. Nauczyłą się nie tylko żeglarstwa i łowienia ryb, ojciec uczył ją też jak radzić sobie z dzikimi zwierzętami, które często przeszkadzały w połowach, albo znajdowały się blisko domów, a także na odnalezienie drogi wśród bagien. Życie Ally było proste: uczyła się, pomagała w domu, czasem wypływała z ojcem. Znajdowała też czas na spotkania z przyjaciółmi. Częściowo były to dzieci rybaków, a czasem miała szczęście i w tym wąskim gronie pojawił się ktoś nowy.
Szybko dotarło do niej, że chłopcy nie interesują ją tak jak powinni i że w ten sposób pociągają ją dziewczyny. Znała jednak zbyt dobrze poglądy ojca, gdyby pojawiła się u niego z dziewczyną, zapewne uznałby, że przyniosła mu największą hańbę. Dlatego Ally udawała, udawała zainteresowanie odpowiednimi chłopakami, udawała, że wcale nie podkochuje się w najpiękniejszej dziewczynie w całej szkole. Zawsze czuła, że nie pasuje do swoich rówieśników, ale wolała się nie wychylać. Trudno powiedzieć, żeby nawet przeżywała jakikolwiek okres buntu w czasach nastoletnich. Ojciec jak mało kto potrafił negatywnie wpłynąć na jej samoocenę Uczyła się dobrze, nabywała szlif zawodowy pod okiem ojca. Poza tym jednak miała zdolności manualne. Chyba jedyna rzecz, którą mogłaby nazwać swoim talentem
Potrafiła nie tylko naprawiać jakieś usterki, ale przede wszystkim obrabiała drewno. Z kawałka drewna potrafiła stworzyć przedmioty małe i duże, misterne jak i całkiem proste, meble. Zaczęła nawet budować własną łódź. Chociaż był to jej największy talent, w życiu nie nazwałaby tego sztuką. W przeciwieństwie do jej nauczycielki, która przekonywała ją, żeby szła w tym kierunku. Tymczasem zbliżał się czas pójścia na studia, dzięki doskonałym ocenom miała szansę na stypendium bez którego nie miałaby szansy na dalszą naukę. Ojciec nie popierał tych ambicji, ani też nie mieli na to środków, dlatego stypendium studenckie było jej jedyną możliwością.
If our love is tragedy, why you are my remedy?
Nie uciekła co prawda daleko. Poszła na James Cook University w Caims, na kierunek biznes i zarządzanie, chociaż był tak daleki od wszystkiego co dotychczas robiła, wydawał się dawać jakąś nadzieję na wyrwanie z dotychczasowego życia. Stare śmieci odwiedzała jednak rzadko. Przykładała się do studiów, dorabiała sobie, aby stać ją było na wynajmowanie mieszkania, które dzieliła z Julią. Kota nie ma, myszy harcują. Wszystko co dotąd znała, wszystkie zasady i wartości wydawały się teraz takie odległe. Allyra była wolna. A to oznaczało morze możliwości, które nagle się przed nią otwarło. Imprezy, używki, seks i rock and roll. Była szczęśliwa. Rozkwitała, chociaż pod wpływem tej ilości alkoholu i innych używek chyba powinno być odwrotnie. Mimo wszystko znajdowała czas na naukę. Przede wszystkim gdzieś zniknęła jej zaniżona samoocena. Wszystko za sprawą Julii. Ally się zakochała i pierwszy raz się tego nie bała. Straciła dla Julii głowę, dla tego, że mogą być ze sobą i nie musi się tego wstydzić. Nie miała odwagi być sobą w obawie przed tym co powiedzą sąsiedzi, znajomi czy choćby jej ojciec. Jednak tutaj nie miała takich zahamowań, czy też w ogóle w tamtych czasach miała ich niewiele. Niemniej wpadła jak śliwka w kompot, nie potrafiła odmawiać Julii, co oznaczało, że brała czynny udział we wszystkich jej szalonych pomysłach. Upajała się tym trybem życia. Jednak w końcu musiały ich dopaść różnice. Tego starcia dwóch światów nie przetrwały.
Life was never worse, but never better
To był szalony czas, a Allyra znów była w rozsypce. Zasmakowała świata Julii, świata pełnego kolorów i pasji i powrót do szarej rzeczywistości był trudny. Jeszcze przed rozpadem ich związku Ally pozwoliła sobie na głupotę, która była brzemienna w skutki - dosłownie - kilka tygodni później zaowocowała odkryciem ciąży. Ally była załamana, z perspektywy czasu to był najmroczniejszy okres w jej życiu. Nie mogła urodzić tego dziecka, nie była gotowa na bycie matką, zwłaszcza dziecka powstałego w wyniku jednej pomyłki. Wyobrażała sobie co zrobiłby jej ojciec, gdyby wróciła do domu z brzuchem. Wygoniłby ją, poradził, żeby "radziła sobie sama". Jego surowe, konserwatywne zasady nie pozwoliłyby mu też na zaakceptowanie aborcji. Ale nie musiał wiedzieć. Ally nie stać było jednak na profesjonalny zabieg w prywatnej, dyskretnej klinice. Poszła do miejsca, które przypominało mordownię i w istocie nią było. Pozbyła się dziecka, spłukała tą alternatywną przyszłość do kibla z pełną świadomością okropieństwa tego czynu.
Sięgnęła dna. Jej samoocena nie mogła być niższa. Wszystkie te wydarzenia żle się odbiły na jej studiach, ale to już nie miało znaczenia. Allyra nie miała już odwagi iść w świat, być sobą, kochać tego kogo chciała. Rzuciła studia i wróciła do domu. Ojciec powitał ją słowami "a nie mówiłem?".
I stopped dreaming, because it's a dangerous business
Kolejne dni i tygodnie spędziła w rozwleczonym swetrze na zdezelowanej kanapie. Zbierała siły. Sytuacja była nie do zniesienia. Wiedziała, że takie od teraz będzie jej życie, że będzie dokładnie tym, co przewidział dla niej ojciec. Zabrało jej kilka ładnych miesięcy pozbieranie się do kupy. Nawet jej ojciec miał dość jej "nieróbstwa". Allyra w końcu też stwierdziła, że praca jest jedynym lekarstwem. Znalazła sobie pracę jako sprzedawczyni w sklepie. Nie próbowała szukać ambitniejszej pracy. Pomagała ojcu, zbierała pieniądze, wytwarzała własne meble, a także na zamówienie z czego było trochę pieniędzy, wykańczała łódź. W końcu po dwóch latach wyprowadziła się od ojca, do własnego domu. Od tego czasu sama stała się rybakiem. Przynajmniej tyle. O wiele lepiej jest być rybakiem niż żoną rybaka. Życie strasznie przyspieszyło - takie miała wrażenie, kolejne pozbawione większego sensu dni jej umykały. Dorabiała sobie pracując w drewnie, czasem pozwalała sobie na wyjścia z przyjaciółmi, albo na tanie wakacje. Im dalej była od domu, tym była szczęśliwsza, ale wiedziała już, że nie ucieknie.
Życie znów nabrało kolorów, gdy pojawiła się w nim na nowo Julia, na krótko przed tym jak Ally stuknęła trzydziestka. Przeprosiła, przyznała się do błędów. Ale przecież Ally też popełniła ich niemało. Postanowiły po prostu iść dalej, jako przyjaciółki. Julia wyszła za mąż, a Ally cieszyła się jej szczęściem, cieszyła się, że może ją mieć, nawet jeśli tylko jako przyjaciółkę. Zaakceptowała to. Czasami marzyła jednak o ucieczkach, o tym, że odbiłaby swoją łodzią od brzegu i już do niego nie wracała. Potem powtarzała sobie, że życie jest jakie jest, że nie jest żle, póki gdzieś tam za oknami szumi rzeka, a ona ma jeszcze pół butelki rumu.

Wydaje się być krucha, wrażliwa, może naprawdę taka jest, ale ma pokłady siły psychicznej i fizycznej, o której sama nie ma pojęcia. Cierpi na kompleksy i niską samoocenę. Mimo wszystko szczera, czasem nawet do bólu, więc jeśli spytasz o jej opinię, możesz liczyć na prawdę. Sama jednak należy do osób, które duszą swoje problemy, dopóki nie wybuchnie. Ogólnie jest typem, który woli dawać niż brać samemu. Pomocna, ale jednocześnie chce być samodzielna, zaradna, radzić sobie bez pomocy przyjaciół, chociaż wie, że może na nich liczyć w każdej sytuacji. Za przyjaciół dałaby się pokroić, a czasem jest idealnym przykładem na to, że cicha woda brzegi rwie, chociaż ona by nie powiedziała, że w ogóle należy do typu ludzi, których można by opisać jako cichą wodę. Czasem brakuje jej asertywności i pewnego sprytu w relacjach z innymi ludźmi. Ma poczucie humoru, a także temperament - o czym wiedzą ci, wobec których nie obawia się go pokazać.

> Zawsze miała problemy tożsamościowe, związane z jej mieszanym pochodzeniem, a także z wartościami w jakich wychował ją ojciec. Uważał jej korzenie aborygeńskie za coś niemal haniebnego i postanowił wychować ją na porządną dziewczynę. Ally zawsze ciągnęło do kultury aborygeńskiej, ale nigdy nie wiedziała kim powinna być. Całe lata zabrało jej zrozumienie, że brakuje jej tej części jej życia, a także podjęcie działań w celu zapełnienia tej pustki.
> Podobne problemy miała w związku ze swoją orientacją i konserwatywnymi poglądami ojca, Przez większość życia udawała, a na prawdziwą wolność pozwoliła sobie tylko na studiach. Wciąż jest jednak w tym temacie nieco wstydliwa i niepewna. Jest przekonana, że skończy jako stara panna, albo w nieszczęśliwym małżeństwie z mężczyzną.
> Zawsze miała problemy z samooceną, które w dużej mierze powodował styl wychowania jej ojca. Gdy wróciła na stare śmieci po tym jak rzuciła studiów jej samoocena i poczucie własnej wartości sięgnęły dna. Powoli się z tego podnosiła, ale nie pozbyła się kompleksów zupełnie, one wciąż gdzieś tam są.
> Nigdy nie zapomni dnia, w którym na ulicy zaczepiła ją obca kobieta i powiedziała, że jest bardzo podobna do matki. Dzięki temu nieoczekiwanemu spotkaniu Ally udało się dowiedzieć kilku podstawowych rzeczy o matce, a pustka w sercu dawała o sobie znać coraz częściej.
> Skracać jej imię do Ally mogą tylko osoby jej najbliższe, jeśli nazwie ją tak sąsiadka, która zna ją od miłego, ale której Clarence nie lubi, z pewnością pośle jej przynajmniej spojrzenie pełne dezaprobaty.
> Potrafi grać na didgeridoo - jest to umiejętność, którą nabyła na przestrzeni ostatniego roku.
> Ma słabość do rumu, co w jej rodzinie jest dziedziczne.
> Czuje silny związek z naturą i lubi przebywać na jej łonie, mimo różnych niebezpieczeństw, z którymi jednak umie sobie radzić (ma między innymi strzelbę).
> Kiedy pracuje - czy to na łajbie, czy w warsztacie nosi na sobie praktyczne ciuchy, które nie krępują jej ruchów, zero makijażu, a włosy zawsze ma związane w warkocz. Po rybakach odziedziczyła sposób mówienia, gesty, a nawet chód, co pozwala jej stać się nieodłączną częścią tej społeczności.
> Potrafi pierwszorzędnie oprawiać ryby i przyrządzać dania na bazie ryb.
> Uwielbia pracę w drewnie, od zwykłych figurek po meble. Czasem udaje jej się coś sprzedać, lub ktoś przychodzi do niej z zamówieniem, z tego Ally ma dodatkowy dochód.
> Nie ma zwierząt domowych poza psem, który czasem się do niej przypałęta. Nazwała go Kapitanem i nie tylko go dokarmia, ale też czasem zabiera na połów. Jedyny minus Kapitana jest taki, że to tchórz, więc nie odpędzi krokodyli uporczywym szczekaniem.
Allyra Clarence
02.01.1987
Tingaree
Rybak, dorywczo wyrabia meble i drewniane przedmioty
jej łajba, oraz przydomowy warsztat
Sapphire River
Panna, homoseksualna (ale nieoficjalnie)
Środek transportu
Allyra nad własną łodzią pracowała przez kilka lat. Pracę przerwała, gdy wyjechała na studia, ale zakończyła je po powrocie. Niektórzy twierdzą, że łajba jest nieco za elegancka na zwykłe połowy, ale Ally tam swoje wie. Łódź jeszcze nigdy jej nie zawiodła. Ally nazwała ją Iris Mist. Poza tym po lądzie porusza się wiekowym pick upem.

Związek ze społecznością Aborygenów
Allyra jest w połowie Aborygenką. Jej matka była Aborygenką, a Ally urodziła się na terenach Tingaree. Jej matka zmarła jednak kilka godzin po porodzie, a dziadkowie Ally przekazali ją ojcu, który wychowywał ją w całkiem innych wartościach. Kobiecie zajęło lata zrozumienie, że w jej mieszanym pochodzeniu nie ma nic złego. Żałuje zerwanych więzi i tęskni za światem, którego nigdy w pełni nie dane jej było poznać.

Najczęściej spotkasz mnie w:
domu, w moim warsztacie, lub na pokładzie mojej łodzi. Jeśli nie ma mnie tam na pewno można mnie spotkać w porcie, w okolicy targu rybnego albo w Rudd's Pub.
Kogo powiadomić w razie wypadku postaci?
ojca, Julię Crane

Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG?
Tak - nie życzę sobie uśmiercania postaci, stałego uszczerbku na zdrowiu/kalectwa, niechcianej ciąży
Allyra Clarence
Inanna Sarkis
niesamowity odkrywca
mamabear
lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
witamy w lorne bay
Cieszymy się, że jesteś z nami! Możesz już teraz rozpocząć swoją przygodę na forum. Przypominamy, że wszelka niezbędna wiedza o życiu w niezwykłej Australii znajduje się w przewodnikach, przy czym wiadomości podstawowe odnajdziesz we wprowadzeniu. Zajrzyj także do działu miasteczko, by poznać Lorne Bay jeszcze lepiej. Uważaj na węże, meduzy i krokodyle i baw się dobrze!
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
Zablokowany